Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 370
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. A Marek Meissner stwierdził wczoraj, że jest dobrze, bo 58 proc. Amerykanów popiera amerykańską pomoc dla Ukrainy. Takie to są zabawy z mediami.
  2. Rewelacyjny materiał z pierwszej ręki. Bez teoryjek cywilnych osintowców. Damian Duda ponownie w kraju i ponownie tylko na chwilę, żeby odpocząć. Mówi, jak bardzo obecna wojna nie jest już tą z roku ubiegłego. Zmieniło się wszystko. https://www.youtube.com/watch?v=UEezYx3F9U0 Mówi między innymi o: • pracy combat mediców • morale wśród Ukraińców • relacjach między żołnierzami ukraińskimi wyszkolonymi przez NATO, a tymi wyszkolonymi po sowiecku • bardzo dobrym wyposażeniu indywidualnym ruskiego żołnierza • polach minowych • działaniach na polach minowych • przygotowaniu ruskich linii obrony • o tym, jak ruscy nie są idiotami i jak się nauczyli walczyć po nowemu. Mam nadzieję, że kiedyś będą w Polsce i na Ukrainie ulice, place i skwery im. Damiana Dudy. Za to, co ten człowiek robi – za darmo – dla ukraińskich żolnierzy i jak codziennie ryzykuje życiem powinien dostać najwyższe wojskowe (bo jest oficerem rezerwy) odznaczenie RP i również najwyższe wojskowe odznaczenie Ukrainy. Takiemu moralnemu zeru partii piss, jak horała, który stwierdził, że (cytat) „bezprecedensowa pomoc Polski dla Ukrainy nie była wynikiem jakiegoś romantycznego porywu, tylko racjonalnie kalkulowanego polskiego interesu” to nawet nie warto napluć w jego chamską pisowską mordę za takie słowa. Damian Duda i jego zespół polskich combat mediców na Ukrainie jest najlepszym tego dowodem.
  3. No właśnie. Nawet Any-26 operują z DOL-i, więc tym bardziej dużo mniejsze Su-24 mieszczą się na szosach.
  4. Ładnie ktoś przydzwonił o beton, że aż puściło nitowanie na wręgach. Trzeba by roznitować całe poszycie kadłuba dla sprawdzenia naruszeń wszystkich połączeń nitowych. To prawie tak, jak gdyby zbudować kadłub od zera - może być nieopłacalne i samolot stanie się co najwyżej makietą do ćwiczenia ewakuacji, albo pójdzie na złom.
  5. Nie ma za co. Jak raz x-dzieści lat zajmuję się militariami tego akurat państwa. Olbrzymi problem z tą tabliczką pamiątkową polega na tym, że wszelkich patriotycznych gadżetów od 7 grudnia 1941 roku do lat 50. powstały w USA grube miliony. Lwia ich część powstała z naruszeniem prawa, ale to nie jest przypadek omawianej tu tabliczki. Przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do II wojny światowej amerykańskie siły zbrojne liczyły 1,8 mln ludzi, a na koniec II wojny już 12,2 mln. I to się samo komentuje, o co tutaj chodzi. Każdy z tych 12,2 mln kogoś miał – rodziców, żonę, dzieci, wujów, ciotki itd. Po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do II wojny zapanował w tym kraju szał mody na wszelkiego rodzaju patriotyczno-wojskowe gadżety (broszki, kolczyki, sygnety, breloczki, wszelkie znaczki, plakietki itp.), a im bliżej końca wojny tym było tego więcej i zaczynały się pojawiać tabliczki pamiątkowe mocowane do różnych przedmiotów wręczanych żołnierzom przy odchodzeniu z wojska. Takie tabliczki mocowano do zdobycznej broni, do jakichś wybranych fragmentów wrogiego sprzętu wojskowego, czy do skrzyneczek ze zdobyczną bronią krótką, albo z tymi wspomnianymi powyżej Coltami, które jakiś koziołek matołek zamówił dla wojska, a potem nikt tego nie chciał ze względu na słabe naboje. W omawianej tabliczce jest symbol myśliwca P-47. Być może więc ta tabliczka zdobiła jakiś urzędowy upominek od państwa dla pilota, szefa technicznego, mechanika, oficera operacyjnego, któregoś z dowódców itp. z dywizjonu tych myśliwców. Być może był to upominek na pamiątkę po rozwiązaniu dywizjonu, bo te myśliwce nie wzięły udziału w wojnie koreańskiej i USAF systematycznie je złomował do końca lat 50. Tabliczka mogła być przymocowana albo do jakiejś skrzyneczki z bronią krótką, albo do jakiejś części wziętej ze skasowanego już myśliwca P-47, bo takie rzeczy też się robiło. Żołnierz takiego dywizjonu mógł np. dostać na pamiątkę (wraz z taką tabliczką) kawałek śmigła, przycięty kawałek silnika, celownik (popularna rzecz na pamiątkę dla ludzi USAAF i USAF), kawałek drążka sterowego itp. Do takich gadżetów dorabiało się ładną drewnianą podstawkę i zgodnie z amerykańską tradycją lądowało toto na takim domowym miniołtarzyku weterana wraz z jego zdjęciem z okresu służby, medalami itp.
  6. Ponieważ wysłuchuję dziennie wszystkich podcastów (przynajmniej po polsku) związanych z wojną na Ukrainie to mogę powiedzieć, że jest też podcast poświęcony dokładnie takim sprawom społeczno-populacyjnym, ale go tu nie podlinkuję, bo nie zapisuję sobie tych materiałów. Ukraina nie Ukrywa, że w tym roku na froncie walczą głównie Ukraińcy 40+ i 50+ oraz niedobitki 20+ i 30+ z dużo wcześniejszych fal poboru, którym do dziś udało się przeżyć. Jest to świadoma polityka państwa i jasno się o tym mówi. Ze względu na olbrzymie straty osobowe z roku 2022 zatrzymano mobilizację ludzi młodych, żeby chronić tkankę społeczną, bo ktoś przecież musi zaludniać, tworzyć i rozwijać powojenną Ukrainę.
  7. Całym sercem i energią jestem za Ukrainą, ale to, co oświadczają Amerykanie i Ukraińcy jest wkurzające i w najwyższym stopniu kompromitujące dla Ukraińców. Idealnie wpisuje się to w doniesienia natowskie, że Ukraina od miesięcy zrezygnowała z wdrażania wiedzy i szkoleń natowskich i obecnie wróciła całkowicie do sowieckiej szkoły wojskowej i sowieckiej taktyki. Cytat z podlinkowanego artykułu: „Amerykańscy urzędnicy - na których powołało się Politico - dodali, że 20 pilotów, którzy w pewnym stopniu znają angielski, jest gotowych do odbycia kursów językowych w Wielkiej Brytanii jeszcze w sierpniu. Łącznie jako potencjalnych uczestników szkoleń wybrano 32 pilotów; największym problemem pozostaje znajomość języka angielskiego”. To jest całkowita kompromitacja ukraińskich sił zbrojnych. Homo sovieticus jako żywo. Od 17 miesięcy błagają na kolanach, żeby dać im F-16, a przez te 17 miesięcy tamtejszym trepom nie przyszło do głowy wyselekcjonować najlepszych młodziaków czwarto- i piątorocznych z ich akademii sił powietrznych i poddać ich najbardziej intensywnemu kursowi języka angielskiego. Po 17 miesiącach takiego kursu mówi się płynnie po angielsku. Oficjalnie błagali i błagają o 60-80 F-16, a tu jak z łaski zebrali zaledwie 20 pilotów, którzy mówią po angielsku (cytat) „w pewnym stopniu”. To się, kuźwa, nóz w kieszeni otwiera. Czy oni są normalni? Dla kolejnej wyselekcjonowanej dwunastki pilotów język angielski (cytat) „pozostaje największym problemem”. Jakiego braku wyobraźni, jakiej głupoty i nieodpowiedzialności trzeba, żeby zmontować taką sytuację? Już nie mówiąc o zaniku wstydu wobec Zachodu. Jak to się mówi po polsku „gówno chłopu, nie zegarek”. W NATO obowiązuje reguła dwóch pilotów na jeden samolot myśliwski. Jeśli oni zebrali 20 pilotów z jakimś ubogim angielskim to NATO im powie, że owszem, dostaną F-16 zgodnie z natowską normą, czyli 10 dla tych 20 pilotów. Bo NATO nie będzie szastało drogim sprzętem dla kogoś, kto na to nie zasługuje. A dziesięcioma F-16 to Ukraińcy mogą sobie na erszołach latać, a nie walczyć z ruską dziczą.
  8. Błaszczak uderza w PO „likwidacją jednostek”. Gen. Gocuł stawia sprawę jasno: minister kłamie
  9. PS Blaszka równie dobrze może być produktem pamiątkowej metaloplastyki amerykańskich sił zbrojnych, bo to jest olbrzymia dziedzina takiej produkcji. W omawianych latach amerykańscy oficerowie odchodzący na emeryturę bardzo często dostawali oficjalny prezent od państwa w ładnej skrzyneczce, a wtedy jednostka wojskowa, która zwalniała oficera do rezerwy zamawiała u miejscowego metaloplastyka właśnie tabliczkę z symboliką jednostki, żeby tę tabliczkę przymocować na wieczku skrzynki. W tych skrzyneczkach przez wiele lat rozdawano oficerom pistolety Colt M1903 i Colt M1908, aż je rozdano do ostatniego, bo w wojsku nikt ich nie chciał. Ale równie dobrze w skrzyneczce mogło być coś innego. Ciekawy jest stopień zniszczenia tej blaszki, zupełnie jak spod jakiejś zgniatarki na wysypisku śmieci. Może ktoś porządkował dom i pamiątkowe rzeczy po weteranie USAF poszły na śmietnik, a tam ktoś tę tabliczkę wygrzebał i sobie zabrał?
  10. Rzecz jest tuż powojenna. Świadczy o tym nie tylko symbolika znaku przynależności państwowej (lekko zmienionego w stosunku do drugowojennego), ale także skorygowana nazwa sił powietrznych Stanów Zjednoczonych. Podczas II w.ś. były to „Air Forces”, a od 1947 r. są to „Air Force”. Natomiast symbolika samolotu jest zdecydowanie z II wojny. Symbolem samolotu jest dość swobodna wariacja na temat myśliwca P-47. Można blaszkę datować na okres mniej więcej od 1947 r. do końca lat 50., gdy zaczęto złomować te samoloty. Czym blaszka jest? Na amerykańskim eBay takich patriotycznych rzeczy są setki tysięcy i są one związane z wojnami toczonymi przez Stany Zjednoczone. Raczej nie jest to urzędowa, oficjalna tabliczka znamionowa jakiegoś sprzętu lotniczego USAF. Bardziej to wygląda na coś z niezliczonych tysięcy rzeczy rękodzielniczych i zwanych przez Amerykanów „sweetheart pin”, przy czym w tym przypadku raczej nie jest to „pin” (chyba że to blaszka np. na czapkę, torbę itp.), a raczej ogólnie rzecz biorąc „item”.
  11. Wyleci. Bez wątpienia Stanisław Karczewski z piss, który o Kartoffeln Führerze mówił, że to „to taki ciepły człowiek”.
  12. Cholerka, tyle się napilotowałem szybowców, ale nikt nigdy nie zaproponował mi szybowca z fotelem wyrzucanym, żebym - „jak by cuś” - mógł się „katapultować”. Chyba pójdę na najbliższe lotnisko aeroklubowe przyjrzeć się najnowszym trendom w szybownictwie, bo a nuż teraz montują w szybowcach fotele Martin-Baker Mk 14.
  13. Kto sprowadza zboże z Ukrainy? Na liście firmy bliskie rządzącym
  14. Brawo Dawid Kamizela. Gen. Waldemar Skrzypczak do samego spodu obnaża dziś kłamstwa propagandysty-manipulanta płaszczaka. Błaszczak oskarża Tuska o „dziurawe niebo”. Gen. Skrzypczak: Wypada mieć trochę uczciwości
  15. Komentuje płk. Maciej Matysiak.
  16. Sprawdziło się powyższe podczas II wojny już choćby podczas Bitwy o Wielką Brytanię? Sprawdziło się idealnie. To, co powyżej, to są to poziomy profesjonalizmu nieosiągalne dla przepływu informacji między lotnictwem WP i LSPP (lotnictwem służb porządku publicznego) a funkcjonariuszami SG na ziemi i w terenie. Zero przepływu informacji. Bo że śmigłowce nad polską granicą wschodnią po jej polskiej stronie stale latają to wiedzą wszyscy. Tylko że: a) Nie istnieje jakikolwiek przepływ informacji z WP i LSPP do funkcjonariuszy SG w terenie, że w danej chwili nie lata żaden śmigłowiec WP i LSPP, więc jeśli słyszy się (albo cywile o tym meldują) silniki nad polską częścią granicy to znaczy, że doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej; b) SG jest jak milicja państewka piss. Ochojską wytropią 20 kilometrów przed polską wschodnią granicą i zatrzymają. Ale Mi-8 i Mi-24 – z których każdy w locie generuje 97 dB – bidulki z SG nie usłyszały mając je nad głowami. Trzeba by tych wszystkich SGowców wziąć na audiometry i zweryfikować ich badania przydatności do służby, bo te badania chyba są sfałszowane, jak uprawnienia pilotów z lotu do Smoleńska. To samo w SG, jeśli chodzi o ruszenie czterech liter i choćby jednej ręki z lornetką – też się nie chce na dźwięk tego, że coś leci, ponieważ jest się przepojonym PiSowską propagandą, że jeśli coś leci to znaczy, że „nasi”, więc po co wykonać wysiłek o wartości 3 newtonów, żeby podnieść rękę z lornetką i sprawdzić, co to leci? Minęły 83 lata od daty emisji poniższego plakatu rekrutacyjnego, a w państwie piss z rozmoczonej ligniny nic nie stracił on na aktualności. Tylko że w rolę polskich Air Raid Wardens musieli wejść polscy cywile z komórkami, nawet bez lornetek. Tak się mści ordynarna propaganda PiSowskiego MON, że mamy WP na miarę wieku dwudziestego pierwszego i pół i że w tym WP wszystko jest ucyfrowione i samo się pilnuje.
  17. Zaczęto rekrutować na front więźniarki. Są bardziej chętne do walki niż mężczyźni
  18. Białorusini robili sobie kompletne jaja z WP, MON i płaszczaka, który ma „całkowicie bezpieczne polskie niebo” (nad jego łóżkiem). Są już doniesienia, że oba białoruskie śmigłowce były nad Polską ok. 12 minut, latały na różnych wysokościach, stawały sobie w zawisie i kręciły sobie kółka nad kościołem. Przez równo 10 godzin w atmosferze zaprzeczeń PiSowskiego MON, że to miało miejsce. Komentarz historyka, publicysty, byłego ambasadora RP na Łotwie i w Armenii, prezesa Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego Jerzego Marka Nowakowskiego. A można mu zaufać, bo on PO/KO nie lubi.
  19. Wszystko wyjaśnia przedostatni wyraz ścieżki dźwiękowej.
  20. I taki „Defence 24” - portalik założony i prowadzony przez chłopaczków nie mających zielonego pojęcia, jakie po 1989 r. były koncepcje powietrznej ochrony polskiej wschodniej granicy - nie ma wstydu i publikuje tę PiSowską propagandę. Publikuje, ponieważ jest niezdolny do merytorycznej oceny i krytyki tej propagandy. Publikuje, bo jak nie, to szlaban na reklamy PGZ.
  21. O Panienko Przenajświętsza! Czy są na forum starszaki? Pamiętacie peerelowski cotygodniowy program „Poligon”? I tego łysego pułkownika (chyba Izydorczyk się nazywał), który go prowadził? Pamiętacie? Nawet tamta chamska propagandówka - typu Czapajew i PKWN w jednym - wysiada przy tym co te pisowskie męty zrobiły z płaszczakiem.
  22. To wielce interesujące, cuś na miarę wrześniowych walk P.11c z Bf 109. Białoruskiego Mi-24 o prędkości maksymalnej 335 km/h będzie miał za zadanie dogonić i dopaść polski Mi-24 o prędkości maksymalnej 335 km/h. Absolwenci wydziałów fizyki mile widziani do ułożenia stosownego równania, kiedy polski Mi-24 dogoni białoruskiego Mi-24. Dla ułatwienia dodam, że za x należy podstawić Ruski Rok. Białoruskiego Mi-24 o prędkości maksymalnej 335 km/h będzie miał za zadanie dogonić i dopaść również polski W-3PL Głuszec o prędkości maksymalnej 260 km/h. Szczególnie w tym przypadku poszukiwani są absolwenci wydziałów fizyki do sformułowania równania, kiedy polski W-3PL dopadnie białoruskiego Mi-24. Kolejne propagandowe robienie głupców z polskiej opinii publicznej. Tak się mści brak w Siłach Powietrznych samolotów „helicopter killer”, o które do betonu wojskowego i politycznego apeluje się od ponad 30 lat i samoloty takie w Polsce są... bez jakiegokolwiek uzbrojenia.
  23. Pacz Pan, czyli to jednak nie świr. Bardzo precyzyjnie opisał obronę jego nory przy ul. Mickiewicza 49 leżącej w kwartale ulic Potockiej, Drużbackiej i Mickiewicza na warszawskim Żoliborzu.
  24. Nawet Cimoszewicz podskoczył na łóżku, i wiedział, że Białorusini lecą, a bidulki z SG - nie widziałem; nie słyszałem; nie wiem, nie znam się , zarobiony jestem... ...mimo że ludzie dzwonili do SG i mówili, że czerwone gwiazdy latają nad Polską i nawet spokojnie stoją w zawisie nad polską Białowieżą (bo to dziś się okazało). A SG odsyłała ludzi na drzewo i kazała nie zawracać głowy. Śmigłowiec słyszalny z kilku kilometrów i w SG nikt go nie widzi i nie słyszy. Ale niePiSowski dziennikarz nie słyszalny nawet z metra... a to już co innego dla SG. Wtedy go się widzi, słyszy i jest do wytropienia w minutę i do natychmiastowego zakucia w kajdanki, jak już bywało.
  25. Dziś to na wyprzódki jeden wojskowy i polityczny mundrol mundrzejszy od drugiego na propagandowych mityngach pod siatką masującą. Cytat z dzisiejszej propagandówki – „W razie potrzeby nasi piloci nie zawahają się użyć uzbrojenia”. Ha ha ha, a to dobre! Jakiego „uzbrojenia”? Z pokładu czego? Może użyjemy rozkalibrowanych i zniszczonych działek Vulcan w polskich F-16? Rozkalibrowanych i uszkodzonych tak, że praktycznie bezużytecznych na skutek używania polskiej amunicji, która kompletnie niszczy lufy Vulcanów po kilkudziesięciu strzałach, a PiSowskie matoły i propagandowi oszuści dziś „zatroskani bezpieczeństwem państwa” nie chcieli finansować oryginalnej amunicji do polskich Vulcanów w F-16. Mówiło się trepom i politykom przez dekady, że jak się graniczy z takimi państwami, z jakimi graniczy Polska, to nie można nie mieć samolotów według koncepcji „helicopter killer”, którą świat zafascynował się – i bardzo słusznie – w latach 80. pod wpływem konkretnych czynników, których tu nie będę opisywał. Przez dekady mówiło się trepom i politykom, że brak polskich samolotów „helicopter killer” w końcu się zemści i godzina zemsty właśnie wybiła. Mówiło się tym matołom, żeby dokupić do PZL-130 chociaż zasobniki z bronią strzelecką, skoro te samoloty mają węzły mocowania belek podskrzydłowych bynajmniej nie do dystrybucji confetti. Nikt nie słuchał, a to jest właśnie idealny „helicopter killer” z tej samej klasy samolotów światowych. Mówiło się bęcwałom, żeby dokupili uzbrojenie do polskich M-346, a to też byłby idealny „helicopter killer”. Nikt nie słuchał, mimo że śmigłowce zza wschodniej granicy przewalają do Polski kontrabandę i licho wie co od 1990 roku. Nikogo to nie obchodziło. A dziś wielkie larum! I bzdury w rodzaju zacytowanych - „W razie potrzeby nasi piloci nie zawahają się użyć uzbrojenia”. Jakiego? Bo zostaje tylko AIM-9X na szczęście zdolny do naprowadzenia się na niską temperaturę gazów spalinowych silnika turbowałowego. Tylko że z AIM-9X żartów nie ma i takich pocisków nie używa się na granicy państwa, bo skutki społeczne i polityczne są nieobliczalne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie