-
Zawartość
9 908 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Szybowiec kobiety i dysza jak wazonik dla kobiety na jedną różę - znowu Niemcy zarobili; dysza pomiarowa firmy Bruhn-Werke G.m.b.H.
-
Tak, absolutna racja.
-
Tylko kwestia czasu, gdy zostanie laureatem prestiżowej Nagrody Darwina.
-
PiS to zorganizowana grupa przestępcza Prof. Sadurski wygrał z PiS i kasacja niepotrzebna
-
Ponieważ ktoś tu wspomniał, że podpisy do zdjęć bywały w przedwojennej prasie lotniczej błędne, a zarazem właśnie w Grudziądzu nauczono mnie latać, to... - nie mówię, że się nie mylę - ale coś mi to na Grudziądz nie za bardzo wygląda. Ale jeśli się mylę i to Grudziądz to te wszystkie szybowce ze zdjęcia (jeśli nasi ludzie nie zniszczyli ich przed okupacją) najprawdopodobniej zagarnęło szkopstwo dla swojej szkoły szybowcowej, jaka tam pod okupacją funkcjonowała. Tak przynajmniej mówią tambylcy, z którymi robiłem wywiady na temat tego, co się działo na tym lotnisku podczas okupacji. Dodatkowo miejscowi twierdzą, że szkopy zrobiły na tym lotnisku szkołę artylerzystów flaku. Tak się nieraz zastanawiałem, co to mogła być za szkoła przy szybowcach, bo to dość osobliwe, jak mi się wydaje, ale pewnie samoloty też tam były, choć być może głównie powolne schleppery. Jeśli to prawda, że tam była ta szkoła to być może była to taka „podstawówka” artylerzystów flaku, żeby wstępnie nauczyć się odkładania poprawek rakursowych. Ale to tylko moja teoria.
-
Jeśli chodzi o Palestynę/Izrael i Wronę to na amerykańskim eBay była kiedyś jakaś taka ni to makatka, ni to kartka okolicznościowa na materiale.
-
„Antykomunistyczna”, „antyesbecka” partia PiS przez lata dawała zarabiać milicjantom, ubekom, esbekom, KGBistom z firmy Matic nie tylko na Pegasusie. Ta esbecka banda pod rządami PiS dostała od PiS 40 baniek i wyposażała: Prokuraturę Krajową, CBA, NBP, Centrum Informatyki Ministerstwa Finansów, Centrum Cyberbezpieczeństwa Sił Zbrojnych, ale najlepsze, że też... IPN. Płyty nagrobne nad kierownictwem MBP chyba się trzęsą ze śmiechu.
-
Ja znam trzeci! Księgowa pisowskiego CBA i 9 wyparowanych baniek. Ona rzucała tymi bańkami w męża. Skarbówka musiałaby pracować z lornetkami, nie z komputerami, aby to się wydało (jak ona ładnie rzuca) i aby państwo 9-bańkowe zapłaciło od tego „podatek”. To, że teraz płacą, ale inaczej i ze stosownej ławy to już zupełnie inna historia.
-
Czy ktoś uprzejmy mógłby mnie zapewnić, że to się dzieje NAPRAWDĘ? Człowieku Śniegu, zdaje się, że Ty jesteś z omawianej wsi. Noclegownia zwróci sponsorowi pralki i proszek. Bo nie pozwolono poświęcić pralni
-
Dyktatura miernot. Tak pisowskie zera robią karierę. Na szczęście kres tego kabaretu blisko.
-
Najpiękniejszym „klientem” tego, co z żoną zorganizowaliśmy, jest ptak nie miejski, bo śliczny dzięcioł z czerwonym brzuszkiem. I jest to klient najbardziej kulturalny. Podje sobie do syta, ile tylko chce, ale nie usiłuje ukraść całej kuli jedzenia, jak robią to miejskie wrony siwe.
-
Teraz będzie tak, jak w więzieniach, że najważniejsi świadkowie najcięższych przestępstw zawsze pod prysznicem poślizną się na mydle ze skutkiem śmiertelnym. Właśnie nam tu zmarł najważniejszy świadek wdrażania Pegasusa w PL.
-
Lotnicze ciekawostki
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na bodziu000000 → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Dziś te dwa gostki na US eBayu dostałyby za to równowartość Pontiaca Trans Ama. -
O, właśnie, my z żoną też! Kupujemy w Maxi Zoo taką specjalną karmę w kulkach dla ptaków, bo ludzie kompletnie nie wiedzą, co ptakom podawać i prędzej je zabijają złą karmą, niż im pomagają. Kiedyś moja firma realizowała specjalny program społeczny na ten temat z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków. Absolutnie (te specjalne) zdjęcia Pani Rzecznik mi się należą!
-
To ja poproszę. Z Puszczy Kampinoskiej nie wychodzę, nawet mam status jej strażnika społecznego i dostałem specjalne numery komórkowe dla wtajemniczonych, żeby zgłaszać różne akty wandalizmu, więc takie zdjęcia mi się należą. :-)
-
Cześć Erih, Przykro mi, że Ci przykro :-) To, co specjalnie dla Ciebie opisałem, nie jest seksistowskie. Mam niezmierzony szacunek wobec kobiet, chodzę na wszystkie demonstracje Strajku Kobiet, więc to nie jest tak, że w tych moich postach dla Ciebie chciałem paniom dołożyć. Ale cwaniactwa za moje pieniądze tolerował nie będę, czy to w wykonaniu kobiet, czy to mężczyzn, a cwaniactwo zalęgło się w SPRP na potęgę. Ty to cwaniactwo finansujesz, ja to finansuję i 37,95 mln Polaków. Kolejnych urlopów macierzyńskich pilotce mającej psi obowiązek kontrolowania polskiej przestrzeni powietrznej tolerował (przynajmniej bez komentarza) nie będę, bo jako podatnik z polskimi pilotami myśliwskimi zawarłem zupełnie inną umowę. I to ja ją zawarłem, Ty ją zawarłeś, a nie państwo bez żadnych własnych pieniędzy. Jak Ci wspomniałem, w pewien sposób byłem związany z polskimi pilotami MiG-ów-29. Bywałem u nich w Janowie i bywałem u nich na DOL-ach. To byli i są goście w najwyższym stopniu etyczni. Wszyscy zakończyli służbę a MiG-ach-29 jako podpułkownicy, pułkownicy, a jeden jako generał. Im by nigdy do głowy nie przyszło, żeby posłużyć sobie do stopnia kapitana, co najwyżej majora, a potem prysnąć z wojska do linii lotniczych za pieniądze X razy większe, niż w woju. Mimo że Ci przykro, to niestety podtrzymuję, że kobieta-pilot myśliwski to żaden pilot na jakąkolwiek wojnę lub choćby tylko napiętą sytuację na granicy powietrznej jej państwa (wyjątek to Izrael, ale o wyjątkach tu nie mówimy). Przyczyny fizjologiczne wspomniałem, ale nie tylko o nie chodzi. O gigantyczny aspekt polityczno-propagandowy też, ale to za długo, żeby pisać tu elaborat na ten temat. Uprawnione do latania na MiG-ach-29 są w Polsce trzy kobiety. Jednocześnie brakuje pilotów do F-16 i nie daje się osiągnąć wspomnianego przeze mnie wcześniej współczynnika 1:2. No więc dlaczego trzy polskie pilotki myśliwskie latają/latały tylko na MiG-ach-29, czyli na samolotach „sportowych”, jak się je w wojsku określa, bo nie nadają się do żadnej współczesnej walki, a wyłącznie do tzw. podtrzymywania nawyków pilota? Gdyby te pilotki były wybitne, gdyby można im było zaufać, że będą latały, a nie rodziły kolejne dzieci i siedziały na urlopach macierzyńskich to już dawno byłyby na F-16, a nie na „sportowych” MiG-ach. Chcesz się założyć, że spośród tych trzech polskich pilotek MiG-ów-29 tylko jedna chce przeczekać, żeby (ewentualnie, być może) przejść na F-35, a pozostałe dwie rozstaną się z SPRP bez dosłużenia stopnia choćby majora i prysną do linii lotniczych po sfinansowaniu im przez durnych podatników świetnego wykształcenia i wyszkolenia? A że złotousty Szymon Hołownia – udający dobrego wujka dla wszystkich, aby tylko przedrzeć się do polityki – to postać wysoce nieciekawa to się z Tobą całkowicie zgadzam. Miałem tylko sekundę zawahania, czy nie oddać jakiegoś głosu na niego, ale sam się sobie dziwię, że doszło u mnie do czegoś takiego. Pozdrowienia!
-
Człowieku Śniegu, daj sobie spokój z dyskutowaniem z Balansem. Nie widzisz, kto to jest? Jak kiedyś będziesz miał nastrój do żartów to co najwyżej możesz go poprosić o pokazanie stempelka, kiedy ostatnio zdawał egzamin z prawa lotniczego i procedur operacyjnych w narodowej przestrzeni powietrznej. A potem niech Ci opisze praktykę, bo procedury na papierze procedurami, ale gdyby się ich trzymać to ruskie statki powietrzne nieźle by spadały, tylko że nikt tego nie chce. Daj sobie spokój z dyskutowaniem z Balansem. Nie szkoda Ci prądu?
-
Bez żadnego wstydu kolejne androny piszesz. Po co Ci to? Takie ruscy „mają satelity” wg Ciebie, że musieli sobie zrobić najnowszy samolot SIGINT Tu-214R, który przez wiele najbliższych lat i dekad będzie naruszał przestrzeń powietrzną różnych państw.
-
Po raz pierwszy w życiu usłyszałem to w Zarządzie Głównym Aeroklubu. To chyba z branży lotniczej...?
-
Oj Balans, Balans, wiesz że Cię lubię, ale popraw się. Pozdrowienia
-
Ano sensowne pytania zadałeś. Ruscy od 30+ lat robią „na wydrę” (jak mawiają taksiarze, a przynajmniej warśawscy) to, co kowboje robili przez całą Zimną Wojnę przy użyciu U-2 i SR-71. Ruscy muszą to robić „na wydrę”, na widoku, na bezczela, bo nie mają takich zabawek, jak U-2 i SR-71. Robią to na chama w nadziei, że ze strachu przed konsekwencjami nikt ich nie zestrzeli. Wielka Brytania w ub.r. tak już miała tego dość, że jasno powiedziała, że jeszcze jeden taki numer i ruski samolot skończy jak ten nad Turcją. Podziałało. Zobaczymy, na jak długo.
-
Okay, ale to jest taki tylko atrakcyjny przykład dobry dla „kina akcji”, chociaż oczywiście prawdziwy, tylko że nic nie pokazujący, a jeśli już to promilowy wyjątek od reguły. Po 1 Turcja to agresywna dyktatura i równie dobrze można by tu pokazywać model zachowań w podobnych przypadkach Wenezueli, Syrii lub Korei Północnej. Tylko co to ma do Polski? Nic. Co to ma do zasadniczego problemu, o jakim rozmawiam z Erihem? Nic. Po 2 Nie jest potrzebne wpisywanie się w to, co pisze nasz zacny Balans. Z całą olbrzymią sympatią wobec Balansa – nie odróżnia on stref TEZ od EEZ, nie ma o nich pojęcia i nie ma zielonego pojęcia, co robią piloci myśliwscy NATO i inni współczesnego świata w obu tych strefach. Gdyby miał o tym blade pojęcie to trzymałby się PODSTAWOWEGO wątku, w którym rozmawiam z Erihem o zupełnie innych sprawach, a mianowicie o zaradnych życiowo paniach wykorzystujących ułomny system i o zaniku wstydu pewnego polityka-męża takiej zaradnej pani. Po 3 Gdyby nasz zacny Balans odróżniał TEZ od EEZ i miał pojęcie o tym, ile za życia Balansa np. Brytyjczycy zestrzelili samolotów i śmigłowców w TEZ – bynajmniej nie podczas jakiejś mitycznej wojny koreańskiej, czy wietnamskiej, tylko tuż przed polską zmianą ustrojową – to może nasz zacny Balans powstrzymałby się od wypisywania tutaj rzeczy niekorzystnych dla tego forum, bo nieprawdziwych. Po 4 W samym tylko roku 2018 japońska EEZ została naruszona przez rosyjskie wojskowe statki powietrzne 999 razy, mimo że nie miało ich tam prawa być. I co – Japończycy zestrzelili 999 rosyjskich samolotów i śmigłowców (bo ruskie śmigłowce też tam bezprawnie operowały)? Tu widać androny wypisywane przez Balansa przy całej wielkiej sympatii wobec niego :-) Po 5 Polska też ma swoją EEZ i też jest ona regularnie naruszana przez rosyjskie samoloty wojskowe, w tym szpiegowskie, mimo że nie ma prawa ich tam być. I co – zestrzeliwujemy je? Jeśli mogę o coś prosić – trzymajmy się zasadniczego tematu, o jakim rozmawiam z Erihem i nie twórzmy tu „kina akcji” oderwanego od realiów operacyjnych sił powietrznych państw demokratycznych. Ciebie i Balansa oczywiście pozdrawiam
-
To, jak dla mnie, teza interesująca (znaczy o tej koszmarnej czcionce). Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że tak jakby Niemcy nie chcieliby przetransponować ewentualnej polskiej literatury fachowej z zakresu profili szybowcowych na ichnią czcionkę gotycką? Z tego, co widzę, to literatura szybowcowa III Rzeszy chyba raczej była pisana w miarę normalną czcionką, może jedynie z większą liczbą „ß” zamiast „s”. Ale faktem jest, że ta gotycka czcionka to koszmar. Mam sporo przedwojennych niemieckich książek (o sztuce, nie o szybownictwie) pisanych tą czcionką i czytanie tego jest potwornie męczące. 2,5 roku uczyłem się niemieckiego, orłem w tym nie byłem, ale normalne teksty jakoś tam czytam, ale jak mam przed nosem ten gotyk to ręce opadają. Czy faktycznie są jakieś książki wydane w III Rzeszy o szybownictwie, a pisane tym koszmarnym gotykiem?
-
No to parę słów o Amerykanach, dlaczego nie stosowali, a na 100 proc. stosowaliby, gdyby nie pewne patologie ówczesnego życia społeczno-politycznego i gospodarczego na linii transatlantyckiej. Ponieważ x-dzieści lat zajmuję się szybownictwem amerykańskim z okresu 1929-1949 więc wiem, dlaczego jak raz polskie profile szybowcowe IAW nie zechciały trafić na amerykańskie szybowiska i pod strzechy budynków, gdzie budowano szybowce. 1. W międzywojniu w Stanach Zjednoczonych głód nowinek z dziedziny szybownictwa był gigantyczny. Z zakresu szybownictwa wszystko tam można było sprzedać na pniu. Ale ichnie szybownictwo miało potężną specyfikę, jakiej nie miało żadne inne szybownictwo świata. Było to albo szybownictwo dla ludzi z najniższych warstw klasy średniej, która w ok. kilkadziesiąt osób składała się na budowę najprostszego szybowca do żabich podskoków, albo szybownictwo dla milionerów. Dramatycznie brakowało tego środka, który byłby lobbystą powstawania placówek naukowych szybownictwa, który parłby do tego, żeby ściągać najlepszą fachową literaturę szybowcową ze świata, który chciałby brać udział w kongresach ISTUS. Biedota budująca jakiś najprostszy szybowiec Evans, Alexander, czy Northrup nie interesowała się profilami dla szybowców wysokowyczynowych. Ludzie zamożni też nie. Oni po prostu stosowali zasadę „płacę i wymagam” i szybowiec wysokowyczynowy po prostu sobie kupowali. To środowisko też nie obchodziły kongresy ISTUS i jakieś procesy B+R nad profilami szybowcowymi. Po prostu zakupiony towar, czyli szybowiec, miał być dobry i już. 2. Amerykański izolacjonizm nie tylko polityczny, ale także „szybowcowy”. Gdy już blisko wybuchu II wojny coś drgnęło w amerykańskim szybownictwie i wreszcie pojawił się ten brakujący wcześniej „środek” wspomniany w punkcie 1 to nikomu nie chciało się ruszyć amerykańskich trzech liter, żeby jeździć na kongresy ISTUS i w ogóle jakoś silniej zainteresować się profilami szybowcowymi. 3. Amerykanie nie mieli w międzywojniu czegoś takiego. jak polski Instytut Techniki Szybownictwa. Gdyby mieli to może interesowaliby się dorobkiem światowym w kwestii profili szybowcowych i może współpracowaliby z Polską, a przynajmniej jeździliby na kongresy ISTUS, gdzie Polska była przecież gwiazdą równorzędną z Niemcami. Olbrzymi, słynny i prestiżowy Massachusetts Institute of Technology szybownictwem, a i owszem, interesował się, ale „nie tym, co trzeba”, żeby poznawać profile szybowcowe. MIT był wtedy zafascynowany meteorologią dla szybownictwa. Naukowcy MIT, owszem, byli pilotami szybowcowymi, ale wyłącznie w kontekście badań nad meteorologią. Jedyna placówka naukowa i choć odrobinę wytwórcza z własnym warsztatem, jaka trochę zajmowała się szybownictwem to był Aero Industries Technical Institute. Nawet zrobili sobie jeden całkiem przyzwoity szybowiec. Ale był to wyjątek potwierdzający regułę. 4. Bierność ambasady RP w Waszyngtonie. Bierność zarówno attaché handlowego, jak i wojskowego. Rzecz jasna może trudno, aby ambasadorowie Stanisław Patek (1933-1935) albo Jerzy Potocki (1936-1940) zajmowali się szybowcami, a już szczególnie profilami szybowcowymi, ale już to, że attaché wojskowy, lotniczy i morski (jak raz inżynier i oficer lotnictwa) ppłk Andrzej Chromiec jakoś nie potrafił docenić olbrzymiego dorobku polskiego szybownictwa i promować go w USA to już wielka szkoda. Miał on swojego zastępcę mjr. Stefana M. Dobrowolskiego (piechocińca), który nawet jeździł na lotnicze imprezy USAAC, ale po pierwsze jakie piechociniec mógł mieć pojęcie o polskich profilach IAW, a po drugie USAAC tępił z całych sił szybownictwo, więc nawet nie było o czym z nimi mówić. Chyba nie zapisało się w historii, czy ambasadę RP i obu wspomnianych attaché wojskowych odwiedził choć raz płk Charles Lindbergh, wielki pasjonat i promotor szybownictwa i oczywiście zapalony pilot szybowcowy. Gdyby odwiedził to może zagadnąłby przynajmniej Chromca o to, czy Polska ma jakieś sensowne szybowce? Baty natomiast dla całego systemu attaché handlowych, bo w nietypowy sposób przed wojną mieliśmy ich w USA aż czterech – w Waszyngtonie, Bostonie, Filadelfii i San Francisco. Przy tej całej dramatycznej biedzie II RP i nie rzucającym na kolana przemyśle mieliśmy jak raz taką perłę w koronie, jak najwyższej światowej klasy szybownictwo, ale żaden z tych attaché nie potrafił tym pohandlować z Amerykanami, w przeciwieństwie do Niemców. 5. Całkowite, kompleksowe, idealne i skończone wyrżnięcie polskiego szybownictwa z rynku amerykańskiego przez Niemców. Pisałem o tym gdzieś wcześniej w tym wątku, więc nie będę się powtarzał. Ale można to odwrócić o 180° poprzez zadanie pytania: Czy można kogoś całkowicie wyrżnąć z jakiegoś rynku w sytuacji, gdy ten ktoś kompletnie nic nie robi, aby na tym rynku choć odrobinę zaistnieć? 6. To już tylko finał zjawisk powyższych; finał wprawdzie z kwietnia 1939 r., gdy może trudno, abyśmy z wojną na horyzoncie handlowali profilami szybowcowymi IAW w USA, ale finał jakże obrazowy dla polskiego „całokształtu” nieistniejących polskich spraw szybowcowych w ówczesnych Stanach Zjednoczonych. Szczegółowy opis umysłowości sanacyjnych sieczkobrzęków zamieściłem w innym poście tego wątku. Pojechać na Nowojorską Wystawę Światową z czymś tak wybitnym w historii lotnictwa i szybownictwa, jak Orllik II, zaangażować najlepszych polskich architektów, artystów i grafików wydawniczych w cały proces tworzenia polskiego pawilonu, polskiej wystawy, polskich katalogów, a potem samobójczo, z najgorszym prymitywizmem zarżnąć to wszystko w amerykańskich mediach prostackimi reklamami wódy, kiełbachy i wsiowej babiny w chustce na głowie…? My byśmy w międzywojniu nie sprzedali Amerykanom nawet Diany 2 (gdyby ona wtedy istniała), bo byliśmy do tego kompletnie niezdolni umysłowo, więc co to mówić o handlowaniu profilami szybowcowymi IAW, albo przynamniej o wymianie naukowej z Amerykanami na polu profili szybowcowych.
-
Sprawdź historię lotnictwa, ile takich „samolotów pasażerskich” przelatywało komuś „przypadkiem” nad strategicznymi obiektami :-)