Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownik forum
  • Zawartość

    848
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Dzięki raz jeszcze. Czyli w zasadzie można powiedzieć, że nie okazało się to bardzo potrzebne. Szczęśliwie dla Niemców, akurat właśnie wówczas wybuchła wojna światowa i problem długotrwałego składowania bomb poniekąd zniknął ?
  2. Ooo dzięki wielkie!! Nie wiedziałem o tym szczególe. BTW ech ta niemiecka perfekcja ? nawet w takiej małej bombie takie cuda.... A czy to nie zależało jakoś od materiału wybuchowego? Bo tak na oko to się nie wydaje bardzo potrzebne, bomba elaborowana odlewanym TNT w stosunkowo niewielkiej ilości (ok. 25 kg) zdetonowana punktowo od całkiem porządnego detonatora z kwasu pikrynowego czy nawet z pentrytu powinna wywalić prawidłowo nawet bez takich kombinacji.
  3. Intrygujące są te fotki. Przedstawiają po pierwsze bomby SC 50 - te na których siedzi jakiś pan, widać nawet część oznaczenia, liczbę 14 w pobliżu dzioba (to kod materiału wybuchowego Fp02 czyli TNT). A po drugie, podobnej wielkości bomby z wierzchołkiem malowanym na ciemny kolor - na pierwszym zdjęciu kilka leży w najniższej warstwie, na drugim są z przodu. Przyznam że nie bardzo kojarzę takie malowanie. Ćwiczebne bomby ZC 50 (betonowe) z czerwonym ładunkiem dymnym miały wierzchołek malowany na czerwono. Umyka mi jednak sens podwieszania na jednym samolocie bomb ostrych i ćwiczebnych jednocześnie.
  4. Kasemattenpanzer ? niestety aż tak go dobrze już nie zidentyfikuję, chyba ten późniejszy prototyp z armatami 120 mm (wcześniej były 105-ki) ale głowy nie dam...
  5. Raketenjagdpanzer - rakietowy niszczyciel czołgów, spotkałem też zapis Jagdpanzer Raketen. Z tym, że nie jest to Raketenjagdpanzer-1. Takie coś nazywało się Jaguar-1 dokładnie. A może ja pojadę chronologicznie. Na początku lat 60. Bundeswehra postanowiła zafundować sobie dwa pojazdy klasy niszczyciela czołgów: Jagdpanzer Kanone z armatą 90 mm i Jagdpanzer Rakete z wyrzutnią przeciwpancernych pocisków kierowanych (PPK). Z tym drugim poszło łatwiej, już w 1961 przyjęto na uzbrojenie Raketenjagdpanzer-1 na podwoziu transportera opanc. Hispano Suiza HS.30 uzbrojony we francuskie PPK SS-11. Wyprodukowano ich 95 szt. Z armatą było gorzej, silny odrzut wymagał bardziej ambitnego podwozia, które opracowały wspólnie firmy Henschel i Hanomag. Po dłuższych testach i poprawkach Kanonenjagdpanzer wszedł do produkcji w 1965. Zbudowano ich 770. Po krótkim czasie Niemcy zaczęli wycofywać powoli HS.30 który okazał się nie tak dobry, jak początkowo uważano. Pojazd na jego podwoziu też więc miał przechlapane. Od 1963 trwały prace nad nowym niszczycielem czołgów który wszedł do produkcji w 1967 jako Raketenjagdpanzer-2. Zbudowano ich 318. Pojazd wykorzystywał wspomniane wcześniej podwozie Henschel-Hanomag i system uzbrojenia ze swojego poprzednika, francuskie PPK SS-11. W latach 70. rozwój konstrukcji czołgów sprawił, że pociski SS-11 przestały być efektywne. Od 1978 Raketenjagdpanzer-2 zaczęto modernizować, przezbrajając je w nowe PPK HOT, opracowane we francusko-niemieckiej kooperacji. Pogrubiono też pancerz czołowy. Pojazd otrzymał oznaczenie Jaguar-1, czasem też spotyka się Raketenjagdpanzer-3 Jaguar. Zbudowano a raczej przebudowano 316 szt. W latach 80. to samo spotkało armatę 90 mm, którą uznano za nie dość skuteczną wobec nowych rosyjskich czołgów. Od 1983 Jagdpanzer Kanone zaczęto przerabiać na Rakete ? (razem 163 wozy). Zlikwidowano armatę, pogrubiono pancerz, a jako uzbrojenie zamontowano wyrzutnię amerykańskich PPK TOW. Takie coś nazwano Jaguar-2 (spotyka się też ozn. Raketenjagdpanzer-4) To na obrazku to niemal na pewno jest Jaguar-1, wyrzutnia HOT z charakterystycznym rurowym kontenerem-prowadnicą jest łatwa do identyfikacji. Wyrzutnia TOW też ma rurowy kontener z rakietą, ale o wyraźnie innym kształcie. Podwozia dobrze nie widać w trawie, ewentualnie może byłby to jakiś prototyp, stary Raketenjagdpanzer-1 przezbrojony w system HOT, ale nigdy nie słyszałem o takiej wersji.
  6. Ależ to nie jest zarzut, tylko stwierdzenie faktu. Wikipedia też od tego jest, podaje fakty, a faktem jest że wtedy tak prasa pisała o Starfighterach. Parę lat temu trafiłem na jakimś rosyjskim forum na recenzję książki o Su-7. Były tam obszerne cytaty z książki, fragmenty poświęcone właśnie zagadnieniom bezpieczeństwa. Autor posługiwał się tam specyficznym wskaźnikiem, liczbą godzin wylatanych na 1 wypadek/katastrofę z utratą samolotu (niezależnie od przyczyny - awaria, błąd pilota czy obsługi, warunki meteorologiczne czy wszelkie inne powody). Otóż w 1964 czyli wtedy gdy w miarę masowo był już w jednostkach, Su-7B miał 1 wypadek na 1770 h lotu. MiG-21 w tym czasie nieco ponad 3300 h na 1 wypadek. Potem się to poprawiło, ale i tak Su-7 nie przekroczył wskaźnika 2300 h za całą eksploatację. MiG-21 doprowadził się stopniowo do sensownych rezultatów powyżej 4500 h. F-104 za całą eksploatację miał średnio 1 wypadek na niecałe 6300 h lotu. Statystykę nabija włoski F-104S, bardzo dobry i bezpieczny samolot, a poza tym długo używany, aż do początków XXI w, czyli już w czasach komputerowo-GPSowych gdy bezpieczeństwo lotów ogólnie znacznie wzrosło. W dawniejszych czasach oczywiście było gorzej i F-104G Luftwaffe miał 2970 h na 1 wypadek. Starfightery USAF wypadły lepiej, w 1965 miały ponad 5200 h na 1 wypadek. Ale też nie wykonywały aż takich trudnych zadań. Wersja G dostosowana była do atakowania celów naziemnych w dzień i w nocy w dowolnych warunkach atmosferycznych i trzeba było ćwiczyć i takie rzeczy.
  7. Swoją drogą, jaki to fajny przykład, gdy prasowy slogan utrwala się w społecznej pamięci i uchodzi potem za fakt niezbity. Czy nazwałbyś MiGa-21 latającą trumną? Albo myśliwsko-bombowego Su-7B?
  8. No właśnie; jeśli się nie mylę, to jest ten "podejrzany" rozbity Junkers jakoby spod Radomia. On już tu wystąpił w którymś z tych fotograficznych wątków o samolotach Luftwaffe, spróbuję go odszukać w wolnej chwili. Rzecz w tym, że tam było tych zdjęć dużo więcej, jak gdyby z oględzin wraku, w tym również z jego wnętrza. I tu był mały zonk: był to Ju 52 w konfiguracji bombowej, z zamontowanymi w kadłubie pionowymi wyrzutnikami DSAC 250. A skądinąd wiadomo, tzn. jest ustalone z wielkim prawdopodobieństwem, że w agresji na Polskę bombowe Ju 52 nie brały udziału, wycofano je wcześniej.
  9. Z grubsza biorąc tak. Operator manipulował tą machiną tak, by uzyskać w słuchawkach jak najgłośniejszy sygnał. W RRH akurat operatorów było dwóch, jeden naprowadzał "trąby" w płaszczyźnie poziomej, drugi w pionowej, a trzeci operator odczytywał ze specjalnego wskaźnika współrzędne celu, co im wyszły z tego ustawiania.
  10. Speedy

    Maus

    Chyba prądnicę? Zdaje mi się, że w tym miejscu pod wieżą właśnie wypadała. Dla przypomnienia, Maus miał elektryczny układ napędowy, podobnie jak Tiger (P) czy Ferdinand/Elefant: silnik spalinowy napędzał generator prądotwórczy, ten zaś dostarczał energię do silników elektrycznych połączonych z kołami napędowymi.
  11. Gwoli ścisłości, powiedziałbym że to jest raczej DB-3 ie f", któraś z wcześniejszych wersji. DB-3f to późniejszy Ił-4, z oszklonym dziobem o wydłużonym, zaostrzonym kształcie. A samolot na zdjęciu ma ten krótszy, ępy" dziób ze stanowiskiem strzeleckim.
  12. Tak. Niewielką liczbę Bf 109G 4 i G 6 przebudowano na szkolne dwustery. Miejsce na drugą kabinę wygospodarowano kosztem zmniejszenia kadłubowych zbiorników paliwa, dlatego G 12 latały zwykle z podwieszonym n stałe zbiornikiem dodatkowym pod kadłubem. Zwykle nie były uzbrojone, lub tylko w 1-2 k.masz. w kadłubie.
  13. Hej Może faktycznie przenosiny na ul. Kolską dobrze zrobią całej tej komisji i jej szefowi :) ? (dla niezorientowanych: w Warszawie przy ul. Kolskiej 2/4 mieści się Stołeczny Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych", czyli jak to się popularnie nazywa, izba wytrzeźwień :) ).
  14. @MarekA: jak bym jednak obstawiał kaliber 100 mm. Tm chyba było trafienie w przedni górny pancerz kadłuba. Pz. II w najpopularniejszej w 1939 wersji C miał w tym miejscu 20 mm pancerza i to w miarę pochylonego. Pocisk burzący 75 mm z zapalnikiem czołowym (nawet ze zwłoką) to tak powiedziałbym że niekoniecznie dałby radę. I czy wybuch 0,8 kg m.w. oderwałby wieżę, też mam wątpliwości. 2-3 razy większy ładunek to już bardziej prawdopodobne.
  15. @MarekA Ten to chyba dostał bezpośrednie trafienie z haubicy kal 155mm. Może nie aż z takiego kalibru, ale w każdym razie faktycznie wygląda na bezpośrednie trafienie pociskiem art. Tak jak piszesz, wybuch prochu w nabojach małokalibrowych rzadko ma aż taki niszczycielski charakter. Popatrzmy poza tym ile go tam było. Etatowa jednostka ognia Pz.II (bo taki to chyba czołg był) liczyła 180 naboi. Ładunek miotający w naboju 20x138B standardowo ważył 8 g co daje nam razem 1,44 kg prochu. Nawet jakby to wszystko wybuchło naraz, chyba nie byłoby aż takich szkód. Ponadto te naboje nie były luzem, lecz w magazynkach, co raczej zmniejsza jeszcze bardziej prawdopodobieństwo eakcji łańcuchowej".
  16. @Grzesio - faktycznie bardzo ciekawe. Ten pistolet masz. był na wyposażeniu oddziałów SEALS czyli US Navy. Kupowała go też CIA dla rozmaitych miejscowych oddziałów samoobrony, antykomunistycznego podziemia, rozmaitych przedziwnych górali itp. No i swoich agentów. A tymczasem na fotce widzimy helikopter wojsk lądowych: widoczne na belce ogonowej litery ...MY" to najpewniej fragment napisu UNITED STATES ARMY występującego w tym schemacie malowania http://vietnam-hueys.tripod.com/images/4th%20Avn%20Bn/1st%20platoon%20right%20side%20view.jpg Rodzi to interesujące pytanie, dlaczego w delegację służbową udają się armijnym śmigłowcem czy to marynarze, czy w ogóle cywile (jeśli to CIA).
  17. Formoza58, znalazłeś rzecz dość niezwykłą i oryginalną! Mam na myśli fotki z 2017-10-15 18:44:57, 2017-10-22 19:28:52, 2017-10-21 22:23:53, 2017-11-02 13:45:55, chyba też i 2017-11-02 13:45:33. W historii pociągów pancernych pojawiały się czasem modele wąskotorowe, natomiast to jest powiedzmy chyba jedyny pociąg miniaturowy :) Na pomysł zbudowania miniaturowej kolejki w skali mniej więcej 1:3 wpadło na początku lat 20. ub. w. dwóch ekscentrycznych milionerów i kierowców wyścigowych: kapitan James Jack" Howey i hrabia Louis Zborowski. Zborowski miał już w swej posiadłości taką miniaturową kolejkę, obaj chcieli jednak zbudować linię turystyczno-rekreacyjną sensownej już długości. Na miejsce realizacji wybrali rejon Romney w hrabstwie Kent. Zborowski zginął w 1924 w wypadku na wyścigach i projekt został dokończony przez samego Howeya. Linię Romney - Hythe otwarto w 1927, potem jeszcze została przedłużona do Dymchurch. Rozstaw szyn wynosi 15 cali (381 mm). Linia ma obecnie długość ponad 22 km i 5 stacji. http://www.rhdr.org.uk/about.html W czasie II wojny na linii tej uruchomiono jedyny w swoim rodzaju miniaturowy pociąg pancerny :) . Składał się on z lokomotywy bodajże spalinowej, imitującej parowóz (nie jestem pewien na 100%) i 2 wagonów artyleryjskich". Każdy z nich uzbrojony był w 1 rusznicę przeciwpancerną 14 mm Boys i 2 karabiny masz. 7,7 mm Lewis (w tym 1 na podstawie przeciwlotniczej). Załoga pociągu odniosła nawet bojowy sukces - zaliczono jej zestrzelenie niemieckiego myśliwca Bf 109 :) chociaż z relacji jaką kiedyś gdzieś tam znalazłem wynikało, że to raczej niemiecki pilot, wykonujący atak szturmowy na pociąg, źle ocenił wysokość i za późno rozpoczął manewr wyprowadzenia z nurkowania, doprowadzając do katastrofy... :)
  18. Ta sama uwaga, którą już miałem poprzednio: zdjęcie z 2017-09-06 00:07:48 nie może pochodzić z roku 1939. Widoczny na nim samolot to Ju 87D - dostawy tej wersji do jednostek Luftwaffe rozpoczęły się w maju 1941.
  19. Mała uwaga: zdjęcie z 2017-06-10 10:45:27 nie może pochodzić z września 1939. Widoczne na nim Stukasy to wersja Ju 87D, która weszła do produkcji w 1941. Prawdopodobnie to samo odnosi się do zdjęcia z 2017-06-20 00:52:04 chociaż tutaj jakość nie pozwala mi tego stwierdzić na 100%.
  20. @leszek01 Angriff auf die Westerplatte" - no raczej na pewno nie. Pancernik ostrzeliwał Westerplatte z dalszego końca kanału portowego, z odległości około 1 km, ogniem na wprost przy zerowym kącie podniesienia luf. Tymczasem na fotce widzimy działa strzelające na maksymalnym kącie podniesienia (30 st.) albo w każdym razie bliskim maksymalnego. Donośność max. tymi nowymi długimi pociskami L/4,4 wynosiła 25,6 km.
  21. @Hornet: właśnie w tym sęk, że Bielik nie był samolotem bojowym. Był to samolot szkolno-treningowy, który żadnego uzbrojenia nie miał przenosić - jego użycie miało być imitowane przez odpowiednie systemy symulacyjne. Szczerze mówiąc taka koncepcja wydaje mio się błędna. Jeśli ktoś (jakaś armia czy inna siła zbrojna) się już wykosztowuje na realny samolot treningowy, te wolałby pewnie, żeby sobie z niego realnie postrzelać. A nie symulować strzelanie, bo wtedy można pójść o krok dalej i samo latanie też symulować na naziemnym symulatorze.
  22. Hej gwóźdź: oczywiście ta taśma jest tylko tak dla picu", tak se kolesie do zdjęcia położyli. Faktycznie jednak istniał BAR zasilany z taśmy, szwedzki m/1937 miał taką wersję. Ale o ile wiem, nie była produkowana seryjnie, gdyż nie działało to najlepiej. Taśmowy" moduł zasilania zamontowany był na dole, w miejscu gniazda magazynka.
  23. Speedy

    Maus

    Hej Z tym Mausem protoplastą napędu hybrydowego" tobym jednak nie przesadzał :). Wyszperałem kiedyś, że już przed I wojną światową austro-węgierska armia użytkowała ciągnik z takim napędem (silnik spalinowy napędza elektrownię", prąd porusza silniki elektryczne w kołach napędowych). W czasie samej I ws był jakiś francuski czołg z takim układem, zaraz po niej Francuzi zbudowali także ciężki czołg Char 2C też z podobnym elektrycznym układem napędowym. Sam Porsche zrobił przecież przed Mausem tego swojego Tigera (a później działo samobieżne Ferdinand/Elefant) także z taką przekładnią elektryczną. I nie jest to taki napęd hybrydowy jaki w dzisiejszych samochodach osobowych lansuje Toyota czy inne firmy. Bo ten polega na zasilaniu silnika elektr. z akumulatorów, ładowanych od czasu do czasu przez generator napędzany silnikiem spalinowym. Dzięki temu np. jak stoimy w korku w śródmieściu i podjeżdżamy co minutę o kilka metrów, to możemy korzystać wyłącznie z silnika elektrycznego i akumulatorów, nie zużywając benzyny i nie dymiąc okolicznym mieszkańcom pod oknami; a na długiej trasie międzymiastowej włączamy silnik spalinowy i doładowujemy akumulatory, które bez tego wystarczyłyby na przejechanie najwyżej 50-100 km. A w Mausie i wymienionych wyżej pojazdach tych akumulatorów napędowych nie było!
  24. Speedy

    Maus

    A jeszcze zwróć uwagę na rysunki z Intelligence Bulletin z 1946 które wkleił powyżej kapuchy - konkretnie na rys. nr 2 widać amunicję zmagazynowaną w kadłubie, oddzielnie pociski oddzielnie ładunki miotające.
  25. Speedy

    Maus

    Tu żeś mnie zażył - z kiedy jest ten szkic? Może z wcześniejszego etapu rozwoju? Wszędzie w mądrych księgach piszą że w Mausie ostatecznie wylądowała 128-ka KwK 44 taka sama jak w Jagdtigerach, rozdzielnie ładowana, stąd dwóch ładowniczych. Raz gdzieś tam wyczytałem, że z początku rozważano rozmaite inne działa, m.in. 127 morskie, 128 przeróbkę FLAKa, 105 L/70 150 L/40 i jakieś tam inne jeszcze, a stanęło ostatecznie na tej KwK 44. Może ten rysunek pochodzi z wcześniejszego etapu rozwoju projektu i przedstawia właśnie wariant z przeróbką FLAKa? A może wszyscy się mylą i to w Mausie to jednak nie była armata KwK 44...?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie