Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownik forum
  • Zawartość

    848
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Nie :) ale ja się zazwyczaj pierwszy nie wyrywam na ochotnika. https://twitter.com/iRudy07898866/status/1500746956972433409?s=20&t=P76N3h8IwxvAfXjHsD0slw Ostatniej nocy ukraińska piechota morska zaatakowała kontrolowane przez Rosjan lotnisko Czornobaiwka koło Chersonia, niszcząc 30 śmigłowców i inny sprzęt.
  2. Ponoć (nie wiem czy to prawda) osoby dopuszczone do filmowania takich miejsc mogą tam wejść dopiero po uprzątnięciu zwłok. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe i nie zawsze przestrzegane. Moją uwagę zwraca co innego. Nie mnie oczywiście pouczać przodujących rosyjskich artylerzystów, ale czy ustawienie całego dywizjonu holowanych dział w jednym miejscu nie było posunięciem nieco hm nierozumnym? Przecież to nie jest konflikt z jakimiś talibami czy innymi rebeliantami, pozbawionymi ciężkiej broni, ale z armią typu europejskiego, dysponującą normalną artylerią, ze środkami rozpoznania, z pewnością szkolącą się w ogniu kontrbateryjnym. Nie spodziewali się, że im się ktoś może odszczeknąć?
  3. To chyba te bomby, które oderwały się od zestrzelonego samolotu (czy też zostały awaryjnie zrzucone żeby odciążyć uszkodzoną maszynę) - w obu przypadkach najpewniej nie zostały odbezpieczone i dlatego nie wybuchły.
  4. Chyba Mi-24. Jednakże "klinicznie czysta" jakość filmu sugeruje, że chyba nie są to zdjęcia z walk, ale z poligonu, z jakiegoś np. testu rakiety, w którym zestrzelono śmigłowiec-cel latający.
  5. Ciekawe czy gość specjalnie tak stanął do zdjęcia, jakby trzymał tę bombę na ramieniu :) czy przypadkiem tak wyszło. BTW poszperałem sobie z ciekawości. Bomba to FAB-500M62 z tej opływowej rodziny bomb z lat 60. przystosowanych do przenoszenia przez samoloty naddźwiękowe na podwieszeniach zewnętrznych. Kod literowy w drugim wierszu to rodzaj materiału wybuchowego - TGAF-5M (59% RDX, 19% TNT, 17% Al, 5% cerezyna)
  6. No luz, ale co z tego? Putin zaraz ogłosi, że chodzi tu o bohaterów wojny o wyzwolenie Ukrainy spod reżimu banderowców i narkomanów. Albo coś w tym stylu.
  7. Pytanie jaki jest stan techniczny rakiet przechowywanych w magazynach z górą 30 lat. Pozostaje mieć nadzieję, że jak to w Niemczech "Ordnung muss sein" i rakiety były w tym czasie poddawane okresowym przeglądom i serwisowane zgodnie z wszelkimi instrukcjami i regulaminami.
  8. Ale on jest u nas i w związku z warunkami zwolnienia z aresztu ma zakaz opuszczania kraju - nawet jakby chciał to nie może :D
  9. Możliwe; marki niestety nie pamiętam. A mogły być rosyjskie latarki w latach 70. w sklepach w Krakowie?
  10. Tak jest, o ile dobrze pamiętam, jakaś taka blaszka przy wyłączniku urywała się lub wyginała tak, że przestawała kontaktować. I jeszcze te punkty z którymi stykały się elektrody baterii notorycznie nie kontaktowały.
  11. Widziałem to w formie filmiku na YT jak rozpakowywali ten ekwipunek. I mam takie dwa spostrzeżenia: - kalkulator - imperialistyczny CASIO. Jakże to? Czy nie powinien tam być przodujący rosyjski kalkulator marki Elektronika? Ale przynajmniej jest w wersji eko, na baterie słoneczne. - latarka - świeci, no proszę. Jak pamiętam z dzieciństwa z czasów PRL, to te "pudełkowate" latarki na płaską baterię były upiornie wręcz zawodne i psuły się błyskawicznie.
  12. Tak jest - budowali, budowali, aż zbudowali. I rozmieścili w nich rakiety R-12 o zasięgu 2080 km. Czyli gdzieś tak za Waszyngton. I zamierzali rozmieścić rakiety R-14 o zasięgu 4500 km - czyli gdzieś tak do Kalifornii i po kanadyjską granicę na północy - tych już nie dowieźli, tak jak napisałeś, wskutek amerykańskiej blokady morskiej. Dowieźli natomiast jeszcze odrzutowe bombowce IŁ-28, również zdolne do przenoszenia broni jądrowej, o promieniu działania gdzieś z 1000 km. Czyli tak powiedzmy do końca Florydy.
  13. Tak jest - budowali, budowali, aż zbudowali. I rozmieścili w nich rakiety R-12 o zasięgu 2080 km. Czyli gdzieś tak za Waszyngton. I zamierzali rozmieścić rakiety R-14 o zasięgu 4500 km - czyli gdzieś tak do Kalifornii i po kanadyjską granicę na północy - tych już nie dowieźli, tak jak napisałeś, wskutek amerykańskiej blokady morskiej. Dowieźli natomiast jeszcze odrzutowe bombowce IŁ-28, również zdolne do przenoszenia broni jądrowej, o promieniu działania gdzieś z 1000 km. Czyli tak powiedzmy do końca Florydy.
  14. Sytuacja NIE jest podobna jak ta z 1962 r. W 1962 rosyjskie bazy na Kubie BYŁY. W 2022 amerykańskich baz na Ukrainie NIE BYŁO.
  15. Służę tłumaczeniem: RIA Nowosti Wydanie państwowe, Rosja Ministerstwo Obrony: Wśród naszych towarzyszy, uczestniczących w specjalnej operacji wojskowej, są straty - 498 rosyjskich żołnierzy zginęło przy wypełnianiu żołnierskiego obowiązku, 1597 naszych towarzyszy odniosło rany.
  16. Że tak jeszcze do tych bomb nawrócę. Jak w latach 90. regularnie czytywałem gazetki w rodzaju Military Technology, pełno tam było reklam producentów uzbrojenia, w tym bomb lotniczych, którzy oferowali swoje bomby z podwójnym zestawem zaczepów do podwieszania, zarówno o rozstawie 14" (355 mm) stosowanym przez USA i kraje NATO jak i 250 mm (ZSRR i kraje UW). Teraz na szybko znalazłem w necie, że np. hinduskie ARDE ma takie coś w ofercie, ale może jeszcze coś by się znalazło i w Europie? https://www.drdo.gov.in/500kg-prefragmented-bomb
  17. Rzecz w tym że obraz "Dama z łasiczką" i tak znajdował się w Polsce. Polskie prawo nakładało na Fundację Czartoryskich obowiązek udostępniania go w muzeum. Polskie prawo uniemożliwiało wywiezienie obrazu z Polski. Z punktu widzenia Polaka obcującego z dobrami kulturalnymi nie ma jak sądzę znaczenia, czy eksponowany w muzeum obraz jest własnością państwa, osoby prywatnej czy jakiejś tam fundacji. Więc za co w zasadzie zapłacono te 100 mln?
  18. Dwa lata wcześniej Niemcy nie mieli jeszcze powodu by budować zastępczy myśliwiec z drewna.
  19. Tego oczywiście nie wiemy. Ale na podstawie ogólnie dostępnych informacji można wysnuć pewne wnioski. W zeszłym roku ukraińska Państwowa Służba Graniczna zakupiła dla swojego oddziału szybkiego reagowania DOZOR partię karabinków UAR-15. Jest to karabinek AR-15 bazujący na modyfikacji opracowanej przez amerykańską firmę Rock River Arms. Od kilku lat produkowany jest na licencji przez kijowską firmę Zbrojar/UKROP (pod marką Zbrojar idzie produkcja na rynek cywilny, UKROP dla wojska i innych służb), początkowo był to tylko montaż ze sprowadzanych części, potem stopniowo uruchamiali ich produkcję na miejscu, do teraz chyba wciąż sprowadzają lufy). Na rynku cywilnym karabinek oferowany jest jako Zbrojar Z-15. Także w zeszłym roku Gwardia Narodowa Ukrainy zakupiła UAR-15 dla swoich oddziałów specjalnych. A pod koniec 2017 lub w 2018 ukraińska armia zakupiła kilkaset karabinów wyborowych UAR-10 (wojskowa odmiana Zbrojar Z-10). Myślę więc, że biorąc to pod uwagę jest spore prawdopodobieństwo, że zakupiona zostanie kolejna partia UAR-15.
  20. Piękne ? Kurak rządzi.
  21. BOSKIE!!! Co to jest? (znaczy widzę że Alouette III chyba, ale dlaczego są przebrane za słonie??)
  22. Eee.. chyba to nie ten rysunek ? ?
  23. Mauser M1916 ? Niemcy używali ich w lotnictwie zanim nastały karabiny maszynowe. Ale jak widać i później je niektórzy ze sobą wozili.
  24. A mogę cię jeszcze pomęczyć? Mógłbyś napisać dwa słowa o tym jaki napęd na wodzie miały te "japończyki"? Na schemacie tego prototypowego Typ 5 To-Ku widać jakąś śrubę - zapewne były dwie? - nie bardzo natomiast widać jak była napędzana (elektrycznie?). A pozostałe? Mogę się zrewanżować informacją na temat napędu "amerykanów" i "niemców". Schwimmpanzer II miał 2 śruby napędzane wałami przez układy pobierające moc od kół napędowych gąsienic. Musiało to być skomplikowane "ustrojstwo", bo Pz.II miał koła napędowe z przodu. Rozwijał na wodzie 10 km/h, czyli powiedzmy, że mogłoby być. Co miał Schwimmpanzer 38 (t) niestety nie wiem, zapewne podobny układ. Sherman DD, ten z rozkładanym brezentowym kadłubem wypornościowym do pływania też miał taką instalację, mocowaną z tyłu kadłuba, z 2 śrubami pobierającymi moc przez specjalny układ od kół napinających gąsienic (czyli tych z tyłu). To również było dość skomplikowane urządzenie, z możliwością podnoszenia śrub, by nie zawadzały o ziemię na lądzie i opuszczania ich w wodzie, jak również obracania śrub w celu umożliwienia sterowania na wodzie. Pływał z prędkością 5 - 6 mph czyli 8,0 - 9,7 km/h. Sherman z systemem pontonowym T6 (standaryzowanym potem jako M19) w ogóle nie miał specjalnego napędu do pływania. Na wodzie "wiosłował" za pomocą ruchu gąsienic, co pozwalało na rozwijanie prędkości do 4 mph czyli 6,4 km/h - trochę niestety słabo jak na pływanie po morzu. Na akwenach śródlądowych to by powiedzmy stykało i w ogóle taki napęd, za pomocą obrotu kół czy gąsienic nie jest w amfibiach rzadkością. Ale jednak jak się buduje taki profesjonalny czołg-łódkę ? to głupio trochę tak ten napęd zlekceważyć. Ciekawe czemu nie założono chociażby tych śrub ze Shermana DD. One pozwalały rozwijać do 6 mph (9,7 km/h) a tu z uwagi na ten łodziowy kadłub prędkość zapewne byłaby jeszcze większa.
  25. Ok rozumiem twój punkt widzenia. I znowuż, dzięki za obszerne informacje na temat japońskich czołgów itp. Tak jak mówiłem, nie lubię się kłócić o kwestie związane z nomenklaturą i klasyfikacją. Skoro Japończycy tak sobie klasyfikowali czołgi średnie - ich sprawa. Ale już tłumaczę, o co mi chodziło. Cała ta dyskusja zaczęła się od zaprezentowania przez jednego z kolegów fotki rosyjskiego czołgu średniego T-34-85 - czyli pojazdu o masie ok. 32 t - z domontowanym kadłubem łodziowym z blaszanych pontonów, umożliwiającym pływanie. Była to dla mnie pewna nowość, bo dotąd wiedziałem jedynie o amerykańskim czołgu M4 Sherman - również pojazd o masie rzędu ponad 30 t - w takiej pontonowej konfiguracji. I wiedziałem oczywiście o pracach niemieckich nad Schimmpanzer II i LT 38 w podobnej konfiguracji. Ale to były czołgi lekkie o masie poniżej 10 t więc zapewnienie im zdolności pływania w ten sposób nie było takie trudne. A tu zdziwiło mnie, że prócz Amerykanów, po ich nie najlepszych doświadczeniach ktoś jeszcze spróbował tej techniki w odniesieniu do czołgu tej kategorii wagowej. I wiedziałem coś piąte-przez-dziesiąte o japońskich czołgach pływających nazwijmy to "pontonowych" ale kojarzyłem jedynie czołgi lekkie, o podobnej masie kilku, najdalej kilkunastu ton. A jak napisałeś o tym, że Japończycy mieli podobne pływające czołgi średnie to mi od razu przyszły na myśl czołgi o masie rzędu 20-kilku, 30 ton. I to je miałem na myśli, uznając za średnie czołgi z prawdziwego zdarzenia. Faktycznie, skoro Japończycy klasyfikowali sobie tamte 15-tonowe czołgi jako średnie to wypada to uszanować. I jeszcze jedna uwaga. To nie było właściwie jakieś całkiem wyjątkowe założenie. Podobna koncepcja funkcjonowała u Brytyjczyków od lat 30. Czołgi piechoty miały jako standardowe uzbrojenie 2-funtową (40 mm) armatę przeciwpancerną, ale produkowano je też w wersjach wsparcia ogniowego CS (Close Support albo Combat Support) z lekką haubicą 76 mm do wystrzeliwania pocisków odłamkowych i dymnych. Trzymali się tego dosyć długo, jeszcze Centurion z 1945 miał prototyp CS z 95 mm haubicą. Zarazili się od nich Amerykanie i wyprodukowali pewną liczbę Shermanów z haubicą 105 mm. Jeszcze i u innych można by się takich kombinacji dopatrzeć. To faktycznie nie jest za dobry pomysł, bo nie sposób przewidzieć jaki czołg jaki cel na polu bitwy napotka. Zresztą z czasem przestało to mieć sens. W miarę wzrostu kalibru armat ppanc. ich pociski burzące robiły się też coraz większe i skuteczniejsze i czołg uzbrojony w haubicę nie miał już wielkiej przewagi pod tym względem, za to miał znacznie gorsze możliwości w razie starcia z pojazdem opancerzonym wroga.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie