Skocz do zawartości

Przekazanie częsci Błyskawicy do muzeum w Radomiu


Rekomendowane odpowiedzi

wychodzi na to że wkz i nieetatowi pracownicy policji czyli obserwatorzy aukcyjni archeo decydują, co można wystawiąc na aukcji, a czego nie... a potem im nie robi różnicy, ze do kogoś wjazd na chatę robią po resztki niepodlegajace pod ustawę

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No pod ustawę to nie podlega w żadnym razie. Nawet jakby było to szkieletem, a nie jest, to ustawa wyraźnie określa: gotowe i obrobione. Czyli kradzież w biały dzień. W majestacie pseudo-prawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, bsam20 napisał:

No pod ustawę to nie podlega w żadnym razie. Nawet jakby było to szkieletem, a nie jest, to ustawa wyraźnie określa: gotowe i obrobione. Czyli kradzież w biały dzień. W majestacie pseudo-prawa.

Tak w ogóle błyskawica ma szkielet? Sory jeśli to się wydaje głupim pytaniem, ale w necie nie ma, a ja na budowie broni się średnio znam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod szkielet można by podciągnąć chyba komorę zamkową. Tak na upartego. Tu znalezione legalnie, pod ustawę nie podlega, więc co? Kradzież i tyle. Posiadanie zabytków jeszcze zabronione nie jest, a jak ktoś twierdzi, że pozyskane nielegalnie to niech to udowodni najpierw. Tak działa prawo w normalnym kraju. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bohaterzy czy złodzieje?
Czyli o tym, jak okraść obywatela w biały dzień i zrobić z tego fetę.

Od czasu wysłuchania przedstawicieli Policji przez Zespół Parlamentarny do Spraw Poszukiwaczy minęło już kilka tygodni. Przypomnę, że gośćmi zespołu byli policjanci z Komendy Głównej Policji inspektor Grzegorz Napiórkowski oraz szerzej nam znany nadkomisarz Adam Grajewski. Jak wypadła tam Policja w świetle naszych pytań wiedzą wszyscy. Możemy użyć stwierdzenia, że Policja po prostu się skompromitowała. Taką wizerunkową porażkę postanowiono czymś przykryć. Przypomniano sobie o przejęciu elementu pewnej broni, ten wątek jednak rozwinę w dalszej części tekstu.
Teraz trochę historii. Są lata ‘80 XX w. Polska nazywa się Polską Rzeczpospolitą Ludową. Pewna państwowa firma prowadzi rozbiórkę drewnianej chaty w miejscowości Zwoleń pod Radomiem. Problem z rozbiórką jest taki, że jej lokatorka za żadne skarby nie chce się z niej wyprowadzić. Udaje się ją jednak namówić, ale posiada mnóstwo przedmiotów, z którymi nie ma co zrobić. Wśród tych przedmiotów, już podczas rozbiórki domu pracownik firmy zauważa element pistoletu maszynowego „Błyskawica” i odkupuje go od właścicielki za symboliczną kwotę. Co to za broń miłośnikom historii tłumaczyć nie trzeba, pominę więc opis techniczny i historyczny.
„Błyskawica” leży sobie na półce pracownika budowlanego, a w międzyczasie upada PRL, pojawiają się wykrywacze metalu, nasi bohaterowie marzą o wstąpieniu w szeregi Policji, a pani prokurator zajmująca się w przyszłości tą sprawą kończy podstawówkę. W 2003 roku procedowana jest ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami a kilkanaście lat później powstaje komórka do spraw przestępstw na zabytkach w KGP. W 2017 roku prawo dotyczące poszukiwań zaostrza się i mierne efekty swoich działań policja próbuje kompensować wyłapywaniem eksploratorów, prywatnych kolekcjonerów, a nawet muzealników. Mija ponad 30 lat i wspomniany budowniczy postanawia zbyć zalegający u niego fragment pistoletu, gdyż jest mu zbędny. Wystawia przedmiot na portalu aukcyjnym i sprzedaje go. Kupcem okazuje się pasjonat historii, który mając świadomość rangi przedmiotu, nabywa go z myślą o przekazaniu w ręce prywatnego muzealnika, przyszłej ofiary państwowego rabunku. W każdym normalnym kraju taki czyn zasługiwałby na publiczne uznanie. W Polsce AD 2020 jest to niemożliwe. Tu pojmowanie prawa stoi na głowie. Urzędnicy państwowi i aparat represji policyjno-prokuratorskiej wspólnie robią z muzealnika złoczyńcę.
Fragment historycznej broni zostaje zauważony na aukcji przez funkcjonariuszy policji KGP i rozpoczyna się śledztwo. W jego trakcie policja i prokuratura odkrywa historię pochodzenia tego przedmiotu. Wiedzą, że prawo nie działa wstecz i nie można ukarać sprzedającego za tzw. nielegalne poszukiwania zabytków. W świetle prawa ten element broni nie podlega również pod zapisy ustawy o broni i amunicji, ponieważ nie posiada jej istotnych części. Wszystko wydaje się więc legalne.
Jednak presja sukcesu oraz zwykła chęć pozbawienia obywatela jego majątku skutkuje zarekwirowaniem, czyli zwykłym rabunkiem. Prawo obywatela do własności w tym kraju jest tak umowne, jak bardzo bujną fantazję mają jego urzędnicy. Policja i prokuratura wbrew temu, że doskonale wiedziała od samego początku z jakimi elementami broni ma do czynienia, posłużyła się podczas zajęcia przedmiotu art. 263 KK. § 1. Kto bez wymaganego zezwolenia wyrabia broń palną albo amunicję lub nią handluje,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. W toku postępowania prokuratura nie dopatrzyła się oczywiście czynu zabronionego, jednak postanowieniem nie oddano fragmenetu Błyskawicy jej legalnemu właścicielowi, tylko przekazano do państwowego muzeum ze względu na jego dużą wartość muzealno-historyczną. Nastąpił bezprawny naszym zdaniem zabór mienia!
Jakim prawem państwo położyło łapę na prywatnej własności?
Otóż przypuszczamy, że wynika to z kolejnej wynaturzonej interpretacji ustawy o ochronie zabytków i opieki nad zabytkami, gdzie nie wchodząc szczegóły, organy represji uważają, że wszystko, co nazwą zabytkiem jest własnością państwa i nie ma znaczenia, w jaki sposób nabyto dany przedmiot. Państwo z jego nieokiełznanym apetytem może pozbawić nas wszystkiego, o ile będzie miało na to ochotę lub zaprzyjaźniony z urzędnikami muzealnik zapragnie czegoś, co należy do nas. Zanim za te słowa Policja znowu skieruje do mnie wezwanie do sprostowania wypowiedzi, przypomnę bulwersującą sprawę ppłk Waldemara Nowakowskiego powstańca warszawskiego, który dopiero w Strasburgu wywalczył zwrot swojej kolekcji broni, na której rękę położyło Muzeum Powstania Warszawskiego.
W mojej opowieści nie może zabraknąć jeszcze jednego „bohatera”, jakim jest konserwator zabytków z Radomia Witold Bujakowski, który łączy to przejęcie Błyskawicy z działalnością, jak to nazywa „nielegalnych poszukiwaczy” Delegatura WUOZ w Radomiu, znana jest z utrudniania detektorystom uzyskiwania pozwoleń na poszukiwania. Celowo piętrzy się tam wymagania tak, aby eksploratorów zniechęcić lub uniemożliwić im legalne uprawianie hobby.
Polski Związek Eksploratorów przeprowadził własne śledztwo w opisanej sprawie, a nasi ludzie rozmawiali osobiście z bohaterami tej opowieści. Okoliczności przejęcia tego zabytku z rąk prywatnych budzą nasz oczywisty sprzeciw. Wraz z właścicielem panem Mirosławem Wójcikiem będziemy walczyć o zwrot zagrabionego bezprawnie naszym zdaniem przedmiotu, by trafił on ponownie do stworzonego przez niego Muzeum Regionalnego w Kierzkowie. W tej sprawie poprosimy o interwencję posłów do Sejmu RP, którzy złożą stosowną interpelację w tej sprawie. Jeżeli tego nie uczynimy, to jutro każdy z nas może być pozbawiony kolekcji lub pamiątki rodzinnej, bo spodoba się ona jakiemuś urzędnikowi lub policjant postanowi podbić sobie statystyki, by otrzymać premię.

W imieniu PZE
Jacek Wielgus
prezes zarządu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 1 month later...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie