Skocz do zawartości

Wszyscy jesteśmy potomkami chłopów...


Rekomendowane odpowiedzi

Czy dominująca mentalność chłopska uczyniła z Polaków konsumpcjonistów i idealnych odbiorców kultury masowej? - W znacznej mierze tak. Przywiązanie do mieć" zostało wzmocnione przez mieć" systemu kapitalistycznego. Dziś wszyscy chcą mieć": i Kordiany, i chamy - uważa prof. Jacek Wasilewski, dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.


Prof. Wasilewski był gościem Grzegorza Chlasty w Radiu TOK FM. Pretekstem do rozmowy był cykl artykułów, który ukazał się w miesięczniku nak" o chłopskim pochodzeniu polskiego społeczeństwa.

Prof. Wasilewski przypomniał, jak wyglądała struktura polskiego społeczeństwa przed wojną i tuż po wojnie: - Była zdominowana przez żywioł chłopski albo bardziej ogólnie - żywioł wiejski. Mieszkańcy wsi, którzy zajmowali się rolnictwem, to ok. 60 proc. społeczeństwa II Rzeczpospolitej. Jeśli do tego dodamy pozostałą ludność wiejską: księdza, aptekarza, drobnych rzemieślników, drobnych kupców, to dochodzimy do 70 proc. ludności wiejskiej.

Jak tłumaczył prof. Wasilewski, przedwojenna inteligencja, choć ma specjalny status w polskiej kulturze czy literaturze, to jest to status niezasłużony i przejaskrawiony. Wszelkie badania pokazują, że jeśli przez inteligencję rozumiemy ogół pracowników umysłowych, np. panie na poczcie, to stanowiła ok. 6 proc. społeczeństwa. Jeśli natomiast inteligencję potraktować nieco węziej, to uzyskujemy 3 proc. - Świadczy to o nienowoczesnej i zapóźnionej strukturze społecznej w II Rzeczpospolitej. I z tym weszliśmy w okres II wojny światowej i bezpośrednio w okres powojenny. No to na czym ten nowy system miał się oprzeć? - pytał gość audycji. Przed wojną znaczącą warstwą w społeczeństwie było także drobnomieszczaństwo, które stanowiło ok. 11 proc. ludności. W znacznej części skupiało ludność żydowską.


Nie ma elity, nie ma inteligencji, nie ma ziemian.

- II wojna światowa zniweczyła tę sytuacje - mówił prof. Wasilewski. - Trzy ważne części polskiego społeczeństwa zniknęły fizycznie. Wielcy właściciele ziemscy (jeśli przeżyli wojnę, to uciekli), burżuazja czy kapitaliści (też albo zostali zgładzeni, albo uciekli przed Armią Czerwoną) i drobnomieszczaństwo, które utraciło swoją ogromną część. Dodajmy do tego naszą inteligencję, to jest warstwę, która poniosła największe straty. Trzech praktycznie warstw nie ma, a ta ważna jest zdziesiątkowana. Gdybym się postawił na miejscu Stalina, to bym powiedział: przygotowano mi fantastyczny teren do łatwego podboju". Nie ma elity, nie ma inteligencji, nie ma wzorotwórczych ziemian. Nic tylko wchodzić i robić, co mi się będzie podobało. I tak się stało - tłumaczył prof. Wasilewski.


Potomkowie szlachty? Odeszliśmy od realiów.

Jak mówił prof. Wasilewski, bezpośrednio po wojnie jedyną wielką warstwą społeczeństwa, która została mniej więcej w tej samej postaci co przed wojną, było chłopstwo. - Chłopi relatywnie do innych ponieśli mniejsze straty, więc uzyskali pewne nadznaczenie - mówił. - Jak inni są słabi, to ja się staję mocniejszy. Komuniści zrozumieli, że na tej klasie społecznej muszą się oprzeć. Nowy ustrój się uda, jeśli zaangażuje się w niego klasę chłopską. Jak to zrobili? Obiecali, i w dużej części zrealizowali dwie rzeczy, które dla tych mas ludności wiejskiej były bardzo ważne, czyli praca i edukacja.

Prof. przypominał, że przed wojną edukacja była słabo rozwinięta. Zwykle kończyła się na szkole czteroklasowej. Do ukończenia pełnej szkoły powszechnej trzeba było chociażby mieć buty. - Badania z polskich kresów z lat 20. czy 30. pokazują nam inny świat: domy z klepiskami, domy bez kominów, tzw. łapcie, czyli buty z łyka - mówił. - My o tym nie chcemy pamiętać. Gdzie my, potomkowie szlachty, inteligencja, będziemy myśleć o tym, że ogromna część naszego społeczeństwa przed wojną tak żyła i tak mieszkała - ironizował. - My bardzo odeszliśmy od realiów. Wytworzyły się przekonania, które nie znajdują potwierdzenia w żadnych badaniach.


Wyleguję się w łóżku do 5, później dają jeść i dopiero o 6 zaczynam robotę.

Powojenną rzeczywistość dobrze oddają powojenne pamiętniki tych młodych ludzi, którzy szli na wielkie budowy. W 90 procentach byli to chłopscy synowie, w 5 procentach chłopskie córki i w pozostałej części ludzie z innych warstw. Prof. Wasilewski podaje przykłady listów pisanych do rodzin na wsi. - Młody chłopak pisze do matuli, jak w tej Nowej Hucie jest super: Wyleguję się w łóżku do 5, później dają jeść i dopiero o 6 zaczynam robotę". Jeszcze jedna rzecz, z czego my sobie nie zdajemy sprawy. Pierwsze pokolenie synów polskich chłopów miało stały dochód w gotówce. Gdzie na wsi przed wojną zarabiało się pieniądze? Jak pan sprzedał swoje plony, to tak, ale żeby co tydzień dawali pieniądze? - mówił prof. Wasilewski.

PRL poprawił jakość życia wielkiej części społeczeństwa. - Trzeba wejść w buty tych ludzi. Dla nich punktem odniesienia było to, co przed wojną i w czasie wojny. Była bieda, nie było roboty. Potem wojna, czyli jeszcze po ryju można dostać od Niemca. A potem przychodzą i mówią: jedź na Śląsk, do Azotów, do Nowej Huty. Będziesz robił łopatą, dadzą ci miejsce na sienniku w baraku i będą ci dawać pieniądze - przypominał profesor.


Dziś wszyscy chcą mieć": i Kordiany, i chamy

Jego zdaniem właśnie powojenna struktura naszego społeczeństwa wpływa na nasze dzisiejsze zachowania. Słyszy się głosy, że dominująca mentalność chłopska uczyniła z Polaków konsumpcjonistów i idealnych odbiorców kultury masowej" - Grzegorz Chlasta cytował jedno z pytań, które padły w wywiadzie miesięcznika nak". Czy pan się z tym zgadza?

- W znacznej mierze tak. Zagrożenie nędzą i niedostatkiem to była permanentna cecha kultury chłopskiej. Najprostszy mechanizm obronny to było gromadzenie dóbr, gdyż to pozwoli przetrwać okres, kiedy będzie ciężko. Znamy to do dziś. W gospodarstwie wszystko się przyda, niczego się nie wyrzuca, gromadzi się. Jest niechęć do planowania, bo przecież przyjdzie gradobicie i co mi z mojego planowania, jak wszystko diabli wezmą. Podległość, zależność od natury, od pana, od policjanta później... Postawa podległości, którą nazywamy pańszczyźnianą, wyniesiona z pokoleń wcześniejszych - odpowiedział prof. Wasilewski.

Teraz jest to zjawisko powszechne, bo wyrosłe z chłopskiej biedy. Przywiązanie do "mieć zostało wzmocnione przez "mieć systemu kapitalistycznego. Dziś wszyscy chcą "mieć: i Kordiany, i chamy" - to inny fragment z wywiadu z prof. Wasilewskim w naku".



http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,11771239,_Wszyscy_jestesmy_potomkami_chlopow__Stad_nasz_konsumpcjonizm_.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda może trochę brutalna, ale prawda.

Moi dziadkowie - jeden kowal na wsi, a drugi gospodarz.
Moi rodzice - po maturach, pracownicy umysłowi.
Ja i mój ś.p. brat - po studiach.

To chyba stereotyp w naszym społeczeństwie. Szczątki inteligencji wymordowane przez Niemców i Rosjan, a przecież wcześniej tępione przez zaborców.
Przez 45 lat po wojnie system oświaty zdołał częściowo odbudować te zasoby choć znowu doszło nam mocne socjalistyczne odchylenie. Co prawda pojęcie inteligenta nie powinno być związane z poglądami politycznymi, jednak wg mnie głeboko ideologicznie zacietrzewiony inteligent czy to socjalistycznie czy skrajnie prawicowo, to już nie inteligent, a najeżony osobnik najczęściej nie uznający prawa innych ludzi do swoich poglądów. A to już z inteligencją nie ma za wiele wspólnego.

Co do stwierdzenia, że dzisiejsze bardziej mieć" niż yć" wynika z chłopskiej natury to trudno się z tym nie zgodzić i jest w tym logika. Obserwując dzisiejsze polskie społeczeństwo - dominują takie postawy. A to znaczy, że potrzeba jeszcze pokolenia, żeby wytworzyć warstwę inteligencji nie spaczonej, wyrosłej w obiektywnych warunkach, w przywiązaniu do wolności i pluralizmu.

I to tłumaczy dzisiejsze często prywmitywne politycznie wybory Polaków.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autor trochę przesadził. Za czasów RON ponad 10% populacji stanowiła szlachta. Podczas zaborów jej przeważająca część utraciła majątki, część zamieniła się w drobnomieszczaństwo, ale większość schłopiała. Natomiast dużą część arystokracji stanowili ludzie którzy tytułów i majątku dorobili się w czasach zaborów- stąd te wszystkie tytuły arystokratyczne".
Więc nie ma tak prosto.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo prawdy, trochę przesady...Jako uczeń szkoły podstawowej w latach 60-ych (mam trochę lat), pamiętam lekcję wychowania obywatelskiego, na której nauczycielka stwierdziła, że wszyscy wywodzimy się w pierwszym lub drugim pokoleniu ze wsi (tak jak ona:)), i zawdzięczamy wykształcenie ustrojowi PRL-u. Bo przed wojną na studia stać było tylko bogaczy. Ogromna większość klasy to potwierdziła. Wywołałem konsternację, podając przykład moich przodków, którzy owszem ze wsi wyszli, ale gdzieś w połowie XIX w. A ojciec, owszem za studia płacił, ale bogaczem nie był tylko synem nauczyciela z gimnazjum, a na czesne zarabiał sam. Długo potem się zresztą okazało, że nie wszyscy chcą się przyznać skąd pochodzą, bo nie wypadało:).
Poza tym, jest różnica pomiędzy ówczesną wsią w okolicach Pińska, a np. Poznania:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem potomkiem: rodzin szlacheckich z dawnego województwa ruskiego i król Jan III Sobieski jest mi powinowatym, chłopów polskich o bardzo chłopskich nazwiskach, ale wielohektarowych gospodarzy, drobnomieszczaństwa wykonującego zawody szewców i krawców. W moim dzrewku genealogicznym oprócz Polaków występują Ukraińcy - grekokatolicy, mam krewnych o włoskim nazwisku, o czym przekonałem się oglądając amerykański gangsterski film, mam krewnych pochodzących z józefińskich kolonistów z długimi austriackimi nazwiskami, miałem smagłą babkę z Ormian polskich i pradziadka, który był górnikiem w kopalniach Wesfalii i Nord Pas de Calais i takiego, który jest zapisany w rejestrach Ellis Island...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najbliższy chłop - cztery pokolenia wstecz - wydźwignął się ze swojej klasy
na maszynistę kolejowego pierwszej klasy" trasy Wiedeń-Władywostok
awans na tyle wysoki - że mezalians ze starą szlachtą był mało istotny w 1897 roku
ziemniaki sadziła rodzina, kozy pasała, i w domu na dwa fortepiany (nie pianina) grała...
takie to chłopskie korzenie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem ongiś film rosyjski dokumentalny o jednym kolejowo szajbniętym Rosjaninie, który uratował stary parowóż od zezłomowania i pięknie go odremontował. Chłop zastanawiał się dlaczego na maszynistę zwyczajowo mówi się пан механик - pan mechanik...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie również używa się nieformalnego określenia Panie Mechaniku" w stosunku do Maszynisty, ale to już bardziej kolejowa kurtuazja.
Określenie mechanik" wynikało stąd, że kiedyś od maszynisty wymagano również umiejętności naprawy drobnych usterek lokomotywy w trasie, a zanim został maszynistą musiał przejść ścieżkę zawodową od rzemieślnika na warsztacie naprawczym, pracownika lokomotywowni, poprzez pomocnika maszynisty aż do mechanika".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo też prowadzenie maszyny parowej wymagało wielokrotnie wyższych kwalifikacji niż dziś...
Popatrzcie choćby na systemy miar przed reformą metryczną, toż to czysty koszmar przeliczeniowy..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie