Skocz do zawartości

Nasi w Afganistanie znowu na cenzurowanym


dargen

Rekomendowane odpowiedzi

Przedstawiciel władz lokalnych w prowincji Ghazni bardzo krytycznie ocenia zaangażowanie Polaków w Afganistanie - wynika z materiału TVN. Oskarża polskich żołnierzy o doprowadzenie do chaosu w regionie i liczne zaniechania. To kolejny negatywny głos na temat polskiego kontyngentu. W grudniu oburzenie ministra obrony narodowej i wojska wywołały bardzo niepochlebne opinie anonimowych amerykańskich żołnierzy opublikowane w czasopiśmie Times".

Bogdan Klich zapewnia, że dowódcom polskich oddziałów w Afganistanie nie tylko udało się utrzymać bardzo wysoką intensywność działalności operacyjnej, ale nawet ją zwiększyć".

Reporterzy TVN dotarli do przedstawiciela władz lokalnych prowincji, gdzie stacjonują Polacy. Amanullach Kamrani, zastępca gubernatora dystryktu Andar, który jest jednym z najbardziej niebezpiecznych w całej prowincji Ghazni, formułuje zupełnie odmienną ocenę polskiego zaangażowania niż minister Klich.
– Naszego bezpieczeństwa strzegą tylko niewielkie posterunki, które strzegą porządku tylko w obrębie miasta, a tereny poza granicami miast należą do talibów. Miejscowa ludność z wszelkimi prośbami zwraca się do talibów, a nie do nas - mówi Kamrani. - Polacy powinni pomóc afgańskiej policji, udostępnić jej swoje samoloty, ale tego nie zrobili i przyjęli inną strategię - podkreśla.

Przedstawiciel władz lokalnych uważa, że sytuacja w prowincji poprawiła się dopiero po ponownym wkroczeniu Amerykanów. - Od kiedy Amerykanie umieścili swoje siły w trzech dystryktach, jest w miarę spokojnie. Gdy wcześniej sytuacja była w 100 procentach zła, to teraz w 60 proc. jest dobrze. Ich obecność zapewnia spokój - mówi w materiale TVN Kamrani.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/miazdzaca-i-nieoczekiwana-krytyka-polskich-zolnier,1,4098630,wiadomosc.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz system ogłaszania sukcesu bez względu na faktyczny stan sprawdza się w kraju gdzie i tak nikt nie wie co się dzieje w Afganistanie niestety albo idziemy na wojnę albo nie, Pan Minister przyzwyczaił się ze jak powie ze odnieśliśmy sukces to stanie się to faktem. A tu nic z tego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dzisiejszej papierowej" Gazecie jest dobry artykuł o polskiej obecności w Afganistanie. Celem jest uniknięcie strat, i wynik jest niezły, lepszy niż w porównywalnych kontyngentach innych państw. A że miny podkładaja pod samą bazą? Patrole unikają walki czy wręcz wychodzenia z pojazdów? Cóż, grunt, że w prasie nie ma doniesień o stratach i nikt nie podnosi dyskusji o celowości pobytu w Afganistanie. Wszystko (?) gra.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycofać się zapewne tak się stanie ale pomyślcie o ludziach którzy tam nam zaufali, o ile w kraju zawód na obietnicach naszych rządzących oznacza ewentualnie brak pracy lub mizerna emeryturę to tam oznacza śmierć dla całych rodzin. Już raz tak zrobiliśmy w Iraku.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tym czy cało i co oznacza cało, mówią pojawiające się jak diabeł z pudełka artykuły prasowe. Cało nie oznacza, że w takim samym stanie psychicznym jak przed wyjazdem.

Nawet wczoraj i dziś pojawiły się nowe teksty ( oparte na wywiadach ) opisujące powrót weteranów. I jakimś większym optymizmem nie tchną.

Choć oczywiście, można się upierać, że misja w Afganistanie to niesienie sztandaru demokracji i walka o lepszą przyszłość dla współpracy z Wujem Samem. A, no i oczywiście walka z wojującym islamem...- choć tutaj chyba widać największy sens Afganistanu, Somalii i paru mało medialnych miejsc na Ziemi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny sens operacji w Afganistanie (i Iraku), to według mnie, przeniesienie wojny na terytorium wroga. Oczywiście z punktu widzenia Amerykanów. Po co czekać, aż islamiści przygotują coś na terytorium USA, lepiej ściągnąć ich do jakiegoś kraju i tam walczyć. Lepiej niech przy okazji giną tamci cywile, niż obywatele Stanów.
Dla Polski nie widzę jakiegokolwiek sensu pobytu tam dłużej. Zobowiązania sojusznicze już chyba zostały wypełnione. Czy Amerykanie traktują nas lepiej? Gdzie udało się zaprowadzić demokrację okupując kraj, wbrew woli i tradycji mieszkańców? Kto z mieszkańców tam chce dłuższego pobytu wojsk okupacyjnych (może poza ciągnącymi z tego kasę)? Jak ma się okupacja jakiegoś kraju (i wyjazd za kasą) do głoszonych haseł pomocy, tradycyjnej walki za czyjąś wolność? Kogo w Polsce interesuje los tamtejszej ludnośći? Prasa i politycy mogą robić nam wodę z mózgu, ale jak długo?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest zbyt mądrze brać udział w z góry przegranej wojnie.

Nie jest też zbyt mądrze jak biedny kraj wydaje na to krocie.

A już całkiem głupio jest, jak jakiś kraj [w tym wypadku kraj największych jaj" - czyli Polska] wysyła na wojnę swoich żołnierzy i zabrania im strzelać...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak podała ostatnio telewizornia, ta misja stabilizacyjna" będzie nas wszystkich kosztowała tylko w tym roku 1300mln złotych [słownie jeden miliard trzysta milionów złotych]. I żeby za te gigantyczne pieniądze chociaż jakieś efekty były. Nie dość, że nie ma efektów, to doszło do tego, że nawet miejscowi pasterze kóz i prości poganiacze wielbłądów [czyli ludy z wczesnej epoki kałacha łupanego"] się z nas śmieją.

Bo albo się jedzie na wojnę, albo udaje, że tam wojny nie ma...

Czas się chyba opamiętać!?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie