Skocz do zawartości

O ubekach, ich ofiarach i metodach pracy


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 217
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Z gory przepraszam za offtopa, ale bedac kresowiakiem" z krwi i kosci niemoge sie powstrzymac od przypomnienia o wielkiej lasce socjalistycznej wladzy ludowej" jaka spotkala wielu malorolnych chlopow wygnanych ze swoich ojcowizn na Kresach i zapedzonych sila do PGRow . Taki dobrobyt spotkal tych ludzi, a oni do dzisiaj przeklinaja wladze ludowa...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sądziłem że każdy wątek jest inspiracją dyskusji...
Myliłem się - w Twoim wątku można pisać - ale tylko : Tak Rychu , oczywiście Rychu , masz racje Rychu - jesteś nieomylny "...wszak to TWÓJ wątek !
Coś jak z gamą kolorów Forda T
Mogłeś napisać na wstępie że jest to Twój prywatny monolog i nie życzysz sobie żadnych uwag - byłoby oki...
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na każdym forum jest tak , że są wydzielone wątki i zazwyczaj moderatorzy pilnują żeby wpisy dotyczyły tematu. ( czasami wg mnie nawet zbyt restrykcyjnie). Wpisy kolegi Jacka nie dotyczą tematu podobnie zresztą jak twój wpis - i powtarzam raz jeszcze ( Tobie po raz pierwszy) - nie mierz wszystkich swoją miarką - mi nie zależy na poklasku, a na tym by użytkownicy mogli zapoznać się z mało znanymi im tematami i po trochu na tym, by niektórym lekko podnieść ciśnienie przypominając im to i owo.

Dyskusję o urokach lub mrokach komuny, moim złym wychowaniu, samouwielbieniu i przemądrzałości, a także o Fordach prowadzić możemy w innym wątku. Pozdrawiam takoż.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym zauważyć że to nie kolega jest Moderatorem tego Forum - więc ocene mojego postu zostawmy w Ich gestii...
Jeśli Modowie stwierdzą że zaśmieciłem TWÓJ wątek dostane kartonik i jęczeć nie będe.
Poza tym ( o ile moge wyrazić swoją opinię ) przepisywanie tomów IPNu jest czynnością o tyle żmudną co bezsensowną.
No chyba że będzie część 2 , 3 , 4 ....1873 , 1874 itd.
W przeciwnym razie wątek ( na lepszych kompach ) będzie się otwierał 3 dni :)
Równie serdecznie pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako żem zadufek i zarozumialec jako mało kto i że ,,moje zawsze musi być na wierzchu przeto pozwalam sobie zauważyć :

- Nie chcę by był to mój monolog i mój jedynie wątek , lecz mam chyba prawo zwrócić uwagę, że niektóre wypowiedzi nie są na temat a jedynie są z nim lekko powiązane ( najczęściej oględnie mówiąc niechęcią do Podziemia Niepodległościowego, IPN i sługi waszego uniżonego, piszącego te słowa)

- Nie przepisuję ,,tomów IPN" widać nie czytasz tego co piszę zbyt dokładnie a szkoda

ps. Yeti może nie zgadzamy się ale za to umiemy się pięknie różnić - ot takie zdanko dla podlizania się władzy forumowej ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Gruby Rycho ja przepraszam że trochę mieszam ale myślę że,to co napisałem trochę sie mieści w temacie,moje żródło jest tak samo wiarygodne jak i Pana/myśleIPN/Proszę się nie obawiać pozytywów oPRL w tym wątku umiem czytać tytuł tu jest tylko o biciu podziemia,Ponieważ nadal uważam że świat nie jest czarno-biały,a historia szczególnie małych zbiorowisk nie jest tak krystaliczna jak krew rasowego komunisty i jego nie mniej rasowego oponenta/antykomunisty/ postaram się nadal przypominać Panom o czymś takim jak obiektywizm tym bardziej że te czasy dla mnie i dla was to już daleka przeszłość. Do Pana moderatora prośba o wyrozumiałość moje umiejętności posługiwania się komputerem,są jakie są,proszę usuwać wszelkie wypowiedzi nie wiązące się z tematem.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...
Franciszek Bobrowski ps. ,,Wacek” ,,Wicher” – fragmenty protokołu przesłuchania pokrzywdzonego w śledztwie prowadzonym przez OKBZpNP w Białymstoku – sygnatura akt S69/04/zn

(…) Wolności pozbawiony zostałem w 1950 r. w Suwałkach. Należałem do organizacji niepodległościowych. Najpierw do Harcerskiej Grupy Pogromców Komunizmu, potem po dekonspiracji i ucieczce wstąpiłem do WiN. Przebywałem w lesie do czasu zatrzymania. Nasz oddział liczył 16 osób, dowódcą był Piotr Burdyn. Mieliśmy potyczki z funkcjonariuszami UB i KBW. Posiadaliśmy broń. W dniu 30 czerwca na 1 lipca 1950 r. oddział nasz został otoczony przez funkcjonariuszy UB i KBW. Toczyła się walka, broniliśmy się. Po naszej stronie byli zabici i ranni. Ja zostałem zatrzymany w ten sposób, że broń mi się zacięła i nie mogłem się zastrzelić. Funkcjonariusze puścili na mnie psy i tak zostałem ujęty. Dodaje, ze przy zatrzymaniu jeden z funkcjonariuszy tak mnie uderzył kolbą w skroń, ze przez dobę nie mogli mnie przesłuchać, bo byłem nieprzytomny. Byliśmy w rozsypce i nie widziałem ujęcia innych osób, ale na UB w Suwałkach widziałem innych zatrzymanych, moich kolegów. Wiem, że byli tam Kazimierz Czyż i rodowity Litwin, nazwiska nie pamiętam. (…)
Przez pierwsze trzy dni słuchany byłem na okrągło, potem z czasem były one rzadsze. W czasie przesłuchań byłem bity, kopany, straszony, głodzony. Takich widocznych, fizycznych obrażeń nie doznałem, ale byłem wykończony psychicznie takim traktowaniem. Była taka sytuacja, że po jakichś 2 miesiącach w czasie kolejnego przesłuchania, do pokoju wszedł nieznany mi funkcjonariusz i zapytał przesłuchującego czy jeszcze coś mówię. Ten odpowiedział : ,, nie , on już chyba nam nic nie powie”. Tamten odpowiedział : ,,to zastrzel go” i podszedł do mnie wkładając mi w usta lufę pistoletu, po czym nacisnął spust. Okazało się , ze pistolet był niezaładowany. (…) Z przesłuchań robiono protokoły i ja je podpisywałem pod przymusem – obawiałem się dalszego bicia. Nikt nie dawał mi tych protokołów do czytania (…) . Ja wówczas miałem zaledwie 17 lat (…). Nie otrzymałem żadnych zarzutów na piśmie. Nie otrzymałem aktu oskarżenia.
Z UB zostałem przewieziony do Suwałk do więzienia . Po paru dniach tam, w tym więzieniu odbyła się przeciwko mnie rozprawa. Nie było na rozprawie prokuratora. Rozprawę prowadził sędzia w randze kapitana, który był dowódcą jednostki KBW. Sędzia ten pochwalił się, że ma 4 klasy szkoły podstawowej , a ma taka władzę, że może mnie skazać na ile chce. Powiedział też, że najpierw mnie złapał, a teraz osądzi. Oprócz sędziego był jeden ławnik w randze kaprala – wartownik UB w Suwałkach i sekretarz, wojskowy, nie pamiętam w jakiej randze. Przed rozprawą, jak i po niej zostałem pobity przez strażników więziennych. Bili mnie nagiego kijami i drewnianymi butami. Takie buty były wtedy w więzieniu.(…) Na rozprawie sędzia przeczytał mi zarzut przynależności do organizacji i działalności przeciwko komunie. Wyjaśnień nie składałem, bo nikt nie dał mi takiej możliwości. Jedynie w ostatnim słowie przyznałem się i prosiłem o łagodny wymiar kary. Tak mnie pouczył mój obrońca, którym był kapral – wartownik z UB. Powiedział on poza tym, że jeśli tak nie powiem to mogę dostać karę śmierci. Na mojej sprawie byli słuchani jacyś świadkowie, których ja nie znałem. Rozprawa trwała 1,5 godziny i dostałem wyrok dożywocia. (…) Karę odbywałem w różnych więzieniach, najdłużej w Rawiczu. Moja rodzina poprzez wynajętego adwokata składała wniosek o złagodzenie wyroku. Ostatecznie kara obniżona została do 15 lat więzienia, chyba przez Sąd Wojskowy w Warszawie. Było to w 1951 r. Z orzeczonej kary odsiedziałem 8 i pół roku. (…).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Regina Bohdan z domu Bitowska - fragmenty protokołu przesłuchania świadka z dn. 20.06.1995 w śledztwie prowadzonym przez prokuratora Prokuratury Rejonowej w Olecku – w zasobach OKBZpNP w Białymstoku.

(…) Jestem siostrą Leona Bitowskiego (…) Pamiętam, iż rano przyszło UB i powiedzieli do mamy, iż już może płakać, bo syn zginął i dostał serię prosto w łeb. Mój brat wstąpił do oddziału (…) byli tam również Witkowski Franciszek i Mieczysław. Nie żyją już, gdyż zostali zabici koło Olecka. Mój brat posiadał pseudonimy ,,Iwa” i ,,Szary”. (…) Nie potrafię konkretnie powiedzieć dlaczego brat wstąpił do organizacji, ani kto go konkretnie zabrał [ do lasu] (…) Do akcji wkroczyła milicja i UB (…) Stosowano wobec nas terror psychiczny i fizyczny. Polegało to na tym, iż przychodzili po kryjomu wieczorem, chowali się gdzieś w otoczeniu podwórka i gdy wszyscy już poszliśmy spać, to pukali do mieszkania. Najczęściej drzwi otwierał ojciec. Wchodzili do środka i bluźnili wobec mnie i matki, a następnie wywlekali nas wszystkich za sadek lub w pobliże piwnicy, gdzie bili nas ile mieli sił. Gdy ktoś z nas zemdlał to przynosili wiadro wody i nas cucili. Wiele razy prosiłam i modliłam się by to się już zakończyło. Z domu wywlekali nas pojedynczo, to znaczy mnie najczęściej bito w miejscach, o których przed chwilą powiedziałam, brata gdzieś zawsze wywozili, ojca najczęściej zabierali do stodoły i tam wieszali. Po takim pobiciu nie miałam wolnego czystego skrawka ciała, gdyż wszystko miałam poobijane i aż czarne. Nie chciałam zawsze by matka widziała w jakim byłam stanie. Któregoś razu gdy pozwolono mi wrócić do domu powiedziałam matce, iż przewróciłam się i dlatego mam rozbity nos. Następnego dnia nie mogłam w ogóle ruszyć się gdyż wszystko mnie bolało, a pracować w gospodarstwie trzeba było. Pokazałam swoje obrażenia ojcu. Ojciec też mówił, że ma obrażenia na ciele wskutek działań UB. Prosił mnie tylko bym nie mówiła o obrażeniach memu bratu Heńkowi, gdyż bał się , iż on może również pójść do partyzantki. W czasie bicia byłam pytana o to kiedy Leon był ostatni raz w domu. Ciągle twierdziłam, iż ja już dawno go nie widziałam. Mojej mamy w czasie kiedy nas zabierano nie ruszali. Gdy pozwalano mi wrócić do domu to widziałam, iż przy każdym oknie i drzwiach stał ubek z karabinem. Przez kilka lat represje były dość rzadkie, a następnie przez prawie sześć miesięcy, praktycznie co noc.. We wsi Kruszki stosowano również represje wobec rodziny Witkowskich. Bili tak samo jak i mnie siostrę Witkowskich i stosowali takie same metody wobec jej rodziców. Po pewnym czasie rozkułaczyli nas i wywieźli do Szczecina. Ta siostra Witkowskich zmarła chyba wskutek represji. Nas ocaliło to, iż zostaliśmy wywiezieni. (…) Nie byłam zabierana na przesłuchania [ do UB] tylko pytano mnie o brata w czasie tych ,,ćwiczeń” za sadkiem lub piwnicą. (…) Co do fotografii brata to wydaje mi się , iż w domu gdzieś jest zdjęcie z czasów gdy pracował u Niemki. Wszystkie zdjęcia brata zabrało z domu UB, a to zdjęcie , to ktoś nam chyba dał. (…)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 1 month later...
Witam, dorzucę swój kamyczek do powyższych historii, nie wiem czy mozna wklejac linki(dawno mnie tu nie było) ale polecam stronę pod nazwą Internetowy Kurier Proszowicki szczególnie dział ,,skarby ziemi proszowickiej,, i artukuły ,,Kocioł Józef ps.Piotrowski,, oraz ,,ścigany watażka,,. Są to ciekawe artykuły na temat bandyty wyżej wymienionego,dowódcy GL później AL na ziemi miechowskiej,oraz pracownika miechowskiego UB.Ktoś się nie bał i napisał to oczym wszyscy mówili po kątach. Co najważniejsze żyją do dziś świadkowie działalności tego jegomościa oraz paru bandziorów z jego oddziału którzy pobierają resortowe emerytury. Jest tam parę nieścisłości ale mam nadzieję że autorzy to poprawią. Taki mały niuansik Kocioł i jego ludzie brali udział w likwidacjii odziału ,,Ognia,, jako pracownicy UB a nie jak można sądzić po opisie p.Jelenia jako ,,ochotnicy,,. Odnoszę wrażenie że biogram napisany przez p.Jelenia miał częściowo rozgrzeszyć Kotła z jego postępków ,ale tutaj nawet mnie to nie dziwi ponieważ p.Jeleń jest spokrewniony z Kotłem więc pewnie ma prawo. W krakowskim IPN-ie zdaje się że są ciekawe dokumenty dotyczące działalności tego oddziału AL, to co jest na stronie Kuriera Proszowickiego to tylko skromny wycinek działalności ludzi z GL-AL i ich dowódcy Józefa Kotła.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Dawno nic nie wrzucałem, więc chyba najwyższa pora :

Marianna Tylenda z domu Czyż :

Moi trzej bracia Henryk, Józef i Kazimierz byli w partyzantce - dwaj starsi (Henryk i Kazimierz ) jeszcze za Niemców, a Józek co był z nas wszystkich najmłodszy dopiero w 1950 roku , po raz pierwszy do lasu poszedł . On był bystry chłopak i widział, co się dzieje, jak ubowce ludzi dręczą, jak do więzienia biorą i to tych najlepszych, co za Polskę krew przelewali , jak męczą naszą rodzinę i z kolegami ze szkoły się zmówił i założyli organizację żeby iść do partyzantów, do Burdyna. Nie było tak, jak komuniści i źli ludzie gadali, że za ,,bandyckim chlebem” poszedł tylko dlatego, że widział jak ubeki traktują tych co nie z nimi pod rękę i wiedział , że i dla niego życia normalnego nie będzie.
Henryk po ujawnieniu w Suwałkach pojechał do Wrocławia i uczył się w Wyższej Szkole Handlowej . On chciał się uczyć i pracować, a nie wojować - mówił , że jak się wyjedzie, jak się zniknie suwalskim ubekom z oczu , to żyć dadzą i dlatego namówił na wyjazd i Kazika, który pojechał do niego i pracował na poczcie jako listonosz. Jak to ujawnienie całe było to komuniści gadali, że wszystko będzie zapomniane , że rozpoczną partyzanci nowe życie, że nikt nie będzie im wypominał … I co było ? Ubeki za nimi aż i tam pojechali – po co ? Bo nie mogli scierpieć, że porządni Polacy po wolności chodzą. Tak się zastanawiam, co to za ludzie byli ? Skąd się wzięli ? Dla nich to nawet łopaty ziemi szkoda bo to polska ziemia - a oni diabłu i Sowietom służyli !!!
Henryka aresztowali we Wrocławiu w styczniu lub w lutym i do Suwałk powieźli i tam, jak opowiadał strasznie go katowali żeby się zgodził być za szpicla. On nie mógł już wytrzymać i się zgodził , ale tylko po to by go wypuścili i wcale do domu już nie wrócił tylko poszedł do oddziału i chłopakom wszystko opowiedział i przysięgać miał, że żywy w ręce ubeków już się nigdy nie dostanie, że woli sam do siebie strzelić .
Kazik , którego ubecy we Wrocławiu nie zatrzymali, za Heńkiem do domu wrócił. Był w domie może ze dwa tygodnie, ale cały czas patrzył, żeby się nie dać złapać. Chodził tu, chodził tam dowiadywał się, co się dzieje. Nie wiem kto, ale ktoś chyba jeszcze z tej partyzantki starej jakiś kolega mu powiedział, że i jego szukają i że też chcą go zamknąć. Ze dwa tygodnie tak to trwało, a potem przyszedł pożegnał się i poszedł do lasu. Jakoś niedługo potem i Józek poszedł no i wtedy się zaczęło na dobre.
W dzień i w nocy w domu milicja, wojsko, ubecy – rewizje, przesłuchania, straszenie . Ciągle pytania gdzie bracia ? A oni przecież wcale do nas nie zachodzili bo wiedzieli co się dzieje : jak nie na żwirowni jakieś przebierańce siedzą, to na górkach żołnierze leżą. W sadku po nocy trawa powygniatana – widać ktoś leżał. Na drzewach też siedzieli. Nocą pod oknami chodzili. Szpicli nasyłali, że niby wody się napić a oczy wkoło głowy latają. I co rewizja to straszenie i bicie i bałaganu robienie, a właściwie demolowanie całego obejścia. Wszystko to znosiliśmy a z braćmi umawiałam się kilkakrotnie ale przez znajomych i z dala od domu, więc to ich szpiclowanie na nic im się zdawało. No ale najgorszego wroga i szpicla to my pod własnym dachem mieli. Dobrze gadzinę zamaskowali, bo ja do kiedy akt ubeckich w IPN nie przejrzałam, dopóki książki nie przeczytałam to nie wiedziałam. No, ale kto mógł przypuszczać że to taka suka była !!! Trzy lata z nami mieszkała. Pochodziła z Łapuchowa od Sejn a u nas na kwaterze w pokoiku żyła - ot tak normalnie jak rodzina prawie. Korzeniecka się nazywała, Janka, nauczycielką w naszej szkole była, miała siostrę, co czasem ją odwiedzała. Jadła z nami spała pod jednym dachem, nawet ludzie gadali, że z bratem chodziła, ale to plotki raczej były zwykłe tak jak między ludźmi na wsi. Ot kilka razy na spacer razem poszli czy do kościoła – to tyle. A ja jej żałowałam - jak u nas rewizję robili i szturchnął ją jeden czy drugi to ja mówiłam, że ona nie z rodziny, że nauczycielka co tylko na stancji u nas, zegarek jej pożyczyłam, co dał mi go Heniek, że jej bardziej jako nauczycielce potrzebny. Dobra to aktorka była – pamiętam raz po rewizji siadła na wersalce i tak płakała, że jej ubowcy dokuczają i powtarzała ,,nie mogę, nie mogę” – ale widać jakoś mogła na nas donosić. Teraz parę rzeczy sobie kojarzę że ciągle do Suwałk jeździła, niby zęby leczyć że parę razy w nocy na korytarzu przy kuchni stała – mówiła, że jej gorąco i straszno, a po prostu podsłuchiwała gnida jedna, ale wtedy to za siostrę prawie ją miałam. Przecież nawet aresztowali nas razem i na śledztwie obok siebie w celach siedziałyśmy. Potem ją puścili i mnie razem, a ja głupia wierzyłam, że to z tego powodu, iż jej szwagier był w UB, a to było tylko po to, że liczyli, że ona jeszcze ze mnie coś wyciągnie, że ja jeszcze coś im pokażę – bo nie wiedziałam, co się z Kazikiem dzieje ( tego, ze mieli go u siebie przeszło miesiąc wcześniej ja nie wiedziałam). I mieli w sumie rację, bo szukałam Kazika i Bóg wie ile osób jeszcze przeze mnie, choć nie z mojej winy, zostało zamkniętych. To mnie boli najbardziej… Po wyjściu z więzienia , pod koniec 1954 znalazłam się z nią. Pracowała i mieszkała w Białymstoku. Pojechałam do niej, oddała mi zegarek po bracie, prosiła bym z nią została, a ona załatwi mi szkołę i pracę, bo była wtedy za inspektora oświaty. To ciekawe, bo Jadzia Zwolak, z którą siedziałam w więzieniu w Białymstoku, nauczycielka z lubelskiego, po wyjściu wcale pracy w zawodzie znaleźć nie mogła, a ta inspektorka się została. No ale naiwna byłam i wierzyłam, że jej się akurat udało. Ja w Białymstoku nie chciałam zostać i więcej się nie spotkałyśmy, choć słyszałam, że związała się z jakimś żonatym mężczyzną, który zostawił ja i wrócił do swojej prawowitej żony. Jak dowiedziałam się o niej prawdy, o tym, że szpiclówą była, to chciałam jechać do niej i jej te szpiclowskie ślepia wydrapać za moich braci pomordowanych, za mnie i za wszystkich których ta suka udała dla ubowców. Ustaliłam jej telefon i adres i tyle razy już dzwonić do niej chciałam i …. Nigdy nie zadzwoniłam. Nie, nie wybaczyłam jej i nie wybaczę chyba nigdy, ale nie mogę się jakoś przełamać.
W tym dniu, co zginęli Heniek i Józek , rano przyszedł jakiś łącznik od nich, że są u Jankowskich na kolonii i żeby do nich przyjść. Szłyśmy do nich z Korzeniecką dopiero po południu i to nie prosta drogą tylko na okrągło . Gdzieś już późnym popołudniem podeszłyśmy pod gospodarstwo Jankowskich i strzały było słychać i zaraz weszłyśmy na obławę. Zabrali nas do sztabu, który stał w Rychtynie, tam na górce, gdzie dziś wiatrak stoi. Stały samochody pałatkami ponakrywane. Widziałam tam Jankowskich i widziałam, jak strasznie ich bili – kolbami i kołkami jakimiś. Nie wiem jak długo to trwało ale po jakimś czasie już usłyszałam, że ,,bandyci” to znaczy bracia moi już zabici. Kazimierz Jankowski mówił mi później, że mył ich ciała w Suwałkach w więzieniu, bo ubowcy mu kazali, bo zdjęcia chcieli zrobić. Aresztowali wtedy chyba ze dwadzieścia lub trzydzieści osób z okolicy. U nas w domu rozbili wszystko do szczętu i porabowali, a czego oni nie zabrali to kazali innym zabierać ( gęsi zabrał Józef Urynowicz Przewodniczący Gminnej Rady Narodowej , bo mówił, że jak za drogę poszły to już nie nasze). Mnie , jak już mówiłam zamknęli i zwolnili, ale zaraz we wrześniu z powrotem posadzili. W śledztwie siedziałam w Suwałkach i bardzo mnie bili pałkami po ramionach ,a jak na ziemię padałam to po plecach kopali butami wojskowymi. I ciągle te wrzaski : ,,Ty kurwo bandycka” .Plecy czarne miałam, na kibel siadać nie mogłam bo kręgosłup mi uszkodzili .Strasznie dokuczała mi oddziałowa – Białorusinka chyba, bo nawet po polsku dobrze nie mówiła. Stawiała mnie na baczność nosem do ściany i ani drgnij bo do karca i chodziła w koło i gadała ,, Szto Polszy się dla tiebia zachotieło ? Szto? Ty bladź Polszy uże nie dożdziosz”. Tak dokuczała, jakbym ja jej jak krzywdę zrobiła. Kiedyś na korytarzu stałam i słyszałam krzyk okropny, wycie po prostu – okazało się, że to Kazika oddziałowi tak bili, a ja nie poznałam że to on. Mówił mi to Wacek Jankowski, że Kazika strasznie mordowali, że przychodzili do niego do celi z takimi cienkimi jak mały palec u ręki kablami i bili, tak bez powodu, bez przewiny żadnej – bili, żeby go umęczyć, żeby go bolało. Czesiek Ceckowski, co przez ścianę z nim siedział też to potwierdza, że przychodzili do celi brata i klawisze i ubeki, jak do jakiegoś zwierza dzikiego, żeby się nad nim pastwić tylko, że śledzia solonego na siłę łyżkami mu do gardła pchali a potem pić nie dawali, że brat ściany lizał i prosił wody, albo śmierci. Wacek mówił, że w ścianie była dziurka malutka nawiercona tak mała że klawisze podczas kipiszu jej nie znajdywali, to on wody brał w usta, słomkę z siennika w tę dziurkę wkładał i dmuchał, a po drugiej stronie Kazik, to co przeleciało zlizywał. Mówił też że brat śmierci tylko już wypatrywał, żeby się to bicie skończyło.
Mnie sądzili w trybie doraźnym – 10 lat dali i pozbawienie praw na 4 lata. Siedziałam między innymi w Grudziądzu gdzie szyłam w półmroku , tak, ze wzrok tam prawie straciłam. Amnestii żadnej dać nie chcieli, ale ja pisałam co trzy miesiąc e co pół roku pisma i w końcu zwolnili mnie pod koniec 1954 roku.
Wyszłam i czułam się jakbym z rynsztoka śmierdzącego między ludzi została wypuszczona – poniżona, wybita i wyśmiana.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
„Budzono nas o 6 rano dostawaliśmy pół litra kawy i pajdę czarnego chleba,około godz. 10 byliśmy wyprowadzani do ubikacji co pozwalało na jedyne opuszczenie celi oprócz wyprowadzenia na przesłuchanie. Obiad wyglądał prawie codziennie identycznie –do każdej celi wstawiano miednicę rzadkiej zupy rybnej i wszyscy osadzeni w celi stawali koło tej miednicy i wyłapywali to co było gęściejsze albo kartofel albo coś innego, mięsa nigdy tam nie było”
Przesłuchania prowadzili funkcjonariusze referatu śledczego, którym bardzo często przyglądali się przedstawiciele NKWD .Aresztowani nie wiedzieli zazwyczaj z jakim funkcjonariuszem mają do czynienia gdyż nie ujawniali swoich nazwisk tylko pseudonimy najbardziej zapamiętany był funkcjonariusz o pseudonimie „Gruchot”. Prowadzone metody przesłuchań dziś już powszechnie znane takie jak – siedzenie wiele godzin na skraju krzesła, ostre światło w oczy , miażdżenie palców w dzwiach , wlewanie benzyny do nosa i najbardziej powszechne bicie – najczęściej ręką, albo trzonkiem łopaty, kolbą karabinu czy wyciorem po gołych piętach. Najgorszym było wsadzanie więznia do murowanego pieca chlebowego, gdzie pozostawał tam przez cały dzień albo i dłużej bez możliwości jakiegokolwiek poruszenia się.
Do dziś się mówi o samowolnych egzekucjach w siedzibie PUBP w Bielsku Podl. Według byłych więzniów aresztantów rozstrzeliwano na dziedzińcu pod północnym murem, zaś zwłoki rozstrzelanych lub zamęczonych w czasie śledztwa wywożono do lasu w Pilikach, pojawiają się również informacje o paleniu i zakopywaniu zwłok na dziedzińcu. Potwierdzają to odnajdywane podczas wykonywania różnych robót ziemnych kości ludzkie.
W grudniu 1949r. na podstawie zeznań jednego z aresztowanych zatrzymany został Józef Niechoda, funkcjonariusze rozpoczęli śledztwo usiłując wymóc przyznanie się do udziału w organizacji podziemnej. Oskarżenie było fałszywe ale pod wpływem bicia Niechoda przyznał się do zarzucanych czynów ,postawiony przed szefem PUBP Bortnowskim odwołał zeznania i powiedział ze został zmuszony pod wpływem tortur nie zdawał sobie sprawy ze swoją skargę skierował do najmniej odpowiedniego człowieka . Do przesłuchiwanych go do tej pory funkcjonariuszy Bogusława Pytlarza i Jana Żyty oraz kierownika referatu 3 Wiktora Trochimczyka dołączył sam Bortnowski, Niechodę bito po twarzy walono kolbą karabinu. Kulminacją kilku dniowego śledztwa było przesłuchanie z 28 grudnia Żyto by uciszyć krzyki, owiną głowę Niechody marynarką i trzymał go a Trochimczyk bił ofiarę drewnianym kijem po gołych piętach, pośladkach i całym ciele a Żyto dodatkowo okładał go gumową pałką plecach. Pobity Niechoda zaczął majaczyć i gorączkować więc przesłuchanie przerwano i wezwano lekarza ale już było za pózno Niechoda zmarł tej nocy. Ciała nigdy nie wydano rodzinie.
Źródło ;Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim w latach 1944-1956 wydany przez IPN T. Danilecki i M.Zwolski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bronisław Bortnowski- ur.19123r. w Izabelinowka obw. Woronowski ZSRR członek WKP do 1951r. obywatel sowiecki. Ukończył osiem klas szkoły sowieckiej ,po ukończeniu szkoły wyjechał do Tuły gdzie do 1943r. pracował jako mechanik samochodowy. Następnie służył w armii czerwonej w styczniu 1945r. był ranny. Po wyjściu ze szpitala trafił do NKWD w Kijowie stąd po tygodniu został przeniesiony do 73 Batalionu Specjalnego w Kobryniu , dnia 20.05.1945r. oddelegowany rozkazem dowódcy do WUBP w Białymstoku. Od 30.06.1945r. młodszy referent w Sokółce , 24.11.1947r. ukończył kurs kierowniczy Centralnej Szkoły MBP, od 15.12.1947r. starszy referent PUBP w Bielsku Podlaskim od 01.06.1948r. zastępca szefa PUBP w Augustowie, od 01.11.1949r. szef PUBP w Bielsku Podl. , 01.05.1950r. zdjęty dyscyplinarnie ze stanowiska i przekazany do dyspozycji dyrektora Departamentu Kadr w MBP w okresie 01.05.1958 do 01.06.1963r. zastępca komendanta Komendy Miejskiej i Powiatowej MO w Legnicy.
ALEKSANDER JURCZUK- ur.1906r w Dubiny pow.Bielsk Podlaski przed wojna działacz KPZB podczas okupacji Niemieckiej działacz komitetu anty faszystowskiego w Dubinach w okresie od 10.08.1943r.do 17.07.1944r. partyzant i jeden z dowódców partyzantki sowieckiej im. F. Dzierżyńskiego uczestnik akcji dywersyjnych , następnie komendant posterunku w Hajnówce ,20.12.44r. zatwierdzony na stanowisku wywiadowcy Sekcji 4 PUBP w Bielsku Podl. ,26.02.45r. przeniesiony na stanowisko referenta gminnego od 28.05.45r młodszy referent Wydziału do Walki z Bandytyzmem WUBP w Białymstoku , następnie funkcjonariusz więzienia karno –śledczego w Białymstoku ,od 1946r funkcjonariusz w Obozie Pracy w Jaworznie następnie w więzieniu w Wiśniczu Nowym, od 1947r.ponownie w Białymstoku . Poza oficjalnie zajmowanymi stanowiskami był m.in. dowódcą plutonu egzekucyjnego w więzieniu Białostockim ,osobiście wykonywał wyroki śmierci m.in. na KAZIMIERZU KAMIEŃSKIM ps.HUZAR i KAZIMIERZU KRASOWSKIM ps. GŁUSZEC . 31.11.1963r. przeszedł na emeryturę , był wzorem dla pozostałych w służbie funkcjonariuszy w wykonywaniu obowiązków służbowych
IPN –karta ewidencyjna A. Jurczaka
Biuletyn IPN
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gruby Rycho-Ty się nie gniewaj ale ten ostatni Raport to chyba fałszywka.Jak gościu dostał dwa granaty obronne -to nie mół ich rzucić z 15m bo zasięg rażenia granatu obronnego to 30m.Granaty obronne używa się z pozycji zakrytych/okopu,zza muru/
Granat zaczepny ma zasięg rażenia 15m o ile dobrze pamiętam.
Bo on służy do rażenia siły żywej z pozycji odkrytej np bieg ,
padnij- rzut.
Ten gość był w strefie rażenia własnych granatów, on był kamikadze boski wiatr.
Do tego mam inną wątpliwość jak on dobiegł to ta banda co uciekła zostawiła rannych?Czy też Ci ranni przemiaścili się
Czemu nie wykonał zadania czyli zabicia bandytów bo po co dostał ten pistolet?I ten co pisał Raport dlaczego nie napisał że ten obywatel zadania nie wykonał, bo co?
Przybiegł do niego i zameldował a oni ranni czyli żywi
Panowie Wy się nie gniewajcie ale te Wasze raporty śmierdzą,
fikcją szczególnie tej Pani.
Czyżby starała się o jakąś rentę kombatancką?
Koledzy o NKWD już Wam pisałem to była policja wojskowa,
Oni naszymi politycznymi się nie zajmowali od tego był UB i
KBW.Bo co oni rozumieli po Polsku.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie