Skocz do zawartości

Odkrycie w Malborku.


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 103
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Podano informację, że sprawą odnalezionego w Malborku grobu blisko ok. 2 tys. osób ma zająć się IPN:

Wirtualna Polska podaje informacje za PAP

IPN chce wyjaśnić sprawę zbiorowej mogiły w Malborku

PAP | dodane 1 godzinę i 9 minut temu

Na prośbę prokuratury rejonowej w Malborku IPN będzie szukał w swoich archiwach informacji, które mogą pomóc wyjaśnić sprawę zbiorowej mogiły, na jaką natrafiono w tym mieście. Ze zbiorowego grobu wydobyto dotąd szczątki ponad 1800 osób.

Jak poinformował szef malborskiej prokuratury rejonowej, zajmującej się sprawą, Waldemar Zduniak, podległa mu jednostka skierowała do warszawskiego IPN prośbę o przeszukanie jego archiwów. Prokuratorzy mają nadzieję, że w dokumentach Instytutu znajdą się jakieś informacje związane z odkrytą w Malborku zbiorową mogiłą.

- Oczywiście przejrzymy archiwa - powiedział rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk. Na szczątki pochowane na jednej z działek w centrum Malborka natrafiono przy okazji prac poprzedzających budowę hotelu w październiku ub.r. Prace przy ekshumacji ciągle trwają. Dotąd z ziemi wydobyto szczątki ponad 1800 ludzi, zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Niewielka część szkieletów nosi ślady po kulach.

Próbując wyjaśnić okoliczności, w jakich zginęli ludzie pochowani w zbiorowej mogile, malborska prokuratura poprosiła wcześniej o pomoc gdański oddział IPN. -
W naszych podręcznych archiwach nie natrafiliśmy jednak na żadne informacje, które mogłyby pomóc wyjaśnić tą sprawę
IPN
W naszych podręcznych archiwach nie natrafiliśmy jednak na żadne informacje, które mogłyby pomóc wyjaśnić tą sprawę - powiedział szef gdańskiego pionu śledczego IPN Maciej Schulz.

Pracownik Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawca historii miasta Bernard Jesionowski sądzi, że mogą być to szczątki cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, m.in. w czasie walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.

- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił Jesionowski dodając, że w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich, według różnych źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób, dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski.

Według Jesionowskiego, część z nich mogła umrzeć na skutek różnego rodzaju chorób, część mogła zostać zabita. Jego zdaniem ciężka zima na przełomie 1944 i 1945 roku mogła sprawić, że mieszkańcy, mimo toczących się na ulicach walk, wychodzili z kryjówek, aby zdobyć opał czy jedzenie, i ginęli od przypadkowych kul. Jesionowski nie wyklucza jednak, że część ludzi pochowanych w mogile mogła zostać zastrzelona.

Zgodnie z teorią Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. Podobne zdanie na temat okoliczności powstania zbiorowego grobu ma także prokurator Maciej Schulz. - Ciała mogły zostać zwiezione z całego miasta i umieszczone w naturalnym zagłębieniu, np. leju po bombie - powiedział Schulz.

Wyjaśnieniem sprawy masowego grobu znalezionego w Malborku, zainteresowany jest Rzecznik Praw Obywatelskich. - W poniedziałek wysłaliśmy do gdańskiego IPN list, w którym rzecznik prosi o informacje na temat działań, jakie podjęła ta instytucja tej sprawie - powiedziała Marta Kukowska z wydziału komunikacji społecznej w biurze RPO. List nie dotarł jeszcze do Gdańska.

(mg)


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 19:54 14-01-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywiad z historykiem dr Piotrem Niwińskim http://malbork.naszemiasto.pl/wydarzenia/949060.html

Zobacz: Poprzedni | Wszystkie | Następny
POLSKA Dziennik Bałtycki
Masowych grobów, jak ten w Malborku, jest dużo więcej
wczoraj
Żołnierze radzieccy na ulicach Gdańska, późną wiosną 1945 roku. fot. archiwum

Piotr Niwiński: w zbiorowych mogiłach chowano zmarłych z różnych przyczyn, także z powodu panującej zarazy. Z historykiem rozmawia Jarosław Zalesiński.

- Między styczniem a marcem 1945 roku przez Pomorze przetoczył się front. Co działo się bezpośrednio po jego przejściu?

- Trzeba by najpierw powiedzieć, co działo się już wtedy, gdy front tu docierał. Wiele bronionych miejscowości była wręcz roznoszonych ostrzałem artyleryjskim i bombardowaniami. Ludność cywilna ginęła masowo. A gdy już wkraczała piechota, częste były zbrodnie, dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej.

- Zbrodnie?

- Jeśli żołnierz, wpadający do zdobywanego budynku, rozstrzeliwuje ukrywającą się w piwnicy rodzinę, gwałci pozostałe przy życiu kobiety, rabuje, co się da, to jak mielibyśmy to nazywać? Co prawda rabusie i gwałciciele byli niejednokrotnie sądzeni przez NKWD i rozstrzeliwani, ale dowództwo frontu białoruskiego, który zdobywał Pomorze, bodaj w lutym 1945 roku wydało rozkaz, że wszystkie osoby cywilne, które sprawiały wrażenie elementów niebezpiecznych dla działań frontowych, mogły być rozstrzeliwane na miejscu bez wyroku sądu.

- Z perspektywy pułków NKWD, które szły za frontem, czy nie każdy cywil na tych terenach był podejrzany?

- W praktyce tak. Co prawda wprowadzono pewne podziały - na Polaków, Polaków volksdeutschów, Niemców, Niemców należących do NSDAP i tak dalej, ale tak naprawdę dla zwykłego żołnierza Armii Czerwonej i NKWD Polak mieszkający na tym terenie, mówiący trochę twardszym akcentem, Kaszuba, mówiący po kaszubsku, i wreszcie Niemiec byli nieodróżnialni.

- A poza tym czerwonoarmiejcy żyli w przekonaniu, że weszli na ziemie znienawidzonego germańskiego wroga.

- Takie przekonanie mieli już od wejścia do Prus Wschodnich. Ziemię traktowali jako zdobywczą, a ludność jako tych, których trzeba ukarać.

- Czy odnajdywane dzisiaj masowe groby, takie jak w Malborku, mogą być pozostałościami po masowych egzekucjach?

- Mogą, ale w przypadku Malborka dawałbym na to nie więcej niż 20 procent. Proszę pamiętać, że front przeszedł przez te tereny co prawda zimą, ale wkrótce było już na tyle ciepło, że rozkładały się ciała zabitych. Do tego dochodził brak wody i straszne warunki sanitarne. Ludzi masowo umierali, zwłaszcza na tyfus. W samym gdańskim więzieniu na tyfus zmarło blisko tysiąc ludzi, a w obozie przejściowym Narwik" w Nowym Porcie prawdopodobnie ofiar było kilka tysięcy. Tak działo się wszędzie, gdzie pozostali uchodźcy, którzy nie zdążyli uciec przed frontem na Zachód. Ci ludzie nie mieli żadnego oparcia i oni najczęściej padali ofiarami epidemii.

- Ale były też ofiary planowych działań NKWD, które budowało grunt dla przyszłej władzy.

- Już następnego dnia po opanowaniu danego terenu NKWD rozpoczynało planowe aresztowania wśród miejscowej ludności. Listy były przygotowane przez komunistyczne podziemie bądź przez zrzucane wcześniej dywersyjne grupy NKWD.

- Aresztowania dotyczyły Niemców?

- Na Pomorzu Gdańskim zarówno Polaków, Kaszubów, jak i Niemców, chociaż Polaków aresztowano stosunkowo niewielu. Ci ludzie szli albo do więzienia, albo do tak zwanych obozów selekcyjnych, część była deportowana do Związku Sowieckiego. Z czasem listy aresztowanych zostały poszerzone o fachowców. Związek Sowiecki zagospodarowywał nie tylko dźwigi czy lokomotywy, ale również ludzi. Ślusarzy, stolarzy, inżynierów, a nawet krawców czy piekarzy. Byli deportowani do Związku Sowieckiego.

- A w tych obozach selekcyjnych jeszcze przed deportacją co się działo?

- Ciągle jest to przedmiotem badań historyków. Bez wątpienia dokonywano tam zbrodni. Na pewno zbrodnią było nieudzielanie pomocy medycznej w wypadkach epidemii (choć nasuwa się pytanie, na ile skuteczna byłaby taka pomoc), no i często dokonywano gwałtów. Dla przechodzących jednostek wojskowych obozy te były miejscem, gdzie można się było wyżyć seksualnie. Wiele kobiet było gwałconych brutalnie i wielokrotnie, aż do śmierci. Związek Wypędzonych w Niemczech te historie podchwytuje i nagłaśnia, ale...

- Ale nie nagłaśnia na przykład, że następnego dnia po zatopieniu Gustloffa" Niemcy pod Pilawą w barbarzyński sposób zlikwidowali 3000 jeńców pędzonych z obozów koncentracyjnych.

- Ma pan rację, o tym mniej mówią. Wśród Polaków z kolei z wiadomych powodów w latach komunizmu mało się mówiło o zsyłanych na Sybir, transportowanych w gorszych warunkach niż Niemcy wywożeni do Niemiec. Wstrząsające są opisy wywózek żołnierzy Armii Krajowej, choćby spod Wilna. Iluż młodych mężczyzn ginęło w tych pociągach, w obozach. Niemniej myślę, że część prawdy jest też w opowieściach o wagonach z Niemcami, stojących przez tydzień w zimie, bez ogrzewania, według tych relacji, celowo pozostawionych gdzieś na bocznicy w trakcie deportowania Niemców na Zachód.

- Co właściwie było gorsze - to co się działo, gdy przechodził front, czy to co działo się później?

- Na takie pytanie nie ma odpowiedzi. Wszystkie te wydarzenia zwykło się dzielić na trzy grupy. Represje frontowe, o których mówiłem, potem tak zwane trzy dni po przejściu frontu, czas bezprawia, kiedy nie powstawała jeszcze administracja wojskowa, i czas represji zorganizowanych - aresztowania, deportacje, masowe wysiedlenia i grabież. W Sopocie na przykład, kiedy tylko front się przetoczył, powstały natychmiast grupa operacyjna Urzędu Bezpieczeństwa i komenda NKWD. Jedni i drudzy zaczęli zabezpieczać" pozostawione mienie. Chodzono po mieszkaniach i zabierano wszystko. W powiatowym posterunku UB całe poddasze po sam dach zawalone było futrami, pierzynami i kosztownościami. A z aresztowanych fachowców UB zrobiło sobie darmową siłę roboczą. Jeszcze w 1946 roku wychodzili tylko do pracy.

- Czy popełniane wówczas przestępstwa można dziś jeszcze udokumentować?

- Możemy się opierać tylko na relacjach i szczątkowych polskich dokumentach. Zbrodnie przyfrontowe bardzo trudno zbadać. Myślę, że takich grobów jak w Malborku znajduje się na Pomorzu więcej. Nie wyjaśnimy dziś sobie, czy te blisko 2000 ciał to tylko ludność niemiecka, czy także Polacy? Ilu z nich nazywało się Kaczmarek czy Wenta? Nie dowiemy się, kim byli ci ludzie ani jak zginęli. Kilka przestrzelonych czaszek świadczyć może i o egzekucjach, ale najpewniej był to masowy grób, w którym przy odgruzowywaniu miasta zniesiono z różnych miejsc rozkładające się ciała.

- Dziwne jednak, że dopiero kiedy przypadkowo odkopano grób, zaczęły się pojawiać jakieś relacje.

- Opowiem panu inną nieznaną historię, związaną z ukrytym grobem. W lutym koło Sierakowic przechodziła kolumna uciekinierów z Prus Wschodnich. Natknęła się na nich czołówka pancerna oddziałów Armii Czerwonej. Czerwonoarmiejcy najpierw zgwałcili kobiety, a potem całą grupę ustawili nad rowem i rozstrzelali. Ich ciała pochowano potem we wspólnym grobie, zrobiła to już polska administracja. Nie wiadomo, gdzie ten grób się znajduje. Z tej grupy ocalał kilkuletni chłopak. Może uciekł, może znalazł się pod ciałami. Przygarnęli go mieszkańcy okolicznej wsi - Kaszubi. Nadano mu polskie imię i nazwisko, jest dziś jednym z szanowanych gospodarzy, mieszka tam do dzisiaj. Dopiero w latach 60. czy 70. zaczął szukać śladów swojej rodziny. Okazało się, że w innej grupie uchodźców była jego siostra, której w 1945 roku udało się dotrzeć na Zachód i która dziś mieszka w Niemczech. Spotkali się po raz pierwszy w latach 80. Takie to bywały historie.
- POLSKA Dziennik Bałtycki


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 10:10 20-01-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wyborcza.pl/1,75480,6177133,Hotel_Pod_Czaszka.html W miarę rzetelnie opisana historia odkrycia grobu i prowadzonych tam prac.


Hotel Pod Czaszką
Sławomir Sowula
2009-01-20, ostatnia aktualizacja 2009-01-19 15:34

Masowy grób 2000 ofiar II wojny opróżniła koparka - pod okiem burmistrza, prokuratorów i archeologów. Próbowali to powstrzymać internauci. - A gdyby w ten sposób opróżniano mogiłę Polaków na Ukrainie, Białorusi, Rosji? - pytają
Czterogwiazdkowy hotel stanie sto metrów od zamku w Malborku. Burmistrz Andrzej Rychłowski marzy, aby zatrzymała się w nim jedna z piłkarskich reprezentacji, która na Euro 2012 zagra na Baltic Arenie w Gdańsku. Z Malborka do Gdańska autostradą A1 jedzie się teraz 40 minut. Więc dlaczego nie?

Pierwszą łopatę pod budowę hotelu robotnicy wbijają w październiku. Rozbierają resztki budynku, który tam stał.

- Zapamiętam dobrze ten dzień - 28 października. Właściwie prace już się zakończyły, ale kierownik budowy poprosił jeszcze brygadzistę o usunięcie kawałka fundamentu. No i wtedy wyszły te kości - opowiada burmistrz Malborka.

Szczątki 65 osób - dwa metry pod ziemią - kobiety, dzieci, niektórzy z dziurami w głowie po kulach. Prokurator Jarosław Kembłowski, który prowadzi śledztwo, nie jest zadowolony. Za chwilę ma awansować. Rozgrzebać więc sprawę czy odłożyć na półkę? To nie pierwsza taka mogiła w Malborku. Cywile - ofiary bomb, głodu, chorób, mrozu. Zastanawia się trzy dni. Podpisuje umorzenie, oddycha z ulgą.

Spokoju jednak nie będzie. Wszystko przez internet i deszcz.

Robin Hood walczy o kości

Dlaczego internet?

Kiedy pod koniec października robotnicy wyciągają z ziemi pierwsze szczątki, ktoś robi zdjęcia. Po kilku godzinach pojawiają się na forum miłośników historii Marienburg.pl.

Uczestnik forum kryjący się pod nickiem Robin Hood" pisze: Całą akcję obserwowali kolejno przybywający: straż miejska, policja, burmistrz i bliżej nie znane osoby odjeżdżające później wraz z policją. Pani gospodarz miasta dzielnie dyrygowała akcją koparki i aktywnie wydłubywała kości z ziemi. Przybyły dwa samochody z zakładów usług pogrzebowych. Szczątki gromadzono w workach foliowych. Ekipa z noszami przenosiła worki do samochodu. Zabrano co najmniej dwa worki. Widać było jedną ludzką czaszkę, tak więc na pewno były to zwłoki pochowane w całości. Musiałem lecieć dalej, ale wiem od znajomych mieszkających na Starym Mieście, że akcja skończyła się około godziny 13.30".

Waldemar Zduniak, prokurator rejonowy, obiecuje w Gazecie Malborskiej", że biegły określi, z jakiego okresu pochodzą szczątki. Dzieje się jednak inaczej. Dwa dni po odkryciu burmistrz chowa szczątki na komunalnym cmentarzu, jest ksiądz i kilku urzędników. Następnego dnia prokuratura umarza śledztwo, mimo że wiadomo już było: część ofiar ma przestrzelone czaszki.

Skąd ta decyzja?

- Nie było poszlak, że śmierć tych osób nastąpiła w wyniku przestępstwa - tłumaczy prokurator Jarosław Kembłowski. - Chcieliśmy dać je do zbadania w zakładzie medycyny sądowej, ale na wyniki mieliśmy czekać kilka miesięcy, to zrezygnowaliśmy.

Prokurator nie chce się zastanawiać, czy ekshumacja przeprowadzona przez burmistrza była prawidłowa. - Śledztwo jest zamknięte - ucina.

Na Marienburg.pl wrze.

Koparka zamiast archeologa? Trzydniowe śledztwo? Pospieszny pogrzeb? Ludzie komentują, zadają pytania, krytykują władze za niedbałość. Pojawiają się kolejne zdjęcia.

- Od tej pory śledzimy każdy krok na budowie. Ludzie wrzucają zdjęcia na forum, uczestniczy w tym kilkadziesiąt osób - opowiada Jacek Kmieć, założyciel forum, prywatnie inżynier.

Po trzech tygodniach od umorzenia śledztwa w historii pojawia się deszcz.

16 listopada dwaj użytkownicy forum znajdują na budowie hotelu szczątki kolejnych kilku osób. Wypłukane przez deszcz. Fotografują je i tego samego dnia wrzucają zdjęcia na Marienburg.pl. Widać na nich, że szczątki ludzkie walają się w kilkunastu miejscach na placu budowy. Czaszki, piszczele. Co Pan na to, Panie Rychłowski? Może w końcu prokurator pojawi się na miejscu i zajmie sprawą?" - zadaje pytanie jeden z forumowiczów.

Prokuratura dzień po odkryciu wszczyna na nowo śledztwo.

- Pojawiły się informacje w internecie, ktoś do nas zadzwonił. Postanowiliśmy się tym zająć, bo pojawiły się nowe szczątki - tłumaczy prokurator Kembłowski. - Wszystkie muszą przebadać medycy sądowi.

Burmistrz ogłasza kolejną ekshumację.

- Skłoniłem inwestora, by zapłacił za wydobycie kości. Zajmie się tym gminna spółka - chwali się mediom.

Robotnicy wydobywają z mogiły kolejne szkielety. Po kilkadziesiąt, sto dziennie. Do Nowego Roku wiadomo, że może ich być nawet 2 tys. Prokurator awansuje do ościennej prokuratury.

Ekshumuje ta sama koparka

Grzegorz Kus, 35-latek - to on 16 listopada zamieścił zdjęcia na Marienburg.pl.

- Dlaczego pan to zrobił? - pytam.

Grzegorz wyjmuje laptop. Na stronie www.polskaweb.eu artykuł Malbork polskim Katyniem?". Autor publikacji sugeruje, że sprawcą śmierci mogli być polscy żołnierze zdobywający Malbork wraz z Rosjanami. Dziennik Süddeutsche Zeitung" zaznacza, że nie ma świadków, jakoby w Malborku dokonywano na Niemcach egzekucji. Sugeruje jednak, że według ekspertów na tych terenach wiosną 1945 roku pod ochroną Armii Czerwonej grasowały polskie bandy i to one mogą być odpowiedzialne ze zbrodnie na Niemcach.

Bild" odnalazł już świadka wydarzeń w Malborku w 1945 roku. 75-letni Gerhard Hinz wspomina, że widział, jak żołnierze ładowali Niemców na ciężarówki i wywozili w kierunku miasta.

- Głosy, że te ofiary to wynik egzekucji dokonanej przez Polaków, to chyba niezbyt dobra promocja dla naszego miasta - mówi Kus. - Ale można się też zastanowić, jak zareagowalibyśmy, gdyby w ten sposób opróżniano mogiłę Polaków na Ukrainie, Białorusi, Rosji. W każdym mieście w miejscu prac budowlanych prowadzonych na historycznym obszarze najpierw weszliby archeolodzy.

Na laptopie Grzegorza pojawiają się zdjęcia - resztki kości w skarpach wykopu najwyraźniej poucinane przez łyżkę koparki. Na innych koparka w środku wykopu.

- To tak ma wyglądać ekshumacja, główne prace wykonuje" ta sama koparka! Ja w ogóle nie wiem, jak to nazwać - oburza się Kus.

Koparkę widział w wykopie Bernard Jesionowski, historyk z Muzeum Zamkowego w Malborku. - To nie jest ekshumacja. To jest wydobywanie kości. Przecież nawet nie mamy dowodu, że ktoś nie przywiózł tych zwłok z jakiegoś cmentarza - mówi.

Uważa jednak, że najprawdopodobniej w mogile spoczęli przedwojenni mieszkańcy Malborka.

- W grudniu 1944 roku władze miasta nakazały ewakuację cywilów, a miasto zamieniono w twierdzę. Z różnych źródeł wiemy, że część mieszkańców została - jakieś 2, może 4 tys. osób. Niemcy nie mogli się ich po wojnie doliczyć i to najprawdopodobniej są ci, którzy spoczęli w tej mogile. Kiedy ją stworzono? Pomiędzy końcem stycznia a 9 marca w mieście toczyły się walki. Ostatnie jednostki niemieckie same wycofały się z zamku i dopiero wtedy zajęli go Rosjanie. To najprawdopodobniej oni po zdobyciu zamku zabili tych ludzi. Nie mogliby tego zrobić przed 9 marca, bo miejsce pochówku było pod niemieckim ostrzałem.

- Czy możliwe, że Rosjanie ich rozstrzelali?

- Wydaje się mało prawdopodobne, że 2 tys. osób zginęło w wyniku działań wojennych, na skutek ran, chorób, głodu. Rosjanie mieli bardzo duży problem ze zdobyciem miasta. Półtora miesiąca je szturmowali. Może to była zem-sta? Na zamkowych murach w dwóch miejscach są ślady serii karabinów maszynowych w prostych rzędach na wysokości około półtora metra. To może tam ktoś organizował egzekucję - zastanawia się Jesionowski.

Burmistrz mówi, że w trakcie ekshumacji w mogile nie znaleziono śladów kul.

- Są ślady w czaszkach. A że nie znaleziono kul... Jak można to autorytatywnie stwierdzić, jeżeli szczątki wydobywa koparka? - pyta historyk.

Kości wciąż przybywa

Mróz zakonserwował ślady koparki. Na ścianach wykopu ciągle widać wystające poucinane jej łyżką piszczele. Po dwóch miesiącach ekshumacji robotnicy ciągle wyciągają z wykopu ludzkie szczątki. Stoimy w wykopie głębokim na dwa metry. Minus dziesięć. Koparki dzisiaj nie ma.

Sześcioosobowa ekipa robotników ubrana w nowe kombinezony, z nowymi szpadlami w rękach, nieporadnie wydłubuje szczątki ze zmarzniętej ziemi. Przy nas jeden z nich wyciąga z grudki ziemi fragment dziecięcej żuchwy. Ząbki nie zdołały jeszcze na niej wyrosnąć. Czaszki razem z piszczelami lądują w plastikowych wiaderkach, potem luzem przesypywane są do czarnych foliowych worków, stamtąd do blaszaka na komunalnym cmentarzu. Błyskają flesze fotoreporterów. Dziennikarzy jest więcej niż robotników. Od kilku dni Malbork przeżywa ich najazd - Polskie Radio, PAP, AFP, Bild", Reuters.

Zbigniew Sawicki, archeolog z malborskiego Muzeum Zamkowego, zatrudniony przez inwestora, co kilka minut udziela wywiadu.

- Na początku, w listopadzie, wyciągaliśmy po 100-150 osób, dzisiaj po kilkanaście. Ktoś wcześniej musiał zauważyć te kości. Niech pan popatrzy. Tu w latach 80. ktoś kładł rury ciepłownicze. Na pewno nadział się na coś. Ale wtedy nikomu nie zależało, żeby coś takiego odkrywać. Ludzie się bali takich tajemnic. No wie pan... Jeżeli to zrobili Rosjanie... - konserwator ścisza głos.

- Gdzie się podziała koparka? Kilku robotników nie przerzuciłoby w takim tempie kilkuset ton ziemi. Dlaczego to idzie tak szybko? - pytam.

- Mechanicznie usuwamy tylko wierzchnią warstwę ziemi. Gdybyśmy chcieli robić to ręcznie, ktoś musiałby za to zapłacić. A zniszczenia? Przy tego rodzaju pracach to nie do uniknięcia.

- A może chodzi o to, by szybko zacząć budowę? Inwestor na stronie internetowej informuje, że musi zacząć prace pod koniec marca.

- To prawda. Może skończymy w tym terminie, ale i tak budowa nie ruszy, zanim prokurator nie zakończy śledztwa - przyznaje archeolog.

Prokurator koparki nie widział

Żeby zmieścić szczątki 2 tysięcy osób, burmistrz musiał dokupić blaszany garaż. Jeden, który już stał za budynkiem biurowym komunalnego cmentarza, nie wystarczył. Teraz kości leżą w dwóch blaszakach, spakowane w ponad stu plastikowych workach poukładanych jeden na drugim. Po kilkanaście osób na worek.

- Przedstawiciele niemieckiej organizacji zajmującej się grzebaniem Niemców, którzy zginęli na polskiej ziemi, stwierdzili, że takie warunki wystarczą - tłumaczy Piotr Szwedowski, sekretarz miasta, mocując się z kłódką.

- A koparkę widzieli?

- Koparka? Nie wiem, czy powinna tam być... Niech pan zapyta prokuratora, czy to jest prawidłowa ekshumacja. On tym wszystkim rządzi.

Prokurator Piotr Wojciechowski nie potrafi ukryć zdenerwowania. Zna sprawę od kilku dni. Przejął ją po awansowanym Kembłowskim.

- Polegam na tym, co mówi archeolog, a on twierdzi, że prace prowadzone są prawidłowo. Wszystkie szczątki są zbierane, to, co można zabezpieczyć, zabezpieczymy. Być może koparka była w wykopie tylko w tej części, która była już zbadana.

- Był pan na miejscu? Tam gołym okiem widać ślady jej działalności.

- Nie, jeszcze nie zdążyłem.

- To co pan wie?

- Że najprawdopodobniej to są szczątki ludności niemieckiej pochowane przez Rosjan. Ale to tylko hipotezy historyczne. Zamierzam wkrótce powołać biegłego patologa i archeologa. Zwróciłem się też o pomoc do IPN o przeprowadzenie badań historycznych.

Marian Kwapiński, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, przygląda się sprawie z boku. Pytam, jak powinna się odbywać taka ekshumacja: - Obowiązkiem jest poszanowanie szczątków ludzkich. O to zadbać powinien inwestor. Prace muszą odbywać się pod kontrolą urzędników ochrony zabytków.

- Widziałam już niejedną ekshumację - opowiada Izabela Kwiecińska, redaktor Odkrywcy", pisma dla fanów przeszłości. - Koparka? Owszem, ale tylko, żeby zdjąć wierzchnią warstwę ziemi, a potem każde ciało, jedno po drugim. Powolutku. No ale jak to zrobić zimą, w zmarzniętej ziemi? Prokurator powinien wstrzymać prace. Wystarczy jeden telefon.

Właściciele przyszłego hotelu z giełdowej spółki Europejski Fundusz Hipoteczny milczą. Od kilku dni nie odbierają telefonu.

Burmistrz zaskakuje wszystkich!

Awantura z internautami i dziennikarze - to nadszarpnęło nerwy burmistrza. Chce spotkać się w sądzie z użytkownikami Marienburg.pl. Złożył na nich zawiadomienie w prokuraturze.

- Wygrzebywanie ludzkich szczątków i pokazywanie ich na zdjęciach to bezczeszczenie. Jakiś niepotrzebny happening - mówi. - Chcę przestrzec, że będąc odpowiedzialnym, nie można pisać wszystkiego o wszystkich.

Lokalna prasa też go nie wsparła. Założył więc własną gazetę. Jeszcze w grudniu ukazał się pierwszy numer Nowego Malborka.pl". O odkryciu mogiły i ekshumacji ani słowa.

Źródło: Duży Format


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 10:24 20-01-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masowe groby mogą być też w Gdańsku i Gdyni?

- W Gdańsku i Gdyni mogą znajdować się masowe groby z czasów II wojny światowej podobne do tego jakie znaleziono w Malborku, gdzie od trzech miesięcy trwa ekshumacja 1800 osób - uważa prokurator Maciej Schultz z IPN.
Nie możemy tego wykluczyć. Mogą znajdować się w bardzo zaskakujących miejscach. Często nie da się tego sprawdzić, bo na tych miejscach mogą znajdować się już budynki, które trzeba by zburzyć - powiedział prok. Schultz w rozmowie z reporterem radia TOKFM . Jego zdaniem jest to tym bardziej możliwe, że w Gdańsku czy Gdyni toczyły się większe walki niż w Malborku.



Niemcy zacierali ślady

Zdaniem IPN pod koniec wojny, lub zaraz po jej zakończeniu, nie ewidencjonowano i nie dokumentowano pochówku zwłok. - Niemcy pod koniec wojny rozkopywali mogiły, palili zwłoki, miażdżyli czy też mielili kości i zostawały tylko prochy. Gdy badano miejsca straceń na terenie Pomorza nie znajdowano tam zwłok - mówi prok. Schultz. Jego zdaniem były tylko wyjątki, gdzie Niemcy tego nie zrobili, tak jak w przypadku mordu w Piaśnicy. - Tak też mogło być w Malborku. Przyczyną mógł być pośpiech - mówi Schultz.

Rosjanie jedynie ograbiali

Wskazanie Niemców jako sprawców pochówku w Malborku potwierdzałby fakt, że przy zakopanych nie znaleziono żadnych śladów - biżuterii, ubrań, przedmiotów osobistych. Niemiecka prasa próbuje jednak znaleźć winnych po stronie rosyjskiej, a nawet polskiej. - Rosjanie nie bawili się w takie zacieranie śladów, owszem zabierali kosztowne rzeczy, ale przykład Katynia wskazuje, że nie rozbierali swych ofiar. Z kolei administracja polska przejmowała tereny w Malborku wiele miesięcy po Rosjanach - tłumaczy Schultz.
Polacy grzebali, bo bali się epidemii

Zdarzało się tak, że to Polacy grzebali wiele ciał na terenach przez siebie przejmowanych. Dotyczy to miejsc na Pomorzu Gdańskim, gdzie przed i w czasie wojny mieszkali Polacy. Polska administracja tworzyła się tam często samorzutnie, zaraz po wycofaniu się Niemców. - Ludzie zastawali spore ilości porzuconych, gnijących ciał, które trzeba było szybko pochować, by uniknąć epidemii. Szalał wtedy tyfus - tłumacz Schultz. Jego zdaniem dziesiątki, czy setki ciał na terenie Gdańska, czy Gdyni wrzucano do rowów, lejów po bombach, czy wykopów i szybko zakopywano. Nie dotyczy to jednak Malborka i okolic, w których Rosjanie przebywali przez wiele miesięcy.

IPN jednak zbada sprawę

Choć póki co nie ma wyraźnych śladów, że w Malborku dokonano zbrodni, to jak twierdzi Schultz: - Podstawowym zadaniem IPN jest ściganie zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, ale możemy też zajmować się zbrodniami przeciwko ludzkości i wojennymi. I tak może być w tym przypadku. Decyzję podejmiemy, kiedy znane będą wyniki pracy biegłych - dodaje.

Prokurator zapowiada również, że działania instytutu skupią się na poszukiwaniu świadków zdarzenia, kwerendzie niemieckich publikacji na temat Malborka z tamtego okresu, a także niemieckich i polskich archiwów, a jeśli będzie to możliwe, także rosyjskich.

W Malborku znaleziono szczątki 1800 osób

O sprawie pisaliśmy w listopadzie ub.r. zaraz po odkryciu w centrum Malborka pierwszych szczątków. Przypominaliśmy, kiedy okazało się, że z ziemi wydobyto kości około 1800 ludzi . Według specjalistów są to najprawdopodobniej szkielety Niemców mieszkających w tych okolicach czasie II wojny światowej i do dziś uważanych za zaginionych. W masowym grobie znajdowały się szczątki cywili: mężczyzn, kobiet oraz dzieci. W wielu czaszkach można było znaleźć ślady po kulach, co wskazuje na egzekucje. Podejrzewa się, że szczątki pochodzą z początku 1945 roku, okresu walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6186241,Masowe_groby_moga_byc_tez_w_Gdansku_i_Gdyni_.html

Dodatkowe informacje:

http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,6183646,IPN__W_Malborku_nie_mordowali_Polacy.html


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 19:18 21-01-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Władze PRL tuszowały sprawę masowego grobu?

Wiadomości" TVP ujawniły nowy fakt w sprawie grobu ze szczątkami blisko 2 tysięcy osób, odkrytego w Malborku. Jak się okazuje, masowy grób został odkryty już dużo wcześniej.
Według Wiadomości", grób został odkryty już na początku lat 80. podczas prac kanalizacyjnych. Nadal nie wiadomo, kto jest autorem tej zbrodni.

Sprawy pierwszego odkrycia" jednak wtedy nie ujawniono. Zdaniem Wiadomosci" może to sugerować, że w grobie znajdują się szczątki ofiar Armii Czerwonej, która w ostatnich dniach II wojny światowej wkroczyła do Malborka. Prawdopodobnie są to szczątki dawnych, niemieckich mieszkańców Malborka.

http://wiadomosci.onet.pl/1903627,11,item.html
Niewykluczone, że ówczesne władze zatuszowały sprawę z uwagi na ówczesny sojusz PRL ze Związkiem Radzieckim. Sprawą zajął się gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wiadomosci.onet.pl/1903795,11,item.html
Cytat:
Jaruzelski: nie pamiętam sprawy tej mogiły
Generał Wojciech Jaruzelski powiedział, że nie pamięta, aby sprawa zbiorowej mogiły odkrytej w Malborku pojawiła się w latach 80. i była przedmiotem rozważań ówczesnych władz. Według IPN nie ma żadnych dowodów potwierdzających, że ktoś o istnieniu mogiły wiedział.
Jesienią ub. roku w centrum Malborka natrafiono na szczątki ponad 1850 ludzi, pochowanych w zbiorowym grobie. Prawdopodobniej są to cywile, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku. W sobotę Wiadomości" TVP podały, że część mogiły odkryto już w latach 80., podczas remontu kanalizacji, ale prawdopodobnie władze PRL zatuszowały wówczas sprawę, by nie drażnić kierownictwa ZSRR. Zdaniem TVP fakt tuszowania może świadczyć o tym, że zbrodni dokonała Armia Czerwona.

Ja nie pamiętam, podkreślam, nie pamiętam, ażeby w latach osiemdziesiątych ten temat się pojawił. Żebyśmy go w ogóle jakoś rozważali" - powiedział Jaruzelski, który w latach 1981-1989 był I sekretarzem KC PZPR i do 1985 r. prezesem Rady Ministrów.

Jak podała TVP, w latach 90. zbierano informacje o mogiłach. Zwrócono się wówczas o pomoc do Rosjan. Naczelna prokuratura wojskowa rosyjska odmówiła wtedy jej udzielenia.

Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Gdańsku, prokurator Maciej Schulz powiedział w niedzielę PAP, że chęć ukrycia zbiorowej mogiły przez władze PRL w latach 80. jest tezą, której nic nie potwierdza, jest nadinterpretacją".

Schulz poinformował, że Prokuratura Rejonowa w Malborku sprawdzała ten wątek i ie ma żadnych dowodów potwierdzających, że ktoś o istnieniu mogiły wiedział i chciał sprawę zatuszować".

Wiadomo natomiast, że podczas remontu kanalizacji w tym miejscu na początku lat 80. robotnicy natrafili na ludzkie szczątki. Dowodem na to jest fakt, że w co najmniej dwóch miejscach instalacja leży na szczątkach ludzkich. Ale z tego co wiem, to najprawdopodobniej robotnicy tego faktu nikomu nie zgłosili, bo nie ma żadnych dowodów, że ktoś to zgłosił, a potem próbował ukryć" - powiedział Schulz.

Takie zgłoszenie o znalezieniu ludzkich szczątków spowodowałoby wstrzymanie prac i kłopoty z ukończeniem inwestycji" - dodał prokurator.

W ub. czwartek gdański IPN zdecydował o przejęciu sprawy związanej z odkryciem szczątków w Malborku.

Prace przy ekshumacji ciągle trwają. Dotąd z ziemi wydobyto szczątki ponad 1850 ludzi, zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Kilkanaście czaszek nosi ślady po kulach. Przy szczątkach nie znaleziono żadnych przedmiotów osobistych czy choćby fragmentów dokumentów, które mogłyby wskazywać na narodowość pochowanych osób.

Jak poinformował Schulz w czwartek w oparciu o dotąd zebrane materiały najbardziej prawdopodobne jest, że w mogile pochowano cywilnych mieszkańców Malborka, którzy umarli lub zginęli w zimie na przełomie 1944 i 1945 roku: przed, w trakcie oraz po walkach, jakie toczyły o to miasto wojska niemieckie i rosyjskie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne jeśli nawet ktoś z władz miasta w latach '80 dowiedział się o natrafieniu na ludzkie szczątki, to postanowił zamieść sprawę pod dywan. I to nie w strachu przed wielkim bratem". Jak wiadomo święty spokój jest najwyższym dobrem użędnika i w jego obronie gotów jest oddać życie. Więc w imię świetego spokoju adał sprawie tok urzędowy"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://malbork.naszemiast...nia/952691.html
Cytat:
Gdzie zostaną pochowane szczątki z grobu w Malborku?

Nie ma dowodów potwierdzających tezę, że w latach 80. próbowano zatuszować sprawę masowej mogiły odnalezionej w Malborku. Przypomnijmy - napisaliśmy o ciepłociągu z czasów PRL, który powstał na fragmencie grobu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że osoby kładące instalację mogły widzieć kości podczas prac ziemnych - tak uważa archeolog nadzorujący wydobycie szczątków. Od razu pojawiły się sugestie, że władze PRL nie chciały mieć kłopotu i sprawę przemilczano, by się nie konfliktować z ZSRR.

Głos w tej sprawie zabrał nawet gen. Wojciech Jaruzelski. Ówczesny sekretarz KC PZPR i prezes Rady Ministrów powiedział w TVP, iż nie pamięta, by informacje o masowym grobie w Malborku były przedmiotem rozważań władz PRL.

- Nie ma żadnych dowodów, które potwierdzałyby taką wersję wydarzeń - zapewnia Maciej Schulz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przy Instytucie Pamięci Narodowej w Gdańsku.

Odkrycie grobu wywołało wielki szok wśród mieszkańców Malborka i miłośników historii miasta. Nikt nie podejrzewał, że na działce między ulicami Solną a Piastowską może się znajdować taka mogiła. Znaleziono ją podczas prac przygotowawczych do budowy w tym miejscu hotelu.

Obecnie nie można stanowczo stwierdzić, kto jest pochowany w grobie, kto go wykopał i dlaczego przez 64 lata jego istnienie było tajemnicą. Wiele wskazuje na to, że pochowano tam zwłoki mieszkańców Malborka pochodzenia niemieckiego, którzy zginęli w wyniku walk niemiecko-radzieckich na początku 1945 roku.

Choć do rozwikłania zagadki daleka droga, to już pojawiają się propozycje, gdzie szczątki powinny zostać pochowane. Najpierw Fundacja Pamięć, która opiekuje się cmentarzami niemieckich ofiar wojennych, zaproponowała miejscowość Stare Czarnowo w woj. zachodniopomorskim. Byli malborczycy mieszkający w Niemczech podają z kolei Malbork jako odpowiednie miejsce pochówku. Przed kilkoma dniami gazeta Berliner Zeitung" podała informację, powołując się na prezesa Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi, że szczątki trafią na cmentarz w Gdańsku. Mnożenie propozycji ucina IPN.

- Decyzja o pochówku może zapaść dopiero po zakończeniu prac ekshumacyjnych - wyjaśnia Maciej Schulz. - O momencie pochowania szczątków zadecyduje prokurator prowadzący to postępowanie. Wszelkie dywagacje na temat miejsca pochówku uważam za przedwczesne.

Przypomnijmy, że na pierwsze kości z masowej mogiły natrafiono w Malborku w październiku ub. roku. Prace ekshumacyjne będą trwały jeszcze w lutym. Potem część kości zbadają biegli specjaliści, którzy określą czas i przyczynę śmierci ofiar, a także ich wiek i płeć. Te informacje pomogą w rozwikłaniu zagadki mogiły.

1900 - tyle szkieletów wydobyto już z masowej mogiły w Malborku.

Jacek Skrobisz - POLSKA Dziennik Bałtycki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.dw-world.de/dw...3983060,00.html
Cytat:
Godny pochówek
Polityka | 28.01.2009
Niemiecki Związek Opieki Nad Grobami Wojennymi w Berlinie planuje możliwie szybki pochówek ofiar, których szczątki odkryto jesienią 2008 roku podczas prac budowlanych w centrum Malborka.

W Malborku lub Gdańsku mają spocząć szczątki ofiar odkrytych jesienią 2008 roku podczas prac rozbiórkowych w centrum Malborka. Z dotychczasowych badań wynika, że chodzi o 1800 osób pochodzenia niemieckiego. Nie wyjaśniono jednak, czy byli to mieszkańcy Malborka, niemieccy uchodźcy, czy również niemieccy żołnierze. Przy szczątkach nie znaleziono ani ubrań, ani też przedmiotów osobistych. Do tej pory zgłosił się tylko jeden świadek wydarzeń z początku 1945 roku. Jest to kobieta, która jako dziecko mieszkała w Malborku, a obecnie żyje w Niemczech.

Bestialstwo widziane oczami dziecka

Przed paroma dniami dotarł do miasta list tej kobiety i prośba o zachowanie anonimowości. Piotr Szwedowski z Urzędu Miasta Malborka przytacza fragmenty jej wspomnień z okresu od stycznia do marca 1945 roku: W marcu Rosjanie spędzili ludność, w tym jej mamę do uprzątnięcia trupów, a było ich dużo. Najwięcej na ulicy Mickiewicza, a w rzece Jurandzie ludzie leżeli jak śledzie. Na Mickiewicza był klasztor, w którym schroniło się wielu ludzi, przeważnie ranni niemieccy żołnierze. Co się z nimi stało, ta kobieta nie wie. Trupy ładowano na furmanki i wózki ręczne i wywożono na ulicę Jagiellońską, gdzie był mały stadion piłki nożnej. Nie kopano dołu, tylko zrzucano je na kupę i posypywano chlorem. Było ich bardzo dużo. To pismo już jest w IPN i w prokuraturze, bo ukazuje niejako atmosferę początku 1945 roku."

Szanse na zidentyfikowanie ofiar?

Prace ekshumacyjne dobiegają końca. Po ich zakończeniu szczątki zostaną przekazane przedstawicielowi Związku Opieki Nad Niemieckimi Grobami Wojennymi, który chce przeprowadzić własne badania i, jeśli to możliwe, zidentyfikować ofiary.

Pomocna może się tu okazać lista zaginionych, jaką uchodźcy i byli mieszkańcy Malborka sporządzili po wojnie i o której znalezieniu donosiła niedawno niemiecka gazeta 'Bildzeitung'. Na liście liczącej 245 stron zawarte są nazwiska 1840 zaginionych z Malborka. Dokument ten znajduje się podobno w Lubece, a jego kopia w Kolonii.

Przewodniczącemu Związku Reinhardowi Fuehrerowi zależy na możliwie szybkim zakończeniu prac i pochowaniu szczątków jeszcze w bieżącym roku, przed 1. września, czyli przed 70. rocznicą wybuchu drugiej wojny światowej.

Fuehrer przyznaje, że Związek nie podjął jeszcze decyzji odnośnie miejsca pochówku. Jego zdaniem zależy to w dużej mierze od propozycji strony polskiej.

Powściągliwość po obu stronach

Tymczasem Miasto Malbork jak na razie powściągliwie wypowiada się na ten temat i odwołuje do polsko-niemieckiej umowy międzyrządowej z 8 grudnia 2003 roku. Piotr Szwedowski, przedstawiciel władz miejskich wyjaśnia: Ta umowa pomiędzy rządem Polski i Niemiec stanowi o tym, że partnerami dla rozstrzygnięć i decyzji co do cmentarzy wojennych jest Rada Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa oraz Ludowy Związek po stronie niemieckiej. To są organy, które mają kompetencje co decydowania o tym, gdzie szczątki ofiar mają być pochowane."

Powściągliwie do sprawy terminu i miejsca pochówku niemieckich ofiar podszedł również minister stanu w niemieckim resorcie spraw zagranicznych Guenter Gloser z SPD: Myślę, że nie powinniśmy teraz mówić o konkretnych datach. Ważne, że obie strony polska i niemiecka robią wszystko, by w miarę możliwości zidentyfikować ofiary i okoliczności ich śmierci jak również umożliwić godny pochówek albo w pobliżu Malborka, albo na jednym z naszych cmentarzy wojennych na terenie Polski."

W deklaracji z grudnia 2008 roku mniejszość niemiecka w Malborku opowiedziała się za pochowaniem szczątków ofiar na cmentarzu w Czarnowie koło Szczecina. Obecnie za najbardziej prawdopodobne miejsce uchodzi niemiecki cmentarz w Gdańsku, gdzie znajduje się odpowiednia kwatera i na którym chowano m.in. niemieckich żołnierzy z okresu II wojny światowej.

R.Romaniec
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.tygodnikforum....=4970&page=text
Cytat:
Tygodnik Forum nr 4/2009
Zagadka Malborka

Masowy grób

Co naprawdę zdarzyło się pod koniec II wojny światowej w należącym niegdyś do Niemiec Marienburgu?
Georg Bönisch, Jan Puhl, Klaus Wiegrefe - Der Spiegel

Mężczyzna ubrany w zielony kombinezon, taki sam, jaki noszą wszyscy pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Malborku, schodzi oblodzoną ścieżką w głąb rowu z przewieszonym przez ramię kilofem. Nie dalej niż 200 metrów od tego miejsca wnoszą się majestatyczne mury starego zamku krzyżackiego. Radosław Gajc jest robotnikiem budowlanym, jednym z tych, którzy mają położyć fundamenty pod luksusowy hotel. Jednak nawet jemu samemu trudno oprzeć się wrażeniu, że jest raczej grabarzem.

Już po kilku uderzeniach kilofem natrafia na kości. Sięga po podręczną łopatkę, po czym ostrożnie odsłania fragmenty kości żuchwowej, w której tkwią jeszcze dwa zęby. Znalezisko wrzuca do czarnego plastikowego wiadra.

– Początkowo trafialiśmy tylko na szkielety dzieci. Byłem bardzo przejęty, bo sam mam synka – mówi. Wspólnie z kolegami Radosław Gajc dokopał się do masowego grobu, który kryje w sobie szczątki co najmniej 1,8 tys. ciał. W chwili wrzucenia do rowu wszystkie ciała były nagie. Czy osoby te zmarły pod koniec II wojny światowej, czy tuż po niej na skutek zarazy? Czy to ciała poległych w walkach, które wyniesiono z domów i ulic, po czym zakopano we wspólnym grobie, chcąc zachować chociaż taką formę pochówku? A może to ofiary bestialskiego mordu? Niektóre czaszki noszą ślady po kulach.

Fala zbrodni

Prace ekshumacyjne, które prowadzi Zbigniew Sawicki, historyk specjalizujący się w epoce średniowiecza i archeolog Muzeum Zamkowego w Malborku, trwają od kilku miesięcy. W tym czasie odpowiedniej ekspertyzy nie dokonali ani kryminolodzy, ani lekarze sądowi, a pracownicy budowlani nie zostali w najmniejszym stopniu przeszkoleni w tym zakresie.

W 1945 roku przez Malbork przetoczyła się fala zbrodni. Zebrano liczne wypowiedzi Niemców, Polaków, a także jednego żołnierza Armii Czerwonej. Wiele wskazówek znajduje się w dokumentacji pochodzącej z prywatnego archiwum w Hamburgu. Już w 1996 r. na terenie twierdzy znaleziono ciała 178 osób. Dziewięć lat później w dawnej fosie obronnej przylegającej do zachodnich murów zamku wykopano kości należące do kolejnych 123 zmarłych. Wśród nich były szczątki pięciu kobiet i sześciorga dzieci. Nigdy wcześniej nie natrafiono jednak na mogiłę z tak wieloma ciałami.

Ślady prowadzą do ostatnich lat wojny, które w znacznym stopniu i przez dłuższy czas oszczędziły ziemie Prus Zachodnich. Wehrmacht był rozbity, Armia Czerwona w natarciu. W 1944 r. naziści ogłosili 30-tysięczne miasto mianem „twierdzy”. Tysiące mężczyzn przystąpiło do budowy rowów przeciwczołgowych, transzei i bunkrów. Obroną Malborka miały zająć się dwie dywizje. Według planów dowództwa ludność cywilna miała być ewakuowana. Jednak gdy 25 stycznia 1945 r. jednostki Armii Czerwonej dotarły do Malborka, naprzeciw nich stanęło tylko dwa tysiące żołnierzy, a miasto było pełne uchodźców. Wozy zablokowały ulice prowadzące do mostów, na dworcu kolejowym trwała rozpaczliwa walka o ostatnie miejsca w pociągach.

Trudno stwierdzić, ilu cywilów wpadło w ręce czerwonoarmistów. Od końca wojny za zaginionych uważa się 1840 Niemców z Malborka i okolic. Nikt nie wie, czy zginęli oni w mieście, czy podczas ucieczki. Wszelki ślad zaginął także po rosyjskich i polskich robotnikach przymusowych, którzy mieli pomagać w pracy w polu. To samo dotyczy ponad tysiąca włoskich więźniów wojennych, których na początku 1945 r. przetrzymywano w Malborku. Wiadomo natomiast, że w pobliskich wioskach żołnierze Stalina zabijali mężczyzn i gwałcili kobiety.

W samym mieście nie było lepiej. Członkowie niemieckiej Grupy Bojowej „Marienburg”, którzy jeszcze tygodniami walczyli w okopach, podczas jednego w wypadów znaleźli zwłoki kilku starszych kobiet. Wszystkie zabito siekierą. – Walki były bardzo trudne – opowiada dziś były żołnierz Armii Czerwonej Wiktor Zalgaller, który po wojnie pracował jako matematyk w Leningradzie, a obecnie jako emeryt przebywa w Izraelu.

– W mieście ginęły także kobiety i dzieci. Ale czy można mówić o masakrze zakończonej masowym pochówkiem w centrum miasta? – Mieliśmy dostęp do miejsca, w którym teraz wykopano szczątki – mówi Richard Weiser, ówczesny podchorąży z Grupy Bojowej „Marienburg”. Jak dodaje, regularnie pojmowano i przesłuchiwano czerwonoarmistów. Weiser jest przekonany, że on i jego kompani na pewno wiedzieliby o ewentualnej masakrze.

Lilly Groeger, która od czerwca 1945 roku mieszkała kilka miesięcy w Malborku, poinformowała, że podczas walk „Rosjanin” kazał wszystkim starszym osobom przebywającym w Malborku przenieść się do pobliskiej wsi – Starego Targu (niem. Altmark). Niektóre z tych osób zastrzelono. Żołnierze po obu stronach prowadzili zacięte walki, które prawdopodobnie pochłonęły życie setek osób. Mówiono później o snajperach, o co najmniej 50 ostrzelanych czołgach, o nieprzerwanym ataku Sowietów. Dopiero w nocy 10 marca Grupa Bojowa „Marienburg” się poddała. Jednak swoich zabitych, jak zeznaje Richard Weiser, świadek tamtych wydarzeń, chowała na terenie fortecy. To nie oni leżą w grobie, z którego Radosław Gajc wykopuje szczątki.

Pod skrzydłami Armii Czerwonej

A co wydarzyło się w pierwszych tygodniach po zakończeniu wojny? Według planów aliantów Prusy Zachodnie miały zostać włączone do Polski. Z powodu braku polskiej administracji Malbork podlegał jednak Armii Czerwonej. Archeolog Zbigniew Sawicki przypuszcza, że przystąpiono wówczas do sprzątania. W obawie przed epidemią ciała zmarłych złożono w jednym miejscu i pochowano wraz z rozkładającymi się zwierzętami, których szkielety również wykopano. Jednak według relacji niemieckiego księdza Konrada Willa w połowie kwietnia 1945 r. na ulicach i w domach leżały ludzkie zwłoki. Spośród 300 mieszkańców, których duchowny zastał w Malborku, wybrał kilku mężczyzn, którzy mieli mu pomóc w grzebaniu ofiar. W sumie do końca roku pochowali w grobach 273 osoby.

Dowództwo Armii Czerwonej wydało rozkaz, by na zdobytych Ziemiach Wschodnich internować zdolnych do pracy Niemców. Mieli wykonywać prace przymusowe na miejscu lub w Związku Radzieckim. W Malborku znajdował się wówczas jeden z obozów, do których żołnierze Stalina kierowali nie tylko zatrzymanych Niemców, ale także Polaków. Warunki życia w nich były przerażające. Nie zachowały się niestety żadne relacje świadków z Malborka o tych wydarzeniach. Ci, którym udało się przeżyć, jak Lilly Groeger, wyznali po wojnie tylko tyle, że Rosjanie zatrzymywali prawie każdego człowieka. Starsi wracali po sześciu tygodniach, z młodych nie wrócił nikt. Ale jeżeli rzeczywiście na dużą skalę mordowano niemieckich robotników przymusowych, to w jaki sposób w mogile znalazły się dzieci? Na Ziemiach Wschodnich panował wówczas chaos. Uchodźcy, pojmani przez czerwonoarmistów, zostali odesłani na swoje tereny. Trafili tam także polscy osadnicy, którzy na rozkaz prowizorycznego rządu komunistycznego mieli osiedlić się na nowym terytorium państwa. Wielu Niemców cierpiało z powodu głodu, a latem 1945 r. umarło, także w Malborku, na skutek tyfusu. Inni przeżyli i wyjechali później do Niemiec Zachodnich. Nikt nie mówił o masowym umieraniu.

Nad pozostałymi w Malborku Niemcami znęcali się nie tylko Rosjanie, ale również Polacy. 78-letni Max Domming, były folksdojcz, wspomina pewne dramatyczne zdarzenie, które miało miejsce zimą 1945 roku. Max Domming, który był wówczas 15-letnim chłopcem, przywiózł do miasta na wozie cztery cetnary pszenicy, aby je tam zemleć. – Musiałem godzinę poczekać, dlatego postanowiłem rozejrzeć się po mieście – opowiada. Stał jakieś dziesięć metrów przed wejściem na dworzec, gdy nagle drzwi wyłamały się, a z budynku wybiegły kobiety i dzieci, „jak rwący potok wody”. Polska milicja pędziła ich pospiesznie kijami w kierunku miasta. – Kolumna ludzi nie miała końca – opowiada. Zanim w 1995 r. Max Domming przeszedł na emeryturę, przez długie lata był referentem w partyjnym zarządzie SPD. Jego zdaniem liczba tamtych osób oscylowała wokół 200–300. Co się z nimi stało, tego Max Domming nie wie.

Niemcy, którym udało się wytrwać do samego końca, musieli opuścić miasto. Trzeciego listopada 1947 r. odpowiedni urząd dumnie zakomunikował, że nowo utworzony okręg Malbork jest „w prawie 100 procentach wyczyszczony z Niemców”.

Rów pełen ludzkich szczątków nadal pozostaje zagadką. Brakuje wskazówek, które mogłyby odtworzyć jego historię.

– Nie znajdujemy żadnych rzeczy osobistych, żadnych okularów, złotych zębów, żadnych fragmentów odzieży – dziwi się główny archeolog. Każdego dnia przyjeżdża ciężarówka i zawozi wykopaliska do blaszanego hangaru za miastem. Tam składuje się szczątki w czarnych workach.

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu Forum".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://malbork.naszemiasto.pl/wydarzenia/956754.html

Cytat:
Ekshumacja masowego grobu w Malborku trwa i jeszcze potrwa

Europejski Fundusz Hipoteczny z Warszawy nie tak wyobrażał sobie początek inwestycji w Malborku. Spółka wyłożyła 9,5 mln zł na działkę przy ul. Piastowskiej, na której w ciągu najbliższych trzech lat miał powstać wysokiej klasy hotel. A właśnie tam został odkryty masowy grób, którego pochodzenie wyjaśnia obecnie m.in. Instytut Pamięci Narodowej.
Budowa została wstrzymana, ale inwestor nie wycofuje się z zamiaru postawienia ekskluzywnego hotelu. Chce zrealizować inwestycję i jak zapowiada - również uczcić pamięć osób, które zostały, w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach, pochowane w pobliżu pokrzyżackiego zamku.
- Wspólnie z lokalnymi władzami rozważamy różne możliwości, aby odpowiednio upamiętnić to miejsce - zapewnia Marcin Podobas, wiceprezes EFH. - Uważamy to za nasz obowiązek. Szacunek dla osób, które zostały pochowane w tym grobie, niezależnie od ich narodowości, nakazuje nam upamiętnić ich we właściwy sposób. To jest część historii Polski i Malborka. Od historii nie uciekniemy. Trzeba ją poznać, zrozumieć i wyciągnąć wnioski.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób inwestor upamiętniłby ofiary, ale jeśli taka decyzja zapadnie, będzie to drugi ukłon spółki w stronę historii Malborka. Wcześniej EFH zapowiedział umieszczenie we wnętrzu hotelu elementów dawnego Domu Polskiego, który trzeba było zburzyć na potrzeby 4-gwiazdkowej inwestycji. W 1920 roku w Domu Polskim odbył się plebiscyt, w którym malborczycy decydowali o tym, czy miasto ma należeć do Polski, czy do Niemiec.
Natomiast w masowym grobie przy ul. Piastowskiej cały czas odbywa się ekshumacja pod nadzorem archeologa. Do tej pory - od października ub. roku, gdy sprawa wyszła na jaw - wydobyto szczątki blisko 2000 osób. Wiele wskazuje na to, że w mogile złożono ofiary działań wojennych, które w pierwszych miesiącach 1945 roku toczyły się w Malborku. Od końca stycznia do początku marca Sowieci wypierali wojska niemieckie. Według jednej z przyjętych hipotez, w grobie pochowano ludność cywilną pochodzenia niemieckiego, który zginęła w wyniku ostrzału miasta przez Armię Czerwoną, ale także z głodu, chorób i mrozów. Nie odnaleziono jeszcze świadka ani źródeł historycznych, które pomogłyby w rozwiązaniu tajemnicy powstania masowego grobu. Docieramy jednak do osób, które przeżyły ewakuację Malborka (Marienburga) przed wejściem Armii Radzieckiej, a potem powróciły do miasta w czerwcu 1945 roku. Z ich wspomnień wynika, że przy ul. Piastowskiej i pobliskiej Solnej mogą istnieć inne masowe groby. Niedługo ma się wyjaśnić, czy rzeczywiście tak jest.
- W rejonie ulicy Solnej zamierzamy dokonać sondowania w kilku miejscach, by wykluczyć bądź potwierdzić obecność ludzkich szczątków - mówi Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka.
Malborskie ziemie kryją wiele tajemnic. Przykładem może być odnaleziony ludzki szkielet w rejonie ul. Mickiewicza. Natrafili na niego niedawno robotnicy, stawiając tu kryte lodowisko.
- Były to szczątki jednej osoby i zostały poddane oględzinom przez archeologa - mówi Waldemar Zduniak, szef Prokuratury Rejonowej w Malborku. - Na podstawie jego opinii ustaliliśmy, że pochodzą z II wojny światowej. Zachowała się część obuwia wojskowego. Nie ustaliliśmy narodowości osoby. Kości przekazano do prosektorium i pochowano na cmentarzu.
Zagadkę masowego grobu u zbiegu ulic Solnej i Piastowskiej od dwóch tygodni próbuje wyjaśnić gdański oddział IPN. Przejął sprawę od malborskiej prokuratury.
Odnaleźliśmy świadka wydarzeń w Malborku w 1945 roku! Czytaj w magazynie Rejsy".

4-gwiazdkowy hotel po-wstanie na działce o pow. 0,46 ha, przy zamku.
To idealna lokalizacja dla obiektów turystycznych. Pierwotnie EFH szacował koszt inwestycji na 120 mln zł, ale jej wartość spadła do 85 mln zł. W hotelu będzie 175 pokojów. Pracę w
nim znajdzie ponad 100 osób. Budowa ma potrwać 2-3 lat. Podczas Euro 2012 hotel ma być bazą sponsorów i działaczy UEFA.

Gdzie spoczną
Od października ub.r. z przerwami trwają prace ekshumacyjne przy masowej mogile, postępowanie prokuratury oraz IPN mające wyjaśnić okoliczności powstania grobu. Dopiero po zbadaniu szczątków przez biegłych okaże się, gdzie będą pochowane. Na miejsce wiecznego spoczynku wskazuje się m.in. cmentarze w Starym Czarnowie, Gdańsku i Malborku.

Jacek Skrobisz - POLSKA Dziennik Bałtycki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malbork: świadek odkrył tajemnicę masowego grobu

Znalazł się świadek, który być może będzie mógł pomóc w wyjaśnieniu sprawy zbiorowej mogiły w Malborku.
Na masowy grób w okolicach malborskiego zamku, w którym do tej pory znaleziono prawie 2 tysiące szkieletów, natknięto się w październiku ubiegłego roku, gdy zaczęto budowę czterogwiazdkowego hotelu.

Po informacji o odkryciu w niemieckich mediach, była mieszkanka miasta, która pragnie zachować anonimowość, przysłała list do malborskiego magistratu z opisem swoich przeżyć w czasie oblężenia Malborka w 1945 roku. List zawiera dramatyczny przebieg wydarzeń.

Kobieta opowiada o walkach, w których ucierpiała ludność cywilna. Jej wspomnienia potwierdzają tezę historyków, że szczątki mogą należeć do obywateli niemieckich, którzy w 1945 roku - mimo rozkazu opuszczenia miasta wydanego przez Rosjan - postanowili zostać w Malborku.

Kobieta w trakcie oblężenia miasta, miała 10 lat. Na początku lat 70-tych wyjechała z Malborka do Niemiec. Zgodziła się na przekazanie listu prokuraturze.

Ekshumacja szczątków w masowym grobie w Malborku nadal trwa. Sprawą, oprócz prokuratury, zajmuje się Instytut Pamięci Narodowej.

http://wiadomosci.onet.pl/1911230,11,item.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jak IPN razem z prokuraturą już wszystko zbada i krzyż postawi na mogile, to mam nadzieję, że nie zapomni wystawić rachunku do zapłaty na adres bundeskancelarii, w końcu to byli obywatele wielkiej rzeszy, której prawnym spadkobiercą jest obecnie BRD
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.tvn24.pl/-1,1584998,0,1,ciala-lezaly-wszedzie,wiadomosc.html

W Malborku odkopano ponad 2 tysiące ciał (ˆ Anna Arent)

Barbara Szczepuła
2009-02-05 23:26:52, aktualizacja: 2009-02-05 23:57:31

Trupy leżały wszędzie. Na ulicach, w piwnicach, w krzakach w parku, koło torów, w fosie, na zamku, gdzie było ich szczególnie wiele - wspomina Tadeusz Bronowski.

To jedyny świadek grzebania zmarłych w zbiorowych mogiłach w Malborku. Polska" dotarła do niego po serii artykułów o odkryciu masowego grobu nieopodal malborskiego zamku. Relacja naszego świadka może być dowodem na to, że w zbiorowych mogiłach w Malborku nie pochowano tylko ofiar zbrodni NKWD, jak przypuszczano dotychczas. W grobach znaleźli się także niemieccy żołnierze oraz cywilni mieszkańcy Malborka. Wszyscy byli chowani razem. Potwierdzałoby to tezę, że do wspólnych mogił trafiały ofiary walk, rozstrzeliwań NKWD, a także chorób i epidemii.

W 1945 r. Tadeusz Bronowski, wówczas pochodzący z Kresów Wschodnich dziesięcioletni chłopiec, przyjechał do miasta nad Nogatem z dziadkiem, mamą i rodzeństwem już 12 maja. Akurat wtedy, gdy wojska sowieckie uprzątały miasto z zalegających na ulicach zwłok. Ściślej - robili to niemieccy jeńcy pod nadzorem czerwonoarmistów. Miasto sprawiało upiorne wrażenie, było całkowicie zniszczone i opustoszałe. Niemców (oprócz jeńców) już nie było, a Polacy jeszcze się tu nie osiedlili. Tadeusz Bronowski z bratem i mamą krążył wśród ruin w poszukiwaniu jedzenia, bo głód był straszny.

Właśnie wtedy zobaczył, jak z ulic i budynków uprzątano zwłoki. Na platformie ciężarówki siedziało kilku jeńców niemieckich pilnowanych przez krasnoarmiejca z bagnetem na karabinie. Gdy ciężarówka zatrzymywała się, jeńcy uprzątali leżące na ulicy zwłoki. Zbierali je widłami, które miały specjalnie zakrzywione zęby, żeby te rozpadające się ciała dały się załadować na ciężarówkę. Potem zrzucali je do dołów wykopanych w różnych punktach miasta.

Trupów były całe góry. W mundurach niemieckich, w mundurach sowieckich, w cywilnych ubraniach. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Wielkie muchy właziły im do otwartych ust. Trupy leżały wszędzie. Na ulicach, w piwnicach, w krzakach w parku, koło torów, w fosie, na zamku. Na zamku było ich szczególnie wiele. Dziesięcioletni wówczas Tadzio Bronowski zapamiętał wielki dół na dziedzińcu Średniego Zamku, nieopodal refektarza, do którego jeńcy spychali zwłoki.


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 09:15 06-02-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie