Skocz do zawartości

Bzura 2005 - wrażenia


K4CZOR

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Skoro Pit wspomniał o Pomeranii, no to jako również jako stary cytadelowicz" podziękuję im za wspaniałe starcie. Miło było się z Wami zetrzeć. Uważam, że na próbie w sobote wypadło to nawet lepiej-trup ścielał się gęsto ale warto było. Mam nadzieję ze w przyszłaośći wyjdzie to bardziej realistycznie. Powodzenia i pozdrawiam. Karabinowy rkm z Cytadeli.
  • Odpowiedzi 245
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
Przyjmuję wszytkie gromy na moją głowę pokornie, bo zasłużone .

Kiler, a po ch........ pisac personalnie kto nawalil - sam napisałes o kogo chodzi. Problem w tym, że w trakcie imprezy, czasami nie można już nic zmienić personalnie.

Bigfoot - w kwestii posiłków, mój post z 11 września ( czyli niedzieli, tydzień przed imprezą)
http://www.odkrywca-online.pl/pokaz_watek.php?id=220789

pkt.2 2. Organizator zapewnia cieple posiłki w południe w sobotę i w niedzielę. Posiłki będa wydawane w remizie OSP Brochów (obóz tzw. niemiecki). Na posiłki docieramy drużynami w sposób zorganizowany - czyli jak prawdziwe wojsko.
Obiad sobota - godz. 13.00, niedziela, godz. od 12.00

Bardzo przepraszam wszystkich zawiedzionych.
Próbowaliśmy, wyszło jak wyszło.
Napisano
Panowie, jestem tutaj osoba mloda" doswiadczeniem, ale mysle, ze skoro organizator sam mowi o swoich pomylkach to zapewne w kolejnym roku postara sie poprawic to, co sie nie udalo. Owszem, nie bylo wart w nocy, nikt nie wiedzial co jemy i jak itd itp. Jestesmy dorosli i kazdy moze sobie z domu ta puszke z mielonka, w ramach zabezpieczenia zabrac. Chleb tez nie jest na kartki i nie kosztuje 100 pln. Ale pamietajcie, ze skoro cos sie komus nie podoba, zawsze moze pomoc! zrobic cos sam itd... Najwiecej marudza zawsze ci, ktorzy pozniej i tak nic nie robia. Ja przyznaje sie - nie chcialo mi sie np. stac na warcie. A reszta? wszyscy sie do tego wyrywali? Troche uczciwosci, koledzy.
Zatem, za rok zrobmy to lepiej. Ja bede sie staral.
Co do wrazen, zawsze moze byc lepiej, wiecej, glosniej... Uwazam, ze powinno sie docenic, ze wlasnym sumptem ktos zdobywa pojazdy, ubrania, drobiazgi. Kazdy z nas wie, ile go to kosztuje pracy. Naprawia sie je, placi za paliwo itd. A czy ma silnik od nysy, traktora, ufo... kogo to obchodzi z widowni? Ja pamietam radosc ludzi, dzieciaki zbierajace luski na pamiatke, ludzi chcacych dotknac mundurow, karabinow - zrobic sobie zdjecie z zolnierzami. To dla nich to robimy i nie zapominajcie o tym. Milego wieczoru, do zobaczenia za rok.
Bartek
Napisano
Dobrze że jabartoldi mi przypomniał.
nie może być tak, że po ostatnim wystrzale na pole wbiega tłum szabrowników. Najczęściej zbierają łuski, ale nie pogardzą czymkolwiek zostało na polu. Chyba najpierw powinno przejść pare osób i pozbierać części wyposażenia które gubimy podczas padania, biegania itp. To nie gra w karty i to się może zdażyć. Kolega zgubił atrapy pocisków, drugi manierkę (nie wiem czy znalazł..) - pewnie nie byli w tym samotni.

Mimo kilku minusów (wymienione wcześniej więc nie ma co powtarzać) była to udana impreza. Poznałem pare fajnych osób, zobaczyłem kilka fajnych pojazdów (grzejąca Tekaeska 3 metry od mojej głowy :-D ). Dobrze się bawiłem.

pzdr all
Napisano
Akagi, niestety moim zdaniem trzeba napisać głośno i wyraźnie, kto co gdzie i jak, gdyż powtarzają się błędy z zeszłego roku i winni są ci sami ludzie.

W zeszłym roku też nie miał kto nas przywieźć z ćwiczeń w sobotę i wracaliśmy autobusem szwadronu reprezentacyjnego. W tym roku odwozili nas Czesi.

W zeszłym roku też nikt nie stał w sobotę na warcie i ja z kolegą z własnej inicjatywy, chociaż zmęczeni po ćwiczeniach, objeliśmy posterunek. W tym czasie przez bramę przejechało ok. 50 samochodów. Gdy przyjechała prasa (bodajże Odkrywca) i przyszedłem zameldować o tym do komendy", oni zdziwili się, że wogóle ktoś stoi na warcie. Potem się zreflektowali i po jakiejś godzinie przysłali nawet zmianę.
W tym roku warty też nie było, ruch mógł być podobny, ale po prostu ta komenda" tak mi zalazła za skórę, że nie zdecydowałem się już na czyn społeczny.

Trzeba krytykować, gdyż jak pisałem powtarzane są stare błędy, a to już źle wrózy tej imprezie. Bzura jest potrzebna, ale z roku na rok wraz ze zdobywaniem doświadczenia organizatorzy powinni robić krok naprzód a nie 3 w tył.
Napisano
Tak tylko jedno pytanie.Kto to jest mial" i z jakiej paki włazi między wódkę a zagrychę.Może Akagiemu powiedział właściciel ???? , a może cyganka wywróżyła ????.
Hart
Napisano
a ja napiszę nieco przewrotnie, że na mój gust to nawet trochę dobrze się stało, że było jak było, z napełnionymi ciepłymi dwoma daniami kałdunami, z ustalonym i wypełnionym planem dnia, z nienagannym sztabem i pracującą doskonale żandarmerią poczulibyście- atmosferę września:)???. Tak właśnie wtedy było- kuchnie i aprowizacja zalegały gdzieś w taborach, które stworzyły żywy, przelewający się wszędzie - tylko nie tam gdzie go trzeba organizm, sztab nie działał, poszczególne jednostki wykonywały bezsensowne posuniecia, zdane w ostateczności na inicjatywę dowódców niższych szczebli, którzy wielokrotnie brali inicjatywę w swoje ręce i wygrywali potyczki i bitwy :)...trochę nie tak z tą żandarmerią od haftek, o których pisał Bolek :) bo to było w czas pokoju a nie wojny, na wojnie brakło tych żandarmów chociażby w miejscach newralgicznych na szlakach.A tłoczący się wśród wojska, na szlakach cywile :)??? . Odrobina wyobraźni i poczucia humoru i każdy minus można zamienić w plus. To była moja pierwsza Bzura i bardzo mi przypadła do gustu, dziękuje kolegom z drużyny i wszystkim uczestnikom oraz organizatorom. aaaa i szkoda, że ludzie nie mogli zobaczyć drugiego brzegu- odczytania rozkazu, odpustu udzielonego przez naszego kapelana - to też było coś! A za pokazanie TKS-a i parę jeszcze rzeczy należą się organizatorom wielkie Gratulacje!
pozdrawiam
J.
Napisano
Drogi Akagi.
Rzadko zabieram głos w tego typu dyskusjach(wolę dyskusje na konkretne tematy,np.uzbrojenia czy umundurowania),ale gdy czytam takie świętoszkowate wypowiedzi-sam napisałeś", ie można nic zmienić personalnie" to może mi wyjaśnisz pewną wypowiedź.Otóż tak się zdarzyło,że przez przypadek usłyszałem taką wypowiedź jednego z organizatorów:Ty nic nie rozumiesz.Ja Ci napiszę.Ja jestem ........... ..... i tam ma być porządek,a przed ...... im większy burdel,tym lepiej dla NAS".Nie interesuje mnie co znaczy dla Nas",ale czy to nie świadczy o tym,że organizatorzy zamiast zająć się organizacją prowadzą między sobą gierki personalne?Może tak byście wzięli przykład ze wspaniałego zaangażowania wszystkich grup rekonstrukcyjnych dzięki którym ta Bzura była najlepsza z trzech które widziałem i odłożywszy na bok dąsy wzieli się wspólnie do roboty,aby następna Bzura za rok była jeszcze lepsza.
Proponuję założyć nowe forum pod nazwą Co trzeba zrobić,aby inscenizacja bitwy pod Bzurą w 2006 roku była jeszcze lepsza" i tam spalajcie swoją energię.
Pozdrawiam wszystkich rekonstruktorów.
Passy
Napisano

Witam wszystkich!Oto kilka zdjec z Buzry!Impreza byla super!Super fotki panowie!Dobrez ,ze wrzucacie ,bo ja osobiscie malo sam widzialem!Biegalem od rannego do rannego!Zdyszalem sie jak swinia i pot ze mnie ciekl!Ale cala gra byla warta swieczki!Sprzet byl super ,Sdkfz 222 no i oczywiscie Tankietka!Niesamowita!Widzialem ja tylko raz ...mignela mi gdzies jak bieglem do rannych:-)Po rekonstrukcji nie mialem nawet czasu jej obejrzec!Pozdrawiam wszystkich!

Albert ,3 Bastion Grolmann

Napisano
bzura 2005 podobala mi sie, fakt organizacja szfankowala.
pozdrowienia dla kolegi kiler p" za udzielenie schronienia za swoim cialem, bym jak to napisal: mógl naparzać z pistoletu".
pozdrawiam dla wszystkich uczestników bitwy!
Napisano
Witam ponownie,

Passy, ja naprawdę sie nie dąsam, tylko siedze coraz bardziej wkurwiony, głównie na siebie.

Panowie udający żadnarmów na żadną Bzurę lub inną imprezę robiona przez Polonię wstepu juz nie mają.
Panowie z komendy garnizonu .... chyba podobnie. Nie wiem. Niech Paweł podejmuje decyzje.
O pewnym majorze biegający po polu i udającym kierownika zamieszania nawet nie wspomnę. To, że popełnił kilka książek o Wrzesniu w niczym nie usprawiedliwia burdelu jaki stworzył w sobote na próbie.

Jeżeli ktoś liczy na to, że w/w mają choćby wyrzuty sumienia to sie myli - dalej mają się za doskonałych żołnierzy".

W związku z powyższym wziąlem całą wine na siebie.
I bardzo wszystkich przepraszam za to co było.

Mogę napisać jedynie, że formułę trzydniowego zlotu na Bzurze zastosowano po raz ostatni.
Co będzie za rok, jeszcze nie wiem.
Napisano
tak czytam i czytam te skargi na autobusy i śmiać mi się chce ... ludzie jak wy się chcecie bawić w odtwarzanie piechoty ? skoro nie ma autobusu to się dyma na pieszo - nie było nigdzie dalej niż 15 km w jedną stronę a taki dystans to pryszcz dla piechura rodem z 1939 roku :) Ja tam się w ogole tym nie przejmowałęm i wielokrotnie dymałem zarówno do Tułowic, jak i do Cytadeli czy do remizy mimo że kwaterowaliśmy w Janowie/Brochowe i wszędzie mieliśmy daleko ... a że nózki bolą i oporządzenie cięzkie ... no coż ... zawsze można wstąpić do innej broni ;)
Napisano
No to może i ja dorzucę dwa grosze :-)
Bzura była moją druga profesjonalną rekonstrukcją/inscenizacją września 1939 (pokazów, pikników i zlotów nie liczę, bo jako najczęściej tzw. static displays daleko odbiegały od tego, co dzieje się na inscenizacjach) Tak więc mój drugi raz. Pierwszy były Wyry w maju tego roku i byłem w siódmym niebie. Ale Bzura... TA BZURA... przyciągała magnesem nie tylko największej inscenizacji września w Polsce ale MIEJSCEM. Bardziej ,,wrześniowego'' chyba nie ma. Dlatego nie mogłem nie pojechać (choć moja tzw. lepsza połowa kręciła nosem już z górą od miesiąca, że znów mnie gdzieś niesie :-))
To nic, że przyjechałem dobrze po dwunastej w nocy po trzygodzinnej drodze ze Śląska i godzinnym błądzeniu w - czasem - egipskich ciemnościach lasów Kampinosu wioząc replikę moździerza Stockes-Brandt wz.31 i cały bagażnik plus tylne siedzienie niewiadomoczego:-). To nic, że warta/komendantura kazała mi się przebierać w środku nocy z cywilnych ciuchów w mundur by zameldować swe przybycie. To nic, że zimno było jak w psiarni i tylko mój śpiwór mnie ratował przed zmarznięciem na kość. To nic, że na sniadanie zjadłem suchy chleb z wojskową konserwą i letnią kawą. To nic, że na mustrze byłem w dość egzotycznie poprzebieranej drużynie, gdzie co drugi mylił stronę prawą z lewą o chodzie lewa ręka, lewa noga nie wspominając. To noc, że plan działania na najbliższe dni jawił się wszystkim jako senna mara. To nic, że na obejrzenie Muzeum Pola Bitwy nad Bzurą w Sochaczewie miałem 10 (słownie: dziesięć) minut. To nic, że nie zdążyłem przeczytać WSZYSTKICH podpisów pod KAŻDĄ pamiątką z września (takie moje małe skrzywienie). To nic, że na próbie generalnej generalnie się nudziłem. To nic, że w niedziele zjadłem kilka kromek chleba, pół konserwy i (znów) letnią kawę i to był mój jedyny posiłek do końca dnia. To wszystko nic, bo byłem TAM, gdzie ludzie niejednokrotnie młodsi ode mnie (33 wiosny na karku skończone...) spali pod drzewami często bez kocy, płaszczy, ciepłej strawy mając wizję rychłej śmierci przed oczami. Bo szedłem z moją drużyną tymi ścieżkami, którymi ciągnęły wojska tamtego września a las sosnowy szumiał im na pewno tak samo pięknie jak nam. Bo gdy czekaliśmy na naszą kolej na pojawienie się na polu bitwy w niedzielę i pirotechnicy odpalili świecie dymne, które zasnuły rzekę, zasłoniły widzów i linie wysokiego napięcia pozostawiając na widoku hełmy chłopaków na zachodnim brzegu Bzury, poczułem się jakbym był WTEDY a nie TERAZ. Bo kiedy walnęły ładunki w rzece i na brzegu 15 metrów ode mnie, zrozumiałem, co znaczy ogłuchnąć od huku i na chwilę stracic orientację. Bo POCZUŁEM jak ziemia drży od wystrzałów armat i od końskich kopyt i jak sypia się na głowę odłamki wysadzonego z POTWORNYM hukiem domu. Bo wiem jak dziwnie brzmi w uszach własny głos schrypnięty od przekrzykiwania zgiełku bitewnego. Bo wreszcie szpital, lżej ranni na pierwszą linię, nerwowa wymiana ostatnich naboi w magazynku rewolweru (Boże, przecież to tylko inscenizacja,a ręce się trzęsą jak w febrze i ślepaki z trudem trafiają do bębenka)i szturm, dwa strzały i padam a potem juz tylko głosy Niemców...
Bo Kościół i Figura Św. Rocha ze śladami po TAMTYCH dniach. Bo pomniki poległych przy drodze... Bo wreszcie mała, dziesięciomiesięczna dziewczynka, którą na ręce dała mi jej mama, żeby: ,,zrobić sobie zdjęcie z polskim żołnierzem'' i jak jej tata mówi, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty... Bo to dla nich to robimy. By pamiętali.
Taka była moja BZURA.
pozdr
w

ps. jeśli kogoś razi ew. patos mojej wypowiedzi, przepraszam, tak czułem to wszystko co działo się TAM i dalej zresztą czuję...
Napisano
Dopiszę się i ja - Leszek Kusiak - Hart lub Hartmann jak kto woli , 44 letni facet udający poucznika WP , pieprznięty gość który wydał kupę pieniędzy by zrobić pancerkę etc,etc,etc.
Nienawidzę pijaków i przygłupów , a jednych i drugich na Bzurze nie brakowało . Szlak mnie trafia jak widze żołnierza w mundurze z piwskiem - a musze przyznać , że tylko do tej pory w Wyrach nie widziałem - choć pijani byli.Doprowadza mnie do szału to iż ktoś stawia się ponad prawo , do przestrzegania którego SAM sie zgłosił, a jak widze zdziecinniałych sadystów jeżdżacych w nocy na kogucie ,jak inkwizycja jakaś i do tego łażącą z KAJDANKAMI na pasie to mnie szlak chce trafić.
Mam cichą nadzieję iż całe to towarzystwo Paweł wykopie w .... i będzie z nimi spokój.Zadziwiające jest też iż u Niemców w remizie , nie było pijaków , bumelantów i pojebów - cóż widocznie duch Adolfa straszył tam mocno.
Rozumiem niedociągnięcia i narzekania , ale do jasnej cholery zejdźcie z Akagiego - miał zajmować się parkiem maszynowym , a skończyło się jak zwykle , czyli gość do wszystkiego , i dobrze że była kuchnia hotelowa do dyspozycji - bo miał kto bigos dla ludzi nagotować , inaczej żarli by gówno - i taka jest prawda , a Haber bierze wine na siebie i NIESŁUSZNIE.
Zabolało mnie zaś najbardziej iż pewien bardzo znany człowiek , który pojawił się co prawda na czas jak zapowiedział , pobył chwile , poooglądał pojazdy , stanoł z chłopakami do trzech zdjęć i ZNIKNOŁ - nie zostając na inscenizacji.
Zaimponowali mi Czesi , byli świetni , zwłaszcza ten aresztowany co wydzierał się z aresztu - tak głośno nawet ja nie potrafię , Schreck chyba też nie .
Zabolało mnie iż złote odznaki Bzury rozdano znowu po cichu między znajomków , a moja zaległa od roku się nie znalazła.
Bardzo , ale to bardzo spodobał mi się szpital - robiony przez chłopaków z Krakowa - przepraszam iż nie dało się tego Brena załatwić - po prostu Czech olał i poszedł do Niemców.
Super wybuchy robione kolejny raz przez ekipę Toruńską.
Przepraszam też zabitego przezemnie dezertera na polu bitwy , mam nadzieję iż umarł szybko i bezboleśnie,
Zdejmuję czapkę z głowy - z szacunku - przed jednym z największych Patriotów w tym Kraju - człowieka ,który ściągnoł do Polski TKS-a i teraz go odnawia - nazwisko pominę , na prośbę wymienionego.
Dziękuję też Niemcom , za ogromny zaszczyt jaki mnie spotkał - za odznaczenie mnie na równi z dobrze wyszkolonymi żołnierzami Odznaką Bzura 2005 / ciekawe jak sie będzie prezentowała na kieszeni polskiego munduru/.
Generalnie było super i nie narzekajmy , tylko weżmy się do roboty żeby było lepiej.
Porządnym , trzeźwym i pracowitym serdecznie dziękuję za ich wkład , co do pozostałych .............
Hart-Hartmann-Leszek Kusiak




[usunięto niecenzuralne określenie]


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora polsmol 00:50 20-09-2005
Napisano
a co do samej inscenizacji naszej - mialem długi kb mosina wz.38 i powiem że mimo że mówio że po 3 max ładować bo się zacinają to ja ładowałem po 5 jak normalnie i w życiu tak szybko nie strzelałem ... ale frajda :) jak rąbneła ta pierwsza chata to tylko pomyslałem ale wyczes, ale wyczes" a zasypało mnie piekielnie balaganem :) a byłem jakies 10 m blizej niz drużyna Schreka która w opałach można zobaczyć tu:
http://www.wojtczak.com/bzura2005/duze/18.jpg
http://www.wojtczak.com/bzura2005/duze/19.jpg

no i pierwszy raz miałem okazje polec na bitwie - brakło mi ammo na 10 m przed niemiecka linią - to mówię co będe się tu pałetał i skonałem. No i leże leże na plecach i czekam, strzelanina ucichła wszedzie dym i cisza. Widzę polskich poległych i rannych. A tu nagle widze niemców i ogarnia mnie autentyczne poczucie beznadziejności ... w prawej 4 z lewej 5. Mosin lezy metr ode mnie - nie mam juz amunicji. Nie ucieknę i nic im nie zrobie. Dusza krzyczy - zrób coś! Walnij go czy wiej. Ale nic - przyszli, spądrowali kieszenie, jeden przewalił na drugi bok i przystawił lufe od mg ... straszny widok. A to była tylko zabawa. Jakie to musiało byc przerażające w rzeczywistości. Brrrr aż mnie ciarki przechodzą.

Druga sprawa - idziemy w piątek koło 19 do sklepu po zakupy. Idziemy ja , porucznik i st. strzelec. Same drelichy, plaszcze i pasy. Porucznik z VIsem. Wychodzimy na droge - nic sie nie martwimy bo do niemców mamy jakies 4 km, a do reszty 10km. A tu nagle z jedej strony ulicy HALT!" i wysbiega 4 gosci z kbk, z drugiej HANDE HOCH!" i juz widze MG na srodku. Zamarlismy ze zdziwnienia - totalne zaskoczenie ! 3 sekundy i juz są wokoło - ja ttylko wybełkotałem panowie bawimy sie od jutra przecież" a tu niemiec gada po niemiecku coś żebyśmy nei stawiali oporu ... to ja do niego z moim kulawym niemieckim że jak to że nie da rady. 3 minuty moze to trwało. Porucznikowi odpieli pas i do niewoli a ja mowie - mnie nie wezmą tak łatwo i krzycze STRZELEC WIEJEMY" i sru w pierwszą bramę do chłopa na podwórko na łeb na szyję ... ! Ale jaja - za nami HALT HALT ! biegniemy jak szaleni i wpadamy na pole - odwracam sie widze niemcy biegna - strzelec sie przewala na ziemie i lezy jak długi ... on sie potkał a ja myslałem ze go trafili ... ! Lecimy w poluy pełnym gnojówki ... :) ! i lejemy się do rozpuku jakie jaja :) i zaraz telefon do kolegów - po 10 minutach 2MPS (wyszlismy im na spotkanie zanim nas zaskoczyli) odbija porucznika z rąk verfluchte banditen ... :) super - pozdrawiam ten patrol bo sprawiliście nam przednią frajdę !

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie