Skocz do zawartości

Lotnicze ciekawostki


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, Jedburgh_Ops napisał:

 

 

1677957914_1018514.thumb.jpg.2aa9342446c0659b19cc1f6079e0c75e.jpg

Myśliwiec wysokościowy strasznie fajny i zabawny, taka kompilacja dostępnych awangardowych rozwiązań. Urocza jest zwłaszcza odrzucana kabina, z własnym karabinem masz. jakby ją ktoś zaatakował podczas opadania na spadochronie ? Respekt budzi uzbrojenie, 5 działek 37 mm + ten nieszczęsny karabin w kabinie. Chyba jednak w praktyce troszkę by to inaczej zrobili, coś w rodzaju 10 wkm 12,7 mm. Działka 37 mm jakie mieli na składzie były powiedzmy takie sobie, nie najgorsze, ale w żadnym razie nie tak awangardowe jak reszta projektu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

W internecie tego nie ma :classic_smile:

Jest marzec i kwiecień 1943 roku. Amerykańskie media lotnicze zapraszają środowisko konstruktorów lotniczych do intelektualnej zabawy w zaprojektowanie umownego „idealnego samolotu myśliwskiego”. Inżynierowie się zbierają, debatują, poglądy się ścierają, a rysownik czeka, aż koncept „myśliwca idealnego” się wykrystalizuje. I wreszcie w maju 1943 r. można było ideę amerykańskich konstruktorów lotniczych opublikować - patrz poniżej.

Gdyby poniższa rzecz doszła do skutku to zapewne modelarze mieliby kolejną ładną rzecz do postawienia na półce :classic_wink:

_1018510.thumb.jpg.790cedbfe0421a6f31329c0df1198454.jpg

W sumie to nawet zbudowali coś w tym rodzaju, XP-54. Ale wyszedł taki sobie. W ogóle pomysł takiego pchacza jest nie za dobry. Btw na tym rysunku za bardzo nie widać chłodnic ? czy silnik chłodzony był wyłącznie siłą woli? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Jedburgh_Ops napisał:

Rok 1943 i moja biblioteczka.

Przychodzi do USAAF dość znany konstruktor lotniczy Richard W. Palmer. Właśnie opatentował awangardowy samolot rozpoznawczy. Artykuliku nie tłumaczę w nadziei, że szekspirowski język już dziś zna przytłaczająca większość populacji.

1687727682_RichardW.Palmer.thumb.jpg.dab273893cf5d07c5aa684c6485536d5.jpg

He he... A z Barnesem Wallisem się dogadali? Bo to on zdaje się był wynalazcą takiej kratownicy (patrz Wellingtony w którymś z dalszych twoich wpisów). A może jego patent w USA nie obowiązywał... 

Niemniej w 1943 raczej już było jasne że samolot tej klasy (obserwacyjny, jakbyśmy to określili) nie za bardzo jest im potrzebny. A do rozpoznania foto najlepiej nadają się odpowiednio przystosowane myśliwce. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Speedy napisał:

He he... A z Barnesem Wallisem się dogadali? Bo to on zdaje się był wynalazcą takiej kratownicy (patrz Wellingtony w którymś z dalszych twoich wpisów). A może jego patent w USA nie obowiązywał... 

Niemniej w 1943 raczej już było jasne że samolot tej klasy (obserwacyjny, jakbyśmy to określili) nie za bardzo jest im potrzebny. A do rozpoznania foto najlepiej nadają się odpowiednio przystosowane myśliwce. 

Tak się właśnie staram, jako urodzony wesołek, żeby wrzucać tu rzeczy i trochę ciekawe i trochę do uśmiechnięcia się nad nimi. :classic_smile:

Dziś już się nie dowiemy, czy amerykański konstruktor Richard W. Palmer naoglądał się Wellingtonów, czy też nie, ale kto wie, być może podczas II w.ś. istniał u aliantów mały fan club gęstych kratownic i konstrukcji geodetycznych? Cyknąłem Ci poniższą fotkę (nie mam w domu skanera) z mojej biblioteczki (miesięcznik Air Progress, wrzesień 1943). Widać produkcję samolotu Martin PBM Mariner. Całkowicie zgadzam się z podpisem do fotografii - „the construction looks almost geodetic”.

_1018516.thumb.jpg.743b38285da543d39e42ffb18c7ef028.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Speedy napisał:

Btw na tym rysunku nie bardzo widać, jak się tym steruje (brak popychaczy zmieniających kąt natarcia łopat wirnika nośnego) ale to może być świadome uproszczenie, żeby za wiele nie zdradzać. 

 

Faktycznie! Możesz mieć rację!

 

Popatrz, jakoś nigdy wcześniej mnie to nie uderzyło, a dopiero teraz pod wpływem tego, co napisałeś. Mam dziesiątki, jeśli nie lepiej, amerykańskich artykułów z WWII o śmigłowcach, ale dopiero w tej chwili oświeciło mnie, że one nie są tak znakomite, pełne, fachowe, ciekawe, dogłębne jak o stałopłatach. Zero informacji o aerodynamice śmigłowca, zero informacji o mechanice lotu śmigłowca, zero informacji o popychaczach i gdzie, który, jaki do czego. Nawet zero takiej elementarnej informacji, że w wirniku głównym śmigłowca nie ma czegoś takiego, jak ujemny kąt natarcia łopat.

 

Badam dość dogłębnie historię amerykańskiej cenzury z WWII, bo mnie to interesuje i prywatnie, i zawodowo, ale jeśli chodzi o śmigłowce to trzeba by zbadać zarówno kwity OoC, jak i cenzury wojskowej. Byłaby to gigantyczna robota. Ale to, co piszesz, ma ręce i nogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Speedy napisał:

Myśliwiec wysokościowy strasznie fajny i zabawny, taka kompilacja dostępnych awangardowych rozwiązań. Urocza jest zwłaszcza odrzucana kabina, z własnym karabinem masz. jakby ją ktoś zaatakował podczas opadania na spadochronie ? Respekt budzi uzbrojenie, 5 działek 37 mm + ten nieszczęsny karabin w kabinie. Chyba jednak w praktyce troszkę by to inaczej zrobili, coś w rodzaju 10 wkm 12,7 mm. Działka 37 mm jakie mieli na składzie były powiedzmy takie sobie, nie najgorsze, ale w żadnym razie nie tak awangardowe jak reszta projektu. 

A nie kojarzy Ci się z czymś ten rysunek?

Bo mnie w sekundę z czymś się skojarzył, gdy tylko kupiłem to czasopismo i obejrzałem sobie ten przekrój. Uśmiech wjechał mi na twarz bardzo szybko. Toż to praojciec F-111 z jego kapsułą ratunkową, a nie z odpalaniem foteli wyrzucanych.

Uzbrojenie faktycznie panowie inżynierowie zaprojektowali mu masakryczne. Jedno- albo dwusekundowa salwa (dobrze wymierzona rzecz jasna) z pięciu działek 37 mm i Übermensch byłby rozproszkowany na atomy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Speedy napisał:

W sumie to nawet zbudowali coś w tym rodzaju, XP-54. Ale wyszedł taki sobie. W ogóle pomysł takiego pchacza jest nie za dobry. Btw na tym rysunku za bardzo nie widać chłodnic ? czy silnik chłodzony był wyłącznie siłą woli? 

Chłodnice sprawdzę, czy coś o nich piszą.

A pchacz, jak to pchacz, jest tego fan club, ale i jest tego anty fan club.

Ale wyobrażam sobie wykonanie pętli w czymś takim, co by miało nadmuch ze śmigieł na ster wysokości. 8g gwarantowane, albo zwrot pieniędzy ? Bez portek przeciwprzeciążeniowych G3A ani rusz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Speedy napisał:

Niemniej w 1943 raczej już było jasne że samolot tej klasy (obserwacyjny, jakbyśmy to określili) nie za bardzo jest im potrzebny. A do rozpoznania foto najlepiej nadają się odpowiednio przystosowane myśliwce. 

Ano. Do samolotów rozpoznania fotograficznego to kowboje ręki nie mieli. Gdzie takiej bambaryle, jak Curtiss O-52 Owl do np. Spita PR Mk IX...?

774894488_CurtissO-52Owl.thumb.jpg.c1663c2a403bdcc1e6978fe7a456e844.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W internecie tego nie ma.

Rok 1943 i katowanie struktury wytrzymałościowej Thunderbolta. Już sam tytuł tego artykułu mówi wszystko. A w podpisie do zdjęcia czytamy m.in.: „Co się dzieje, gdy Thunderbolt robi cyrkiel?” Czyli coś, co wspomniałem powyżej w kontekście lądowań szybowcowych. Ground loop, czyli cyrkiel, jest dramatycznym obciążeniem dla płatowca, bo w końcu nie do tego są projektowane stałopłaty, po prostu pilot nie ma prawa zrobić cyrkla przy lądowaniu, a mógłby go jedynie usprawiedliwić wyjątkowo gwałtowny i niespodziewany podmuch bocznego wiatru, ale to też trochę naciągane. W szybowcach cyrkiel w przeważającej większości przypadków kończy się złamaniem kadłuba i kasacją szybowca; w samolotach różnie - zależy jaki samolot i zależy jak silny cyrkiel. Ale Thunderbolt słynął ze swojego naddatku wytrzymałości na różne ekscesy.

_1018519.thumb.jpg.9d901010d98e8f57c592df117ba39ad5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.10.2020 o 20:50, Jedburgh_Ops napisał:

A pchacz, jak to pchacz, jest tego fan club, ale i jest tego anty fan club.

No właśnie dlatego zwróciłem uwagę na chłodnice. To się chyba z żelazną konsekwencją powtarzało w każdym pchaczu - samolocie bojowym z silnikiem odpowiednio dużej mocy: problemy z przegrzewaniem silnika. Nawet w przypadku silników chłodzonych cieczą nieodmiennie się okazywało, że ciecz cieczą, ale chłodzenie powietrzem bezpośrednio nadmuchiwanym przez śmigło odgrywa niebagatelną rolę i bez tego robi się ciężko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz na chwilę będzie mały płodozmian, ponieważ nie będzie niczego, co ma skrzydła, śmigło, kadłub, ogon, wirnik i co tam jeszcze potrzebne do latania. Ale nie odejdziemy od USAAF i pilotów.

W USAAF w okresie unitarnym, ale nie tylko, bardzo dużą wagę przywiązywano do wyszkolenia strzeleckiego każdego żołnierza, wszystko jedno, czy pilota, czy mechanika, czy kwatermistrza, czy kucharza. Każdy w USAAF musiał dobrze strzelać zarówno z broni krótkiej, jak i długiej. Już w życiu operacyjnym, frontowym pilotów i innego personelu latającego przekładało się to na fakt, że ludzie ci potem na lotniskach urządzali zawody strzeleckie. Strzelano głównie z broni krótkiej i strzelb. Niejeden pilot lub inny lotnik USAAF nosił na mundurze odznakę kwalifikacyjną wojsk lądowych za wyniki w strzelectwie z danej broni, ponieważ przywieszki do tych odznak dokładnie rozgraniczały tę broń i honorowały danego żołnierza nie ogólnikowo za dobre strzelectwo, ale za celność z konkretnego rodzaju broni.

Ale zanim dochodziło do strzelania z broni ostrej to w niejednym ośrodku szkoleniowym (wspólnym dla USAAF i US Army) były trenażery strzeleckie. Kulki BB nie są współczesnym wynalazkiem do replik ASG, ale istnieją od bardzo dawna. Ponieważ niejeden pilot USAAF przechodził część szkolenia sił specjalnych, więc strzelectwo z pistoletów maszynowych też nie było mu obce.

Poniżej trenażer Thompsonów na kulki BB w roku 1942.

606.thumb.jpg.e2207f80decb42a9c2ab990973ac5e4c.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W internecie tego nie ma.

Speedy prosił o coś z zakresu starych technologii (chociaż one nie stare, a jedynie włókna i żywice były wtedy inne). Poniżej materiał z prasy fachowej z lutego 1943 r. Technologie kompozytowe, jak dziś byśmy je nazwali, i wszelkie autoklawy do nich normalnie funkcjonowały w USA daleko przed II wojną, a w czasie wojny pracowały już pełną parą.

193563598__1018520kopia.thumb.jpg.800e47edad11ec672a716c0c839bd86b.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popraw mnie, jeśli się mylę, ale goście chyba próbowali robić i dodatkowe zbiorniki (jednorazowe) z takiego impregnowanego papieru (a może to RAF był?). W każdym razie męczyli się z nimi, bo mimo wszelkich kombinacji papier i tak miał tendencje do rozmakania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, masz rację, robili zbiorniki z tego umownego pionierskiego „kompozytu”. Mam o tym artykuł z WWII - zaraz poszukam i jak znajdę to wrzucę.

A jeśli masz info, że to było dziadostwo i przeciekało to z kolei ja będę wdzięczny za jakąś informację.

Czy RAF to robił to nie pamiętam. Kowboje na pewno. RAF też już miał kompozyty podczas WWII. Gdzieś mam artykuł o tym, że od pewnej fazy produkcji Spitów fotele pilotów były już „kompozytowe”, nie metalowe, tylko nie pamiętam teraz, czy to było od Spitów Mk V, czy od Mk VIII/IX?

Edytowane przez Jedburgh_Ops
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Jedburgh_Ops napisał:

Tak, masz rację, robili zbiorniki z tego umownego pionierskiego „kompozytu”. Mam o tym artykuł z WWII - zaraz poszukam i jak znajdę to wrzucę.

A jeśli masz info, że to było dziadostwo i przeciekało to z kolei ja będę wdzięczny za jakąś informację.

Czy RAF to robił to nie pamiętam. Kowboje na pewno. RAF też już miał kompozyty podczas WWII. Gdzieś mam artykuł o tym, że od pewnej fazy produkcji Spitów fotele pilotów były już „kompozytowe”, nie metalowe, tylko nie pamiętam teraz, czy to było od Spitów Mk V, czy od Mk VIII/IX?

Tak na szybko http://warbirdsnews.com/warbird-articles/necessity-mother-invention-paper-drop-tanks-wwii.html pierwszy lepszy artykuł. Nie to może, że aż dziadostwo, ale jednak naprawdę były jednorazowe, klej impregnujący i spajający całe ustrojstwo miał tendencje do rozpuszczania się w paliwie i po paru godzinach zaczynały się przecieki, deformacje itp. Może nie tak bardzo przeszkadzało to w locie, bo wszak paliwo z dodatkowych zbiorników wykorzystuje się jako pierwsze, żeby się móc ich pozbyć. Ale w takiej ogólnej eksploatacji i jak to nazwać normalnej pragmatyce wojskowego użytkowania to i owszem. Np. aluminiowe zbiorniki można było przechowywać sobie zatankowane na zapas, przynajmniej kilka i w razie konieczności szybkiego przygotowania samolotu do misji posłużyć się nimi. Papierowych oczywiście nie było można. Istniała praktyka (nie z każdym samolotem to oczywiście możliwe) by nie wyrzucać opróżnionych aluminiowych zbiorników, o ile nie ma takiej konieczności, wiadomo, że w walce trzeba się pozbyć zbędnego ciężaru, ale jeśli np. do walki nie doszło i myśliwiec powrócił z patrolu, to mógł przywieźć puste zbiorniki do ponownego wykorzystania. A papierowych oczywiście nie. 

Ale z drugiej strony papierowe zbiorniki były tak tanie, że równoważyło to inne niekorzystne cechy i były jednak używane.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Barbapapa napisał:

Tannenfels powrócił do Europy, czy z samolotem Nakajima E8N? A jeśli tak jaki był jej dalszy los?

No ciekawostka, nie słyszałem o tym. Tak jak napisałeś na początku, samoloty to raczej wędrowały między Niemcami i Japonią w przeciwnym kierunku. 

A jeszcze drobna korekta, bez większego oczywiście znaczenia:

19 godzin temu, Barbapapa napisał:

działa 155 mm z pancernika "Schleswig-Holstein,

Niemieckie 15 cm działa okrętowe miały dokładnie kaliber 149 mm. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Speedy napisał:

Tak na szybko http://warbirdsnews.com/warbird-articles/necessity-mother-invention-paper-drop-tanks-wwii.html pierwszy lepszy artykuł. Nie to może, że aż dziadostwo, ale jednak naprawdę były jednorazowe, klej impregnujący i spajający całe ustrojstwo miał tendencje do rozpuszczania się w paliwie i po paru godzinach zaczynały się przecieki, deformacje itp. Może nie tak bardzo przeszkadzało to w locie, bo wszak paliwo z dodatkowych zbiorników wykorzystuje się jako pierwsze, żeby się móc ich pozbyć. Ale w takiej ogólnej eksploatacji i jak to nazwać normalnej pragmatyce wojskowego użytkowania to i owszem. Np. aluminiowe zbiorniki można było przechowywać sobie zatankowane na zapas, przynajmniej kilka i w razie konieczności szybkiego przygotowania samolotu do misji posłużyć się nimi. Papierowych oczywiście nie było można. Istniała praktyka (nie z każdym samolotem to oczywiście możliwe) by nie wyrzucać opróżnionych aluminiowych zbiorników, o ile nie ma takiej konieczności, wiadomo, że w walce trzeba się pozbyć zbędnego ciężaru, ale jeśli np. do walki nie doszło i myśliwiec powrócił z patrolu, to mógł przywieźć puste zbiorniki do ponownego wykorzystania. A papierowych oczywiście nie. 

Ale z drugiej strony papierowe zbiorniki były tak tanie, że równoważyło to inne niekorzystne cechy i były jednak używane.

Okay, dzięki. Na razie - jak na złość - znalazłem artykuł z 1943 r. o tłoczeniu tych zbiorników podwieszanych porządnych, metalowych, ale tego chyba nie będę tu wrzucał, bo to znowu nie taka oszałamiająca „ciekawostka”. Szukam tych artykułów o zbiornikach z laminatów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Hej..Panowie, a co z technologią przywiezioną przez naszego konstruktora lotniczego W. Czerwińskiego???Pewnie znowu jest zapomniany i jego technologia tłoczenia ze sklejki -zaadoptowanej to wykonywania zbiorników paliwa???...wypróbowanej w naszym kraju..że o PWS-33 nie wspomnę...Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie byłoby takie: Czy to było tłoczenie w sklejce, czy w fornirze? Różnica niby subtelna, niemniej fundamentalna z punktu widzenia możliwości technologicznych. Amerykańskie kompozyty lat 20., 30.  i 40. to był jednak fornir i włókna celulozowe, a dopiero potem szło się z tym do autoklawu z odpowiednią żywicą, temperaturą i ciśnieniem. Sklejki wptrawdzie też stanowiły część tych umownych „kompozytów”, ale bez tłoczenia. Raczej to były profile płaskie lub gięte na bardzo dużych promieniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie....pisałem o udoskonalonej technice formowania okładzin lub warstwic tj.fornirów i obłogów brzozowych(mozliwe,że w paskach)...wstępnie ukształtowanych  po obróbce parowej w formach i klejonych na foremikach zamykanych śrubowo...Możliwe,że technologia ta została potem udoskonalona i wszystko odbywało się w autoklawach na gorąco...Nie mam z tego okresu żadnej literatury...niestety,a temat ciekawy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, temat jest fajny. Nieraz zastanawiałem się, czy takie numery byłyby możliwe ze sklejką lotniczą. Najcieńsza z nich (fińska oczywiście) miała, jeśli dobrze pamiętam, grubość 0,2 mm. Zawsze cięło się ją nożycami krawieckimi. Ona od forniru już niewiele różniła się na grubość, ale oczywiście sklejka to sklejka i jej tajemnica ukierunkowania słojów. Tak zaraz takiej materii nie da się formować, tylko trzeba znać tajemnicę jak...:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie warstwy brzozowej sklejki wypelnione balsa nasaczone żywicż i ksztaltowane w cementowych formach byly stosowane juz przez Albatrosa a doprowadzone do perfekcji przez DeHavilland w Mosquito.Mialem przyjemność pomagac w budowie /odbudowie Mosquito w Ontaryjskim Windsor, gdzie wykorzystano kadlub z Nowj Zelandii zwykonany ta sama technologia jak oryginał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎2020‎-‎11‎-‎04 o 19:07, Speedy napisał:

Popraw mnie, jeśli się mylę, ale goście chyba próbowali robić i dodatkowe zbiorniki (jednorazowe) z takiego impregnowanego papieru (a może to RAF był?). W każdym razie męczyli się z nimi, bo mimo wszelkich kombinacji papier i tak miał tendencje do rozmakania. 

Coś znalazłem, ale wciąż nie to, o czym myślę. To o zbiornikach na razie diabeł mi ogonem nakrył.

Ale coś mam. Tymczasem znalazłem w literaturze fachowej z WWII, że ta technologia, według której produkowano te laminatowe „papierowe” dodatkowe zbiorniki paliwa nazywała się Papreg. Tylko to nie całkiem był papier. To był taki wyrób przemysłu celulozowego. To wygląda identycznie jak dzisiejsza mata z któregoś z włókien do technologii kompozytowych. Podczas II wojny robiono z tego masę rzeczy. Na przykład także całe drzwi cargo w C-87 Liberator Express.

Podczas II wojny producentem włókien celulozowych do tych mat była firma Consolidated Water Power and Paper Company mieszcząca się w Wisconsin Rapids.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie