Skocz do zawartości

bodziu000000

Użytkownik forum
  • Zawartość

    62 159
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    442

Zawartość dodana przez bodziu000000

  1. http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/modernizacja-czolgow-mon-leopard-k2,23,0,2423831.html MON za 3,1 mld zł zmodernizuje stare czołgi. Za te pieniądze można kupić masę nowych W wojskach pancernych ciężar zdolności obronnych Polski spoczywa na kupionych od Niemców wysłużonych Leopardach. MON na modernizacje 142 z nich planuje wydać 3,1 mld zł. Za tą sumę można mieć ponad 80 czołgów najnowszej generacji. Zakup od zachodnich sąsiadów czołgów Leopard był wyjątkowo opłacalny. Za ostatnią partię 119 maszyn w 2013 r. zapłaciliśmy Niemcom zaledwie 190 mln euro. Cena jednostkowa na poziomie 1,5 mln euro (6,45 mln zł) robi wrażenie. Nowe maszyny kosztują w okolicach 40 mln zł. Ponadto Niemcy wraz z czołgami przekazali nam jeszcze około 200 pojazdów wsparcia: ciągniki pancerne, samochody ciężarowe i terenowe. Problem w tym, że 142 Leopardy 2A4 (one mają być modernizowane) to konstrukcje z lat 80., a 105 Leopardów 2A5 to myśl techniczna i wojskowa z początku lat 90. - Czołgi z rodziny Leopard 2 modernizowane są na całym świecie. Wiele krajów NATO robiło to i nadal robi. Także w gruncie rzeczy nie jest to zła decyzja. Jednak ta umowa jest przykładem, że nawet solidny partner niemiecki nie realizuje jej terminowo. Już teraz mamy kilkumiesięczne opóźnienie i kolejne sygnały o rosnących kosztach - mówi Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i naczelny branżowego magazynu "Nowa Technika Wojskowa. Nasz rozmówca mówi tu o nieoficjalnych doniesieniach defence24 o konieczności podniesienia wartości całego kontraktu o kolejne 400 mln zł. Wcześniej już dodano do umowy z niemieckim Rheinmetall 300 mln zł. Z pierwotnej ceny z 2015 - 2,4 mld zł - nic już nie zostało. Obecnie, biorąc pod uwagę dwa kolejne aneksy, trzeba będzie zapłacić 3,1 mld zł. Lepiej wdrapać się na K2? Taka suma pozwala na zakup około 80 koreańskich czołgów K2. - Zakup K2, czołgów najnowszej trzeciej generacji kosztujących około 10 mln dol., oznaczałby wejście w technologię amerykańską. K1 wzorowany był na świetnych czołgach Abrams. Przy K2 też współpracowali Amerykanie. To świetne maszyny, ale pamiętajmy, że w zakupach wojskowych cena nie jest najważniejsza - mówi Cielma. Za każdym razem to decyzja strategiczna i polityczna jednocześnie. Trudno byłoby nam się teraz przy rosnących kosztach wycofać z umowy z Rheinmetall. Ponadto w Europie nasi sojusznicy głównie korzystają z Leopardów, co nie jest bez znaczenia na wypadek wojny. To też nie wszystko. - Oczywiście warto rozważać opcję koreańską, uwzględniając przeniesienie technologii do Polski. To właśnie Koreańczycy pomogli zbudować Turkom ich supernowoczesne czołgi Altay. Jednak czołg to nie wszystko. Musimy mieć bazę remontową i logistyczną. Zwykle zakup sprzętu wojskowego to 1/3 wszystkich kosztów. Dla Leopardów wiele z tego już zapłaciliśmy - mówi Cielma. Są jeszcze amerykańskie czołgi "za darmo Nieoficjalnie MON rozważa również dla naszych sił zbrojnych zakup używanych amerykańskich Abramsów, które zakonserwowane czekają na pustyni na kupców. - Tu decydenci mogą być skłonni podjąć taką decyzję ze względów politycznych. To mogłyby być kolejny przyczynek do budowania fundamentów pod zwiększenie obecności US Army w Polsce. Tym bardziej że USA mogłaby nam przekazać je za symbolicznego dolara. Taką ofertę otrzymali Grecy, którzy ponieśli tylko koszty transportu - mówi ekspert wojskowy. Potem jednak rachunek otworzył się bardzo szeroko. Grecka armia słono zapłaciła za remonty i modernizację. W kolejnych latach też utrzymanie tych czołgów uszczuplać będzie budżet Aten i pompować amerykański przemysł. W grze o wzmocnienie naszych sił pancernych jest jeszcze projekt modernizacji technicznej, starych wysłużonych rosyjskich T-72. W ten sposób miano by unowocześnić nawet 300 maszyn, stojących w większości w magazynach. - To bardzo trudny sprzęt do modernizacji. Ta stara radziecka technologia miałby być unowocześniana za kwotę również oscylującą w okolicach 3 mld zł. Dyskusja trwa i rozbija się głównie o pieniądze, bo wojsko chce jak najbogatszego pakietu modernizacyjnego, a nasz budżet nie jest z gumy - wyjaśnia Cielma. Ponadto przywrócenie ich do służby oznaczałoby, że mielibyśmy wraz z Leopardami (250 maszyn) ponad 500 czołgów. Pytanie: czy mamy ludzi i pieniądze, żeby obsadzić taką masę sprzętu. Francusko-niemiecka szansa Mamy zatem kilka dróg do podniesienia wartości bojowej naszych sił pancernych. Żadna z nich nie jest idealna i tania. Dlatego zdaniem eksperta trzeba patrzeć w przyszłość bardziej odległą. Tym bardziej że jest rozwiązanie, które pogodzi oczekiwania armii i polskiej zbrojeniówki. - Trzeba wejść do francusko-niemieckiego programu budowy czołgu najnowszej generacji. Mamy na to czas, bo prace dopiero się zaczęły, a pierwsze maszyny mają opuścić fabryki w 2030-2035 r. Nieoficjalnie mówi się że Niemcy i Francuzi chętnie by nas przyjęli, a my zyskalibyśmy na tym technologicznie. Nie wniesiemy nadzwyczajnych kompetencji, ale rynek zbytu na kilkaset maszyn - wyjaśnia Cielma. Pytaliśmy MON o dalsze losy modernizacji T-72 i zainteresowanie niemiecko-francuskim programem budowy czołgu kolejnej generacji. Jednak do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi."
  2. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/587082,mysliwce-armia-zakup-blaszczak-f-16v.html Nowych myśliwców dla armii nie widać, a stare "latają na słowo honoru Dostawy nowych samolotów dla wojska nie ma się co spodziewać wcześniej niż w 2024 r. Pośpiech nie jest dobrym doradcą, ale tak odległy termin jest dla armii kłopotem. Bo część floty lata dziś na słowo honoru, a jednocześnie częściej musi wykonywać loty bojowe. Stąd tylko krok do kolejnej tragedii. Choć minister Mariusz Błaszczak polecił szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego „przyspieszenie realizacji programu, którego efektem będzie pozyskanie samolotu myśliwskiego nowej generacji”, to w najbardziej optymistycznym scenariuszu pierwsze maszyny przylecą do nas za sześć lat. Wszystkich ma być 32, choć w kuluarach mówi się nawet o czterech eskadrach, czyli 64 sztukach. Obecnie oprócz trzech eskadr samolotów bojowych F-16 mamy jedną Su-22 i dwie Migów-29. To właśnie niedawny śmiertelny wypadek pilota Miga pośrednio stoi za decyzją o modernizacji floty myśliwców. – Po ostatniej kontroli wyszło, że te samoloty latają na słowo honoru. A jednocześnie częściej muszą wykonywać loty bojowe. Dlatego trzeba przyspieszyć ich wymianę – tłumaczy Jerzy Gruszczyński, były pilot wojskowy i redaktor naczelny pisma „Lotnictwo Aviation International”. Urzędniczo-wojskowy zespół zajmujący się programem nowego samolotu – Harpia do końca lutego ma być gotowy do ogłoszenia postępowania. Biorąc pod uwagę, że w Wojsku Polskim już służy 48 maszyn F-16, mamy przystosowaną do nich infrastrukturę i system szkolenia (choć działa raz lepiej, raz gorzej), to faworytem w wyścigu będzie nowsza generacja myśliwca – F-16V produkowany przez amerykański koncern Lockheed Martin. Niedawno na ich zakup zdecydowała się Słowacja. Za 14 egzemplarzy nasz sąsiad zapłaci 1,6 mld euro. W naszym przypadku jednostkowa cena powinna być niższa ze względu na większą liczbę statków i wspomniane zaplecze techniczne i szkoleniowe. Za takim zakupem przemawia również gigantyczna amerykańska presja polityczna i przemysłowa, jakiej przy tym postępowaniu poddany zostanie resort obrony. Drugim możliwym wyborem zza Atlantyku jest najbardziej nowoczesny na świecie bojowy statek powietrzny – F-35. Tu jednak pojawia się pytanie o sens takiego zakupu. – Nasze wojsko nie jest przygotowane na używanie tak zaawansowanego samolotu. F-35 jest określany jako sieciocentryczny: zdobywa wiele informacji, które od razu może przekazywać do odpowiednich stanowisk dowodzenia i kierowania środkami walki. A my takich nie mamy i potencjał tego samolotu nie zostałby w pełni wykorzystany – wyjaśnia Gruszczyński. Zachętą może być fakt, że cena F-35 z racji zwiększania mocy produkcyjnych spada i w niedalekiej przyszłości ma wynosić ok. 80 mln dol. za sztukę. Choć to i tak dużo. Dodatkowo kolejka chętnych jest tak długa, że nawet gdybyśmy się zdecydowali na zakup już dziś, to produkcja naszej partii maszyn ruszyłaby dopiero w 2024 r. Tymczasem, znając polskie realia, szanse na to, że umowa z dostawcą zostanie podpisana w 2019 r., są minimalne. Choć faworytem wydają się produkty amerykańskie, to europejska konkurencja nie jest zupełnie bez szans. – Wybór samolotu zależy od priorytetów, jakie przyjmie Ministerstwo Obrony Narodowej. Mając na uwadze, że deklaratywne ambicje Polski są duże, nie jest wykluczony zakup samolotu innego niż F-16. Po to, by zdywersyfikować flotę – tłumaczy Mariusz Cielma z portalu DziennikZbrojny.pl. Ostatnie doświadczenia pokazały, że w sytuacjach kryzysowych, gdy nagle z powodu usterek zostaje uziemiony jeden typ samolotu, warto mieć alternatywę. W tym wypadku zapewne największe szanse miałby Euro fighter, a mniejsze szwedzki Gripen."
  3. Co to za miejscowość? Rozpoznaje je ktoś?
  4. ... i spalili
  5. http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,obok-andersa-i-zolnierzy-tulaczy-szykuja-miejsce-dla-wojtka,280914.html Obok Andersa i Żołnierzy Tułaczy szykują miejsce dla Wojtka Niedźwiedź, który podczas II wojny światowej towarzyszył żołnierzom generała Andersa, ma mieć swój skwer w warszawskim Śródmieściu. Z taką propozycją wyszli radni miejscy, teraz pomysł opiniować będą ich dzielnicowi odpowiednicy. Mowa o Wojtku, syryjskim niedźwiedziu brunatnym, adoptowanym w 1942 roku przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim, dowodzonym przez gen. Władysława Andersa. Przy ulicy Andersa 13 radnych miasta jeszcze ubiegłej kadencji zaproponowało miejsce, gdzie można by upamiętnić zwierzę. To skwer przy Pałacu Mostowskich, w którym mieści się Komenda Stołeczna Policji. Ale nie nawiązanie do KSP ma tu kluczowe znaczenie. Zaproponowany teren znajduje się przy ulicy Andersa i niedaleko skweru Żołnierzy Tułaczy, z którymi wędrował Wojtek. Pomysł nadania tej lokalizacji imienia niedźwiedzia pozytywnie zaopiniowali już eksperci z miejskiej komisji nazewnictwa, a także radni z komisji nazewnictwa ubiegłej kadencji. Teraz czas na opinię radnych Śródmieścia. Wypowiedzą się na ten temat podczas sesji 13 grudnia. Ostateczną decyzję w sprawie nadania skwerowi imienia Niedźwiedzia Wojtka podejmie Rada Warszawy. Najlepiej się czuł w szoferce W kwietniu 1942 roku polscy żołnierze dowodzeni przez generała Andersa podczas podróży do Palestyny odkupili małego niedźwiadka od napotkanego chłopca. Niedźwiedź Wojtek karmiony był przez żołnierzy mlekiem, prosto z butelki po... wódce. Legenda mówi, że zwierzak potem bardzo lubił tego typu trunki. Przez Wojsko Polskie został mu nadany stopień kaprala. Wojtek, gdy dorósł, wraz z żołnierzami brał udział między innymi w bitwie pod Monte Cassino, gdzie pomagał nosić skrzynie z amunicją. Od tamtej pory niedźwiedź stał się symbolem 22. Kompanii. Wojtek był łagodny, nigdy nie doszło do agresji z jego strony. Opiekunowie byli dla niego jak rodzina. Młody niedźwiedź spał pod jednym dachem z żołnierzami, a gdy podrósł, została dla niego przeznaczona duża skrzynia. Według wspomnień, nie lubił sam spać i często przychodził się przytulić na żołnierską pryczę. Ulubionym zajęciem niedźwiedzia była jazda wojskową ciężarówką. Najlepiej się czuł w szoferce. Dodatkowo uprawiał z żołnierzami "zapasy, które z reguły wygrywał, a przegranego zawsze pocieszał liźnięciem. Dokonał żywota w zoo Po wojnie cała kompania została przeniesiona do Glasgow w Szkocji. Wojtek stał się maskotką wszystkich żołnierzy, a także mieszkańców. Po zakończonej wojnie żołnierze mogli wracać do domów. Zapadła decyzja, że Wojtek zamieszka w zoo w Edynburgu. Miś nie został jednak sam, gdyż żołnierze co rusz go odwiedzali. Często, ku zdziwieniu zwiedzających, wojskowi przeskakiwali ogrodzenie, żeby bezpośrednio pobyć ze zwierzęciem. Wraz z mijającymi latami zainteresowanie Wojtkiem malało. Zwierzę stawało się osowiałe, prawdopodobnie z tęsknoty za znajomymi twarzami. Kapral Wojtek odszedł w grudniu 1963 roku. Przeżył 23 lata."
  6. http://portal-mundurowy.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=8612:trzy-glowne-przyczyny-problemow-wojsk-obrony-terytorialnej-cz-4 Trzy główne przyczyny problemów Wojsk Obrony Terytorialnej (cz.4) Nie ma innej alternatywy do zapewnienia obronności państwa, chyba że zgodzimy się na przywrócenie Zasadniczej Służby Wojskowej. Co oznacza przymus dla męskiej części populacji, a to powoduje natychmiast pytania o równouprawnienie? Proszę sobie bowiem wyobrazić, że dzisiaj istnieje dość istotny odsetek Kobiet, które chciałyby iść do Wojska! Dlaczego mamy tym obywatelom (tak, Kobieta to też człowiek i obywatel!) zabraniać spełniania tego zaszczytnego obowiązku? W Wojsku potrzeba pielęgniarek, poza tym w niektórych sferach Kobiety są po prostu lepsze. Co innego służba bojowa, jednak jeżeli ktoś spełnia wymagania – to dlaczego nie? Jest równouprawnienie, czy go nie ma? Jeżeli jest to WSZYSCY OBYWATELE powinni mieć dokładnie takie same prawa i obowiązki. W proponowanym modelu „wykupywania się” od służby wojskowej, na pewno byłoby wiele niezadowolenia w społeczeństwie. Jednak również na pewno wzrosłaby dzietność Kobiet oraz pojawiłyby się pieniądze umożliwiające sfinansowanie zatrudnienia większej ilości Żołnierzy Zawodowych – i o to w tym pomyśle na pierwszym miejscu najbardziej chodzi. W zależności od skali „wykupywania się”, zwłaszcza jakby opłata była progresywna np. 2 lub 3 proc. więcej do podstawy opodatkowania w podatkach osobistych, mielibyśmy jak szacowano co najmniej około 4 mld zł (mniej więcej 10 proc. wartości dotychczas zbieranych podatków od osób fizycznych) lub więcej. Do tego oczywiście pojawiliby się również Żołnierze ochotnicy, który można byłoby wykorzystać w czasie pokoju do różnych zadań, w tym służb wartowniczych i po prostu szkolić! Byliby też „przymusowi ochotnicy” i „pragmatycznie ochotnicy”, którzy nie muszą nosić broni, ale mogą wykazać się w pracy na rzecz obronności. W Wojsku zawsze jest co robić, a już samo przyzwyczajenie cywilów do obowiązków i wykonywania rozkazów ma swoją wartość. To jest bardzo ważne i powinno mieć swój początek już w wychowaniu szkolnym (np. ultra ważna rola harcerstwa i szkół z profilami wojskowymi). Natomiast w momencie „W”, nikt nie będzie patrzył do książeczki wojskowej na kategorię zdrowia. Jeżeli tylko Żołnierz jest zdolny do noszenia broni i co najważniejsze – słucha się rozkazów przełożonych – może dostać broń, żeby walczyć. Tutaj jest druga wielka korzyść z proponowanej masowości – wszyscy ludzie, byliby chociaż minimalnie przeszkoleni, w podstawowym obchodzeniu się z bronią i w relacjach w pododdziałach, oba aspekty mają znaczenie FUNDAMENTALNE. W tym sensie, żeby sobie sami nie zrobili krzywdy i wiedzieli, że np. granatów lepiej się nie dotykać, jak się nie wie ile to jest 3,5 sek… Jak również potrafiliby przeżyć w warunkach nazwijmy to „terenowych”. To wszystko, to są bardzo poważne sprawy. Wzorem jest współczesny Izrael i Prusy z końca XIX wieku. Na ich doświadczeniach, zwłaszcza ich wymiarze organizacyjnym i praktycznym powinniśmy się wzorować. Z obu modeli można bardzo wiele czerpać, zwłaszcza jak sobie uświadomimy ile na obronność wydaje Izrael, a ile wydajemy my i jak się te wydatki przekładają na zdolności obronne (czyli efektywność). Izrael kraj 8-io milionowy wydał w 2017 roku 19,6 mld USD na obronność, to około ich 4,7 proc. PKB (ich eksport uzbrojenia w tym samym roku wynosił około 9,2 mld USD). Polska ma na obronność wydać w 2019 roku prawie 45 mld zł, czyli około 12 mld USD (kurs przeliczeniowy 3,8 Zł/1 USD). Jeżeli chodzi o Prusy końca XIX wieku, to ich organizacja armii i świadczeń państwa na rzecz obronności jest powszechnie uznawana za wzorcową jeżeli chodzi o armię poborową. Mówimy o okresie po zwycięstwie nad Francją i zjednoczeniu Niemiec (1871). Powtórzmy pryncypia: – musimy sobie wszyscy uświadomić obowiązki wobec państwa, służba dla Ojczyzny to zaszczyt, – równouprawnienie w obowiązkach i prawach wobec państwa, czyli wszyscy płacą, ci co chcą i się nadają – służą, – masowość służby wojskowej, nie ma wyjątków (poza przypadkami oczywistymi) i przyjmujemy każdego kto chce, bo dla każdego „coś się znajdzie”, a przynajmniej jak nauczy się zakładać maskę i okopać to już dużo! – duży wysiłek na uzawodowienie Służby Wojskowej – to jest w istocie najważniejsze, ponieważ w zarysowanym modelu moglibyśmy wygenerować pieniądze na więcej etatów i wyższe płace dla Żołnierzy. Myśląc o masowości, nie możemy zapominać o tym, że nie uciekniemy od profesjonalizacji. Nowoczesny sprzęt jest skomplikowany w obsłudze, szkolenie jest kosztowne i trwa latami. Do tego przecież eksploatacja nie dzieje się sama – w serwisach firm dostarczających sprzęt, tylko Żołnierze sami wykonują większość bieżących remontów. Wiedza jaką sobie przekazują – kapitał instytucjonalny – jest bezcenna dla utrzymania sprzętu w sprawności. Jeżeli będziemy w stanie zmobilizować wojsko masowe, to ono musi mieć profesjonalne kierownictwo, albowiem inaczej na współczesnym polu walki, Żołnierze z mobilizacji nie będą mieli szans z przeciwnikiem mającym lepsze, w pełni profesjonalne dowodzenie. Nie ma nic ważniejszego w Wojsku, niż dowodzenie i rozkaz. To jest podstawa wszystkiego, a chodzi o to żeby te rozkazy były mądre. Niestety, to nie jest proste i wymaga lat, a nawet dziesiątek lat doświadczenia. Wyszkolony – profesjonalny podoficer i oficer jest bezcenny, ponieważ zwalnia z odpowiedzialności za dowodzenie (“myślenie”) podległych mu Żołnierzy. Poza tym, istotą Wojska jest sytuacja, w której nawet jak jest tyko dwóch Żołnierzy, to jeden musi dowodzić. Inaczej taka struktura nie może działać dobrze, ani nawet w ogóle nie może działać… Wracając do wątku wspomnianych wzorców, to warto wziąć z Izraela przykład jeszcze w dwóch niesłychanie ważnych sprawach. Po pierwsze jeżeli chodzi o prawo do broni (ostatnio pojawiła się inicjatywa – uwaga – zalegalizowania prawa do posiadania… kuszy! Nie można ich posiadać bez zezwolenia! Łuki i dzidy można! To naprawdę niesamowite, jak bardzo jesteśmy ubezwłasnowolnieni we własnym kraju przez “własną” elitę – dlaczego oni tak boją się społeczeństwa?). Bezwzględnie skopiowanie izraelskich wzorców, ale w sposób dostosowany do naszej specyfiki – może zbudować stan prawie idealny. Broń powinna być w naszym kraju powszechna i każdy, kto chce i spełni warunki dostępu powinien mieć prawo do posiadania nawet broni maszynowej. Mówimy o ludziach służących w różnych formacjach obronnych, emerytowanych Żołnierzach, innych mundurowych itd. Chodzi o to, żeby MAKSYMALNIE na ile to możliwe i przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa – nasycić społeczeństwo bronią. Po drugie i to jest sprawa strategicznie najważniejsza, tylko wejście w posiadanie broni masowego rażenia, w tym w szczególności broni jądrowej i środków jej przenoszenia – może zagwarantować nam bezpieczeństwo z głównych kierunków zagrożeń strategicznych. Z tych dwóch postulatów NIGDY nie zrezygnujemy. Nie ma niepodległości bez ponoszenia kosztów, poświęcenia i wielkiego wysiłku, historia nas powinna była nauczyć, że nie ma na nią szans w takich położeniu geopolitycznym jak nasze. Zarazem przykład budowy potęgi Prus, czy współcześnie Izraela – pokazuje, że się da. Trzeba tylko przede wszystkim myśleć, myśleć we wszystkim w czym wykazuje się aktywność, jak również i tam, gdzie decydujemy się na bierność. Ostatnią sprawą jest potrzeba uświadomienia sobie, że to wszystko po prostu musi kosztować. To się łatwo pisze, jednak realia są takie, jakie są. Jesteśmy średnio zamożnym krajem z przeważnie biednym społeczeństwem. Dlatego musimy kierunkować ograniczone środki w taki sposób, żeby to było możliwie najbardziej efektywne. W tym właśnie kontekście Służba w ramach Wojsk Obrony Terytorialnej jest tak niesłychanie cenna, ponieważ jest to Służba “tańsza”. Posiadany potencjał trzeba rozbudowywać, WOT powinien być włączony do Wojsk Lądowych, a samorządy terytorialne powinny uczestniczyć w procesie tworzenia pododdziałów i infrastruktury dla nich."
  7. http://portal-mundurowy.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=8601:trzy-glowne-przyczyny-problemow-wojsk-obrony-terytorialnej-cz-3 Trzy główne przyczyny problemów Wojsk Obrony Terytorialnej (cz.3) Nasze rozważania prowadzą do wniosku, że nie mamy innej możliwości na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, niż armia masowa i czy to się nam podoba, czy nie – z poboru. Jednakże naszym obowiązkiem jako obywateli jest zrobić wszystko, w tym głosować na takich polityków, którzy sprawy obronności będą traktować jako NADRZĘDNY PRIORYTET. Inaczej tych spraw traktować nie można. Musimy sobie zdać sprawę, że albo będziemy w stanie sobie zapewnić bezpieczeństwo, albo będziemy znowu niewolnikami u obcych lub w skrajnym wypadku stracimy życie. W jaki sposób spowodować, żeby sprawy obronne były traktowane z należytą powagą i były przedmiotem politycznego konsensusu? Przykład tego, jak część opozycji odnosi się do sprawy Wojsk Obrony Terytorialnej, jest dowodem na to, że bardzo nam daleko do stanu, który byśmy uznali za “normalny”. Jeżeli już więc mówimy o poborze, to warto przygotować „furtkę” – najlepiej, żeby to była armia ochotnicza, oparta na dużym udziale Żołnierzy Zawodowych i ochotników służących w różnych formach. Jednak nie miejmy złudzeń i nie budujmy przyszłości na własnych życzeniach. Wojsko nie jest w stanie zaproponować takich stawek, jakie proponuje np. branża transportowa czy nawet branża budowlana dla osób z przeciętnymi kompetencjami! Dzisiaj kierowca samochodu ciężarowego, czy spawacz z uprawnieniami i umiejętnościami, może w Polsce zarobić przeciętnie 5000 zł netto, a jeżeli pojedzie do Niemiec lub dalej na Zachód, to można taką kwotę mnożyć przez dwa, trzy lub cztery. To są pieniądze, równoważne wobec przeciętnego wynagrodzenia oficera, mniej więcej pomiędzy Kapitanem a Majorem. Oczywiście wiele zależy od dodatków, jednak generalnie jeżeli chodzi o zarobki to szału w Wojsku nie ma i nie będzie. Pieniądze nie są najistotniejszym motywatorem, może być nim pewność ich wypłacania i pewność zatrudnienia w długim okresie służby, jednak jak to wygląda w praktyce na pewno pamiętamy np. na przykładzie służby kontraktowej. To są bardzo ważne sprawy, kadry a zwłaszcza kadry zawodowe – TO NAJWAŻNIEJSZA SKŁADOWA SYSTEMU jaki stanowi współczesna armia. Zawsze tak było, jest i będzie. Oznacza to, że nie przyciągniemy do Wojska tylu ludzi, ilu byśmy potrzebowali. Nie jest to nic odkrywczego. Co więcej, trzeba pamiętać, że w Wojskach Operacyjnych może poza łącznością i informatyką, nie ma miejsca dla osób nie spełniających najbardziej wyśrubowanych norm sprawnościowych. Duża część populacji ma także różne wady rozwojowe np. układu kostnego, które eliminują ludzi ze służby, ponieważ wiadomo że warunki i wymogi są tak trudne, że np. osoba z nadciśnieniem lub uszkodzonym kręgosłupem – nie może bezpiecznie uczestniczyć w szkoleniu. To są kwestie bezdyskusyjne, a wypadkową czynników finansowych i zdrowotnych jest to, że nie mamy tyle osób, żeby zapełnić koszary i tych ludzi w warunkach normalnych nie będzie. Jak widać po doświadczeniach z dotychczasowym rozwojem WOT, również nie ma co liczyć na ochotników w służbie ochotniczej w służbie ograniczonej do charakteru tej formacji. Nie pomaga także depopulacja i starzenie się społeczeństwa. Z tego względu, trzeba zmienić paradygmat podejścia do uzupełnień i szukania rekruta, na taki który będzie uwzględniał realia, w tym przemiany społeczne – co jest bardzo ważne (np. równość płci). Są dwa rozwiązania problemu. Pierwsze miękkie – to obniżenie wymagań i wzmocnienie promocji oraz stworzenie systemu zachęt, którego przykłady szkicowaliśmy w poprzednich częściach. Drugi sposób, który możemy nazwać „standardowym”, czyli pobór. Podstawową kwestią w przypadku odwieszenia poboru musi być równouprawnienie, oznacza to, że Kobiety również powinny być brane do Wojska. To są konsekwencje geneder i walczącego feminizmu. Na tym właśnie polega równouprawnienie, w prawach i OBOWIĄZKACH. Można by zwalniać z tego obowiązku Kobiety, które w określonym czasie byłyby w ciąży, jak również osoby, które wykupiłyby się od służby płacąc większy podatek od swoich dochodów – do końca życia. Nie powinno być żadnych zwolnień z wyjątkiem osób niezdolnych do służby z powodów zdrowotnych. Jeżeli ktoś ze względu na przekonania np. religijne nie chce służyć lub ze względów narodowościowych, bezdomności lub orientacji seksualnej nie powinien służyć w zbiorowości rządzącej się określonymi zasadami – powinien być kierowany do Obrony Cywilnej, czy np. pełnić służbę w jakiejś Inspekcji lub Straży (Pożarna, Leśna itp.). W ostateczności bardzo by się nam przydały „wojska budowlane”. Mogą się tam zrealizować także np. osoby duchowne. Nie mówimy bowiem o „zabijaniu”, tylko o świadczeniu na rzecz obronności państwa poprzez pomoc własnym zaangażowaniem-pracą. Mechanizm jest banalny: wszyscy mają służyć. Jeżeli nie możesz służyć, to jesteś zwolniony. Jeżeli jednak nie chcesz lub nie powinieneś – to masz obowiązek wywiązać się poprzez przyczynienie się do wspólnego wysiłku. Możesz po prostu zapłacić więcej, niż Ci którzy służą! A jeżeli Cię nie stać lub z innych przyczyn nie chcesz – powinieneś służyć w inny sposób wskazany jako służba zastępcza. NIE DA SIĘ TEGO INACZEJ ZORGANIZOWAĆ. Chyba, że pozwolimy Ukraińcom zaciągać się do Wojska Polskiego? Są wszędzie, dlaczego nie mieliby służyć? Swoją droga, chociaż to smutny żart biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne, jednak ciekawe ile osób by się zgłosiło jakby miało w zamian za służbę perspektywę obywatelstwa? Na pewno Służba Wojskowa powinna być przepustką na studia płacone z państwowych pieniędzy. Chodzi o to, że młody człowiek, który znajdzie w swoim życiu czas na np. harcerstwo, służbę w Ochotniczej Straży Pożarnej, szkolenie z Obrony Cywilnej i potem szkolenie wojskowe – miał preferencje. W ten sposób, wszystkim młodym ludziom zależałoby na tym, żeby np. jedne, drugie czy trzecie wakacje – poświęcić na różnego rodzaju szkolenia, obozy, czy po prostu służbę. W momencie jak każdy miałby szansę zyskać „punkty promujące” za służbę, to każdemu by zależało i to byłby standard realizowany powszechnie w ścieżce życia. Być może to się komuś nie spodoba, może to kogoś zaskoczy – jednak coś takiego jak pewna dawka szkolenia wojskowego, w tym w zakresie dyscypliny i odpowiedzialności jaka się wiąże z podporządkowaniem regułom zbiorowości. Bardzo by się przydała w kształtowaniu postaw obywatelskich i w ogóle poprawiłoby kondycję moralną społeczeństwa. Wojsko jest bardzo ważnym elementem budowania Wspólnoty, a już samo zajęcie młodych ludzi i pozwolenie im na „hiperaktywność” w warunkach kontrolowanych i objętych metodyką szkolenia na pewno pomogłoby w kształtowaniu wielu charakterów. Można się z powyższego akapitu śmiać, ponieważ on łamie uznawane standardy relacji społecznych i relacji na linii państwo – obywatele. Tylko, że tu chodzi o spojrzenie obywatel – państwo! To naszym obowiązkiem i zaszczytem jest możliwość służby dla Rzeczypospolitej! Byłoby idealnie, żeby obywatel miał prawo odsunąć się od tego zaszczytu – bo każdy powinien mieć prawo wyboru. Jednakże wówczas powinien przyczyniać się w taki sposób jaki potrafi, tylko użytecznie, w ramach większej całości."
  8. http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/namioty-na-czolgi,171,0,2423723.html Wojsko w popłochu kupuje namioty dla czołgów. "Szkoda gadać Wojsko za 3,3 mln zł zamówiło specjalne namioty dla nowoczesnych czołgów Leopard. W warszawskiej jednostce zabrakło dla nich zwyczajnie garaży. - Najpierw się buduje infrastrukturę za kilkadziesiąt milionów, potem się ściąga czołgi do Warszawy i je się naraża na usterki - komentuje money.pl gen. Waldemar Skrzypczak. Namioty techniczne dla nowoczesnych czołgów Leopard wykona firma Rekord Hale Namiotowej z Wrocławia. Cena brutto to ponad 3,3 mln zł. Sprzęt ma trafić do 1. Warszawskiej Brygady Pancernej. Termin wykonania zlecenia jest krótki - wrocławska firma miała zaledwie 43 dni na wykonanie namiotów. Ostatecznie wojsko zawarło umowę 5 grudnia. Po co armii namioty na nowoczesne czołgi? Gen. Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceszef MON tłumaczy w rozmowie z money.pl, że Leopardy w Warszawie po prostu nie mają garaży. - Te czołgi stacjonowały w Żaganiu, przez kilka lat przygotowywano tam dla nich infrastrukturę. Nie powiem teraz, ile te wszystkie garaże dla Leopardów kosztowały, ale pewnie kilkadziesiąt milionów zł. No i przyszła polityczna decyzja, żeby te czołgi z Żagania zabrać i dać do Warszawy. To była decyzja błędna, czysto polityczna - mówi money.pl generał. - Z tym że w Warszawie nie ma garaży na czołgi, nie ma odpowiedniej infrastruktury, więc trzeba kupować te namioty. Szkoda gadać - kwituje gen. Skrzypczak. Jego zdaniem, nawet jeśli namioty trafią do Warszawy przed największymi mrozami, to i tak czołgi będą narażone. Generał podkreśla, że Leopardy mają bardzo zaawansowane systemy techniczne, a te są bardzo wrażliwe na pogodę. Nie tylko na śnieg i mróz, ale nawet na deszcz. - Dlatego nawet najbogatsze kraje trzymają swoje czołgi na pustyniach w garażach - mówi Skrzypczak."
  9. http://wyborcza.pl/7,75398,24261922,nik-ostro-o-wspolpracy-mon-z-organizacjami-proobronnymi.html NIK ostro o współpracy MON z organizacjami proobronnymi Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że MON włącza do udziału w ćwiczeniach wojskowych organizacje proobronne bez podstawy prawnej. I mimo zastrzeżeń ze strony attachatu obrony USA, który nie życzył sobie "sił proobronnych w rejonie działania oddziałów amerykańskich. Informacja na temat raportu ukazała się w poniedziałek na stronach Najwyższej Izby Kontroli. Dotyczy on dwóch ćwiczeń wojskowych – Anakonda16 oraz Dragon17. Zdaniem inspektorów NIK włączenie członków organizacji proobronnych do ćwiczeń odbyło się bez podstawy prawnej. Chcieli sprawdzać czujność straży O tym, że na linii siły operacyjne – organizacje proobronne iskrzy, wiadomo było już podczas ćwiczeń Anakonda 16, które towarzyszyły lipcowemu szczytowi NATO. Jak wspominał ówczesny dowódca generalny gen. Mirosław Różański, zgłosiła się do niego przedstawicielka organizacji proobronnych, domagając się „wydzielenia pasa ćwiczeń” i twierdząc, że ma na to stosowne zgody ministerstwa. Generał nie zgodził się, odpowiadając, że nie ma ku temu podstaw prawnych. Podczas ćwiczeń przedstawiciele organizacji proobronnych zaproponowali też, że będą sprawdzali czujność straży wojsk sojuszniczych. To według naszych informacji wywołało w polskim dowództwie panikę, bo ćwiczące oddziały mają ostrą amunicję. Izba podkreśla, że w obecnym systemie prawnym nie została nawet zdefiniowana „organizacja proobronna”, „działalność proobronna” ani funkcja, jaką takie organizacje mają pełnić w polskim systemie obrony. Przeciwko umieszczaniu organizacji proobronnych w rejonie ćwiczeń oddziałów USA protestował amerykański attachat. Jednak te zastrzeżenia nie zostały przekazane dowódcy operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych. Zdaniem NIK zastrzeżenie budzi prowadzona w tracie ćwiczeń współpraca ze szkołami o profilu proobronnym, przekazywanie sprzętu, udostępnianie strzelnic, poligonów i tysięcy sztuk amunicji. Wedle raportu NIK członkowie organizacji proobronnych bez podstawy prawnej są szkoleni w obsłudze pocisków przeciwpancernych i przeciwrakietowych SPIKE i GROM. Sami sobie przydzielali dotacje NIK nie podaje, ilu członków organizacji proobronnych uczestniczyło w wymienionych ćwiczeniach. Wedle informacji Biura ds. Organizacji Proobronnych w ostatnich ćwiczeniach Anakonda 2018 wzięło udział 327 członków organizacji proobronnych, którzy w trakcie ćwiczeń szkolili się ze współdziałaniu z wojskami operacyjnymi. NIK krytykuje działalność departamentów MON, które mają współdziałać z organizacjami proobronnymi. Przypomina, że w 2015 roku utworzono specjalne Biuro do spraw Proobronnych podporządkowane bezpośrednio ministrowi obrony narodowej. Zdaniem kontrolerów resort obrony narodowej włączył się w integrację i konsolidację istniejących organizacji proobronnych, tak aby realizowały ustalony i zatwierdzony przez wojsko program szkoleniowy, osiągały wyznaczone standardy. Dalszym krokiem miało być włączenie ich w system obrony państwa. Jak podkreśla NIK, mimo czteroletnich prac nie udało się wprowadzić żadnych rozwiązań systemowych. Przykładem są same biura odpowiedzialne w MON za organizacje proobronne. MON dopiero w 2018 roku określił szczegółowy zakres działania Biura ds. Proobronnych. Zdaniem NIK doszło do dziwnej sytuacji, w której MON zajmował się głównie zaspokajaniem potrzeb organizacji proobronnych, zaś „resort obrony narodowej w kontaktach z organizacjami proobronnymi reprezentowali członkowie lub byli członkowie organizacji proobronnych”. Jak podkreśla raport, w momencie tworzenia Biura ds. Proobronnych na jego czele zgodnie z etatem stał żołnierz zawodowy w stopniu pułkownika. Po niespełna pół roku od utworzenia biura dyrektor został odwołany, a po kolejnych trzech miesiącach, po stosownej zmianie w etacie, na stanowisko dyrektora powołano cywila, który jednocześnie był członkiem Związku Strzeleckiego „Strzelec” Józefa Piłsudskiego. Chodzi o obecnego dyrektora Waldemara Zubka. Raport wylicza cztery inne ważne stanowiska, które objęli działacze organizacji proobronnych. I podkreśla, że – w zasadzie – przedstawiciele biura ministerstwa sami przygotowywali oferty współpracy, a następnie – w ramach komisji – je oceniali i określali wysokość dotacji. Ćwiczą częściej niż żołnierze NIK opisuje system współpracy między MON a organizacjami proobronnymi, klasami mundurowymi i wojskiem. Między innymi udostępniania strzelnic. Jak głosi raport, w latach 2015-17 jednostki wojskowe podległe Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych udostępniły strzelnice ponad 23 tysiącom osób z organizacji proobronnych i klas wojskowych. Podkreśla, że jest to liczba wyższa niż liczba żołnierzy rezerwy (ponad 9 tys. osób), którzy w tym okresie korzystali z tych obiektów. Z kolei z obiektów poligonowych skorzystało prawie 18,5 tys. osób z organizacji proobronnych i klas wojskowych (w sumie przez 475 dni). NIK uznaje za „niecelowe” finansowanie z budżetu państwa szkoleń strzeleckich dla uczniów klas wojskowych, „w których przeznacza się 60 sztuk amunicji na jednego uczestnika oraz bezpłatne udostępnianie amunicji dla organizacji proobronnych (250 sztuk na osobę), w sytuacji gdy liczba dostępnych nabojów na jednorazowe szkolenie żołnierza zawodowego wynosi 6 sztuk”."
  10. Tablo 2 Dyonu Pociągów Pancernych
  11. http://portal-mundurowy.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=8588:trzy-glowne-przyczyny-problemow-wojsk-obrony-terytorialnej-cz-2 Trzy główne przyczyny problemów Wojsk Obrony Terytorialnej (cz.2) Upolitycznienie położyło Wojska Obrony Terytorialnej na łopatki i uczyniło ich funkcjonowanie prawie niemożliwym, a przyszłość niepewną. Opozycja wiesza stada psów na formacji. Eksperci krytykują całość koncepcji i ujawnione przykłady możliwego działania. To wszystko stanowi o złej atmosferze wokół formacji. Zwłaszcza w kontekście podejrzeń części opozycji, że obecna władza chciałaby wykorzystywać te wojska do umocnienia swojej pozycji. W tym poprzez działania poza konstytucyjne. Ten ostatni aspekt pokazuje głównie jakiego rodzaju mamy opozycję, jednak szokiem jest to do czego sprowadza się rozmowę o Wojsku. Właśnie na przykładzie WOT widać, że tak ważna sprawa jak obronność nie jednoczy wszystkich sił politycznych. Pomysł na WOT był koniecznością, ponieważ potrzebujemy więcej wojska, na które w wydaniu zawodowym nie jest nas stać. Dlatego WOT powinien opierać się na zaciągu ochotniczym. Oczywiście potrzebne są diety zwracające koszty uczestnictwa. Jednak główną motywacją powinien być model zachęt systemowych. Przykładowo Żołnierze WOT powinni mieć preferencje w przyjmowaniu na studia, być może ulgi podatkowe i na pewno ochronę w miejscu zatrudnienia. Jak to rozliczać to osobna sprawa, jednak system powinien premiować firmy zatrudniające Żołnierzy WOT. Wojska Obrony Terytorialnej należy rozbudowywać i szkolić, jednak nie jako konkurencję o kadry i pieniądze MON. Tylko jako formę wsparcia, ze strony całego państwa na rzecz Sił Zbrojnych. Wszyscy przeciwnicy i szydercy z WOT, powinni przyjąć do wiadomości, że jeżeli ta idea się nie powiedzie, to czeka nas powrót do Zasadniczej Służby Wojskowej. Żeby tego uniknąć, powinno się wprowadzić dodatkowe finansowanie tj. wszystkie osoby, które nie służą w Obronie Cywilnej (w tym Ochotniczych Strażach Pożarnych) i Wojskach Obrony Terytorialnej powinni płacić 2 proc. więcej do stawki podatkowej, w której się są opodatkowani (bez względu na płeć i źródło dochodów). To dałoby około 4 mld PLN rocznie. Za te pieniądze można byłoby finansować WOT z prawdziwego zdarzenia. Nie mamy alternatywy. Wprowadzenie Zasadniczej Służby Wojskowej (warto pamiętać, że jest tylko zawieszona), spowodowałoby poważne konflikty społeczne. Zwłaszcza, że prawie 3 mln Polaków jest na stałe poza granicami kraju. Nie ma dzisiaj siły politycznej, która byłaby w stanie coś takiego przeprowadzić. Nie jest to już nawet kwestia strat politycznych, mówimy o prawdziwej rewolucji w odczuciu społecznym, bo społeczeństwu wmawiano, że wojny nie będzie. Osoby odpowiedzialne za tą zapaść powinny za to odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu, gdyby tenże miał jakiekolwiek znaczenie. Nasz kraj z posiadanym terytorium i potencjałem ludzkim powinien posiadać Siły Zbrojne na poziomie 1% populacji. To oznacza około 380 tys., Żołnierzy w służbie czynnej. To byłaby ilość pozwalająca nam na zabezpieczenie potrzeb obrony posiadanego terytorium i bycie poważnym sojusznikiem w NATO. Tą liczbę Żołnierzy służby czynnej, powinniśmy zduplikować w Wojskach Obrony Terytorialnej, czyli powinniśmy móc zmobilizować około 3 proc. populacji tj. ok. 1,1 mln Żołnierzy. Jeżeli kogoś to szokuje, to niech się napije zimnej wody. Ponieważ – albo traktujemy państwo na serio i ponosimy tego konsekwencje, albo poniesiemy konsekwencje nie traktowania go serio. Oczywiście zrozumiałe są wszelkie napomnienia o realnym poziomie kosztów utrzymania takiej ilości Wojska. Mniej więcej podobny poziom Wojska i rezerw miała Polska Rzeczpospolita Ludowa i było ją stać – przy gigantycznych obciążeniach – na ponoszenie tych kosztów. Proszę nie dać się zwieść fałszywemu argumentowi, wedle którego ilość Żołnierzy zastępujemy ich jakością (profesjonalizacją) i „inteligentnym” uzbrojeniem. Ponieważ w naszej sytuacji potrzebujemy i jakości i ilości. Jeżeli zaś nie można stawiać na jakość, bo jej po prostu nie mamy, to pozostaje to co zwykle, czyli ilość, a w konsekwencji poświęcenie, męstwo i trochę szczęścia (uważanego także za opatrzność, czego nie wykluczamy). Reasumując nasze rozważania, należy gratulować odpowiedzialnym za tworzenie WOT, ponieważ dokonali czegoś wielkiego w bardzo krótkim czasie. Stosunkowo szybko zyskaliśmy bazę i strukturę do dalszego rozwijania i wzmacniania – to jest najważniejsze."
  12. Polen 1939 Friedhof Heldengräber Grab Kreuz Stahlhelm Soldat Abschied"
  13. Soldaten Grab eines Kradschützen in Rzeszow Polen gef. 1939 Wehrmacht 7. ID"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie