Skocz do zawartości

Wojna na Wschodzie vol. 1/12


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 3.05.2024 o 13:48, beaviso napisał:

Su-35S. Konkretnie ten samolot. Nie można zignorować jego potencjału w walce na dystans, nawet jeśli ten jest mniejszy od katalogowego. To nie jest „Su-27”.

Jak bardzo wyraźnie widać w moich tutejszych postach o ewentualnej konfrontacji F-16 z Su-35S zawsze wykazuję daleko posuniętą ostrożność i mojego entuzjazmu raczej nie widać. Byłoby go widać, gdyby za sterami tych ukraińskich F-16 zasiedli amerykańscy kapitanowie z F-16, którzy Su-35 się nie obawiają, a nie ukraińskie 20-letnie dzieci wzięte z aeroklubów po daniu im trzech kwartałów „szkolenia” na F-16 i robieniu z nich na wariata pilotów operacyjnych, bo tak to w istocie jest.

Tylko że w tym wszystkim nie wolno popadać w defetyzm i jakąś odrealnioną ostrożność, bo nikt w tej chwili nie ma pojęcia, jak wypadnie konfrontacja F-16 po dwóch MLU z Su-35S.

1. Nie wiem, czy pamiętasz, czy nie pamiętasz z przyczyn naturalnych, jak FAA wyruszało na wojnę falklandzką. Jak raz wyjątkowo drobiazgowo pilnowałem tego tematu z pewnych przyczyn, a dodatkowo miałem dostęp do niezłych materiałów, jakie dostawało tylko LWP i to nie były materiały z pisemek dla „general public”. Jakież to zachodnie awtorytety i fahowcy naukowi i lotniczy pukali wówczas Wielkiej Brytanii po głowie, że do walki z argentyńskimi naddźwiękowymi Mirage'ami IIIEA oraz Daggerami wysyła poddźwiękowe samoloty nawet nie myśliwskie, tylko myśliwsko-rozpoznawczo-szturmowe, czyli Sea Harriery FRS Mk 1 (FRS = fighter-reconnaissance-strike). Ileż to było sugestii, żeby machnąć ręką na te Falklandy, oddać je Argentynie, bo żeby wygrać z Mirage'ami IIIEA i Daggerami to trzeba by wysłać Phantomy, a nie te bidne Sea Harriery, a Phantomów nie ma już jak wysłać, bo się lotniskowce zmieniły na „nie phantomowe”. O jejku, jejku, co to było. Jakież to były lamenty, gdy na Falklandy wypływał z Wielkiej Brytanii pierwszy lotniskowiec. Jakaż to miała być rzeź i kaplica dla Sea Harrierów. A co było? Doktoryzowane awtorytety i fahowcy polegli koncertowo. Sea Harriery spuściły naddźwiękowym myśliwcom argentyńskim taki wpiernicz bez strat własnych w walkach, że świat oniemiał.

I tak samo trzeba patrzeć na konfrontację ukraińskiego F-16 „double MLU” z ruskim Su-35S. Nikt niczego nie może o tym wiedzieć, jak to będzie. Tylko życie pokaże.

2. Pisalem już – są w ludzkiej populacji goście, którzy pod względem latania są nie stąd, nie z Układu Słonecznego i nie muszą do tego mieć tytułu „mgr inż. pil.” po akademii sił powietrznych. Znam takich, obserwowałem takich, latałem z takimi. Takich gości widzą wszyscy – i ich koledzy ze szkolenia, i system szkolnictwa. Takim gościom raz się coś powie na ziemi, omówi to z nimi, a oni wsiadają do kabiny, nigdy w życiu tego czegoś omówionego nie robili, a za pięć minut bardzo dobrze to robią, podczas gdy wszyscy inni muszą się katować przez kilkanaście lotów, żeby dojść do tego, co tacy geniusze robią za pięć minut. Ostatnio nawet odświeżyłem kontakt z takim właśnie moim kolegą, który mnie i wszystkich innych w miejscu naszego szkolenia przyprawiał o opad szczęki i majtek, jak on latał, a lata nadal. Człowiek powietrza, chyba tam urodzony, a tylko przez przypadek musi czasami dotknąć gruntu. Tacy goście genialnie latają intuicyjnie i nie potrzebują do tego wiedzy inżynierskiej, a nawet wiedzy na poziomie technikum lotniczego.

Tak na moje oko to na każdym kursie szkoleniowym złożonym z ~15÷20 osób takich gości jest od 1 do 3. Jak wspomniałem – takich ludzi widzą wszyscy, bo takich geniuszy nie da się ukryć. Każdy system szkolnictwa takich pilotów wyłuskuje i nie inaczej będzie z Ukraińcami szkolącymi się teraz na F-16, nawet jeśli to są – a są, jak już wiadomo – bardzo młodzi ludzie zaledwie z aeroklubów. Do walki z Su-35 nikt ich nie będzie egzaminował z metody ciągów i mocy, albo z wzoru na przyrost momentu działającego na samolot. I tacy ludzie na pewno będą traktowani inaczej przez instruktorów F-16 i na pewno nie będą robili w F-16 przeciętnych zadań typu mozolnej sieczki CAS tylko będą elitą osłaniającą tych od CAS. F-16 mogą wygrać z Su-35S tylko potrzebne są do tego dwa F-16. Robi się to manewrem i wykorzystaniem martwego pola radaru ruska. Wprawdzie nie wierzę w walki powietrzne F-16 i Su-35 nad Ukrainą, ale jeśli już to po dekadach kompletnego zaniku manewrowych walk powietrznych i walczenia w trybie BVR coś z tych walk manewrowych musiałoby wrócić.

Na Ukrainie odbędzie się identyczny lotniczy eksperyment na żywym organizmie, jak miało to miejsce na Falklandach. Wtedy ośmieszeni zostali eksperci wieszczący stosy trumien pilotów Sea Harrierów – zobaczymy, kto i jaki sprzęt będzie ośmieszony nad Ukrainą po tym, jak ruszą tam do walki F-16 „double MLU”. Wątpię, aby Amerykanie po raz drugi dopuścili do takiej kompromitacji, jak z Abramsami i ich ukraińskimi załogami. Postawią na jakość ukraińskich pilotów F-16, a nie na ilość, nawet gdyby tych F-16 miało tam walczyć mniej niż 10.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, beaviso napisał:

No pewnie że nie wiedą poza tym, że kokosów nie będzie. 

Poza tym, naprawdę, 20-latek i 40-latek odmiennie postrzegają życie. Pierwszy, bez skrzydeł, lata. Drugi, uskrzydlony, stąpa po ziemi.

M.

:classic_smile: Hello,

No nie, nie, kochanieńki, tak to nie jest.

Taką mentalność, jak napisałeś, to może sobie wykazywać pilot „myśliwski” Pilatusa PC-9M z Irlandii na którą nikt nie chce napaść, oraz ta część irlandzkich podatników, którym to wisi albo mają w sobie miłosierdzie Florence Nightingale.

Pilot myśliwski kraju frontowego, jak Polska, to nie jest zawód. To jest powołanie i służba. A jeśli nie to wypierpapier z tego fachu i won z okolic Dęblina i jego województwa. Mam w najbliższej rodzinie pilota z rur, klasa mistrzowska, kwit instruktora na rury i ten człowiek nigdy w życiu tak by nie pomyślał, jak napisałeś. „Lot” wziąłby go z pocałowaniem ręki, a jednak dosłużył w wojsku do emerytury.

A wyjątkiem nie jest.

Dopóki nie zmienił się ustrój Polski, dopóki ludziom w doopach się nie po przewracało, dopóki nie wyrosła chamsko cwana lotnicza część pokolenia milenialsów to takie coś, jak napisałeś było nie do pomyślenia.

Nie znam np. nikogo ze ś.p. 1. PLM w czasach, gdy używał MiG-ów-29, kto reprezentowałby sobą przedstawiony przez Ciebie pogląd na życie. Pułk był pełny majorów, podpułkowników i pułkowników, których „Lot” wziąłby z pocałowaniem ręki i nogi, a jednak nikt do „Lotu” nie szedł. Bo to byli ludzie przez duże „L”. Nie to, co obecne niemoralne cwaniactwo z polskich F-16 – oczywiście w jakiejś części, bo nie wolno pchać wszystkich do jednego worka z cwaniakami bez jakiejkolwiek etyki.

48 × 1,4 = 67. Tylu polskich pilotów F-16 w okresie istnienia maksymalnej dostępnej liczby pilotów F-16 mimo wszystko dochodziło do wniosku, że jednak fach pilota F-16 we frontowej Polsce to nie zawód, lecz ww. powołanie i służba. Do wymaganej liczby 96 pilotów F-16 zabrakło 29. Samo się to komentuje.

Gdyby było tak, jak powyżej napisałeś, to Polacy w ogóle nie mają co marzyć o jakiejkolwiek lotniczej obronie powietrznej. Może mogą (kiedyś, bo jeszcze nie teraz) o rakietowej, ale nie o lotniczej, gdyby wszyscy piloci F-16 reprezentowali taki sposób na życie, jak wspomniałeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, bjar_1 napisał:

Pytanie za 100 punktów. Zgadnijcie jakiej narodowości rajdowcy uwędzili się wczoraj na Wilanowie.

437706506_302796206205709_6564485901398745742_n.jpg

Słyszałem dzisiaj w radio, że Ukrainiec, Ukrainiec i Białorusin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, M81 napisał:

Nie wiem po co nam piloci F-16 skoro samoloty te nie latają😁
I jestem w stanie założyć się o duże pieniądze,że ktoś tutaj na takie informacje się powoływał.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/dwa-mysliwce-f-16-skasowane-przez-wojsko-wiele-maszyn-nie-jest-w-stanie-latac/bnytn8p

Nagle Żemła jest autorytetem? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, beaviso napisał:

Nagle Żemła jest autorytetem? 

Było dementi MONu na temat bzdur Żemły. Że serviceability polskich F-16 bywa, jakie bywa, to nie za wielka tajemnica. Ale baśń Żemły, jakoby pilot USAF rozbił polskiego F-16, a drugi też jakoś zniknął ze stanu to już Żemła nie potrafi udowodnić i przycichła po tym dementi MONu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Żołnierze 110. brygady, którzy powrócili na front, zestrzelili dziś w obwodzie donieckim rosyjski Su-25 – – Zełenski w swoim wieczornym przemówieniu"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Jedburgh_Ops napisał:

Było dementi MONu na temat bzdur Żemły. Że serviceability polskich F-16 bywa, jakie bywa, to nie za wielka tajemnica. Ale baśń Żemły, jakoby pilot USAF rozbił polskiego F-16, a drugi też jakoś zniknął ze stanu to już Żemła nie potrafi udowodnić i przycichła po tym dementi MONu.

Pewnie masz rację. Tyle tylko, że dwa lata po dementi napisałeś:
Zważywszy, że na 47 F-16, jakie mamy, był okres, że do lotu zdatne były aż 2 to spokojnie jedna cysterna obsłużyłaby całą kampanię z udziałem tej pary samolotów.
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)
5 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

:classic_smile: Hello,

No nie, nie, kochanieńki, tak to nie jest.

Taką mentalność, jak napisałeś, to może sobie wykazywać pilot „myśliwski” Pilatusa PC-9M z Irlandii na którą nikt nie chce napaść, oraz ta część irlandzkich podatników, którym to wisi albo mają w sobie miłosierdzie Florence Nightingale.

Pilot myśliwski kraju frontowego, jak Polska, to nie jest zawód. To jest powołanie i służba. A jeśli nie to wypierpapier z tego fachu i won z okolic Dęblina i jego województwa. Mam w najbliższej rodzinie pilota z rur, klasa mistrzowska, kwit instruktora na rury i ten człowiek nigdy w życiu tak by nie pomyślał, jak napisałeś. „Lot” wziąłby go z pocałowaniem ręki, a jednak dosłużył w wojsku do emerytury.

A wyjątkiem nie jest.

Dopóki nie zmienił się ustrój Polski, dopóki ludziom w doopach się nie po przewracało, dopóki nie wyrosła chamsko cwana lotnicza część pokolenia milenialsów to takie coś, jak napisałeś było nie do pomyślenia.

Nie znam np. nikogo ze ś.p. 1. PLM w czasach, gdy używał MiG-ów-29, kto reprezentowałby sobą przedstawiony przez Ciebie pogląd na życie. Pułk był pełny majorów, podpułkowników i pułkowników, których „Lot” wziąłby z pocałowaniem ręki i nogi, a jednak nikt do „Lotu” nie szedł. Bo to byli ludzie przez duże „L”. Nie to, co obecne niemoralne cwaniactwo z polskich F-16 – oczywiście w jakiejś części, bo nie wolno pchać wszystkich do jednego worka z cwaniakami bez jakiejkolwiek etyki.

48 × 1,4 = 67. Tylu polskich pilotów F-16 w okresie istnienia maksymalnej dostępnej liczby pilotów F-16 mimo wszystko dochodziło do wniosku, że jednak fach pilota F-16 we frontowej Polsce to nie zawód, lecz ww. powołanie i służba. Do wymaganej liczby 96 pilotów F-16 zabrakło 29. Samo się to komentuje.

Gdyby było tak, jak powyżej napisałeś, to Polacy w ogóle nie mają co marzyć o jakiejkolwiek lotniczej obronie powietrznej. Może mogą (kiedyś, bo jeszcze nie teraz) o rakietowej, ale nie o lotniczej, gdyby wszyscy piloci F-16 reprezentowali taki sposób na życie, jak wspomniałeś.

@Jedburgh_Ops

Zawsze się zastanawiałem jak to postrzegają wybrańcy losu i ludzie niesamowicie zdeterminowani, którzy mają zaszczyt dostąpić bycia pilotem „szybkiego”. Czy czują się zarazem: Lotnikiem (to na pewno), oficerem (z pełną świadomością wynikających z tego obowiązków i zależności) i żołnierzem (tzn. powołanym do zabijania)? Większość o swojej służbie opowiada, jeśli ich zapytać, wyłącznie z perspektywy lotnika. Etos i obowiązki oficerskie oraz żołnierskie powołanie nie są tym, o czym mówią. Tak że jak przychodzi posłać troje dzieci do dobrych szkół, a małżonka ma po dziurki w nosie jakiegoś Łasku czy Świdwina i zaczyna marudzić, a nawet przyspieszona oficerska emerytura nie jawi się jako lek na te problemy, to któregoś dnia ideały chowa się do szuflady, a wypracowany w pocie czoła fotel myśliwca zamienia na furmankę. Nie wierzę, że dla przyjemności. Jedni dla kasy, inni pewnie dodatkowo dlatego, że wojskowe idiotyzmy, czasem złe relacje, już im się ulewają. I jestem pewien, że to nie tylko polski problem, choć F/Lt RAFu zarabia na pewno lepiej od kpt. pil. SP RP.

A co do 1. PLM i czasów/ludzi, jakie przywołałeś, to wybacz… ;) Pogrzebałem w pamięci i minutę w Google: Pierwszy pilot pokazowy, jeden z pierwszej grupy przeszkolonych. Tylko 9 lat na MiGach i z majora hop do LOTu w wieku lat ~40…

Pierwsi piloci migów zostali wyszkoleni w ZSRR. Był wśród nich mjr rez. Henryk Chołuj. (…) Wylatał już ponad 1600 godzin na wojskowych maszynach, blisko połowę tego czasu za sterami MiG-29. Odszedł z armii w 1998 roku po 15 latach służby zawodowej i dziś jest kapitanem w lotnictwie komunikacyjnym.

M.

Edytowane przez beaviso
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, beaviso napisał:

@Jedburgh_Ops

Zawsze się zastanawiałem jak to postrzegają wybrańcy losu i ludzie niesamowicie zdeterminowani, którzy mają zaszczyt dostąpić bycia pilotem „szybkiego”. Czy czują się zarazem: Lotnikiem (to na pewno), oficerem (z pełną świadomością wynikających z tego obowiązków i zależności) i żołnierzem (tzn. powołanym do zabijania)? Większość o swojej służbie opowiada, jeśli ich zapytać, wyłącznie z perspektywy lotnika. Etos i obowiązki oficerskie oraz żołnierskie powołanie nie są tym, o czym mówią.

To racja. Nie chcą o tym mówić, tak jak nigdy nie naciągnąłem na jakieś oświadczenie w tej kwestii wspomnianego przeze mnie członka mojej rodziny - pilota rur i instruktora rur.

Ale jedno mogę Ci powiedzieć na sto procent - przez prawie całą PRL (od 1956 roku) do co najmniej 2010-2015 roku istniało pokolenie polskich pilotów wojskowych, głównie myśliwskich, które było „pokoleniem Freya-Bieleckiego”. On był dla nich postacią sztandarową i kultową. To pokolenie pilotów coś podejrzewam, że walczyłoby z ruskimi z większym zaangażowaniem emocjonalnym i motywacją niż dzisiejsi piloci polskich F-16. W tych ludziach był swoisty żar, że należy być kimś takim, jak Frey-Bielecki i że ruskiemu nie wolno wyściubiać nosa poza ich granice państwowe i poza granice ich jednostek wojskowych na terenie PRL. To byli piloci ideowcy.

I nie bali się o tym mówić nawet w stanie wojennym, czego jestem świadkiem, mimo że za takie gadki lądowało się w WSW i karierę miałoby się zwichrowaną. Nadal mieli w sobie ten żar, żeby być spadkobiercami Freya-Bieleckiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie