Skocz do zawartości

Utrata wyposażenia/uzbrojenia


Czlowieksniegu

Rekomendowane odpowiedzi

Na kanwie czytanych właśnie wspomnień żołnierza. Podmiot liryczny dość szybko K98 zastąpił pepeszą"- regulaminowy karabin był zabezpieczony i przechowywany.

I stąd pytanie-

każdy żołnierz, po ukończeniu szkolenia otrzymywał umundurowanie/wyposażenie. Po przyjęciu do jednostki docelowej otrzymywał resztę wyposażenia a nade wszystko uzbrojenie. Za każdym razem było to odnotowywane w dokumentach jednostki/kwatermistrzostwa/osobistych żołnierza.

A co w sytuacji, gdy takowe wyposażenie czy uzbrojenie zostało stracone? Rozumiem, że w zależności od okoliczności, groziły różne kary regulaminowe. Ale jakie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W formacji, do której należał podmiot liryczny" czytanej przez Ciebie książki, sytuacja niewyobrażalna - utrata broni z innego niż wynik działań wojennych, powodu (zagubienie, celowe pozbycie się?). Przy okazji zainteresowań dziejami batalionu spadochronowego nr 500 (który na początku swego istnienia był swego rodzaju jednostką karną), miałem możliwośc prześledzenia rodzaju przestępstw i wykroczeń jakimi zajmowała się służba sądownicza WSS. Karano za brak dyscypliny, upijanie się na służbie, kradzieże, spóźnianie się, było dwóch Norwegów skazanych za samookaleczenie na froncie, wiele jeszcze innych przewin, ale żadnego wyroku za celową utratę broni czy innego, istotnego wyposażenia. Myślę, że poza wszystkim pozbycie się broni w bezpośredniej bliskości działań wojennych to nie najmądrzejszy pomysł.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie dość, że Duńczyk ma rację ( mauser był zakonserwowany i schowany w służbowym samochodzie ), to rzecz dotyczy LHA.
Gdzie podmiot dość szybko zauważył różnicę między 98 a pepeszą".

Tyle, że jak rozumiem jego wspomnienia, stosowanie zdobycznej-lepszej-wygodniejszej-etc broni było na porządku dziennym. Czyli albo realia frontowe wygrały z biurokracją, albo było to w jakiś sposób również regulaminowo usankcjonowane. Też się chętnie dowiem :-)

Ale pytanie podstawowe- jakie kary przewidziano za utratę wyposażenia/uzbrojenia.





PS Duńczyk- pijaństwo a pijaństwo. Skoro na porządku były napoje wyskokowe ( rozdzielane również przez kwatermistrzostwo ), to wychodzi że więcej szczęścia miały mocne głowy".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj ciekawy wontek" i sporo fotek:

http://forum.axishistory.com/viewtopic.php?t=99382

W jednostkach frontowych używanie zdobycznej broni nie było raczej czymś wyjątkowym. jeżeli chodzi o kary za porzucenie wyposażenia, to w którychś ze wspomnień czytałem, jak żołnierze mieli dość spory problem, gdyż porzucili puszki z maskami p-gaz, gdyż utrudniały im ruchy. Sprawa dotyczyła strategicznego odwrotu" Niemiaszków na przełomie 44/45 ze Wschodu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wojna 1939-45 nie była wojną okopową gdzie liczył się dobry, celny karabin i było sporo czasu na ładowanie (oczywiście upraszczam), tymczasem pepesza, solidna, niezawodna w warunkach zabrudzenia i mrozu, broń rozsiewała 70 sztuk amunicji bardzo konkretnie. W warunkach dużej mobilności i zmieniających się warunków była bardzo pożądana. Z resztą pistoletów maszynowych rodzimej produkcji ciągle brakowało.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W którejś książce,wspomnieniach szwaba, pisał on że niemiecka zachwalanaprecyzyjna"broń była do kitu bo przez mrozy metal się kurczył i były zacięcia natomiast ruskie rury przez mniej precyzyjne wykonanie i luzy" były bardziej pożądane..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcin ... no proszę, fotek niemieckich żołnierzy z pepeszą są setki, do tego relacje, dokumenty oficjalne, ba przecież była ona oficjalnie przyjęta do uzbrojenia jako Mp 717 (r), a także po modyfikacji do amunicji 9 mm parabellum (magazynki od mp 38-40), jako MP 41 (r).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti - bardzo rzeczowe pytanie. Niestety o Niemcach nic nie moge powiedziec ale sadze ze mogly byc pewne podobienstwa do naszego systemu.

Na kazdy sprzet/wyposazenie byly czasu pokoju normy zuzycia. Gdy ten sprzet zostal zuzyty szybciej (obojetnie jak) zolnierzowi potracano odpowiednio z zoldu, zas gwoli sprawiedliwosci, jezeli sprzet wytrwal dluzej to zolnierzowi nalezalo sie pieniezne wynagrodzenie.

Podczas wojny byly oczywiscie inne normy ale zdaje mi sie ze podobny system dalej funkcjonowal tyle ze oczywiscie zolnierz nie odpowiadal za zniszczenie sprzetu w wyniku dzialan wojennych (jak to ustalano to juz inna kwestia).

Oczywiscie komplikuje cala sprawe to ze jezeli delikwent byl posadzony o naumyslne zniszczenie broni w celu zyeliminowania siebie z walki, zadysponowanie nia dla wlasnego zysku czy tez przekazania jej wrogowi (tzn zdrada), to wtedy wkraczalo prawo wojenne z potencjalnie bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami. Dodac do tego wypadki zgubienia broni ktorej potem uzyto przez osoby drugie ze szkoda dla partii trzeciej i zwiazane z tym komplikacje z prawem cywilnym (byl taki przypadek u nas ktory zaczal sie przypadkowym pozostawieniem broni - bodajze pistoletu - w pociagu, znalazl jakis dzieciak.......).

Swoja droga zdjecia zolnierzy niemieckich z pepeszami dla przykladu wcale nie wyklucza ze byly im wydane jako regulaminowa bron. Nasz regulamin sluzby uzbrojenia przewidywal ze zdobyczna bron ma byc bezwarunkowo ewakuowana do dyspozycji tejze sluzby. Potem mogla byc wydana jako bron etatowa. Jest to oczywiscie logiczne bo jezeli juz wydajemy nietypowa bron to najlepiej wydawac calym oddzialom zeby zminimalizowac komplikacje zaopatrzenia w amunicje i czesci zamienne. Jak to czesto bylo w praktyce to chyba wiemy :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Musi Duńczyk zapomniał o moich poszukiwaniach"...

A idę w zakład, że w Regulaminie służby ( czy jak tą mądrą instrukcję nazwać ) czarno na białym stoi, co z utratą wyposażenia/uzbrojenia poza sytuacjami bojowymi ( a może i włączając w to euforyczny atak i/lub histeryczny odwrót ).

W ciemno wierzę, że porzucenie wyposażenia/broni lub zgubienie, utrata, itp z radością o dowódcy czy złotych bażantów się nie spotykało... A im bliżej do 1945 tym częściej się to zdarzało i tym mocniej żandarmeria ( np ) reagowała.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie