Skocz do zawartości

Zastrzelili cię... i leżysz - czyli, jak to jest?


s_boj

Rekomendowane odpowiedzi

Hej. Zaliczyłem, jako widz w sumie około 10 rekonstrukcji, na przestrzeni ostatnich czterech lat. Inscenizacje odbywały się w różnych warunkach pogodowych, nieraz w deszczu, przy różnej temperaturze. Mam pytanie do Rekonstruktorów. Jak to właściwie jest z tym leżeniem bez ruchu, często w dziwnych pozycjach :)? Ile najdłużej musieliście tak przeleżeć? Ile razy odchorowywaliście imprezę. Czy zdarzyły się Wam jakieś zabawne sytuacje z tym związane?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak jest ciepło to są mrówki, kurz i skoszona trawa, a jak zimno to wszyscy wiedzą co..

zwykle nie widzi się czy ktoś leży obok, chyba że nie leżysz twarzą przy ziemi.

Najdluzej lezalem ok. 30 min, ale zwykle sanitariusze zbierają jako ciężko rannych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualne zasady rekonstrukcji :
- leżysz w ściśle określonym miejscu,
- obserwujesz i uciekasz jeżeli jedzie na ciebie pojazd lub koń.Jeżeli to możliwe uciekasz tak by publiczność tego nie zauważyła.Zasłania cię pojazd lub formacja konna bądź piesza.
- Do każdego zabitego" - podchodzi rekonstruktor i pyta czy wszystko gra - w razie potrzeby zmienia nogą jego ułożenie - jeżeli reprezentuje wrogie wojska.
W przypadku gdy naprawdę coś się stało przerywa się akcję.
Jest to ważne bo aktualnie robi się pełną charakteryzację i nigdy nie wiadomo czy krew jest sztuczna.
Wstajesz tylko na wyraźne polecenie lektora lub dowódcy.
Moje najtrudniejsze sytuacje z tego roku ?
Udawanie zabitego w końskich fekaliach.
Udawanie zabitego blisko publiczności gdy lektor mówił :
Polscy żołnierze w pospiechu zabierają rannych.Na grzebanie poległych nie ma czasu...
Co poważnie odchorowałem ?
Wiosenną kąpiel w Radomce.
W tym roku też zmieniono mi geometrię nosa :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja znam ich patent ;)

Dobre pytanie, no, trochę się tego nazbierało... najdłużej leżałem jakieś 25 minut. Latem to nawet fajnie jest, mrówki, ten cudowny zapach ziemi i trawy... Leżąc na ziemi można poczuć bicie własnego serca, a już napewno przekonać się jak małe są ludzkie płuca. Czasem jak sie lezy bokiem to widac inne rupy" lub widownię.

Najlepsza przygoda będąc rupem"? Trochę tego było, opiszę tą najciekawszą, kiedy to niemal dosłownie stratowali mnie ułani ;)
Było to w 2007r. Dni Ułana w Poznaniu, dzień drugi - Cytadela. Jako piechór Wojska Polskiego wraz z kolegami z grupy odgrywaliśmy wycofujący się oddział z rozbitej jednostki, który natrafia na pancerną szpicę WH. Po krótkiej strzelaninie oczywiście zostajemy rozbici. Poległem jako jeden z ostatnich bo miałem strzelającego mausera (pamietam jak dzis, byl to dlugi szwedzki mauser) i troche ammo więc głupio było zginąć po 2-3 wystrzałach. Zanim w koncu padłem wycofywałem się nieco w bok od centrum inscenizacji (no, jakieś max. 10-15 metrów). W momencie kiedy Niemcy zaczeli sie juz kolo nas krzatac wkroczyla pełnym galopem(!) polska kawaleria, która rzekomo miala pomoc piechocie (czyli nam). A wiadomo jak to jest - pole inscenizacji o powierzchni kwadratu, więc ułani galopem zataczali kręgi wzdłuż widowni. Problem się zaczął kiedy już po pierwszym okrążeniu ułani zaczeli robić coraz ciaśniejsze kręgi. Za 3-cim razem bardzo mi sie to podobało - minęło mnie w odległości ok. 5 metrów blisko 30-stu konnych w pełnym galopie, ziemia się trzęsła od tych końskich kopyt, coś pięknego jednym słowem. Zbliżało się ustalone, 4-te i ostatnie okrążenie... niemcy już uciekli, dyskretnie więc obejrzałem się do tyłu żeby zobaczyć gdzie są ułani i w tym momencie zamarłam...... Rozpędzone stado biegło prosto na mnie!!!!! Sekundy dłużyły się w nieskończoność, przyciagnelem tylko karabin blisko siebie aby nic mu sie nie stalo (w koncu za niego odpowiadalem a to droga zabawka) i czekałem na dalszy rozwój wypadków (Nie no, przeciez mnie nie stratują" przemkło mi przez myśl). I w tym momencie konie się rozdzieliły iorąc" mnie w środek, tzn. czesc ułanów minęła mnie w odleglosci 2 metrow z prawej, a druga czesc także w pełnym glopie, jakieś 1,5m z lewej. ziemia się trzęsła, konie prychały, nawet usłyszałem jak jeden z ulanow mowi do drugiego K...a nie spychaj mnie na niego!". :D
Niesamowite przeżycie, ale raczej nie polecam tego próbować ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jako czołgista wiele razy spadałem z czołgu jako rupek"
czasmi sie zdrowo łomotnie o ziemię.
z ciekawych sytuacji... jak jedziemy czołgiem a przed nami leżą zabici" to w pewnym momencie widze ich nerwowe ruchy i takie coraz wieksze oczy :D :D
z sytuacji niebezpiecznych.. Mława pare lat temu. chcę cofnąć czołg wiec pytam d-ce w wiezy - jak tył. on mówi czysty
wrzucam wsteka i w tym momencie słyszę stóóóójjj.
kolega dostrzegł wystający za gasienicą koniec lufy. okazało sie ze jakis artysta raczył zgnąć za czołgiem i wczołgał sie prawie pod czołg bo tam był cień.... gdyby nie ten koniec lufy - strach pomysleć
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę z drugiej strony. Miałem zabawną sytuację wynosząc rannych z pola bitwy. To były zeszłoroczne Wyry.
Z kolegą biegniemy z noszami w poszukiwaniu rannych i dobiegliśmy do jednego. Zakładamy jakieś opatrunki i pada hasło:
- Bierzemy na nosze.
Ranny kolega usiłował ostudzić jednak nasz entuzjazm:
- Panowie, ja ważę ponad 90 kilo!
- Spoko, damy radę!

No i ok, przeturlaliśmy ciężko rannego na nosze, schylamy się, żeby je podnieść i uuuuuuch...... Facet ważył chyba tonę!
Od nas do najbliższego okopu było z 20 metrów, ale ciągnęły się one strasznie długo. W głowie już pojawiały się myśli, żeby rzucić te nosze w cholerę, ale z każdą chwilą okop był coraz bliżej. Ten spacer kosztował nas (mnie na pewno) więcej, niż jakikolwiek atak na polu rekonstrukcyjnym.
Później, łapiąc oddech zapytałem kolegę:
- To co, idziemy po jeszcze jednego?
- S....j!

Ot taka historyja ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hahaha no z tą trawą na Wyrach zarówno w tym jak i zeszłym roku to też spoko było. Widziałem z okopu jak co chwile jakiś przeciwnik (Niemiec) ożywał bo się ogień do niego zbliżał :D

Okejos - Twoje wyczyny po opuszczeniu czołgu iście kaskaderskie! Pamiętam jak nieraz spadałeś z burty czołgu. Szacun.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już o tym wspominałem na forum, ale pasuje do wątku. Na tegorocznych Osuchach był zabawny motyw. Niemcy wjechali GAZ-em udającym Opla Blitz. Zaraz na wstępie kierowca padł zabity" obok tej ciężarówki. W trakcie reko wiatr zwiał pod samochód płonącą strzechę z podpalonej chaty". Zrobiło się trochę nerwowo, bo pod autem przez chwilę było małe ognisko. abity" kierowca widocznie się zorientował, bo na chwilę zmartwychwstał, zadeptał płomień, po czy znowu padł zabity w tej samej pozycji, pomimo że już nikt nie strzelał w tę stronę :).
Nieraz jednak i rekonstruktorom i mi, jako widzowi nie było do śmiechu. Widziałem już krew wypływającą spod rękawa, jak z kranu i gorączkowe zdejmowanie munduru, czy kontusza, żeby zobaczyć gdzie poszło cięcie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze jedna sytuacja- mała impreza, może z dwudziestu chłopa, po 10 z każdej strony. Kolesie strzelają między sobą więc postanowiłem wprowadzić w życie swój ambitny plan: wstać, krzyknąć hurra" i zostać odrzuconym do tyłu przez pocisk, po czym umrzeć. Tak się przejąłem, że nie interesowało mnie co się wokół dzieje. Niestety w momencie, gdy krzyczałem sakramentalne hurra" dosłownie nikt nie strzelał, bo albo przeładowywali, albo się czaili i ostatecznie padłem martwy w przerwie między prowadzeniem ognia. Wzbudziło to lekkie rozbawienie wśród publiczności. Mimo wszystko człowiek ma nauczkę na przyszłość i wie, że trzeba myśleć ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cytat Hahaha no z tą trawą na Wyrach zarówno w tym jak i zeszłym roku to też spoko było. Widziałem z okopu jak co chwile jakiś przeciwnik (Niemiec) ożywał bo się ogień do niego zbliżał :D koniec cytatu

Jesli ten Fryc był taki .... nieco grubszy ;-)) lezal na przedpolu okopow, miał obszycia unterofiziera i oganiał sie przed ogniem saperką to istnieje znaczące prawdopodobienstwo ze to byłem ja ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w tym roku trawa na wyrach zadymiła całe pole, 7tp sobie pooglądałem że hoho ;-)

w zeszłym ostrzeliwałem się zza jakiegoś rannego fryca i usilnie uciekał mi spod karabinu, to docisnąłem do ziemi i krzyczę leż bo Cie zastrzelę". Publika mało nie pękła ze śmiechu ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety byłem tylko na dwóch reko, bo stwierdziłem że jeszcze nie mam dość sprzętu - czułem się z lekka jak pajac, i odpuściłem sobie na jakiś czas. Ale miałem okazję być pomagierem sanitariusza, a raz poległym.

jako poległy - chyba pierwszy zginąłem, bo nie miałem broni tylko czerwony sztandar który miał mi dodać odwagi - ogólnie plan był taki, że miałem przeżyć i zawiesić flagę, ale plany się z lekka posypały - bo biegłem pierwszy, i nie miał kto rozwalić niemców, a jak już trzech we mnie celowało to głupio by było się nie przewrócić - tak więc padłem na ziemię (głową między pokrzywy) i leżałem jakieś 15 min. W międzyczasie NKWD zabrało mi flagę, którą się nakryłem przy upadku, ale jeszcze przed końcem walk sojusznicy z LWP ponieśli mnie na noszach i opatrzyli (wynieśli mnie tak daleko, że dopiero widz powiedział mi, że się już skończyło)


A na drugiej rekonstrukcji, pomagałem sanitariuszowi - jednego z chłopaków naprawdę uratowałem - bo biedny poległ w samym mrowisku :)

Niestety na tym przygoda z reko się kończy - ale tam wrócę, już niebawem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzura, jakieś 6 lat temu. Leżę zabity niemal pod samym niemieckim czołgiem, wygodnie, obserwując przebieg wydarzeń. (amunicji pełne ładownice i kieszenie więc biegłem strzelałem, padłem jak się skończyła). Inscenizacja przygasa, nagle zza czołgu wyczołguje się (nomen omen) niemiec, podpina magazynek do kałacha, grzecznie mnie prosi Pan będzie uprzejmy się odsunąć, żebym przypadkiem nie trafił", po czym .... zasuwa ogniem ciągłym po przemykających opodal kolegach niemcach. Widząc moje zdziwienie tłumaczy o co, magazynek pełny, a waszych ani śladu, miało się zmarnować"?
Hans Kloss cholera ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kręcimy jakąś zajawkę o Powstaniu i dwie sanitariuszki mają na noszach wyniesc rannego. dwie drobne dziewuszki w krótkich spódniczkach przewalają gościa na nosze łapią za nosze i jedna, ta z przodu siada z rozmachem majtami na twarzy rannego" a po tłumie idzie pomruk.... zamień sie... zamień
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwrót.
Furmanka z rannymi plus ledwo trzymający się na nogach piechurzy.Jako dowódca idę na końcu przypominając że w chwili gdy pojawi się na horyzoncie bolszewicka konnica wszyscy mają dobiec i zrobić jeża wokół furmanki.
Gdy się pojawiają w prostych żołnierskich słowach " poganiam oddział.Nie zdążyliśmy.
Naciągnąłem hełm na uszy tak ze mi tylko buty wystawały.
Szarża 80 kozaków mijała nas na centymetry.
Górą.
Otrzymaliśmy cenną radę.
Koń nie nadepnie jeżeli leżący się porusza.
Obrona ostatniego punktu oporu.Wyganiam resztę oddziału.
Zamierzam efektownie się wysadzić.Nie wyszło.Dalszą część rekonstrukcji spędzam w krzakach usiłując zebrać w jedną część spodnie.Letni lniany drelich jest bardzo odpornym materiałem.Szwy nie :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie