Skocz do zawartości

Sąd nad jednym z najstarszych żołnierzy AK. Bo nie zachował dla siebie


Rekomendowane odpowiedzi

91-letni Henryk Pawelec ps. Andrzej" stanie dziś przed sądem koleżeńskim Światowego Związku Żołnierzy AK. Grozi mu wykluczenie z jego szeregów. Za to, że nazwał zbrodniarzem Mariana Sołtysiaka Barabasza", swojego dowódcę z czasu wojny.

Uczynił to w czerwcu ubiegłego roku w rozmowie z dziennikarką Tygodnika Powszechnego" Zuzanną Radzik. W artykule Bohater i Żydzi" pisała ona o planach uczczenia Barabasza", dowódcy oddziału AK Wybranieccy", tablicą pamiątkową w Chmielniku. Pawelec, który był dowódcą zwiadu konnego w tym oddziale, tak to skomentował: To byłaby zbrodnia, bo to był zbrodniarz. Gdyby to ode mnie zależało, tobym się spalił ze wstydu".

Dziennikarka, opierając się na opracowaniach historycznych, podaje fakty mordowania Żydów i ukrywających ich Polaków przez dowodzonych przez Barabasza" partyzantów, Pawelec opowiedział jej m.in. o akcji w Chęcinach, w czasie której Barabasz" miał ukraść biżuterię skazanego na śmierć konfidenta i tej samej nocy zanieść narzeczonej.

- O niektórych rzeczach wiedziałem już w czasie wojny, ale o niektórych dowiedziałem się dopiero po powrocie z emigracji w latach 90. Barabasz" rozkazał rozstrzelać mężczyznę, twierdząc, że współpracuje z gestapo. Tymczasem zrobił to z zazdrości o kobietę. Takich przykładów jest więcej - twierdzi Pawelec.

Artykuł w Tygodniku" wywołał oburzenie rodziny zmarłego w 1995 roku Sołtysiaka, a także wśród kombatantów. - On wszystko wiedział, bo był od początku w tym oddziale. Teraz ma za długi język i opowiada rzeczy, które powinien zachować dla siebie - uważa Henryk Ziółkowski, członek Światowego Związku Żołnierzy AK. Władze okręgu kieleckiego związku wystąpiły do sądu koleżeńskiego o wykluczenie Pawelca z jego szeregów. - Zapadła już uchwała o zawieszeniu go w prawach członka - informuje Ziółkowski. Według niego Pawelec zawinił. - Szkaluje dowódcę i Armię Krajową. Nie powinien tego robić w prasie - podkreśla Ziółkowski.

Sąd miał się odbyć już w ubiegłym roku, ale Pawelec się rozchorował. Dziś zamierza stawić się. Zapowiada, że nie odwoła swoich słów o Barabaszu". - To, co powiedziałem, to prawda, a ja nie potrafię kłamać. Biorę za to, co powiedziałem, pełną odpowiedzialność - zapewnia. Nie ukrywa jednak, że ta sytuacja jest dla niego bolesna. - Przez postawienie mnie przed sądem koleżeńskim wyrządza się krzywdę wszystkim ludziom związanym z Polskim Państwem Podziemnym - uważa Pawelec.

Jednym z sędziów będzie Andrzej Jankowski, wieloletni dyrektor okręgowej komisji badania zbrodni przeciw narodowi polskiemu, były szef delegatury IPN w Kielcach, który jednak żołnierzem AK nie był. Nie ukrywa swojego negatywnego nastawienia do Pawelca. - Publicznie nazwał swojego dowódcę zbrodniarzem i nie przeprosił do tej pory - mówi o nim.

Broni sędziwego partyzanta Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego. - Należy mu się szacunek, że ma odwagę mówić prawdę. Wszyscy, którzy tak nikczemnie go oskarżają, zasługują na potępienie - podkreśla.

Dla Gazety"

Jadwiga Karolczak, autorka wspólnej z Henrykiem Pawelcem książki Życie - Śmierć - Życie"

- Cała ta sytuacja jest całkowicie surrealistyczna. Koledzy z organizacji partyzanckiej sądzą 91-latka. To nie ma żadnego zaczepienia w rzeczywistości. Chociaż Pawalec użył słowa zbrodniarz" w sposób niezręczny. Określił swojego dowódcę zbyt ostro. Czy Barabasz" był zbrodniarzem? Patrząc na to w dzisiejszych kategoriach - na pewno. Wiele wyroków, które wydał, nosi znamiona przestępstwa. Ale musimy mieć na uwadze, że to wszystko działo się w realiach wojennych. Teraz jednak już żaden sąd tego nie rozstrzygnie, no może poza ostatecznym. Dopóki żyją ludzie, którzy brali udział w tamtych wydarzeniach, nie będziemy potrafili spojrzeć na to z dystansem i bez emocji. A wykluczenie Pawelca z szeregu członków związku to zwykły idiotyzm.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11059598,Sad_nad_jednym_z_najstarszych_zolnierzy_AK__Bo_nie.html?lokale=wroclaw


_________________________________

Dwie zeczy":

1/ On wszystko wiedział, bo był od początku w tym oddziale. Teraz ma za długi język i opowiada rzeczy, które powinien zachować dla siebie - uważa Henryk Ziółkowski, członek Światowego Związku Żołnierzy AK."

Makabra...

2/ Kolejny dowód, że świat nie jest czarno-biały, a sprawy typu Furmani" nigdy się nie wyjaśnią...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Yeti ,to jest kolejny dowód na to, ze nie jesteśmy narodem szanującym się nawzajem i bardzo łatwo nas jest skłócić co widać gołym okiem nawet codziennie na ulicy o sejmie już nie wspomnę. Pan Henryk miał pełne prawo wyrazić swoją opinię, ale dokładnie wiem jak prostolinijni są starsi ludzie i w odpowiedni sposób pociągnięci za język potrafią wiele rzeczy powiedzieć niepotrzebnych moim zdaniem. Pozdrawiam
Ps. a sprawa furmanów wyjaśni się jak udostępnią akta NKWD [ mam nadzieje ze kiedyś udostępnią]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli co, ze Niemcy mieli racje mówiac: "Polnische Banditen ?"

Nie. Ale nie można też udawać, że wśród podziemia i partyzantki (niezależnie od opcji politycznej i zarówno przed jak i po 1945 roku) poza ideowcami nie trafiali się ludzie, którzy sytuacje próbowali wykorzystywać do załatwiania prywatnych porachunków albo dokonywali czynów zbrodniczych, których przyczyny leżały w ich fobiach czy uprzedzeniach.
I trzeba uważać komu się stawia pomniki, bo nie każdy członek podziemia na to zasługuje.

Jednym z sędziów będzie Andrzej Jankowski, wieloletni dyrektor okręgowej komisji badania zbrodni przeciw narodowi polskiemu, były szef delegatury IPN w Kielcach, który jednak żołnierzem AK nie był. Nie ukrywa swojego negatywnego nastawienia do Pawelca. - Publicznie nazwał swojego dowódcę zbrodniarzem i nie przeprosił do tej pory - mówi o nim"

Partyzanci z IPNu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie ma sytuacji tylko czarno-białych i może jedynie dziwić zaskoczenie niektórych czytających o tego typu historiach.
A co do Polnische Banditen" to w obliczu istniejącego wówczas prawa" okupanta było to tak samo uzasadnione jak nazywanie bandytami czy terrorystami afgańskich czy irackich partyzantów. O nazewnictwie decyduje najpierw ten kto ma większy dostęp do mediów i większą siłę ognia, potem zwycięzca (często to ta sama strona) a w ostatecznym rozrachunku tzw. historia".

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pokazuje, jak obecnie w pewnych kręgach wyglądają metody kształtowania jedynej prawdy historycznej". Kto nie jest z nami-ten przeciwko nam. Jakoś nie jestem zaskoczony.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesadzasz AKMS - w środowiskach kombatanckich ( i to niezależnie od ich barwy) zawsze dochodziło do sporów, kłótni, wzajemnych obrzucań się inwektywami, zarzucania sobie przeinaczeń faktów, braku odwagi i sklerozy .

To są też ludzie i jako tacy mają swoje wady i bardziej lub mniej wstydliwe fakty z życiorysów do ukrycia , pilnują też legend, którymi żyli i żyją i nie chcą by ktoś je ruinował.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti !
Odpowiadam na to, co był uprzejmy napisać AKMS i w związku z powyższym informuję go, że nie tylko ,,obecnie i nie tylko ,,w pewnych kręgach" tylko, ze jest to stała przypadłość zamkniętych społeczności ( wcześniej były sprawy Skwarka, obrońców Westerplatte, a nawet i żandarmerii narodowej z czasów Powstania Styczniowego)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brat mojej babci,oficer przedwojenego wojska został zastrzelony w więzieniu mokotowskim,miejsce pochówku nie znane.Niestety nie był Żydem,tylko Polakiem wiec miejsce pochówku nieznane.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Partyzant wyrzucony. Pawelec: Nie można mówić prawdy

Henryk Pawelec Andrzej", jeden z najstarszych żyjących partyzantów, wyrzucony ze Światowego Związku Żołnierzy AK. - Dowiedziałem się, że po dwudziestu latach wolności w Polsce nie można mówić prawdy - komentuje wyrok sądu koleżeńskiego.

W orzeczeniu uznano, że Henryka Pawelec zostanie wyrzucony z ŚZŻAK za to, że „w 2011 roku w Chmielniku publicznie nazwał ś.p. Mariana Sołtysiaka »Barabasza « zbrodniarzem, którego upamiętnienie byłoby zbrodnią”. W wyroku nie ma żadnego uzasadnienia. Sędziowie pomylili natomiast podstawę prawną w oparciu, o którą pozbawia się Pawelca członkostwa w związku.

Był dowódcą zwiadu w oddziale Wybranieccy", którym dowodził Barabasz". A zbrodniarzem nazwał go w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego". Opowiedział wtedy również m.in. o akcji w Chęcinach, podczas której Barabasz " ukradł biżuterię zmordowanego konfidenta i jeszcze tej samej nocy zaniósł ją narzeczonej.

Sąd koleżeński podjął decyzję w ostatni wtorek, ale wówczas Pawelec nie dowiedział się, co postanowili sędziowie. - Jeśli decyzja nie zostanie ujawniona jeszcze przez jeden dzień, to świat się nie zawali - ucinał po rozprawie Andrzej Jankowski, przewodniczący sądu koleżeńskiego. Wyrok ostatecznie wysłano pocztą.

Gdy w czwartek przed południem zadzwoniliśmy do Pawelca, jeszcze nie otrzymał wyroku. - Nie wychodzę z domu. Cały czas czekam na listonosza - mówił. Korespondencja dotarła kilka godzin później.

Pawelec nie kryje rozgoryczenia: - Cały czas wierzyłem, że decyzja będzie inna. To nie do pomyślenia, że to wszystko mogło stać się w normalnym kraju. Po dwudziestu latach wolności dowiedziałem się, że w Polsce nie można mówić prawdy.

Partyzant podkreśla, że jest ostatnim żyjącym członkiem oddziału Barabasza" - Wybranieccy". - Jestem jednym z najstarszych członków AK, a sądzili mnie ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z wojną - mówi.

Może się odwołać od wyroku do sądu koleżeńskiego Zarządu Głównego ŚZŻAK. - Nie wiem czy to zrobię. Sam nie dam sobie rady. W tym wszystkim nie chodziło o mnie, ale o dużo ważniejszą rzecz, o prawdę. Ja stałem się tylko kozłem ofiarnym - podkreśla. Zaznacza, że sędziowie nie odnieśli się do faktów, o których mówił w wywiadzie.

Według Pawelca cała rozprawa przypominała procesy z lat 50.: - Sam chciałem przeprosić rodzinę, jeśli poczuła się urażona. Ale swoich słów nie mogłem odwołać. Sędziowie przez dwie godziny próbowali mnie zmusić, żebym to zrobił. Chcieli, żebym złożył samokrytykę.

Jadwiga Karolczak, dziennikarka i współautorka napisanej z Henrykiem Pawelcem książki Życie-Śmierć-Życie", uważa, że sprawa jest po prostu smutna. - Znam to środowisko. W tej chwili ci ludzie urządzili sobie groteskową zabawę. Mimo że robią to osoby starsze i doświadczone. To po prostu obrażanie historii - komentuje.

Wyroku nie ocenia natomiast Henryk Ziółkowski, wiceprezes kieleckiego okręgu ŚZŻAK. - Pan Pawelec może się odwołać i myślę, że to zrobi - ucina.

Obie rozprawy w sprawie Henryka Pawelca odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Andrzej Jankowski nie chce komentować sprawy. Wiadomo natomiast, że sędziowie odrzucili wniosek o przesłuchanie historyków, m.in. Aliny Skibińskiej i Anny Tokarskiej-Bakir, które badały historię oddziały Wybranieccy" i opisywały fakty przytoczone przez Pawelca.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11119059,Partyzant_wyrzucony__Pawelec__Nie_mozna_mowic_prawdy.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie jednego oskarżenia, możliwe, że spowodowanego jakimś zadawnionym urazem, bez dowodów przyprawia się innemu człowiekowi garba. Przyprawiają go media. Jakość tych ostatnich i ich rzetelność historyczną omawialiśmy na forum wielokrotnie.
Dziwnym jest natomiast to, że większość chce wierzyć oskarżającemu niż oskarżonemu. Pewnie takie rewelacje wyszły by wcześniej i od większej liczby członków oddziału. Niestety teraz nie ma koniunktury na szukanie bohaterów a wręcz odwrotnie jest na robienie z nich zbrodniarzy.
Tak dla przykładu i zobrazowania.
Równie dobrze można by powiedzieć, że Pawelec to zdrajca bo mu się pistolet zaciął...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że kolega cairo1 dokonał właśnie autocharakterystyki nie pozostaje mi nic dodać, prócz tego, że nie zauważył, iż on i jego wpisy potrzebne są na forum jak wrzód na pewnej części ciała
@cairo1!
please, zaśmiecaj swoimi durnymi wpisami inne fora, bo z tematyką tego forum masz tyle wspólnego co świnia z księżycem...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzał w plecy

Zamiast zajmować się badaniami, zajęliśmy się budowaniem pomników. Jeśli zamkniemy oczy na fakty, to za kilka lat nasze dzieci będą się zastanawiały, czy te pomniki zburzyć


Z Henrykiem Pawelcem*, w przededniu ujawnienia wyroku, rozmawia Paweł Wroński

Jak pan przyjmuje to, że sąd chce pana wykluczyć z kieleckiego koła Światowego Związku Żołnierzy AK?

- Mam 91 lat. Nie powinienem się przejmować, ale skłamałbym, mówiąc, że mnie to nie dotknęło. Do tej organizacji należą ludzie, z którymi wspólnie walczyliśmy. Dla mnie czasy partyzantki i Armii Krajowej to czas największej chwały. Spotkałem wówczas wspaniałych ludzi. Dziś jakiś dziwaczny organizacyjny sąd, któremu przewodzi nie żołnierz, ale były pracownik IPN Andrzej Jankowski i on ma mi powiedzieć, jak było w partyzantce. Pan Jankowski oskarża mnie, że godzę w dobre imię AK, choć on sam nigdy w żadnej partyzantce nie był, a ja przysięgę służby zwycięstwa Polsce składałem w 8 października 1939 roku.

Latem zeszłego roku w rozmowie z dziennikarką Tygodnika Powszechnego" powiedział pan o Marianie Sołtysiaku Barabaszu" **, swoim byłym dowódcy i jednej z legend świętokrzyskiej partyzantki, że jest zbrodniarzem".

- Powiedziałem te słowa pod wpływem przeczytanego artykułu Alicji Skibińskiej i Joanny Tokarskiej-Bakir na łamach rocznika agłada Żydów". Autorki udokumentowały przypadki zabójstw dokonanych przez oddział Barabasza". To była prywatna rozmowa. Co innego się mówi prywatnie, co innego mając świadomość, że zostanie to opublikowane. Dziś nie powtórzyłbym takiego sformułowania. Może użyłbym stwierdzenia, że były to czyny o charakterze zbrodniczym". Tylko prawda jest taka, że pomordowani zostali niewinni ludzie. Teraz władze kieleckiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK domagają się ode mnie, abym te słowa odwołał. Ja za stary już jestem, żebym kłamał.



Był pan od samego początku w oddziale AK Wybranieckich". Dlaczego dopiero teraz mówi pan o ciemnych sprawach.

- Nie o wszystkim wiedziałem. O niektórych przypadkach mówiło się", ale była to wiedza niedokładna, niepełna. Na przykład, gdy dowódca mówi, że zlikwidowano szpiega, wtyczkę, nie zawsze da się sprawdzić, czy ten ktoś rzeczywiście był wtyczką. Proszę pamiętać, że ja i moi koledzy wykonywaliśmy wyroki śmierci na konfidentach, agentach i nikt nie miał prawa pytać, czy wyrok jest sprawiedliwy. Od zimy 1944 roku, gdy okazało się, że oddział Ponurego", najsłynniejszy na Kielecczyźnie, niemal od początku infiltrował agent gestapo - Motor" - wszyscy bali się szpiegów.

Dopiero, gdy przeczytałem pracę pań Skibińskiej i Tokarskiej-Bakir, wszystko ułożyło się w całość. To nie jest tak, jak piszą niektórzy dziennikarze, że artykuł jest oparty na aktach procesu Barabasza" z czasów stalinowskich. To są dokumenty z Yad Vashem, relacje świadków. Wszystko precyzyjne, udokumentowane, rozpracowane. Przez lata pracowałem w Instytucie Sikorskiego i przyznam: nigdy w życiu nie widziałem tak świetnie przygotowanej od strony naukowej pracy historycznej.

Mógł pan wezwać na posiedzenie akowskiego sądu wspomniane autorki.

- Próbowałem. Powiedziano mi, że te panie ie służą polskim interesom" albo że ie reprezentują polskich interesów", to nie jest dokładny cytat, a rozprawa była zamknięta.

To jednak nadal nie tłumaczy, dlaczego po wojnie nie mówił pan o przypadkach zabójstw dokonywanych przez żołnierzy oddziału Barabasza". Wiedział pan przecież o ataku na majątek hrabiny Zofii Mycielskiej i o tym, że oddział zamordował ukrywającego się tam Żyda Izaaka Grynspana.

- Wiedziałem, co się stało z Romanem Olizarowskim Pomstą". Pomsta" był w obstawie radiostacji okręgu kielecko-radomskiego. Trafił do nas na zimę, bo nasz oddział jako jedyny nie rozpraszał się po domach. W pewnym momencie poszła plotka, że Pomsta" jest Żydem. No i kazali mu zdjąć spodnie. Barabasz" wydał wyrok. Zabił go dlatego, że był Żydem. Strzelili mu w plecy. Dobrze wiem, kto strzelał, ale to przecież człowiek niewinny, wykonywał rozkaz.

A napad na majątek Mycielskich?

- To wiem ze słyszenia. Zrobił to ppor. Edward Skrobot Wierny". - Wiedziano o niej w oddziale, ale tak naprawdę dokładnie o tym, co się stało, powiedziała mi hrabina w Londynie. Mówiła, że jej majątek obrabowano, ona sama została pobita. W oddziale mówiło się też, że ludzie Wiernego" zastrzelili Żydów ukrywających się w bunkrze pod Kielcami i o tym, że Wierny" obrabował i wymordował Żydów pod Daleszycami.

Nie był pan jednak świadkiem, że Barabasz" w tej sprawie dał rozkaz.

- Tylko, że Barabasz" o tych zdarzeniach dokładnie wiedział i je tolerował. O tych rzeczach w Kielcach wiedziano. Mam zresztą wrażanie, że w całym tym sądzie nie chodzi o fakty, tylko o moje słowa.

Wiedziano o wielu rzeczach, ale nikt z byłych partyzantów nie mówił tego otwarcie i pod nazwiskiem.

- No... jeśli do mojego świadectwa sędziowie mają jakieś zastrzeżenia to jest relacja partyzanta NSZ Władysława Kołacińskiego Żbika" we wspomnieniach Między młotem, a swastyką". Opisuje, jak Barabasz" uznał za niemiecką wtykę i skazał na rozstrzelanie żołnierza z oddziału, bo podejrzewał, że ten podoba się jego żonie Reni. Chłopak miał zakład fotograficzny przy ul. Małej w Kielcach. Dowodem na zdradę było to, że czasem fotografowali się tam Niemcy. Rozstrzeliwali go koledzy z oddziału. Rodzina błagała, aby choć wyrok zmienić, bo to wstyd. Jak to nazwiemy? No jak?

Skąd akurat oficer NSZ Żbik" miałby o tym wiedzieć?

- Chciał ratować tego chłopaka i wziąć go do swojego oddziału. Alarmował nawet zwierzchnika Barabasza" swojego znajomego porucznika Maksymiliana Lorenca Katarzynę", żeby się tej makabrze przeciwstawił. Barabasz", w Widełkach, kazał też rozstrzelać pięciu Gruzinów, których komenda przysłała nam jako specjalistów. Oni uciekli z niemieckich formacji pomocniczych na naszą stronę. Naprawdę było ich szkoda.

Czy dowództwo okręgu Jodła" nie zdawało sobie sprawy z tego, co się dzieje w oddziale Barabasza"?

- Latem w 1944 roku Katarzyna" na wniosek dowództwa okręgu przejął na krótko dowodzenie oddziałem Wybranieckich". To było już po napadzie na majątek Mycielskich i najsłynniejszych ekscesach. Potem Katarzyna" objął dowództwo I Batalionu 4. Pułku Piechoty AK. W tym batalionie Barabaszowi" powierzono tylko dowództwo kompanii. Moim zdaniem była to reakcja na te wydarzenia. Ja zostałem szefem zwiadu konnego pułku.

Kiedy pan poznał Mariana Sołtysiaka?

- Bardzo dawno temu. Obaj byliśmy harcerzami. Spotkaliśmy się na zlocie harcerskim w Spale w 1935 roku.

Czy był antysemitą?

- Tak, zdecydowanie. Należał do piątek" ONR-u. Utajnionej struktury wewnątrz gimnazjów i liceów, które miały od dołu formować przyszłe pokolenie narodowców i tworzyć wielki ruch narodowy.

Skąd pan to wie?

- Bo sam mi to wiele razy mówił. Teraz po tylu latach nie powtórzę dokładnie jego słów, ale uważał, że Żydzi mieli za dużo władzy, że Polska była opanowana przez Żydów. Jednak trzeba pamiętać, że nie były to ówcześnie poglądy wyjątkowe. Zresztą na początku okupacji, o czym nie chciał wspominać, związał się ze Związkiem Jaszczurczym - organizacją wywodzącą się z ruchu narodowego. Wtedy nosił pseudonim iuk" jak Piłsudski. Jego krewny był jednym z dowódców w Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ Bohuna". Gdy wstąpił do ZWZ-AK, zmienił pseudonim na Barabasz". Ja od 1942 roku miałem kontakt z grupą Gwardii Ludowej Ignacego Robba Narbutta". Gdy oddział się rozpadł, postulowałem, aby część wstąpiła do AK. To byli naprawdę świetni ludzie, którzy o komunizmie nie mieli pojęcia. Rzeczywiście część z nich poszła do Ponurego", część do mojego oddziału i świetnie się sprawowali. Jednak za konszachty" dostałem dowódcę z góry i był to właśnie Barabasz".

W latach trzydziestych przyszły Barabasz" przyjaźnił się z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, który w kieleckim Liceum im. Stefana Żeromskiego redagował Młodzi Idą". Z Józefem Michalskim Ozgą" w PRL, członkiem Rady Państwa. Działali w grupie poetyckiej Gołoborze. Herling-Grudziński był Żydem, Michalski związany był z komunizującymi ludowcami.

- Nie wiem, czy Sołtysiak tak bardzo przyjaźnił się z Herlingiem-Grudzińskim. A z Józkiem Michalskim ich drogi rozeszły się jeszcze w czasie wojny. Część rodziny Michalskiego zginęła rozstrzelana w sierpniu 1944 roku po spapranej akcji na posterunek żandarmerii w Bielinach, którą zaplanował Barabasz". Wiem, że Józek powtarzał, że najchętniej by Mariana powiesił.

Pana przeciwnicy zarzucają panu, że niszczy legendę Barabasza", bo zazdrościł mu, że to on, a nie pan dowodził oddziałem. Poza tym nie pomógł mu pan na emigracji.

- Do końca jego dni zachowywałem się lojalnie i traktowałem jak przyjaciela. Pomagałem mu, gdy był chory w szpitalu. Gdy zmarł, starałem się, aby został pochowany na cmentarzu partyzanckim w Kielcach. Zresztą czego miałbym zazdrościć?

Moja pomoc dla Barabasza" na Zachodzie nie miała znaczenia. Po prostu, gdy się zgłosił do II Korpusu, w którym służyłem, nie został przyjęty. Przypuszczam, że wpływ na to miała hrabina Mycielska, której rodzina była ustosunkowana w londyńskim rządzie. Barabasz" wrócił więc do kraju. W 1949 roku ujawnił się. Aresztowali go, a dwa lata później UB zrobiło mu proces.

W jego biogramie jest informacja, że był prześladowany. Miał zakaz publikacji.

- Rzeczywiście skazany za morderstwa na Żydach, siedział w więzieniu. Jego wyrok nie był jak na te czasy surowy. Tu w Kielcach zawsze działała partyzancka międzynarodówka". Wysokie stanowiska państwowe zajmował w latach czterdziestych i pięćdziesiątych komunizujący dowódca Józef Maślanka. On w oddziale miał zastępcę Żyda, a po wojnie pomagał narodowcom. Z Barabaszem" w czasie wojny współdziałał Józef Sobiesiak Maks" z brygady Armii Ludowej Grunwald", który po wojnie zajmował ważne stanowiska w wojsku. Marian wyszedł zdaje się po trzech latach. W latach, gdy w ZBOWiD rządził Mieczysław Moczar, pracował w zarządzie głównym. Wydali mu książkę, pisał do prasy centralnej. Wyjeżdżał za granicę.

Powtarza pan legendarny" partyzant... Nie wiem, czy to słowo pasuje do Barabasza". Legendami świętokrzyskiej partyzantki na pewno byli Hubal", Ponury", także Antoni Heda Szary" znany z tego, że po wojnie rozbił więzienie w Kielcach, wreszcie Eugeniusz Kaszyński Nurt", mój ukochany dowódca.

Pana przeciwnicy zarzucają, że w 1945 roku zamiast walczyć, zebrał oddział i uciekł na Zachód.

- Wykonałem rozkaz Nurta". Mam tu teczkę z UB o działalności terrorystyczno-rabunkowej bandy pod dowództwem Henryka Pawelca. Wyrok śmierci za to był na bank. W końcu 1945 roku zadawałem sobie pytanie: czy dalsza walka ma sens? Jesienią przyprowadzili do mnie człowieka, mówiąc, że to ubek i trzeba go od razu rozwalić. Ja patrzę, a to Jurand" od Barabasza". Akurat przyjęli go do pracy w straży przemysłowej. Pomyślałem sobie, że w tej wojnie powybijamy siebie nawzajem. Albo inny przykład. Wiem, że rozważano scenariusz zamachu na święto 22 lipca. Kolumna przebranych żołnierzy miała się wmieszać w defiladę w Warszawie i wystrzelać wszystkich na trybunie honorowej. To było szaleństwo.

Udało się nam przejechać rosyjskim eszelonem z sianem do linii demarkacyjnej w Niemczech i przekraść się na drugą stronę. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Paru ludziom ocaliłem życie.

Czy teraz po tym wszystkim może pan powiedzieć, że zdarzały się mordy na ukrywających się Żydach ze strony oddziałów partyzanckich?

- Niestety, zdarzały się.

Motywowane antysemityzmem?

- Z tym wolałbym ostrożnie. Być może po części był to antysemityzm, ale uważam, że głównym powodem była zwykła chęć zysku. Wojna wyzwoliła najgorsze instynkty. Człowiek w lesie mający broń był panem życia i śmierci. Istniało przekonanie, że ukrywający się Żydzi mają niewiarygodne majątki, podobnie ci, którzy ich ukrywają. Ci ludzie byli wyjęci spod prawa. Za ich uśmiercenie nic nie groziło. Może w niektórych przypadkach antysemityzm był po fakcie próbą usprawiedliwienia i wytłumaczenia swojego czynu.

Dlatego to przestępstwo w czasie wojny nie miało barw politycznych. Znane są przypadki mordowania Żydów przez oddziały lewicowe. Były mordy na Żydach dokonywane przez żołnierzy brygady AL Świt.


Czy w oddziale Wybranieckich" albo w innych oddziałach AK byli Żydzi?

- Oczywiście, ale nikt z nich się do tego nie przyznawał. U nas był Żyd, doktor Lepszy, uciekł od oddziału NSZ awiszy", gdzie chcieli go wykończyć. Partyzanci żydowskiego pochodzenia byli u Ponurego", Nurta", a w kompanii Dzika" służył późniejszy profesor Józef Halperin. On nawet wydał swoje wspomnienia Spętana młodość". Armia Krajowa nie miała antysemickiego oblicza. Niektórzy dowódcy starali się chronić żołnierzy, których podejrzewali, że są Żydami przed przejawami antysemityzmu.

Czyli ta wojna partyzancka nie była tak piękna, jak chciałaby ją widzieć polityka historyczna? Nurt" przypłacił to chorobą umysłową.

- Wiele razy rozmawiałem z doktor Wandą Piłsudską, która się wspaniale Nurtem" opiekowała. Wiem, jest taka legenda, że wojenne przeżycia go załamały. Ja mam co do tego wątpliwości. To był człowiek niczym stal. Nikt nie wie, co może być przyczyną choroby.

Rozmawialiśmy w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy kielecki sąd wojewódzki w bardzo dziwny sposób unieważnił wyrok z lat pięćdziesiątych na żołnierzy AK z oddziału Tarzana". Wyrok za wymordowanie kilkudziesięciu Żydów w Lasach Siekierzyńskich. Jedna z ekspertyz mówiła, że partyzanci nie mogli mieć pewności, czy to byli Żydzi. Wtedy mówił pan, że jeszcze nie czas, aby mówić o tych sprawach. Co się zmieniło?

- Wtedy dopiero od niedawna byłem w Polsce. Po drugie, mówiłem, że tą sprawą powinni się najpierw zająć historycy i dokładnie wszystko wyjaśnić. Ma pan jednak rację. Jakiś błąd został popełniony w latach dziewięćdziesiątych. Uznano, że wszystko, co było związane z AK, jest święte i nietykalne. Zamiast zajmować się obiektywnymi badaniami, zajęliśmy się budowaniem pomników i tablic. Jeśli zamkniemy oczy na fakty i będziemy bronić legendy, to za kilka lat nasze dzieci będą się zastanawiały, co zrobić z tymi pomnikami i czy te pomniki zburzyć.

Pamiętam jak w Londynie do dyskusji siadali najważniejsi dowódcy AK: gen. Tadeusz Bór-Komorowski, gen. Kazimierz Iranek-Osmecki, gen. Tadeusz Pełczyński i jak się spierali na przykład o Powstanie Warszawskie. Nie wiem, czy ktokolwiek teraz chciałby publikować w Polsce te dyskusje, zważywszy na ostrość sądów.

Wychodząc z sali, gdzie obradował sąd Światowego Związku Żołnierzy AK, powiedział pan, że nigdy nie spodziewał się, iż spotka go taka sytuacja. W 1992 roku gdy wrócił pan do Polski, był pan krajem zachwycony. Jeździł pan polonezem, bo to polski samochód. Teraz pan żałuje?

- Nadal mam tego poloneza. Nie potrzebuję innego, mało jeżdżę. A powrotu nigdy nie żałowałem. Przez dziesiątki lat marzyłem o tym, aby wrócić do Polski. Nie przyjąłem obywatelstwa brytyjskiego, miałem paszport nansenowski, na wszystkie kraje świata z wyjątkiem kraju pochodzenia. To, co mnie teraz spotyka, to nic wobec tego, że Polska jest wolnym krajem. Na całym świecie są ludzie wspaniali i tacy którzy się skundlili.

Henryk Pawelec* ps. Andrzej(ur. 1920). Kawaler Virtuti Militari. Żołnierz września 1939 roku. Członek konspiracji od 1939 roku. Żołnierz oddziału AK Wybranieccy" pod dowództwem Barabasza", a następnie 4. Pułku Piechoty AK. Dowódca oddziału NIE. Od 1946 w II Korpusie WP na Zachodzie. Działacz polonijny w Wielkiej Brytanii. Wrócił do Polski w 1992 roku. Obecnie odpowiada przed sądem koleżeńskim Światowego Związku Żołnierzy AK za to, że nazwał swojego dowódcę zbrodniarzem".

Marian Sołtysiak** ps. Barabasz (1918-95). Kawaler Virtuti Militari. Harcerz, literat. Od lutego 1943 r w kierownictwie dywersji ZWZ-AK. Na początku 1943 roku utworzył oddział partyzancki zwany Wybranieckimi". Oddział zasłynął brawurowymi akcjami (opanowanie Chęcin, Chmielnika, udział w bitwach pod Antoniowem i Radkowem).

W 1949 roku aresztowany, w 1951 skazany na siedem lat. Zwolniony w 1954. Autor książki Chłopcy Barabasza", działacz ZBOWiD. Jego imię nosi szkoła w Daleszycach.

http://wyborcza.pl/1,87648,11122127,Strzal_w_plecy.html?as=3&startsz=x#ixzz1m5BMFvPu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzał w plecy

Paweł Wroński 2012-02-10, ostatnia aktualizacja 2012-02-10 13:35:27.0

Zamiast zajmować się badaniami, zajęliśmy się budowaniem pomników. Jeśli zamkniemy oczy na fakty, to za kilka lat nasze dzieci będą się zastanawiały, czy te pomniki zburzyć
Z Henrykiem Pawelcem*, w przededniu ujawnienia wyroku, rozmawia Paweł Wroński

Jak pan przyjmuje to, że sąd chce pana wykluczyć z kieleckiego koła Światowego Związku Żołnierzy AK?

- Mam 91 lat. Nie powinienem się przejmować, ale skłamałbym, mówiąc, że mnie to nie dotknęło. Do tej organizacji należą ludzie, z którymi wspólnie walczyliśmy. Dla mnie czasy partyzantki i Armii Krajowej to czas największej chwały. Spotkałem wówczas wspaniałych ludzi. Dziś jakiś dziwaczny organizacyjny sąd, któremu przewodzi nie żołnierz, ale były pracownik IPN Andrzej Jankowski i on ma mi powiedzieć, jak było w partyzantce. Pan Jankowski oskarża mnie, że godzę w dobre imię AK, choć on sam nigdy w żadnej partyzantce nie był, a ja przysięgę służby zwycięstwa Polsce składałem w 8 października 1939 roku.

Latem zeszłego roku w rozmowie z dziennikarką "Tygodnika Powszechnego powiedział pan o Marianie Sołtysiaku "Barabaszu **, swoim byłym dowódcy i jednej z legend świętokrzyskiej partyzantki, że jest "zbrodniarzem.

- Powiedziałem te słowa pod wpływem przeczytanego artykułu Alicji Skibińskiej i Joanny Tokarskiej-Bakir na łamach rocznika "Zagłada Żydów. Autorki udokumentowały przypadki zabójstw dokonanych przez oddział "Barabasza. To była prywatna rozmowa. Co innego się mówi prywatnie, co innego mając świadomość, że zostanie to opublikowane. Dziś nie powtórzyłbym takiego sformułowania. Może użyłbym stwierdzenia, że były to "czyny o charakterze zbrodniczym. Tylko prawda jest taka, że pomordowani zostali niewinni ludzie. Teraz władze kieleckiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK domagają się ode mnie, abym te słowa odwołał. Ja za stary już jestem, żebym kłamał.

Był pan od samego początku w oddziale AK "Wybranieckich. Dlaczego dopiero teraz mówi pan o ciemnych sprawach.

- Nie o wszystkim wiedziałem. O niektórych przypadkach "mówiło się, ale była to wiedza niedokładna, niepełna. Na przykład, gdy dowódca mówi, że zlikwidowano szpiega, wtyczkę, nie zawsze da się sprawdzić, czy ten ktoś rzeczywiście był wtyczką. Proszę pamiętać, że ja i moi koledzy wykonywaliśmy wyroki śmierci na konfidentach, agentach i nikt nie miał prawa pytać, czy wyrok jest sprawiedliwy. Od zimy 1944 roku, gdy okazało się, że oddział "Ponurego, najsłynniejszy na Kielecczyźnie, niemal od początku infiltrował agent gestapo - "Motor - wszyscy bali się szpiegów.

Dopiero, gdy przeczytałem pracę pań Skibińskiej i Tokarskiej-Bakir, wszystko ułożyło się w całość. To nie jest tak, jak piszą niektórzy dziennikarze, że artykuł jest oparty na aktach procesu "Barabasza z czasów stalinowskich. To są dokumenty z Yad Vashem, relacje świadków. Wszystko precyzyjne, udokumentowane, rozpracowane. Przez lata pracowałem w Instytucie Sikorskiego i przyznam: nigdy w życiu nie widziałem tak świetnie przygotowanej od strony naukowej pracy historycznej.

Mógł pan wezwać na posiedzenie akowskiego sądu wspomniane autorki.

- Próbowałem. Powiedziano mi, że te panie "nie służą polskim interesom albo że "nie reprezentują polskich interesów, to nie jest dokładny cytat, a rozprawa była zamknięta.

To jednak nadal nie tłumaczy, dlaczego po wojnie nie mówił pan o przypadkach zabójstw dokonywanych przez żołnierzy oddziału "Barabasza. Wiedział pan przecież o ataku na majątek hrabiny Zofii Mycielskiej i o tym, że oddział zamordował ukrywającego się tam Żyda Izaaka Grynspana.

- Wiedziałem, co się stało z Romanem Olizarowskim "Pomstą. "Pomsta był w obstawie radiostacji okręgu kielecko-radomskiego. Trafił do nas na zimę, bo nasz oddział jako jedyny nie rozpraszał się po domach. W pewnym momencie poszła plotka, że "Pomsta jest Żydem. No i kazali mu zdjąć spodnie. "Barabasz wydał wyrok. Zabił go dlatego, że był Żydem. Strzelili mu w plecy. Dobrze wiem, kto strzelał, ale to przecież człowiek niewinny, wykonywał rozkaz.

A napad na majątek Mycielskich?

- To wiem ze słyszenia. Zrobił to ppor. Edward Skrobot "Wierny. - Wiedziano o niej w oddziale, ale tak naprawdę dokładnie o tym, co się stało, powiedziała mi hrabina w Londynie. Mówiła, że jej majątek obrabowano, ona sama została pobita. W oddziale mówiło się też, że ludzie "Wiernego zastrzelili Żydów ukrywających się w bunkrze pod Kielcami i o tym, że "Wierny obrabował i wymordował Żydów pod Daleszycami.

Nie był pan jednak świadkiem, że "Barabasz w tej sprawie dał rozkaz.

- Tylko, że "Barabasz o tych zdarzeniach dokładnie wiedział i je tolerował. O tych rzeczach w Kielcach wiedziano. Mam zresztą wrażanie, że w całym tym sądzie nie chodzi o fakty, tylko o moje słowa.

Wiedziano o wielu rzeczach, ale nikt z byłych partyzantów nie mówił tego otwarcie i pod nazwiskiem.

- No... jeśli do mojego świadectwa sędziowie mają jakieś zastrzeżenia to jest relacja partyzanta NSZ Władysława Kołacińskiego "Żbika we wspomnieniach "Między młotem, a swastyką. Opisuje, jak "Barabasz uznał za niemiecką wtykę i skazał na rozstrzelanie żołnierza z oddziału, bo podejrzewał, że ten podoba się jego żonie Reni. Chłopak miał zakład fotograficzny przy ul. Małej w Kielcach. Dowodem na zdradę było to, że czasem fotografowali się tam Niemcy. Rozstrzeliwali go koledzy z oddziału. Rodzina błagała, aby choć wyrok zmienić, bo to wstyd. Jak to nazwiemy? No jak?

Skąd akurat oficer NSZ "Żbik miałby o tym wiedzieć?

- Chciał ratować tego chłopaka i wziąć go do swojego oddziału. Alarmował nawet zwierzchnika "Barabasza swojego znajomego porucznika Maksymiliana Lorenca "Katarzynę, żeby się tej makabrze przeciwstawił. "Barabasz, w Widełkach, kazał też rozstrzelać pięciu Gruzinów, których komenda przysłała nam jako specjalistów. Oni uciekli z niemieckich formacji pomocniczych na naszą stronę. Naprawdę było ich szkoda.

Czy dowództwo okręgu "Jodła nie zdawało sobie sprawy z tego, co się dzieje w oddziale "Barabasza?

- Latem w 1944 roku "Katarzyna na wniosek dowództwa okręgu przejął na krótko dowodzenie oddziałem "Wybranieckich. To było już po napadzie na majątek Mycielskich i najsłynniejszych ekscesach. Potem "Katarzyna objął dowództwo I Batalionu 4. Pułku Piechoty AK. W tym batalionie "Barabaszowi powierzono tylko dowództwo kompanii. Moim zdaniem była to reakcja na te wydarzenia. Ja zostałem szefem zwiadu konnego pułku.

Kiedy pan poznał Mariana Sołtysiaka?

- Bardzo dawno temu. Obaj byliśmy harcerzami. Spotkaliśmy się na zlocie harcerskim w Spale w 1935 roku.

Czy był antysemitą?

- Tak, zdecydowanie. Należał do "piątek ONR-u. Utajnionej struktury wewnątrz gimnazjów i liceów, które miały od dołu formować przyszłe pokolenie narodowców i tworzyć wielki ruch narodowy.

Skąd pan to wie?

- Bo sam mi to wiele razy mówił. Teraz po tylu latach nie powtórzę dokładnie jego słów, ale uważał, że Żydzi mieli za dużo władzy, że Polska była opanowana przez Żydów. Jednak trzeba pamiętać, że nie były to ówcześnie poglądy wyjątkowe. Zresztą na początku okupacji, o czym nie chciał wspominać, związał się ze Związkiem Jaszczurczym - organizacją wywodzącą się z ruchu narodowego. Wtedy nosił pseudonim "Ziuk jak Piłsudski. Jego krewny był jednym z dowódców w Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ "Bohuna. Gdy wstąpił do ZWZ-AK, zmienił pseudonim na "Barabasz. Ja od 1942 roku miałem kontakt z grupą Gwardii Ludowej Ignacego Robba "Narbutta. Gdy oddział się rozpadł, postulowałem, aby część wstąpiła do AK. To byli naprawdę świetni ludzie, którzy o komunizmie nie mieli pojęcia. Rzeczywiście część z nich poszła do "Ponurego, część do mojego oddziału i świetnie się sprawowali. Jednak "za konszachty dostałem dowódcę z góry i był to właśnie "Barabasz.

W latach trzydziestych przyszły "Barabasz przyjaźnił się z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, który w kieleckim Liceum im. Stefana Żeromskiego redagował "Młodzi Idą. Z Józefem Michalskim "Ozgą w PRL, członkiem Rady Państwa. Działali w grupie poetyckiej Gołoborze. Herling-Grudziński był Żydem, Michalski związany był z komunizującymi ludowcami.

- Nie wiem, czy Sołtysiak tak bardzo przyjaźnił się z Herlingiem-Grudzińskim. A z Józkiem Michalskim ich drogi rozeszły się jeszcze w czasie wojny. Część rodziny Michalskiego zginęła rozstrzelana w sierpniu 1944 roku po spapranej akcji na posterunek żandarmerii w Bielinach, którą zaplanował "Barabasz. Wiem, że Józek powtarzał, że najchętniej by Mariana powiesił.

Pana przeciwnicy zarzucają panu, że niszczy legendę "Barabasza, bo zazdrościł mu, że to on, a nie pan dowodził oddziałem. Poza tym nie pomógł mu pan na emigracji.

- Do końca jego dni zachowywałem się lojalnie i traktowałem jak przyjaciela. Pomagałem mu, gdy był chory w szpitalu. Gdy zmarł, starałem się, aby został pochowany na cmentarzu partyzanckim w Kielcach. Zresztą czego miałbym zazdrościć?

Moja pomoc dla "Barabasza na Zachodzie nie miała znaczenia. Po prostu, gdy się zgłosił do II Korpusu, w którym służyłem, nie został przyjęty. Przypuszczam, że wpływ na to miała hrabina Mycielska, której rodzina była ustosunkowana w londyńskim rządzie. "Barabasz wrócił więc do kraju. W 1949 roku ujawnił się. Aresztowali go, a dwa lata później UB zrobiło mu proces.

W jego biogramie jest informacja, że był prześladowany. Miał zakaz publikacji.

- Rzeczywiście skazany za morderstwa na Żydach, siedział w więzieniu. Jego wyrok nie był jak na te czasy surowy. Tu w Kielcach zawsze działała "partyzancka międzynarodówka. Wysokie stanowiska państwowe zajmował w latach czterdziestych i pięćdziesiątych komunizujący dowódca Józef Maślanka. On w oddziale miał zastępcę Żyda, a po wojnie pomagał narodowcom. Z "Barabaszem w czasie wojny współdziałał Józef Sobiesiak "Maks z brygady Armii Ludowej "Grunwald, który po wojnie zajmował ważne stanowiska w wojsku. Marian wyszedł zdaje się po trzech latach. W latach, gdy w ZBOWiD rządził Mieczysław Moczar, pracował w zarządzie głównym. Wydali mu książkę, pisał do prasy centralnej. Wyjeżdżał za granicę.

Powtarza pan "legendarny partyzant... Nie wiem, czy to słowo pasuje do "Barabasza. Legendami świętokrzyskiej partyzantki na pewno byli "Hubal, "Ponury, także Antoni Heda "Szary znany z tego, że po wojnie rozbił więzienie w Kielcach, wreszcie Eugeniusz Kaszyński "Nurt, mój ukochany dowódca.

Pana przeciwnicy zarzucają, że w 1945 roku zamiast walczyć, zebrał oddział i uciekł na Zachód.

- Wykonałem rozkaz "Nurta. Mam tu teczkę z UB o działalności terrorystyczno-rabunkowej bandy pod dowództwem Henryka Pawelca. Wyrok śmierci za to był na bank. W końcu 1945 roku zadawałem sobie pytanie: czy dalsza walka ma sens? Jesienią przyprowadzili do mnie człowieka, mówiąc, że to ubek i trzeba go od razu rozwalić. Ja patrzę, a to "Jurand od "Barabasza. Akurat przyjęli go do pracy w straży przemysłowej. Pomyślałem sobie, że w tej wojnie powybijamy siebie nawzajem. Albo inny przykład. Wiem, że rozważano scenariusz zamachu na święto 22 lipca. Kolumna przebranych żołnierzy miała się wmieszać w defiladę w Warszawie i wystrzelać wszystkich na trybunie honorowej. To było szaleństwo.

Udało się nam przejechać rosyjskim eszelonem z sianem do linii demarkacyjnej w Niemczech i przekraść się na drugą stronę. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Paru ludziom ocaliłem życie.

Czy teraz po tym wszystkim może pan powiedzieć, że zdarzały się mordy na ukrywających się Żydach ze strony oddziałów partyzanckich?

- Niestety, zdarzały się.

Motywowane antysemityzmem?

- Z tym wolałbym ostrożnie. Być może po części był to antysemityzm, ale uważam, że głównym powodem była zwykła chęć zysku. Wojna wyzwoliła najgorsze instynkty. Człowiek w lesie mający broń był panem życia i śmierci. Istniało przekonanie, że ukrywający się Żydzi mają niewiarygodne majątki, podobnie ci, którzy ich ukrywają. Ci ludzie byli wyjęci spod prawa. Za ich uśmiercenie nic nie groziło. Może w niektórych przypadkach antysemityzm był po fakcie próbą usprawiedliwienia i wytłumaczenia swojego czynu.

Dlatego to przestępstwo w czasie wojny nie miało barw politycznych. Znane są przypadki mordowania Żydów przez oddziały lewicowe. Były mordy na Żydach dokonywane przez żołnierzy brygady AL Świt.

Czy w oddziale "Wybranieckich albo w innych oddziałach AK byli Żydzi?

- Oczywiście, ale nikt z nich się do tego nie przyznawał. U nas był Żyd, doktor Lepszy, uciekł od oddziału NSZ "Zawiszy, gdzie chcieli go wykończyć. Partyzanci żydowskiego pochodzenia byli u "Ponurego, "Nurta, a w kompanii "Dzika służył późniejszy profesor Józef Halperin. On nawet wydał swoje wspomnienia "Spętana młodość. Armia Krajowa nie miała antysemickiego oblicza. Niektórzy dowódcy starali się chronić żołnierzy, których podejrzewali, że są Żydami przed przejawami antysemityzmu.

Czyli ta wojna partyzancka nie była tak piękna, jak chciałaby ją widzieć polityka historyczna? "Nurt przypłacił to chorobą umysłową.

- Wiele razy rozmawiałem z doktor Wandą Piłsudską, która się wspaniale "Nurtem opiekowała. Wiem, jest taka legenda, że wojenne przeżycia go załamały. Ja mam co do tego wątpliwości. To był człowiek niczym stal. Nikt nie wie, co może być przyczyną choroby.

Rozmawialiśmy w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy kielecki sąd wojewódzki w bardzo dziwny sposób unieważnił wyrok z lat pięćdziesiątych na żołnierzy AK z oddziału "Tarzana. Wyrok za wymordowanie kilkudziesięciu Żydów w Lasach Siekierzyńskich. Jedna z ekspertyz mówiła, że partyzanci nie mogli mieć pewności, czy to byli Żydzi. Wtedy mówił pan, że jeszcze nie czas, aby mówić o tych sprawach. Co się zmieniło?

- Wtedy dopiero od niedawna byłem w Polsce. Po drugie, mówiłem, że tą sprawą powinni się najpierw zająć historycy i dokładnie wszystko wyjaśnić. Ma pan jednak rację. Jakiś błąd został popełniony w latach dziewięćdziesiątych. Uznano, że wszystko, co było związane z AK, jest święte i nietykalne. Zamiast zajmować się obiektywnymi badaniami, zajęliśmy się budowaniem pomników i tablic. Jeśli zamkniemy oczy na fakty i będziemy bronić legendy, to za kilka lat nasze dzieci będą się zastanawiały, co zrobić z tymi pomnikami i czy te pomniki zburzyć.

Pamiętam jak w Londynie do dyskusji siadali najważniejsi dowódcy AK: gen. Tadeusz Bór-Komorowski, gen. Kazimierz Iranek-Osmecki, gen. Tadeusz Pełczyński i jak się spierali na przykład o Powstanie Warszawskie. Nie wiem, czy ktokolwiek teraz chciałby publikować w Polsce te dyskusje, zważywszy na ostrość sądów.

Wychodząc z sali, gdzie obradował sąd Światowego Związku Żołnierzy AK, powiedział pan, że nigdy nie spodziewał się, iż spotka go taka sytuacja. W 1992 roku gdy wrócił pan do Polski, był pan krajem zachwycony. Jeździł pan polonezem, bo to polski samochód. Teraz pan żałuje?

- Nadal mam tego poloneza. Nie potrzebuję innego, mało jeżdżę. A powrotu nigdy nie żałowałem. Przez dziesiątki lat marzyłem o tym, aby wrócić do Polski. Nie przyjąłem obywatelstwa brytyjskiego, miałem paszport nansenowski, na wszystkie kraje świata z wyjątkiem kraju pochodzenia. To, co mnie teraz spotyka, to nic wobec tego, że Polska jest wolnym krajem. Na całym świecie są ludzie wspaniali i tacy którzy się skundlili.

Henryk Pawelec* ps. Andrzej(ur. 1920). Kawaler Virtuti Militari. Żołnierz września 1939 roku. Członek konspiracji od 1939 roku. Żołnierz oddziału AK "Wybranieccy pod dowództwem "Barabasza, a następnie 4. Pułku Piechoty AK. Dowódca oddziału NIE. Od 1946 w II Korpusie WP na Zachodzie. Działacz polonijny w Wielkiej Brytanii. Wrócił do Polski w 1992 roku. Obecnie odpowiada przed sądem koleżeńskim Światowego Związku Żołnierzy AK za to, że nazwał swojego dowódcę "zbrodniarzem.

Marian Sołtysiak** ps. Barabasz (1918-95). Kawaler Virtuti Militari. Harcerz, literat. Od lutego 1943 r w kierownictwie dywersji ZWZ-AK. Na początku 1943 roku utworzył oddział partyzancki zwany "Wybranieckimi. Oddział zasłynął brawurowymi akcjami (opanowanie Chęcin, Chmielnika, udział w bitwach pod Antoniowem i Radkowem).

W 1949 roku aresztowany, w 1951 skazany na siedem lat. Zwolniony w 1954. Autor książki "Chłopcy Barabasza, działacz ZBOWiD. Jego imię nosi szkoła w Daleszycach."

http://wyborcza.pl/1,87648,11122127,Strzal_w_plecy.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie