bodziu000000 Napisano 2 Marzec 2010 Autor Share Napisano 2 Marzec 2010 http://www.rp.pl/artykul/441346_Afera_czolgowa_w_polskiej_armii.html Afera czołgowa w polskiej armiiGdzie się podziały części z polskich czołgów, kto i dlaczego fałszował dokumentację, by ukryć braki - śledztwo w tej sprawie prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w PoznaniuŚledczy najprawdopodobniej będą chcieli przesłuchać generała Waldemara Skrzypczaka, byłego Dowódcę Wojsk Lądowych.W tej sprawie nadal jest więcej znaków zapytania niż pewników. Początki afery sięgają 2007 roku. Wówczas to 34. Brygada Kawalerii Pancernej w Żaganiu przekazuje do 2. Brygady Zmechanizowanej ze Złocieńca na Pomorzu Zachodnim 47 czołgów T-91. Problem w tym, że maszyny są niesprawne. Obdarowana brygada kręci nosem. Czołgi jednak przyjąć musi. Do jej zwierzchników ze szczecińskiej dywizji przychodzi bowiem faks z krótkim, lecz stanowczym rozkazem. Podpisany jest przez samego Dowódcę Wojsk Lądowych, generała Waldemara Skrzypczaka. Podobny faks przychodzi do Żagania oraz Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. Brygady z Żagania i Złocieńca sporządzają więc niezbędne dokumenty wraz z aneksem, gdzie spisane zostają wszystkie braki w przekazywanych maszynach. Każda ze stron dostaje swój komplet, a czołgi wędrują na Pomorze Zachodnie i trafiają wprost do magazynów.Dwa lata później zapada decyzja, że czołgi muszą wrócić do Żagania. Dlaczego - nie wiadomo. Tu jednak zaczyna się problem. - Żagań wyciągnął dokumenty z 2007 roku, ale z zupełnie innym aneksem - mówi nasz informator z armii. Wynikało z niego, że czołgi zdekompletowane wcale nie były. Posiadały pełne wyposażenie, choć niektóre części zostały zakwalifikowane jako zużyte. - Wybuchła awantura, bo Żagań zaczął dopytywać, co się stało z ich częściami. Problem w tym, że na aneksie, który przedstawili był tylko jeden podpis - ich - twierdzi rozmówca "Rz.Sprawą zainteresowała się Żandarmeria Wojskowa, a następnie Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Śledczy nie mówią jednak wiele. W odpowiedzi na nasze pytania, otrzymaliśmy lakoniczny komunikat. Potwierdza on, że strona przekazująca czołgi dopuściła się poświadczenia nieprawdy i sfałszowania dokumentów, co miało pomóc w ukryciu rzeczywistych braków w sprzęcie. - Na obecnym etapie postępowania przygotowawczego wykonywane są czynności zmierzające do przedstawienia zarzutów osobom, które dopuściły się przerobienia dokumentów - wyjaśnia pułkownik Jakub Mytych, naczelnik wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.Pytania o czołgi wysłaliśmy też do 12. Dywizji Zmechanizowanej w Szczecinie i 11. Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu (tym jednostką podlegają brygady, pomiędzy którymi wędrował sprzęt). Otrzymaliśmy jednak odpowiedź, że dopóki prowadzone jest w tej sprawie śledztwo, komentarza nie będzie. Podobnie zareagowali oficerowie prasowi Sztabu Generalnego i Dowództwa Wojsk Lądowych.Tymczasem generał Skrzypczak, były już Dowódca Wojsk Lądowych przekonuje, że w przekazaniu czołgów nie ma niczego dziwnego. - W 2007 roku rozformowana została brygada w Wędrzynie, a jej sprzęt trzeba było rozdysponować. Przejął go Żagań, ale tam czołgów było zbyt dużo, więc część powędrowała do Złocieńca - tłumaczy. Generał przyznaje, że sprzęt był niesprawny, bo na remonty brakuje pieniędzy. Ale zgodnie z obowiązującymi w armii zasadami, na renowację powinien czekać właśnie w jednostce, do której został przydzielony. Na tym wiedza Skrzypczaka o tej sprawie się kończy. Generał nie słyszał ani o różnicach w dokumentacji, ani też o tym, że czołgi wracają do Żagania. - To dla mnie zaskoczenie. Od pół roku jestem poza armią - mówi.Jak udało nam się ustalić, prokuratura prawdopodobnie wezwie go na przesłuchanie. - Będzie musiał wyjaśnić pewnie sprawę faksu, ale nie sądzę, by akurat on usłyszał jakieś zarzuty - mówi nasz informator. Afera jednak jest. - Rozwiązań może być wiele - począwszy od tego, że w wojsku panuje totalny bałagan, ktoś pogubił części, a teraz próbuje zrzucić odpowiedzialność na innych, a skończywszy na tym, że części były wyprowadzane gdzieś na lewo - podsumowuje." Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Szarubek Napisano 2 Marzec 2010 Share Napisano 2 Marzec 2010 Stara dobra amba" ma się dobrze. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jacenty2004 Napisano 2 Marzec 2010 Share Napisano 2 Marzec 2010 Zrobi się nalot na 17 letniego kolekcjonera zardzewiałych łusek to się wszystko znajdzie :)))) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
steell Napisano 3 Marzec 2010 Share Napisano 3 Marzec 2010 nie drążę tematu powiem tylko śmiesznie i straszno zarazem, a co do różnicy w dokumentach to podmieniając dokumenty na takie z podpisem tylko jednej strony to ktoś ma chyba ograniczenia umysłowe podpierając się takimi kwitami. Z drugiej strony jaki sens ma przechowywać w jednostce niesprawny sprzęt? to naleciałości po PRL a tyle się mówi o profesjonalizmie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Erih Napisano 3 Marzec 2010 Share Napisano 3 Marzec 2010 Kol Szraubek podsumował temat w sposób ostateczny.Burdel w papierach jak za starych niekoniecznie dobrych czasów.datowany od II RP. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jacek1962 Napisano 3 Marzec 2010 Share Napisano 3 Marzec 2010 Ha,Ha ja tam afery żadnej nie widzę.Dla mnie to było tak.Rozformowano jednostkę,sprzęt protokołem,przekazano do Żagania chociaż wiedziano że będzie ich więcej niż etat/albo inie wiedziano,w co nie wierzę/Po co je dano to proste jako żródło części i podzespołów dla innych tanków.Tam podwyższono gotowość bojową własnych,natomiast te jako nadliczbowe zostały przekazane następnej jednostce.Która otrzymując niesprawne dalej wymontowywała z nich dobre części i podzespoły aby utrzymać gotowość bojową własnych.Sprawa tzw Aneksów to lipa.Aneks to nic innego jak załącznik do protokułu zdawczo odbiorczego,Ile sztuk tyle aneksów.Czołg to złożony produkt,ma swój inwentarz zdający napisał swoją ocenę-przejmujący swoją.Ja bym zaproponował aby wodzowie spotkali się na kawie i omówili rozbieżności.Reasumując wg mnie to lipa,gazeta ma aferę,prokuratura ma robotę,a wszystko to ma na imię brak kasy.Bo tak naprawdę wszystkie nawet wiodące armie świata żyją z kanibalizacji sprzętu,i tam o tym się mówi u nas nie bo jest to wstydliwy temat.Na koniec dowódca każdej jednostki jest odp za utrzymanie gotowości bojowej sprzętu a nie za pilnowanie bazy,pełnej niesprawnego sprzętu z drobniejszymi i głębszymi awariami.Dlatego nie mając pieniędzy ma prawo do wyrażania zgody na ten proceder.Szanowni Panowie dawnymi laty gazeta Rzeczypospolita słyneła z rzetelności,dziś jak wiele innych tytułów poszybowała w dół prawie dotykając gruntu.Uważajcie ,słowa wylatują wróblem a wracalą wołem.Moje doświadczenie z majątkiem MON-u.To armata ppancD-44 ale to było 22 lata temu.Takie jest moje zdanie w tym temacie.Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.