matfiej Napisano 24 Luty 2009 Autor Napisano 24 Luty 2009 Bardzo proszę o polecenie bibliografii dotyczącej szkolenia w allgemaine i waffen ss w latach 1932 - 1941. Bedę równiez wdzięczny za wszelkie mailowe informacje na ten temat. Interesują mnie fakty, miejsca, regulaminy, umundurowanie, broń, zasady szkolenia, jego czas etc. Dosłownie wszystko. Ponadto poszukuje informacji o stacjonowaniu żołnierzy ss po szkoleniach, konkretnych miejscach i jednostkach przed wybuchem II wojny światowej. Dla specjalistów to pewnie pikuś, ale jestem w tym zielony, dlatego z góry dziękuję za pomoc.
Major Kirkor Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 tu masz troche o szkoleniu a właściwie próbach http://www.greendevils.pl/combat_course/szkolenie_ss/szkoleniess.html
Swiety82 Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Przestrzegam przed braniem na poważnie co niektóre metody wymieniane przez internetowych znawców historii" polegające na sprawdzaniu wytrzymałości poprzez próbę wybuchającego granatu na głowie ochotnika czy też kopania okopów na czas przed zbliżającym się czołgiem. Przynajmniej braniu tych metod szkoleniowych jako normę w SS.Temat ciekawy, zamiast mailowo to proponuję pogadać tu.
advertus Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 taka tam lekturka o szarym życiu wielbicieli prądu oznaczających się znaczkiem totenkopf pt Kto sieje wiatr... ZDARZYŁO SIĘ W XX WIEKU HERBERT BRUNNEGGER" wydana przez wydawnictwo: Arkadiusz Wingert
Trooper85 Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Jezu, przecież tych debilizmów nie da się czytaćCiekawe, czy autor tych sensacji ma świadomość co wybuch granatu w zamkniętym pomieszczeniu (na chełmi, pod nogami czy nawet wsadzonego w d..e) robi np. z płucami. A nawet wybuchając na hełmie i to na otwartej przestrzeni urwałby gościowi łeb.Albo czy widział jak ugina się zawieszenie czołgu i co zrobiło by ono z człowiekiem leżącym w okopie wykopanym w 80 sekund.Walki z psami na gołe ręce to niech najlepiej sam spróbuje. chyba, ze to były pudle albo ratlerkiżal panie, żal.. :(
arizonablue Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 swoją drogą trzeba mieć niezłą wyobraźnię, żeby wymyślić taki stek bzdur... Ja bym na to nie wpadł...
topik_2006 Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 szkoda że tak naprawdę nie było wojska ss byśmy mieli podczas wojny z głowy :DGranat na głowie ha:Dszkoda że nie w majtkach :D
Swiety82 Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Z tego co zapamiętałem, w czasie szkoleń duży nacisk kładli na raterstwo" między ss. Ratowanie towarzysza podczas walki etc. Poza tym Hitlerowi a właściwie Himmlerowi każdy SSman był potrzebny do walki, i chociażby z tego powodu teoria o szkoleniu za pomocą wymienionych wyżej drastycznych metod upada.cytacik z pewnej stronki:Program szkolenia wojskowego SS po za nielicznymi wyjątkami nie odbiegał od rutynowego szkolenia Wehrmachtu. Różnica leżała w intensywnym szkoleniu ideologicznym. Co najmniej trzy razy w tygodniu żołnierze wysłuchiwali pogadanek o polityce partii, filozofii SS i zagadnieniach rasowych. W ostatniej kwestii kładziono szczególny nacisk na teorię podziału ludzkości na rasy wyższe (Germanie) i niższe (Słowianie, Żydzi, Cyganie). Szkolenie polityczne miało na celu wpojenie esesmanom wiarę w to, że są misjonarzami nowego aryjskiego porządku, który opanuje świat. Poznanie ideologii narodowego socjalizmu miało ich motywować do walki o jej realizację i utwierdzać w przekonaniu, że walczą o odrodzenie potęgi i honoru Niemiec. Wiara i przekonanie w parze z przysięgą na wierność Führerowi zaowocowały samobójczą determinacją, odwagą i pogardą dla śmierci. Po ukończeniu szkoły oficerskiej następowało przeszkolenie specjalistyczne, niezbędne dla późniejszej pracy w SD.Triumfem w edukacji esesmanów było spełnienie w duchu bezwzględnego wykonywania każdego, nawet najbardziej sprzecznego z elementarnymi zasadami etyki, rozkazu dowódcy. Wiodło to do wyeliminowania wszelkiego krytycyzmu i absolutnego wyzbycia się uczuć humanitarnych. Esesmani nie mogli mieć nawet cienia wątpliwości, że egzekucje niewinnych ofiar, w tym kobiet, dzieci i starców, są żelaznym prawem ich postępowania, którym to prawem był każdy rozkaz Himmlera i wyznaczonych przez niego dowódców a przede wszystkim wola Adolfa Hitlera."
herrmateuss Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Brakuje jeszcze żonglowania odbezpieczonymi Stielhandgranatepołączone z kopaniem okopu oraz wygrywaniem na harmonijce Horst Wessel Lied oraz odpędzania się od wściekłych bobrów.Podobnymi mitami było wychowywanie przez SS-manów pieska od szczeniaka a potem zabicie go a rozkaz gołymi rekami ( mam owczarka niemieckiego i uduszenie napasionego bydlaka raczej by łatwe nie było). Z kolei angole na co znalazłem potwierdzenie, prowadzali rekrutów do rzeźni by oswoili się z widokiem krwi.
MrSmith Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 A dlaczego uduszenie/skręcenie karku psu musiałoby być łatwe żeby być stosowane?A przypadkiem nie nożem zabijali?Wydaje się, że celem takiego testu mogło być sprawdzenie posłuszeństwa i bezwzględności. Tak naprawdę to mam nadzieję, że to tylko legendy albo jakieś sporadyczne przypadki.
herrmateuss Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Na 99% procent to legendy powtórzone w literaturze i filmach klasy B". Psy służbowe Deutscher Schäferhund to był towar na miarę dobrego MP :) (W sumie dobry temat na oddzielna dyskusje apropos psów służbowych podczas II wojny i innych konfliktów)Karmić tresować sprzątać itp. by potem w ciągu 5 minut zastrzelić zadusić czy zarżnąć zależnie od wersji legendy to było by nie w pruskim stylu" -marnotrawstwo czasu i środków do tego niezgodne z lansowana propagandą.
butchcassiddy Napisano 24 Luty 2009 Napisano 24 Luty 2009 Harmonijka odpada. Ma zdecydowanie niearyjski charakter. Stawiam na bęben. Tak, starogermański bęben najbardziej by tu pasował!
AKMS Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 I właśnie na takim gównie, amerykanie i Europa zachodnia buduje obraz elitarnej ss. Ostatnio na Discovery" w serii Historia oręża" oglądałem program o WSS. Takich bzdur, to nie widziałem naprawdę dawno. A angol(albo amerykanin), który był tam specjalistą" od ss i bawił się w ich odtwarzanie, był tak tym podniecony, że o mało się tam nie spuścił jak prezentował roń ss". Eh, szkoda gadać...
kof Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Mój były nauczyciel opowiadał nam, że kiedy przyjechał na ziemie odzyskane" spotkał Polaka pracownika przymusowego, który w czasie wojny pracował przy pewnych koszarach i był odpowiedzialny za rozmnażanie kotów.Mówił on, że te koty były wykorzystywane do wyrabiania okrucieństwa u kadetów.Twierdził, że kadeci na zajęciach zadawali kotom różne cierpienia np. obcinali im łapy na żywca itp.Nie wiem czy chodziło o SS czy Hitlerjugend, ale nie mam powodów żeby nauczycielowi nie wierzyć.Nie był on fantastą, ani fanatycznym przeciwnikiem nazizmu.
Czlowieksniegu Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Idąc dalej- czy kwatermistrzostwo SS ( np ) robiło germańskie tuszonki na bazie środkowoeuropejskiego dachowca?
Swiety82 Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Mysle że dalej niż mydło z pewnego żywego surowca" nie można się już posunąć, chyba że ma się duuużą wyobraźnię.Nawiasem mówiąc, babcia opowiadała jak po wojnie mieli takie zielonkawe mydło, co to śmierdziało dziwnie, jak się dowiedzieli skąd pochodzi to od razu wyrzucili... a to wyszło dopiero jakiś czas po wojnie...
Fester Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Mydło z ludzkiego tłuszczu, abażury, rękawiczki i portfele z ludzkiej skóry(Ilse Koch)były, więc nie dziwiłbym się gdyby postępowi Niemcy" eksperymentowali z tuszonką z psa lub kota;)
herrmateuss Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Jak nie pies to kot- niedługo będzie chomik a od niego już krok do wspomnianego wcześniej bobra. Do wszystkich historyj usłyszanych od kogoś kto je kiedyś usłyszał od kogoś innego" podchodzić z długim kijem.Jakoś nie widzi mi się by Niemcy utrzymywali polskiego robotnika tylko po to by przy koszarach hodował koty.
herrmateuss Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 A nie przepraszam jednak prawda tylko tym razem zamiast granatu na hełmie umieszczają jako pod kotkiem.Proponuje wrócić do pierwotnego tematu a nie zajmować się dręczeniem zwierząt przez SS
advertus Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 co do szkolenia to piorunomani mogli sporo nauczyc się od swoich skośnookich aryjskich braci np jak trafic bagnetem w wiercącego się przy palu jeńca - materiałów poglądowych pewnie mieli sporo... po jaką cholerę mieli by trenować na kotach skoro więźniów pod rękąmieli w nieograniczonej ilosci
Swiety82 Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Skoro mówimy o ludziach, czy ktoś kojarzy pewien słynny pokój w Wewelsburgu? Stół, książka, te sprawy...
kof Napisano 25 Luty 2009 Napisano 25 Luty 2009 Nie chodziło o dręczenie zwierząt, tylko właśnie o szkolenie.Ten nauczyciel, o którym pisałem był oficerem LWP więc coś o szkoleniu wiedział, wiadomo że nie takim drastycznym.On tłumaczył, że te praktyki na kotach miały oswoić żołnierzy z okrucieństwem i uodpornić na zadawanie bólu, jęki cierpienia i widok krwi.Miały też wyrobić zdecydowanie w zabijaniu.Te informacje miał od pracownika przymusowego, ale skoro je powtarzał to chyba musiały być dla niego wiarygodne zwłaszcza, że znajdował dla nich uzasadnienie.Koty się nadawały, bo się szybko rozmnażały, budziły współczucie, i broniły się.(dlatego szczur, królik i bóbr odpada)
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.