i taki cytat z opracowania (podkreślenie własne) pt:
"Pakt Ribbentrop-Mołotow.
Interpretacje, mity, rzeczywistość"
Tylko wykonanie przez mocarstwa zachodnie zobowiązań wobec Polski
mogło stworzyć przesłanki do udaremnienia realizacji paktu Ribbentrop-Mołotow.
Polski dyplomata, ambasador Edward Raczyński już 23 sierpnia dał
to do zrozumienia brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych lordowi
Halifaxowi, chociaż nie znał w pełni treści tajnego protokołu. Stwierdził,
że nie ma „iluzji co do etyki i zamysłów sowieckich”, ale „układ Sowietów
z Niemcami nie może być fundamentem przyjaźni ani szczerej, ani tym
mniej trwałej. Jest on wynikiem po stronie sowieckiej strachu połączonego
z chęcią zysku”. Scenariusz przyszłości, jaki przedstawił polski ambasador
w Londynie, był bardzo realistyczny:
O ile mocarstwa zachodnie postawią się odważnie i w razie potrzeby pójdą na wojnę
wraz z nami, to Sowiety (które i tak na tym politycznie zarobią) nie „skompromitują
się z Niemcami”. Przegrana okaże się partia, lecz nie rober i sytuacja będzie
wyratowana. O ile by jednak już to Polska musiała bronić się sama, już to nastąpić
miała „dyplomatyczna kapitulacja”, to zmowa niemiecko-sowiecka zagra w pełni
z największą szkodą Anglii i Francji, które będą wówczas bezpośrednio zagrożone.
I niestety Raczyński miał rację. Wypadki potoczyły się tak, jak on przewidywał.
Oczywiście ambasador polski w Londynie nie wiedział (jak całe
kierownictwo dyplomacji polskiej), że na początku maja 1939 r. miały miejsce
tajne wojskowe rokowania brytyjsko-francuskie, a w ich następstwie ustalono,
iż w wypadku wojny nie nastąpi uderzenie na Niemcy od zachodu. Los
Polski będzie ostatecznie uzależniony od końcowego rezultatu wojny, którą
premier francuski Édouard Daladier przewidywał minimum na trzy lata.