-
Zawartość
30 119 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Czlowieksniegu
-
toska- wątek o pandemii, tak że musisz się bardziej postarać...
-
Wojska Obrony Terytorialnej – "dla idei i ku chwale ojczyzny". Żołnierze mają dość Przychodzą do WOT na ochotnika za minimalne wynagrodzenie. Wielu z nich to pasjonaci. W zamian za swoje zaangażowanie są pomijani w wypłatach i nagrodach, pomiatani przez zwierzchników, wyposażani w gorszej jakości sprzęt. Mają dość słuchania, że w wojsku są "dla idei i ku chwale ojczyzny". W tym samym czasie w WOT zatrudniani są żony, zięciowie i dzieci dowódców. WOT był oczkiem w głowie Antoniego Macierewicza. Dziś żołnierze odmawiają służby z powodu niewypłacanych pieniędzy W formacji szerzy się nepotyzm. W pomorskiej brygadzie pracują żona, zięć i córka dowódcy ppłk. Tomasza Burzyńskiego. Wszyscy nagradzani są premiami W brygadzie dolnośląskiej służą syn i córka dowódcy płk. Artura Barańskiego. Choć w WOT są od niedawna. Też dostają premie Żołnierze narzekają na brak szkoleń lub ich fatalny poziom. We Wrocławiu policjanci szkolili terytorialsów z użycia pałek, choć ci nie mogą ich nosić ani używać Szwankuje sprzęt. Żołnierze przynoszą na ćwiczenia własny. Onet pisał o nieprawidłowościach w zakupie karabinka Grot, a ostatnio tandetnych kompasów i latarek od sprzedawcy ogrodowych grillów Dowódcy narzekają na dużą rotację uniemożliwiającą szkolenie nowych kadr. W 2020 r. ubyło z WOT 4309 żołnierzy-ochotników 7 Pomorska Brygada Obrony Terytorialnej. Jednostka w Słupsku. Michał [imię zmienione – red.] idzie na kolejną z niekończących się musztr. W ostatnich miesiącach to jedyne, co potrafią wymyślić jego zwierzchnicy. Ma poczucie, że przeznaczony na szkolenie czas jest całkowicie zmarnowany. Dowództwo tłumaczy brak szkoleń tym, że wokół miasta nie ma wolnych strzelnic. Michał i jego koledzy wiedzą, że wolne strzelnice owszem są, ale nie ma pieniędzy na ich wynajęcie. Opóźnienia w wypłatach dla żołnierzy też idą w miesiące. – Tylko dlaczego opóźnień w wypłatach nie ma dla szefa sztabu ppłk. Tomasza Burzyńskiego? A także dla pracujących w brygadzie jego żony, zięcia i córki? – pyta Michał. 16 Dolnośląska Brygada Obrony Terytorialnej. Bartek [imię zmienione – red.] pilnuje z kolegą kolejki do wydawania posiłków przy klasztorze Franciszkanów we Wrocławiu. Już go to nie dziwi, tak jak nie dziwi go nic innego w WOT. W ramach służby w tej formacji przenosił stadninę koni, czy zbierał na rynku wrocławskim butelki po piwie i wódce pozostawione tam w nocy przez bawiących się ludzi. Przyznaje, że pomiatanie podwładnymi to w batalionie norma, a na awans można liczyć najprędzej, jeśli jest się córką dowódcy brygady płk. Artura Barańskiego. – Niejednokrotnie w sposób dość prostacki zwracano podczas zbiórek uwagę, iż o nieprawidłowościach sprzętowych, braku wody, co się latem zdarzyło wiele razy, czy sprawach szkoleń należy informować wewnątrz jednostki drogą służbową. Sankcjami zaś straszono w przypadku ujawniania takich nieprawidłowości mediom – mówi Bartek. 9 Łódzka Brygada Obrony Terytorialnej. Krzysztof [imię zmienione – red.] jest doświadczonym dowódcą WOT, ale ma już dość. W ciągu ostatnich trzech lat służy w trzecim już batalionie, a skład podlegającej mu drużyny zmienia się praktycznie co trzy miesiące. W takich warunkach nie można skutecznie szkolić żołnierzy. Do tego bez przerwy boryka się z wadliwym lub przypadkowym sprzętem. Gogle nie pasują do hełmu, co chwilę wymieniają mu karabinek, a o uszkodzonym lub niekompletnym umundurowaniu mógłby napisać książkę. – Działam w terytorialnej służbie wojskowej, bo taką czuję potrzebę, ale coraz większe zniechęcenie mnie ogarnia i pewnie, jak bardzo wielu, dam sobie spokój – mówi. A miało być tak pięknie Powstałe w 2017 r. Wojska Obrony Terytorialnej były pomysłem, a potem oczkiem w głowie byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Jako jedyny rodzaj sił zbrojnych były i nadal są podporządkowane bezpośrednio ministrowi obrony, a nie szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Na ich utworzenie Macierewicz sypnął nie byle jakim groszem – ponad 1 mld zł. Budżet na 2018, pierwszy rok działalności formacji, wyniósł 567 mln zł. Nie gorzej traktuje WOT obecny minister obrony Mariusz Błaszczak. W pierwszym zaplanowanym przez siebie budżecie na 2019 r. przyznał terytorialsom 483 mln zł, w 2020 r. podniósł stawkę do 688 mln zł, a w 2021 r. ustalił ją na niebotycznym poziomie 863 mln zł. Od samego początku istnienia WOT mówiło się, że jest to formacja faworyzowana względem wojsk operacyjnych. Tak jest, ale tylko na poziomie dowództw i wojskowej propagandy. Znacznie gorzej wygląda to z perspektywy żołnierzy ochotników. Żołnierze mają dość 27 kwietnia napisaliśmy w Onecie, że WOT ma problemy z wypłacaniem wynagrodzeń swoim żołnierzom. Każdy z nich dostaje 411 zł miesięcznie za gotowość do służby, plus 117 zł za każdy dzień służby. Zaległości wynosiły zwykle 6-8 tys. zł, a w skrajnych przypadkach nawet 15 tys. zł. Żołnierze 61. batalionu lekkiej piechoty z Grójca, wchodzącego w skład 6 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej mieli dość. Napisali do dowódcy oświadczenie, że "począwszy od miesiąca kwietnia żołnierze powyższej kompanii powstrzymują się od udziału we wszystkich działaniach, do momentu rozliczenia zaległości finansowych". Płk Marek Pietrzak, rzecznik WOT w mailu do nas stwierdził wówczas, że "jedyne zaległości w wypłatach należności finansowych z jakimi mamy obecnie do czynienia dotyczą żołnierzy OT z 6 Mazowieckiej Brygady OT (głównie 61 batalionu lekkiej piechoty z Grójca)". To stwierdzenie spowodowało gwałtowną reakcją żołnierzy WOT z całej Polski. – Twierdzenie pana rzecznika o problemie wyłącznie w 6 mazowieckiej jest wierutnym kłamstwem i dezinformacją. Niewydolność finansowa dotyka nas od zawsze, na dzień dzisiejszy zaległość tylko wobec mnie wynosi 6 tys. zł – mówi nam żołnierz z 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej w Gdańsku. – Szczytem bezczelności i zwykłego chamstwa był miesiąc grudzień, w którym na konta bankowe wpłynęło mnie i innym 411 zł! Mówimy o całym miesiącu, proszę sobie wyobrazić wigilię. Powtórka z wigilii 2020 r. nastąpiła na Wielkanoc pięć miesięcy później, kiedy to w kwietniu większość żołnierzy ponownie dostała na konta jedynie 411 zł. Dodatku nie dostaję od lat Podejście rzeczników poszczególnych brygad OT do problemu zaległości w płatnościach dla żołnierzy jest różne. Niektórzy, wbrew zapewnieniom płk. Pietrzaka, wprost przyznają, że problem istnieje. W 9 Łódzkiej Brygadzie Obrony Terytorialnej zaległości wynoszą 24,5 tys. zł i – jak twierdzi jej rzeczniczka Małgorzata Glińska – wynikają "z nieobecności osób w związku z COVID19". Chodzi o nieobecność pracowników Wojskowych Oddziałów Gospodarczych, odpowiedzialnych za wypłaty uposażeń żołnierzy. Inni rzecznicy przyznają się do zaległości w swoich brygadach, lecz podawane przez nich liczby muszą budzić wątpliwości. Rzecznik wspomnianej powyżej 7 Pomorskiej Brygady Obrony terytorialnej informuje nas o zaległościach wobec 40 żołnierzy, które wynoszą 7350 zł. A przecież tylko jednemu z nich brygada jest winna 6 tys. zł. Rzecznicy jeszcze innych brygad zapewniają, że wypłaty realizują na bieżąco. Ich deklaracje także stoją w sprzeczności z informacjami płynącymi do nas od żołnierzy. Kiedy rzecznik 8 Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej por. Paweł Banasik pisze o braku zaległości w wypłatach, to prowadzący szkolenia instruktor z tej brygady szykuje się do odejścia z tego właśnie powodu. Twierdzi, że od momentu jego przyjścia do WOT, jednostka nie wypłaca mu dodatku instruktorskiego. Taki dodatek wynosi zaledwie 30-45 zł za dzień pracy instruktora. – Ludzie przychodzący z pasji, poczucia patriotyzmu, a odchodzą zniesmaczeni, że zostali oszukani i powiedzmy wprost, okradzeni, bo poświęcają swój wolny czas i rodzinę – podsumowuje instruktor. Również z 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej dostaliśmy zapewnienie realizowania wypłat na bieżąco. Tymczasem żołnierze, z którymi rozmawiamy, informują nas, że od września 2020 r. opóźnienia w wypłatach są permanentne. Zwykle wynoszą miesiąc lub dwa. Jeden z byłych już żołnierzy mówi, że za upominanie się o swoje pieniądze został wyrzucony z brygady. Przedstawił nam rozmowę na wewnętrznym komunikatorze WOT – Yammerze – w której upomina się o pieniądze i jest ganiony za to przez oficera. Kiedy następnego dnia stawił się do pracy, kazano mu opuścić teren jednostki. Rodzinny interes w 7 brygadzie Rozgoryczenie wśród żołnierzy, z którymi rozmawiamy, wywołuje fakt, że podczas gdy oni nie mogą się doprosić o zaległe pieniądze, w kadrze dowódczej szerzy się nepotyzm i kolesiostwo. – W tym samym czasie, kiedy dostajemy na konta bankowe tyle co nic, szef sztabu zatrudnia połowę swojej rodziny – mówi żołnierz 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Szefem sztabu gdańskiej brygady jest ppłk Tomasz Burzyński. Praca części jego rodziny w pomorskim WOT jest szeroko omawiana przez żołnierzy. Na stanowiskach referentów są zatrudnieni jego żona oraz zięć, a żołnierką jest córka. Żona i zięć przyszli do pomorskiej brygady w 2018 r., niedługo przed mianowaniem ppłk. Burzyńskiego na szefa sztabu, a córka w 2020 r. – Oni przyszli, kiedy ppłk Burzyński był już szykowany na to stanowisko. Wtedy jeszcze nie skojarzyliśmy, według jakiego klucza zjawili się w brygadzie. Dopiero potem zrozumieliśmy, co i jak – mówi żołnierz dobrze zorientowany w kadrach gdańskiego WOT. Od chwili przyjęcia do brygady żona i zięć ppłk. Burzyńskiego każdego roku otrzymują premie uznaniowe. W udzielonej nam informacji rzecznik 7 brygady OT tłumaczy, że "uposażeniu towarzyszą premie uznaniowe dokładnie tak samo, jak w przypadku wszystkich innych pracowników brygady". – Oczywiście, że każdy pracownik brygady może dostać premię uznaniową. Problem w tym, że faktycznie dostają ją krewni i znajomi królika – komentuje żołnierz z 7 brygady. W pierwszym roku pracy żona ppłk. Burzyńskiego dostała 730 zł premii, a zięć – 803 zł. Jednak w kolejnym roku, w którym został on szefem sztabu, wysokość premii dla jego rodziny wzrosła: żona dostała 5 784 zł, a zięć – 5 981 zł. Rzecznicy brygad potwierdzili wszystkie wysokości premii, o których piszemy. W kwestii premii wojsko nie zapomina także o córce podpułkownika. Za udział w walce z COVID-19 otrzymała w grudniu 2020 r. nagrodę uznaniową w wysokości 3 tys. zł, po zaledwie trzech miesiącach służby. Również w tym przypadku o przydziale nagród decydowało dowództwo gdańskiej brygady. Do odpowiedzi na nasze pytanie dotyczące córki szefa sztabu rzecznik gdańskiego WOT por. Tomasz Klucznik dodaje, że „to młoda osoba, która decyzją o wstąpieniu do Wojsk Obrony Terytorialnej daje wyraz odpowiedzialności za bezpieczeństwo lokalnej społeczności Pomorza”. Rodzina na swoim w 16 brygadzie Laurkę przekopiowaną z powyższej niemal słowo w słowo wystawia rzeczniczka 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej służącym w tej formacji dzieciom dowódcy płk. Artura Barańskiego. Także oni są "młodymi ludźmi, którzy decyzją o wstąpieniu do Wojsk Obrony Terytorialnej dają wyraz odpowiedzialności za bezpieczeństwo lokalnej społeczności Dolnego Śląska". Jednak znowu całkowicie inne zdanie na temat zatrudniania rodziny w podlegającej sobie formacji mają zwykli żołnierze WOT. – 16 DBOT jest dowodzona przez człowieka, który ma tupet dać awans jako jednej z pierwszych osób w nowo utworzonym batalionie... własnej córce. Proszę więc sobie wyobrazić, jak wygląda morale żołnierza 16 DBOT – mówi nam jeden z tamtejszych terytorialsów. Córka płk. Barańskiego przyszła do 16 DBOT w lipcu 2019 r. jako szeregowa żołnierka, a 13 miesięcy później otrzymała awans na starszą szeregową. Syn dołączył do brygady dopiero we wrześniu 2020 r., ale w dolnośląskim WOT mówi się, że jego awans jest kwestią czasu. Mimo krótkiego stażu w poległej ojcu brygadzie dzieci płk. Barańskiego już zdążyły zasłużyć na premie i to nie raz. Jak przekonują nas służby prasowe brygady, dzieje się tak z powodu ich "ponadprzeciętnego zaangażowania". W sierpniu 2020 r. córka pułkownika dostała 500 zł za duże zaangażowanie w walce z COVID-19. Dwa miesiące później znowu otrzymała 500 zł za duże zaangażowanie jako instruktorka podczas szkolenia. Po kolejnych dwóch miesiącach została wyróżniona premią w wysokości 3 tys. zł za ponadprzeciętne zaangażowanie, znowu w walce z COVID-19. Podobną nagrodę 3 tys. zł dostał syn pułkownika – po zaledwie trzech miesiącach służby. Przykościelne roboty Żołnierze skarżą się, że podczas gdy rodziny dowódców usadowiły się na wygodnych stanowiskach w WOT, oni są rzucani do prac, których związku z wojskowymi działaniami nijak nie mogą zrozumieć. Żołnierze z Dolnego Śląska dostają wyjątkowo dużo zadań związanych z kościołem. – Dwóch żołnierzy stoi i pilnuje kolejki do wydawania posiłków przy klasztorze Franciszkanów we Wrocławiu, ponieważ braciszek uznał, że zadzwoni do wojska i ono będzie za niego tej kolejki pilnowało – denerwuje się jeden z żołnierzy, z którymi rozmawiamy. – To kosztuje wojsko około 250 zł dziennie, przemnożone przez 20 dni w miesiącu. Rzeczniczka dolnośląskiej brygady kpt. Renata Mycio tłumaczy, że pilnowanie kolejki odbywało się w ramach walki z COVID-19, "szczególnie w kwestii zachowania dystansu społecznego, zakrywania ust i nosa oraz zapewnienia porządku podczas wydawania posiłków". Przy innej okazji żołnierze WOT ładowali towary i transportowali je do magazynów kościelnej organizacji Caritas w ramach jednej z jej akcji charytatywnych. Także w tym przypadku żołnierze dolnośląskiego WOT pracowali w ramach wsparcia przez wojsko działań związanych z zapobieganiem rozprzestrzenianiu się wirusa COVID-19. Z kolei przed przysięgą w lutym 2020 r. żołnierze sprzątali po nocnych imprezach, jakie zwykle odbywają się na wrocławskim rynku. – Oficerowie i młodsi oficerowie zbierali w sobotę rano na wrocławskim rynku butelki po piwie i wódce pozostawione tam przez bawiących się w nocy na rynku. Tego żołnierz w mundurze robić publicznie nie powinien. Od tego są odpowiednie służby sprzątające – komentuje jeden z żołnierzy. Jak policjant ze strażakiem terytorialsa szkolili Część frustracji spowodowanej opóźnieniami w wynagrodzeniach, nepotyzmem czy kierowaniem żołnierzy do nieadekwatnych do ich przeznaczenia działań, mogłaby zostać zniwelowana, gdyby mieli oni poczucie innych korzyści wynikających ze służby w WOT. Wielu pasjonatów wojska przychodzi tam dla własnego doskonalenia się, a więc dla prowadzonych na odpowiednim poziomie szkoleń. Tymczasem narzekanie na niski poziom lub wręcz brak szkoleń słyszymy w WOT jak Polska długa i szeroka – zarówno ze strony szeregowych żołnierzy, instruktorów jak i dowódców drużyn. – Ostatnie szkolenia siedzimy na d... w jednostce, bo rzekomo nie ma wolnych strzelnic wokół Słupska na weekend. Akurat wiemy, że wszystkie strzelnice są puste, tylko nie mają kasy na szkolenia. Wieje nudą, wymyślają tylko musztrę, bo nie ma co z ludźmi zrobić – relacjonuje żołnierz z 731 kompanii lekkiej piechoty, podlegającej pod 7 Pomorski Batalion Obrony Terytorialnej z Gdańska. Żołnierze z 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej jakość szkoleń nazywają „komediową nędzną”. Podkreślają, że jesienią ubiegłego roku zorganizowano zaledwie jedno szkolenie taktyczne. – Było ono tak absurdalnie zorganizowane, że szkolący miał 5-10 minut na jeden podpunkt. Proszę sobie wyobrazić jak szkolony jest żołnierz, który ma 5 minut na trenowanie elementu walki, poruszania się w szyku, itp. – mówi żołnierz. Równie absurdalne, zdaniem żołnierzy, były szkolenia latem ubiegłego roku, do których zaangażowano policję i straż pożarną. – Policjanci z wrocławskiej prewencji pokazali zestaw swoich pałek i kilka chwytów i ciosów, które można zadać skutecznie taką pałką. Było to całkowitym bezsensem, ponieważ WOT nie ma na wyposażeniu żadnych pałek, a podczas patroli z policją nie ma żadnych uprawnień do użycia takiego sprzętu! Panowie ze straży poopowiadali zaś o wozie strażackim, który mają na stanie. Komedia – podsumowuje żołnierz. Co przyniesiesz z domu, taka zdolność bojowa Czary goryczy dopełniają braki sprzętowe lub rzucany do WOT sprzęt gorszej jakości. Na początku roku w serii artykułów zapoczątkowanych tekstem „Szokujący raport o karabinku Grot. Jest tak zły, że zagraża żołnierzom” opisaliśmy wady flagowego polskiego karabinka Grot, z którego korzysta WOT. Pisaliśmy m.in., że karbinek rdzewieje, przegrzewa się, zapiaszczony zacina się, kolba pęka przy uderzeniu, a niektóre usterki uniemożliwiają strzelanie. Dodaliśmy, że żołnierze są zmuszani do płacenia za wylatujące elementy broni, więc mocują je na plastikową opaskę zaciskową, tzw. trytytkę, lub kabelek do plombowania drzwi. Po publikacjach zaatakowali nas politycy – m.in. minister obrony Mariusz Błaszczak, wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz i poseł Marek Suski – lecz żołnierze dziękowali nam, ponieważ dowódcy przestali żądać od nich zwrotu pieniędzy za wylatujące elementy broni. Problemy m.in. wylatujących części w znakomitej większości karabinków nie zostały jednak zlikwidowane. Niektóre z tych wad były znane jeszcze zanim we wrześniu 2017 r. ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz podpisał z Fabryką Broni „Łucznik” w Radomiu kontrakt na zakup nowego karabinka dla polskiej armii opiewający na 500 mln zł. Stało się to zresztą z pominięciem procedur wojskowych i przed zakończeniem badań kwalifikacyjnych tej broni. Do tej pory nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Niedługo potem opisaliśmy historię dwóch przetargów wojskowych, w ramach których właściciel sklepu ogrodniczego spod Radomia sprzedał terytorialsom tandetne kompasy i latarki dostępne na chińskich serwisach aukcyjnych. Mimo że artykuły „Jak sprzedawca ogrodowych grillów wcisnął wojsku chińskie kompasy” oraz „Jak wojsko kupiło plastikową tandetę zamiast profesjonalnych latarek, czyli zadziwiająca kariera sprzedawcy grillów” były szeroko komentowane w wojsku, to nieoficjalnie wiemy, że właściciel sklepu ogrodniczego szykuje się już do kolejnego wojskowego przetargu. Doniesień od żołnierzy narzekających na sprzęt jest tak wiele, że wystarczyłyby na oddzielny artykuł. W znakomitej większości karabinków Grot nie zdołano wyeliminować problemów wylatującego z nich regulatora gazowego. Żołnierze dostali gogle, które nie pasują do hełmów, więc są skazani na korzystanie albo z jednego, albo z drugiego, w zależności od sytuacji. Często przynoszą na ćwiczenia własny sprzęt, od umundurowania po akcesoria, przez co czasami bardziej niż jednolitą formację przypominają egzotyczną partyzantkę. Dowództwo WOT przyznaje, że żołnierze korzystają z własnego sprzętu, zaznaczając, że taka możliwość została stworzona na ich własny wniosek. – No pewnie, że sami o to prosimy – przyznaje jeden z żołnierzy. – Jeżeli mam do wyboru: używać chińskieg szajsu lub przynieść własną latarkę [tu pada nazwa uznanej na rynku marki], to wybór jest jasny. To zresztą dotyczy nie tylko latarek. Rzecznicy poszczególnych brygad informują nas, że sprzęt, który najczęściej żołnierze przynoszą z domu to: obuwie, plecaki, ochronniki słuchu, rękawice taktyczne, pasoszelki, zasobniki i kapelusze taktyczne. Podkreślają, że prywatny sprzęt żołnierzy „służy poprawie komfortu żołnierzy w czasie działań taktycznych, co przekłada się na zwiększenie ich zdolności bojowej”. – Co przyniesiesz z domu, taka zdolność bojowa – podsumowuje żołnierz. Ludzie zmieniają się co 3 miesiące Efektem tej sytuacji jest odpływ z WOT żołnierzy. Rozmawiamy z dowódcą drużyny w 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej. – W ciągu trzech lat służę w trzecim batalionie. Dowodzę drużyną, której skład zmienia się praktycznie co trzy miesiące. Więc jak poznać ludzi, zgrać zespół, wyszkolić żołnierzy? – pyta, dodając, że w strukturach ponad nim nie jest lepiej: – Mam już siódmego dowódcę kompanii. Staż na tym stanowisku to trampolina do awansu i złapania "lepszego" etatu. Przyznaje, że chaos w kadrach przekłada się na chaos we wszystkich innych aspektach działania WOT. – Wiem, że jest to formacja w "budowie" ale takiego bałaganu, niekompetencji, nonszalancji i arogancji zarazem, wszechobecnej biurokracji nie widziałem. Osobiście posiadam na stanie "swój" dziewiętnasty karabinek bojowy! Ciągłe zmiany broni etatowej nie pozwalają na jej prawidłowe przystrzelanie, prawidłową korektę przyrządów celowniczych i montaż celownika optycznego, a to wpływa na wyniki strzelań. Broni osobistej w postaci pistoletu VIS100 nie trzymałem nawet w dłoni - mówi. Nasz rozmówca nosi się z zamiarem opuszczenia WOT. Jako przyczynę podaje "coraz większe zniechęcenie" panującą tam atmosferą. Wielu żołnierzy mówi, że mają dość służenia w formacji "dla idei i ku chwale ojczyzny". Wielu innych z naszych rozmówców odeszło już z WOT. Karuzela odejść Ilu żołnierzy odchodzi z WOT? Z powodu trudności z uzyskaniem informacji od dowództwa tej formacji skazani jesteśmy na szczątkowe dane z różnych brygad. W niektórych z nich od początku 2020 r. odeszło po kilkadziesiąt osób, ale w przypadku większości brygad mowa jest o kilkuset. Prym w tym zestawieniu wiedzie 6 Mazowiecka Brygada Obrony Terytorialnej, z której odeszło 404 żołnierzy. Zaraz za nią znajduje się 8 Kujawsko-Pomorska Brygada Obrony Terytorialnej, która straciła 375 żołnierzy. Niektóre z brygad nie podają pełnych liczb, zasłaniając się nie mówiącymi nic "wskaźnikami retencji", czyli odsetkiem żołnierzy, którzy pozostali w wojsku. Lecz na podstawie szczątkowych danych, które posiadamy, możemy założyć, że rocznie WOT traci po kilka tysięcy żołnierzy. Nowi żołnierze przychodzą, ale trzeba ich szkolić od podstaw. Tylko po to, aby znowu odeszli. O zbiorcze dane dotyczące przyjęć i odejść żołnierzy z WOT w poszczególnych latach poprosiliśmy rzecznika formacji płk. Marka Pietrzaka. Ten odpowiedział, że są to informacje "niejawne". Wtedy poprosiliśmy o podstawę prawną, która wyjaśniłaby nam, dlaczego informacje z poszczególnych brygad dotyczące odchodzących żołnierzy są jawne, a z całego WOT nie. Takiej podstawy nie otrzymaliśmy, jednak 6 maja na oficjalnej stronie WOT pojawiła się informacja, że w 2020 r. ubyło ze służby 4309 żołnierzy ochotników. https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/zolnierze-gorszego-sortu-w-wot/cm9f0t8,79cfc278
-
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
les- ale co cię w tym momencie Millera? Od -nastu miesięcy widzimy taniec św Wita w wykonaniu AM z koleżankami i kolegami, a ty wciąż, jako tłumaczenie ich niepowodzeń używasz argumentów Komisji Millera... -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
les... proszę... Nagle, po dobrych kilku miesiącach, gdy Chrzanowski należał do Podkomisji się zorientowali? To co i jak on tam robił przez ten czas? PS Ty wspominasz o dostępie, a tu nagle częściowo inne tłumaczenie: "Stwierdzono w nim, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego odmówiła wystawienia Wiesławowi Chrzanowskiemu poświadczenia dostępu do informacji niejawnej. Natomiast Marek Dąbrowski - według Podkomisji - nie przekazywał jej swoich prac, odmawiał wykonywania zleconych zadań i nie realizował ustawowych obowiązków, "mimo to systematycznie powoływał się na pełnienie nieistniejącej funkcji w ramach Podkomisji". Prawda zapewne jest taka, że nikt nad tą menażerią nie panuje... -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
les- a jak myślisz? Zapewne nie chodziło o typ czcionki i gramaturę papieru do drukowania... -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
les- masz podane: "Nie zgadzamy się z treściami znajdującymi się w tych materiałach, jak również z 'metodologią' prac Podkomisji narzuconą przez Macierewicza. W związku z tym nie wyrażamy zgody na umieszczenie naszych nazwisk w raporcie końcowym". -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
Czystka w Podkomisji Smoleńskiej. Antoni Macierewicz dąży do dymisji tych jej członków, którzy chcieli postawić "weto" jego wersji raportu końcowego. Jak ustaliła Gazeta.pl, na wniosek Macierewicza z Podkomisji usunięto już lidera buntowników - Marka Dąbrowskiego, szefa zespołu nawigacyjno-lotniczego, i jego bliskiego współpracownika. A kolejne dymisje to kwestia czasu. Decyzje o składzie Podkomisji Smoleńskiej formalnie należą do szefa MON Mariusza Błaszczaka. Co rok - w sierpniu - powołuje on na nowo cały skład podkomisji. W sierpniu na liście zabrakło ostro skonfliktowanego z Macierewiczem Glenna Jorgensena (prywatnie to mąż Ewy Stankiewicz, autorki kilku filmów o katastrofie smoleńskiej zawierających spiskowe teorie). W praktyce to Macierewicz zażądał usunięcia Duńczka (posiadającego także polskie obywatelstwo) z podkomisji. Na jego miejsce powołano bliską współpracowniczkę Macierewicza - mgr Aleksandrę Śliwoską, która nazywana jest w tym środowisku "Misiewiczem w spódnicy". Tak Macierewicz - wtedy jeszcze w białych rękawiczkach - pozbył się jednego z najostrzejszych krytyków. Ale grono zagorzałych krytyków Macierewicza w podkomisji jest większe. Teraz Macierewicz urządza więc kolejną czystkę, odkładając rękawiczki na bok. Ze źródeł zbliżonych do MON dowiadujemy się, że minister Mariusz Błaszczak 30 kwietnia wydał decyzję o zmianie składu podkomisji. Odwołał Marka Dąbrowskiego - również z dniem 30 kwietnia, czyli natychmiast. Drogą oficjalną MON nawet nie odpowiedziało na nasze pytania o zmiany kadrowe w podkomisji. Marek Dąbrowski jest inżynierem - początkowo współpracował z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, prezentował referaty na kilku Konferencjach Smoleńskich, a członkiem samej podkomisji był od momentu jej powołania. Jest liderem grupy, która chciała w kontrze do raportu Macierewicza, z którym się nie zgadza, opublikować zdanie odrębne czy wręcz kontrraport. Wedle naszych informacji Macierewicz zażądał też dymisji komandora Wiesława Chrzanowskiego - to nawigator, który jako wykładowca w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie uczył m.in. pilotów prezydenckiego tupolewa, a w podkomisji to bliski współpracownik Dąbrowskiego. Wedle naszych informacji Mariusz Błaszczak początkowo nie chciał podpisywać się pod czystką, której zażądał od niego Macierewicz. Jednak prezes Jarosław Kaczyński nakłonił go do podpisania dymisji. Zatem po Jorgensenie kolejnymi ofiarami czystki Macierewicza w podkomisji są już Marek Dąbrowski i Wiesław Chrzanowski. Ale na nich nie koniec. Jak słyszymy od osób zbliżonych do MON, celem Macierewicza jest pozbycie się całego zespołu lotniczo-nawigacyjnego, bo to jest centrum buntu przeciwko Macierewiczowi. Do tego zespołu należą także dr Anna Gruszczyńska-Ziółkowska (wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego zajmująca się muzykologią, a w podkomisji m.in. rozpoznawaniem głosów) i komandor nawigator pilot Kazimierz Grono. Ich dymisje wydają się kwestią czasu. Czystka w Podkomisji Smoleńskiej może zatem w sumie objąć pięć osób. W sierpniu 2020 r. - Glenna Jorgensena. A teraz cztery kolejne osoby, z których dwie (Dąbrowski i Chrzanowski) już zdymisjonowano na żądanie Macierewicza, a dni kolejnej dwójki (Gruszczyńska-Ziółkowska i Grono) w Podkomisji wydają się policzone. Trzy z wymienionych osób - Dąbrowski, Chrzanowski i Grono - wydali właśnie opublikowane w internecie oświadczenie. Nie zgadzają się na umieszczanie swoich nazwisk w raporcie końcowym podkomisji, który tworzy Macierewicz. To ruch wyprzedzający z ich strony. Dlaczego? Bo - piszą - już w połowie 2020 r. Macierewicz umieścił bez ich wiedzy i zgody nazwiska w ustaleniach podkomisji, a potem prezentował je na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Tymczasem trzy wymienione osoby piszą wprost: "Nie zgadzamy się z treściami znajdującymi się w tych materiałach, jak również z 'metodologią' prac Podkomisji narzuconą przez Macierewicza. W związku z tym nie wyrażamy zgody na umieszczenie naszych nazwisk w raporcie końcowym". To pismo to dowód na otwarty bunt w podkomisji. Czystka w podkomisji to przygotowywanie gruntu przez Macierewicza do przeforsowania jego wersji raportu końcowego. A kto nie z Macierewiczem, tego zmieciem. Ostatnio były szef MON podkreślał, że "prace nad raportem mają charakter edytorski", ale "nie można wyznaczyć terminu jego publikacji". Wcześniej obiecywał, że będzie gotowy w kwietniu, ale ten już minął. Macierewicz podkreślał jednak, że jest gotowa - pokazana rok temu - "zatwierdzona [przez podkomisję - red.] filmowa wersja raportu". Z cytowanego wyżej oświadczenia trzech członków podkomisji wynika, że nawet film Macierewicza o katastrofie nie miał akceptacji. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,27058559,macierewicz-robi-czystke-w-podkomisji-smolenskiej-posypaly.html#s=BoxOpMT -
"Po drugie frajerze forum to nie twoje podwórko za domem, więc minimum kultury tutaj jednak obowiązuje..." Dobre... Proponuję, abyś popracował nad słownictwem... Dam ci na to kilka dni...
-
les "Doceniam to, że nie są Ci obce tematy które poruszam, ale ciągle nie przekonałeś mnie, że masz jakąś wiedzę o tym o czym piszesz. " Nawet nie będę udawał, że znam się na życiu seksualnym kóz tak dobrze jak ty...
-
les- znakomicie mniej mnie interesuje, co było -naście milionów czy choćby -set tysięcy lat temu. A istotnie, choćby od strony migracji, jest np pustynnienie krajów Sahelu, gdzie część niekorzystnych zmian jest wynikiem działalności człowieka. Natomiast sny o wszechwładnym LGBT, czy kozach jak w twoich wpisach na szczęście nie są tematyką Forum. Musisz gdzie indziej w internetach takich wiadomości szukać, jeśli potrzebujesz inspiracji.
-
les "...temperatury są ustawione pod nasze możliwości itd. ..." To tak na serio? To proponuję sprawdzić, jak się ma zmiana klimatu i degradacja środowiska przyrodniczego do migracji z Afryki w rejonach pustynnych i półpustynnych. Migracji wewnętrznych i zewnętrznych, gdzie Europa jest marzeniem.
-
Jak przekazuje brytyjski tabloid "The Sun", polscy łowcy skarbów być może wydobędą wkrótce 48 skrzyń ze skarbami ukrytymi przez nazistów. Kosztowności o wartości nawet 2,5 miliarda złotych mają znajdować się w Pałacu Minkowskie (woj. opolskie). Poszukiwacze skarbów z fundacji Śląski Pomost ustalili rzekomą lokalizację 48 skrzyń ze złotem ukrytym przez nazistów. Jak przekazuje "The Sun" udało się to po zdobyciu ważnych dokumentów m.in. dziennika oficera SS o pseudonimie "Michaelis" oraz listu jednego z przywódców do kobiety. Skarby warte 2,5 mld złotych Kosztowności mają znajdować się w Pałacu Minkowskie. Według ustaleń zostały skradzione na polecenie Heinricha Himmlera. Jeden z wpisów w dzienniku mówi, że "skrzynie w dobrym stanie zostały przewiezione do Pałacu Minkowskie, zakopane w oranżerii i przysypane ziemią z zielonymi, żywymi roślinami". Choć pamiętnik oficera zawierał liczne wskazówki na temat kosztowności ukrytych przez nazistów, zespół fundacji Śląski Pomost wybrał do odkopania właśnie skrytkę w Pałacu Minkowskie, ponieważ jest łatwo dostępna - czytamy w "The Sun". Drugą wskazówką jest list jednego z oficerów do prawdopodobnej kochanki. Von Stein pisał: "Moja droga Inge, wypełnię swoje zadanie z woli Bożej. Niektóre transporty zakończyły się sukcesem. Pozostałe 48 ciężkich skrzyń z Reichsbanku i wszystkie skrzynie rodzinne, niniejszym powierzam Tobie. Tylko ty wiesz, gdzie są schowane, niech Bóg pomoże nam wypełnić to zadanie". Przebywał w pałacu, bo miał tam kochankę. Ze względu na swoje położenie pałac był często odwiedzany przez wysokich rangą oficerów SS, którzy traktowali go jak dom publiczny - mówi Roman Furmaniak dla Daily Mail. Jak twierdzi Roman Furmaniak z fundacji Śląski Pomost w ukryciu kosztowności brało udział kilkanaście osób. Wśród skarbów znajdują się m.in. kilka ton złota i także słynne "złoto Wrocławia", które miało zniknąć z banku pod koniec II wojny światowej. https://www.o2.pl/informacje/skrzynie-pelne-skarbow-na-opolszczyznie-ich-wartosc-to-nawet-2-5-mld-zlotych-6634225625660224a
-
Sowa Dałeś cztery przykłady, jako potwierdzenie, że ""ale gwałty na cudzych zwierzętach w rolniczych rejonach DE to normalnka" " W naszym socjalistycznym raju popełnianych jest ok 1900 gwałtów rocznie, czyli 5-6 dziennie. Czy to oznacza, że w PRL'u to normalka? I nie, nie bronię imigrantów, tylko "bawią" mnie taki wrzutki jak twoja. Tym bardziej, im bardziej polski KK nie zna pojęcia "przestępstwa zoofilii" a karę można dostać za znęcanie się nad zwierzęciem i/lub prezentowanie treści z zoofilią związanych. Kilka wyroków za powyższe, jako stosunki, w Polsce do roku zapada...
-
Sowa- skoro napisałeś "ale gwałty na cudzych zwierzętach w rolniczych rejonach DE to normalnka" w stanie normalnym (?), to podaj jakieś źródła powyższej informacji. To, że na Zachodzie budżet płaci za umożliwienie np niepełnosprawnym korzystania z usług domów uciech czy płaci tzw asystentkom seksualnym jakoś nie jest niczym dziwnym.
-
Sowa- nie wiem, co bierzesz, ale albo zmień dostawcę, albo sprawdź, dlaczego ci aż taki syf sprzedaje...
-
les- planujemy jakąś, pomijając handlową, wojnę z Chinami?
-
Nasz socjalistyczny raj chyba dopiero wchodzi w pandemię, skoro wczoraj znowelizowano ustawę, gdzie stoi napisane, że: " [...] Obniżka czynszu najmu w galeriach handlowych Przepisy przewidują, że w okresie obowiązywania zakazu działalności galerii handlowych o powierzchni powyżej 2 tys. m kw. czynsz dla najemców zostanie obniżony o 80 proc., natomiast przez 3 miesiące po zniesieniu zakazu prowadzenia działalności będzie to 50 proc. Wynajmujący i najemcy będą mieli prawo skorzystania z kontroli sądowej i ustalenia innej wartości czynszu, niż wynikająca z przepisu o obniżce, w przypadku wykazania, że skala obniżki jest nieuzasadniona. Pomoc będzie przyznawana także we wszystkich kolejnych okresach ewentualnego obowiązywania zakazu handlu oraz ma dotyczyć umów najmu zawieranych przed dniem wprowadzenia stanu zagrożenia epidemicznego, tj. 14 marca 2020 r. [...]" https://www.gov.pl/web/rozwoj-praca-technologia/pomoc-dla-sklepikow-szkolnych-najemcow-galerii-handlowych-i-turystyki Rezolutnie i z fantazją brzmią przepis o "sklepikach szkolnych", gdzie e-nauczanie trwa już kilka miesięcy i podobnież się kończy. Umarłemu kadzidło?
-
F-35 wciąż zbyt drogie w utrzymaniu Zdaniem komisji ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych, jeśli nie zostaną obniżone koszty eksploatacji myśliwców F-35, zakup kolejnych ich transz stanie pod znakiem zapytania. 22 kwietnia br. wpływowa komisja ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów (HASC – House Armed Services Committee), jak co roku, wzięła pod lupę program budowy samolotów myśliwskich F-35 (JSF – Joint Strike Fighter). Przed komisją zeznawali przedstawiciele biura programu (JPO – Joint Program Office), firmy Lockheed Martin i producenta silników Pratt & Whitney, biura sił powietrznych (USAF) ds. integracji F-35A oraz GAO (Government Accountability Office), czyli najwyższej izby kontroli. Obsadzona głównie przez kongresmanów z Partii Demokratycznej komisja nie pozostawiła na programie suchej nitki. John Garamendii, przewodniczący podkomisji ds. gotowości bojowej podkreślił, że zakup w ciągu ostatnich siedmiu lat nadprogramowych 97 egzemplarzy F-35 doprowadził do kryzysu, ponieważ Pentagon, a w szczególności USAF nie mają teraz wystarczających funduszy na utrzymanie i serwisowanie myśliwców. Decyzję tę określił dosadnie jako „samookaleczenie” w wykonaniu Pentagonu, którego można było uniknąć. Co więcej, brak regularnych zakupów w ostatnich latach części zamiennych do F-35 sprawił, że obecnie notorycznie ich brakuje. Zdaniem GAO zarówno siły powietrzne, marynarka wojenna (US Navy) jak i piechota morska (USMC) nie będą w stanie utrzymać myśliwców, które chcą kupować w kolejnych latach. Problem ten dotyczy w szczególności USAF. Obecne koszty utrzymania kupowanych przez siły powietrzne F-35A są o około 47 proc. wyższe niż to, co może wydać obecnie USAF. Wagę problemu może zilustrować fakt, że nawet gdyby zarówno Lockheed Martin jak i Pratt & Whitney dostarczały części zamienne za darmo do końca trwania programu, to i tak nie zniwelowano by tej różnicy. Według analiz GAO, koszty utrzymania floty F-35 w ostatnich siedmiu latach zamiast spadać, rosną. Problem ten jest o tyle niepokojący, że zarówno Pentagon jak i JPO robią wszystko, żeby koszty te obniżyć. Dzięki temu, w latach 2019–2020 udało się obniżyć koszt godziny lotu F-35A z 37 tys. USD do 33,3 tys. USD. Według ambitnego planu JPO, do 2025 r. koszt godziny lotu ma zostać obniżony do poziomu 25 tys. USD. Jednakże na rosnące koszty utrzymania floty F-35 składa się wiele innych czynników takich jak: koszt opracowywania, testowania i wdrażania kolejnych modyfikacji, modernizacja pakietów awioniki, niedobór lub nieterminowe dostawy części zamiennych, czy zbyt długi czas wykonywania okresowych serwisów technicznych. Niechlubnym przykładem mogą być silniki Pratt & Whitney F135. Z powodu nieplanowanej potrzeby wymiany turbiny wysokiego ciśnienia (HTP – High Pressure Turbine), silniki eksploatowane są krócej niż zakładano. Z kolei po wysłaniu do centrów technicznych spędzają tam o 70 proc. więcej czasu niż byłoby to w przypadku zwykłych przeglądów technicznych. W rezultacie tych opóźnień doszło do obniżenia gotowości do wykonywania zadań bojowych całej floty. Według raportu GAO, do 2024 r. jeden na osiem F-35 będzie uziemiony z powodu przeglądu silnika. Jak na ironię, wszystko to, w sytuacji gdy same silniki F135 wykazują wysoką bezawaryjność. Ich gotowość do wykonywania zadań plasuje się na poziomie ponad 94 proc. – więcej niż stanowiły pierwotne wymogi. Wysokie koszty programu F-35 mogą sprawić, że sił powietrznych nie będzie stać na zakup planowanych 1763 egzemplarzy F-35A. Dowództwo USAF przyznaje, że niewykluczone jest, że liczba ta będzie musiała zostać zrewidowana. Donald Norcross, przewodniczący podkomisji HASC ds. lądowych i powietrznych możliwości taktycznych stwierdził: „Jeśli program ten w dalszym ciągu nie będzie spełniać oczekiwań, to będziemy musieli relokować fundusze w inne, bardziej przystępne finansowo programy, aby wypełnić potencjalną lukę w wielkości ponad ośmiuset myśliwców”. Budżet obronny na rok fiskalny 2021 (NDAA – National Defense Authorization Act) zaaprobował zakup o 14 egzemplarzy F-35 (12 F-35A i 2 F-35B) więcej niż wnioskował Pentagon. Dodatkowo, USAF uzyskały zgodę na przejęcie sześciu F-35A przeznaczonych pierwotnie dla Turcji. Nadprogramowe zakupy F-35 z pewnością nie będą miały już miejsca w kolejnym budżecie obronnym. Nawet liczby planowane wcześniej mogą zostać w przyszłości znacznie ograniczone. Program JSF nie po raz pierwszy znalazł się „na celowniku” demokratów. Dla administracji prezydenta Bidena jest potencjalnym kandydatem do przeprowadzenia cięć w roku fiskalnym 2022. Jak stwierdził przewodniczący Garamendi: „F-35 jest najdroższym programem w historii departamentu obrony. Całkowite koszty utrzymania F-35 w okresie trwania programu mogą przekroczyć pułap 1,2 tryliona dolarów. Program przekroczył zakładany budżet. Nie dostarczył podstawowych możliwości bojowych na czas, nie mówiąc o obiecywanych możliwościach rozszerzonych. (...) Trzeba będzie podjąć trudne decyzje w związku z jego dalszym losem”. Pentagon musi przede wszystkim robić wszystko, aby obniżyć koszty eksploatacji F-35. Niewykluczone, że rewizji będzie musiała zostać poddana struktura floty i ilość kupowanych myśliwców. Wielkości nalotów mogą zostać zmniejszone na rzecz prowadzenia intensywniejszego szkolenia na symulatorach. JPO wspólnie z Lockheedem planują też uruchomienie do 2030 r. dodatkowych 60 centrów remontowo-technicznych w celu sprawniejszego serwisowania powiększającej się floty F-35. https://zbiam.pl/f-35-wciaz-zbyt-drogie-w-utrzymaniu/
-
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
[...] Na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej obecny był szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz. - Nie widzę możliwości wyznaczania terminu. Raport rzeczywiście jest, prace nad nim mają już charakter edytorski, ale to nie znaczy, że można narzucać komisji termin - powiedział Macierewicz cytowany w depeszy PAP, którą publikuje TVN24. Były szef MON powtórzył tezę o wybuchu w Tu-154M. - Została zatwierdzona filmowa wersja raportu, a nie pisemna, ostateczna wersja. Raport końcowy nie jest zatwierdzony - stwierdził Macierewicz. [...] https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,27026830,antoni-macierewicz-o-raporcie-podkomisji-nie-mozna-wyznaczyc.html#do_w=46&do_v=142&do_a=288&s=BoxNewsImg3 -
Wypadek z udziałem samochodu wojskowego Armii USA
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na czarny bocian → Aktualności, newsy, wydarzenia
W dwóch wrocławskich klubach ze striptizem i w jednym warszawskim do napojów dodawano narkotyki i substancje psychoaktywne odurzające klientów. Gdy ci tracili przytomność, sprawcy ich okradali, używając ich kart płatniczych, a nawet zaciągając na nich kredyty. Oszukano około 50 osób. Wśród zatrzymanych są policjanci na czynnej służbie. Jeden z nich miał kierować grupą. [...] https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,27023719,policjant-kierowal-grupa-ktora-okradala-klientow-klubow-ze.html#s=BoxLoWrImgLink -
Wypadek z udziałem samochodu wojskowego Armii USA
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na czarny bocian → Aktualności, newsy, wydarzenia
les- Włochom się udało... Poczytaj o Żelaznym Prefekcie i dlaczego Duce odwołał go ze stanowiska, na które go w 1925 roku. EOT -
Wypadek z udziałem samochodu wojskowego Armii USA
temat odpowiedział Czlowieksniegu → na czarny bocian → Aktualności, newsy, wydarzenia
Wycieczka amerykańskich spadochroniarzy do Gdańska zakończyła się skandalem. W tle klub ze striptizem i narkotyki Grupa amerykańskich żołnierzy przyjechała do Gdańska odwiedzić miejsca pamięci II wojny światowej, ale wycieczka zakończyła się skandalem. Wszystko przez wizytę w lokalu ze striptizem, gdzie jeden z żołnierzy miał zostać odurzony narkotykami i oszukany na dużą sumę pieniędzy. Klub dobrze jest znany gdańskim policjantom, którzy już kilka lat wcześniej organizowali tutaj naloty. Afera obiegła media w USA, a jeden z amerykańskich oficerów musiał się pożegnać z wojskiem. We wrześniu 2020 r. grupa 40 wojskowych z 1. batalionu, który stanowi część 101. Dywizji Powietrznej, odwiedziła Gdańsk Wieczorem żołnierze świętowali urodziny jednego z nich, a część z nich odwiedziła lokal ze striptizem Jeden z amerykańskich żołnierzy opisywał później, że striptizerki "gryzły go w sutki, by nie zasnął" i wielokrotnie same korzystały z jego karty kredytowej Dowódca batalionu Matthew Fix nie powiadomił przełożonych o tym, że jeden z jego żołnierzy mógł zostać odurzony narkotykami. W wyniku afery żegna się z wojskiem Dziennikarze amerykańskiego serwisu wojskowego stripes.com opisali raport ze śledztwa amerykańskiej żandarmerii, która badała wycieczkę żołnierzy 1. batalionu do Gdańska. Amerykanie uważają sprawę za bardzo poważną, bo 1. batalion — zajmujący się pilotowaniem helikopterów Black Hawk dla spadochroniarzy ze 101. Dywizji chroniącej wschodnią flankę NATO — miał po tej wycieczce obniżoną wartość bojową. Część żołnierzy po prostu nie nadawała się do służby. We wrześniu 2020 r. grupa 40 wojskowych z 1. batalionu, stanowiącego część sławnej 101. Dywizji Powietrznodesantowej zapewniającej ochronę wzdłuż wschodniej i południowej flanki NATO, odwiedziła Gdańsk. Żołnierze przebywali na manewrach NATO w Powidzu, wycieczka na wybrzeże miała być miłym przerywnikiem z dawką wiedzy na temat wojny w Europie. W planie były m.in. wizyty w miejscach pamięci II wojny światowej. Wieczorem pierwszego dnia żołnierze zebrali się w restauracji, gdzie świętowali urodziny jednego z nich. Niektórzy wrócili później do hotelu. Innym wciąż było mało i zdecydowali się odwiedzić lokal ze striptizem. Do klubu Obsesja na ul. Długiej zawiózł ich dowódca batalionu płk Matthew Fix. Klub znany policji. Nalot w 2017 r. Ten położony w centrum miasta lokal jest dobrze znany policji. To tutaj w 2017 r. funkcjonariusze przeprowadzili wielki nalot, podczas którego zatrzymano 22 pracownice klubu. — To reakcja na liczne zgłoszenia klientów, którzy zarzucają pracownikom nielegalny proceder. Klienci sieci klubów, głównie turyści, skarżyli się wielokrotnie na wysokie rachunki, jakie przyszło im płacić za alkohol, twierdząc, że mogli być odurzani środkami podanymi w drinkach. Kwoty, jakie tracili w tych lokalach po kilkugodzinnym pobycie zazwyczaj sięgały od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych - tłumaczyli wówczas policjanci. We wrześniu 2020 r. amerykańscy żołnierze odwiedzili gdański klub, a wieczór ten kosztował ich 50 tys. — amerykański raport nie podaje, czy chodzi o złotówki, czy dolary. W sprawie był przesłuchiwany m.in. pilot Black Hawka, mjr Matthew Conner, który twierdził, że w podawanym mu w klubie szampanie były środki odurzające i narkotyki. Żołnierz opisywał też, że striptizerki "gryzły go w sutki, by nie zasnął" i wielokrotnie same korzystały z jego karty kredytowej. Kara dla amerykańskich żołnierzy Tamtej nocy Conner nie wrócił do swojego hotelu. Następnego ranka jego przełożeni musieli organizować akcję poszukiwawczą zaginionego żołnierza. Major został odnaleziony w zupełnie innym hotelu. Według cytowanych przez Stripes zeznaniach, po podróży do Gdańska Conner czuł się tak źle, że przez następne kilka dni musiał odwołać wszystkie loty ze swoim udziałem. Dowódca batalionu, płk Fix, jak wynika z raportu, nie powiadomił przełożonych o tym, że jeden z jego żołnierzy mógł zostać odurzony narkotykami. W raporcie znalazła się rekomendacja, by zarówno Fix, Conner, jak i kilku innych żołnierzy zostało ukaranych dyscyplinarnie. Ten pierwszy - jak podaje portal stripes.com - w wyniku afery przechodzi na emeryturę. Z kolei czynności wobec Connera wciąż trwają - jemu także grozi jednak usunięcie ze służby. Poprosiliśmy wczoraj o komentarz oraz informacje na temat ewentualnego prowadzonego śledztwa policję w Gdańsku, polską żandarmerię wojskową oraz klub Obsesja. Do chwili publikacji tego tekstu nikt nie odpowiedział na nasze pytania. https://www.onet.pl/informacje/onettrojmiasto/usa-afera-w-wojsku-wycieczka-do-gdanska-zakonczyla-sie-skandalem/p65l2wq,79cfc278 -
Zaległości w wypłatach dla żołnierzy obrony terytorialnej. WOT przyznaje, że ma problem Do dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej wpłynęło pismo od żołnierzy jednej z kompanii, którzy informują w nim przełożonych, iż do momentu rozliczenia zaległości finansowych powstrzymują się od wykonywania zadań służbowych. Rzecznik WOT przyznaje, że wypłaty należności finansowych dla żołnierzy obrony terytorialnej są „systemową słabością” tej formacji. Zaległości wynoszą zwykle 6-8 tys. zł na żołnierza, ale w skrajnych przypadkach dochodzą do 15 tys. zł Żołnierze jednej z kompanii odmówili pracy, dopóki nie zostaną im wypłacone zaległe pieniądze W informacji dla Onetu rzecznik WOT zadeklarował wypłatę zaległości do połowy kwietnia. W końcu tego miesiąca WOT wciąż zalega z wypłatami Żołnierze WOT narzekają też na słaby poziom szkoleń i problemy ze sprzętem – Doszło do sytuacji, że ludzie nie zgłaszają się na służbę, bo utracili zaufanie do przełożonych, są zmuszeni podjąć inne zajęcia albo po prostu nie mają jak dojechać na jednostkę – mówi nam zastrzegający anonimowość żołnierz WOT. Jego jednostka – 6. Mazowiecka Brygada Obrony Terytorialnej – zalega żołnierzom z płatnościami za pracę w szpitalach, rozwożenie jedzenia, patrole z policją czy kontrolowanie ludzi na kwarantannach. Zaległości sięgają zwykle 6-8 tys. na żołnierza, a w skrajnych przypadkach wynoszą nawet 15 tys. zł na osobę. Jednostka nie wypłaca na czas także obiecanych dodatków. Jak mówią nasi rozmówcy, dowódca brygady nie jest w stanie wytłumaczyć żołnierzom, kiedy i jak upora się z problemem zaległych pieniędzy. – Obszar wypłat należności finansowych dla żołnierzy OT uznajemy za naszą systemową słabość – odpowiada rzecznik WOT płk Marek Pietrzak na nasze pytania w tej sprawie. W swojej odpowiedzi podkreśla, że „zaległości nie mają charakteru powszechnego”, a dowództwo WOT traktuje sprawy zaległych wypłat „priorytetowo”. Nie będziecie płacić – nie będziemy pracować W tej samej odpowiedzi płk Pietrzak informuje nas, że do tej pory dowództwo WOT odnotowało „cztery przypadki opóźnień, które obejmowały jednorazowo co najmniej kilkudziesięciu żołnierzy i wymagały interwencji dowództwa WOT oraz wdrożenia zmian włącznie ze skutkami kadrowymi”. Rzecznik WOT twierdzi, że jedyne zaległości w wypłatach dotyczą żołnierzy z 6. Mazowieckiej Brygady OT, głównie 61 batalionu lekkiej piechoty z Grójca, a przyczyną zaległości jest zmiana płatnika z 2 Regionalnej Bazy Logistycznej na 42 Bazę Lotnictwa Szkolnego. Kiedy pytamy o to jednego z żołnierzy z Grójca, ten mówi, że jednostka przestała wypłacać im pieniądze w grudniu 2020 roku i pieniędzy nie widzieli do kwietnia 2021 roku. – To stanowczo zbyt długi okres przestoju w wypłatach jak na zmianę płatnika – podsumowuje żołnierz. – Wielu żołnierzy WOT to ludzie bezrobotni lub o bardzo małych dochodach. Z czego mają żyć? Onet dysponuje oświadczeniem żołnierzy kompanii przesłanym do dowódcy jednej z brygad obrony terytorialnej. Trafiło ono też na biurko gen. Wiesława Kukuły dowódcy WOT. Czytamy w nim, że w związku z zaległościami finansowymi wobec żołnierzy „począwszy od miesiąca kwietnia żołnierze powyższej kompanii powstrzymują się od udziału we wszystkich działaniach, do momentu rozliczenia zaległości finansowych”. Do oświadczenia dołączona jest lista 33 żołnierzy, wobec których wojsko zalega, czasem z płatnościami wynagrodzeń za służbę. Rzecznik: zwrot do połowy kwietnia. Żołnierze: wciąż są zaległości – Powyższe jest związane ze zmianą dyslokacji dowództwa brygady z Warszawy do Radomia, co nastąpiło 1 stycznia br. Obecnie 42BLSz realizuje płatności marcowe. Zgodnie z zapewnieniami przedstawicieli Bazy, do połowy kwietnia sytuacja zostanie unormowana i płatności będą realizowane na bieżąco – informuje nas płk Pietrzak. Jednak wbrew temu co twierdzi rzecznik, z końcem kwietnia zaległości finansowe WOT-u wobec żołnierzy nadal nie zostały uregulowane. – Trochę ruszyły, ale ciągle te zaległości są. Niektórzy nawet nie wiedzą, jakie kwoty jeszcze wojsko im ma wypłacić, bo tytuły przelewów zawierają jakieś kody i żołnierze nie wiedzą, co zostało rozliczone, a co jest jeszcze do wypłaty. Zresztą nie są to przelewy pełne tylko cząstkowe – mówi nasz rozmówca. Z informacji rzecznika WOT wynika, że problemy z wypłatami dotyczą jedynie 6. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej. Rozmawialiśmy jednak z żołnierzami z różnych brygad i wszyscy przyznają, że opóźnienia w wypłatach, choć mniejsze, są właściwie powszechne. Niskie dodatki, dziwny zwrot za dojazd Średnie zarobki żołnierzy WOT różnią się w zależności od doświadczenia i stopnia żołnierza. Po odbyciu szkolenia przygotowawczego dostają oni tzw. dodatek za gotowość w wysokości 411 zł pod warunkiem, że przesłużył on w dwa dni w miesiącu. Jeśli żołnierz kilka dni w miesiącu pomaga przy usuwaniu skutków klęsk żywiołowych, czy jest oddelegowany do pomocy w szpitalach podczas pandemii, oprócz dodatku dostaje również stawkę dzienną za służbę. Stawka w 2019 r. wynosiła: 104 zł dziennie dla szeregowego, 118 zł dla kaprala, 135 zł dla chorążego, 155 złotych dla porucznika. W ostanim czasie jednak stawki te wzrosły o kilkanaście złotych. Wojsko powinno również zapewnić żołnierzom zwrot kosztów dojazdów do jednostki. Zdaniem naszych rozmówców, w praktyce dostają oni tylko stawkę za najtańszy środek transportu pomniejszoną o ulgi żołnierskie. – Z miejsca A do miejsca B, które dzieli od siebie kilkadziesiąt kilometrów, nie da się dojechać autobusem tak, by być o szóstej rano przed bramą jednostki. Dlatego ludzie przyjeżdżają własnym autem, ale tę podróż wojsko rozlicza tak, jakby przyjechali autobusem? To jest niesprawiedliwe traktowanie – mówi żołnierz WOT. Rzecznik prasowy WOT deklaruje naprawę systemu wypłat należności. – Jednostki podległe dowództwu WOT są na zaopatrzeniu finansowym piętnastu różnych Wojskowych Oddziałów Gospodarczych. Mając na uwadze dotychczasowe wnioski, dowództwo WOT wystąpi do przełożonych o powołanie jednostki obsługi finansowej WOT, która wzięłaby na siebie centralną obsługę wszystkich żołnierzy WOT w tym zakresie, w naszej opinii takie rozwiązanie może usprawnić system – podkreśla płk Marek Pietrzak. Kiepsko ze sprzętem, źle ze szkoleniami Problemy z wypłatami to nie jedyne bolączki, jakie trapią żołnierzy obrony terytorialnej. W rozmowach z Onetem opowiadali też o brakach sprzętowych. Narzekali na niedopasowane rozmiarowo mundury i buty, kamizelki z innych formacji wojskowych czy gogle, których nie da się nałożyć na hełm. Wyjątkowo źle oceniali system szkoleń. Według nich szkolenia odbywają się coraz rzadziej i są coraz gorszej jakości. Jako przykład przytoczyli dwudniowe szkolenie z końca 2020 roku. Zgromadzeni na nim żołnierze zostali zakwaterowani w namiotach, w których spędzili całe dwa dni. W tym czasie nie odbyły się żadne szkolenia. – Nie było żadnych zajęć, więc siedzieliśmy w nieogrzewanych namiotach jedynie z suchym prowiantem. Pod namiotami co chwila meldowali się doręczyciele zamawianych przez telefon przez żołnierzy ciepłych posiłków i była to jedyna aktywność w tym terenie – opowiada nam żołnierz. https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wot-zalega-z-wyplatami-dla-swoich-zolnierzy/knbx17k,79cfc278
