Skocz do zawartości

Woodhaven

Użytkownik forum
  • Zawartość

    13 175
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    44

Ostatnia wygrana Woodhaven w dniu 15 Październik

Użytkownicy przyznają Woodhaven punkty reputacji!

4 obserwujących

Ostatnie wizyty

82 837 wyświetleń profilu

Woodhaven's Achievements

360

Reputacja

  1. Messerschmitt Bf 109 G-10 (Avia C-10.1) WN-613156 with rocket launch 1945 Prague Letnany Airfield The Czech pilot Major Jiri Manak conducted the test flights Helmut Schmidt Archives
  2. Woodhaven

    Tank Hunter

  3. Za słabe zdjęcie aby konkretnie zidentyfikować ten element.
  4. DENAR Kalisz - Stowarzyszenie Poszukiwaczy Śladów Historii Kolejna próba podjęcia bombowca Jer-2 Serdecznie dziękujemy za zaproszenie do projektu naszym przyjaciołom z Neptun Przygoda,Pasja,Eksploracja a także Arkadiusz Siewierski Woodhaven, Jan Nowicki, Strażakom z OSP Domacyno i wszystkim biorących udział w próbie wydobycia 2:0 dla bombowca, pora roku nam nie sprzyjała przez co brakło zasięgu w koparce. Ale podobno do trzech razy sztuka 20251206_094857.mp4
  5. Prywatne Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych Czasem odkrycie czegoś powoduje odsłonięcie kolejnej tajemnicy. Tak tez się stało w przypadku silnika lotniczego PZInż. Junior nr fabr. 606 wydobytego po 86 latach z ziemnego depozytu w Szebniach. Wraz z nim została odkopana pokrywa górna silnika, którą ukrywający wcześniej spłaszczyli (była częścią omaskowania silnika, osłaniała górę, miała łukowaty kształt i była połączona z pokrywami bocznymi zawiasami typu szafowego). Powierzchnię pokrywy dodatkowo deformowały liczne kratery po odłamkach niemieckich bomb lotniczych o dużych wagomiarach. W czasie prac konserwacyjnych, ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, ujawnione zostało cyfrowe oznakowanie. Naniesione czerwonym kolorem cyfry 34-386 okazały się doskonale zachowanym numerem fabrycznym płatowca RWD-8, z którego mógł pochodzić odnaleziony silnik lotniczy. Z uwagi na miejsce oznakowania, znajdujące się na wewnętrznej części pokrywy, w okolicy jej grzbietu (zgięcia) dotarcie tam i oczyszczenie go wymagało zachowania delikatności i niezbędnej ostrożności, aby zapobiec pęknięciu pokrywy wykonanej ze stopu już skruszałego duralu. Samo miejsce oznakowania rodziło również pytanie, czy ukrywający celowo tak spłaszczyli pokrywę, aby w ten sposób uchronić i zabezpieczyć nr płatowca? W dostępnych publikacjach szybko udało się odnaleźć, że Ministerstwo Komunikacji w roku 1937 płatowcowi RWD-8 nr fabr 34-386 nadało znaki rej. SP-BJJ. Samolot został ufundowany przez Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Jego uroczysty odbiór przez Aeroklub Śląski nastąpił 26 września 1937 r. Użytkowanie przedmiotowego samolotu potwierdzają Sprawozdania A. Śląskiego z roku 1937 i 1938. Z dokumentów wynika, że był on pilotowany przez Stanisława Murłowskiego i brał udział w zawodach i imprezach krajowych. Tuż przed wybuchem II wojny światowej samolot RWD-8 SP-BJJ został „zmobilizowany” do Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Krośnie. Jego piękną historię lotniczą brutalnie zakończył w dniu 1 września 1939 r. około godziny 6:00 zbrodniczy nalot niemieckiej Luftwaffe na lotnisko w Moderówce, gdzie został on zniszczony. Zamieszczone ilustracje dokumentują omówione odkrycie, dopełniają je 2 fotografie z zasobów Internetu przedstawiające pole mokotowskie 26 września 1937 r. i 126 samolotów serii RWD-8, 10 i 13 przekazanych przez L.O.P.P. Gdzieś tam, wśród nich jest „nasz” RWD-8 SP-BJJ... Pokrywę silnika można już zobaczyć w naszej ekspozycji muzealnej (prawdopodobnie jest to jedyna zachowana tego typu), po zakończeniu konserwacji trafi tam również odnaleziony silnik lotniczy PZInż. Junior nr fabr. 606.
  6. Opublikowano klatki filmu z momentu katastrofy UPS 2976. Nowe materiały pokazują serię zdjęć z kamer przemysłowych, na których widać krok po kroku, jak w samolocie UPS MD-11F dochodzi do oderwania się silnika od skrzydła tuż po starcie z Louisville. Te zdjęcia stanowią kluczowy materiał dla NTSB w rekonstrukcji ostatnich sekund lotu.
  7. Die Ar 232 V-2 hatte in Warschau Fakhrgestellbruch
  8. W dłoniach kierownika widać super materiały techniczne ...... więc nie wymagajmy za wiele od takich fachowców.
  9. 12 sierpnia 2012 Nieznany bombowiec z Wyspy Puckiej Losy tego samolotu poznaliśmy dzięki najstarszym mieszkańcom Wyspy Puckiej w Szczecinie. Mimo, że "Głos" napisał o miejscu upadku bombowca i nadal leżących w ziemi szczątkach, żadne władze szczecińskie nie zainteresowały się tym miejscem. Mało tego, gdy zorganizowana została ekspedycja rozpoznawcza, przedstawiciele władz straszyli organizatorów z Towarzystwa Wiedzy Historycznej Terra Stetinum, odpowiedzialnością za podjęcie prywatnych poszukiwań. Pierwsze informacje o bombowcu, który spadł w 1944 r. na wyspę pochodziły od Niemców, którzy jeszcze jakiś czas po wojnie mieszkali w Szczecinie. Wynikało z nich, że samolot spadał paląc się i gubiąc po drodze drobne elementy, w tym koło. Nikt nie zdążył wyskoczyć. Gdy uderzył w grząski grunt bagna wyrzucił w górę tony ziemi, która z jednej strony utworzyła duży wał. Pierwszym Polakiem, który dotarł po wojnie do bombowca był Stefan Waryło. Znalazł na powierzchni tylko oderwane w wyniku zderzenia z ziemią skrzydła i sterczący do góry kawałek ogona. Reszta kryła się już pod bagienną wodą. Zbił kratownicę z drzewa, która pozwalała chodzić nad bagnem. Na niej umocował kołowrót z liną i hakami, które opuszczał w głąb bagna i wydobywał cenne aluminiowe części. - Później, gdy już ojciec przestał penetrować miejsce, kratownica pogrążyła się w bagnie - opowiadają po latach krewni pana Stefana, Waldemar i Leopold Waryło. Wyciągnął urwaną nogę Pan Waldemar, dzieciak wówczas, penetrował miejsce razem z kolegami, gdy ojciec już stracił zainteresowanie wrakiem. - Kiedyś zaczepiłem bosak i ciągnę do góry. Stawiał opór, ale jakoś się udało. Patrzę, a tu wyciągam nogę w bucie lotniczym, urwaną tuż przy biodrze. Pamiętam charakterystyczne przyłącze do ogrzewania buta, rodzaj gniazdka tuż przy zelówce, umieszczone nieco z tyłu, które mnie zafascynował. Chłopcy wyciągali z miejsc upadku bombowca nie tylko kable i szczątki poszycia, ale również cenne drobiazgi z kabiny pilotów. Robili to w sposób nader ryzykowany. Obwiązywali sznurem nogi pana Waldemara i zanurzali go w bagnie. Gdy coś namacał, obwiązywał trzymaną w rękach liną i czekał, aż go wyciągną. - Nikt nie zastanawiał się, co by było, gdyby bagno nie puściło, ale byliśmy młodzi i nie baliśmy się niczego - opowiada pan Waldemar. - Ot, taka durna szczenięca brawura. Kiedyś udało mi się w ten sposób wydobyć jedno z oderwanych śmigieł samolotu, długie gdzieś na półtora metra. Wydostali wówczas m.in. mapy. Zapamiętał swoje zdziwienie, gdy naniesione na nie szczegóły pod wpływem słońca zaczęły nagle znikać, jak gdyby ktoś niewidzialny wycierał je gumką. Przypomina też sobie, że ojciec wyciągnął z kabiny skrzyneczkę z zagranicznymi pieniędzmi, niemieckimi, angielskimi i amerykańskimi. Poszedł do banku i chciał je wymienić na złotówki, ale mu powiedziano, że to imperialistyczna waluta, a więc nieważna, ale pieniądze skonfiskowano. Ubecja zabrała znaleziska - Znajdywaliśmy drobiazgi, ale i one, jak się później okazało, interesowały ubecję - wspomina pan Leopold Waryło. Chłopców najbardziej cieszyły żelazne racje żywnościowe, ale nie było ich dużo. Kiedyś wydobyli części z wyposażenia lotników, w tym lornetki, książeczki wojskowe i koce z wielbłądziej wełny zamknięte w specjalnych wodoszczelnych pojemnikach. Nim jednak zdążyli się nimi nacieszyć, pojawili się funkcjonariusze UB z milicjantami i wszystko im zabrali. I przy okazji zostali spałowani. - Matki nasze to z wydobytych spadochronów szyły koszule i prześcieradła, taki to był dobry materiał - wspomina Jan Troczyński, któremu w pamięci najbardziej utrwaliły się butle tlenowe. To on przez lata zachował u siebie w domu szczątki urządzenia, na którym są istotne dla wszystkich poszukiwaczy numery: 63-0570 oraz DR 24297. To na ich podstawie można ustalić samolot, który skrywa bagno, numer rejsu, datę, załogę itd. Nikogo to nie obchodzi W 2007 roku grupa rozpoznawcza Terra Stetinum i wspomagającej ją spółki minerskiej Spec-Min, wydobyła wiele elementów części samolotu. Znalazła też fragment żuchwy jednego z pilotów. Próbowano później, gdy miejscowe władze zamiast pomóc, to groziły, zainteresować znaleziskiem Brytyjczyków. Bez powodzenia. - Takie artefakty przeszłości nie mogą zostać zapomniane, trzeba dla nich stworzyć miejsce w Szczecinie, najlepiej w postaci Muzeum Lat Wojny - mówił mi wówczas Andrzej Kropopek, mieszkaniec Wyspy Puckiej, ówczesny szef rady osiedla, który również penetrował to miejsce za młodu. Wspominał też o innym samolocie, też na wyspie, do którego nikt jeszcze nie dotarł, - To z jednej strony uszanowanie tamtych lat, żołnierzy walczących po obu stronach, a jednocześnie atrakcja, która przyciągnie do miasta wielu turystów. Tajemnica bombowca Penetrując bagno na Wyspie Puckiej wszyscy byli przekonani, że spadł tu Avro Lancaster, brytyjski ciężki bombowiec. Dlaczego? Bo Niemcy wspominali, że chyba miał podwójne stateczniki na ogonie, a nie pojedyncze. Podwójne usterzenie miał też amerykański ciężki bombowiec Consolidated B-24 Liberator. Wspominam o tym dlatego, że na liście amerykańskiej poszukiwany jest B-17 czyli słynna Latająca Forteca Boeing B-17 Flying Fortress. Samolot został zestrzelony nad Szczecinem. Dane niemieckie podają ogólnikowo, że spadł na terenie "Portu Szczecińskiego" oraz że "Załoga mogła być nadal w samolocie kiedy eksplodował". Stało się to 7 października 1944 r., a więc w tym samym czasie, o którym wspominali Niemcy z Wyspy Puckiej. Czy rzeczywiście widzieli podwójny statecznik? Czy na Wyspie Puckiej leży Lancaster czy Latająca Forteca? 2025-11-09 W sobotni poranek grupa stowarzyszenia detektorystów Archegryf podjęła się próby zidentyfikowania samolotu pozostałego po II Wojnie Światowej. Wrak bombowca zalega na terenie Wyspy Puckiej. Wyciągnięto sporo drobnych części, a nawet ludzkie szczątki. O 8:00 ruszyły poszukiwania mające na celu potwierdzenie miejsca spoczynku angielskiego bombowca, prawdopodobnie Avro Lancaster. Pewności na typ modelu nie było, a misja eksploracyjna miała potwierdzić przypuszczenia. Od kilkudziesięciu lat wśród okolicznych mieszkańców chodzą przekazywane z ust do ust plotki, odnośnie leżącego w bagnie kadłuba samolotu. Prawdopodobnie został zestrzelony przez niemiecką obronę przeciwlotnicza, w trakcie nocnego nalotu brytyjskiego RAF w 1944, na niemiecki Stettin. Grupa Historyczno-Eksploracyjna Archegryf to szczecińskie stowarzyszenie skupiające blisko 50 pasjonatek i pasjonatów historii regionu. Współpracują z Zachodniopomorskim, Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków w Szczecinie. Posiadają kilka gablot wystawienniczych w szczecińskiej Wieży Gocławskiej. Działalność eksploracyjną prowadzą dobre kilka lat, głównie w terenie Szczecina i okolic. Przez blisko 4 lata organizacja ponawiała próby uzyskania dostępu do miejsca katastrofy lotniczej. Uzyskanie wszelkich zgód i pozwoleń nie było takie proste, ze względu na teren Natura 2000 i siedlisko orlika białego. Przy użyciu detektorów i łopat udało się odnaleźć bardzo dużo zewnętrznej powłoki samolotu, czyli poszycia, nieregularnie rozrzuconego na terenie bagna. Znaleziono również pleksę pochodząca prawdopodobnie z okien kabiny, elementy hydrauliki, obwodów elektrycznych, a także szczątki amunicji cal. 7.7 mm pochodzącej z 1942-1943 roku. Jednym z najciekawszych znalezisk okazał się przewód z danymi producenta GENERAL ELECTRIC i część instrumentu pokładowego – tarcza zegara dopływu tlenu. Na obu tych elementach są dane seryjne, które powinny ułatwić identyfikację konkretnego samolotu. Prawdopodobnie przynajmniej dwóch lotników spoczywa na dnie bagna, wraz z wrakiem. Dzisiaj poszukiwacze trafili na ludzkie szczątki, fragment kości miednicznej i panewkę. Sprawą zajmuje się policja. Sądząc po wskazaniach wykrywaczy metalu, jakieś 3-4 metry pod poziomem bagiennego kożucha zalega ogromna masa metalu. Jednak dotarcie do niej jest wyjątkowo ciężkie. Bagno bardzo dobrze konserwuje materiały, przez brak tlenu w otoczeniu, więc po wyciągnięciu wraku istnieje wysoka szansa na zidentyfikowanie konkretnego bombowca, oraz jego załogantów. Detektory ciągle piszczą, w powietrzu unosi się zapach paliwa, ale warunki panujące w obszarze katastrofy (bagniste tereny podmokłe), znacznie utrudniają jakiejkolwiek prace wydobywcze. Avro Lancaster to ciężki samolot bombowy produkowany w Wielkiej Brytanii w latach 1941-1945. Napędzany był przez cztery silniki Rolls-Royce Merlin, a rozpiętość jego skrzydeł wynosiła 31.1 metra. Całkowita długość bombowca to 21.18 metra, wysokość 5.97 metra, a jego masa własna wynosiła 16 705 kg. Był w stanie zabrać ze sobą do 6 356 kg bomb, a jego załoga liczyła 7 lotników.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie