Czlowieksniegu Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 Zamiast profesjonalnego sprzętu Wojska Obrony Terytorialnej dostały od handlarza ogrodowych grillów plastikowe latarki, które można kupić za grosze na azjatyckich serwisach aukcyjnych. To kolejny złej jakości sprzęt, jaki wcisnął WOT-owi właściciel sklepu ogrodniczego spod Radomia. Zdaniem wojskowych logistyków transakcja urągała zasadom poważnych wojskowych przetargów. Na skutek dziwnych przetargów WOT został wyposażony przez sprzedawcę ogrodowych akcesoriów najpierw w złej jakości kompasy, a potem w złej jakości latarki czołowe Wojsko potwierdziło, że nie weryfikuje, co i skąd kupuje dla niego sprzedawca grillów Zakupiony przez wojsko sprzęt nie spełnia wymaganych norm, bo ich także nikt ze strony wojska nie sprawdza Doświadczeni logistycy twierdzą, że przy wojskowych przetargach często łamane są procedury, a zakupami zajmują się niekompetentne osoby Armie NATO spisują wymaganą przez siebie specyfikację sprzętu na kilkudziesięciu stronach. Wojskowi logistycy z Polski mieszczą się w kilkunastu linijkach Wojskowej Oddziały Gospodarcze kupują sprzęt jakby kupowali marchewkę i ziemniaki, a nie sprzęt dla wojska – mówi wojskowy logistyk Koniec 2019 roku był dobrym okresem na zakupy dla Wojsk Obrony Terytorialnej. Złożoną w znacznej części z ochotników formację najpierw dopieszczał minister obrony Antoni Macierewicz, a obecnie jego następca Mariusz Błaszczak. Po szczodrym budżecie 2019 roku, wynoszącym 483 mln zł, w kolejnym 2020 roku szykowano dla WOT budżet wyższy o ponad 200 mln zł. Było za co kupować, szczególnie, że nowa, powstała ledwie dwa lata wcześniej formacja wciąż cierpiała na niedobory podstawowego nawet sprzętu. Żołnierze często byli proszeni przez dowódców o przynoszenie własnego wyposażenia na szkolenia i poligony. W kwietniu 2019 roku na komunikatorze Yammer, którym posługuje się WOT, jeden z oficerów pisał do żołnierzy obrony terytorialnej: „Uwaga!!! Jest moja zgoda na używanie kapeluszy taktycznych podczas szkolenia rotacyjnego”. I niedługo później: „Żeby była jasność. Bo chyba nie wszyscy zrozumieli. W KAPELUSZE MUSICIE ZAOPATRZYĆ SIĘ SAMI / INDYWIDUALNIE”. W tym samym miesiącu w wiadomości zapowiadającej szkolenie rotacyjne pisał: „ZABIERAMY ZE SOBĄ LATARKI”. Z różnych informacji dotyczących szkoleń i poligonów wynika, że właśnie deficyt latarek był sporym problemem dla WOT. We wrześniu 2019 roku żołnierze obrony terytorialnej używali na poligonie własnych latarek. Informacja o nocnych ćwiczeniach z 14 listopada 2019 roku: „Stawiennictwo 03.00, kamizelka z płytami, gogle (jeśli ktoś posiada własne okulary to zabrać) hełm, rękawiczki, ochronniki słuchu (jeżeli ktoś posiada własne aktywne słuchy to zabrać)”. Jak potwierdził nam w mailu rzecznik WOT płk Marek Pietrzak, „od lipca 2017 r. na wniosek samych żołnierzy dowódca WOT zezwolił na wykorzystanie podczas szkolenia wybranego wyposażenia, a w szczególności: obuwia, ochronników wzroku, słuchu czy też plecaków”. Ledwie cztery dni później od ostatniej z przytoczonych przez nas informacji 2. Regionalna Baza Logistyczna w Warszawie ogłosiła przetarg na tysiąc latarek dla terytorialsów z opcją dokupienia kolejnych kilkuset. Świetlane interesy sprzedawcy grillów Do przetargu stanął oferent, którego działalność wywołałaby zaniepokojenie każdego wojskowego logistyka z USA czy Europy Zachodniej i z pewnością zostałby on przez wojsko właściwie prześwietlony. Otóż wojskowe latarki postanowił sprzedać WOT-owi Michał Stępień z miejscowości Zwoleń pod Radomiem. Jest on właścicielem sklepu Royal-poland.pl, zajmującego się sprzedażą grillów, trampolin, wiader, szpadli, kompostowników, słowem handluje akcesoriami ogrodowymi. Od momentu ogłoszenia przetargu w ofercie jego sklepu pojawia się tylko jedna latarka – właśnie ta, którą zamierza sprzedać wojsku. Pytań dotyczących rzetelności firmy ze Zwolenia jest więcej. Na swojej stronie chwaliła się, że działalność rozpoczęła w 1999 roku. Jednak kiedy sprawdziliśmy tę informację w Krajowym Rejestrze Sądowym i wysłaliśmy pytanie, w ciągu kilku godzin firma zmieniła datę rozpoczęcia działalności na 2015 rok. Zmieniła się także data uruchomienia sklepu internetowego – z 2011 na 2015 rok. To, co zaniepokoiłoby NATO-wskich żołnierzy nie spowodowało zdziwienia u polskich specjalistów od wojskowych zakupów. Wszak sprzedawca grillów jest im już znany z innego przetargu. Onet informował o nim czytelników w artykule „Jak sprzedawca ogrodowych grillów wcisnął wojsku chińskie kompasy”. Opisaliśmy wówczas, w jaki sposób zamiast profesjonalnych wojskowych kompasów WOT znalazł się w posiadaniu chińskich urządzeń niskiej jakości, które można kupić na azjatyckich portalach aukcyjnych. Ich sprzedawcą był właśnie Michał Stępień. Ledwie cztery miesiące po tamtej transakcji Stępień stanął do przetargu na wojskowe latarki. Oferowany przez niego sprzęt ma się nijak do profesjonalnych latarek produkowanych przez uznane na rynku firmy. Latarka Stępnia nazywa się Royal, zapewne od nazwy jego ogrodniczego sklepu Royal-Poland. Wiadomo jednak, że firma ze Zwolenia niczego nie produkuje, a jedynie sprzedaje. Producent-widmo Zaglądamy więc do formularza ofertowego, który Stępień przedstawił wojsku. Tam w rubryce „Producent” widnieje nazwa „Ray-Bow”. Próżno jednak szukać producenta latarek o tej nazwie. Jedyną firmą Raybow, jaką znaleźliśmy jest koncern farmaceutyczny, który oczywiście latarek nie produkuje. Czy wojsko sprawdzało istnienie producenta zamawianego przez siebie sprzętu? „Zamawiający nie ma możliwości zweryfikować co i skąd Wykonawca kupuje” – napisał nam z rozbrajającą szczerością Arkadiusz Miksa, rzecznik 2. Regionalnej Bazy Logistycznej, która organizowała przetarg na latarki. Latarki o nazwie „Ray-Bow” (nie jest to nazwa producenta) znaleźliśmy na azjatyckich serwisach aukcyjnych w rodzaju Aliexpress czy Alibaba. Są to chińskie wyroby o niskiej jakości, nadające się co najwyżej do turystyki lub przydomowych zajęć. Jedynym sklepem, gdzie można znaleźć latarkę „Ray-Bow” o zaznaczonym w ofercie dla wojska typie „XS-H-01” jest należący do Stępnia sklep Royal-Poland.pl. Sprzedawca mówi – wojsko wierzy Michał Stępień wygrał przetarg i sprzedał Wojskom Obrony Terytorialnej 1330 chińskich latarek za 147 tys. zł. Zapytaliśmy WOT, czy żołnierze tej formacji zgłaszali jakiekolwiek zastrzeżenia odnośnie latarki. Od rzecznika WOT płk. Marka Pietrzaka dowiedzieliśmy się, że „żołnierze WOT nie zgłaszali uwag co do tego asortymentu”. Co innego twierdzą użytkownicy, czyli żołnierze WOT. Zwracają uwagę na przestarzały montaż diod, który ma się nijak do produktów uznanych na rynku marek. Dodają, że w odróżnieniu od markowych urządzeń, chińska latarka nie świeci światłem jednostajnym, lecz przygasającym w miarę wyładowywania się baterii. Co niezwykle ważne, nie posiada także światła kolorowego, co wyklucza możliwość jej stosowania w działaniach taktycznych. – Jakość tych latarek jest dramatycznie niska, podobna do tych z marketów za 20 złotych – mówi nam jeden z żołnierzy, który ma na wyposażeniu latarkę od Stępnia, lecz podkreśla, że korzysta z własnej, dużo lepszej. Wojsko zakupiło latarki, mimo że niektóre parametry rozmijają się z tymi określonymi w wojskowej specyfikacji. Przykładowo, jednym z wymagań była bardzo ważna w działaniach w terenie waga latarki, która wraz z bateriami nie mogła przekraczać 205 g. Kiedy zapytaliśmy o to rzecznika WOT, ten podał nam wagę latarki bez baterii: 150 g. Z bateriami: 220 g. Inne parametry w ogóle nie były sprawdzane przez wojsko, które po prostu uwierzyło na słowo sprzedawcy. „Zamawiający opiera się na przedstawionych dokumentach oraz pisemnym oświadczeniu Wykonawcy, iż dostarczy przedmiot umowy zgodnie z wymogami i opisem przedmiotu zamówienia” – informuje nas rzecznik 2. Regionalnej Bazy Logistycznej Arkadiusz Miksa. A zatem, co sprzedawca napisze – w to wojsko uwierzy. Jeśli więc wojsko określiło wodoodporność latarki na poziomie IPX4, to właśnie taki poziom zamieścił w swoim opisie chińskiej latarki Michał Stępień. – Moje pytanie jest, kto sprawdzał wodoodporność na tym konkretnym poziomie, czyli całkowitą ochronę przed spryskiwaniem i zachlapaniem wodą z różnych kierunków z natężeniem do 10 litrów na minutę? – pyta zastrzegający anonimowość doświadczony logistyk wojskowy. Odpowiedź chcieliśmy uzyskać w 2. Regionalnej Bazy Logistycznej, ta jednak nie odpowiedziała na nasze pytanie. Logistyk zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół: – Latarka o poziomie wodoodporności IPX4 nadaje się do użytku turystycznego i na co dzień, na przykład przy lekkim deszczu. Ale to ma być latarka dla wojska, a nie na wycieczki turystyczne – mówi. Niesprawdzonych parametrów jest więcej. Na przykład, latarka ma wytrzymać upadek z 0,75 m w stanie włączonym, a także pracować w temperaturach od –30 st. C do +40 st. C. – Na jakiej podstawie mamy wierzyć dostawcy, kto widział protokół z badań i prób czy zostało to uzgodnione z gestorem sprzętu? – pyta logistyk. Pytanie o protokół także zadaliśmy 2. Regionalnej Bazie Logistycznej. Ta znowu nie podpowiedziała na nasze pytanie. Według logistyka, brak weryfikacji sprzętu jest oczywistą przyczyną tego, że do wojska trafia marnej jakości sprzęt. – W takim razie możemy oświadczyć, że na jutro zamawiającemu urodzimy jeża i zamawiający nie weryfikując oświadczenia, przyjmie je w dobrej wierze i opłaci naszą fakturę. Tak to właśnie działa. Nikt od nikogo niczego nie żąda, płaci się krocie za rzeczy, które w Chinach kosztują złotówkę – mówi logistyk. Marchewka i ziemniaki, a nie sprzęt dla wojska Jaką właściwie latarkę zakupiły Wojska Obrony Terytorialnej od sprzedawcy ze Zwolenia? Jaka jest jej jakość i parametry? Które normy spełnia, a których nie? Tego wszystkiego moglibyśmy dowiedzieć się z dokumentacji technicznej. Jest to ściśle określony zestaw dokumentów, który musi spełniać wymogi „Instrukcji w sprawie określania wymagań na dokumentację techniczną Uzbrojenia i Sprzętu Wojskowego”. Zamiast takiej dokumentacji Michał Stępień zaoferował wojsku jednostronicową instrukcję obsługi. To akurat nie jego wina, bo w tym przetargu wojsko takiej dokumentacji nie wymagało. – Może i by wymagało, tylko wcześniej musiałoby wiedzieć, że taka instrukcja istnieje – mówi logistyk. – Wiele osób które odpowiadają za zakupy po prostu nie zna tych dokumentów a na stanowiskach służbowych jest tak szybka rotacja, że ludzie nie tylko nie chcą poznać przepisów, ale nawet nie zdążą tego zrobić. Wojskowe Oddziały Gospodarcze kupują sprzęt, jakby kupowali marchewkę i ziemniaki, a nie sprzęt dla wojska. – W wojsku są dokumenty i instrukcje oraz procedury, jak powinno się kupować sprzęt wojskowy, co powinien spełniać, jaką powinien posiadać dokumentację, itd. Wystarczy tylko przestrzegać tych zasad i żaden chłam nie trafi do wojska. Ktoś opracował te dokumenty nie dla swojego widzimisię, tylko po to, aby ustrzec armię przed zalewającym nas badziewiem – dodaje logistyk. Jak zabezpiecza się wojsko Dlaczego sprzedawcy ogrodowych grillów w ogóle udało się stanąć do wojskowego przetargu, a potem sprzedać wojsku dowolnej jakości sprzęt? Inny logistyk z wieloletnim doświadczeniem, który także zastrzega anonimowość, zwraca uwagę, że przede wszystkim wojsko nie wie jak lub nie chce w odpowiedni sposób zabezpieczyć swoich przetargów przed sprzedawcami przypadkowymi lub takimi, którzy stają do przetargu w wyniku nieformalnych znajomości w armii. Co ciekawe, takie zabezpieczenia nie są żadną specjalistyczną wiedzą, a raczej podstawowym abecadłem przetargów. Logistyk, z którym rozmawiamy wylicza te zabezpieczenia: wadium odpowiedniej wysokości eliminujące drobnych ciułaczy. Wadium to kwota, którą wpłaca każdy z oferentów jako zabezpieczenie przetargu. Jeżeli oferent wygra przetarg, a mimo to nie będzie w stanie spełnić jego wymagań, straci pieniądze; wykazanie się sprzedażą dla wojska i referencjami na odpowiednim poziomie posiadanie numeru NCAGE. Jest to numer, jaki otrzymują zarejestrowani dostawcy dla NATO; posiadanie koncesji MSWiA; żądanie przysłania wzoru oferowanego produktu; parametry produktu powinny być podane według norm obowiązujących w NATO; precyzyjnie określony produkt z wymiarami o minimalnej tolerancji, dokładnie podane rodzaje uszczelnień, rodzaj materiału obudowy, aby wyeliminować chłam, który chcą wcisnąć nieuczciwi sprzedawcy; zagwarantowanie serwisu oferowanego sprzętu i w związku z tym przedstawienie rekomendacji z tego serwisu; najważniejsza sprawa to ocena produktu! Nie może być tak że 60 proc. wagi oceny to faktycznie sama cena produktu i jedynie 40 proc. to gwarancja. Wygrywa ten, kto da najniższą cenę, a jak niska cena to musi być niska jakość i bylejakość – wyjaśnia nasz rozmówca. – Waga ceny powinna być bezwzględnie uwarunkowana od jakości zgodnej z określonymi normami. Potwierdzenia oryginalności produktu, jeżeli chodzi o certyfikaty, normy czy autoryzacje. W przypadku sprzedawcy grillów wojskowi logistycy zastosowali jedynie pierwsze zabezpieczenie. Wyznaczyli wadium, ale w kwocie zaledwie 3 tys. zł, które w żaden sposób nie mogło wyeliminować z przetargu tzw. drobnych ciułaczy. Pytania o zabezpieczenia przetargu wysłaliśmy do organizującej ten przetarg 2. Regionalnej Bazy Logistycznej. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Dlaczego takich zabezpieczeń nie ma? Zdaniem logistyka, dlatego, że nie ma kompetentnych ludzi, którzy mogliby je skonstruować. – Jeden najważniejszy warunek musi być spełniony: sprawny i kompetentny operator, który taki przetarg rozpisuje. To jest najważniejsze i jednocześnie najsłabsze ogniwo. Często obserwuję rażącą nieudolność w zastosowaniu przepisów Ustawy o Zamówieniach Publicznych. To jest porażające, dlatego wojsko będzie dostawało szajs, dopóki naprawdę kompetentne osoby nie wezmą sprawy w swoje ręce – mówi. Specyfikacja na jednej kartce „Rażąca nieudolność” autorów wojskowych przetargów objawia się też w konstruowaniu specyfikacji, czyli listach wymogów dotyczących sprzętu. Porównaliśmy specyfikację latarek w przetargu organizowanym przez 2. Regionalną Bazę Logistyczną ze specyfikacjami latarek w przetargach organizowanych przez dwie armie NATO – niemiecką i włoską. Wyniki są kompromitujące dla wojskowych logistyków z Polski. Cała specyfikacja polskiego wojska mieści się na połowie kartki formatu A4 i liczy raptem 180 słów spisanych w 19 linijkach tekstu. Dla porównania, Włosi opisali wymaganą przez siebie latarkę na 24 stronach. Ich specyfikacja liczy 3400 słów (19 razy więcej), wraz z grafikami, tabelami i wzorami matematycznymi. Niemiecka specyfikacja zamieszczona jest w formacie Excell, więc trudno obliczyć liczbę stron, ale Niemcy opisali swoją latarkę w 4300 słowach, czyli 24 razy więcej niż Polacy. Pokazujemy te różnice dlatego, że oddają one stopień precyzji opisu latarki wymaganej przez każdą z armii. Najważniejszym elementem latarki jest oczywiście światło. Opis wymaganego światła zajmuje Włochom kilka gęsto zapisanych stron. Szczegółowo charakteryzują na nich takie wymogi, jak kąty stożka światła, siła światła w różnych trybach działania, czas pracy w różnych trybach, częstotliwość migania, głębia ostrości światła w różnych warunkach atmosferycznych, prostota przełączania pomiędzy trybami światła czy wymóg świecenia w różnych temperaturach. Podobnym stopniem szczegółowości odznacza się niemiecka specyfikacja. Dla odmiany, polskim wojskowym na opisanie wymaganego światła wystarczy dokładnie pięć linijek, w których wymagają trzech poziomów intensywności plus światła pulsacyjnego, wymieniają siłę światła i ile czasu latarka ma świecić w każdym z poziomów intensywności. Tworzenie kilkulinijkowych specyfikacji wymaganego sprzętu nie jest tylko domeną 2. Regionalnej Bazy Logistyki. Kilka miesięcy wcześniej specyfikację o podobnym stopniu ogólności stworzyli specjaliści z Jednostki specjalnej Nil z Krakowa w przetargu na kompasy, w którym także wygrał Michał Stępień. Nasi informatorzy twierdzą, że wojsko przygotowuje się do kolejnego przetargu na latarki. Nieoficjalnie wiemy też, że pewien sprzedawca akcesoriów ogrodniczych intensywnie wertuje azjatyckie serwisy aukcyjne. https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wojsko-kupuje-latarki-i-kompasy-od-sprzedawcy-grillow/6t64t3s,79cfc278 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
balans Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 Młody to się dziwi... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
les05 Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 Żeby na tak prestiżowym i szanowanym Forum poruszać tematy zasługujące co najwyżej na Pudelka, no nie wiem, brakuje pomysłów czy jak? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bjar_1 Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 Teraz, les05 napisał: prestiżowym i szanowanym Forum Że jak? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
balans Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 3 godziny temu, les05 napisał: Żeby na tak prestiżowym i szanowanym Forum poruszać tematy zasługujące co najwyżej na Pudelka, no nie wiem, brakuje pomysłów czy jak? Masz rację! Działalność naszego MON jest na poziomie Pudelka, szkoda tylko, że marnują nasze pieniądze. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
fala Napisano 29 Kwiecień 2021 Share Napisano 29 Kwiecień 2021 Czy producenci parasoli ogrodowych już zacierają ręce ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.