Skocz do zawartości

Luftwaffe.Ciekawostki z aukcji - część 2.


leszek01

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 438
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
  • 3 weeks later...
  • 11 months later...

Komentarz koleżeństwa mile widziany - czy to rzeczywiście prędkościomierz szybowcowy z epoki III Rzeszy?

https://www.ebay.com/itm/WW2-German-Glider-Aircraft-Speedometer-in-vgc-for-age-rare-0-80km-SALE-SALE/323724590841?hash=item4b5f7d3ef9:g:~zgAAOSwc-tY5CrK

Zakres pomiarowy (tylko teoretycznie) rzeczywiście mógłby sugerować, że to przyrząd z bardzo powolnego szybowca szkolenia podstawowego (dziś dla takich szybowców prędkości są większe), ale czy to rzeczywiście przyrząd z okresu międzywojennego albo II wojny? Nawet takie coś, jak SG-38 miał prędkość dopuszczalną 115 km/h, podczas gdy ten prędkościomierz jest wyskalowany do 80 km/h. Wszystkie inne szybowce choć odrobinę nowocześniejsze i bardziej zaawansowane niż SG-38 są oczywiście jeszcze szybsze niż 115 km/h.

Opinie mile widziane od czego ten przyrząd może być? A może on jest od pojazdu?

Pozdrawiam!

J_O

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.03.2019 o 19:42, Jedburgh_Ops napisał:

Komentarz koleżeństwa mile widziany - czy to rzeczywiście prędkościomierz szybowcowy z epoki III Rzeszy?

https://www.ebay.com/itm/WW2-German-Glider-Aircraft-Speedometer-in-vgc-for-age-rare-0-80km-SALE-SALE/323724590841?hash=item4b5f7d3ef9:g:~zgAAOSwc-tY5CrK

Zakres pomiarowy (tylko teoretycznie) rzeczywiście mógłby sugerować, że to przyrząd z bardzo powolnego szybowca szkolenia podstawowego (dziś dla takich szybowców prędkości są większe), ale czy to rzeczywiście przyrząd z okresu międzywojennego albo II wojny? Nawet takie coś, jak SG-38 miał prędkość dopuszczalną 115 km/h, podczas gdy ten prędkościomierz jest wyskalowany do 80 km/h. Wszystkie inne szybowce choć odrobinę nowocześniejsze i bardziej zaawansowane niż SG-38 są oczywiście jeszcze szybsze niż 115 km/h.

Opinie mile widziane od czego ten przyrząd może być? A może on jest od pojazdu?

Pozdrawiam!

J_O

Na drugiej tabliczce podane są ważniejsze dane ......tylko brak zdjęcia  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem, że może pomocna będzie historia firmy Deuta-Werke, bo gdyby była jakaś data graniczna jej powstania skorelowana z historią niemieckiego szybownictwa to już mógłby być wyraźny sygnał, od jakiego ewentualnie szybowca jest ten przyrząd. Ale niestety firma powstała w roku 1905, czyli w grę wchodzi cały najszerszy zakres niemieckiego szybownictwa i data 1905 w niczym nie pomaga.

Jeśli to jest rzeczywiście przyrząd szybowcowy to musi być z generacji szybowców mocno przed SG-38. Od ok. roku 1928 Wolfram Hirth konstruował szybowce wolniejsze od SG-38 i to po nim wszyscy kopiowali ten design szybowca szkolenia podstawowego, więc podejrzewałbym raczej jakąś konstrukcję szybowcową z pierwszych lat 30., a nie z 1938 r., jak SG-38.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej aukcji ogólnie coś się nie klei. W Niemczech w roku 1940 nie było już szybowców o prędkości do 80 km/h, bo radykalnie zmienił się wtedy system szkolnictwa lotniczego, zmienił się zresztą dużo wcześniej. Szybowiec o takim zakresie prędkości mógłby istnieć w Stanach Zjednoczonych, ale już nie w Niemczech. A w Stanach też już nie wszędzie, bo nie w wojskowym szkolnictwie szybowcowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Soda napisał:

ale części można produkować (swoim, export)...co nie przeczy Twojej tezie o wcześniejszym w czasie (a z tym się zgadzam) pochodzeniu szybowca.

 

Najprawdopodobniej podobnie myślimy.

Sam przedmiot tej aukcji jest bardzo fajny (bo nie popularnej Askanii). Zważywszy, jak dynamiczny był rozwój hitlerowskiego szybownictwa Askania nie zawracała sobie głowy prędkościomierzami dla szybownictwa o tak małym zakresie pomiarowym i robiła prędkościomierz szybowcowy Lr 12r o zakresie 30-150 km/h. Tymczasem Deuta-Werke być może zajęła niszę rynkową dla użytkowników szybowców w państwach o nie tak intensywnym rozwoju szybownictwa. I trzeba przyznać, że D-W wykazała się olbrzymią precyzją. W tamtych czasach, żeby prędkościomierz lotniczy zechciał drgnąć już od prędkości 10 km/h (jak ma to miejsce w prędkościomierzu z aukcji) to była olbrzymia sztuka. Nawet dziś jest to rzadkie. Amerykanom na potrzeby szybownictwa w międzywojniu prędkościomierz robiła firma Kollsman Instrument Company, Inc. Miał zakres pomiarowy 10-80 mph, czyli 16-129 km/h.

 

Ale jak to na amerykańskim eBayu – jest to aukcja z „ideologią dorobioną do faktów”. Wprawdzie przyrząd nie wygląda na fake, jakimi zalany jest US eBay w sekcjach militariów, ale…

 

Dobrze znając amerykański eBay to mam raczej taką teorię co do tej aukcji: Jak na US eBayu rzuci się hasło, że coś jest „Nazi”, „Third Reich”, „German WWII” itp. to pugilaresy z US$ otwierają się szerzej i zapewne na to liczy oferent tego prędkościomierza. A tak naprawdę to ten przyrząd najprawdopodobniej nie jest z szybowca niemieckiego, tylko z amerykańskiego i to bardzo specyficznego, ale wcale nie takiego rzadkiego w amerykańskim międzywojniu.

 

Amerykańskie środowisko szybowcowe tamtych czasów było całkowicie zafascynowane szybownictwem niemieckim. Jedyne szybowcowe przyrządy pokładowe, jakie Amerykanie w związku z tym importowali były oczywiście niemieckie. Data 1940 na tym przyrządzie jest – jak wszyscy wiemy – sprzed 11 grudnia 1941 r., czyli sprzed amerykańskiego wypowiedzenia wojny Trzeciej Rzeszy. A więc przyrząd jest spokojnie z okresu bardzo ścisłych związków szybownictwa amerykańskiego i niemieckiego i z czasu amerykańskiego importu niemieckich przyrządów pokładowych i szybowców.

 

Bez względu na to, jak marny byłby szybowiec to Amerykanie lubili mieć do niego jak najwięcej przyrządów pokładowych. Pod tym względem byli „rekordzistami świata”, bo co bogatsi właściciele szybowców lokowali w nich tyle przyrządów, ile w Europie nie instalowano wtedy w szybowcach. Amerykanie np. lubili żyroskopy kierunkowe (cenione w amerykańskim wojskowym szkolnictwie lotniczym tamtych czasów) i kazali je sobie instalować nawet w szybowcach. Standardowych tablic przyrządów w szybowcach amerykańskich wtedy nie było i decydował tylko portfel, co kto sobie zamówił.

 

A teraz skąd ten osobliwy mały zakres prędkości w tym przyrządzie? To rzecz jasna tylko moje przypuszczenie, ale nie bezpodstawne. Jeśli ten przyrząd jest od szybowca amerykańskiego, jak podejrzewam, i jeśli jest z szybowca konstrukcji nie późniejszej niż przełom 1931/1932, jak też podejrzewam, to albo jest on od szybowca szkolenia podstawowego z rodziny Fledgeling wspólnie zaprojektowanej w USA przez Jacka Herricka i Wolframa Hirtha na przełomie lat 1929/1930, albo też od szybowca szkolenia podstawowego w rodzaju Zögling, Waco NAZ, Detroit Gull, Evans, Northrup, Alfaro, Alexander Eaglerock, U-1 Rhon Ranger, U-2 Darmstadt, Mead RR-1, Kelsey-2, McFarland, Stevens-Franklin, Ideal Primary, Haller-Hirth, Bowlus-du Pont, Orgill No. 1, Cessna, Leonard, McGill. Ale równie dobrze mogły to być szybowce konstrukcji Karla Schraivogela, Allana Esseryꞌego lub Cloyda L. Artmana – szybowce bez szczególnych nazw własnych, bo branding w branży szybowcowej dopiero wtedy się rodził i nie każdemu zależało na promowaniu jakichś nazw.

 

Były to prymitywne, bardzo powolne szybowce z kadłubami typu goła rama bez kabiny pilota, do których prędkościomierz o zakresie pomiarowym do 80 km/h jak najbardziej by pasował. Głównie były to szybowce do „żabich skoków”, żeby nie tak od razu ukatrupić ucznia-pilota. Po prostu szybowce do powolnych lotów długości kilkudziesięciu metrów ze startu za koniem, za dwoma motocyklami, za samochodem lub z dachu samochodu, bo tak to u Amerykanów wtedy było.

 

Takimi prymitywnymi szybowcami latało się „na czuja”, by nie powiedzieć „na wariata”, bez żadnych przyrządów. Stany Zjednoczone miały wtedy pierwsze miejsce na świecie w szybowcowej wypadkowości. Ale do czasu. Były to najprymitywniejsze szybowce, ale stopniowo zaczęto przerabiać je na wersje „de luxe” (moje żartobliwe sformułowanie, nie szybowcowe). Gdy już ktoś kupił sobie Evansa za 248 dolarów, Alexandra za 375, albo Rhon Rangera za 445 to były to jednak wtedy znaczące pieniądze – nie takie, żeby ot tak zaraz pozbywać się prymitywnego szybowca, gdy można go było „stuningować” i to całkiem sensownie.

 

Tak na przykład bardzo popularnym amerykańskim szybowcom szkolenia podstawowego Rhon Ranger zaczynano dorabiać bardzo stabilne podwozie kołowe o szerokim rozstawie. Lądowanie takim prymitywnym szybowcem nagle stało się nie przewalanką na skrzydło na końcu dobiegu, ale było jak luksusowe lądowanie samolotem. Inną wersją bardzo stabilnego podwozia Rhon Rangerów były dwie długie płozy (wyglądające jak narty) również na goleniach o dużym rozstawie. Już od listopada 1930 r. Rhon Rangery były oferowane ze sloganem reklamowym „many combinations”.

 

I szybko doczekały się takie szybowce (jak wszystkie inne szybowce w tym designie będącym praojcem SG 38) budy, czyli kabiny opływającej całe stanowisko pilota. A jak kabina – to i dużo miejsca na przyrządy pokładowe tak cenione w amerykańskim szybownictwie aż do lekkiej przesady.

 

Tu może być kolejne pytanie – po co prędkościomierz do tak powolnych szybowców? Bo może dla kogoś to jest dziwne. Odpowiedź jest pytaniem: Co od zarania dziejów w szkolnictwie lotniczym przede wszystkim zabija uczniów-pilotów, jeśli tylko nie zderzą się z ziemią, drzewem lub budynkiem? Przeciągnięcie. A jak przeciągnięcie to trzeba ucznia zabezpieczyć zarówno wiedzą teoretyczną, jak i prędkościomierzem. Wszystkie inne przyrządy w takim prymitywnym szybownictwie można było zignorować, ale jak raz nie prędkościomierz, bo on ratuje życie ucznia-pilota (zresztą do dziś). Zanim człowiek się nie nauczy, że szybowiec sam (bez patrzenia na prędkościomierz) idealnie na różne sposoby sygnalizuje chwilę przed przeciągnięciem to mija (w zależności od talentu ucznia-pilota) kilkadziesiąt lotów, jeśli szkolnictwo jest nie na holu za samolotem, a o takim tu mowa. I trzeba jakoś dożyć do tego lotu, w którym już się czuje swoim organizmem, że za chwilę będzie przeciągnięcie. Dożycie z prędkościomierzem było już bardzo wysoce prawdopodobne.

 

Takimi prymitywnymi szybowcami dawało się też latać już nie tylko „żabimi skokami”, bo mimo wszystko nie jest tak, że szybowcem o doskonałości 7, 8 lub 9 nie da się polecieć na termikę czy na inny lot ze wznoszeniem. Da się. A wtedy przyrządy pokładowe są już jak najbardziej wskazane, szczególnie gdy na prymitywnym kadłubie-ramie powstawała fajna kabinka.

 

Omawiany prędkościomierz jest oferowany z terenu Wielkiej Brytanii. Ona też wprawdzie miała takie prymitywne szybowce w latach 30. i 40. (wręcz w RAF) i były to różnej maści Dicksony i Daglingi, ale niemieckiego prędkościomierza z tabliczką znamionową „1940” Wielka Brytania by sobie nie kupiła. A Stany Zjednoczone jak najbardziej mogły.

 

I to chyba tyle o tej naciąganej aukcji. Ja wątpliwości nie mam, że oferowany w niej przyrząd nie jest od szybowca niemieckiego, bo to byłby ahistoryczny absurd zważywszy, jak zaawansowane było szybownictwo III Rzeszy w roku 1940. Cały NSFK miał dobre i szybkie szybowce, którymi wręcz toczono symulowane walki powietrzne. Tam już nie było tak prymitywnych szybowców, jak w USA. W tym czasie Amerykanie ciągle byli „z ręką w nocniku” ze swoim szybownictwem i takie powolne graty do „żabich skoków” za koniem, za dwoma motocyklami, za samochodem i z dachu samochodu ciągle tam miały się dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie