Skocz do zawartości

Niemcy na beczce prochu


sonicsquad

Rekomendowane odpowiedzi

Na te­ry­to­rium Nie­miec znaj­du­ją się jesz­cze dzie­siąt­ki ty­się­cy nie­wy­bu­chów z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej. Bomby z opóź­nio­nym za­pło­nem stają się coraz bar­dziej nie­bez­piecz­ne.

Trzy go­dzi­ny po star­cie z An­glii Henry Chan­dler miał ze swo­je­go Bo­ein­ga B-17 pięk­ny widok na Mar­chię Bran­den­bur­ską: przed nim pły­nę­ła Ha­we­la, a z pra­wej stro­ny z tyłu i w lek­kiej mgle jawił się Ber­lin. Chwi­lę póź­niej 25-let­ni pilot pa­trzył już z wy­so­ko­ści ponad 6000 me­trów na Ora­nien­burg – tam wła­śnie wydał roz­kaz otwar­cia ko­mo­ry bom­bo­wej.

To było w czwar­tek, 15 marca 1945 roku. Chan­dler do­wo­dził jedną z 612 ma­szyn ósmej ame­ry­kań­skiej floty po­wietrz­nej, która tego dnia ob­ra­ła kurs na Ora­nien­burg i zrzu­ci­ła na to małe mia­sto 11 bomb wa­żą­cych każda po 500 kg. W sumie w ciągu 45 minut mię­dzy go­dzi­ną 14:51 a 15:36 spa­dło nań 4977 bomb bu­rzą­cych i 713 za­pa­la­ją­cych. Obiek­tem ataku po­wietrz­ne­go nie byli cy­wi­le, któ­rych miesz­ka­ło wtedy w mie­ście 26 ty­się­cy. Ora­nien­burg był jed­nym z naj­częst­szych celów ame­ry­kań­skich bom­bow­ców ze wzglę­du na swoją mi­li­tar­ną in­fra­struk­tu­rę. Stąd ze sta­cji roz­rzą­do­wej żoł­nie­rze nie­miec­cy ru­sza­li na front wschod­ni, w po­bli­skich za­kła­dach Auera prze­ra­bia­na była ruda ura­no­wa na po­trze­by taj­ne­go ato­mo­we­go pro­gra­mu ba­daw­cze­go, a kil­ka­set me­trów dalej zlo­ka­li­zo­wa­na była fa­bry­ka sa­mo­lo­tów He­in­ke­la i cen­tral­na baza po­jaz­dów SS.

Przed sied­mio­ma laty pilot Chan­dler wró­cił do mia­sta, któ­re­mu zadał swego czasu tyle cier­pie­nia. Był za­sko­czo­ny, jak bar­dzo tamte bom­bar­do­wa­nia wpły­nę­ły na jego dzi­siej­sze funk­cjo­no­wa­nie. Każ­de­go dnia służ­by usu­wa­nia środ­ków bo­jo­wych po­szu­ku­ją po­zo­sta­ło­ści po woj­nie, cią­gle jesz­cze zda­rza się ewa­ku­acja ca­łych re­wi­rów mia­sta. W cza­sie ostat­niej wojny pod­czas 13 na­lo­tów na Ora­nien­burg zrzu­co­no ponad 10 000 bomb – śred­nio na km kwa­dra­to­wy wię­cej niż na ja­kie­kol­wiek inne nie­miec­kie mia­sto. Nie wy­bu­chło ok. 1500 bomb. Z tego około 200 zo­sta­ło w cza­sach NRD roz­bro­jo­nych i wy­sa­dzo­nych, a ko­lej­nych 168 od czasu zjed­no­cze­nia Nie­miec. Ostat­nią – jak do tej pory – sa­pe­rzy uniesz­ko­dli­wi­li w mi­nio­ny pią­tek na dwor­cu ko­le­jo­wym. A po­zo­sta­ły jesz­cze setki ta­kich nie­wy­bu­chów. W Ora­nien­bur­gu, jak w żad­nym innym mie­ście, pro­wa­dzo­ne są sys­te­ma­tycz­ne po­szu­ki­wa­nia bomb. Eks­per­ci sza­cu­ją, że ich lo­ka­li­zo­wa­nie i za­bez­pie­cza­nie kosz­tu­je rocz­nie 400 mln euro – i po­trwa to jesz­cze kilka dekad.

Ponad po­ło­wa z od­kry­tych od 1990 roku w Ora­nien­bur­gu bomb dużej mocy zo­sta­ła wy­po­sa­żo­na w che­micz­ny za­pal­nik cza­so­wy. W za­leż­no­ści od usta­wie­nia miały one wy­bu­chać do 48 go­dzin od mo­men­tu ude­rze­nia. Teraz sta­no­wi to utrud­nie­nie pod­czas za­bez­pie­cza­nia ła­dun­ków oraz w per­fid­ny spo­sób na­pę­dza stra­cha. 67 lat po zrzu­cie bomby te są bar­dzo nie­bez­piecz­ne", na­pi­sał w 2008 r. w spe­cjal­nym ra­por­cie dla po­li­cji pro­fe­sor Wol­fgang Spyra, spe­cja­li­sta w dzie­dzi­nie mi­li­tar­nych po­zo­sta­ło­ści po­wo­jen­nych. Do­ko­nał on ana­li­zy roz­bro­jo­nych bomb i stwier­dził, że ich za­pal­ni­ki są szcze­gól­nie wraż­li­we na ude­rze­nia i wstrzą­sy", a ich stan oce­nił jako ar­dzo kry­tycz­ny". Uznał, że jest praw­do­po­dob­ne", że kilka z nich sa­mo­czyn­nie wy­buch­nie. Im bomba star­sza, tym trud­niej­sze jest uniesz­ko­dli­wie­nie za­pal­ni­ków cza­so­wych. Nie­dłu­go ie bę­dzie już moż­li­we" ich roz­bro­je­nie bez eks­plo­zji. Dla­te­go w przy­szło­ści praw­do­po­dob­nie trze­ba bę­dzie czę­ściej wy­sa­dzać bomby tego typu – jak ostat­nio w Mo­na­chium i w nad­reń­skim Vier­sen.

Kiedy w cza­sie II wojny świa­to­wej ame­ry­kań­skie i bry­tyj­skie bom­bow­ce nisz­czy­ły nie­miec­kie mia­sta, nie eks­plo­do­wa­ła śred­nio co dzie­sią­ta bomba. Dziś nie­któ­re z nich za­le­ga­ją w ziemi na głę­bo­ko­ści za­le­d­wie 30 cm, inne nawet na sze­ściu me­trach – i pra­wie wszyst­kie sta­no­wią ogrom­ne za­gro­że­nie. Po­ro­wa­te bomby rdze­wie­ją wszę­dzie, gdzie woj­ska alianc­kie w ciągu dwóch ostat­nich lat do­ko­ny­wa­ły na­lo­tów na rze­szę nie­miec­ką: nad Dol­nym Renem, w Za­głę­biu Ruhry, w mia­stach na po­łu­dniu kraju, ta­kich jak Au­gs­burg czy Pforz­he­im, Ham­burg i Dre­zno.

Każ­de­go roku w Niem­czech od­po­wied­nie służ­by roz­bra­ja­ją i roz­ła­do­wu­ją 5000 bomb z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej – kilka dzie­sią­tek ty­się­cy tkwi jesz­cze w ziemi. W samym Ham­bur­gu od 1945 r. roz­bro­jo­no ponad 11 000 nie­wy­pa­łów, 2900 uzna­no za nie­od­kry­te. Sza­cu­je się, że w Ber­li­nie znaj­du­je się jesz­cze 3000 bomb. Znaj­du­ją je za­zwy­czaj pra­cow­ni­cy na bu­do­wach, któ­rzy ko­par­ka­mi lub ło­pa­ta­mi na­tra­fia­ją na sko­ro­do­wa­ny stary metal i wtedy wzy­wa­ją służ­by usu­wa­ją­ce środ­ki bo­jo­we. Rok temu w grud­niu niski po­ziom wody w Renie ob­na­żył wa­żą­cą 1,8 ton bry­tyj­ską minę po­wietrz­ną. 45 000 osób mu­sia­ło opu­ścić swoje domy, ewa­ku­owa­no pen­sjo­na­riu­szy z sied­miu domów opie­ki, dwóch szpi­ta­li i jed­ne­go wię­zie­nia. Spe­cja­li­stom udało się bombę roz­bro­ić. W tym roku 28 sierp­nia w mo­na­chij­skiej dziel­ni­cy Schwa­bing nie po­szło tak łatwo: pod­czas de­to­na­cji 250-ki­lo­wej bomby z za­pło­nem cza­so­wym wy­buchł pożar – szko­dy osza­co­wa­no na mi­lio­ny euro. Ostre odłam­ki wy­la­ty­wa­ły w górę na wy­so­kość 300 me­trów. Ty­dzień póź­niej ro­bot­ni­cy od­kry­li dwie bomby na Po­lach Ducha Świę­te­go w Ham­bur­gu – do­kład­nie tam, gdzie na fe­sty­nie dzie­ci ba­wi­ły się na ka­ru­ze­lach. Na szczę­ście eks­per­tom od ła­dun­ków wy­bu­cho­wych udało się je roz­bro­ić. Dwa ty­go­dnie temu wa­żą­cy 250 kg nie­wy­buch eks­plo­do­wał pod­czas kon­tro­lo­wa­nej de­to­na­cji w dol­no­reń­skiej miej­sco­wo­ści Vier­sen w po­bli­żu stre­fy dla pie­szych, po­zo­sta­wia­jąc w ziemi me­tro­wy kra­ter.

Nie­wy­bu­chy z cza­sów II wojny świa­to­wej są bar­dzo nie­bez­piecz­ne rów­nież dla sa­pe­rów: od 2000 r. śmierć po­nio­sło 11 z nich. W lipcu 2010 r. w Ge­tyn­dze pod­czas próby uniesz­ko­dli­wie­nia bomby zgi­nę­ło trzech sa­pe­rów. Go­dzi­nę przed pla­no­wa­ną akcją roz­bro­je­nia 500-ki­lo­gra­mo­wej bomby z cza­so­wym za­pło­nem przez ro­bo­ta na Schützen­platz, ta nie­spo­dzie­wa­nie eks­plo­do­wa­ła – i nie był to efekt dzia­łań któ­re­go­kol­wiek z sa­pe­rów.

- Przy bom­bach z za­pło­nem cza­so­wym nie wolno nawet ka­słać – tak bar­dzo mogą być wraż­li­we – tłu­ma­czy Horst Re­in­hardt, tech­nicz­ny kie­row­nik służb spe­cja­li­zu­ją­cych się w usu­wa­niu środ­ków bo­jo­wych w bran­den­bur­skiej miej­sco­wo­ści Wünsdorf. Re­in­hardt. wła­sno­ręcz­nie uniesz­ko­dli­wił do­tych­czas 150 nie­wy­pa­łów. Czy boi się tych akcji? - Nie – mówi saper. - Moja żona się o mnie boi. Dla mnie to ru­ty­na.

Wy­na­gro­dze­nie sa­pe­rów i ich po­moc­ni­ków jest skrom­ne. W Niem­czech – w za­leż­no­ści od kraju związ­ko­we­go i wieku – za­ra­bia­ją mie­sięcz­nie mię­dzy 2400 a 3500 euro brut­to, do tego do­cho­dzą jesz­cze czę­sto do­dat­ki za nie­bez­piecz­ne wa­run­ki pracy w wy­so­ko­ści do 1000 euro. Dawne nie­wy­pa­ły za­bi­ja­ją także ni­cze­go nie­świa­do­mych oby­wa­te­li. W paź­dzier­ni­ku 2006 r. stra­cił życie ope­ra­tor ko­par­ki na jed­nej z budów na au­to­stra­dzie nie­da­le­ko Aschaf­fen­bur­ga – eks­plo­do­wał nie­wy­pał, kiedy fre­zar­ka tra­fi­ła na bombę. W 2008 r. rol­nik w nad­reń­sko-west­fal­skiej miej­sco­wo­ści Ge­ilen­kir­chen zgi­nął pod­czas ko­sze­nia – tra­fił na gra­nat fos­fo­ro­wy.

W Ora­nien­bur­gu sa­pe­rzy pró­bo­wa­li zmi­ni­ma­li­zo­wać tego typu za­gro­że­nia. Wy­ko­rzy­sta­li do­ku­men­ta­cję ame­ry­kań­ską – pi­lo­ci fo­to­gra­fo­wa­li bo­wiem swoje cele po każ­dym ataku bom­bo­wym, by w ten spo­sób uwiecz­nić suk­ces swo­jej misji. Na tych zdję­ciach do­brze wi­docz­ne są leje po bom­bie, po­wsta­łe w wy­ni­ku eks­plo­zji ła­dun­ków wy­bu­cho­wych – i tzw. po­dej­rza­ne punk­ty wska­zu­ją­ce na ude­rze­nie bez eks­plo­zji. Wła­śnie tutaj od­po­wied­nie służ­by po­szu­ku­ją nie­wy­bu­chów. Nie­ste­ty, na zdję­ciach nie da się roz­po­znać ok. jed­nej trze­ciej z nich. Po­szu­ki­wa­cze nie­wy­bu­chów stwo­rzy­li mapę z 1900 lo­ka­li­za­cja­mi, w któ­rych można się spo­dzie­wać bomb. Ponad jedna trze­cia z nich zo­sta­ła spraw­dzo­na. W każ­dym takim punk­cie do­ko­nu­je się do 57 na­wier­tów, na­stęp­nie teren jest spraw­dza­ny spe­cjal­ny­mi me­ta­lo­wy­mi son­da­mi. Na ich koń­cach znaj­du­je się cewka, która drga, kiedy w głębi re­je­stro­wa­ne są im­pul­sy ma­gne­tycz­ne. Bomby zna­le­zio­no na te­re­nach pod za­bu­do­wę miesz­ka­nio­wą i przed pew­nym gim­na­zjum; trze­ba było także zbu­rzyć dom jed­no­ro­dzin­ny, po­nie­waż po­dej­rze­wa­no tam obec­ność bomby.

Takie akcje to po­waż­ne ob­cią­że­nie dla bu­dże­tu landu Bran­den­bur­gii. Od czasu zjed­no­cze­nia Nie­miec rząd w Pocz­da­mie wydał już 315 mln euro na po­szu­ki­wa­nia i usu­nię­cie bomb oraz innej amu­ni­cji z cza­sów wojny. Rząd nie­miec­ki zwró­cił wpraw­dzie lan­do­wi 108 mln euro, ale tylko za usu­nię­cie nie­miec­kiej amu­ni­cji, a nie alianc­kich bomb, przy czym na­bo­je, gra­nat­ni­ki prze­ciw­pan­cer­ne, gra­na­ty i bomby We­hr­mach­tu sta­no­wią znacz­nie mniej­szą część po­wo­jen­nych po­zo­sta­ło­ści mi­li­tar­nych. Nie­miec­ki Bun­de­srat kry­ty­ku­je nie­spra­wie­dli­we roz­dzie­le­nie ob­cią­żeń. W 2011 r. zło­żył pro­jekt usta­wy fi­nan­so­wa­nia po­zo­sta­ło­ści mi­li­tar­nych – cał­ko­wi­te kosz­ta ich usu­wa­nia ma prze­jąć woj­sko. Kanc­lerz An­ge­la Mer­kel nie za­ak­cep­to­wa­ła tego pro­jek­tu. Kiedy trafi do Bun­de­sta­gu, nie wia­do­mo.

Mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych Bran­den­bur­gii Diet­mar Wo­id­ke nie kryje obu­rze­nia. - Nie­usta­ją­ce za­gro­że­nie, jakie sta­no­wią alianc­kie środ­ki bo­jo­we, jest dzie­dzic­twem wojny, którą pro­wa­dzi­ły Niem­cy, a nie land Bran­den­bur­gii – ar­gu­men­tu­je. Sam land nie ma wpły­wu na hi­sto­rycz­ne­go pecha, że znaj­do­wał się na te­re­nie głów­nych walk dru­giej wojny świa­to­wej." Rów­nież bur­mistrz Ora­nien­bur­ga Hans-Jo­achim La­esic­ke jest obu­rzo­ny za­cho­wa­niem kanc­lerz: - Iry­tu­je mnie igno­ran­cja rządu nie­miec­kie­go, pod­czas gdy my w Ora­nien­bur­gu sie­dzi­my na becz­ce pro­chu.
http://m.onet.pl/wiadomosci/prasa,zj2z9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych Bran­den­bur­gii Diet­mar Wo­id­ke nie kryje obu­rze­nia. - Nie­usta­ją­ce za­gro­że­nie, jakie sta­no­wią alianc­kie środ­ki bo­jo­we, jest dzie­dzic­twem wojny, którą pro­wa­dzi­ły Niem­cy, a nie land Bran­den­bur­gii – ar­gu­men­tu­je"

Ja pi...tolę. Za chwilę gotów pozwać USA i Brytanię, w imieniu niewinnego landu Brandenburgii. DO dziś wydawało mi się, że to Szwajcaria była neutralna, hehehe...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tu jak zwykle w kwestii bombowej:

Henry Chan­dler miał ze swo­je­go Bo­ein­ga B-17 pięk­ny widok na Mar­chię Bran­den­bur­ską: [...] do­wo­dził jedną z 612 ma­szyn ósmej ame­ry­kań­skiej floty po­wietrz­nej, która tego dnia ob­ra­ła kurs na Ora­nien­burg i zrzu­ci­ła na to małe mia­sto 11 bomb wa­żą­cych każda po 500 kg.

11 bomb po 500 kg - czyli zapewne 1000-funtowych, 454 kg - to jest razem około 5 ton. To jest sporo więcej niż maksymalny udźwig B-17G (2740 kg); choć oczywiście prawie zawsze prawie każdy samolot może zabrać ładunek ponad-maksymalny" przy pewnych ograniczeniach np. zasięgu. Ale przeanalizowałem sobie układ węzłów w komorze i wydaje mi się że nie da rady tyle podwiesić. Na pewno dałoby się 8 x 450 kg (6 bomb w komorze + 2 na podwieszeniu zewnętrznym). Być może dałoby się 10; ale tę 11-tą to już chyba pocztą musieliby wysłać... Ponadto Amerykanie raczej unikali zabierania super-wielkiego ładunku; zawsze raczej zabierali mniej bomb starając się uzyskać lepsze właściwości lotne, co ułatwiało przedarcie się do celu, samo celowanie itd.

Przypuszczam więc, że w tym artykule jest błąd i chodziło o 11 bomb 500-funtowych (227 kg), nie 500-kilowych. Standardowy ładunek w komorze B-17 to 12 x 227 kg; oczywiście swobodnie mogli wziąć o 1 mniej żeby mieć lżejszy samolot czy z jakiejkolwiek innej przyczyny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja im sie nie dziwie ,kazdy chce mieszkac bez wizji ze przejerzdzajacy obok traktor wyzwoli wybuch jakiegos ladunku, wracajac do sprawy pieniedzy to mlodzi niemcy maja juz dosc wspominania wojny w kategoriach placcie za nia tym bardziej jak slysza np: teksty premiera grecji iz bedzie zadac dzis nowej puli kasy wlasnie w zwiazku z wojna i to pomimo tego iz niemcy kare grecji zaplacili a to juz w latach 70-tych. Tak czy inaczej wlasnie dzis bylem w dreznie (opisuje to w innym watku) i tam raczej o bombardowaniach nikt z mlodych nie pamieta, chodz tez trudno sie dziwic jako ze znaczna ich czesc (mlodych niemcow) czesto pochodzi z zupelnie innych zakatkow swiata.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krism, nie myślisz chyba, że Niemcy pomagają Grecji bezinteresownie.

Greckie obligacje są w większości w rękach niemieckich banków. Wykupując je za unijne pieniądze (m.in. nasze, ofiarowanie wspaniałomyślnie przez Gingera - wszak stać nas), Angela wspomaga swoje banki i instytucje finansowe.

To tak w ramach małego OT.

Twoje ostatnie, słuszne zresztą stwierdzenie, pozwoliłem sobie zilustrować obrazkiem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie