Skocz do zawartości

Opór - Defiance 2008


Swiety82

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Tytuł: Opór - Defiance
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat, Wojenny
Czas trwania: 136 min.
Data premiery: 23.01.2009 (Polska), 31.12.2008 (Świat)
Reżyseria: Edward Zwick
Scenariusz: Clayton Frohman, Edward Zwick

Opis:
Zrealizowana z imponującym rozmachem opowieść o żydowskich partyzantach walczących podczas II Wojny Światowej w lasach Puszczy Nalibockiej, na terenie dzisiejszej Białorusi. Przez kilka lat z powodzeniem wymykali się hitlerowcom, a w sercu puszczy stworzyli świetnie funkcjonującą tajną osadę dla żydowskich uciekinierów.Niestety scenariusz ma tyle wspólnego z faktami,co ja z królową Wielkiej Brytanii.

Obsada:
Daniel Craig: Tuvia Bielski
Liev Schreiber: Zus Bielski
Jamie Bell: Asael Bielski
Alexa Davalos: Aron Bielski


Czyżby zapowiadany od dawna film ujrzał światło dzienne?

  • Odpowiedzi 53
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
Ja w tej produkcji zauważyłem dwa akcenty" polskie:
1. Powieszony w stodole mężczyzna, który pomagał Bielskim ma na szyi powieszoną deskę z napisem po Polsku:amant żydów".
2. na końcu filmu w opisach co działo się z bohaterami filmu, jest zdjęcie Bielskiego w polskim mundurze.
To by było na tyle.
p.s. Jeśli przymknąć oko na historię i niektóre momenty to film udany. My takiego ani za 20 lat nie nakręcimy, choć mamy o kim i to bez ubarwiania historii. pozdro.
  • 2 weeks later...
Napisano
lepiej nie trac na to czasu
http://wiadomosci.wp.pl/kat,48996,title,Film-o-Zydach-powstancach-to-piramidalna-bzdura,wid,10773660,wiadomosc.html?ticaid=175e7
Napisano
Jeśli przymknąć oko na historię i niektóre momenty to film udany. My takiego ani za 20 lat nie nakręcimy, choć mamy o kim i to bez ubarwiania historii"_ - kolega raczy sobie chyba żartować. -rzeczywiście jesli mielibysmu kręcić takie filmy jak ten to lepiej niech nic nie kręca.Szczególnie jak przymknie sie oko na historię i niektore momenty".....
Napisano
Jak już zauważono-prawda historyczna to jedno, a film drugie!.

W tym przypadku film jest niezły i trzeba go obejrzeć. Jak bojkotujesz to idź przed kino i wywieś transparent :)
Napisano
Kolego wulfgar czyli lepiej kręcić filmy w stylu Demony wojny" albo o pijanych żołnierzach sikających na portrety dowódców gdzie ani historii ani popatrzeć nie ma na co! Nie zrozumiałeś o co mi chodziło ot co:))
Napisano
klol. Paweł 80 film opór" ma wlasnie tyle wspolnego z prawdą co potencjalny film o Westerplatte gdzie sikają na portrety wiec tu bym polemizował( co do Demonow wojny" to nie przekreslal bym tego filmu tak jednoznacznie) a nie wykluczone że i w takim filmie moze było by na co popatrzeć idąc tym tokiem rozumowania. Pozatym jeśli juz to lepiej takie filmy kwaliifkować jako Science-Fiction i wtedy nie ma problemu. Moze problem jedynie polegać na tym że troche głupków na zachodzie ( a i u nas pewnie też) pomyśli ze tak jak w tym filmie to rzeczywiscie było...i pod tym wzgledem takie filmy to szkodliwe gnioty. Ale moze sie czepiam... w końcu kto chce wydac 20 zł czy ileś tam na tego gniota to niech oglada ja wole za to kupić browar.Wyjdzie bardziej na zdrowie.
Napisano
Niby kryzys finansowy ale pieniędzy nie brakuje na tworzenie faktycznie alternatywnej historii zakłamującej rzeczywistość i mieszających w głowach.

Kto zna trochę historii to wie, co robili na Białorusi ludzie Fegeleina z Brygady SS Florian Geyer". I dlatego scenariusz filmu jest z deka absurdalny.
Napisano
Już ci wyjaśniam : Fegelein dowodził brygadą kawalerii SS
która w 1941 dokładnie zajęła się eksterminacją ludności żydowskiej na Białorusi. Mówiąc wprost przeżyło to niewielu, a napewno nie tylu żeby wyprawiać to co na filmie.
Absurd.
Napisano
Wbrew pozoreom wcale nie tak niewielu. Ten oddzial a wraz z nim mozna powiedzieć cała leśna osada żydowska liczyła według szacunków od kilkuset do kilku tysiecy ludzi. Trzeba by sie podeprzeć liczbami.
Napisano
powiem ci wiecej na obszarze Bialorusi były obszary których Niemcy nie kontrolowali całkowicie przez całą wojnę wystarczy znać trochę uwarunkowania przyrodniczo -geograficzne niektórych rejonów chocby błot Poleskich. Puszcz otoczonych obszarami bagiennymi ktorych tam nie brakuje itd. Całe brygady sowieckiej partyzantki (i nie tylko) dzieki temu przetrwały na tych obszarach tworzac całe wioski partyzanckie.
Napisano
Wulfgar, co innego sowieccy partyzanci (wśród których też byli ocaleni z eksterminacji żydzi) a co innego żydzi nagle w liczbie kilku tysięcy, dobrze uzbrojeni ( chyba tylko największe sowieckie oddział partyzancki liczyły naraz kilku tysięcy ludzi pod bronią ) i mający swoją jedną wielką osadę.

Że korzystano z właściwości Polesia, nie ma wątpliwości, ale nikt o zdrowych zmysłach nie budowałby jednego tak wielkiego obozowiska dla kilku tysięcy ludzi - przecież łatwo ściągnęło by uwagę, nawet z powietrza.

Poza tym akcja eksterminacyjna w 1941 na Białorusi była naprawdę mordercza i dokładna. Wiele osób uniknęło śmierci chroniąc się w nieprzebytych ostępach, albo dołączało do partyzantów ale nie ma dowodów historycznych że żydzi stworzyli na bagnach jedną wielką osadę na kilka tysięcy ludzi i z powodzeniem przetrwali tam okupację.
Napisano
polecam na ten temat duzy artykył w inncyh obliczach historii nr 3/08"
tutaj fragment
Żydowski obóz wśród Puszczy

Od lipca 1941 roku, po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, w Puszczy Nalibockej zrobiło się jeszcze bardziej rojno i gwarno. Lasy dały schronienie wielu Żydom z okolicznych, z rzadka rozsianych małych miasteczek i wsi. Przed wojną ludność żydowska zamieszkiwała właśnie głównie w miasteczkach, gdzie stanowiła ponad 40% mieszkańców (Polacy stanowili dalsze ponad 45%, a resztę Białorusini – około 11% – i inne narodowości). Z kolei na wsi zamieszkiwało około 4% Żydów (Polaków 53%, Białorusinów 42%), z których niewielu zajmowało się uprawą ziemi, tak jak Tewji, czyli „skrzypek na dachu”, pierwowzór postaci którego właśnie w tych okolicach znalazł Alejchem Szołem, autor powieści Dzieje Tewji Mleczarza . Przed wojną Żydzi na tych terenach żyli w symbiozie z innymi narodowościami. Obce były tu w zasadzie antagonizmy narodowościowe, natomiast wszystkich, także Żydów, jednoczyła powszechna bieda.
Pierwsze symptomy rozłamu w miejscowej społeczności przyniosło we wrześniu 1939 roku wejście Armii Czerwonej, której żołnierze byli witani przez Żydów kwiatami. Dla ludności żydowskiej tragedia zaczęła się z chwilą nastania okupacji niemieckiej. Zorganizowano getta, od połowy 1942 roku rozpoczęły się zaś masowe egzekucje.
Część Żydów, głównie młodych, podjęła walkę, uciekając z gett i organizując oddziały samoobrony. Pod koniec 1942 i w 1943 roku na terenie Puszczy Nalibockiej powstało kilka oddziałów żydowskich. Obozy urządzali w miejscach niedostępnych, wśród bagien. Aby obronić się przed grasującymi po lasach partyzantami i zwykłymi bandytami, Żydzi zaczęli skupować broń.
Największym obozem żydowskim w Puszczy Nalibockiej był założony na przełomie lat 1941/1942 obóz braci Bielskich: Asaela, Zusa i Tuwjego, pochodzących z wioski leżącej między Nowogródkiem a Lidą. Bielscy byli rolnikami i młynarzami. Początkowo był to obóz rodzinny. Na czele grupy żydowskiej stanął najstarszy z braci, Tuwji, podoficer Wojska Polskiego. Tuwji miał życiową misję: ratowanie Żydów, a poza tym odznaczał się wyjątkową charyzmą. Systematycznie wysyłał emisariuszy do okolicznych gett i zachęcał do ucieczki i przyłączenia się do oddziału. Szybko z kilkudziesięcioosobowego familijnego oddziału powstało zgrupowanie liczące w ostatniej fazie wojny ponad tysiąc osób.
Żydzi-partyzanci zorganizowali bazę, która była właściwie małym miasteczkiem – z warsztatami rzemieślniczymi (m.in. kuźnia, piekarnia, garbarnia, zakład szewski, krawiecki, stolarski, zegarmistrzowski, fryzjerski, czapniczy i metalowy, czyli zbrojownia, a właściwie rusznikarnia, w której naprawiano i remontowano broń, a nawet wytwarzano części do karabinów i rewolwerów) oraz placówkami użyteczności publicznej, takimi jak: ambulatorium, szpital zakaźny (gdzie leczono między innymi tyfus plamisty), szkoła, bóżnica, a także areszt. Miasteczko było do tego stopnia zorganizowane, że miało nawet swój wymiar sprawiedliwości, który na przykład dwa razy orzekł karę śmierci na Żydów kolaborantów. Jak ocenia Marian Turski, wojnę przetrwało tam ponad 1200 osób .
Dla porządku odnotujmy jeszcze, że bracia Bielscy – poza Asaelem, który walcząc w szeregach Armii Czerwonej zginął pod Królewcem – przeżyli wojnę i wyemigrowali do Palestyny. W 1948 r. Tuwji wziął udział w wojnie obronnej. W latach 50. Bielscy przenieśli się z rodzinami do USA. Tuwji zmarł w 1987, a Zus w 1995 r.
Na czele partyzantów sowieckich stał generał Wasylij Czernyszew „Płaton”. Jego sztab w pewnym okresie żądał likwidacji oddziału Bielskich, on sam jednak miał prawdopodobnie inne plany. Po wizycie w obozie Bielskiego „Płaton” zaoferował Żydom ochronę, która okazała się niezwykle cenna ze względu na donosy, jakie na nich składano do władz niemieckich, i oskarżenia kierowane do Rosjan. Generalnie Bielskich obwiniano o wrogi stosunek do okolicznych mieszkańców, do ideologii komunistycznej oraz zarzucano im przywłaszczenie kosztowności, które mieli rzekomo przekazać Rosjanom. Generał „Płaton” był pod wrażeniem tego, co zobaczył. Od razu w obozowej przychodni umieścił swoich rannych partyzantów i odwdzięczył się za to Bielskiemu dostawą koni, krów i uzbrojenia. Żydowskie zakłady rusznikarskie zajęły się naprawą broni sowieckich partyzantów .
Ułożenie dobrych stosunków z Sowietami wymagało od Żydów szczególnej przebiegłości. Sowieci żądali, aby partyzanci byli lojalnymi komunistami, nieskażonymi uczuciami religijnymi i nacjonalizmem. Tuvia był przebiegły na tyle, by udawać lojalność wobec Sowietów, a jednocześnie skupiać się na głównym zadaniu: ratowaniu Żydów i zabijaniu Niemców. Kiedy gen. Czernyszew zwiedzał kwatery będące schroniskiem dla kobiet, dzieci i ludzi starszych, którzy uciekli z gett w otaczającym regionie, zauważył, że niektórzy Żydzi studiowali Torę. Bystry Bielski wyjaśnił, że studiują oni historię partii. „Płaton” odniósł się do tego z aprobatą, a wkrótce po tym osoby cywilne w obozie Bielskiego uzyskały status korpusu kwatermistrzowskiego .
Trzeba powiedzieć wprost, że ludzie ze zgrupowania Bielskiego – podobnie jak wszystkie inne oddziały partyzanckie – konfiskowali (czyli grabili) od miejscowej ludności żywność, bydło i inne dobra, i czynili to bez żadnych zahamowań. Ryzyko takiego procederu było niemałe, ponieważ chłopi (białoruscy, ale również polscy) bronili się, zakładając oddziały samoobrony, wzywając policję białoruską i żandarmerię niemiecką. Wiele tego rodzaju akcji kończyło się zatem ofiarami wśród partyzantów. Uczestnikami wypraw zaopatrzeniowych byli przede wszystkim ludzie młodzi, zdolni do pokonywania dużych odległości, nierzadko po kilkadziesiąt kilometrów, ponieważ Bielski nakazywał, aby nie zabierać żywności gospodarzom z najbliższej okolicy .
Nieco inaczej szefów „Jerozolimy” – bo tak nazywali obóz Bielskich polscy partyzanci – przedstawia historyk Leszek Żebrowski, który w wywiadzie mówi: „ ‘Jerozolima’ Bielskiego nie była zgrupowaniem partyzanckim, był to raczej ‘obóz rodzinny’. Nie miała ona dobrej opinii nawet u ortodoksyjnych komunistów. Zastępcą Bielskiego był przez pewien czas przedwojenny komunista – Józef Marchwiński (żonaty z Żydówką Ester, która była w obozie Bielskiego). Zostawił niepublikowane wspomnienia i opisał w nich ‘Jerozolimę’ w codziennym życiu: ‘Bielskich było czterech braci, chłopów rosłych i dorodnych i nic też dziwnego, że mieli powodzenie u niewiast w obozie. Byli to mołojcy do wypitki i miłości, nie mieli jednak ciągotek do wojaczki. Najstarszy z nich (dowódca obozu) Tewie Bielski zarządzał nie tylko wszystkimi Żydami w obozie, lecz dowodził również dość licznym i ślicznym ‘haremem’ – niby król Saud w Arabii Saudyjskiej. W obozie, gdzie rodziny żydowskie kładły się często na spoczynek z pustymi żołądkami, gdzie matki przytulały do wyschniętych piersi głodne swoje dzieci, gdzie błagały o dodatkową łyżkę ciepłej strawy dla swoich maleństw – w tymże obozie kwitło inne życie, był też inny, bogaty świat!’
Bielski i jego świta nie narzekali na złe warunki, na okupację. Posiadając złoto i kosztowności swoich ziomków, mogli prowadzić wystawny tryb życia. W ziemiankach braci Bielskich i najbliższego ich otoczenia stoły uginały się od wytrawnych potraw i napojów, a liczne grono pięknych kobiet stale otaczało Tewie Bielskiego i jego trzech budrysów. Piękności te nie znały głodu i niedostatku. Były zawsze ślicznie ubrane, a na ich rękach i szyjach lśniły blaskiem drogie klejnoty i kamienie, nie zbrukały też zbożną pracą swych białych rączek. [...]
Patrycjat Bielskiego jaskrawie odcinał się od plebsu żydowskiego, zamieszkującego obóz. Biedota żydowska ziemianki Bielskiego nazywała ‘carskimi pałacami’. Bielski uzyskał posłuch wśród swych ‘poddanych’, rządząc twardą ręką, tłumił zdecydowanie wszelkie odruchy buntu i niezadowolenia wśród mieszkańców obozu. Izrael Kesler został zamordowany za to tylko, że ‘ośmielił się głośniej wyrażać swoje niezadowolenie z postępowania Bielskiego i jego braci’. Fajwel Połonecki zginął już po wkroczeniu Armii Czerwonej, bo chciał zabrać wóz ze swoim skromnym dobytkiem (z zawodu był kowalem), uratowanym przez białoruskich chłopów. Bielskim zaś wszystkie wozy były potrzebne do zabrania własnych rzeczy, nagromadzonych podczas działania ‘Jerozolimy’.
Inny komunista Benedykt Szymański (z sowieckiej Brygady im. Stalina) także nie oszczędził Bielskiego: ‘Oddział ten nie miał dobrego konta, więc nic dobrego o nim napisać nie mogę. A konto było niedobre wyłącznie z winy Bielskiego jako dowódcy. Przyjmował chętnie ludzi ze złotem i walutami, natomiast nie kwapił się z przyjmowaniem biedoty, a bez broni to i mowy nie było’. Ale trzeba zachować umiar w ocenach – jest faktem, że Bielski uratował kilkaset osób (w tym kobiety i dzieci), którzy byli mu za to wdzięczni” .
Odział Bielskiego był czymś szczególnym, wyjątkowym w historii Żydów w okresie II wojny światowej. Nic więc dziwnego, że jego dzieje stanowią przedmiot zainteresowania różnych środowisk. Peter Duffy, dziennikarz piszący dla „The New York Timesa” i „The New York Post and Newsday”, napisał książkę pt. The Bielski brothers. The True Story of Three Men Who Defied the Nazis, Saved 1,200 Jews and Built a Village in the Forest (można to przetłumaczyć jako: „Bracia Bielscy. Prawdziwa historia trzech mężczyzn, którzy rzucili wyzwanie nazistom, uratowali 1200 Żydów i zbudowali wioskę w lesie”). Wspomnę jeszcze, że jedna z wytwórni filmowych zakupiła już prawa do ekranizacji tej powieści.
Historia opowiedziana przez Duffy’ego jest fascynująca, lecz niestety napisana chyba zbyt gładkim językiem, przez co nie oddaje heroizmu omawianych postaci. Zawężony punkt widzenia autora powoduje, że podkreśla on aspekty historii pasujące bardziej do scenariusza sentymentalnego filmu i trywializuje moralną złożoność i dylematy oporu, przywództwa i lojalności w Europie w okresie II wojny.
Jako przykład niech posłuży rabowana przez ludzi Bielskiego wieprzowina. Otóż większość żywności, którą Żydzi mogli zdobyć, była niekoszerna. Czy pobożni Żydzi Bielskiego ignorowali religijno-dietetyczne przepisy? Duffy traktuje problem z iście amerykańską naiwnością, pisząc, że rzeźnicy w leśnej osadzie przygotowując kiełbasy i wędzone mięso „starali się przestrzegać” koszernych praw. Jaki był skutek owych starań? – tę kwestię Duffy pozostawia bez odpowiedzi .
Zygmunt Boradyn tak mówił o żydowskich partyzantach z oddziałów Tuwji Bielskiego i drugiego z przywódców, Szolema Zorina: „Grupy rabusiów i tyle, którzy brali, od kogo popadnie. Jedzenie, dziecięce ubrania, pościel, łyżki, widelce, kosztowności...”
Informacji o wspomnianym już oddziale żydowskim Simchy Zorina dostarcza w niepublikowanych wspomnieniach z tego okresu Anatol Wertheim, szef sztabu oddziału Zorina, który to oddział nosił oficjalną nazwę: Oddział nr 106 Iwienieckiego Centrum Rejonowego. Tak opisuje on życie żydowskich partyzantów: „jedzenia było pod dostatkiem, a nawet gromadziły się zapasy. Jeszcze w dniu połączenia się z Armią Czerwoną wyciągnęliśmy z jeziora kilkaset zatopionych worków z mąką [...]. Nadwyżki jedzenia posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywoził gazety i materiały propagandowe, a zabierał z powrotem samogon, słoninę i kiełbasy naszego własnego wyrobu” .
Wertheim nie podaje bliższych szczegółów odnośnie do działalności zbrojnej, bojowej partyzantów sowiecko-żydowskich w Puszczy Nalibockiej. W swoich wspomnieniach skupia się w zasadzie na jednym problemie dotyczącym codziennego życia w obozie. Pisze: „Najweselsze wizyty spędzałem z Zorinem. Nasz komendant był bardzo kochliwy, za moich czasów miał już drugą czy trzecią żonę w oddziale, ale uważał, że to wcale nie dosyć. Codziennie rano zasiadał do stołu w towarzystwie aktualnej żony Geni. Pod stołem stała przygotowana zawczasu kadź z samogonem, który Zorin czerpał filiżanką. Wtedy pojawiała się kucharka sztabu Ethel i, głęboko patrząc szefowi w oczy, pytała go z przejęciem, czego sobie życzy na śniadanie. Zorin przesuwał czapkę w tył, drapał się przez chwilę w głowę i zamawiał zawsze takie samo ‘menu’: twarożek ze śmietanką na zakąskę, kawałeczek śledzia i kiełbasę naszego własnego wyrobu” .
Dalej Wertheim pisze o dowódcy brygady: „po śniadaniu, jeżeli był w dobrym humorze i nie miał akurat nic lepszego do roboty, wzywał mnie do siebie i proponował: ‘Nu dawaj, naczalnik sztaba, pajedziom żenitsia!’
Na ‘ożenek’ jechaliśmy zazwyczaj do jakiejś odległej wsi, gdzie Zorin miał z góry upatrzoną dziewuchę. Zajeżdżaliśmy z fasonem – pod eskortą przynajmniej trzydziestu konnych. Nasz watażka zwracał się wprost do ojca wybranki, oznajmiając mu, że właśnie ma zamiar ożenić się z jego córką. Partyzantom w ogóle trudno było odmówić, a co dopiero takiemu komendantowi jak Zorin! Dla większego efektu wyciągał z kieszeni skórzany woreczek, wysypywał z niego na stół ‘świnki’, czyli złote carskie ruble, i bawił się nimi niby od niechcenia, dając do zrozumienia, że nie tylko z niego potężny komendant, ale też nie byle jaki bogacz! Ślub ciągnął się przez dwa, trzy dni, aż Zorin decydował, że pora wracać do oddziału i Geni – przynajmniej do czasu następnego ożenku” .
Można sobie wyobrazić, jaką nienawiścią za czynione gwałty pałali do sowieckich i kolaborujących z nimi żydowskich partyzantów bezsilni ojcowie i bracia pohańbionych córek i sióstr. Często opowieści starych ludzi z Kresów o tamtych strasznych czasach składane są na karb „polskiego antysemityzmu”. A może rzeczywiście lepiej o tych przykrych i dwuznacznych sprawach milczeć?(nie rozumiem dlaczego?)
Natomiast słusznie twierdzi Marian Turski, że mało znany jest rozdział działalności grupy Bielskich dotyczący stosunków z polską partyzantką. Wiemy, że Tuwji Bielski i Kacper Miłaszewski często spotykali się, grywali w szachy – jak wieść niesie, ponoć się lubili. Ta sielanka trwała jednak do czasu. Dotąd, aż w sprawy nie wmieszali się Rosjanie. Żydzi szybko nawiązali ścisłą współpracę ze zorganizowaną partyzantką sowiecką, a wynikało to z ich stosunku do wydarzeń na tym terenie po 17 września 1939 roku i traktowania Armii Czerwonej i sowieckiego aparatu władzy okupacyjnej jak wyzwolicieli. Jednym ze współpracujących z bolszewikami był wspomniany już oddział założony przez Żydów pod dowództwem „Zorina” . Z drugiej strony jest faktem, że po wejściu Niemców część miejscowej ludności polskiej i białoruskiej szukała możliwości rewanżu na Żydach. Tak było między innymi w Nalibokach, gdzie zdarzały się antyżydowskie wystąpienia wobec tych, którzy wysługiwali się Rosjanom. Później zaś, o czym poniżej, Żydzi-partyzanci ochoczo uczestniczyli w zbiorowym mordzie na tutejszych Polakach.
Polskie podziemie z niepokojem i goryczą obserwowało wydarzenia na Kresach. W jednym z raportów Delegatury Rządu można przeczytać: „Na terenie Nowogródczyzny Niemcy panują tylko nad ważniejszymi ośrodkami, węzłami kolejowymi, liniami kolejowymi biegnącymi ku wschodowi. [...] Teren, dokąd Niemcy nie docierają, a zwłaszcza Puszcza Nalibocka, jest siedliskiem przeważnie sowieckich oddziałów dywersyjnych. Są one dobrze uzbrojone w broń ręczną i maszynową. [...] Najbardziej dają się we znaki, zwłaszcza w odniesieniu do ludności polskiej, tzw. oddziały rodzinne (siemiejnyje), składające się wyłącznie z Żydów i Żydówek w sile 2-ch batalionów”. Rzeczywiście, dały się one miejscowym we znaki .
Napisano
Czyli całkiem co innego niż w reklamowanym filmie

Zwykła komuna na pograniczu burdelu, zajmująca się grabieniem i gwałtem okolicznej ludności, dzieląca się zyskiem" z ruskimi w zamian za ochronę.
Napisano
Oglądałem film i nie byłem aż bod takim wrażeniem - żadna rewelacja oczywiście nie nawiązuję tutaj do aspektu historycznego bo do już inna prawda pzdr
Napisano
Całkiem ciekawy film, widać też niechęć do Rosjan może zamiast niby to do Polaków - młody jesteś, nie pamiętasz pogromów?". Oczywiście spłycona warstwa historyczna... no ale co - w końcu prawie 1200 ludzi przeżyło piekło wojny. To trzeba doceniać. Co do egzakcji Polaków - przecież oni załatwiali każdego kto im nie chciał dać aprowizacji... i Polaków niechętnych także...

co do pobierania aprowizacji to zawsze kwestia moralności lub też prawa wojny. Skomplikowana.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie