To mi przypomina książkę Dimitrija Łozy, który służył w jednostce pancernej jeżdżącej na M4A2 - on miał zgoła odwrotne zdanie na temat sprzętu, zwracał m.in. uwagę na to, że w shermanach w przypadku trafienia i pożaru znacznie rzadziej niż w T-34 wybuchała amunicja. No i wspominał, że rozdawali na lewo i prawo wszystkie nadliczbowe amerykańskie radiostacje, szczególnie tym, z którymi chcieli mieć łączność.