Skocz do zawartości

ORP Kościuszko będzie remontowany.


Rekomendowane odpowiedzi

  • 1 year later...
Napisano

Przychodzi Cierzan do Błaszczaka, czyli projekt dla Marynarki Wojennej z lobbingiem w tle

Polskie wojsko od lat pracowało nad projektem "Miecznik", który miał reaktywować Marynarkę Wojenną. Tuż przed rozpoczęciem jego realizacji szef MON Mariusz Błaszczak dostał propozycję konkurencyjnego projektu z Wielkiej Brytanii – dwa razy droższego. W efekcie Marynarka Wojenna wciąż tkwi w zapaści, a okrętów jak nie było, tak nie ma.

  • W 2014 r. MON podpisało zgodę na budowę trzech korwet obrony wybrzeża o kryptonimie "Miecznik" i trzech okrętów patrolowych o kryptonimie "Czapla"
  • W 2016 r. nowy minister obrony Antoni Macierewicz unieważnił postępowanie na budowę "Mieczników" i "Czapli"
  • Potem program wrócił, ale stocznia Wojenna PGZ nie złożyła w wymaganym terminie oferty na "Miecznika", którą przygotowało wojsko. Kilka miesięcy później jej wiceprezes Cezary Cierzan złożył ministrowi Błaszczakowi projekt budowy fregat z brytyjską firmą Babcock
  • Wiceprezes Stoczni Wojennej nie jest osobą, która w jakimkolwiek wymiarze powinna wypowiadać się na temat tego, jaki sprzęt będzie najlepszy dla wojska – uważa gen. Mirosław Różański
  • Według naszych informatorów przed ministrem ukryto rzeczywiste koszty budowy okrętów, ograniczając je tylko do budowy kadłuba
  • W efekcie na stole wciąż leży brytyjska oferta, lecz okrętów dla Marynarki Wojennej nikt nawet nie zaczął jeszcze budować

22 października 2019 r. w gabinecie ministra obrony Mariusza Błaszczaka dochodzi do poufnego spotkania. Zjawiają się tam m.in. płk Dariusz Pluta, ówczesny szef Inspektoratu Uzbrojenia (instytucji odpowiedzialnej za zakupy dla armii), Sebastian Chwałek, wówczas wiceszef Polskiej Grupy Zbrojeniowej, i Cezary Cierzan, wtedy wiceprezes PGZ Stoczni Wojennej.

Rozmowa dotyczy planów modernizacji Marynarki Wojennej, a ściślej programu budowy okrętów obrony wybrzeża o kryptonimie "Miecznik". To ważny i wyczekiwany przez marynarzy program.

Nowe jednostki mają zastąpić korwetę ORP Kaszub – weszła do służby w 1987 r., ale jej systemy pamiętają czasy Układu Warszawskiego – oraz fregaty ORP Kościuszko i ORP Pułaski typu Oliver Hazard Perry. Były one darem amerykańskiej armii dla polskiej Marynarki Wojennej. Wiekowe i już wysłużone wypłynęły na Bałtyk w marcu 2000 r. Miały być protezą pomiędzy poradzieckim sprzętem, powoli wycofywanym, a nowym, który, jak oczekiwali marynarze, miał wkrótce do nich trafić. To "wkrótce" przeciąga się do dziś.

Wiceprezes stoczni: „Mamy lepszą propozycję”

Zwrotów akcji w historii programu "Miecznik" było kilka. Ostatni to ten sprzed ponad roku, który rozegrał się w gabinecie ministra Błaszczaka. Jak opowiadają nasi rozmówcy, prym na tym spotkaniu wiódł wiceprezes PGZ Stoczni Wojennej Cezary Cierzan.

Miał zapytać odpowiedzialnego za zakupy dla armii płk. Plutę, w jakiej technologii wojsko chce budować "Miecznika". Ten odpowiedział, że armia opracowała własny projekt na bazie technologii, w jakiej został zbudowany okręt patrolowy ORP Ślązak. Na co Cierzan stwierdził, że jego zdaniem jest to przestarzała technologia, i że ma lepszą propozycję. Wspomniał, że PGZ Stocznia Wojenna jest gotowa dostarczyć wojsku serię fregat wielozadaniowych typu Arrowhead 140, którą może zbudować z brytyjskim producentem tych okrętów, firmą Babcock.

19 lutego 2020 r. do MON-u wpływa już konkretne pismo w tej sprawie. Podpisuje je wiceprezes Stoczni Wojennej Cezary Cierzan oraz dyrektor zarządzający Babcock Jon Hall.

– Już sam fakt, że pismo skierowane bezpośrednio do ministra obrony podpisuje wiceprezes stoczni, a nie jej urzędujący prezes, świadczy o pozycji Cierzana w tych negocjacjach – mówi osoba związana z przemysłem stoczniowym.

W piśmie, które posiadamy, zapewniono ministra obrony o możliwości dostarczenia Marynarce Wojennej fregat spełniających "polskie wymagania zarówno w zakresie zdolności operacyjnych, jak i harmonogramu dostaw, ceny i jakości".

Naszych rozmówców zastanawia, skąd Brytyjczycy znają poufne dane "Miecznika", dostępne tylko w dokumentacji Inspektoratu Uzbrojenia oraz szczegóły negocjacji, które wojsko prowadzi w tej sprawie od kilku lat najpierw ze Stocznią Marynarki Wojennej, a po jej przejęciu w 2017 r. przez Polską Grupę Zbrojeniową, z PGZ Stocznią Wojenną.

Twierdzą, że w prezentacji dla ministra Błaszczaka zatuszowano też rzeczywiste koszty realizacji brytyjskiego projektu. Z przesłanej mu koncepcji wynika, że cena za jedną brytyjską fregatę wynosi około 1,5 mld zł. Tyle że nie obejmuje ona uzbrojenia i wyposażenia przedstawionego obrazowo na jednym z załączonych do prezentacji rysunków.

– Kadłub to jedynie 20/30 proc. wartości całego okrętu, reszta to uzbrojenie i wyposażenie – mówi marynarz.

Z treści pisma wynika też, że PGZ Stocznia Wojenna przeprowadziła analizy, które wskazały, że Babcock jest najbardziej wiarygodnym partnerem zdolnym dostarczyć Polsce okręty.

– Nie było żadnych analiz, stocznia nie rozmawiała z żadną inną firmą na ten temat – zapewnia nas osoba związana z przemysłem stoczniowym, znająca kulisy sprawy.

Z dokumentu, który trafił do MON, dowiadujemy się też, że brytyjska firma chce zagwarantować finansowanie pomostowe dla projektu w postaci kredytu w wysokości 1 mld zł.

Ani MON, ani PGZ nie odpowiedziało nam na pytania o spotkanie u ministra Błaszczaka i pismo wiceprezesa stoczni.

Marynarze pod ścianą

Dwa miesiące później podobne pismo wpływa do Inspektoratu Marynarki Wojennej. Podpisuje je znowu wiceprezes stoczni Cezary Cierzan. Onet jest w posiadaniu również tego dokumentu.

Cierzan stawia w nim marynarzy pod ścianą. Podpierając się spotkaniem z ministrem Błaszczakiem, daje im, jak twierdzą nasi rozmówcy, do zrozumienia, że decyzja w sprawie budowy "Miecznika" z brytyjską firmą właściwie już zapadła.

W środowisku sił morskich zawrzało. Bez konsultacji z nimi oraz Sztabem Generalnym PGZ Stocznia Wojenna chce przepchnąć projekt budowy okrętu, a praca żołnierzy, którzy przygotowali koncepcję budowy okrętów obrony wybrzeża, z dnia na dzień trafia do kosza.

– Wiceprezes Stoczni Wojennej nie jest osobą, która w jakimkolwiek wymiarze powinna wypowiadać się na temat tego, jaki sprzęt będzie najlepszy dla wojska. Taką opinię może zaprezentować szef Sztabu Generalnego, który opracowuje wymagania operacyjne. To, co się stało, jest po prostu niedopuszczalnym złamaniem procedur – mówi gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, który uważa, że w tej sprawie powinny zostać zawiadomione służby, by sprawdziły, czy nie doszło do złamania zasad antykorupcyjnych obowiązujących w resorcie obrony.

Marynarze wiedzą, czego chcą

Wróćmy do historii programu "Miecznik". Marynarka Wojenna pracuje nad nim od lat. Już w 2014 r. ówczesny minister Tomasz Siemoniak podpisuje zgodę na budowę trzech korwet obrony wybrzeża o kryptonimie "Miecznik" i trzech okrętów patrolowych o kryptonimie "Czapla".

– Często słyszę, że marynarze nie wiedzą, czego chcą, że nie potrafią opracować programów i zamknąć projektów. To nieprawda. Kiedy minister Siemoniak podpisywał wniosek, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Na okręty były pieniądze w budżecie MON-u, było studium wykonalności i Wojskowe Założenia Taktyczno-Techniczne. Uzgodnili je wszyscy święci. Wysłaliśmy zaproszenie do Stoczni Marynarki Wojennej, ponieważ program został zakwalifikowany jako istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa – mówi oficer Marynarki Wojennej.

Inny wyjaśnia, dlaczego zaproszenie trafiło właśnie do gdyńskiej stoczni. – Kończyła ona wówczas budowę okrętu patrolowego Ślązak. Dlatego marynarze uznali, że skoro ma licencje na budowę korwet, poradzi sobie też z budową "Mieczników" i "Czapli". Zresztą na tę licencję i technologię polskie państwo wydało już miliony złotych. Dużo się nauczyliśmy i szkoda było marnować potencjał i pieniądze – mówi marynarz.

Przypomnijmy, w listopadzie 2001 r. położona została stępka pod budowę korwety wielozadaniowej projektu "Gawron", na bazie której powstał ORP Ślązak. Miała to być jedna z siedmiu tego typu jednostek. Plan był optymistyczny, lecz rzeczywistość go niestety zweryfikowała. W ramach projektu powstał tylko jeden okręt patrolowy, właśnie ORP Ślązak.

Lipiec 2015 r. W Akademii Marynarki Wojennej odbywa się wyjazdowe posiedzenie sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Posłowie pytają wojskowych o kierunki rozwoju sił morskich. Jednym z prelegentów jest gen. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia.

– Mam zaszczyt poinformować, iż 30 czerwca Inspektorat Uzbrojenia przesłał do Polskiej Grupy Zbrojeniowej zaproszenie do negocjacji w trybie zamkniętym dotyczące budowy sześciu okrętów "Miecznik", "Czapla". Tym samym kontynuujemy realizację programu – zapewnia.

"Mieczniki" i "Czaple" mają służyć do obrony polskiej granicy na Bałtyku, morskich szlaków komunikacyjnych, zwalczania celów nawodnych, powietrznych i podwodnych. Zdolne są do przyjęcia śmigłowców pokładowych. Oprócz działań na Bałtyku mają barć udział w operacjach sojuszniczych i reprezentować polską banderę w różnych miejscach świata.

Błaszczak zabiera pieniądze

W 2016 r. Inspektorat Uzbrojenia unieważnia postępowanie na budowę "Mieczników" i "Czapli". Plany wojskowych krzyżują toczące się wówczas negocjacje w sprawie przejęcia przez Polską Grupę Zbrojeniową Stoczni Marynarki Wojennej od syndyka masy upadłościowej. – W umowie był zapis, że nowy, przejęty przez PGZ podmiot będzie kontynuował projekty Stoczni Marynarki Wojennej, ale nam to na pewien czas związało ręce – mówi marynarz.

Program musi czekać. W 2017 r. PGZ finalizuje rozmowy i przejmuje Stocznię Marynarki Wojennej. W jej miejsce powstaje PGZ Stocznia Wojenna. Wojskowi od lutego 2017 r. przygotowują się do uruchomienia nowego postępowania na budowę okrętów obrony wybrzeża, uwzględniając zmianę właściciela stoczni.

Rok 2018 r. jest rokiem zmian zarówno w MON – ministra Antoniego Macierewicza zastępuje Mariusz Błaszczak, jak i w Marynarce Wojennej. Dla tej ostatniej idą one w złym kierunku. Jedną z pierwszych decyzji nowego ministra obrony Mariusza Błaszczaka jest całkowite usunięcie finansowania dla programu "Miecznik" i "Czapla".

– Jednym podpisem zabrał nam finansowanie programu, nad którym pracowaliśmy latami – mówi marynarz.

Mija kolejnych kilka miesięcy. Nagle, jak twierdzą nasi informatorzy, za sprawą starań nowego wiceministra odpowiedzialnego w MON za zakupy Sebastiana Chwałka, resort przywraca jednak finansowanie dla tego projektu. Ale ambitne plany marynarzy odpływają w siną dal. MON gwarantuje pieniądze już tylko na jedną korwetę "Miecznik". Na dwie pozostałe jednostki nie ma finansowania, a o okrętach patrolowych "Czapla" już nawet nikt nie wspomina.

Nowa stocznia, stare problemy

– Chcieliśmy jednak tego "Miecznika" zrobić. 17 grudnia 2018 r. wysłaliśmy zaproszenie do PGZ-u i Stoczni Wojennej. Mieli odpowiedzieć w lutym 2019 r., nic się jednak nie działo. Po trzech miesiącach poprosili o przesunięcie terminu złożenia oferty wstępnej, bo jak twierdzili "nie wyrabiali się". Zaproponowali maj – opowiada osoba znająca kulisy tych rozmów.

W tym czasie zmienia się też zarząd PGZ-u i Stoczni Wojennej PGZ. W lutym 2018 r. rada nadzorcza spółki odwołuje dotychczasowego prezesa Błażeja Wojnicza. Pełniącym obowiązki, a potem prezesem zostaje Jakub Skiba. Do zarządu holdingu prosto z MON-u trafia też Sebastian Chwałek. Jak twierdzą nasze źródła, to on stoi za awansem w przemyśle stoczniowym byłego żołnierza JW Formoza kmdr rez. Cezarego Cierzana.

Ten morski komandos nie tylko wcześniej nie ma do czynienia z budową okrętów, lecz nawet na nich nie służył. Po ukończeniu Akademii Marynarki Wojennej trafia do JW Formoza. We wrześniu 2014 r. rozstaje się z morską specjednostką po 10 latach służby. W cywilu pracuje jako konsultant ds. bezpieczeństwa statków i prowadzi szkolenia. Dzięki temu poznaje polityków PiS-u.

Jak mówią nasi rozmówcy, te kontakty otwierają mu drogę kariery w przemyśle stoczniowym. W kwietniu 2017 r. Cierzan zostaje dyrektorem Biura Platform Morskich w PGZ, a w lipcu 2019 r. awansuje na stanowisko wiceprezesa PGZ Stoczni Wojennej, piastując jednocześnie funkcję koordynatora projektów morskich w holdingu zbrojeniowym. W wywiadzie dla portalu "2kariera" powie, że do PGZ-u trafił, bo "zadzwonił kolega kolegi" i zaproponował mu tę posadę.

Zapadła kompletna cisza

Jest czerwiec 2019 r. Marynarze już nie mogą dłużej czekać na ofertę z PGZ-u w sprawie "Miecznika". Rygorystyczne procedury i sztywno zaplanowany harmonogram rozmów wymuszają na wojsku wycofanie zaproszenia do negocjacji w sprawie budowy okrętu.

– PGZ nie złożył oferty wstępnej w wymaganym terminie, a potem okazało się, że i tak jej nie zamierzali złożyć. Wojsko nigdy nie poznało przyczyn, dlaczego tego nie zrobili. Nikt z Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Stoczni Wojennej nie skontaktował się z nami, by choć na roboczo porozmawiać o tym projekcie. Zapadła kompletna cisza – mówi nasz rozmówca.

Inny dodaje, że wojsko zrobiło audyt stoczniowy, analizę uzbrojenia, rozmawiało z podwykonawcami. – A oni nawet nie chcieli rozmawiać o "Mieczniku" i tak jest do dziś. Jeśli ten okręt będzie, to według tego, co przedstawi PGZ. A ile to będzie kosztowało? Kogo to obchodzi? – mówi gorzko.

Zapytaliśmy Polską Grupę Zbrojeniową, dlaczego nie złożyła oferty na budowę "Miecznika". W odpowiedzi czytamy: "Grupa PGZ, pod groźbą sankcji, jest zobowiązana przez zamawiającego do zachowania w tajemnicy wszelkich informacji na temat postępowania".

Wiosną wojsko zamyka projekt, a Sztab Generalny przesuwa pieniądze na inny cel. Potem okazało się, że prawdopodobnie MON potrzebował tych środków, by zapłacić pierwszą ratę Stanom Zjednoczonym za samoloty F-35. Zapytaliśmy o to resort obrony, lecz ten nabrał w tej sprawie wody w usta.

Poufne rozmowy i brytyjska oferta

Marynarze próbują się dowiedzieć, dlaczego zabrano im finansowanie "Miecznika". Chodziło o niebagatelną kwotę 2,5 mld zł zapisaną wcześniej w oficjalnym planie MON na modernizację wojska właśnie na ten okręt.

Oficerowie usłyszą tylko, co potwierdzi nam kilka osób z tego środowiska, że stało się tak na osobiste polecenie ministra Błaszczaka i mają nie zadawać pytań, więc ich już nie zadają.

Po serii czystek w instytucjach wojskowych wiedzą, że zbytnia dociekliwość może się dla nich skończyć przeniesieniem do rezerwy kadrowej do odległego garnizonu. Taki los spotkał kilku komandorów Inspektoratu Uzbrojenia odpowiedzialnych za zakupy dla Marynarki Wojennej. Wcześniej za kilka słów prawdy na temat stanu okrętów podwodnych stanowisko stracił admirał Mirosław Mordel, inspektor Marynarki Wojennej.

Z naszych informacji wynika, że zarząd PGZ i Cierzan, wiceprezes Stoczni Wojennej, już wtedy za plecami wojska zaczęli rozmawiać z ministrem Błaszczakiem o prawie dwukrotnie większych pieniądzach na "Miecznika". Mieli też inny niż wypracowany przez armię plan. Rozmowy te toczyły się jednak po cichu w prezesowskich i ministerialnych gabinetach.

Potem dochodzi do opisanego już spotkania z 22 października 2019 r. w gabinecie ministra Błaszczaka.

Korwety odpływają, bo MON woli fregaty

– "Miecznik" to miał być okręt obrony przeciwlotniczej. Wyposażony w odpowiednie uzbrojenie stanowiłby osłonę lądu od strony morza. Najpierw rozmawialiśmy o większej jednostce typu fregata, ale po drodze pojawił się projekt mniejszej korwety wielozadaniowej do użycia na Bałtyku, uzbrojonej we wszystko co możliwe. Wydawało się, że w tym kierunku pójdzie realizacja programu, ale nastąpiła nagła zmiana – mówi kolejny z naszych rozmówców.

Koniec lutego 2021 r. Minister Błaszczak udziela radiowego wywiadu i mówi, że co prawda pozyskanie używanych okrętów podwodnych od Szwedów nie wyszło, ale program "Miecznik" będzie kontynuowany. Nie mówi już jednak o korwetach, które chciało budować wojsko, lecz o fregatach, a właśnie projekt budowy takich okrętów złożył mu ponad rok temu wiceprezes stoczni Cezary Cierzan i brytyjska firma Babcock.

– Okręty zostaną zbudowane w polskich stoczniach, wykorzystamy potencjał, który jest w Polsce – dodał jeszcze minister Błaszczak. Nie podał jednak żadnych szczegółów. Nie wiadomo więc, o ile okrętów chodzi, kto je będzie budował i w jakiej technologii oraz jak będą uzbrojone.

Z naszych informacji – uzyskanych od osób z kręgów związanych z polityką – wynika, że na stole jest projekt fregat budowanych przez Stocznię Wojenną PGZ z brytyjską firmą Babcock.

Wysłaliśmy do MON szereg szczegółowych pytań na temat programu "Miecznik". Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Biuro prasowe resortu napisało tylko: "W odniesieniu do pozyskania okrętów »Miecznik« zadanie to jest realizowane zgodnie z niejawnymi dokumentami planistycznymi. Resort obrony narodowej niezmiennie stoi na stanowisku, że w proces budowy nowych okrętów w ramach programu »Miecznik« powinny zostać zaangażowane polskie podmioty przemysłowe i badawczo-naukowe. Pandemia dobitnie pokazała wagę utrzymywania własnych zdolności produkcyjnych w różnych sferach".

Po naszej wczorajszej publikacji dotyczącej zapaści Marynarki Wojennej spowodowanej ręcznym sterowaniem MON i zachłannością PGZ minister Błaszczak oświadczył na Twitterze: "Rozpoczynamy procedurę zakupu trzech okrętów obrony wybrzeża #Miecznik. Podpisałem stosowne dokumenty. Każdy z okrętów będzie miał siłę rażenia większą niż używana w Marynarce Wojennej Morska Jednostka Rakietowa. Chcemy, aby umowa została zawarta do połowy bieżącego roku".

 

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/przychodzi-cierzan-do-blaszczaka-czyli-jak-upadl-projekt-miecznik/79zrss6,79cfc278

Napisano

To ma szansę na realizację ale pod warunkiem, że najpierw stocznia musi dokończyć promy, aby zwolnić pochylnie pod te fregaty. Obawiam się tylko, że zanim zaczną budować te fregaty, to MON kolejny raz zmieni decyzję i priorytetem okaże się jednak lotniskowiec. Bo w końcu mamy walczyć z Iranem i Chińczykami, a bez lotniskowca to wiele tam nie zdziałamy.

Napisano

Wszystko się zgadza ...... W powyższych.

Kluczowego aspektu nikt nie dostrzega...

Błaszczu jako jedyny w burdlu zwanym PiS/rządem dostrzega aspekt utraty pracy/władzy i zdaje sobie sprawę z konsekwencji.....

Ktoś by go po sądach włóczył za jakieś dziwne manewry....

I tu jego schemat działania jest prosty jak coś gdzieś na linii MW stocznie biznes gra w wuja to program zamrażarka lub likwiduje.

Napisano

srmb, a jak, jak nie koniec opery mydlanej traktować

"– Negocjacje nie idą w dobrym kierunku. Zaniepokojeni jesteśmy czasem i ceną. Zapadła decyzja, że w pierwszej kolejności postawimy na okręt obrony wybrzeża – argumentował. "

w mizerii finansowej, którą MW ma?

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie