Skocz do zawartości

Dlaczego na saperów trzeba tak długo czekać?


Rekomendowane odpowiedzi

Znalezienie niewybuchów z czasów II wojny światowej, alarm bombowy - tego typu zdarzenia potrafią na kilka godzin, jak chociażby we wtorek rano, sparaliżować centralne punkty Trójmiasta. Wszystko przez to, że za każdym razem czekać trzeba na przyjazd saperów - nawet do kilku godzin. Dlaczego tak długo?


Wszystko przez to, że w samym Trójmieście saperzy nie stacjonują. W sytuacji, gdy znaleziony zostanie niewybuch, wzywani są albo saperzy z Elbląga, z 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, albo też (najczęściej do Gdyni i Sopotu) saperzy 43. Batalionu Saperów Marynarki Wojennej, który stacjonuje w Rozewiu.

Jeszcze kilka lat temu saperzy stacjonowali też w Tczewie, co zdecydowanie skracało czas oczekiwania na ich przyjazd, jednak w 2011 roku ich batalion został przeniesiony na południe kraju i pełni służbę w ramach 21. Brygady Strzelców Podhalańskich w Nisku na Podkarpaciu.

Skutek jest taki, że nawet w nagłych i wymagających błyskawicznej interwencji sytuacjach - a jak wszyscy dobrze wiemy, w Trójmieście wciąż bardzo często znajdowane są powojenne niewybuchy, często w miejscach, które sprawiają, że dochodzi do paraliżu komunikacyjnego - czekać na ich przyjazd trzeba przynajmniej półtorej godziny.

Zdarza się też, że na miejscu pojawiają się nawet i po kilku godzinach od zgłoszenia. Dzieje się tak wówczas, gdy np. mają jednocześnie dwie interwencje i na miejsce kolejnej przyjeżdżają dopiero, gdy uda im się zabrać inny niewybuch.

Istnieją jednak prywatne firmy, które specjalizują się w usługach saperskich. W Gdańsku działa jedna z nich, do nagłych wypadków nie jest jednak przez policję wzywana - zajmuje się raczej usługami czysto biznesowymi, gdy np. jakaś firma przed rozpoczęciem budowy chce sprawdzić działkę.

- Jeżeli chodzi o koszt zabezpieczenia i zabrania ładunku, to jest to zawsze sprawa indywidualna, która zależy od warunków i od samego ładunku - mówi nam jeden z jej pracowników.

Akurat w wypadku bomby znalezionej we wtorek w Gdańsku wezwanie prywatnych saperów" niewiele by pomogło, gdyż nie posiadają oni uprawnień do przewozu aż tak dużych ładunków. Dlaczego jednak tego typu firm nie wzywać w przypadku mniejszych niewybuchów?

Zapytaliśmy o to policję, spytaliśmy także, kto ewentualnie ponosiłby koszty takiej akcji - czy Skarb Państwa, czy też właściciel działki, na której znaleziono ładunek. Próbowaliśmy się także dowiedzieć (czy raczej potwierdzić nasze ustalenia), z jakich konkretnie jednostek wzywani są saperzy, gdy w Trójmieście znaleziona zostanie bomba.

Niestety, na żadne z powyższych pytań policja nie była w stanie udzielić nam odpowiedzi. Po ponad czterech godzinach otrzymaliśmy tylko krótki komunikat:

- Usuwaniem niewybuchów zajmuje się Wojsko Polskie. Policjanci po otrzymaniu informacji o znalezieniu niewybuchu od razu jadą na miejsce. Tam po potwierdzeniu zgłoszenia policyjni pirotechnicy oceniają sytuację przede wszystkim pod kątem ewentualnych zagrożeń oraz decydują, czy jest potrzeba przeprowadzenia ewakuacji bądź też zablokowania ruchu. O całym zdarzeniu natychmiast informujemy saperów i zabezpieczamy miejsce do czasu ich przyjazdu - stwierdziła Lucyna Rekowska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

http://m.trojmiasto.pl/news/Dlaczego-na-saperow-trzeba-tak-dlugo-czekac-n81166.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem najczęściej nie leży w tym, kto zajmie się podjęciem niebezpiecznego przedmiotu celem wywiezienia i neutralizacji (choć to też ważna sprawa). Najistotniejszą kwestią jest to, że, jak poinformowano po potwierdzeniu zgłoszenia policyjni pirotechnicy oceniają sytuację przede wszystkim pod kątem ewentualnych zagrożeń oraz decydują, czy jest potrzeba przeprowadzenia ewakuacji bądź też zablokowania ruchu". Wielokrotne przykłady pokazały, że policyjni pirotechnicy NIE POTRAFIĄ właściwie ocenić sytuacji pod kątem ewentualnych zagrożeń z tej prostej przyczyny, że nie posiadają nawet elementarnej wiedzy w zakresie znajomości amunicji pochodzenia wojskowego, albo ich wiedza jest niewystarczająca. Stąd nawet w przypadkach, w których nie jest to konieczne, a wszelki wypadek" wolą zarządzić ewakuację i sparaliżować połowę miasta. Przykład takich kompromitujących decyzji to chociażby zablokowanie Ronda Kaponiera w Poznaniu z powodu znalezienia zużytego stabilizatora lotu pocisku moździerzowego, ale również wielokrotne paraliżowanie kwartałów dzielnic z powodu podejmowania bomb lotniczych pozbawionych zapalników czy tak samo nieszkodliwych bezpośrednio pocisków artyleryjskich.

Najbardziej w tym zabawne jest to, że taka bomba lotnicza, nawet uzbrojona, w zasadzie nie stanowi większego zagrożenia, gdy nikt przy niej nie manipuluje, natomiast już sam fakt jej załadunku czy przewożenia ciężarówką stanowi potencjalnie większe ryzyko samoczynnego wybuchu, jakoś jednak nie zauważyłem, aby na trasach przejazdu Patrolu Saperskiego ewakuowano ludność i wstrzymywano ruch. Byłoby oczywiście bezpieczniej, gdyby bomby lotnicze czy inną amunicję większego kalibru rozbrajano na miejscu, jednak polscy saperzy (w przeciwieństwie do zachodnich) nie są do tego uprawnieni.

Całe te ewakuacje są więc typowym dupochronem dyletantów, którzy podejmują decyzję w kwestiach, o których nie mają zielonego pojęcia. Nie jest więc problemem późny przyjazd saperów do znajdowanych przedmiotów niebezpiecznych, tylko samo zjawisko ewakuacji, które w znakomitej większości przypadków jest nieuzasadnione i naraża gospodarkę na spore straty. A wynika to z tego, że policyjnym pirotechnikiem zostaje się po kilkugodzinnym kursie (a w zasadzie pogadance). Podobnie zresztą jest z cywilnymi saperami, ale to inna para kaloszy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam moją przygodę z niewybuchem. Znalazłem radziecki pocisk (na oko 85mm)i zawiadomiłem saperów i telefonicznie uprzedziłem z czym będą mieli do czynienia. Na początku przyjechał patrol policji(zwykła osobówka) i pilnowała tego akłażana" kilka godzin, następnie podjechał kolejny a tamten odjechał. W sumie to pilnowali go od ok.14 godziny do chyba 12 w południe kolejnego dnia, w tym czasie było kilka takich zmian warty policji. Też zawsze myślałem, że to trwa szybko...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A niby po co mają się saperzy spieszyć, skoro to Policja ma obowiązek zabezpieczenie miejsca do ich przyjazdu. Zgodnie z procedurami może to trwać maks. 24 lub 72 godziny, zależnie od trybu (pilny lub zwykły), o którym decyduje dowódca patrolu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok temu zgłosiłem dużego ogóra, ruskiego 160mm od MT-13. 50kg żywej wagi, 70cm długi. Jakiś bohater wykopał i zostawił przy leśnej drodze. Patrol zadzwonił i poprosił żebym ich zaprowadził. Pokazałem, zrobiłem w ich obecności parę fotiek i tak zostali w lasku.
- Jakby Pan mógł sobie zorganizować powrót do miasta, bo my musimy juz zostać.
Był młody chłopak z dziewczyną. No tak, myśle sobie, pogoda piękna, 25st C, wy tu bara bara w lasku, a ja z buta do domu.

Po kilku dniach dzwoni znajomy. Aleś nas załatwił. Wszyscy zdrowo w..wieni. Saperzy przyjechali następnego dnia, po 24 godzinach. W nocy przyszło ornado". Lało jak z cebra, burza z piorunami, wichura. Drzewa się łamią. Patrole zmieniały się kilka razy. Wszyscy przemokli do suchej nitki.

Od tamtej pory już nie zgłaszam :(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Szkolenie saperskie:

http://www.11ldkpanc.wp.mil.pl/pl/4_199.html

Zdjęcie szesnaste. I niech mi ktoś powie, że nie można się zastrzelić za pomocą miny Płomień". Prosto w serce.

Ten facet uzbraja !!! wyrzutnię ładunku świetlnego (de facto to taka jednorazowa rakietnica), fotograf złapał najbardziej niebezpieczny moment, szkolny błąd, i jeszcze się chwali ;/
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie