Skocz do zawartości

Iława 1945 - szał gwałtów sowieckich


grzeb

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Druga wojna światowa, która pochłonęła miliony istnień ludzkich, dobiegała końca. Był koniec stycznia 1945 roku. Armia Czerwona, która w niebywałym tempie posuwała się w kierunku Berlina, siała ogromne spustoszenie w Prusach Wschodnich. Żołnierze radzieccy mając pełne przyzwolenie Stalina nie mieli żadnych zahamowań. Grabili, palili niemieckie miasta, a także zbiorowo gwałcili i mordowali bezbronne niemieckie kobiety.

Żołnierzy Armii Czerwonej w czasach PRL-u często nazywano bohaterami, którzy wyzwolili wschodnią Europę spod jarzma hitlerowskiego. Jednak w szeregach Armii Czerwonej znajdowało się wielu zwyrodnialców, złodziei oraz morderców, którzy bez jakichkolwiek ludzkich odczuć dopuszczali się rzeczy okrutnych. Mięli się oni rozprawić z Niemcami na dobre. W 1945 roku „Time Magazine” donosił: „(…) fale żołnierzy radzieckich szalały. Gwałt, grabieże, i samobójstwa stały się powszechne. Żołnierze, którzy weszli do Haus Dahlem (sierociniec, szpital położniczy i dom dziecka) wielokrotnie gwałcili kobiety w ciąży oraz te, które niedawno urodziły. W sumie liczba ofiar gwałtu w samym Berlinie (na kobietach od 70 do dziesięcioletnich dziewczyn) nigdy nie będzie znana. Raporty Ryan’a na podstawie szacunków lekarzy, donosił, że byłą to liczba od 20.000 do 100.000[1].

Jak wyglądała sytuacja w Prusach Wschodnich.19 stycznia 1945 roku, Deutch Eylau (dziś Iława, województwo warmińsko-mazurskie). Mimo srogiej zimy wojska radzieckie posuwały się błyskawicznie w kierunku Berlina. Godziny dzieliły od wejścia do niemieckiego miasta. ­– Mieszkaliśmy na Lindenstrasse (dziś ulica Konstytucji 3 Maja), w domu stojącym tuż nad jeziorem – tak wspomina swoje traumatyczne przeżycia z tamtego okresu rodowita iławianka Gerda Feyerabend (po wojnie zmieniła nazwisko na Buczkowska, mieszkająca w Iławie od 1935 roku), miała wtedy 10 lat. – Po bombardowaniu burmistrz wezwał mieszkańców do opuszczania miasta drogą na Susz, bo Rosjanie są już blisko[2].

Nie wszyscy jednak zdecydowali się na opuszczenie Iławy. Niektórzy nie byli w stanie, szczególnie osoby starsze. Nie przetrwałyby one długiej podróży w dwudziestostopniowym mrozie do Rzeszy. Jak można przypuszczać większość tych osób nie przeżyła najbliższych dni, zostali zamordowani z „zimną krwią” przez Rosjan. Emil Scheffler, który zmęczony ciągłymi nalotami przybył do Iławy z Berlina, był świadkiem, jak Rosjanie oblewali benzyną i podpalali żywcem mieszkańców miasta. Najbardziej jednak cierpiały niemieckie kobiety[3].

W dniu 20 stycznia 1945 roku, kiedy Sowieci byli blisko Iławy, matka pani Gerdy poszła ostatni raz do pracy, ale wzięła ze sobą córkę i syna, którzy już nie poszli do szkoły. – Wzięliśmy wtedy ze sobą zapasy żywności, odzieży, pierzyny i pościel – opowiada. – Po drodze do koszar przyłączyło się do nas pięć kobiet, które do Iławy przyjechały aż z Hamburga, aby tutaj szukać schronienia przed nalotami Anglików. W koszarach wszyscy razem ukryliśmy się w dobrze chronionej piwnicy.

ROSJANIE W IŁAWIE
Rosjanie weszli do Iławy 22 stycznia 1945 roku. Był to 29 korpus pancerny dowodzony przez generała majora K.M. Małachowa. – Na wieść o wejściu Rosjan wszyscy razem – mama, ja, mój brat i te pięć kobiet z Hamburga – wyszliśmy z naszego ukrycia i pod osłoną nocy przez podwórka, a potem aleją nad Małym Jeziorkiem przedostaliśmy się do naszego domu. Zbliżając się do naszego domu na Lindenstrasse usłyszeliśmy głośne krzyki i strzelaninę. Byli tam już Rosjanie i plądrowali na wszystkich piętrach.

Komendantem wojskowym Iławy został major Konstantinow. Natomiast w domu nad rzeką Iławką (dziś znajduje się on obok kościoła greko-katolickiego, patrz obok) stacjonowała dowodzona przez lejtnanta Nikołaja kompania ochrony miasta.

Służyło w niej ze 100 Kałmuków (naród mongolski z grupy orjackiej). Byli to ludzie ze skośnymi oczami, prawdopodobnie chłopcy w wieku 16-17 lat. Rosjanie nazywali ich „sierotami” i „synami pułku”. Włóczyli się oni po mieście jak „szarańcza” całą gromadą. Mieli „pepesze” wyładowane amunicją zapalającą. Wynosili z mieszkań co się dało, a jak tylko gdzieś zauważyli jakieś portrety wołali – „Eto Gitler!” i strzelali bez opamiętania, wzniecając pożary. Nikt im w tym nie przeszkadzał. – „Eto wsio po giermańcam!” – mówili.

– W obawie, aby nie wpaść im w ręce, mama zabrała nas na Fischerstrasse (ulica Rybacka, dziś już nieistniejąca, ciągnęła się ona wzdłuż rzeki Iławki), żeby ukryć się z nami w domu swojej przyjaciółki Frau Wischniewski. Byli już tam jednak Rosjanie. – Zdążyli przed nami i z daleka było słychać ich wrzaski. Została nam tylko droga przez zamarznięte jezioro. Moja mama pomyślała, że znajdziemy schronienie w letniej restauracji Scholtenberg na Wielkiej Żuławie. Do jeziora szliśmy poprzez WeisRusse Lager, czyli obóz kobiet Białorusinek, które pracowały w tartaku na Rotkrugu. Codziennie je widziałam, jak rano wychodziły do pracy a wieczorem wracały. Widywałam je też w sklepie mleczarskim, który mieścił się na parterze naszego domu. One otrzymywały większy przydział chleba od innych, bo bardzo ciężko pracowały. Wszystkie te kobiety leżały w śniegu, prawie dwie setki kobiet, a dookoła śnieg czerwony był od krwi. Moja mama powiedziała, że to Rosjanie zrobili. Byliśmy tak przerażeni, że zbiegliśmy ile sił w nogach na jezioro i ciągnąc ze sobą sanki z naszymi zapasami uciekaliśmy na wyspę.

Do wyspy zbliżyły się około 6 rano. – Zaczęło się rozwidniać i było już widać czerwone mury budynku letniej restauracji. Wtedy dobiegły nas krzyki mordowanych ludzi, którzy tam schronili się wcześniej. To zmusiło nas do dalszej drogi przez jezioro w stronę Szałkowa, gdzie znaleźliśmy opuszczony dom. Przebywaliśmy tam do czasu, aż skończyły się nam zapasy żywności. Trzeba było wracać do Iławy. – Wróciliśmy i przez tydzień kryliśmy się w letniej altance na Fischergebiet (przedmieście rybackie u ujścia rzeki Iławki). Rosjanie nas znaleźli, gdy mój brat przekradł się nad rzekę, żeby narąbać lodu do picia. Całą naszą gromadkę – mamę, mnie mojego brata i te pięć kobiet z Hamburga – zabrali do Ofiziercassino (dziś ulica Kościuszki). Tam urządzono więzienie dla schwytanej ludności cywilnej (niemieckiej o raz polskiej, wracającej z robót w rzeszy). Prowadzili nas drogą wokół jeziora i przez Uferpromenade (bulwar Jana Pawła II). Stare Miasto było już prawie kompletnie spalone. – Płonął także nasz dom, którego właścicielką była Frau Jankowski.

TRUPY ZALANE KRWIĄ
Widok, jaki zobaczyła tego dnia dziesięcioletnia Gerda, był przerażający. – Po drodze widzieliśmy na jeziorze trupy rozstrzelanych żołnierzy niemieckich, którzy poddawali się bez walki. Leżeli na plecach zabici strzałami w tył głowy.

– W kasynie zamknięto nas w dużej sali przeznaczonej dla schwytanej ludności niemieckiej, ludność polską trzymano w sali sąsiedniej. W pewnej chwili wpadł do sali młody Rosjanin, mógł mieć najwyżej 17 lat, miał automat i strzelał po ścianach. Bardzo się przestraszyłam i bardzo głośno krzyczałam. Wtedy przyszedł kapitan w rosyjskim mundurze i zapytał: „Dlaczego krzyczysz?” Odpowiedziałam, że boję się umierać. Kapitan przegonił tego młodego Rosjanina, a nas ukrył w piwnicy. Ten kapitan był z pochodzenia Polakiem. Mojej mamie powiedział, że pochodzi z Wilna.

– W piwnicy prócz nas było wielu innych ludzi spędzonych z miasta, zwłaszcza właścicieli sklepów, wśród nich rozpoznałam pana Mathiasa, właściciela sklepu bławatniczego. Z piwnicy w kasynie moją mamę zabrali na przesłuchanie do komendantury miasta, do budynku naprzeciwko kasyna (później tam mieszkali pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa). W komendanturze mama spotkała kobietę, której w czasie wojny kilka razy pomogła. Ta kobieta była tłumaczką i ona wstawiła się za mamą, a ten kapitan z Wilna dał przepustkę, dzięki czemu wypuszczono nas wszystkich.

– Gdy szliśmy przez miasto w okolicach późniejszego magistratu przy ul. Kościuszki, tuż przed szkołą zatrzymał nas patrol rosyjski. Podarli naszą przepustkę i zabrali nas z powrotem do piwnicy w kasynie. Wtedy też tam widziałam córkę Frau Jankowskiej, właścicielki naszego domu, ona była na studiach w Berlinie i do Iławy przyjechała na gwiazdkę. Rosjanie zatrzymali ją tak samo jak i nas. Tę dziewczynę znaleziono później za rzeką koło cmentarza, zgwałconą i zastrzeloną.

– W piwnicy siedzieliśmy tak długo, aż dowiedział się znowu ten kapitan z komendantury miasta, uwolnił nas po raz drugi, dał przydział na dom na Fischergebiet (ulica Rybaków) i ostrzegł, byśmy stamtąd się nie ruszali, bo w mieście grasują Mongołowie.

Do przydzielonego nam domku szliśmy po ciemku, a mimo to było widno jak w dzień – tak płonęły domy rabowane przez Rosjan. Dom, na który dostaliśmy przydział, był bardzo mały, miał tylko jeden pokój, kuchnię i korytarz.

– Po kilku dniach znaleźli nas tam ci Mongołowie, przed którymi ostrzegał nas kapitan. Wpadli do mieszkania i zaczęli strzelać na oślep. Zobaczyli te kobiety z Hamburga. One miały na sobie dobre ubrania, więc Mongołowie wygnali nas z domu i rzucili się na te kobiety. Słyszeliśmy tylko przerażone krzyki kobiet i wrzaski pijanych mężczyzn, a potem strzały. Gdy po odejściu Mongołów weszliśmy do domu, ściany były tak zakrwawione (zamordowane kobiety leżących już bez ubrań na podłodze), że w żaden sposób nie można było zmyć krwi i trzeba było ściany okrywać prześcieradłami[4].

SWĄD SPALENIZNY
– Ci Mongołowie i młodzi Rosjanie, chłopcy prawie, chodzili ciągle po mieście pijani, a każdy miał broń, szabrowali, plądrowali i podpalali. Nad miastem długo jeszcze unosił się dym i czuć było swąd spalenizny. Tylko budynki, gdzie stacjonowała Armia Czerwona pozostały nietknięte. W budynku dzisiejszej szkoła muzycznej był lazaret wyższych oficerów Armii Czerwonej, na którym malowano białą farbą napisy „Dobro pożałowat”, co znaczyło, że służą one nowym władzom i chroniło przed podpalaniem. – Codziennie wybuchały nowe pożary, codziennie było słychać wystrzały, codziennie słyszeliśmy dzikie wrzaski pijanych zdobywców Iławy[5].

„To historia horroru, (…) młodych dziewcząt gwałconych (…). I święci krzyżowcy (Rosjanie), którzy dokonują tych gwałtów, bezwstydnie stawiają pod sąd całe klasy Niemców jako zbrodniarzy wojennych!” – donosił „Time Magazine” 2 października 1945 roku, gdzie opisał masowe wypędzenie około 9 mln Niemców z Prus Wschodnich, Gdańska, Śląska, Pomorza i Sudetów.

Nawet papież Pius XII w liście do kard. Michael’a von Faulhabera ubolewał nad krzywdą niemieckich kobiet i dziewcząt. Oto cena jaką zapłacili Niemcy za wywołanie II wojny światowej. Los gorszy niż śmierć. Największy masowy gwałt w historii chrześcijaństwa.

[1] www.stopsyjonizmowi.wordpress.com
[2] www.kurier-ilawski.pl/czytaj/Jak-to-z-tym-wyzwalaniem-bylo/554 (W. Niesiobędzki)
[3]www.mazuryzachodnie.blogspot.com
[4] www.stopsyjonizmowi.wordpress.com
[5] www.kurier-ilawski.pl/czytaj/Jak-to-z-tym-wyzwalaniem-bylo/554 (W. Niesiobędzki)

http://historiami.pl/szal-gwaltow-sowieckich/
Napisano
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nab%C3%B3j_7,62_x_25_mm_TT
Od 1941 roku produkowano także naboje PT (z pociskiem smugowym), P-41 (z pociskiem przeciwpancerno – zapalającym).
Prawdopodobnie o to chodziło, ciekawe, że jednostki tyłowe wyposażano w taką amunicję.
Napisano
Poleciał mi post bez komentarza

http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzechy_powszednie_i_ci%C4%99%C5%BCkie

zabójstwo - grzech ciężki
gwałt, nie wymieniony jako grzech ciężki

Nie podważam skali krzywdy ale coś nasz papa na bakier z tezami kościoła.
Napisano
Cytat: ...Los gorszy niż śmierć...."

eeeeeeee.........

Powiedz to tym, których barbarzyńscy Niemcy i Austriacy zabili, okaleczyli, pozbawili dobytku, miejsca na ziemi, dzieciństwa, młodości, rodziny, powiedz to np. .... pianiście.
Bo ten, kto sie sieje wiatr, zawsze zbiera burzę.
Napisano
Cytat z wikipedii (bo nie wydaje mi się, żeby koledzy żartownisie Steel i Gebhard zechcieli sięgnąć po Katechizm- to gruba księga, spisana drobnym drukiem i trudnym językiem):
Grzech ciężki musi spełniać trzy warunki: dotyczyć materii poważnej (np. naruszać jedno z dziesięciu przykazań), być popełniony z pełną świadomością i przy całkowitej wolności. Grzech powszedni natomiast to naruszenie przykazań "w małej rzeczy, a w materii poważnej bez całkowitej świadomości lub bez całkowitej dobrowolności."
Napisano
Kto powiedział że żartowałem? gwałt jest zbyt poważną sprawą by sobie z niego żartować.
Przy okazji co wpis kolegi wnosi do tematu? Jakaś akcja czy co?
Napisano
Nie akcja", tylko reakcja na Twój wpis:
zabójstwo - grzech ciężki
gwałt, nie wymieniony jako grzech ciężki

Nie podważam skali krzywdy ale coś nasz papa na bakier z tezami kościoła."

Zwróciłem Ci uwagę, że, by tak rzec, mijasz się z prawdą, albowiem według Kościoła gwałt JEST grzechem ciężkim.
P.S. Co Twój wpis wniósł do tematu, oprócz modnego ostatnio używania sobie na Kościele?
Napisano
Historyczny oficjalny stosunek Kosciola do gwaltu w koncu jest dobrze udokumentowany. Nie ma to nic wspolnego z modnoscia. Gwalt moze nie jest gorszy niz smierc ale na pewno pozostawia glebokie rany fizyczne i psychiczne co znam z doswiadczen bliskich i pacjentow. Nikt z tego nie zartuje.

Zas jesli chodzi o caloksztalt zagadnienia to chyba dla kazdego rozsadnego czlowieka powinno byc oczywistym ze zrodlem tego zla byly rozszalale, z niczym i nikim sie nie liczace totalitaryzmy. I zaczelo sie duzo wczesniej - o Nankingu chyba nie trzeba wspominac. Oby ludzkosc wyjela z tego odpowiednie wnioski....
Napisano
Szanowni Koledzy mają osobliwy dar wykręcania się sianem i wypierania się swoich wcześniejszych wypowiedzi poprzez zaciemnianie tekstu banalnymi komunałami. Przypomnę przeto, że najpierw kolega Steel wyraził opinię, że według Kościoła gwałt nie jest grzechem ciężkim, w chwilę później kolega Gebhart gorliwie mu przytaknął (pozując na sarkastycznego cynika) wyjaśniając, że gwałt jest czynem dla Kościoła korzystnym ekonomicznie, zaś zabójstwo wręcz przeciwnie. Obydwaj koledzy, delikatnie rzecz ujmując, ozminęli się z prawdą", gdyż tak się składa, że oficjalny stosunek Kościoła do gwałtu" (jak zgrabnie to ujął Gebhardt) jest taki: gwałt to grzech CIĘŻKI.
Napisano
Kolega nie rozumie pojecia 'historyczny stosunek' i nie odroznia slow 'byl' i 'jest' - trudno. Ze osobiscie odbieram gwalt jako horror to banal - tez trudno. Z czego sie wypieram tez nie wiem.

Za to odnoszac sie do tekstu a specyficznie do - Oto cena jaką zapłacili Niemcy za wywołanie II wojny światowej" chcialem zauwazyc ze wojne wywolali nie tylko Niemcy lecz trzy czy nawet cztery totalitaryzmy.... a burze zbieral caly nieomal swiat i nikt na tym dobrze nie wyszedl poza producentami broni. Jezeli to banalny komunal, to warto czasami przypomniec takie banalne komunaly.
Napisano
Kol. Gebhardt, jakie totalitaryzmy poza komunistycznym i nazistowskim miałeś na myśli?

Steel - bo gwalt potencjalnie zwiekszal dochody Watykanu ze Swietopietrza a zabojstwo odwrotnie" - ta wypowiedź jest już poniżej wszelkiej krytyki. Równie dobrze można by napisać, że gwałt potencjalnie zwiększa dochody państwa w tytułu podatków, a zabójstwo odwrotnie, panie Nieuleczalny Cyniku.
Napisano
System włoski, japoński czy hiszpański to były autorytaryzmy, a nie totalitaryzmy (choć co do Japonii nie jestem w 100% pewien, ten kraj nigdy specjalnie mnie nie interesował).
Napisano
Co do definicji to chyba masz Lipek racje. Sytuacje Hiszpanii i Wloch znam slabo i ich wklad w rozpetanie wojny jest dyskusyjny i dlatego powiedzialem 3-4. Nie mam za to zadnych watpliwosci co do roli Japonii. Nawet jezeli ich system przymusu nie byl rozwiniety do tego stopnia co Niemiecki czy Sowiecki (a to tez dyskusyjne) to z drugiej strony przecietny Japonczyk, wychowany w kulturze absolutnej uleglosci wzgledem wladzy (rodzinnej, religijnej i panstwowej - pojecia zreszta conieco wymieszane) byl z natury materialem bardziej uleglym kontroli - watpie by w jakiejkolwiek innej armii zolnierze popelniali samobojstwo na rozkaz bez zadnego nadzoru na masowa skale. Durzucic do tego kompleks wyzszosci i kompletna wiare ze racja stanu ich ojczyzny przewysza wszystkie inne racje i ze zycie i dobrobyt nie-japonczykow jest bez znaczenia.

Rezultatem byla (miedzy innymi oczywiscie) prawdopodobnie najgorssza zbodnia wojenna wojny swiatowej - wypadki w Nankingu w grudniu 1937 i styczniu 1938. W pierwszych 6ciu tygodniach okupacji zginela prawie polowa ludnosci 600-tysiecznej stolicy Chin. Najpierw zamordowano 90 tys jencow wojennych wzietych w walkach o miasto, przy czym zolnierze byli dopingowani przez oficerow do najmakabryczniejszych ekscesow. 20-80 tysiecy kobiet w wieku od 8 do 70 lat zgwalcono i zamordowano. Mordy, grabiez i podpalanie domow (czesto z mieszkancami wewnatrz) bylo na porzadku dziennym. Nie bede wchodzic w szczegoly bo powinny byc znane i do opisanych powyzej nieslychanie podobne.

Najbardziej moze porazajacym faktem jest to ze wladze japonskie bynajmniej nie mialy zamiaru tuszowac tych rzeczy. Wrecz przeciwnie media japonskie przescigiwaly sie nawzajem w celebrowaniu tych wypadkow. Jeden tylko przyklad to gazety ktora wydrukowala rezultaty zawodow scinania glow dwoch oficerow.

O co mi chodzi w tym moze przydlugim wywodzie jest to ze kultywowanie swiatopogladu ktory opisalem, a ktory bynajmniej nie byl prerogatywa japonczykow, nigdy nikomu na dobre nie wyszedl na dluzsza mete.
Napisano
W kwestii Japończyków mnie przekonałeś. Wszystkie wymienione przez Ciebie cechy predestynują ten ustrój do miana totalitaryzmu - mamy zarówno kult jednostki, zbrodniczą politykę podyktowaną rasizmem, fanatyzm tłumów, militaryzm, totalna kontrola nad społeczeństwem.

To ciekawe, że zdecydowanie negatywna rola Japonii w okresie II WŚ jest w zasadzie mało dyskutowana, szczególnie na naszej szerokości geograficznej. W kontekście II WŚ i zbrodni popełnionych podczas tego konfliktu zazwyczaj mówi się o ZSRR i III Rzeszy, pomijając Cesarstwo Japonii i fanatyczne zbrodnie popełniane na mieszkańcach Chin czy jeńcach wojennych USA.
Napisano
No coz, kazdy sila rzeczy widzi na pierwszym planie to co jest na wlasnym podworku. Anglicy sa uczuleni na los wlasnych jencow wzietych przez Japonczykow a o Katyniu nie wiedza i nadal wierza ze good old Uncle Joe byl jednak good.

W Europie za poczatek 2WS uwazamy 1ego wrzesnia z oczywistych powodow ale z globalnego punktu widzenia nie jest to koniecznie sluszny poglad - wojna w Chinach zaczela sie w 1931 zajeciem Mandzurii chociaz prawdziwy horror zaczal sie w 1937 i trwal do 1945. A jednak za poczatek 2WS na Pacyfiku uwaza sie nalot na Pearl Harbour? Dlaczego?

Uwazam ze sztuczne odizolowanie 2ej wojny japonsko-chinskich (1937-45, jezeli potraktujemy 1931 jako preludium) jest bledem poniewaz motorem tych konfliktow bylo dokladnie to co opisal Lipek tak elokwentnie: kult jednostki, zbrodnicza polityka podyktowana rasizmem, fanatyzm tłumów, militaryzm, totalna kontrola nad społeczeństwem". A to byl zauwazalny polityczny 'trend' swiatowy w pierwszej polowie 20ego wieku, oczywiscie wystepujacy w roznych nasileniach w roznych krajach. Tak jak w wypadku Niemcow, zachowanie Japonczykow radykalnie zmienilo sie na gorsze w okresie poprzewdzajacym 2WS. W okresie 1937-45 z rak Japonczykow zginelo 10-20 milionow Chinskich cywili. Warto tez wspomniec o 'domach wypoczynkowych' dla zolnierzy japonskich w kontekscie tego watku.

Jak sie ten 'trend' skonczyl to wiemy i pamietajmy ze moglo sie skonczyc duzo gorzej. I miejmy nadzieje ze cos sie z tego nauczylismy......

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie