Skocz do zawartości

Stary garnek pełen rewolwerów


kindzal

Rekomendowane odpowiedzi

Co można znaleźć w starym garze zakopanym w ziemi? Oczywiście skarb. Podczas remontu budynku przy Tumskiej 13, tego, w którym niedawno była restauracja Sphinx, spod posadzki wyłonił się spory sagan, a w nim 15 niewielkich rewolwerów i dużo amunicji. Wszystko pokryte mazią starej rdzy


Budynek należy do Agencji Rewitalizacji Starówki i to na jej zlecenie wewnątrz prowadzony jest remont. - W poniedziałek ekipa budowlana powiadomiła nas o tym, że podczas skuwania posadzki pracownicy natrafili na garnek z bronią - dopiero teraz szefowa ARS-u zdecydowała się ujawnić nam tę historię. - Od razu powiadomiliśmy konserwatora zabytków, ale pani konserwator stwierdziła, że znalezisko nie przedstawia wartości archeologicznej. Garnek trafił więc do nas, wraz z zawartością przekażemy go do Muzeum Mazowieckiego, jest nim zainteresowane.

Skarb" od razu wzbudził emocje. Ludwik Koprowski z ARS-u, kierownik nadzoru robót prowadzonych przy Tumskiej 13: - Garnek był ukryty pod posadzką, pod ok. 20-centymetrową warstwą ziemi. Dotąd nigdy posadzka nie była zrywana, więc trudno powiedzieć, kiedy broń została tam ukryta.

Radosław Budnicki, kierownik prac: - Zrywaliśmy tę posadzkę, ze trzy warstwy były, bo ten budynek był wiele razy przerabiany i za każdym razem robili jakieś nadlewki.

Andrzej Kołodziejski, to on trafił na garnek: - Wywieźliśmy już gruz, kopię, bo pogłębialiśmy podłoże i wybieraliśmy ziemię, a tu nagle zgrzytnęło o kawał blachy. Najpierw myślałem, że to pokrywa jakiejś studzienki, A to była pokrywa garnka. W nim broń i amunicja. Wszystko mokre, pozlepiane taką mazią, zardzewiałe. Nie, nie baliśmy się, że to wybuchnie, zresztą naboje same się w rękach kruszyły. Choć na początku trochę lęku było, bo może tam ktoś schował także granat? Ale nie, nic więcej nie było. Pewnie, że byliśmy bardzo zaskoczeni. Potem wszyscy w internecie sprawdzaliśmy, co to może być za broń.

Nie tylko sam arsenał" stanowi frapującą zagadkę, równie ciekawe jest, kto, kiedy i dlaczego zakopał go w ziemi. W budynku kiedyś, jeszcze przed wojną, mieściła się fabryka maszyn i narzędzi rolniczych Maurycego Icka Marguliesa. Potem był tam dom kultury Fabryki Maszyn Żniwnych, a ostatnio Sphinx. Garnek z bronią znaleziono w miejscu, w którym znajdowały się pomieszczania socjalne dla pracowników restauracji. Co było wcześniej? Pracownicy-odkrywcy uważają, że może stał tam wielki piec, w którym np. wytapiano żeliwo, bo w wybieranej ziemi było bardzo dużo popiołu i żużlu. A to by wskazywało, że garnek mógł być zakopany w czasach długo przedwojennych.

ARS o znalezisku poinformował również szefa Stowarzyszenia Przyjaciół Muzeum Mazowieckiego Pawła Mieszkowicza, który jest wielkim miłośnikiem Tumskiej i kolekcjonerem. Poproszono go o ustalenie, poprzez innych również kolekcjonerów, co to za broń.

Mieszkowicz: - To się da dość łatwo ustalić, ponieważ istnieje bogata literatura na ten temat. Musimy bliżej się przyjrzeć znalezisku. Na pierwszy rzut oka oceniam, że mogą to być belgijskie rewolwery z ok. 1870 roku, bo Belgowie wówczas specjalizowali się w takiej małej, kobiecej broni. O czasie jej powstania świadczyć może i to, że jest dość prymitywna. Rękojeście mają trzy rodzaje okładziny, jedne rewolwery mają spłonki z boku, inne centralnie. Natomiast fakt, że tyle jednakowej broni znalazło się w jednym miejscu, nasuwa przypuszczenie, że nie kupił jej sobie ktoś do własnych celów. Raczej był to zakup grupowy - może dla klubu sportowego, dla organizacji typu Strzelec", a może dla spiskowców? Według mnie musiały zostać ukryte na przełomie wieków, może jeszcze przed I wojną światową, w czasach carskich. Jednak to tylko hipotezy. Potrzeba dokładnych badań, sam garnek będzie miał znaczenie dla wydatowania tamtych wydarzeń.

Garnek rzeczywiście jest jak na dzisiejsze czasy niezwykły. Wielki, pękaty, bez przykrywki typowej dla garnków, jej rolę pełni okrągła, dopasowana wielkością płaska blacha. Rewolwery zachowały się w nieszczególnym stanie. Niektóre mają na rękojeściach wyraźny ornament roślinny. Amunicja zaś w sporej części rozsypała się ze skorodowanych metalowych pudełek. Na tych ostatnich widać ślady napisów, nasze redakcyjne badania wykazały, że są w języku niemieckim i wskazują na fabrykę w Dusseldorfie. Dalsze poszukiwania w internecie naprowadziły nas na ślad podobnej broni. Była produkowana przez Brytyjczyków od roku 1872 r., potem przez Belgów, a także w USA.

O wiele trudniej będzie rozwikłać tajemnicę ukrycia garnka z rewolwerami i amunicją. Kto to zrobił? Dlaczego? Czy właścicielom groziło jakieś niebezpieczeństwo? Dlaczego nigdy nie wydobyto tego wcześniej?

- To są właśnie te zagadki, które budzą dreszcz emocji - potwierdza Paweł Mieszkowicz. - Najbardziej cieszy, że trafiamy na takie ślady przeszłości podczas remontów kolejnych domów przy Tumskiej. I krok po kroku staramy się dojść do rozwiązania dawanych tajemnic.

Iwona Wierzbicka wyjaśnia, że znalezisko zostanie przekazane do muzeum już niebawem, właśnie są przygotowywane stosowne dokumenty.

http://m.plock.gazeta.pl/plock/1,106516,10855639,Stary_garnek_pelen_rewolwerow___znalezisko_w_dawnym.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.
'' Od razu powiadomiliśmy konserwatora zabytków, ale pani konserwator stwierdziła, że znalezisko nie przedstawia wartości archeologicznej. ''
Ciekaw jestem jak to uzasadniła - dużą częstością występowania takich znalezisk? Coś jak ''polmos'' tylko większy? ;).
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam
@ pawel8888
Brak kontekstu???
Brak kontekstu byłby gdyby znalazło się to znalezisko na giełdzie staroci lub w prywatnej kolekcji..
Ktoś tu zaniechał zapewne kilku czynności i wydał decyzje.
A druga ciekawostka w tym artykule to:
''Garnek trafił więc do nas, wraz z zawartością przekażemy go do Muzeum Mazowieckiego, jest nim zainteresowane''.

Pani konserwator nie wykazuje za bardzo zainteresowania znaleziskiem wydaje decyzje i oddaje je ( broń która podpada pod ustawe..) w ręce prywatnej firmy (ARS) która to sama sobie tym zarządza...
Prośba do ludzi w temacie jaka jest podstawa prawna do wydania takich decyzji??. Bo jeśli jest to może być przydatna.
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pojęcie względne,gdyby trafili to u mnie w domu to arsenał u gangsterów,w mieście zabytki,jak policja oddaje do muzeum to inna bajka zależy od rzecznika prasowego danej jednostki a to jest po prostu zardzewiały złom,muzealnicy z tego mogą zrobić prawdziwy skarb.chwała im za to!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam
stg1971 zgadza się z Tobą w całkowicie, trafią u Ciebie to dostaniesz uzasadnienie na papierku i z pieczątkami:), policja znajdzie i odda do muzeum to sporządzi protokół przekazania,
A mi chodzi tylko o poznanie podstawy prawnej która pozwala przedmioty podlegające ustawie przekazać przez organ państwowy w prywatne ręce i ''władanie''
Treść tego artykułu jest co najmniej intrygująca jak mu się przyjrzeć, konserwator przekazując znalezisko właścicielowi terenu musiał działać w granicach prawa.
Które to prawo?:)
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, i historii ciąg dalszy :)
http://plock.gazeta.pl/plock/1,35681,10909538,Policja_zajela_historyczne_znalezisko__Badaja__czy.html

>>>
Policja zajęła historyczne znalezisko. Badają, czy broń z garnka jest legalna

Pamiętacie znalezisko z budynku dawnego Sphinksa przy Tumskiej? Podczas remontu robotnicy znaleźli pod zerwaną posadzką sagan pełen zardzewiałych rewolwerów. Miały być przekazane do muzeum, ale... zajęła się nimi policja. Za nielegalne posiadanie.

Przypomnijmy - w drugiej połowie grudnia opisaliśmy, a i pokazywaliśmy na zdjęciach, pękaty garnek, a w nim 15 sztuk broni - małych, damskich" rewolwerów. Do tego amunicję, w skorodowanych pudełkach i rozsypaną luzem. Całkiem do niczego, naboje kruszyły się w rękach i nie miały żadnej siły rażenia, podobnie jak rewolwery, które powodowały tylko jedno niebezpieczeństwo - potwornie brudziły rdzą ręce.

Agencja Rewitalizacji Starówki, która zleciła remont w swoim obiekcie (zresztą również zabytkowym), powiadomiła o znalezisku miejską konserwator zabytków, ta zasugerowała przekazanie go Muzeum Mazowieckiemu, które z kolei wyraziło żywe zainteresowanie takim depozytem. ARS zaczęła przygotowywać stosowne dokumenty, po drodze zainteresowała odnalezioną bronią kolekcjonerów. Bo wszyscy, którzy się z nią zetknęli, poczuli ten szczególny dreszcz emocji, jaki towarzyszy dawnym tajemnicom. I ciekawi byli odpowiedzi na pytania: co to za broń, skąd się wzięła pod podłogą dawnej odlewni żeliwa Marguliesa, kim byli ci, którzy ją ukryli, czy kogoś się bali, coś im groziło?
Niestety, na rozwiązanie zagadki przyjdzie nam zapewne długo poczekać. Bo - jak się dowiedzieliśmy - o tej zagadkowej historii przeczytał też ktoś z płockiej policji. I do ARS wkroczyli policjanci, by w świetle prawa arsenał zarekwirować, a także wszcząć postępowanie. Powód? Nielegalne posiadanie broni. Serio, to nie żart!

Owszem, Ustawa o broni i amunicji ma zapis, że pozwolenia nie potrzeba w odniesieniu do broni palnej wytworzonej przed 1850 r. lub jej repliki". A ta znaleziona w garnku pod podłogą prawdopodobnie (jak sami sprawdziliśmy) pochodzi z produkcji po roku 1872. Tylko w takim razie co? ARS jest przestępcą?

Teraz broń ma przejść fachową ocenę rzeczoznawcy. Trzeba więc długotrwałych badań, za które ktoś musi zapłacić, żeby dojść do wniosku, że stary gar nie jest magazynem współcześnie działającej szajki. I trzeba wielu czynności policjantów, którzy zazwyczaj narzekają na nawał pracy, żeby stwierdzić, iż znalezisko nie posłuży rodzimym gangsterom, a znaleźć się powinno w muzealnych gablotach.

Oficjalnie od Krzysztofa Piaska z płockiej komendy dowiedzieliśmy się, że sprawa została przekazana do prokuratury (sic!), która podjęła śledztwo, więc policja wypowiadać się nie może. Rzeczniczka prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska potwierdziła zaś, że taka informacja od policji faktycznie wpłynęła, prokurator zapoznaje się ze sprawą, ale o wszczęciu śledztwa jeszcze nie postanowił. Ma na to 30 dni, ale niekoniecznie musi je wszcząć, bo równie dobrze może uznać, że wszystko jest dość jasne, by nie angażować czasu i środków.

- Prokuratura, nawet jeśli będzie śledztwo, na pewno je umorzy - przewiduje Stanisław Gabryś. Jest twórcą i właścicielem jedynego w Polsce prywatnego Muzeum Broni i Militariów, które mieści się w Świdnicy. To spec zarówno od broni, jak i od przepisów. Przyznaje, że jest zapis ustawowy, o którym wyżej, ale powiada: - Nie chcę obrażać policji, bo z nią dobrze współpracuję, ale ten policjant z Płocka to jakoś... nie za bardzo chyba mądrze zrobił. Bo jeżeli jasne było, że znalezisko ma trafić do waszego muzeum, to oczywiste, że taki depozyt bardzo wzbogaci zbiory i waszą historię. Broń w takim stanie jest nie do użytku, a amunicja - bezwartościowa.

Gabryś jest zdziwiony, bo czasem ciekawe eksponaty dostaje właśnie od policji, nawet takie sztuki, z których można na ostro strzelać. Tyle że trzyma je w zamknięciu, a pokazuje tylko okazjonalnie. Choć i jemu się zdarzyło, że kiedyś mundurowy zarekwirował mu broń z okresu II wojny światowej. - Myślał, że wpadł na trop uzbrojonej mafii, a po trzech dniach wszystko mi zwrócili - opowiada właściciel zbrojnego" muzeum. - Tak jak u was, była to najzwyklejsza nadgorliwość. Może powodowana chęcią awansu?

Dla Gazety"

Profesor Marian Filar, karnista z UMK w Toruniu

- Czy Płock jest tak szczęśliwym miastem, że wasza policja nie ma ważnych spraw? Nikt tam nie kradnie, nie zabija, nie mówi fałszywego świadectwa? To wytoczenie armaty na wróbla. W dodatku nie można tu postawić zarzutu nielegalnego posiadania broni, bo to jest przestępstwo umyślne. Musiałby być zamiar posiadania tego znaleziska dla siebie, a w tym przypadku to absolutnie nie występuje, ARS od razu zadeklarował przekazanie go do muzeum. Nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek sądu, który by skazał w podobnej sprawie za nielegalne posiadanie tych rewolwerów. Policja powinna zdawać sobie sprawę, że wobec tych wszystkich poważnych przestępstw, którymi ma się zajmować, to znikoma szkodliwość społeczna czynu - choć bardzo nie lubię tego określenia. Czy to nadgorliwość? Odpowiem cytatem z bohatera z literatury klasycznej, pana Zagłoby: naj proporcjum, mocium panie". Gdyby wszyscy się do tego stosowali, to Polska byłaby bogatym i szczęśliwym krajem nad Wisłą.
>>>
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie