Skocz do zawartości

Ortografia na forum (cz.2)


Hebda

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 51
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Błędy błędami, każdemu zdarza się czasami walnąć" literówkę, palec zjedzie z klawiatury, przecinki nie zawsze tam gdzie potrzeba. Ale niektórzy Panowie - piszcie z sensem! Czasami trzeba przeczytać niejeden post nawet parę razy - w dodatku wolno żeby zrozumieć sens wypowiedzi. Może czasami warto się dłużej zastanowić nad budową swoich wypocin, coś dodać, coś ująć, sprawdzić przed wysłaniem a nie tworzyć niezrozumiałego dla innych bełkotu... Bez urazy ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie - bez dramatu ... bo się poryczymy.

Jesteśmy i tak bardzo pobłażliwi dla baboli ortograficznych i nier tylko.
Takie nagłaśnianie sprawy, że ktoś sadzi orty - zdarza się sporadycznie i najczęściej sami Użytkownicy to zauważają.

To, że ktoś robi mniejsze błędy ... no cóż zdarza się ... literówki ? też nie stanowią problemu, ale jak ktoś pisze np. rurza (tak jak napisałem), to obojętnie nie można przejśc koło takiego knota.
Nie wspomnę, o takich co nie używają polskich znaków jak : ą, ę, ż, ó itp. - bo do tego trzeba prawy Alt" wciskać :)

popatrzcie sami na forum - w każdym wątku znajdzie się mniej lub więcej błędów - takie życie, ale mamy kilku asów", że profesor Bralczyk oraz Miodek, mieliby co opisywać.

Więc proszę, niech niektórzy nie stękają, że są gnębieni", bo mogą dopiero wywołać wilka z lasu.

Forum i tak wykazuje się cierpliwością i tolerancją dla piszących z błędami
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

autorecenzja - obarczona słabą pamięcią?
nie o przecinki - a o ażący brak zachowania norm językowych w słowie pisanym - publikowanym"

Język - a w szczególności pisany - publikowany, winien być normatywny.
Bo język jest narzędziem.
I jak każdym narzędziem - użycie obarczone jest zasadami.

O ile - prywatne (nie publiczne) błędne użycie, ma małą szkodliwość, o tyle propagowanie błędów - jest niepożądane.



bedzie
leprzy
nie zauważalne.
poruwnał
Optime
napewno
pare
boratynke
kase
Optime.

noi?

przed że" stawiamy przecinek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

„Hur menszczyzn wystompi f piontek” – czy modernizacja ortografii na pewno jest nam potrzebna?

Pod jednym z ostatnich artykułów Adam napisał taki komentarz:

„(…) Mam wrażenie, że komunikacja »klawiaturowa« zmieni normy poprawności ortograficznej. Prawdopodobnie stanie się dopuszczalnym pisanie małymi literami wyrazów, które wymagają normalnie dużych liter, jak również e zamiast ę, o zamiast ó itp. (Oczywiście w komunikacji »roboczej«, zastępującej mowę potoczną, podobnie jak dopuszczamy inny język w mowie potocznej, a inny w języku oficjalnym)(…)”.

Nie do końca zgadzam się z taką opinią. Już dawno temu chciałem poruszyć temat uproszczenia polskiej ortografii, a skoro kwestia ta została właśnie poruszona, to jest chyba ku temu dobra okazja.


Uproszczenie ortografii – zalety

Apele o uproszenie ortografii to nic nowego. Szczególnie w dobie internetu co rusz się pojawiają się głosy, że powinno się zmodernizować polską ortografię. Nie tak dawno temu (lipiec-sierpień 2009) taką dyskusję prowadzono na łamach „Angory”. Jak można się było spodziewać, niewiele z niej wynikło.

Nie ulega wątpliwości, że uproszczenie ortografii miałoby swoje zalety. Dzieciom byłoby łatwiej uczyć się polskiego, język polski byłby prostszy do nauki dla obcokrajowców, a przede wszystkim byłoby to antidotum na chorobę ostatnich lat naszych pociech: dysortografię. Tych zalet jest pewnie nawet więcej, ale nie ma sensu ich wymieniać. Dlaczego? Dlatego że wszelkie pomysły uproszczenia ortografii z góry są skazane na porażkę.


Uproszczenie ortografii – wady

Uważam, że nie ma możliwości zmodernizowania polskiej ortografii, i to co najmniej z 3 powodów.



1. Brak możliwości odróżnienia znaczeń wyrazów.

Zwolennicy zmian uważają, że obecna ortografia jest niekonsekwentna. Nie wiadomo, kiedy pisać ch, a kiedy samo h, kiedy rz, a kiedy ż itd. Pomysł jest taki, by ujednolicić pisownię. Czy to jednak możliwe? Niestety nie.

Owszem, możemy pisać żułty (albo rzułty, zależnie od tego, czy wyrzucamy z polszczyzny rz, czy ż), hemia, horoba, rzakiet, rzal itd. Ale co z wyrazami, w których pisownia wpływa na znaczenie, jak np. Bóg i Bug, karze i każe? Racja, kontekst najczęściej wyjaśnia, o jakie znaczenie chodzi. Co jednak gdy brak kontekstu? Gdy zechcemy zatytułować książkę Lud – chodzi o lud czy o lód? Czy wówczas zostawić dotychczasowe rozróżnienie i tylko z niektórych wyrazów usuwać ó, rz, ch itd.? Nietrudno się domyślić, że bałagan i niekonsekwencja byłyby jeszcze większe – problematyczne litery nie zniknęłyby z polszczyzny, a tylko w części wyrazów zmieniono by pisownię.



2. Zmiana wymowy wielu wyrazów.

Wiele osób postuluje też usunięcie nosówek, czyli samogłosek ą i ę, bo przecież nie ma ich w innych językach, a można by je „rozpisać” na dwuznaki (em, en, om, on). Rzecz w tym, że nie zawsze da się to zrobić. Dałoby się napisać bende (zamiast będę), ale co z takimi słowami, jak lęk czy bąk? W wyrazach, w których nosówki poprzedzają spółgłoski k lub g, pojawia się tzw. n tylkojęzykowe. Lęk to wcale nie lenk (nie ma tam zwykłego n). Jednym słowem, tych słów nie da się zapisać bez pomocy samogłosek nosowych.

Podobnie dzieje się, gdy ę lub ą pojawia się na końcu wyrazu – bende można jeszcze zaakceptować (choć w starannej wymowie słychać bendę), ale będą to już nie bendom – wyraźne jest ą, nie om.

Nasuwa się więc to samo pytanie co poprzednio: czy należy usunąć samogłoski nosowe tylko z niektórych wyrazów? Jeśli wadą obecnej ortografii jest niekonsekwencja, to pozbycie się ą i ę tylko z części słów z pewnością nie ujednolici pisowni.



3. Język rozwija się samoistnie, a nie drogą wytyczoną przez uchwały językowe.

Wydaje mi się czasem, że zapominamy o zasadniczej kwestii: to nie my, użytkownicy języka, nie Rada Języka Polskiego ani Miodek, Bralczyk czy taki Mackiewicz decydują o tym, jak pisać czy mówić. Język rozwija się samoistnie, drogą naturalnego rozwoju, a językoznawcy ingerują jedynie w pewne jego obszary, jak np. ortografię. To, że dziś mamy rz i ż, h i ch, nie jest wymysłem naszych przodków, ale naturalną spuścizną polszczyzny. Każda sztuczna ingerencja w podstawy polszczyzny (a tzw. system wokaliczny i konsonantyczny, czyli odpowiednio zasób samogłosek i spółgłosek danego języka, to bez wątpienia podstawy każdego języka) musi być skazana na niepowodzenie. To tak, jakby przyciąć korzenie drzewa, bo za bardzo się rozrasta. Owszem, da się to zrobić, ale prędzej czy później drzewo zwyczajnie runie.

Wydaje się zresztą, że gruntowna ingerencja w ortografię nie jest możliwa ze względów praktycznych. Tak drobna zmiana jak ujednolicenie pisowni nie z imiesłowami przymiotnikowymi (zamiast nie palący i niepalący – wyłącznie niepalący) do tej pory jest zarzewiem kolejnych sporów i nie jest akceptowana przez wiele osób, a przecież uchwała podjęta została już w 1997 r. Tymczasem „nowej” ortografii trzeba by się było uczyć od nowa, zmienić system nauczania w szkole, wydać miliony egzemplarzy nowych słowników, a przede wszystkim sprawić, by kilkadziesiąt milionów Polaków w jednej chwili przestało pisać „po staremu”. Czy to możliwe? Wątpię.


Podsumowanie

Nie jestem fanatycznym przeciwnikiem zmian w polszczyźnie. To prawda, nasz język jest niezwykle rozbudowany i przysparza wielu problemów dzieciom, cudzoziemcom, a także nam, dorosłym. Mimo to wszelkie gruntowne zmiany godzą w „ewolucyjność” języka. Tak jak człowiek nie od razu zaczął mówić, chodzić na dwóch nogach i tworzyć mikroprocesory, tak i języka nie można zmusić, by się uprościł. Może kiedyś, ale musimy mu dać wolną rękę.

Adam w komentarzu pisał wprawdzie o zmianach w „komunikacji roboczej”, ale wprowadzanie niejako „dwóch ortografii” wydaje mi się jeszcze większym skomplikowaniem i tak skomplikowanej przecież ortografii. O ile rzeczywiście od kilkunastu lat istnieje w polszczyźnie podział na normę oficjalną i potoczną, o tyle nie dotyczy ona ortografii, ale innych obszarów języka – odmiany, składni itp. Różnicowanie pisowni ze względu na styl tekstu nie miałoby większego sensu, skoro w „komunikacji nieroboczej” nadal mielibyśmy posługiwać się starymi zasadami.

Konkludując, nie wydaje mi się, by w najbliższych latach (ba, w najbliższym wieku) czekała nas jakaś rewolucja językowa. Internet istnieje dobre kilkanaście lat i nie wygląda na to, by miał wpływ na język, który posługujemy się na co dzień. To, że np. na Gadu-Gadu piszemy małymi literami czy bez polskich liter (sam tak piszę), nie wynika przecież z chęci uproszczenia języka, ale z potrzeby szybszej wymiany zdań. Wydaje mi się, że to dwie odrębne kwestie i że uproszczona komunikacja internetowa sama w sobie nie wpłynie na modernizację ortografii.

http://www.ekorekta24.pl/aktualnosci-jezykowe/5-pisownia/212-hur-menszczyzn-wystompi-f-piontek--czy-modernizacja-ortografii-na-pewno-jest-nam-potrzebna

A co Wy sądzicie na ten temat?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tiaaa.... pudom, pojadom... szczelba i szczały ... albo szczelało... czerwono aż miło :)
moja nauczycielka od polskiego jak by to zobaczyła że ja tak napisałem to wierzcie mi uszy by były ponadrywane a i kolana od klęczenia pod tablicą by bolały. Kiedyś można było nauczyć a teraz to są tylko próby nauki. Ja taki tępak jako tako się nauczyłem to dlaczego te dzisiejsze tępaki nie mogły by się nauczyć?? dzięki Bogu przez okres szkoły nauczono mnie jako takiej ortografii. Zakończyłem nauki na tytule magistra. Moi nauczyciele polskiego przewidywali mi, ze nie zdam matury z polskiego. A ja zdawałem z polskiego i historii. z polskiego napisałem na 3 a z historii na 5 :)

ale nauka ortografii nie zależy tylko od nauczycieli, musimy sami swoje dzieci uczyć, wpajać im zasady... ćwiczyć pamięć... a nie tylko wymagać i uciekać też przed tymi obowiązkami w pracę, zmęczenie i brak czasu...

pozdrawiam
szczurek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczurek-masz całkowitą rację co przyznaję, jako zgred.
Jako szkolniak w podstawówce ganiałem po lekcjach do domu nauczycielki od polskiego i tam byłem na wyrywki odpytywany ze wszystkich wyjątków w pisowni, z gramatyki a nawet zdarzało się nam (bo było kilku takich huncwotów) pisać ponad programowe dyktanda. Ale wtedy nauczyciel to był ktoś. I jego prestiż wymagał, żeby i jemu się chciało.

C.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie