Skocz do zawartości

Inerpelacja poselska w sprawie prawa dot. eksploracji


Wyro

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Ten wątek wyniknął po rozmowach z przyjaciółmi, którzy eksplorują. Sam robię to dopiero 2 miesiące (ale mam już fajne monetki, guziki itd.:) ) Jestem asystentem posła w Parlamencie Europejskim. Mamy możliwość pisania interpelacji zgłaszających potrzebę zmian legislacyjnych (również w kraju). Wiele osób skarży się na prawo dot. poszukiwaczy skarbów, osób eksplorujących. Jeśli macie propozycje na takie prawne zmiany (konkretne propozycje) + uzasadnienie - to mogę zająć się taką inicjatywą. Pozdrawiam.

Napisano
Jeżeli się tym zajmiesz to chylę czoła.

Moje propozycje to:
1.O ile dane miejsce nie jest stanowiskiem archeologicznym , to na poszukiwania nie powinna być wymagana zgoda konserwatora zabytków, a jedynie właściciela gruntu, na którym eksploracja była by prowadzona.

2.Powinna istnieć możliwość zatrzymania znalezionego przedmiotu przez osobę która go znalazła i to bez żadnych bzdurnych utrudnień.

Pomijając już samą eksplorację, to mieliśmy ostatnio wlot smutnych panów do powstańca Warszawskiego, który posiadał z dekowaną broń,powinna istnieć możliwość legalizacji takich przedmiotów bez kosztownego zaświadczenia z clk gp, czyli wszytko winno kończyć się na etapie zakładu rusznikarskiego,
Napisano
A ja wam powiem tak. Może ten post bedzie skrytykowany, ale pomyslcie logicznie. Zobaczcie ile ludzi ma juz wykrywki. Sprzet na monety w miare dobry, nowy mozna kupic juz za ok 470zł, a na militarke za 100zł. Wyobrazcie sobie co sie stanie jak to bedzie legalne? Nawał ludzi. Wystarczy 3-5 lat, a nie bedzie gdzie kopać. Również dzisiejsze okazy, stana sie warte tyle co nic. Tak jak to było z boratynkami. Kiedyś swoje kosztowały, a dsisiaj wyberdni nie podniosa takiej z ziemi. Takie jest moje zdanie.

Pozdrawiam!
Napisano
Była gotowa ustawa za Pisu ,lecz przez rozpad rządu nie weszła w życie .Była to ustawa na wzór Brytyjski i załatwiała sprawę naprawdę w sposób bardzo nas satysfakcjonujący ale podobno zabrakło dosłownie dni.Powrócono do tematu za obecnych rządów lecz niestety do głosu dorwał się tzw.archeologiczny beton i sprawy nie wyglądają już tak różowo ,np.dopuszcza się do eksploracji z wykrywaczem lecz pod nadzorem archeologa ,taka propozycja .Trzeba będzie się chyba zapisać na archeologię .Pozdro... PS.Daleko mi do poglądów Pisu ,to tak do tych przewrażliwionych .
Napisano
Dziękuję za rady i czekam na następne. Co pierwszych propozycji jestem jak najbardziej za. Uwzględnię je i zanim coś z tym zrobię na privie się skontaktuję z osobami biorącymi udział w rozmowie na tym wątku.

Ciekawi mnie też bardzo ten projekt ustawy za czasów PiS-u. Może uda mi się do tego dotrzeć. Macie może jakieś informacje na temat tego dokumentu?

Co do kolegi, który ostrzega przed masa poszukiwaczy... coś w tym jest, ale poszukiwanie jest na tyle żmudne i wymaga takiej ilości determinacji, rozmów z miejscowymi, przeglądania starych map, fascynacji historią itd., że wątpię, aby to stało się masowe (chyba, że na plażach w poszukiwaniu zgubionych pierścionków:) )

mój mail: wyroi@wp.pl lub GG 9954100
Napisano
@ saper

Ja rozumiem, ze umiejetnosci i wiedza sa wazniejsze niz super hiper sprzet, ale z tym na militarke za 100 zl to przegiales w druga strone :) Nawet uzywane, marketowe chinczyki" sa chyba drozsze

Poza tym Twoj post brzmi jak reglamentacja poszukiwan - teraz jest to generalnie zabronione wiec robia to tylko Ci ktorym nie przeszkadza dzialanie na granicy prawa. Po poluzowaniu przepisow bedzie wiecej potencjalnych chetnych, ale tez wielu sie szybko zniecheci zawiedzionych tym, ze jadac z rodzina w niedziele do lasu z chinczykiem" nie znalezli co najmniej Tygrysa.

I to truizm, ze fanty sie koncza ALE zostana tylko, ze schowane najglebiej i w najtrudniej dostepnyh miejscach.
Napisano
Nie, no jasne, wszystko może pozostać po staremu. Najlepiej wróćmy do jaskiń.

A na serio, niespójność zapisów ustawy i rozporzadzenia wykonawczego w sprawie wydawania pozwoleń na poszukiwania. Miesiac temu zadałem pytanie do Mazowieckiego Konserwatora i na razie odpowiedzi brak.

Kolejna sprawa, dlaczego Konserwatorzy wojewódzcy naditerpetują prawo i wszystko jest uważane za znalezisko archeologiczne? A co się z tym wiąże za własność Skarbu Państwa. A ustawa mówi wyraźnie co jest własnością SK.

I wiele, wiele innych takich kwiatków.
Napisano
Jak chcecie sie tu na forum sprzeczać to prosze bardzo.Macie takie prawo.Możesz zadawać pytania do konserwatora itd.itp. tylko co ci to da chłopie?
Ja kopie każdy piatek,sobota,niedziela od dwóch lat i jest ok.Nie muszę łez na forum wylewać jak to poszukiwacze sa pokrzywdzeni.Zajedz do lasu zobacz jak sa zryte znane miejscówki,scyzoryk sam sie otwiera w kieszeni.
Jak dostaniesz pozwolenie to sie odezwij i opowiedz jak było na poszukiwaniach z archeologiem za plecami.
Napisano
Czyżbym wyczuwał urażony ton? A nie chciałbyś, Szanowny Kolego, legalnie i bez starchu połazic po lesie i poszukać bibelotów? Nie? Może Ty lubisz adrenalinkę i tę niepewność, czy rzucą mnie dziś na glebę i przeszukają autko a potem dostanę 3 na 5. Ja nie lubię. I powiem ci, że moge szukać z archelogiem. Bo on ma wiedzę jak coś wydobyć żeby tego nie zniszczyć. Osobiście nie biegam po polach. Moje muzeum zaopatruję legalnie na różnych giełdach za granicą. Ale rozumiem pasję. Ale pasja nie równa się drapieżnej chęci posiadania dla siebie lub dla zysku. Eksploracja to nauka. I trzeba mnóstwo wiedzy i doświadczenia żeby nazwać się Eksploratorem. Czy Ty możesz się nazwać Eksploratorem? Jak na razie zdobyłeś doświadczenie równe może półrocznym studiom, a gdzie dalsze lata, a magisterka? Na razie to jest małe doświadczenie i ten archeolog za plecami bardzo by Ci się przydał jako twój mentor. Twoją wiedzę można porównać do umiejętności udzielenia pierwszej pomocy ale czy to jest równoznaczne z umiejętnością przeprowadzenia profesjonalnej reanimacji? Śmiem wątpić.
Napisano
Kolego Zancus, w 100 % się z Tobą zgadzam. Myślę, że mógłbyś (podobnie jak na pewno i inni Koledzy - Koleżanki to tu chyba rzadkość:) )pomóc mi w napisaniu tej interpelacji i uzasadnienia. Jeśli to możliwe to proszę o kontakt. jestem początkującym poszukiwaczem, ale już zorientowałem się o bezsensie prawnym. jak widzę tych absurdów jest więcej. Jeśli mogę, to proszę o kontakt mailowy (wyroi@wp.pl lub GG: 9954100).
P.S. A propos Twojego pisma. Można je wysłać na papierze poselskim z podpisem europosła. Odpowiedzą. Zaręczam. Odpisz.
Napisano
Tylko co zrobić z tysiącami ludzi gotowymi do udzielenia pierwszej pomocy ,zwłaszcza że więzienia są przepełnione a warunki panujące tam szkodliwe dla zdrowia .Pozdro...
Napisano
Zancus ty myslisz ze ja jestem jakis szczyl co ci do piet nie dorasta.Zdziwił byś sie jakie mam wykształcenie,wiec nikogo nie oczerniaj tu na forum,ze ktos nieuk czy tam podobnie.Ty masz muzeum to sie ciesz.My tu mówimy o legalnym i nielegalnym kopaniu w lasach i na polach a nie o kolekcjonowaniu i zakładaniu muzeum w domu i sprowadzaniu broni z zzagranicy.Takze moja wypowiedz sprowadza sie do tego.Chcesz kogoś równać z błotem to czep sie kogos innego a nie mnie.Tyle w tej kwestii.
Poza tym znam kustosza muzeum i udaje mi się czasami zabrać na badania odkrywkowe,które sa organizowane i wiem jak to jest.
Napisano
Na wstępie chciałbym powiedzieć, że w pełni popieram wszelkie działania które umożliwia zalegalizowanie naszego hobby. Dość mam uprawiania partyzantki bo inaczej tego co teraz większość z nas robi nazwać sie nie da. Ale w wszyscy z nas muszą mieć świadomość, że ewentualna zmiana prawa będzie wymagała kompromisu miedzy naszym środowiskiem a archeologami. Jak na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że niektórzy wyobrażają sobie powrót do sytuacji przed wprowadzeniem obowiązujących przepisów czyli do okresu kompletnej przysłowiowej wolnej amerykanki" - kopania na stanowiskach, poszukiwań na handel itp. Oczywiście wejście w życie tych przepisów nie zlikwidowało tego procederu no bo co za różnica czy rozkopiemy kurhan czy też będziemy szukali militarki w miejscu nie będącym stanowiskiem archeologicznym.... i tak kryminał. Dlatego potrzebne są regulacje które po pierwsze rozgraniczyły by dewastatorów stanowisk, hieny cmentarne i osoby parające sie tym zajęciem tylko dla zysku od poszukiwaczy przestrzegających wielokrotnie poruszanego tutaj kodeksu etycznego dla których najważniejszym w tym hobby jest możliwość obcowania z żywą historią. Nie obędzie się tutaj bez rozliczenia w własnym środowisko bo nie oszukujmy sie nie jest tu kolorowo. Jak najbardziej zgadzam sie z tym aby każdy poszukiwacz posiadał konkretna wiedzę z zakresu podstaw archeologii. Wydaje mi się ze niekiedy do dewastacji stanowisk dochodzi po prostu z niewiedzy. Osobiście posiadam wykształcenie historyczne i doświadczenie w pracy na wykopaliskach i często poruszając sie w terenie wychwytuje miejsca, które potencjalnie mogą być stanowiskami. Dlatego kto wie czy nie należało by zastanowić sie nad wydawaniem po przeszkoleniu , kursie lub egzaminie czegoś na wzór np. kart wedkarskiej. Natomiast kuriozalne wydaje sie występowanie o pozwolenie do konserwatora o zgodę na poszukiwania w konkretnym miejscu na konkretny dzień. Poza tym musimy musieli byśmy sie zgodzić na ujawnianie naszych znalezisk i tu rodzą sie chyba największe moje wątpliwości. Kto powinien być właścicielem znalezisk i jakie powinno być kryterium według którego np. muzeum będzie mogło ubiegać sie o przejęcie naszego znaleziska i na jakich zasadach (prawo pierwokupu, za cenę rynkowa czy inaczej obliczona kwotę a może według mnie nie do przyjęcia na dzisiejszych zasadach, czyli uścisk ręki dyplom i bliżej nie określona mglista możliwość nagrody) Ze strony archeo musiała by nastapić zmiana mentalnego nastawienia przynajmniej niektórych osobników. Przede wszystkim należało by wreszcie pogodzić sie z sytuacją która i tak ma już miejsc, że wiele zabytków znajduje sie w rekach prywatnych z resztą czy państwo ma możliwość zabezpieczenia wszystkich zabytków ruchomych. Obawiam sie w tym miejscu o zbytnie zbiurokratyzowanie poszukiwań ale coś za coś. Oczywiście zwolennicy partyzantki mogą teraz przypuścić atak że tak naprawdę to nasze środowisko ponosi większe koszty w takim układzie i tu będą mieli racje. Tylko że tak naprawdę to niestety my weszliśmy na podwórko archeo. Ale czy wszystkie te wyrzeczenia nie są warte tego by w końcu można było wyjść bez obaw w teren, pochwalić się publicznie, że jest się poszukiwaczem i móc pokazać swoja kolekcje a nie tak jak dzisiaj stosować w terenie metody rodem z oddziałów specjalnych trzymać kolekcje w skrytkach i życ w konspiracji.
Pozdrawiam !!!
Napisano
Na wstępie chciałbym powiedzieć, że w pełni popieram wszelkie działania które umożliwia zalegalizowanie naszego hobby. Dość mam uprawiania partyzantki bo inaczej tego co teraz większość z nas robi nazwać sie nie da. Ale w wszyscy z nas muszą mieć świadomość, że ewentualna zmiana prawa będzie wymagała kompromisu miedzy naszym środowiskiem a archeologami. Jak na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że niektórzy wyobrażają sobie powrót do sytuacji przed wprowadzeniem obowiązujących przepisów czyli do okresu kompletnej przysłowiowej wolnej amerykanki" - kopania na stanowiskach, poszukiwań na handel itp. Oczywiście wejście w życie tych przepisów nie zlikwidowało tego procederu no bo co za różnica czy rozkopiemy kurhan czy też będziemy szukali militarki w miejscu nie będącym stanowiskiem archeologicznym.... i tak kryminał. Dlatego potrzebne są regulacje które po pierwsze rozgraniczyły by dewastatorów stanowisk, hieny cmentarne i osoby parające sie tym zajęciem tylko dla zysku od poszukiwaczy przestrzegających wielokrotnie poruszanego tutaj kodeksu etycznego dla których najważniejszym w tym hobby jest możliwość obcowania z żywą historią. Nie obędzie się tutaj bez rozliczenia w własnym środowisko bo nie oszukujmy sie nie jest tu kolorowo. Jak najbardziej zgadzam sie z tym aby każdy poszukiwacz posiadał konkretna wiedzę z zakresu podstaw archeologii. Wydaje mi się ze niekiedy do dewastacji stanowisk dochodzi po prostu z niewiedzy. Osobiście posiadam wykształcenie historyczne i doświadczenie w pracy na wykopaliskach i często poruszając sie w terenie wychwytuje miejsca, które potencjalnie mogą być stanowiskami. Dlatego kto wie czy nie należało by zastanowić sie nad wydawaniem po przeszkoleniu , kursie lub egzaminie czegoś na wzór np. kart wedkarskiej. Natomiast kuriozalne wydaje sie występowanie o pozwolenie do konserwatora o zgodę na poszukiwania w konkretnym miejscu na konkretny dzień. Poza tym musimy musieli byśmy sie zgodzić na ujawnianie naszych znalezisk i tu rodzą sie chyba największe moje wątpliwości. Kto powinien być właścicielem znalezisk i jakie powinno być kryterium według którego np. muzeum będzie mogło ubiegać sie o przejęcie naszego znaleziska i na jakich zasadach (prawo pierwokupu, za cenę rynkowa czy inaczej obliczona kwotę a może według mnie nie do przyjęcia na dzisiejszych zasadach, czyli uścisk ręki dyplom i bliżej nie określona mglista możliwość nagrody) Ze strony archeo musiała by nastapić zmiana mentalnego nastawienia przynajmniej niektórych osobników. Przede wszystkim należało by wreszcie pogodzić sie z sytuacją która i tak ma już miejsc, że wiele zabytków znajduje sie w rekach prywatnych z resztą czy państwo ma możliwość zabezpieczenia wszystkich zabytków ruchomych. Obawiam sie w tym miejscu o zbytnie zbiurokratyzowanie poszukiwań ale coś za coś. Oczywiście zwolennicy partyzantki mogą teraz przypuścić atak że tak naprawdę to nasze środowisko ponosi większe koszty w takim układzie i tu będą mieli racje. Tylko że tak naprawdę to niestety my weszliśmy na podwórko archeo. Ale czy wszystkie te wyrzeczenia nie są warte tego by w końcu można było wyjść bez obaw w teren, pochwalić się publicznie, że jest się poszukiwaczem i móc pokazać swoja kolekcje a nie tak jak dzisiaj stosować w terenie metody rodem z oddziałów specjalnych trzymać kolekcje w skrytkach i życ w konspiracji.
Pozdrawiam !!!
Napisano
No, to mi pasuje. Ale jedno mozna zmienić. Jestem na wykopkach trzy razy tygodniowo (w okresie wakacyjnym). Wiec nie powinny być na dzień tylko np na tydzień (czesto szukam na tym samym polu). Ktoś tam wspomniał ze mogłby być nadzór archeologa. Jeżdze na wykopki za miasto. Watpie aby kazdemu archeologowi pasowało by, jeźdzc ze mna komunikacja, a potem isć z 3 km ( 3x tyg). Pozatym wracajac do poprzedniego postu, to mozna też jakais próg wieku. Ale błagam, zeby to nie była 18:) Reszta niech szuka, ale np pod nadzorem innego, majacego takowa karte poszukiwacza":)

Pozdrawiam!
Napisano
Ja patrzę na sprawę w sposób merytoryczny i tak:
1. Pozwolenie na wykrywacz
Nie było i nie ma takiego wymagania
2. Pozwolenie na szukanie za pomocą wykrywacza
Nie wymagane w okreslonych sytuacjach- powinno być w ogóle nie wymagane
3. Teren do eksploracji
Wiekszość jak nie wszystkie tereny aktualnie odpadają- powinno być za zgodą właściciela z wyłączeniem Parków krajobrazowych, stanowisk archeo itp.
4. Własność znaleziska
Aktualnie wszystko należy do Państwa- tu konieczna zmiana w kierunku prywatności z uwagi na to, że Państwo to obywatele płacący podatki i jak ktoś coś znajdzie u siebie" czy nawet za zgoda innego właściciela, to w dzisiejszych czasach Państwu winno być niewiele do tego. Mało kogo mogę wpuścić na swoją posesję, więc śmiesznym jest aby coś leżące w mojej ziemi nie było moje :)))
Jeśli natomiast ktoś znalazłby Bursztynową Komnatę" to Państwo (Muzea) mogłyby miec prawo pierwokupu i jest takie piękne pojęcie w naszym prawie znaleźnego" 10-15%. Oczywiście mogłoby rodzić się z chytrości pytanie- po co mi 10% jak moge miec 100%, ale na to tez jest sposób: otóż Muzeum bierze Komnate i masz 10% i spokój. Albo Muzeum mówi że nie jest zainteresowane i masz czysta sprawę i bierz swoje 100% np. u innego kolekcjonera i też masz spokój.

Wydaje mi się, że te kwestie wyczerpują temat i nic więcej nie potrzeba ;)

Jeszcze moje zdanie w innych kwestiach: myślę, że gorszy beton będzie właśnie ze strony konserwatorów a nie archeo (może część archeo też), a jeśli chodzi o masowość tego sportu to już jest masowy tylko każdy się ukrywa ;)

Tyle aktualnie ode mnie w tym temacie. Pozdrawiam ;)
Napisano
Digger

...a nie tak jak dzisiaj stosować w terenie metody rodem z oddziałów specjalnych trzymać kolekcje w skrytkach i życ w konspiracji..."

He,he. Dobre !

Skądś się znamy ?
Napisano
Padło już wiele ciekawych propozycji kompromisowych. Spróbuję je ubrać w jeden dokument. Bardzo dziękuję (zwłaszcza Igorowi) i czekam na kolejne wypowiedzi. Na razie rzecz dotyka głównie tzw. skarbów, a sprawa militarki jest na drugim planie. To może być za trudne do ruszenia, więc można to na razie zostawić. Chyba, że ktoś ma gotowe rozwiązanie kompromisowe.
Napisano
Interpelacja nic nie da, interpelacja spowoduje tylko (bardzo ewentualną) dyskusję w sejmie, zazwyczaj jest tak, że na interpelacje odpowiada właściwy minister wysyłając do wygłoszenia jakiegoś urzędnika w randze vicedyrektora departamentu. Ten przedstawia aktualny stan prawny, skarży się rytualnie na braki w budżecie i wyraża nadzieję, że pod światłym kierownictwem aktualnie sprawującej władze ekipy sprawa zostanie rozwiązana. Odbywa się to przy pustej sali (4 z PO, 3 z PiS, po 1 z SLD i PSL), z których połowa drzemie, a reszta wysyła esemesy albo przegląda pisemka z gołymi babami.
Jedyna możliwość prawno-parlamentarna to dotarcie z postulatami do członków sejmowej komisji zajmującej się tymi sprawami i to najlepiej do parlamentarzystów z opcji rządzącej, nie opozycji.
Na marginesie: lepiej nie powoływać się na rozwiązania europejskie", np. w takich Niemczech w 6 landach obowiązuje całkowity zakaz posiadania detektorów przez osoby prywatne.
Napisano
Do Ilkenau: zamiast na niemieckie prawodastwo lepiej powołać się na rozwiązania brytyjskie. Sprawy poza militarne mógły być może rozwiązać stosowny resort poprzez ministerialne rozporządzenie, a nie koniecznie ustawę sejmową z debatą, senatem, pracą w komisjach, kolejnymi czytaniami i podpisem prezydenckim itd. Sprawdzę to, ale mam nadzieję, że taka możliwość istnieje. Wtedy wystarczy wystąpić do ministra. A jak jeden (czy może uda się zorganizować kilku posłów... moja w tym głowa) z takim pismem wystąpi to raczej poważnie się tym zajmą. Być może wezmą to nawet za swój pomysł i swoją inicjatywę, ale cóż - takie polityczne życie:) Liczy się efekt. P.S. Niżej jest mój post o masowej mogile (w głównych). Nie zainteresował nikogo. Param się trochę dziennikarstwem i bardzo bym liczył na jakieś info od Was wiedząc, że na pewno Wasze doświadczenie i wiedza pozwolą na odpowiednią odpowiedź. dzięki z góry.
Napisano
W końcu jakiś rzadko pojawiający się głos rozsądku, w tym całym bajdurzeniu o zmianach, chęci zmian i narzekaniu na złych ludzi tworzących podłe prawo, a przy okazji pacyfikowaniu innych, wyrażających wątpliwości lub sugerujących by się puknąć w czoło lub cokolwiek innego byle mocno zanim krzyknie się ponownie - TRZEBA ZMIAN".

To głos jak wyżej, wyrażony przez Ilkenau.

Taka jest rzeczywistość i jak ktoś chce na nią wpływać w sposób pozorny a nie realny niech to czyni w dotychczasowy sposób (zapowiedzi, mobilizacja do zwierania szeregów, powoływanie się na liczność środowiska, która przez ową liczebność jest tym bardziej słaba bo w głównej mierze przypadkowa) rozgrzewając na forum umysły tych, którzy są jeszcze na to podatni, bo takich, którzy się kiedyś rozpalali, a teraz są mocno wychłodzeni i w tym stanie trwają jest zdecydowanie więcej. Mają gdzieś inicjatywy, które zaczynają się i kończą na forum, bo to ludzie trzeźwo oceniający otoczenie prawne w naszym kraju, a przede wszystkim pasjonaci, którym durna ustawa nie wpłynie na samopoczucie bycia praworządnym człekiem. Były konferencje, były próby współżycia, był Kocio, między nimi było wielu i wiele. Teraz nawet nie ma chętnych by krzyknąć popieram", co miało miejsce w przeszłości, bo i popieram nawet dla kiepsko oceniających wagę słowa pisanego nabrało w tym przypadku jakiegoś tam znaczenia albo sensu.

A wszystkich tych, którzy pokładają wiarę w moc interpelacji przedłożonej - wybacz Wyro, doceniam za chęć acz z poglądami tymi politycznymi jestem w konflikcie - przez europosła partii zdmuchniętej z polskiej sceny politycznej (niestety polityka to i ludzie ze słowem własnym obecnie słyszanym z przyjaźni, konieczności lub akceptowanej obojętności) odsyłam do wypowiedzi powyższej, bo tylko tędy można cokolwiek osiągnąć w rzeczywistości namacalnej rozumianej jako zmiana w ustawie/-ach chyba, że nadal całość będzie miała przejaw czasowego zainteresowania na forum wraz z poprawą samopoczucia, równie ulotnego, co i żywotność tego wątku na łamach Odkrywcy.
Napisano
Pomysł z kartą poszukiwacza" to dobry pomysł, Pytanie tylko kto mógłby taką wydawać? Dobrym rozwiązaniem było by nadanie takiej funkcji muzeom państwowym nie było by jednej instytucji na jakiś spory obszar polski, lecz co najmniej kilkadziesiąt na cały kraj żeby nie rozdrabniać to można by się było o taką kartę ubiegać w najbliższym muzeum powiatowym.
To było by już jakieś nadanie statusu prywatnym poszukiwaczom.

Wyprawy z archeologami tylko na stanowiska archeologiczne, lub bez za odpowiednim pozwoleniem.

Tak jak wspominałem wcześniej cała reszta poszukiwań tylko za zgodą właściciela gruntu.

Znaleziska winny być po prostu zgłoszone, oraz udokumentowane, to znalazca zadecyduje ,czy oddać je do muzeum czy zachowa w prywatnej kolekcji.

Powinien być zakaz sprzedaży znalezisk poza granice kraju pomimo iż należały by one do osób prywatnych.




Teraz skupię się na militarce, tu w zasadzie najbardziej drażliwym tematem jest kwestia wykopkowej broni kompletnie pordzewiałej, ale także tej lepiej zachowanej, np. celowo ukrytej przez jakiegoś partyzanta lub żołnierza.

Musi istnieć możliwość zalegalizowania takiego przedmiotu.

Mogło by to wyglądać następująco osoba która znalazła powyższy przedmiot zanosi go na policję
,ta wysyła ją do rusznikarza w celu dezaktywacji i po sprawie chyba że to kompletny destrukt, a zaświadczenie o dezaktywacji wydaje rusznikarz bez wysyłania tego do clk gp.
Krucej, sprawniej i mniejsze koszta.

Z drugiej strony broń z dawnych czasów to także zabytek i dezaktywacja to jego niszczenie nie mniej jednak chyba lepszy taki ryc niż nic.
Pozdro.
Napisano
Do ms:

Napisałeś: ”Taka jest rzeczywistość i jak ktoś chce na nią wpływać w sposób pozorny a nie realny niech to czyni w dotychczasowy sposób (zapowiedzi, mobilizacja do zwierania szeregów, powoływanie się na liczność środowiska, która przez ową liczebność jest tym bardziej słaba bo w głównej mierze przypadkowa) rozgrzewając na forum umysły tych, którzy są jeszcze na to podatni, bo takich, którzy się kiedyś rozpalali, a teraz są mocno wychłodzeni i w tym stanie trwają jest zdecydowanie więcej. Mają gdzieś inicjatywy, które zaczynają się i kończą na forum, bo to ludzie trzeźwo oceniający otoczenie prawne w naszym kraju, a przede wszystkim pasjonaci, którym durna ustawa nie wpłynie na samopoczucie bycia praworządnym człekiem. Były konferencje, były próby współżycia, był Kocio, między nimi było wielu i wiele. Teraz nawet nie ma chętnych by krzyknąć popieram", co miało miejsce w przeszłości, bo i popieram nawet dla kiepsko oceniających wagę słowa pisanego nabrało w tym przypadku jakiegoś tam znaczenia albo sensu.”

Nie jestem tak jak Wy w temacie. Ale wiem wszystkich doświadczenia, że oprócz „napinaczy internetowych”, którzy – tak jak napisałeś – zaczynają wszystkich kończą swoje działania na forach, są też ludzie zgorzkniali, którzy nie mają mocy, żeby wykrzesać w sobie energię do działania. Zazwyczaj bezbłędnie ważą słowa, oceniają sytuację, ale pesymizm przysłania możliwości działania. Rzeczywistość jaka jest każdy widzi (nawet taki nowicjusz jak ja). Ale warto spróbować. To nic nie kosztuje. Osobiście – w innych domenach życia – robiłem wiele rzeczy, które na początku wydawały się beznadziejne wszystkich wszyscy odradzali mi działania. Niektóre się udały:-)

Piszesz: A wszystkich tych, którzy pokładają wiarę w moc interpelacji przedłożonej - wybacz Wyro, doceniam za chęć acz z poglądami tymi politycznymi jestem w konflikcie - przez europosła partii zdmuchniętej z polskiej sceny politycznej (niestety polityka to i ludzie ze słowem własnym obecnie słyszanym z przyjaźni, konieczności lub akceptowanej obojętności) odsyłam do wypowiedzi powyższej, bo tylko tędy można cokolwiek osiągnąć w rzeczywistości namacalnej rozumianej jako zmiana w ustawie/-ach chyba, że nadal całość będzie miała przejaw czasowego zainteresowania na forum wraz z poprawą samopoczucia, równie ulotnego, co i żywotność tego wątku na łamach Odkrywcy.

Co do europosła, jednak mandat to coś więcej niż kilkunastoosobowa inicjatywa społeczna. Zwłaszcza, że oprócz partii, z którą się nie zgadzasz, (orientacja polityczna jest mi w tym przypadku obojętna), – oni tam razem jedzą, piją, rozmawiają – w takiej sprawie można co najmniej kilka osób z mandatem skołować. Do tego mogę dołożyć jednego posła polskiego z PiS oraz byłego wicemarszałka Sejmu. Tu się kończę… Oczywiście, jak mi się uda ich namówić, a jak powiedziałem – szanse są duże. Oczywiście to żaden gwarant powodzenia. Żaden. I może niedługo też dam sobie spokój – ale póki co, myślę, że próba nic nie kosztuje, jest logiczna, ma swoją niszę w tzw. elektoracie – więc jest możliwa do zrealizowania. Jeśli nie… to nie.

Dostałem już wiele ciekawych rad, pomysłów, kontaktów za które dziękuję. Również za posty studzące „gorące głowy”. Też są pomocne. Bo trzeba szanować realizm. A póki co… czekam na dalsze głosy. Dziękuję ms za wypowiedź. Może z czasem powiem: miałeś rację. Tymczasem… jadę na „wykopki”.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie