Skocz do zawartości

ZOMOLE


Rekomendowane odpowiedzi

Formalnie taka grupa nie istnieje, natomiast od trzech lat zajmuję się tą tematyką, przy różnych okazjach wystawiając ludzi w umundurowaniu milicyjnym. Dwa lata z rzędu współorganizowałem obchody rocznicy wprowadzenia Stanu Wojennego, mam nadzieję że w tym roku rónierz zostanę zaproszony do współpracy.
Od sierpnia razem z kolegami z innych GRH pracujemy przy filmie pt. Popiełuszko".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie trzeba szczególnej scenografii... większość polskich miast, czy blokowisk daje wspaniałe plenery do reko UB. No i w każdej kamienicznej piwnicy dałoby sie urządzić UBecką katownię, także to wszystko ma przyszłość. ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak napisałem na początku, nie jest to żadne REKO, GRH itp, działalność swoją ograniczamy do sezonowych wystąpień w grudniu oraz statystowania w filmach.
Nie będę polemizował z niepoważnymi wypowiedziami osób które mają nikłe pojęcie o rekonstrukcji historycznej i sensie jej tworzenia.
Nadmienię tylko że w role zomowców wcielają się koledzy ze znanych grup rekonstrukcyjnych i nie jest to dla nich żaden dyshonor. Nie będę przytaczał nazwisk ani nazw grup z wiadomych względów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michale - bynajmniej nie posądzam Was o coś takiego jak GRH MO. Mój post miał charakter czysto informacyjny. Co więcej - sam wystąpiłem na imprezie, do kórej link podałem po ciemnej stronie mocy" - cóż, potrzeba chwili, ale na pewno nie stałe wcielenie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat to nie do ciebie piłem, ale wyczuwam już drwiącą nutę w wypowiedziach innych użytkowników.
Dla mnie ta rola to też nie chleb powszedni, na codzień zajmuję się Powstaniem Warszawskim.
Zresztą nawet jeśli taka grupa kiedyś powstanie to co w tym złego ? Czy występowanie w takim mundurze musi od razu iść w parze z jakąś ideologią ? Ja jestem znany w swoim towarzystwie ze swoich skrajnie antykomunistycznych poglądów więc raczej trudno byłoby mi zarzucić utożsamianie się z mundurem milicyjnym.
Jeśli każdorazowe założenie jakiegoś munduru byłoby jednoznaczne z przyjęciem całego ciężaru odpowiedzialności za daną formację, to nie chciałbym być w skórze moich kolegów z iemieckich" GRH ...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, mnie to nie śmieszy. Mam dość ataków na ludzi którzy odtwarzają niepoprawne politycznie jednostki. Załóż publicznie mundur dowolnej formacji wrogiej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej ( II, III lub IV ) to zobaczysz ile w tym luzu. Tylko nie rób tego w pojedynkę, lepiej z kolegami, żeby cię jacyś nadgorliwi pseudopatryjoci nie zlinczowali ...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie twórzmy atmosfery zastraszenia, nie spotkałem sie nigdy z tym, żeby ktokolwiek miał pretensje do rekonstruktorów o to, że noszą mundur wrogiej armii. Wydaje mi się, ze to jest temat sporów głównie na forach, a nie w realu. Ludzie reagują na nas żywiołowo, robią sobie fotki jak z misiami, zakładają hełmy i macają karabiny. Wszak jesteśmy dla nich żywymi manekinami muzealnymi i to ich kręci. Więcej sie może zdarzyć miedzy nami rekonstruktorami na bitwie jak zagrają emocje, bo ludzie jak się kończy widowisko od razu wracają do rzeczywistości. I kochają nas bez względu na mundury za nasza pasję, za to że są fascynaci ocalenia materialnych śladów przeszłości (ZOMO to też już historia, starsza niż w II RP Legiony Piłsudskiego:-), za to że przypominamy wydarzenia. Więc szanujmy rekonstruktorów i ich zbiory i siebie nawzajem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... nie spotkałem sie nigdy z tym, żeby ktokolwiek miał pretensje do rekonstruktorów o to, że noszą mundur wrogiej armii."
A np. artykuł w GW W SS fajne chłopaki były" napisany przez kosmitę i do kogo był adresowany (lub podobny mu w Fu(c)kcie??? Reakcji np. mediów nigdy bym nie lekceważył.

P.S Ale odbiegliśmy tym od tematu głównego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczyna się twórcza dyskusja. Jak zwykle.
A tak na marginesie zapomnieliście o ORMO? Chłopcy dostawali szary ortalin, opaskę na rękę i białą pałkę. Reszta była improwizacją. Łatwe w rekonstrukcji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie pytanie na marginesie - czy MO zajmowało sie tylko i wyłącznie zwalczaniem i pałowaniem opozycji? Bo tylko to eksponuje się w rekonstrukcjach PRL. Za kilka lat młodzi ludzie będą mieli wizję milicjanta, który z nożem w zębach mordował noworodki w kołyskach. Rozumiem, że pałowanie opozycji jest bardziej widowiskowe niż np. rozbijanie bimbrowni, pościg za złodziejem lub odwożenie pijaka do izby wytrzeźwień, ale wykrzywiacie w ten sposób historię, panowie. Jestem świadomy tego, co robiło ZOMO, jak traktowano demonstrantów i opozycjonistów, ale chyba należy się jedna cieplejsza" scena milicjantom z okresu PRL za ich szarą, codzienną robotę, jaką i teraz robi Policja.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym pałowaniem to przesadzasz troszeczkę.

Czasem potrzebna jest jakaś scena w której ktoś ma tam być pałowany ale zregóły robią to kaskaderzy, my tylko mamy stać i wyglądać prawidłowo (no ewentualnie palić papierosy, czy na kogoś zwrócić uwagę).

O ile dobrze pamiętam to ja na przykład tylko JEDEN raz brałem udział w scenie pałowania...

Co do odwożenia pijaka do izby wytrzeźwień" to jeżeli ktoś będzie kręcić film o życiu codziennym milicjanta lub jakikolwiek inny w którym będą potrzebni zomowcy lub milicjanci to bardzo serdecznie się polecamy!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała uwaga – ZOMO-wcy milicjantami niby byli, ale tak jakby nie do końca.

„Normalni” milicjanci zasadniczo „pałowaniem opozycji” się nie zajmowali, i w swej większości od spraw politycznych mniej lub bardziej starali się dystansować.

Opozycją zajmowała się SB.

Oczywiście próbowano (często skutecznie) do działań antyopozycyjnych włączyć całe MO – stąd między innymi wzięły się rejonowe i wojewódzkie „Urzędy Spraw Wewnętrznych”, jednak „normalni” funkcjonariusze często mało serca takim sprawom okazywali, a SB-eków nie lubili – choć się ich bali i nierzadko rodzajem niechętnego szacunku darzyli.

Co innego ZOMO-wcy, czy też „żołnierze ZOMO”, jak ich często reżimowa propaganda tytułowała. Tych nie tylko nie darzono sympatią, ale wręcz nimi gardzono, i to po obu stronach barykady.

Oczywiście byłoby nieuczciwością twierdzić, że ZOMO-wcy nigdy do żadnych uczciwych zadań nie byli wykorzystywani – czasem przecież pomagali przeczesywać lasy w poszukiwaniu zaginionych dzieci, drzewka w parkach sadzili...
Pewnie więcej by się tego znalazło, jednak inna ich aktywność w powszechnej pamięci jakoś utkwiła.

Jeszcze jedna uwaga – chcąc odtwarzać sceny ze stanu wojennego nie należ zapominać o NOMO (czyli zwykłych funkcjonariuszach MO pognanych do rozbijania demonstracji) i ROMO.

ROMO zwłaszcza było wielce interesującą i malowniczą wręcz formacją – marnie wyposażeni, praktycznie niewyszkoleni i mający wszystko w d... (o ile oczywiście nie byli aktywnie zaangażowani po stronie opozycji) rezerwiści LWP i WOP.

Po dziś nie mogę się nadziwić czerwonym, że takich „szwejów” próbowali na ulicę wysyłać. Jednak wysyłali, co często owocowało pełnymi swoistego uroku i niezwykle rozrywkowymi, przynajmniej z punktu widzenia demonstrantów, scenami….
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Określenie „służba zastępcza” jest w sumie właściwe, bo żeby trafić do ZOMO (a nie do normalnego wojska) trzeba było tego CHCIEĆ.

I rzeczywiście, efektem takiej właśnie formy zaciągu było specyficzne, niekiedy wręcz entuzjastyczne, podejście do służby i realizacji zadań.

Oczywiście, jak zawsze nie można generalizować. Należy też zdecydowanie rozróżniać tych, co na służbę w ZOMO zdecydowali się przed 1981 od tych, co wybrali ją po wprowadzeniu stanu wojennego.

Ci pierwsi często nie zdawali sobie sprawy, w co się ładują.
Ci drudzy wyboru dokonywali świadomie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O jakim świadomym wyborze mówisz Darda. Ty chyba spadłeś tu z wolnego świata prosto w ramiona demokracji. Przed stanem wojennym może jeszcze trochę kombinowali, że kartki większe, że częściej przepustki, że na poligon zimą nie wezmą, ale w stanie wojennym trafiała do Zomo masa zastraszonych młokosów, sprawnie agitowanych i manipulowanych, którym służba w wojsku w obliczu stanu wojennego wydawała się jeszcze gorsza. Fakt, że w Zomo doskonale czuła się grupa nierobów, zakapiorów, którzy bezkarnie roznosili w proch np. zkładowe ośrodki wczasowe, gdzie byli skoszarowani, a pomachanie pałką dawało im power i poczucie władzy. Ale to do dziś zostało niektórym policjantom, a szczególnie ochroniarzom.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie