Skocz do zawartości

Zapomniany żołnierz


luger

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro przyszedł czas na lektury to polecam książkę pt.apomniany żołnierz" autor Guy Sajer. Front wschodni z perspektywy szarego żołnierza, w tym długi wątek dotyczący Gross Deutschland". W porównaniu z eposem rycerskim Leona Degrell'a książka jest zdecydowanie bardziej realistyczna. Całkiem wairygodnie przedstawia prawdziwe oblicze i okrucieństwa wojny. Pomimo wpadek w postaci błędnych nazw sprzętu i uzbrojenia ksiażka warta jest przeczytania co tez wszystkim miłośnikom historii wojny polecam. Pozdrawiam L.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a dla mnie jest niesamowita od 1wszej strony:)
swoja droga jestem ciekawy co dzieje sie z Sajerem,czy zyje,i z innymi jego kompanami.zastanawialiscie sie kiedys nad tym?niekiedy jak jestem w Berlinie mam ochote odszukac ta ulice i adres gdzie goscil na obiadkach u starszej pani i u swojej Pauli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no muszę przyznać ze to jedna z lepszych pozycji jaką czytałem (co prawda anglojezyczne wydanie) - tak się dobrze czyta ze dosłownie nie mogłem sie doczekać kiedy będe miał chwilkę żeby wrócic do lektury. Super polecam. Szczególnie od momentu wyjazdu na linię frontu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na rynku pokazaly się o podobnej tematyce książki ale na tle Ż" slabiutko się mienią. Brakuje im osobistych przemyśleń, autentycznej terminologi, realizmu pola walki,zmiany w ludzkej osobowości w trakcie walk i to co moim zdaniem wazne Guy Sajer nie upiększa, nie stara się na siłę usprawiedliwiać za to że zabijał i dobijał.
Z szacunkiem
Adam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaca: to indoktrynacja zainteresowań. Czemu ludzie , którzy interesują się frontem wschodnim mają czytać coś na innym temat? Do tego Guy Sajer to Francuz więc można liczyć, że opisuje wszystko z innego (może nawet bardziej obiektywnego) punktu widzenia niż niemieccy autorzy. Pozdrawiam L.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaca - naprawdę wyluzuj. Historia wojen to nie tylko Polska. Nie można aż tak się ograniczać. Książka Sajera jest pozycją obowiązkową na amerykańskich uczelniach wojskowych jako przedstawiająca przeżycia szeregowego piechura na pierwszej linii walki.
Czy rzeczywiście musimy do końca świata zajmować się tylko wrześniem 39 roku? Mnie interesują walki w 1944 roku. Polaków i to na określonym terenie. Z jakiej paki nie mam się tym zajmować?

Ja przyznam, że przeczytałem Ż" z dużym zainteresowaniem, ale też z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, rzeczywiście ksiązka jest napisana niesamowicie, bardzo dokłądnie pokazuje upodlenie człowieka którego rzucono gdzieś tam na front. Ale z drugiej strony gdzieś tam pomiędzy wersami przebijał troszkę taki polityczny" wątek.

Bo Sajer pisze tą książkę, po wojnie, w specyficznej sytuacji osobistej: jest żołnierzem armii francuskiej, jednym z najlepszych w dodatku, ale wszyscy mają go w pogardzie ponieważ był w Wehrmachcie, był wśród złych".
Dlatego (moje wrażenie) Sajer pisze troszkę tak, żeby pokazać jak było ciężko, na zasadzie: Mówicie że byłem w Wehrmachcie? Patrzcie jak cierpieliśmy", dlatego specjalnie wybiera te ciemniejsze strony wojny i przedstawia je tak aby podkreślić okropieństwo i zagubienie. Wojna miała nie tylko takie oblicze... szczególnie może w Wehrmachcie. No i fakt, że Sajer, był rzeczywiście baaardzo kiepskim żołnierzem.

Mnie intrygowały szczere (chyba?) teksty w rodzaju: Bohaterska stolica budzi się do życia" (o Berlinie po nalocie alianckim), młode lwy z Hitlerjugend" (o chłopakach z HJ). Czytało się to trochę jak Przymanowskiego tylko od drugiej strony (oczywiście tylko te kawałki, reszta bez porównania).

Co ciekawe na zachodzie bardzo długo zastanawiano sie czy Sajer jest w ogóle autentyczny. Czy rzeczywiście przeżył to wszystko. W książce jest sporo kwiatków, takich jak na przykład to, że Sajer twierdził, że przez półtorej roku nosił opaskę Grossdeutschland" na lewym rękawie (podczas gdy noszono ją na prawym), że w GD nie było nigdy kapitana o podanym nazwisku (nie pamiętam teraz), że nie było batalionu o podanym numerze itp. W końcu jednak weterani z GD uznali, że jest pewna możliwość, że Sajer był rzeczywiście w GD.

Książka ciekawa i warta przeczytania... ale chyba nie traktowałbym jej jak biblii o froncie wschodnim.

Pozdrawiam
Krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysiek bardzo ciekawe spostrzeżenia. Az miło poczytać (dużo przyjemniej niż posty wszelkich czepialskich majacych monopol na pouczanie innych).
Mike twoja opcja też jest ciekawa ale możemy sobie jedynie porozważać taką hipotezę.
Pozdrawiam L.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego to miałoby być od razu SS? Trudno jest się do tego odnieść - nie widzę ani za, ani przeciw. (Może przeciw jest stosunkowo niewielkie morale oddziałów w których służył?)

Równie dobrze mógł służyć w jakiejkolwiek innej dywizji... albo jednak w Grossdeutschland. Ludziom różne rzeczy mieszają się w pamięci czasem. Pamiętam, jak w którejś z książek o 1939 autor analizował relację w której żołnierz pisze że zza domu najpierw pojawiła się lufa, a potem wyjechał czołg". Było to w tym czasie całkowicie niemożliwe - żołnierzowi po prostu nałożyły się wspomnienia z różnych okresów. Kto wie jak było tym razem? (Choć czas dość krótki - Sajer pisał 10 lat po wojnie)

Pozdrawiam
K.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...
Zaznaczę że jestem jeszcze w trakcie, choć pod koniec. Mieszanina nie najgorszej może książki wspomnieniowo-wojennej ze zwykłym tendencyjnym szmatławcem. Biegające i wyjące tłumy ruskich, Rosjanki, Ukrainki i Polki marzące o tym żeby dać dupy dzielnym niemieckim żołnierzom, partyzanci to zdegenerowani tępi bandyci nienawidzący przyjaźnie nastawionych do miejscowej ludności niemiaszków itd.
Ale przetrawię to może trochę zmienię zdanie. Na razie jednak lekki niesmak.
pzdr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...
hmmm nad tą przynależnością sajera do ss tez sie zastanawiałem. Pisze on ze pewnego dnia dostali po raz pierwszy kombinezony maskujące, z jednej strony były białe a zdrugiej pokryte pstrokacizną" czy kamuflarz wermachtu mozna porownać do pstrokacizny"?? te okreslenie idealnie pasuje do mundurów maskujących ss.........

pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slw z tymi Rosjankami ,Ukrainkami i Polkami to mogła być akurat prawda ...Moja babcia bardzo dobrze sie wypowiadała o szkopach ( czysci ,wymyci ,woda kolonska ,szarmanccy itp komplementy ) Jednak pomimo tego pare razy podlozyła miny pod torami w Wysoko Litewskiem w wiadomym celu . Chyba były to sowieckie miny -bo mowiła ,ze były kwadratowe ,z uchwytem jak walizeczki wyglądały . Była w czerwonej partyzantce :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaus BOLS - to nie autor pisze o pstrokaciźnie tylko tłumacz tak tłumaczy.Czy sądzisz, że walczący żołnierz(zwłaszcza na froncie wschodnim) zastanawia się, a potem precyzyjnie pamięta czy miał kamo w paski czy kropki:_)???
Mnie ta książka wydała się bardziej niż mierna...W niektórych wypowiedziach przypominał mi pamiętnik Degrelle gdzie smukli nordycy walczyli na froncie z hordami dzikusów...(trochę tendencyjne, nawet jak na ultraprawicę)
Co do szarmanckich niemców - to przypominam, że w efekcie ich szarmanckości" pozytywnie na początku wojny nastawieni ukraińcy stawali się zaciekłymi bojownikami wojny ojczyźnianej"...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dorzuce w tym temacie dwie jeszcze stosunkowo nowe pozycje:
Christian de la maziere Francuz w Waffen ss". Wprawdzie przezycia na froncie w porównaniu z Sajerem miał skromniejsze ale ciekawie napisana ksiazka. Dająca pojecie o motywacjach ochotników francuskich i nie tylko i o najnowszej historii Francji.
A druga Eric PleasantsBękart Hitlera" o Brytyjczyku z wyspy Jersey na kanale la manche ktory pozniej przymusowo lub mniej przymusowo wstapił do legionu Brytyjskiego Waffen ss, pózniej przeszedł przez łagry sowieckie Mało tam wprawdzie frontu bo specjalnie nie walczyli ale za to czyta sie świetnie... Przezycia warte filmu przygodowego. Obie wydane przez Bellone.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years later...
Odświerzam.
Jestem dopiero co po zapoznaniu się z tą pozycją.
Dla mnie to typowa agitka".
Owszem, okrucieństwa wojny przedstawione z pełnym realizmem (strach, brud, zimno, chaos, trupy, wnętrzności, krew i smród) ale ....
Ale.....rycerskie wehrmacht i ss (biorace do niewoli partyzantów i broniące zachodniej cywilazcji przed wschodnimi barbażyńcami), partyzanci bestialsko pastwiący się nad ycerstwem zachodu", Warszawianki uśmiechające się do urlopowiczów z ost front, Polacy, Rosjanie i Ukraińcy w przeważającej większości bardzo życzliwi niemieckim okupantom i wiele niekonsekwencji (np. podczas jednego natarcia żołnierze niemieccy wręcz dostają zbiorowego orgazmu na widok płonących w swoich maszynach sowieckich czołgistów choć kilka rozdziałów dalej niemal biją im brawo i biorą do niewoli z podziwu dla ich szaleńczej szarży)(kolejny przykład: cały czas autor napomyka, że ledwie rozumie język niemiecki, nawet w 45 roku, choć potrafi rozmawiać na trudne tematy z kolegami i potrafi zacytować z pamięci płomienne" przemówienie jednego z dowódców liczące półtorej strony książki).
To tyle, tak na gorąco po lekturze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Długo polowałem na tą książkę zachęcony opiniami czytelników. Była nie do dostania a jak juz pojawiła się na aledrogo to delikwenci życzyli sobie 150-200zł (naiwni idioci ?) ! Ostanio jednak znowu pojawiła się na rynku i mogłem w końcu wyrobić sobie opinię na jej temat. Generalnie czyta się ją przyjemnie - chociaż to słowo w kontekscie wydarzeń, których książka dotyczy może nie jest najbardziej stosowne. Szybko jednak straciłem wiarę w to, że autor osobiście doświadczył opisywanych przez siebie wydarzeń a poprostu opisał wojne na Wschodzie według własnych wyobrażeń. Długie dialogi i szczegółowe opisy minut, godzin i dni - w takiej skali nie da się moim zdaniem zapamiętać nawet najbardziej traumatycznych przeżyć. Ponad to z tego co mi wiadomo w żadnych spisach osobowych Wehrmachtu nie istnieje ani sam Sajer ani inne nazwiska przytoczone w książce. Ciekawe jest to, że autor nadal żyje, nazywa się Guy Mouminoux i trudni się rysowaniem komiksów.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Guy_Sajer
Ten fakt (żyjący autor) powinien w prosty sposób wpłynąć na weryfikację autentyczności apomnianego żołnierza", tak się jednak nie dzieje, dlaczego... ? W każdym razie książkę polecam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie