Skocz do zawartości

Weteran-39

Użytkownik forum
  • Zawartość

    1 062
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Weteran-39

  1. Szwajcaria: wypadek małego samolotu, są ofiary Jak podała szwajcarska bulwarówka, do wypadku doszło około godz. 10 w pobliżu miejscowości Hergiswil niedaleko masywu Pilatus w Alpach Zachodnich, przy styku granic kantonów Lucerna, Obwalden i Nidwalden. Ofiary śmiertelne to członkowie pochodzącej z regionu rodziny, która krótko po godz. 9.30 wyruszyła lekkim, pięciomiejscowym samolotem Socata TB-10 z lotniska w miejscowości Kaegiswil w Obwalden w kierunku Francji. anim ratownicy dotarli na miejsce wypadku, trzeba było użyć śmigłowca pożarniczego, aby ugasić (spowodowany rozbiciem się samolotu) pożar, który rozprzestrzenił się w zalesionym terenie, i oczyścić drogę dostępu do wraku" - poinformowała policja w oświadczeniu. Przyczynę wypadku będzie wyjaśniała miejscowa i krajowa prokuratura we współpracy ze specjalnym organem ds. wyjaśniania przyczyn wypadków (SUST) i regionalną policją.
  2. Rozbił się śmigłowiec. Nikt nie przeżył W katastrofie śmigłowca Mi-8, do jakiej doszło dziś rano w pobliżu miasta Igarka w Kraju Krasnojarskim na Syberii, zginęło 18 osób: załoga i pasażerowie - podał TASS powołując się na informacje z resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych i likwidacji skutków klęsk żywiołowych. . Ministerstwo ds. obrony cywilnej, sytuacji nadzwyczajnych i likwidacji skutków klęsk żywiołowych, nie wydało jeszcze oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Katastrofa spowodowana była zahaczeniem maszyny w powietrzu o stalową konstrukcję, transportowaną przez inny śmigłowiec, też Mi-8 - podały lokalne władze. W doniesieniach podkreśla się, że śmigłowiec, na pokładzie którego znajdowało się 15 pasażerów i 3 członków załogi, rozbił się zaraz po starcie z lotniska w Igarce; miało to miejsce 2 km na południe od tego lotniska. Żadna z osób znajdujących się na pokładzie helikoptera nie przeżyła. Według najnowszych informacji śmigłowiec linii lotniczej Utair" wystartował lotniska w Igarce, gdzie w pobliżu znajdowała się przepompownia ropy pochodzącej ze złóż Wankor w rejonie turuchańskim we wschodniej Syberii. Po zderzeniu w powietrzu maszyna spadła na ziemię i zapaliła się. Nikt z 18 osób znajdujących się na jego pokładzie nie przeżył. 15 pasażerów to robotnicy jednej z firm zatrudnionych na terenie złóż naftowych, a trzy pozostałe osoby to załoga. Załoga drugiego śmigłowca zmuszona była zrzucić ładunek, aby nie doszło do rozbicia maszyny. Nikomu znajdującemu się na jego pokładzie nic się nie stało. Licząca 8,5 tys. mieszkańców Igarka położona jest nad Jenisejem w Kraju Krasnojarskim. Śmigłowiec typu Mi-8 to wielozadaniowy wojskowy helikopter zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Michaiła Mila. Niektóre z jego wersji przeznaczone są do przewozu pasażerów: np. Mi-8P – który jest cywilną wersją pasażerską dla 28-32 osób, charakteryzująca się dużymi, kwadratowymi oknami. Źródło: niezalezna.pl, PAP
  3. 2018.07.29.WP wiadomosci. Samolot LOT-u awaryjnie lądował. To ten sam bombardier co ostatnim razem Samolot miał lecieć do Gdańska. Został jednak zawrócony do Warszawy. Okazuje się, że to ten sam Bombardier LOT-u, który lądował awaryjnie w styczniu. I znów miał problemy z podwoziem. Bombardier Dash-8 Q400 miał problem z podwoziem Tym razem jednak awaryjne lądowanie przebiegło bezpiecznie. Samolot wystartował z Okęcia o 10:35 i planowo lądować miał w Gdańsku. Chwilę po 11 pilot zawrócił do Warszawy. - Samolot lądował z uwagi na wskazanie niedomknięcia się drzwiczek, które zamykają przednie podwozie. Dla pewności pilot zdecydował o tym, by zawrócić na lotnisko - poinformował w rozmowie z TVN Warszawa rzecznik LOT-u Adrian Kubicki. Na pokładzie było 76 pasażerów i 4 członków załogi. Samolot przejdzie teraz przegląd bo, jak tłumaczy Kubicki, komputer wskazał jakiś problem". Skończyło się szczęśliwie.Pierwsze awaryjne lądowanie za mną. Brawo dla całej załogi samolotu. Dzięki bardzo Znów podwozie Poprzednio ten sam Bombardier, o numerze rejestracyjnym SP-EQG, lądując zarył dziobem w pas. Hamował szorując przednią częścią kadłuba o płytę lotniska. Przyczyną była wtedy awaria przedniej goleni. Z raportu Państwowej Komisi Badania Wypadków Lotniczych wynikało, że linie lotnicze nie wykonały zaleceń serwisowych producenta. Problem w tym, że nie były one obowiązkowe. Również rzecznik LOT-u potwierdził, że była to ta sama maszyna. Jednak podkreślił, że przyczyna awaryjnego lądowania była inna.
  4. ŚWIAT / WIADOMOŚĆ / 28.07.2018, godz. 07:40 Katastrofa samolotu. Są ofiary Cztery osoby zginęły w katastrofie niewielkiego samolotu w kantonie Valais na południu Szwajcarii - poinformowała wczoraj późnym wieczorem szwajcarska agencja prasowa SDA, powołując się na policję. Maszyna rozbiła się w górach, na wysokości 3500 metrów n.p.m. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Nie ma także informacji na temat samolotu i osób, które znajdowały się na jego pokładzie.
  5. Bartłomiej Bajerski22.07.18 (09:31) Indyjska wyprawa odnalazła samolot zaginiony 50 lat temu. Był w Himalajach Poszli sprzątać Himalaje i przypadkowo odkryli elementy wraku maszyny Indyjskich Sił Powietrznych. Ekipa wspinaczy z Indii dostrzegła też ciało żołnierza zamrożone w lodzie. 1044 Indian Defence News / Youtube.com Najpierw natknęliśmy się na części rozbitego samolotu, a następnie odkryliśmy zamarznięte ciało żołnierza leżącego głową w dół. Pomimo upływu 50 lat od katastrofy ręka i włosy były prawie nienaruszone - relacjonuje szef wyprawy Rajiv Rawat. Szczątki odnaleziono na wysokości około 5,5 kilometra. Ekipa, która natknęła się na wrak, wyruszyła w Himalaje w zupełnie innym celu. Wspinacze chcieli posprzątać szlak wiodący na szczyt Chandra Bhaga 13. Wyruszyli 1 lipca i wtedy też odkryli szczątki. Informacja do władz wojskowych trafiła 15 lipca, kiedy ekipa zeszła ze zbocza. Świat dowiaduje się o niezwykłym znalezisku dopiero teraz. Byliśmy zaskoczeni, gdy znaleźliśmy szczątki rozbitego samolotu i korpus żołnierza na lodowcu Dhaka - mówi Rajiv Rawat serwisowi The Indian Express". Większa część zwłok żołnierza spoczywa w lodowcu. Himalaiści relacjonują, że dosłownie potknęli się o ramię nieżyjącego mężczyzny, które wystawało z lodu. Indyjska armia już rozpoczęła akcję wydobycia ciała i przetransportowania go na dół. To piąte zwłoki odnalezione od chwili katastrofy 50 lat temu. Tragedia lotnicza pochłonęła 102 ludzkie istnienia. Samolot An-12 Indyjskich Sił Powietrznych zaginął w 1968 roku. Ostatni meldunek radiowy pilot nadał 7 lutego. Maszyna znajdowała się wtedy nad przełęczą Rothang. Samolot wyprodukowany w ówczesnym Związku Radzieckim rozbił się, gdy zawrócił z trasy do kaszmirskiego miasta Leh z powodu fatalnych warunków pogodowych. Wspinacze, którzy dokonali odkrycia, szacują, że szczątki samolotu i zwłoki żołnierzy znajdują się na terenie o powierzchni 2,5 kilometra kwadratowego.
  6. niezależna 2018.07.21 Dzisiaj po godzinie 16 w Starym Kraszewie (pow. wołomiński) na Mazowszu paralotniarz spadł podczas lotu na ziemię - poinformowała Magdalena Bieniak z Komendy Stołecznej Policji. 48-letni mężczyzna spadł z wysokości ok. 10 m. Został przetransportowany helikopterem do warszawskiego szpitala przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Policja obecnie wyjaśnia przyczyny tego zdarzenia.
  7. Aktualna sytuacja batymetryczna w rejonie zalegania wraku t/s FRANKEN na podstawie pomiarów hydrograficznych wykonanych przez Urząd Morski w Gdyni dnia 12.07.2018 r. z wykorzystaniem systemu hydrograficznej echosondy wielowiązkowej amerykańskiej firmy R2 Sonic, typ 2024 Urząd Morski w Gdyni studzi emocje. Zapewnia, że od wielu lat prowadzi monitoring powietrzny i satelitarny rejonu wraku. Jak przekonuje, kwietniowa ekspedycja ie potwierdziła wycieku paliwa z wraku, nie udało się również potwierdzić, gdzie na wraku znajduje się paliwo, w jakich ilościach i jakiego rodzaju jest to paliwo, a wnioski wyciągane w raporcie opierają się w dużej mierze na informacjach historycznych i przypuszczeniach".
  8. Wypadek paralotni. Pilot został ciężko ranny | godz. 07:31 Jedna osoba została poszkodowana w wypadu, do którego doszło na terenie powiatu jarocińskiego. W miejscowości Witaszyce w niedzielny wieczór rozbiła się paralotnia. Na razie nie wiadomo co było przyczyną tego zdarzenia. Ciężko ranny został 56-letni pilot. Poszkodowany został przetransportowany do szpitala. Mężczyzna posiadał niezbędne uprawnienia. epoznan.pl
  9. 30 pasażerów w szpitalu Nagły spadek ciśnienia, a w efekcie chwile grozy na pokładzie i awaryjne lądowanie na lotnisku Frankfurcie- Hahn - tak wyglądał lot samolotu Ryanair z Dublina do Zadaru. Do szpitala trafiło 33 pasażerów, którzy uskarżali się na ból głowy i uszu. Część z nich miała krwotoki. Załoga poprosiła o zgodę na awaryjne lądowanie na najbliższym możliwym lotnisku , Samolot tanich linii lotniczych Ryanair ze 189 pasażerami na pokładzie wystartował z Irlandii do Chorwacji w piątek wieczorem. Podczas lotu w kabinie maszyny nagle - z nieznanych jeszcze przyczyny - spadło ciśnienie. Załoga uwolniła maski tlenowe, a pilot rozpoczął natychmiast awaryjne schodzenie na bezpieczną wysokość. Z nieoficjalnych relacji wynika, że samolot w siedem minut zniżył się o ponad 8 km, czyli o dwie trzecie wcześniejszej wysokości. Maszyna wylądowała bez problemu, ale aż 33 pasażerów wymagało opieki lekarskiej. Pozostali pasażerowie spędzili noc na lotnisku we Frankfurcie. W sobotę został postawiony do dyspozycji zastępczy samolot, większość pasażerów skorzystała z możliwości kontyn Badanie przyczyn potrwa Co dokładnie stało się na pokładzie samolotu, jeszcze dokładnie nie wiadomo. - Muszą to teraz wyjaśnić fachowcy, a to może potrwać - wyjaśniają niemieckie służby. Linie lotnicze Ryanair podały tylko, że powodem awaryjnego lądowania był nagły spadek ciśnienia w kabinie samolotu. Nie wypowiedziały się natomiast ani co do szczegółów usterki, ani problemów zdrowotnych pasażerów.
  10. Paralotniarz wpadł do zalewu. Zmarł w szpitalu We wtorek wieczorem 51-latek lecący na paralotni wpadł do zalewu kraśnickiego. Mimo szybkiej akcji ratunkowej nie udało się uratować mężczyzny. Mężczyzna stracił panowanie nad paralotnią w momencie wykonywania manewru niskiego przelotu nad zalewem Po wyłowieniu paralotniarza przez służby natychmiast przystąpiono do akcji reanimacyjnej. 51-latek błyskawicznie został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł nie odzyskując przytomności. Do zdarzenia doszło we wtorek około godz. 20.30 - informuje policja.gov.pl.
  11. Katastrofa samolotu w RPA. Są ranni i ofiara Rannych zostało około 20 osób. Do katastrofy doszło w pobliżu Pretorii. Na razie nie wiadomo, co było jej przyczyną. Służby ratunkowe w RPA WP - Mamy 19 osób rannych. Część z nich ma niewielkie obrażenia, inne bardzo poważne. Na razie nie potwierdzamy informacji o ofiarach – powiedział agencji AFP rzecznik służb ratunkowych Russell Meiring. Natomiast agencja Associated Press donosi o 20 osobach rannych i jednej ofierze śmiertelnej. Na razie nie są znany przyczyny katastrofy samolotu czarterowego oraz ile dokładnie było osób na pokładzie. Na kadłubie samolotu znajduje się oznaczenie Martin's Air Charter". Taką nazwą do 1966 roku posługiwał się holenderskie linie lotnicze Martinair.
  12. myśliwy przyjechali wykonać wyrok na świniach Pod pretekstem walki z afrykańskim pomorem świń lekarz weterynarii i myśliwy urządzili masakrę zwierząt w minii zoo na Ranczo Kupała" w Białowieży. Zamiast humanitarnie uśpić zwierzęta strzelano do nich ze sztucera. Brutalna akcja weterynarzy, zastrzelono 5 zwierząt z mini zoo - To wyglądało jak napad, jakiś zajazd. Przyjechali w kilka samochodów, na pytanie w jakim celu, usłyszałem przyjechaliśmy wykonać wyrok" - opowiada Zenobiusz Golonko, który od 20 lat prowadzi mini zoo w gospodarstwie Uroczysko Ranczo Kupała w Puszczy Białowieskiej. 19 czerwca służby weterynaryjne i myśliwy zastrzelili cztery świniodziki i świnię Knurka Jurka, będące atrakcją dla miastowych dzieci. Powodem akcji było stwarzanie zagrożenia w rozprzestrzenianiu się wirusa ASF. Właściciel szlocha, że jego podopieczni, zwłaszcza 8-letni Knurek Jurek, były całkiem oswojonymi zwierzętami. Nikt nie zamierzał badać, czy są zarażone wirusem, czy zupełnie zdrowe. Dodaje, że straszono go karami finansowymi, w przypadku gdy nie pozwoli na odstrzał. Na miejscu była też policja, gotowa do interwencji. Ustąpił. Knurek Jurek dostał dwie kule Zenobiuszowi Golonce łamie się głos: - Knurek Jurek sam podbiegł w stronę myśliwego, myślał, że otrzyma jakiś przysmak. Dostał dwie kule. Myśliwy celując przez lunetę z odległości dwóch metrów nie trafił śmiertelnie i Jurek czołgał się jeszcze kilkanaście metrów zanim myśliwy oddał drugi strzał - płacze mężczyzna. Golonko udokumentował działania służb na filmach. Widać na nich szamotaninę zwierząt w zagrodzie, słychać strzały i zaniepokojone krzyki innych podopiecznych zoo. Nie publikujemy ich, bo nie nadają się do pokazania. Oficjalnie taka akcja nazywa się likwidowaniem potencjalnych miejsc rozprzestrzeniania się wirusa ASF. To nie koniec makabry. Samochód, który wraz z ekipą weterynarzy przyjechał po zabite zwierzęta był już załadowany zwłokami z poprzedniej akcji. Uśmiercone świniodziki nie zmieściły się w aucie. Dopiero wieczorem przyjechał kolejny transport. Niestety pracownicy nie byli przygotowani i nie posiadali odpowiedniego sprzętu i samochodu. W chwili obecnej ciało Jurka, które nie zmieściło się w worku, spuchło i krążą nad nim tysiące much i legną się robaki" - opisywał zajście właściciel. Knurek Jurek był główną atrakcją dla dzieci odwiedzających zoo Facebook.com Weterynarz: akcja zgodna z prawem Zenobiusz Golonko twierdzi, akcja w takim stylu była zupełnie niepotrzebna. Jego zwierzęta dałyby się spokojnie zbadać, dopiero później w przypadku stwierdzenia zarażenia, można byłoby je uśmiercić. - Brutalność weterynarzy nie mieści się w głowie. I oni później leczą inne zwierzaki!? Całkowite zdziczenie! W dodatku na nagraniach są ewidentne błędy służb weterynaryjnych. Wjechali na moją działkę z innymi, potencjalnie zarażonymi świniami. Jeśli tam był wirus, to właśnie roznieśli go na moim terenie - dodaje. Opublikowane w internecie filmy wzbudzają gniew opinii publicznej. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Hajnówce dopiero przygotowuje stanowisko w sprawie działań podległych mu służb. Urzędnicy twierdzą, że akcja odbyła się zgodnie z prawem, ponieważ do gospodarstwa zbliża się już tzw. strefa niebieska - czyli o największym zagrożeniu wirusem ASF. W takich przypadkach weterynarze podejmują szybkie i stanowcze działania. W hodowlach wybija się stada liczące nawet kilkaset osobników. Jak przekonują urzędnicy, Knurek Jurek i świniodziki w zoo nie były formalnie zarejestrowaną hodowlą. W gospodarstwie nie przestrzegano też zaleceń w sprawie zapobiegania ASF. Dlatego 12 czerwca wszczęto postępowanie z urzędu w sprawie natychmiastowego zabicia zwięrząt. Zatem wina spada na sumienie właściciela. To jednak nie wyjaśnia udziału myśliwego i użycia broni. Na usprawiedliwienie urzędnicy dodają, że firma, która przeprowadza humanitarną eutanazję świń za pomocą środków usypiających, tego dnia odmówiła udziału w akcji. Tymczasem działania w mini-zoo na ranczu zostały już zaplanowane. W ostateczności zadania podjął się myśliwy.
  13. Tuż po starcie bombardier LOT-u lądował awaryjnie ze względu na problemy techniczne. Na pokładzie były 62 osoby. Lotnisko Chopina w Warszawie Sygnalizacja wskazywała, że nie zamknęły się jedne z kół podwozia głównego oraz goleń przednia. Samolot krążył wokół stolicy. Ostatecznie bez problemu udało mu się wylądować - informuje . Pasażerowie czekają na podstawienie kolejnej samolotu, którym wyruszą w podróż. Maszyna leciała z Warszawy do Rygi. Bombardier to samolot pasażerki o napędzie turbośmigłowym. Produkowany jest przez przez przedsiębiorstwo Bombardier Aerospace. Samoloty serii Q stanowią rozwinięcie popularnej konstrukcji DHC-8 (Dash-8) wytwarzanej przez przedsiębiorstwo de Havilland. 2018-06-20
  14. POLSKA / WIADOMOŚĆ / 17.06.2018, godz. 20:12 Awaryjne lądowanie awionetki na lotnisku w Katowicach Awaria silnika była najprawdopodobniej przyczyną awaryjnego lądowania awionetki na lotnisku w Katowicach-Muchowcu. Pasażerowie - kobieta i mężczyzna - nie ucierpieli. Jak poinformował rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach kpt. Adam Kryla, problemy z silnikiem zaczęły się zaraz po starcie. Pilot zdecydował o natychmiastowym lądowaniu, podczas którego samolot się obrócił i uszkodził podwozie. Strażacy podawali na samolot pianę, aby nie doszło do wycieku paliwa i wtórnego pożaru. Na szczęście nic się nie stało - powiedział. Lekki samolot był repliką maszyny z lat 30. lub 40. ubiegłego wieku. To kolejne problemy awionetki na katowickim lotnisku. W czwartek po awaryjnym lądowaniu pilot i pasażer również wyszli z samolotu o własnych siłach, ale awionetka spłonęła. Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze Źródło: niezalezna.pl, PAP
  15. Były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej prof. Paweł Machcewicz żali się Niemcom w swojej książce To tytuł artykułu z ''w Polityce.pl '' który powyżej skopiowałem.
  16. Były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku prof. Paweł Machcewicz nie odpuszcza. Jest wręcz klasycznym przykładem mentalności tzw. platformersa. Najpierw przyspawał się do stołka i dopiero wyroki sądów oderwały go od stanowiska. W dodatku do dziś jest święcie przekonany, że zbudowane za prawie pół miliarda złotych polskich (z pieniędzy podatnika) MIIWŚ należy do niego podobnie jak wystawa za 40 mln, w której nie pozwala robić żadnych zmian. Oczywiście kiedy przestano słuchać jego lamentów z powodu utraconej posady udał się z grubym na setki stron pozwem do sądu, w którym stara się udowodnić, że on i jego współpracownicy są właścicielami praw autorskich wystawy finansowanej w całości ze Skarbu Państwa. Proces jak to w Polsce potoczy się co najmniej z pięć lat i zanim zapadnie wyrok nikt już prof. Machcewicza pamiętać nie będzie, ani sprawy, o którą z takim przekonaniem walczył. Ale były dyrektor nie może darować Zjednoczonej Prawicy wygranych wyborów podobnie jak jego przyjaciele z PO i wierny zausznik prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Kilka miesięcy temu w ramach rozpaczliwej walki o powrót na dyrektorski stolec „popełnił” nudną jak flaki z olejem i pełną przekłamań książkę pt. „Muzeum”, którą fascynują się głównie nawiedzone członkinie KOD-u na emeryturze i kilku jego zauszników. By zrobić coś wbrew nowemu kierownictwu oraz tłumom zwiedzających, doprowadził do zerwania umowy z miastem (włodarz grodu nad Motławą i właściciel nie wiedzieć ilu mieszkań oraz kont Adamowicz poszedł mu w tym na rękę), co dziś utrudnia funkcjonowanie placówki. Ale poza drobnymi złośliwościami i wydaniem literackiego knota mimo wszystko powoli odchodził w niepamięć nawet u swoich kolegów z PO. Ale polski profesor i specjalista od historii najnowszej nie zasypia gruszek w popiele. Pomny szlachetnych wzorów jego partii matki postanowił skorzystać z utartych wzorów i poprosić o pomoc naród niemiecki. Cztery miesiące po polskiej premierze Machcewicz tłumaczy wiekopomne dzieło „Muzeum” na język Goethego i Schillera po czym wydaje je teraz w Berlinie. W końcu najwyższy czas, żeby przyjaciele zza Odry dowiedzieli się „prawdy” o tragicznym losie jego i jego placówki w okupowanej przez Prawo i Sprawiedliwość Polsce. Paweł Machcewicz, podczas prezentacji w stolicy Niemiec niemieckojęzycznego wydania swojej książki poprawił jej tytuł. Brzmi on teraz „Bitwa o wojnę. Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku. Powstanie i spór”. Myślą przewodnią zagranicznego wydania podobnie zresztą jak krajowego jest pogląd o „głębokiej ingerencji politycznej” obecnych władz RP w kształt wystawy, która za jego właśnie sprawą od samego początku w ogóle nie była głęboko polityczna. Prawda natomiast jest taka, że wszystko co robił od początku do końca Machcewicz w Muzeum było podszyte polityką - polityką poprawności politycznej. Składała się na nią polityka historyczna sąsiadów Polski, wreszcie, co szczególnie bolesne, tzw. polityka wstydu, która znalazła swoje liczne przejawy nie tylko w doborze materiału prezentowanego na wystawie, ale w manipulacjach w sposobie jego ukazania. Wystarczy tu przytoczyć prezentację postaw Polaków względem Holokaustu, zaczynającą się od obojętności i wrogości, by na marginesie wspomnieć o „innych” [Polakach], którzy ratowali Żydów. Zdaniem dr Karola Nawrockiego, obecnego dyrektora MIIWŚ, który zastąpił Machcewicza, jego poprzednik zarzuca mu i nowemu kierownictwu „próbę zmiany wystawy stworzonej przez najwybitniejszych historyków polskich i zagranicznych”. Zapewne za najwybitniejszego w tym gronie Paweł Machcewicz uznaje samego siebie, a wybitność innych zależy od oceny Pawła Machcewicza — ironizuje dr Nawrocki. Abstrahując jednak od kryteriów „wybitności”, cała ta rodzima i międzynarodowa wybitność, poza skandalicznie wykoślawioną wizją II wojny światowej, w której wszyscy cierpią, a kaci zamieniają się miejscami z ofiarami, nie przeszkodziła Pawłowi Machcewiczowi i jego współpracownikom popełnić przy realizacji wystawy dziesiątków błędów merytorycznych („demilitaryzacja Nadrenii przez Hitlera”, polskie zbrojne podziemie o liczebności francuskiej Resistance, 1 września 1944 jako data wybuchu Powstania Warszawskiego i wiele innych). O licznych błędach w pisowni, tłumaczeniach, sposobie ekspozycji, czy opisie eksponatów nie wspominając — podsumowuje Nawrocki. Wydanie „Muzeum” akurat po niemiecku świadczy jeszcze o czymś. Gdyby chciał swoim przekazem zrobić międzynarodową karierę, wydałby ją po angielsku. Ale nie po to Machcewicz relatywizował winy Niemców podczas II Wojny Światowej w konstruowanej przez siebie wystawie, żeby dziś nie poprosić o wdzięczność. Przed kim najlepiej się wyżalić za utracone przywileje, za zdruzgotane życie, za kradzież jego dzieła, jak nie u przyjaciół zza Odry. Przecież oni życzą jemu i jego znajomym z Platformy jak najlepiej. Może nawet uda się osobiście wręczyć egzemplarz tego beststelleru oprawiony w czerwoną skórę i złoto Fransowi Timmermansowi, Guy Verhofstadtowi czy samemu Jean Claude Junckerowi, by przy okazji szepnąć parę słów o swoim męczeństwie. W końcu trzeba schwycić byka za rogi, bo przez osiem lat działalności na niwie muzeum z jego inicjatywy przełożono na język obcy zaledwie dwie książki. Próżno by szukać w dziele Machcewicza refleksji nad fatalną lokalizacją inwestycji u zbiegu dwóch cieków wodnych. Dla wystawy i zbiorów umieszczonych 14 metrów pod ziemią powoduje to ogromne zagrożenie zalaniem przy każdej powodziowej sytuacji, których w Gdańsku w ostatnich latach nie brakuje. Jakby tego było mało kanalizacja burzowa i sanitarna umieszczona została tuż nad wystawą i magazynami eksponatów, grożąc w każdej chwili zalaniem nie tylko wodą, ale także fekaliami. Placówka znalazła się ostatnio tylko o krok od tego w trakcie niedawnej awarii przepompowni. Zamiast napisać poradnik pt. „Jak wydać lekką ręką pół miliarda złotych z kieszeni podatnika” Machcewicz poszedł w ślady braci Grimm i wydał dla niemieckiego czytelnika „Baśn o Raju utraconym”. -
  17. Podczas przestawiania samolotu na płycie lotniska we Frankfurcie, zapalił się samochód holujący maszynę. Ogień objął kadłub Airbusa A340-300. Na szczęście na pokładzie samolotu nie było ani pasażerów, ani załogi. Airbus A340-300 jest poważnie uszkodzony (East News) Do tego groźnego incydentu doszło w poniedziałek rano, gdy ekipy techniczne przesuwały samolot po płycie lotniska przygotowując go do lotu. Do takich czynności używa się specjalnych samochodów holujących, w tym przypadku pojazdu LEOS. Los Angeles: pożar w samolocie. Ewakuacja pasażerów Nagle, z nieznanych na razie przyczyn, LEOS stanąl w ogniu. Po kilku sekundach pożar objął kadłub samolotu. Do akcji natychmiast wkroczyli strażacy. Niestety, zanim udało się ugasić płomienie, praktycznie doszczętnie spłonął kokpit samolotu. Uszkodzone jest też poszycie maszyny. 00:01 - 12 cze 2018 2 Na szczęście w chwili pożaru nikogo nie było na pokładzie samolotu, który miał lecieć do Filadelfii. Mimo to po ugaszeniu pożaru do szpitala trafiło 10 osób. To strażacy i pracownicy ekipy technicznej, którzy nawdychali się dymu podczas gaszenia ognia. wiadomosć z W.P 2018.06.12
  18. . Sorry awaria, zostajemy na pana polu" Amerykańskim żołnierzom znów przydarzyła się przygoda w Polsce. Śmigłowiec Black Hawk po awarii musiał przymusowo lądować na polu w Tomarynach niedaleko Olsztyna. Żołnierze byli zdezorientowani, ale przeprosili za szkody. Amerykański śmigłowiec awaryjnie lądował na polu Rajd śmigłowców na niskiej wysokości, awaryjne lądowanie w kukurydzy i spontaniczna akcja pomocy technicznej udzielonej amerykańskim żołnierzom wzbudziła sensację w spokojnej zazwyczaj miejscowości Tomaryny (warmińsko-mazurskie). 9 czerwca popołudniu nad miejscowością pojawiły się trzy śmigłowce, po zatoczeniu kilku kółek w powietrzu jedna z maszyn ku zdziwieniu mieszkańców wylądowała na polu. - Gdzie my jesteśmy? Gdzie to jest? - takie, według relacji rolnika, były pierwsze słowa pilota maszyny US Army. - Mamy awarię, będziemy musieli zostać na pana polu do jutra - tłumaczył Amerykanin. Spośród osób, które jako pierwsze dotarły na miejsce lądowania, nikt jednak nie mówił po angielsku. Ponieważ w okolicy nie ma baz wojskowych, ani poligonów zdarzenie wzbudziło sensację, na pole wylegli mieszkańcy okolicznych domów. Zrobiło się nerwowo ponieważ, pilot jednego ze śmigłowców powietrznymi manewrami próbował powstrzymać gapiów od zbliżania się i robienia zdjęć unieruchomionego śmigłowca. Sprawę wyjaśnił dopiero Bartosz Lipowski, syn jednego z gospodarzy. Zaoferowaliśmy wodę i pomoc techniczną - Kiedy wszystkie trzy maszyny siadły na polu, okazało się, że naprawa usterki ma potrwać do następnego dnia. Zaoferowaliśmy żołnierzom wodę i pomoc techniczną - opowiada Bartosz Lipowski. - Amerykanie przepraszali za wejście w szkodę. Sprawiali wrażenie zdezorientowanych. Jeden mówił, że chcą lecieć do Szczytna, drugi z pilotów twierdził, że lecą do Warszawy - relacjonuje Lipowski. Ostatecznie piloci dali radę naprawić maszynę i jeszcze wieczorem ponownie wystartowali. Jak twierdzą mieszkańcy Tomaryn, maszyny zatoczyły kilka okręgów na niskiej wysokości. Niestety, takie manewry położyły pokotem zboże oraz spłoszyły krowy, należące do jednego z rolników. Zwierzęta porwały ogrodzenie i rozbiegły się po okolicy. Rolnik czuje się poszkodowany i chce zgłaszać szkodę. Nie wie jednak komu, ponieważ żołnierze nie powiedzieli z jakiej jednostki pochodzą. Śmigłowce najprawdopodobniej brały dział w sojuszniczych ćwiczeniach Saber Strike 18, których epizody właśnie rozgrywają się w Polsce. Ministerstwo Obrony Narodowej nie skomentowało incydentu.
  19. Zderzenie z ptakiem było prawdopodobnie przyczyną przymusowego lądowania samolotu rejsowego w Pyrzowicach. Maszyna do Gruzji musiała zawrócić zaraz po starcie ze śląskiego lotniska. Samolot przechodzi przegląd techniczny Incydent wydarzył się, kiedy Airbus A320-232 znajdował się nad Tarnowskimi Górami. W maszynę Wizz Air uderzył najprawdopodobniej ptak - podaje RMF FM. Piloci natychmiast zdecydowali o powrocie na lotnisko. Maszynę z 157 pasażerami na pokładzie, udało się bezpiecznie posadzić na pasie. Pasażerowie czekają na zastępczy samolot, który przyleci z Dortmundu. Do Kutaisi w Gruzji odlecą z kilkugodzinnym opóźnieniem. flightradar24.com/screen Nie wiadomo, jakie są uszkodzenia maszyny. W tej chwili przeglądają ją mechanicy. Już na wstępie oględzin, nie dali zgody na ponowny lot. y prasowe portu lotniczego w Pyrzowicach.
  20. Erih. Nie wiem czy znasz taką pozycje ''My spadochroniarze z dziesiątego'' autor Tadeusz Dytko.Jest to historia 10bpd od powstania do rozwiązania jednostki.Książka dla mnie w drodze,podobno są zdjęcia z terenu jednostki.Dołączone zdjęcie do postu zrobione w rejonie chyba który Cię interesuje,gdzie to nie pamiętam-zdjęcia nie opisane.
  21. Erih. No to się dogadaliśmy-''Las''kojarzyłem nie z J.W ale z kryptonimem używanym w systemie łączności telefonicznej np ''Żyrandol'' ''Zamek''itd.Zdjęć nie mam za wiele,żadnego z terenu koszar,za duże ryzyko wówczas było.Czas zatrzymany w kadrze to przed wszystkim poligon,skoki,marsze.O drugich koszarach nie mieliśmy zielonego pojęcia.Jeśli przy okazji to tłukliśmy się tylko z tubylcami.Bieg do Brzeszcz ubrani po sportowemu plus ręcznik i mydło
  22. Erih Za moich czasów nie słyszałem o J.W ''Las'' To były początki wojsk desantowych. Byłem drugim rocznikiem tego rodzaju wojsk.Budowaliśmy małpi gaj nad Sołą.W koszarach nawet nie było pryszniców.Raz na tydzień bieg do kopalni węgla kamiennego Brzeszcze i bieg z powrotem.Bardzo mało czasu zresztą przebywaliśmy w koszarach więcej na poligonach.
  23. Erih jednostka stacjonowała przy terenie obozu Auschwitz. Woodhaven jak zwykle jesteś ''Wielki'' mam szacunek dla Twojej wiedzy,zwłaszcza o lotnictwie.
  24. Rosjanie odnaleźli swojego żołnierza. Po... 31 latach Żołnierz został uznany za zaginionego w 1987 roku, podczas interwencji radzieckiej armii w Afganistanie. Był pilotem jednego z zestrzelonych samolotów. Teraz wiadomo dwie rzeczy: jest żywy i wkrótce może wrócić do Rosji. Żołnierz był pilotem zestrzelonego samolotu Agencja Tass informuje, że samolot miał zostać zestrzelony nad Afganistanem. Od 1987 roku jego pilot był uznawany za zaginionego, a w 2018 został odnaleziony. Rosjanie nie podali jednak żadnych szczegółowych informacji. Nie wiemy ani tego, jak pilot się nazywa, ani co się z nim działo przez ostatnie 30 lat, ani gdzie obecnie przebywa. Władze zapewniły, że teraz podejmą pracę dyplomatyczną", aby sprowadzić rodaka do kraju. A potem chcą zapewnić mu pomoc finansową. Byłego żołnierza może też czekać seria niewygodnych pytań. Będzie musiał opisać, co działo się z nim przez ostatnie trzydzieści lat. I dlaczego nie nawiązał kontaktów z rodakami. Krwawa interwencja Armia radziecka wkroczyła do Afganistanu w 1979 roku. Pozostała tam przez kolejne dziewięć lat. W tym czasie wspierała komunistyczny reżim w walce z popieraną przez Stany Zjednoczone partyzantką. Zginęły tysiące żołnierzy i, w zależności od szacunków, nawet dwa miliony cywili. Komitet Weteranów Wojennych od lat poszukuje zaginionych. Dotychczas udało się odnaleźć 29 żołnierzy.
  25. Ja tam swojego wieku nie zamierzam pudrować.Jestem ciekaw czy znajdą się kumple z wojska J.W 2059 Kraków 1959-60 J.W 4116 Oświęcim 1960-61 Dla pozostałych zagadka, jaki to rodzaj wojsk - to co na zdjęciu było na stanie jednej z naszych kompani.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie