Jedburgh_Ops Napisano 19 Sierpień Autor Napisano 19 Sierpień Szkoła przetrwania Kobo, Indie. Lotnik USAAF z lewej z małą maczetą z indyjskiego rynku komercyjnego.
Jedburgh_Ops Napisano 19 Sierpień Autor Napisano 19 Sierpień Był już „największy kaliber” omawianych broni białych i narzędzi tnących (w razie czego też broni), czyli miecze Japończyków i maczety strony alianckiej to teraz kaliber najmniejszy. Taka trochę galanteria w stosunku do tego, z czym przyszło aliantom zderzyć się w przypadku Japończyków, czyli z ich mieczami. Lotnisko Shingbiwyang w Birmie. Pilot szybowcowy USAAF ozdabia szybowiec CG-4A. Lotnik pod kaburą pistoletową M1916 ma przytroczony nóż RH-36 1st Pattern amerykańskiej firmy Pal Blade Company. Co to znaczy, że „1st Pattern”? RH-36 to amerykański przedwojenny nóż myśliwski – jeden z najbardziej eleganckich, jeśli nie najbardziej elegancki. Przez Pal Blade Company był produkowany od roku 1939. Wyglądał wówczas tak samo, jak na poniższej planszy tylko miał polerowaną na wysoki połysk głowicę. Gdy Stany Zjednoczone przystąpiły do II wojny światowej to oczywiście z dnia na dzień wygenerował się „kryzys nożowy”. Pod broń przez całą wojnę powołano 12,2 mln ludzi, więc skąd nagle wziąć takie ilości noży i to na dodatek sprofilowanych pod wojsko? Ratowano się tak, że poproszono wszystkie firmy produkujące noże myśliwskie, aby coś wykombinowały, jak zwiększyć u nich produkcję i jak zbliżyć ich noże do zastosowań wojskowych. Pal Blade Company na ten apel odpowiedziała tak, że najpierw w jej eleganckich nożach RH-36 zmatowiła głowice, żeby się w nocy nie błyszczały i był to 1st Pattern, jak z poniższej planszy. Potem w toku wojny ograniczyła liczbę kolorowych przekładek w rękojeści, a wszystko, co metalowe było poddane technologii fosforanowania powolnego w roztworze Parkera, czyli po prostu wszystko było fosforanowane na czarno i był to RH-36 2nd Pattern.
Jedburgh_Ops Napisano 19 Sierpień Autor Napisano 19 Sierpień Lotnisko Shingbiwyang w Birmie. Na tle szybowca CG-4A stoi amerykański żołnierz z formacji „Airborne Engineers”, czyli z wojsk inżynieryjnych latających szybowcami wraz z maszynami do budowy pasów startowych i budujących te pasy. Żołnierz ma wojskowy nóż M3 w kompozytowej pochwie M8. Z prawej strony planszy jest nóż M3 produkcji W. R. Case & Sons Company. Firma ta produkowała noże M3 zarówno oksydowane (jak w poniższej tablicy), jak i fosforanowane na czarno.
Jedburgh_Ops Napisano 19 Sierpień Autor Napisano 19 Sierpień Lotnisko Shingbiwyang w Birmie. Na tle szybowca CG-4A stoi inny żołnierz z ww. formacji „Airborne Engineers”. Żołnierz ma wojskowy nóż 225Q produkowany przez Cattaraugus Cutlery Company. Ciężki majcher z grubej blachy będący i nożem, i narzędziem. Jego głowicę zwano młotkiem, bo faktycznie jest to kawał mela a i jelec też jest wyjątkowo gruby. Nóż chyba prawie niezniszczalny. Jak twierdzi Frank Trzaska, historyk broni białej, Cattaraugus 225Q to jedyny amerykański nóż wojskowy, którego nikt nigdy nie widział złamanego. Nie dziwię się, bo mój egzemplarz jest nie do zarąbania. Jest bardzo sprytnie hartowany. Gdy miałem dostęp do twardościomierza Rockwella to zawsze szkoda mi było zbadać twardość głowni tego noża, bo to jednak trochę inwazyjne. Normalnie noże wojskowe mają twardość 56÷62 HRC. Ile miały te 225Q to nie wiem, ale na pewno więcej – pilnik ślizga się po głowni i niełatwo nóż naostrzyć, ale w zamian też niełatwo go stępić. Przy czym noże te nie były wadliwie zahartowane „na szkło”, jak to się potocznie mówi w technice, żeby stal zrobiła się już krucha. Jest zahartowany po prostu nietypowo jak na noże wojskowe, ale to jak raz nie wada, moim przynajmniej zdaniem.
Tomasz70 Napisano 13 Październik Napisano 13 Październik M3 w zestawieniu z Cattaraugusem... Jak nożyk do papieru w parze z młotem kowalskim PS. Zawsze mnie zastawiała delikatność M3 - już nie tylko w porównaniu z Cattaraugusem, ale i z Kabarem USMC jest delikatny jak koliber u boku wrony.
Jedburgh_Ops Napisano 14 Październik Autor Napisano 14 Październik (edytowane) 18 godzin temu, Tomasz70 napisał: M3 w zestawieniu z Cattaraugusem... Jak nożyk do papieru w parze z młotem kowalskim Dopóki istniał niecyfrowy i nieinternetowy, a jeszcze papierowy świat, to M3 nierzadko leżał na moim biurku do rozcinania kopert, paczek z literaturą itp. :-) M3 masa (bez pochwy) 22 dkg blacha głowni ≠ 4,35 mm szerokość głowni 22,3 mm jelec ≠ 3,15 mm głowica ≠ 5,85 mm Dla porównania: Cattaraugus 225Q masa (bez pochwy) 33 dkg blacha głowni ≠ 4,35 mm szerokość głowni 32,95 mm jelec ≠ 4,85 mm głowica ≠ 12,15 mm I wszystko jasne :-) C 225Q jest niesamowity. Nie dziwię się, że taki nożowy guru, jak Frank Trzaska informuje, że to jedyny znany amerykański nóż wojskowy, którego nikt nigdy nie widział złamanego. To jest kawał mela, którym można wbijać gwoździe i robić „unboxing” różnych rzeczy z materiałów organicznych i metalowych. I jeszcze jedno – mocno wątpię, aby prezes Cattaraugusa, czyli John Brown Francis Champlain dopuszczał, aby te noże produkowały kobiety w ramach „wysiłku wojennego” USA. On za bardzo dbał o reputację firmy. W tych nożach nic nie lata i nie dzwoni, a już nie będę się tu pastwił nad tymi pięknymi (pokazanymi na mojej planszy powyżej) RH-36. Te z drugowojennej produkcji są dobre i śliczne… do patrzenia. Jelce latają w nich tak i dzwonią, że Hitlera można by obudzić, a jak patrzę na jakość wypiłowywanych kanałków w jelcach na głownie to albo robili to jacyś czeladnicy w pierwszym tygodniu zatrudnienia, albo kobiety. Poza tym wszędzie w tych nożach są luzy – na plastikowych przekładkach, na skórzanych krążkach, na nitowaniu głowicy. W C 225Q to zjawiska niewyobrażalne; wszystko zbite w jedną, nieruchomą, twardą bułę. Rzecz znamienna na tej planszy, którą zrobiłem powyżej z C 225Q – kto go ma? USAAFowiec z wojsk inżynieryjnych, gdzie czy to w operacji „Thursday”, czy w innych alianckich atakach szybowcowych za liniami japońskimi ktoś z tej formacji zawsze musiał w coś walnąć, zawsze rozwalić jakąś paczkę czy skrzynkę zrzuconą na spadochronie lub dowiezioną przez C-47 lub CG-4A. Mam nóż SEALsów, ale jeśli/gdyby było bardzo nagłe „W”, że w ciągu minuty trzeba by złapać sprzęt prepersowski do wyprowadzki z domu do lasu, to nie wiem, czy złapałbym ich nóż, czy mojego drugowojennego C 225Q? A raczej złapałbym oba do uzupełniających się zadań. 18 godzin temu, Tomasz70 napisał: PS. Zawsze mnie zastawiała delikatność M3 - już nie tylko w porównaniu z Cattaraugusem, ale i z Kabarem USMC jest delikatny jak koliber u boku wrony. W drugowojennych USA panowała olbrzymia fascynacja gentlemenami Fairbairnem, Sykesem i O'Neillem oraz ich wychowankami, jak również sprzętem do walki wręcz tych gentlemanów. A więc USA nie dość, że niskoseryjnie produkowały sobie takiego trochę pseudoklona „nożo-sztyletu” F-S ( czyli V-42) to i na wielką skalę produkowały też nie klona F-S, ale coś w miarę subtelnego jak na standardy noży wojskowych, czyli M3. M3 jest fajny, ale czy do bytowania w terenie to chyba bym nie powiedział. W ogóle w technikach walki wręcz USA preferowały zagraniczne podejścia do tych spraw, bo przecież była tam w latach 30. i 40. duża fascynacja także francuskim savate i japońskim ju-jitsu i to tego uczono w amerykańskim wojsku, a w każdym razie starano się uczyć, bo instruktorów zawsze brakowało do tych technik walki. Ponieważ to temat frontów SEAC/CBI to można na marginesie dodać, że sto procent pilotów szybowcowych USAAF tam walczących musiało przejść rygorystyczne „kursy commando”, jak to się zwało w USAAF. Była do tego wyznaczona baza lotnicza Bowman Field i jej poligon. I tam nie było zmiłuj – musieli ci piloci walczyć na noże z instruktorami OSS, rangersów i innymi wynajętymi. Po tym szkoleniu większość pilotów wzięła sobie do Birmy raczej te delikatniejsze noże, czyli M3 i RH-36. Edytowane 14 Październik przez Jedburgh_Ops
Jedburgh_Ops Napisano 14 Październik Autor Napisano 14 Październik 4 godziny temu, Jedburgh_Ops napisał: I tam nie było zmiłuj – musieli ci piloci walczyć na noże z instruktorami OSS, rangersów i innymi wynajętymi. Po tym szkoleniu większość pilotów wzięła sobie do Birmy raczej te delikatniejsze noże, czyli M3 i RH-36. Indie przed operacjami w Birmie. Pilot szybowcowy USAAF z nożem M3 ale w najstarszej, pierwszej dla tych noży, skórzanej pochwie M6.
Jedburgh_Ops Napisano 14 Październik Autor Napisano 14 Październik Ponieważ w Birmie walki w bezpośrednim kontakcie między wrogami były na porządku dziennym, więc bywały też „zmiany barw klubowych” broni białej. Poniżej szybowiec CG-4A po lądowaniu w Birmie. Pilot szybowcowy USAAF ma jedną z odmian japońskiego bagnetu wz. 30 do karabinu Arisaka. Do dżungli jak znalazł - też kawał mela i mógł służyć jak maczeta.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się