Skocz do zawartości

Wykrywacz na miarę naszych możliwości - Detector on the best of our abilities


Taktyk

Rekomendowane odpowiedzi

Otwierałem kiedyś Proximę i tyle mogę powiedzieć, że moim zdaniem żadnego istotnego podobieństwa do XLT tam nie (niestety) ma. A Eagle to chyba prawie to samo co XLT?

Niestety ta brednia o artystach, chyba jest motto większości rodzimych konstruktorów we wszelkich dziedzinach. Dla mnie to żenujący dowód indolencji, ale to moja prywatna opinia.

Artysta który ogląda się na innych jest ZEREM. O konstruktorze który zaczyna projekt od przeglądu" gotowych rozwiązań tez raczej za wiele ciepłych słów nie powiem. Ja postępuję dokładnie na odwrót. WYSTRZEGAM się oglądania szczegółowego czegoś jeśli sam zamierzam coś takiego zrobić. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie muszę :) Po drugie to kanalizuje sposób myślenia i zabija kreatywność. Konkurencję trzeba znać, choćby w celach porównawczych. Ale przyglądać się można po a nie przed zrobieniem projektu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 253
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Rozumiem. XLT różni się od Eagle Spectrum, choćby wyświetlaczem - tam zastosowano zwykły alfanumeryk", w odróżnieniu od matrycy" XLT, a więc różnica jest też w sterowaniu. Ponadto różni się układem Menu (moim zdaniem w Egle jest lepszy), błyskawiczną prędkością i ... zasięgami (in plus dla Eagle). Każdy kogo znam, kto poznał ten detektor i miał okazję potrzymać polski produkt" od razu odkrywał funkcjonalności skopiowane z maszynki amerykańskiej.
Z technicznego punktu widzenia mało istotne jest czy w torze dynamicznym pracuje pięć, sześć czy osiem wzmacniaczy operacyjnych i jakich, czy sterujemy je z wejść odwracających czy nieodwracających, czy zasilamy symetrycznie czy niesymetrycznie, niemniej inspirację przeniesioną na produkt widać gołym okiem. A oprogramować to już sobie można dowolnie, jeśli zrozumie się algorytmy działania. Np. w grach komputerowych też nie jest istotne jakie procedury, warunki czy pętle występują w kodzie, jeśli jedna z gier do złudzenia przypomina drugą.
Ba, jednym z moich ulubionych (najbardziej) detektorów jest właśnie Eagle Spectrum i prawie zawsze użytkownicy Rutusów podchodzą do mnie aby pogadać o sprzęcie i po podejściu ... robią duże oczy, że tam coś po angielsku na skrzynce jest nabazgrane.
Kilka razy słyszałem nawet przezabawne opinie użytkowników Rutusa, że White's to już nawet swoich pomysłów nie ma, bo zżyna polskie detektory. :))
Dla mnie zapożyczenie pomysłu jest ewidentne od samego początku.
Samochód BYD S8 też został zainspirowany Mercedesem. Mercedesem jednak nie jest, choć Chińczycy zrobili wszystko, aby wyglądało to np. jak CLK.
Sami tego nie wymyślili...

Pzdr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc tym tokiem rozumowania można zamknąć się w pustelni i pogrążyć w głębokiej medytacji :)

Gdybyś do wszystkiego chciał dojść sam musiałbyś x1000 się inkarnować, bo w jednym, czy nawet dwóch życiach, nie starczyłoby czasu na odkrywanie poprzez doświadczanie i doświadczenie.

Nie mówić już o programowaniu, którego nie można się nauczyć czytając tylko książki o danym języku ale można wejść na wyższy poziom analizując kody innych programistów.
Kody, które sprawdziły się w praktycznych układach. Itd.

I podobnie jest z rozwiązaniami układowymi. Elektroniki nie da się nauczyć tylko poprzez wykładnie teoretyczną - koniecznie trzeba ją poprzeć poprzez pracownie. W przypadku detektorów jest jaszcze gorzej, ponieważ działają inaczej na stole w domu a inaczej w terenie. Sam proces projektowania ma swój urok, ponieważ pozwala odpocząć trochę na świeżym powietrzu.

Każdy pomysł się skądś bierze - w wyniku procesu jakim jest myślenie dochodzimy do określonych wniosków - ale przyczyną, która nas do nich doprowadziła jest uwarunkowane w wiedzy, którą zdobyliśmy w procesie nauczania :) O ile mi wiadomo mnie ma na uczelniach kierunku detekcja metali" a wiedza ogólna z innych zakresów nie wystarczy do sukcesów na tym polu. I tak dalej. Dobra kończą już tą psychoanalizę, czas na urlop :) Mazury! :)

TAKTYK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie.
Tak samo jak jest czas wzrostu i czas owocowania, jest czas nauki i czas pracy zawodowej, czyli w przypadku konstruktora kreacji. Oczywiście nauka trwa cały czas ale co innego wchodzenie na poziom podstawowy a co innego nadążanie za nowinkami co jest koniecznością.
inżynierowi z prawdziwego zdarzenia do stworzenia układu z jakim nigdy wcześniej nie miał do czynienia, wystarczy (powinno wystarczyć) w kilku zdaniach opisanie koncepcji. I to jedynie w takim przypadku, gdy chcemy żeby urządzenia działało według pewnej koncepcji.
Konkretnie w przypadku VLF powinno to brzmieć tak: wykrywacz metalu działający na zasadzie detekcji fazy, wykorzystujące sondę w postaci płaskiego skompensowanego układu cewek nadawczych i odbiorczej. A w przypadku Pi powinno to brzmieć tak: wykrywacz metalu działający na zasadzie analizy echa elektromagnetycznego w dziedzinie czasu. Zawodowy konstruktor mając TYLKO te dane powinien już sobie poradzić i stworzyć działające urządzenie. Oczywiście niekoniecznie optymalne, bo optymalizacja to jest dopiero postprocessing".
Ale rozumiem Twój punkt widzenia i Twoja opinię. Kiedy miałem 18, 20 lat też kompilowałem gotowe rozwiązania i wydawało mi się to normalną i podstawową metodą.

Wszystkie układy radiowe działają inaczej w zależności od otoczenia w którym pracują, czyli propagują się fale :) Wykrywacz nie jest tu żadnym wyjątkiem.

Nigdy nie analizowałem cudzych programów :) A jakoś sobie zawsze radziłem ;) W porównaniu z elektroniką w której potrzebna jest dość głęboka wiedza (im głębsza i szersza tym lepsza) do programowania potrzebna jest tylko sprawność. Bo zakładam że nie mówimy o opracowywaniu algorytmów numerycznych do obliczeń z zakresu zaawansowanej matematyki uniwersyteckiej ;) Programowanie inżynierskie to kaszka z mleczkiem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzęczyszczykiewicz, zmiłuj się chłopie, Ty znowu te pierdoły o elektronice i programowaniu wypisujesz?
Tylko raz spotkałem się z podobną opinią - gościa, którego intelekcik nie pozwalał na zrozumienie choćby elementarnych form algorytmiki. Mimo tytułu doktora, dość dużemu poważaniu i stanowisku adiunkta na dość ważnej uczelni facet nie był w stanie zrozumieć idei pętli, czy też warunku w dowolnym kodzie.
Tyle, że gość miał ponad sześćdziesiąt lat i doktorat robił jeszcze w czasach elektronówek".
Brzęczyszczykiewicz, jako osobnik utytułowany przez Państwo Polskie dyplomem magistra inżyniera elektroniki i telekomunikacji powiem Ci, że statystyczny magister informatyki, w zakresie nauk ścisłych i kreatywności stoi wyżej od statystycznego inżyniera elektroniki.
Zresztą zdarłem już klawiaturę pisząc Ci wielokrotnie, że współczesna elektronika, bez aparatu programistycznego,to tylko martwy krzem.

Nie za bardzo wiem co to za sztuka budować (projektowaniem to zwą) struktury elektryczne w oparci o gotowe podzespoły.
Całkiem pomysłowe układy realizują już chłopaczki w technikum. Dobry algorytm, który ożywi strukturę i da jej możliwości, to jest coś co wymaga umiejętności myślenia.
Zresztą marne dochody zatrudnianych elektroników w porównaniu z programistami sprzętu mówią same za siebie.
Podejrzewam, że Ty niczym ten pan adiunkt leczysz kompleksy niewtargnięcia na wyższy poziom kreatywności czyli do sfery rozwiązań logicznych.
Dobra, nie zamierzam Cię indoktrynować więcej - chcesz to wypisuj te swoje dyrdymały, bo ja już nie mam siły...
Pzdr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale co ma to co ja napisałem do tego co Ty napisałeś?
Czy ja neguję sens i potrzebę, ba konieczność, stosowania układów cyfrowych w szczególnym przypadku mikroprogramowanych w urządzeniach elektronicznych??? I nie rozumiem tego wciskania mi, że ja tkwię w pojedynczych tranzystorach, być może nawet germanowych a o programowaniu marzę czasem śniąc :)
Na niemalże każdej płytce każdego mojego urządzenia jest mikroprocesor, bywa że więcej niż jeden. Kiedyś jednoosobowo w ciągu 2 lat stworzyłem od podstaw sterujący system przemysłowy z rozproszoną logiką w którym mikroprocesorów było ponad 130 w kilkunastu różnych rodzajach modułów. Na dodatek podbloki tego systemu dogadywały się między sobą radiowo w czasie rzeczywistym, celem chwilowego współdziałania samobieżnych maszyn a łączność radiową opracowałem także od podstaw poza jakimkolwiek standardem. Żadnych gotowych klocków! I ten system został odebrany, zakupiony i NADAL DZIAŁA już po okresie gwarantowanego wsparcia który wynosi 7 lat. Masz coś choć w części podobnego żeby móc się pochwalić i udowodnić swoją merytoryczna przewagę? To chętnie się dowiem, bo będziesz pierwszy, jak na razie :)))
Ja bardzo lubię projekty z naciskiem na oprogramowanie, ponieważ takie projekty są relatywnie szybkie, tanie, mają przewidywalny czas do skończenia i... nie absorbują za bardzo głowy. Jak już napisałem - bułka z masłem. Nadal twierdzę, że pozornie prosty układ analogowy potrafi pochłonąć znacznie więcej czasu na uzyskanie wysokiej jakości działania niż nawet względnie złożony program sterujący na mały mikroprocesor, który z tą analogówką współpracuje, coś tam odbiera, wysyła, wyświetla, reguluje, załącza, liczy itp. Chyba że przez układy elektroniczne ktoś rozumie typowe aplikacje układów scalonych specjalizowanych czy typowe konfiguracje scalonych wzmacniaczy operacyjnych i komparatorów, o podstawowych parametrach. Przeciętny program na mały mikroprocesor zajmuje mniej więcej czasu co zaprojektowanie druku do tego urządzenia, czyli typowo od 1 do 7 dni. Do zaawansowanej analogówki czasami trzeba tygodni żeby choćby wpaść na dobry pomysł. Czasami jeden niuans nie do końca przemyślany rozwala całość, czasami jedno dobre wymyślone usprawnienie wnosi urządzenie na wyższy poziom. Przeciętny inżynier w ogóle nie jest w stanie takich rzeczy osiągać, bo jest ZA SŁABY MERYTORYCZNIE. Przeciętny, czyli jeden z 98 na 100. Za to nawet nie trzeba być wykształconym inżynierem żeby być sprawnym programistą. Z resztą wokół dowodów nie brakuje, w postaci gimnazjalistów i licealistów którzy piszą dość zaawansowane kody.
Znam, głównie z rezultatów prac, JEDNEGO programistę mikrokontrolerów oraz aplikacji na komputery, któremu w razie zaistnienia potrzeby jestem skłonny powierzyć zadanie czyli nawiązać jakąś formę współpracy albo po prostu kupić od niego gotowy kod. Bo z moich obserwacji posiada wszystkie potrzebne cechy, żeby mógł zrobić coś na co nie będę chciał jedynie nasikać. To jest jeden z tych nielicznych rodzynków w zakalcu jakim są generalnie wypieki naszych politechnik.

Maklerzy więcej zarabiają od programistów. Hydraulicy i budowlańcy bardzo często też. I czego to dowodzi?
Jaki elektronik takie możliwości i takie z tych możliwości dochody. Równocześnie ze mną elektronikę kończyło ze 150 świeżo namaszczonych magistrów inżynierów, również telekomunikacji, nie licząc tych pseudoelektroników po kierunku informatyka. I żadnego z nich oprócz jednego nie chciałbym do współpracy, żeby nie widzieć jak się męczy z byle pierdołą i marnować czas czekając aż wreszcie w bólach urodzi co mu powierzono. I to nie był wyjątek tylko reguła, że każdy semestr kończył średnio jeden prawdziwy inżynier i 149 niedorobionych.
Jak sądzę to z resztą także nie jest żaden wyjątek tylko raczej mniej więcej reguła w większości zawodów - prawników, lekarzy itp.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy Rutus zaczął się sprzedawać w UK, bez rozdawania "rabatów świątecznych, nawet mu się nie chce (i słusznie) marnować czasu na jałowe dysputy po polsku."

- nie chce mi się jest chyba złym stwierdzeniem bo sugeruje olewactwo"...A ja nikogo nie olewam tylko rzeczywiście w chwili, gdy przedsięwzięcie pod tytułem Rutus" stało się większe niż firma jednoosobowa, a na dodatek wykrywacze to nie jedyny profil działalności to ilość przyziemnych problemów nie pozwala na pisanie na forach.

A jeśli chodzi o główny temat dyskusji to niejednokrotnie już czytałem i słyszałem w bezpośrednich rozmowach i sam ( po latach w spędzonych lesie ) skłaniam się ku twierdzeniu,że brakuje jednego ypu" wykrywacza.
Bardzo porządnie wykonanego,odpornego na las i użytkownika (!!) , prostego w obsłudze , i o bardzo dobrej skuteczności.Wszelkie wysublimowane rozwiązania w ogóle nie powinny być widoczne dla użytkownika - wszelkie problemy powinna załatwiać automatyka. Im mniej przeciętny użytkownik wpływa na działanie sprzętu tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że wyprowadzi wykrywacz na manowce.Im mniej elementów regulacyjnych tym mniej Kowalski" boi się sprzętu.
Brakuje takiego HS'a ale rodem z XXI wieku.
Niech się nazywa Hammer" i robi swoją robotę. A co siedzi w środku to tak naprawdę użytkownika nie obchodzi.
Taki detektor co prawda nie podbije rynku całkowicie - ale znajdzie uznanie u starej gwardii kopaczy.

pozdrawiam .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to prawda, że taki właśnie jest prawdziwy profil statystycznego poszukiwacza. Ale zbyt daleko bym tego nie rozwijał, co mu się sprawdzi a co nie. Obawiam się, że idealny wykrywacz dla niewymagającego użytkownika już dawno temu powstał - jest to prosty wykrywacz z minimalnymi nastawami. Ale nie tyle z automatyką co bez automatyki dosłownie rozumianej. Czyli z nastawami fabrycznymi niezmiennymi. Dlaczego tak? Dlatego że ukryta automatyka to nic innego jak ukryta niestabilność właściwości. Użytkownik-senior tego nie zaakceptuje. Taki użytkownik nie jest niewolnikiem sygnałów z maszynki a ostateczną instancją decyzyjną i nie ma żadnego sensu aby odbierać mu dane niezbędne do podjęcia decyzji. Nie zaakceptuje że wykrywacz nie daje się opanować, że robi coś sam, nie wiadomo co i nie wiadomo jakie ma w danej chwili zasięgi i inne parametry. Z reszta takie sprzęty też już są, że włącza się auto" i załatwione. Tylko co załatwione? Dokładnie taka sama sytuacja jest w świecie aparatów fotograficznych. Średnio wymagający fotografista nie zadowoli się kilkoma trybami auto. Musi mieć dostęp do trybu manualnego i szkiełko które pozwoli regulować głębie ostrości.
Sprzęt z pełną zaszytą automatyką to sprzęt dla początkujących.
Jest jeszcze ten problem, ze dobry wykrywacz z sensowną automatyką i dobrymi parametrami to nie jest prosty wykrywacz i co za tym idzie nie tani. A od wykrywaczy które za bardzo nie mają regulacji użytkownicy automatycznie oczekują niskiej ceny, bo przecież jest to prosty sprzęt" :)
Z resztą użytkownicy rzadko kiedy potrafią faktycznie określić co im jest potrzebne. Lepiej wychodzą na tym, kiedy podporządkowują się woli bystrzejszych od siebie ;) Na czym z resztą i tak ZAWSZE się kończy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej wychodzą na tym, kiedy podporządkowują się woli bystrzejszych od siebie ;)" - Możesz mi wierzyć, że chodzi mi dokładnie o takie podejście. Kowalski przełącza jeden przełącznik opisany w zrozumiały dla niego sposób - a w środku rzeczywiście zmienia się WSZYSTKO co niezbędne by Kowalski był zadowolony - i by widział rzeczywistą zmianę właściwości sprzętu.

Pozdrawiam .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę ta dyskusja wydaje mi się być jałowa, bo trochę odnosi się do dawno już oczywistych oczywistości - od dość dawna, a tak od dwudziestu kilku lat, czyli kiedy ja projektowałem swoje pierwsze urządzenia sterowane mikroprocesorami - nie ma już pojęcia urządzenia elektronicznego bez sterownika mikroprocesorowego. Sterownika, który pozwala zwykle uprościć i potanić urządzenie, nie wspominając o głównej zalecie - podniesieniu FUNKCJONALNOŚCI sprzętu.

Ale, w pewnych klasach urządzeń - nie da się po prostu zastąpić pewnych rozwiązań analogowych czystym oprogramowaniem. I tak jest z detektorami - nie da się przecież zastąpić generatorów, cewek i torów odbiorczych czystym kodem. Owszem, można się posiłkować cyfrą, która może pewne elementy tych torów wspomóc, ale nie je zastąpić.

Więc ważne jest i jedno i drugie, czyli i analog i cyfra.

A teraz najistotniejsze - kwalifikacje operatora sprzętu. Bo o nich panowie chyba zapominacie, a prawda jest taka, że gro operatorów sprzętów popularnych (może i dziewięćdziesiąt kilka procent) nie ma bladego pojęcia o zasadach posługiwania się detektorami, co oznacza, że dla sprzętów mających więcej niż jeden, no max dwa przełączniki, są jak przysłowiowe dziecko we mgle".

Więc tak naprawdę, jak dla mnie, to kwestia to, co, i jak nowoczesne, ma w środku detektor ma wtórne znaczenie, bo w większości przypadków dla operatora liczy się tylko prostota obsługi, bajerancki wyświetlacz, sugerujący, że sprzęt jest tak samo bajerancki w osiągach , jak i owe LCD... oraz magiczne i tajemnicze słowo ZASIĘG... ;)

A z zasięgiem to wiadomo, w zasadzie dla amatora jest to pojęcie z zakresu czystej WIARY...

Walczą więc dwie koncepcje - z jednej strony markowe maszyny z mnóstwem opcji, rzeczywiście bywające wydajnymi w sprawnych rękach, a z drugiej strony maszynki mniejszych producentów (ale również i tych markowych upraszczane do oporu, właśnie zgodnie z teorią "jednego przycisku. I powiem tak, dla mnie, dla tych kilkudziesięciu procent ... operatorów sprzęt powinien być właśnie taki. Jeśli taki ... operator doszkoli się - kupi sobie dopiero sprzęt o większej ilości nastaw.

Widać tę tendencję po tzw. szybkich wysokoczęstotliwościowcach, które mają minimum nastaw, a jeśli są jeszcze przemyślanie zrobione, to kuglowanie tymi nastawami (poza czułością i dyskryminacją) niewiele wpływa na pracę w przeciętnych warunkach. Czyli klasyczny sprzęt głupoodporny"

Tu podliżę się Rutusowi - wybrałem kiedyś Optimę jako swój PIERWSZY wysokoczęstotliwościowiec (łaziłem ze smętkiem) i uważam, że zrobiłem dobrze. Ma minimum NIEZBĘDNYCH do dobrej pracy nastaw, a człowiek w ogóle z nią nieobeznany będzie wyciągał przeciętnie tyle samo, co ten sam człowiek już dobrze z nią obeznany. Podobnie do kilku innych innych producentów.

Ale, żeby nie było za słodko - gdybym miał ją wymieniać - wybrałbym Deusa. O niebo lepsza funkcjonalność od Optimy... ale, za którą się płaci...

Podsumowując krótko - banalne stwierdzenie - najważniejsze moim zdaniem to dopasowanie sprzętu do (potrzeb) potencjalnego użytkownika. Nie musi on mieć największej głębokości i być najtańszy, ale musi być dla swojej niszy po prostu FUNKCJONALNY. Czyli, niestety - komercja i marketing na czele, a konstrukcja dopiero potem, dopasowująca się do marketingu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest jedna z niewielu wypowiedzi kiedykolwiek przeze mnie przeczytanych z którą się zgadzam w całości.
Jednak... mój punkt widzenia do niej nie pasuje.
Gdyby był albo planował być producentem wykrywaczy, pewnie dokładnie według tej idei bym postępował. Już od samego początku przygody z tymi urządzeniami. Ale... nie jestem. Ja to traktuję jako swoiste wyzwanie. PRÓBĘ sięgnięcia wyżej niż komukolwiek się udało, nie wnikając w przyczyny. Próbę zrobienia jednej z takich rzeczy, o jakiej mówi się wow". Parę razy mi się to w życiu udało i chciałbym spróbować jeszcze raz, na nowym (choć ta moja zabawa już kalendarzowo trochę trwa) gruncie dla mnie.
Niespecjalnie, na tym etapie przynajmniej, obchodzi mnie handlowo-marketingowo-zyskowy aspekt przedsięwzięcia. Miałbym wystarczającą satysfakcję nawet gdybym takich urządzeń wypuścił 3 za to każdy z użytkowników był zadowolony i potwierdził wartościowość sprzętu. Dlatego nie będę na własne potrzeby, przynajmniej na razie, analizował potrzeb rynku i jakichkolwiek brał pod uwagę. Moje oczekiwania się na tym etapie wyłącznie liczą i niczyje inne.
Ale ogólnie pogadać sobie zawsze można ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie sprzedaż wykrywaczy chyba szczytuje i wkrótce zacznie spadać.A kiedy pojawi się ten nowy super wykrywacz to już nim nie będzie czego szukać.Może już teraz many ponad pól polski przeszukane nie jednym sprzętem bo przecież zmieniamy i powracamy.A przecież większość miejsc można skutecznie przeszukać ace 250.Pozostają tylko miejsca po nieistniejących wsiach a dokładniej po chałupach ale jest dużo żelaza,cegieł,ceramiki,przepalonej gliny,przepalonych kamieni.Obecnie nie mama sprzętu który by w takim miejscu działał idealnie.Może pojawi się w przyszłości i wyraźnie zasygnalizuje na dnie warstwy kulturowej( 80cm) grosz Zygmunta I zgubionego przez pierwszych mieszkańców XVI wsi.Niestety nie realne nawet na 40cm.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda że ubywa miejsc gdzie fanty leżą w warstwie dostępnej, co tu dużo gadać, dla każdego wykrywacza od 700zł wzwyż, gdzie kopie się motyczką albo butem. Nigdy zupełnie nie znikną ale przyjdzie taki czas, że znalezienie takiego miejsca będzie prawie niemożliwością. Tak samo jak obecnie złowienie ryby w niektórych miejscach :)
Wówczas znalezienie czegoś w miejscach regularnie czesanych będzie w ogóle bardzo trudne, szczególnie bez posiadania wyjątkowo dobrego sprzętu. Trudno powiedzieć jak to wpłynie na rynek i ilość poszukiwaczy i czy w ogóle wpłynie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Brzęczyszczykiewicz - myślę, że również lokujesz się w ogólnej koncepcji, jedynie twoja nisza rynkowa jest niesłychanie wąska, bo odnosi się do sprzętu o bardzo wyśrubowanych parametrach i właściwościach, czyli top jakości, a co za tym idzie top ceny (liczonej tylko jako pokrycie pełnych kosztów R&D, a potem wytworzenia, które siłą rzeczy obecnie są generalnie bardzo wysokie). Powiedzmy, taki Maybach rynku samochodowego (może nie najlepsze porównanie, ale chodzi mi tylko o zasadę). Co w cale nie znaczy, że sprzedałbyś tylko trzy sztuki - jeśli byłbyś pierwszy w swojej klasie - perspektywy mógłbyś mieć całkiem, całkiem.

Jak to kiedyś powiedzieli mi Amerykanie z którymi kooperowaliśmy:

Naprawdę dużą kasę w Ameryce robi się generalnie w trzech opcjach:

● jest się pierwszym w danym typie wyrobu - kosi się kasę za nowość, dopóki nie dopadnie cię konkurencja, zwłaszcza korporacje;
● jest się jakościowo najlepszym i tym dystansuje się konkurencję
● jest się najtańszym - ale to tylko przez chwilę dla danego wyrobu.
"

Mnie osobiście się wydaje, że w tej chwili ciężar opracowań nowych i upgradowanych sprzętów przeniesie się z mitycznej czułości na dwie ścieżki - z jednej strony wieloczęstoliwościowość (może symultaniczne 2f - jakieś połączenie zasięgu z selektywnością), a z drugiej w erę smartfonów, czyli łączenia możliwości programowych smartfonów plus podstawowy hardware i soft detektorów. Tu można sobie wymyślać zupełnie ciekawe i przydatne rzeczy - zresztą zdaje się, że już zaczynają się pojawiać sprzęty tak pomyślane.

Wyprzedaże były zawsze i będą w przyszłości, to normalne przy nadprodukcji towaru i ścisku na rynku. A jak wchodzą nowe generacje sprzętu czy nowi producenci - trzeba się dostosowywać i 'uciekać ze złomem'... ;)

A ogólnie - chyba nie jest jeszcze tak źle z terenami - kawał kraju jest jeszcze do schodzenia, zwłaszcza tam, gdzie nikomu się nie śni, że były jakieś trakty, drogi, karczmy czy inne takie tam, a nie tylko pola czy lasy... a pewnie i duża część z 'poszukiwaczy' ominęła to co w ziemi leży, sądząc po wpisach na forach... ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według tych zasad robi się kasą dużą i mała też. Właściwie do kompletu metod działania brakuje tylko jednej - najpopularniejszej, najbezpieczniejszej i jednocześnie najmniej rozwojowej: robić to co wszyscy. Droga dla firm bez polotu i przypadkowych ludzi próbujących swoich sił w DG.
Ten tort jest mały. Tu dopiero w skali globalnej są jakieś sensowne pieniądze. Nigdy nie zakładałem możliwości robienia wykrywaczy jako głównego produktu, nie widzę na to perspektyw. To jest miły temat na dywersyfikację, odreagowanie i pogimnastykowanie się w razie braku zajęć cięższego kalibru. Coś jak partyjka szachów dla przyjemności.

Na pewno kierunek opracowań NOWYCH będzie się przede wszystkim utrzymywał w kierunku celów łatwo możliwych do osiągnięcia. Czyli głównie design, pseudonowe technologie (smartfony) i tony marketingu :)
Raczej nie spodziewam się migracji w kierunku smartfonów jako jednostek obliczeniowych. Bo to jest ujawnienie kodu. Jako wyświetlaczo-głośnik - czemu nie. Zawsze to jakaś owość", na bezrybiu i rak ryba :) Jak pokazuje przykład Deusa, takie nowości to jest poważny wabik.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cheetah napisał:

Ale, w pewnych klasach urządzeń - nie da się po prostu zastąpić pewnych rozwiązań analogowych czystym oprogramowaniem. I tak jest z detektorami - nie da się przecież zastąpić generatorów, cewek i torów odbiorczych czystym kodem. Owszem, można się posiłkować cyfrą, która może pewne elementy tych torów wspomóc, ale nie je zastąpić"

W Deusie nie ma żadnej wyszukanej analogówki i cały potencjał tego detektora jest w kodzie!

TAKTYK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Deusie w ogóle nie ma nic wyszukanego, jak w każdym dynamiku.
W kodzie nie ma potencjału NIGDY. Kod może jedynie wykorzystać lub (częściej) nie wykorzystać potencjału który daje mu otoczenie fizyczne.
Poza tym nie jestem pewien czy wszystko co jest w analogówce Deusa jest przez Ciebie odczytywalne, w sensie głębszego sensu pozornie prostych rozwiązań.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno komunikacja ze smartfonami i wykorzystanie ich możliwości graficznych będzie jedną z prób dostosowania detektorów do młodych użytkowników, i w ogóle do nowych czasów. Ustawianie parametrów, logging danych z GPS, czy bezpośrednie wrzucanie wykopanych 'cudów' na FB - to już jest w nowych F40 czy F60. Ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby Rutus wykorzystując smartona mógł pokazywać hodograf... ;)

No nic - poczekamy, zobaczymy w którą stronę to naprawdę pójdzie - może smartfon + stelaż z tytanu albo grafenu... ;)

Chciałem zauważyć jeszcze, że soft" to tak naprawdę dwa istotne składniki:
1.
algorytm
2 kod.
Nie ma dobrego softu bez dobrego algorytmu. Bez dobrego, wydajnego kodu od biedy można się obejść.

I dopiero, jeśli zarówno algorytm, jak i kod będą topowe, to w połączeniu z dobrą analogówką (i mechaniką!) dadzą DOBRY sprzęt.

To jest mozaika, w której wszystkie puzzle muszą do siebie idealnie pasować, inaczej otrzymuje się takie tam coś, raz przypadkowo lepsze, raz przypadkowo gorsze...

Co do Deusa, to jego potencjał rynkowy, w moim odczuciu, w najmniejszym stopniu zawdzięczany jest jego softowi. Ja tam nie widzę żadnych rewelacji w stosunku do jemu podobnych sprzętów, no może poza przełączaniem częstotliwości 'klikającej' cewki...

Natomiast:
● przełączane cztery częstotliwości na jednej cewce
● bezprzewodowe słuchawki w standardzie
● bezprzewodowa cewka (brak kabla)
● zabudowane, ładowalne i wydajne akumulatory
● lekkość i wysoka ergonomia mechaniki
● i kilka innych drobiazgów...

dają mu rzeczywisty potencjał i przewagę nad konkurencją, pomimo zbliżonych parametrów. A to wszystko to jest elektronika, mechanika i ogólna koncepcja sprzętu.

Jeśli już mówimy o potencjale wynikający z softu, to V3i mógłby tu być niezłym przykładem, moim zdaniem. To jest rzeczywiście sprzęt, w którym soft jest istotnym składnikiem możliwości sprzętu, choć też nie popadałbym w przesadę. Dobrze skonstruowanej i wykonanej cewki, jak również dopieszczonych przedwzmacniaczy i wzmacniaczy nic, póki co, nie jest zdaje się w stanie zastąpić. A kod - cóż - on może obrobić zasadniczo tylko taki sygnał, jaki udostępnią mu tory analogowe - Z pustego i Salomon nie naleje - przynajmniej w akceptowalnych pieniądzach... ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś tam dzwoni ale nie wiadomo w jakim kościele :)))

Chodzi o to, że XP stworzyło detektor z pełnym DSP, który jest == z FSB tzn. ma taką samą wydajność i skuteczność, i zawdzięcza to tylko wydajnemu cyfrowemu przetwarzaniu sygnałów. Nikt nie wie jakie zastosowali metody programowe obróbki sygnału, nikt nie zna rodzajów filtrów, etc. W tym detektorze nie ma nawet detektorów synchronicznych, składowe kwadraturowe są wyliczane w procesie.

Dlaczego te dwa systemu mają taką samą wydajność? To, co je łączy to właśnie DSP, czyli w konsekwencji metody matematyczne, będące narzędziami niezwykle skutecznymi dla
obliczeń wartości sygnału ale w stosunku SNR. Analogowo co możesz zrobić? Podać tylko sygnał bardziej lub mniej wzmocniony, oczywiście zastosujesz LPF przez przetwornikiem ADC - to wszystko. Dalej musisz ruszyć głową, to o czym pisał Idel, i mieć pomysł na to, co dalej. Jak wyeliminować szumy i zakłócenia, czyli to, co naprawdę ogranicza czułość i zasięg... I tak dalej. Niech mi napiszę B. lub Ty, jak można bardziej kondycjonować sygnał przed ADC. Konkretnie bez owijania w bawełne ;)

Wydajność = dobry zasięg, separacja, szybkość...

Mechanika Deusa była na początku słaba, akumulatory Li-po są raczej powodem do zmartwień użytkowników, więc nie wiem, co to za argument? Nawet kiedy plastik pęka kocha się swój detektor bo ma dobry zasięg :)

Twój wywód na temat tego, co to jest soft... Raczej daruj sobie tego typu argumenty, są naprawdę śmieszne.

Jeszcze raz napiszę: TAM NIE MA, ŻADNEJ ANALOGÓWKI! :) I to jest właśnie najciekawsze :)))

I nie podawaj mi tutaj przykładu Spectry, bo to nie ma żadnego związku z tematem. W spektrze są tylko tory filtrów pasmowych, bez których nie jest możliwe wydzielenie poszczególnych częstotliwości. To wszystko!

Oczywiście każdy ma swoje argumenty, które wynikają z wiedzy lub niewiedzy. Ja się wyłączam z dalszej dyskusji ponieważ za chwile dojdzie do kontrargumentów, że: topowe jest połączenie rezystora z kondensatorem, w jakimś tam obwodzie - był przecież argument o cewkach. Nikt tego nie kwestionuje, że są ważne - ale nie mogą być kontrargumentem dla DSP. Są stosowane od dawien dawana, w każdym detektorze, i są najczęściej wykonane z ABS-u :)I tak dalej.

W tej dyskusji tylko Idel wie, o co chodzi. I dobrze!

Ahoj!

TAKTYK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżbyś wymyślił jakieś nowe algorytmy DSP, ze tylko Ty wiesz o co chodzi? ;)
To bardzo optymistyczne, że każdy jest zadowolony z tego co wie. Właściwie, czego więcej do szczęścia potrzeba? :)
1000 lat temu ludzie byli przekonani że Ziemia jest płaska. 500 lat temu byli przekonani, że Słońce krąży wokół niej. 100 lat temu prędkość światła uchodziła za nieskończoną a fizyka była uważana za zamknięty rozdział nauki. I komuś to przeszkadzało, komuś krzywda się działa? :))) Nic się nie zmieniło :]

Xterra jest przykładem wykrywacza który ma sygnał obrabiany całkowicie cyfrowo, już z wieloletnią historią. Nie ma tam detektora synchronicznego sprzętowego. I... nie jest to nic nadzwyczajnego. Bo w dynamiku nie musi go być! To nie jest żadne odkrycie. Wystarczy wydajny procesor i wystarczająco szybki, który załatwi to programowo z dostatecznie małym błędem. Kiedyś takich nie było, które można by było zasilić z bateryjek przez kilka godzin i na dodatek kosztowałyby nie więcej niż kilkadziesiąt $. Teraz są więc naturalną koleją rzeczy wchodzą w wykrywacze w firmach, którym taki projekt opłaca się. Bo mniej części = mniejszy problem i niższe koszty. Ale TO NIE JEST NIC ODKRYWCZEGO.

Twierdzę że dostępnymi układami niespecjalizowanymi nie da się zrobić wykrywacza bazującego na DSP który będzie lepszy od zwykłego analogowca. Do tego trzeba sporej kupki dolarów na specjalizowany układ scalony na zamówienie. Dokładniej kilku milionów dolarów. A i tak bariery fizycznej, do której konstrukcje klasyczne mocno się już zbliżyły, przeskoczyć się nie da w tej technice. Więc prosty wniosek - nikt takiej kasy na to rozwiązanie nie wyłoży. Bo mu się może nie zwrócić nawet a co dopiero przynieść zysk.

P.S. Próba wyciągnięcia ode mnie jakiejkolwiek istotnej informacji na temat rozwiązań układowych, to próżny wysiłek :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli nie dojdziemy w tych rozważań do żadnych konkretnych wniosków - tak to można pisać w nieskończoność. Przyjdzie poczekać na Twojego statyka i wtedy porównamy go z Deus pod kątem wydajności :)

T.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli przez rozważania rozumiesz pozyskiwanie informacji, to nie dojdzieSZ :)
A co z kolei ma Deus, wykrywaczyk dynamiczny z rezonansową cewką na przekaźnikach, do rozważań na temat DSP? Czy raczej dsp.
Co to jest wydajność wykrywacza? Wydajność krowy albo betoniarki, to rozumiem :)
Na różne porównania przyjdzie kiedyś czas.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie