Skocz do zawartości

NIK odkrył muzeum. Tam ginęły kluczowe dokumenty"


Rekomendowane odpowiedzi

Bulwersujące wyniki kontroli NIK w Muzeum Historyczno-Archeologicznym w Ostrowcu Świętokrzyskim. Okazało się, że np. w placówce jest ponad 7 tys. eksponatów nie wiadomo skąd
To była pierwsza kontrola przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli w muzeum z regionu świętokrzyskiego, której organizatorem jest samorząd powiatowy.

- Dotychczas kontrolowaliśmy placówki podlegające m.in. samorządowi województwa - tłumaczy Mirosław Woźniak, doradca ekonomiczny w delegaturze NIK w Kielcach. Nie ukrywa, że wyniki były zaskakujące. - Byliśmy zdziwieni, że w doświadczonej placówce może dochodzić do sytuacji, w których giną takie kluczowe dokumenty jak np. księga wpływów muzealiów i dokumenty z inwentaryzacji - mówi.

NIK negatywnie ocenił działalność muzeum, którego głównymi częściami są pałac Wielopolskich w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz oddział w Krzemionkach z unikalnymi kopalniami krzemienia. Z wystąpienia pokontrolnego wynika, że już w 2011 r. na zlecenie ówczesnego dyrektora muzeum Piotra Mrugały pracownicy placówki przeprowadzili inwentaryzację zbiorów.

Wykazała ona, że zaginęło 20 muzealiów, ale za to spisano aż 7033 obiekty, które nie były nigdzie zinwentaryzowane i nie było dokumentów ich pochodzenia. Nie zostały nawet ocenione, czy przedstawiają jakąś wartość i powinny być eksponatami.

Kontrolerzy NIK zauważyli, że długo nic nie zrobiono, żeby usunąć te nieprawidłowości.

Dopiero w grudniu ubiegłego roku, czyli już po wejściu kontrolerów, urzędujący od roku Włodzimierz Szczałuba, obecny dyrektor muzeum, powołał komisję, który ocenia i kwalifikuje m.in. zinwentaryzowane wtedy przedmioty. Te cenne staną się zabytkami. - Lista przedmiotów do kwalifikacji jest już znacznie krótsza, bo komisja pracuje - tłumaczy dziś Szczałuba.

Jeszcze większa niespodzianka czekała na kontrolerów w oddziale muzeum w Krzemionkach. Stoi tam budynek bez zabezpieczeń antykradzieżowych oraz przeciwpożarowych", w którym przechowywane były obiekty będące własnością Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Formalnie nie wiadomo, co zawiera, bo nie jest to ujęte w księdze depozytów muzeum.

Dopiero na wyraźne wezwanie kontrolerów dyrektor Szczałuba lepiej zabezpieczył budynek i rozpoczęto przenoszenie znajdujących się tam przedmiotów do nowych pomieszczeń. - Ten magazyn to pozostałość jeszcze po poprzednim muzeum regionalnym - tłumaczy dziś dyrektor Szczałuba. Nie zgadza się, że nie wiadomo, co było w magazynie. - To głównie pozostałości po obróbce krzemienia - wyjaśnia i podkreśla, że porozumiał się już w sprawie ich przyszłości z Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie. - Zostają u nas, ale najpierw muszą być zinwentaryzowane - wyjaśnia.

Piotr Mrugała, który był dyrektorem od kwietnia 2007 do sierpnia 2011, też nie ma sobie nic do zarzucenia. -Próbowałem uporządkować sytuację zastaną po poprzedniku i zgodnie z przepisami zarządziłem inwentaryzację. Skończyła się ona już po moim odejściu - odpowiada i dodaje: - Przecież ja nie dostałem żadnego dokumentu zdawczo-odbiorczego, gdy obejmowałem to stanowisko.

- Wyniki tej kontroli tylko mnie utwierdziły, że odwołanie poprzedniego dyrektora [Piotra Mrugały - przyp. red.] było ze wszech miar słuszne, skoro nawet nie potrafił zinwentaryzować tych nabytków muzeum - komentuje Zdzisław Kałamaga, starosta ostrowiecki, któremu podlega muzeum.

Broni obecnego dyrektora, Włodzimierza Szczałubę. - Porządkuje zastaną sytuację i widać poprawę - podkreśla.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14699088,NIK_odkryl_muzeum___Tam_ginely_kluczowe_dokumenty_.html#ixzz2gSyMRDRi


__________________________________________________________-

Błagam, bez awantury i wulgaryzmów...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie