Skocz do zawartości

jak właściwie uczcić pamięć poległych?


kempa

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
no i właśnie o to chodzi. To wszystko jest bardzo skomplikowane. Nie da się tego tak na sucho rozstrzygnąć siędząc w ciepłych kapcich przed komputerem. Wszędzie byli prawdziwi żołnierze i czarne owce. Podam przykład-w oddziale AK Kampinos był zdrajca. Przyszli wykonać wyrok to strzelał w domu i do AK i do własnej marki! Uciekł z egzekucji,losy nieznane. Wszędzie tacy byli, czasem nie jeden a całe oddziały
  • Odpowiedzi 145
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
Kampinos to nie tylko puszcza, przyroda i łosie. To
także historia największego zgrupowania
partyzanckiego jakie działało podczas II Wojny
Światowej. Historia Grupy Kampinos niemalże
odeszła w niepamięć, warto więc ten temat nieco
odkurzyć. Tym bardziej, że naszej miejscowości były terenem licznych bohaterskich walk. Początki konspiracji w Kampinosie rozpoczęły się
już po klęsce kampanii wrześniowej. Wielu
żołnierzy uszłych z niewoli dało początek
konspiracji. Zaczęto od gromadzenia broni,
ukrywanej w obliczu kapitulacji, by mogła służyć w
bardziej dogodnych czasach. Zbierano też potajemnie materiał wybuchowy ze
zbombardowanych magazynów pod Palmirami. W takiej właśnie akcji poległ pierwszy powstaniec
Józef Niegodzisz ps. „Józef II”. Ubezpieczał on
furmankę wiozącą trotyl do Izabelina. Jechał
rowerem ok. 100 metrów przed furmanką z
bronią ukrytą za pazuchą. W Izabelinie, kiedy już
wydawało się, że wszystko poszło dobrze, zjawił się patrol żandarmerii. Aby osłonić transport, „Józef
II” rzucił się do ucieczki w las, ciągnąc za sobą
żandarmów. Gdy wybiegł na otwartą polanę,
niestety dosięgła go seria z automatu. Transport
dotarł bezpiecznie. Ciało „Józefa II” żandarmi
zmasakrowali i wrzucili do studni. Pod osłoną nocy koledzy z oddziału wydobyli ciało i pochowali na
cmentarzu wojskowym w Laskach. Był to pierwszy
partyzancki pogrzeb. W początkowym okresie organizacja ograniczała
się do kilkunastoosobowych grup. Prowadzone
akcje miały charakter dywersyjny. Niszczono
niemieckie placówki, likwidowano donosicieli, a nie
było to łatwe. Żandarmeria niemiecka miała
posterunki w wielu miejscowościach i dysponowała bronią automatyczną oraz
samochodami. W wielu wsiach byli też niemieccy
osadnicy. Mieli oni broń i w razie zagrożenia
organizowali się na kształt milicji. Tak więc
pierwsze zbrojne akcje były bardzo niebezpieczne.
Niekiedy trzeba było przejść wiele kilometrów pod osłoną nocy (obowiązywała godzina policyjna), a
powrót często odbywał się już o brzasku.
Zabierano zatem głównie krótką broń, gdyż
karabinu nie dało się ukryć pod kurtką. Partyzanci
przez cały okres działalności otaczali parasolem
ochronnym miejscową ludność. Dzielili się zdobytym zaopatrzeniem, a jeśli tylko przyszła
informacja, że do którejś wsi przybyli niemieccy
żołnierze rekwirować żywność i inwentarz,
natychmiast wyruszał oddział kawalerii, który
szybko przeganiał najeźdźców. O odwadze i determinacji partyzantów świadczyć
może wydarzenie, które miało miejsce podczas
próby zniszczenia mleczarni w Dziekanowie
Niemieckim, która odbierała polskim rolnikom
mleko. Niewielki oddział wyruszył na akcję,
niestety pierwsza grupa, która wyszła już z lasu, na wysokości Dziekanowa natknęła się na Niemców.
Zastrzelono jednego z nich, jednak pozostali
podnieśli alarm i zorganizowali pościg. Do lasu było
za daleko, a w otwartym polu broń krótka przeciw
długiej była bez szans. Wtedy jeden z partyzantów
ps. „Kot” odłączył się od grupy i ostrzeliwując się, ściągnął pościg na siebie. Jego koledzy uszli z
życiem, ale otoczony „Kot” ostatnią kulę
przeznaczył dla siebie…
W szeregach partyzantów pojawiali się zdrajcy, stąd
miały miejsce aresztowania. Jeden z nich – Antoni
Zych doprowadził Gestapo z pobliskiego posterunku w Zaborowie, do domu dowódcy
plutonu „Dęba II” przy ulicy Leśnej w Izabelinie. Tam właśnie znajdował się powstańczy skład
broni. Plutonowego w domu nie było, więc
rozwścieczeni Niemcy pobili jego siostrę i matkę, a
że nie dowiedzieli się niczego, matkę „Dęba II”-
Jadwigę Sznajder spalili żywcem w domu. Siostrę
Helenę ps. „Pokrzywa” gestapowcy zabrali do Zaborowa. Sytuacja stała się bardzo poważna, bo
„Pokrzywa” była łączniczką i gdyby sypnęła, cały
rejon znalazłby się w rozsypce. Jednak ta dzielna
kobieta nie powiedziała ani słowa, mimo że męczyli
ją bardziej od innych. Niemcy bili ją tak długo, aż
złamali jej kręgosłup… Pośmiertnie została odznaczona Krzyżem Walecznych. Podjęto próbę likwidacji zdrajcy. Według relacji
świadków, kiedy partyzanci podeszli pod dom
Zycha w Truskawiu, ten zastrzelił własną matkę,
kiedy poszła otworzyć drzwi. Zych zdołał w ten
sposób uciec i - choć postrzelony - przedostał się
na posterunek do Zaborowa. Był to najcięższy okres dla Grupy Kampinos, represje i aresztowania
trwały jeszcze długo. Ci, którym groziło
zdekonspirowanie, przenosili się do lasu, gdzie
mieszkali w ziemiankach. Wiosną 44 roku oddział „leśnych” był już spory. Na
spotkanie z nimi wyruszyli z Warszawy żołnierze
podziemia. W Sierakowie wpadli w śmiertelną
zasadzkę. Grupa przebranych żandarmów
uzbrojonych w broń automatyczną otworzyła do
nich ogień. Niemcy rozkazali miejscowym położyć poległych w koleinach drogi, tak aby rozjechały ich
wozy, po czym pośpiesznie udali się do Zaborowa,
bojąc się spotkania z „leśnymi”. Poległym
urządzono pogrzeb, w którym wzięła udział cała
kompania, ciała przewieziono na wozach do
pobliskich Lasek na cmentarz i tam pochowano. Nazajutrz żandarmi zjawili się w Sierakowie. Gdy
dowiedzieli się o pogrzebie, rozkazali wykopać
zmarłych i zakopać za murem cmentarza przy
drodze. Zmarłych pochowano ponownie na
cmentarzu dopiero po wojnie, aby uniknąć
kolejnego bezczeszczenia zwłok. Ich bohaterską śmierć upamiętnia pomnik w Sierakowie.
Napisano
teran działania miał bardzo wymowną nazwe Niepodległa Rzeczpospolita Kampinowska(lub inne odmiany tej nazwy) ewenement na skale całej okupowanej Europy. Niepodległe państwo w środku okupowanego kraju. Niemcy srali ze strachu przed wjazdem do tej puszczy. Od roku1939 do 44 działało cało państwo niepodległościowe. Dopiero w sierpniu 1944 przyszły pierwsze porażki-pomoc dla powstania i bitwa o dworzec Gdański..wcześniej nie dość że biemcy bali się puszczy jak ognia, wysłali węgrów do blokowania działań i przejść,szlaków partyzanckich między puszczą a Warszawą. Węgrzy podpisali oficjalny pkat o nieagresji z partyzantami! Partyzanci przechodzili przez posterunki a Węgrzy za to nie byli atakowani! Tak było. I za to właśnie mam tak wielki szcunek do tych leśnych ludzi. Polecam poczytać o grupie Kampinos nawet w necie.
Napisano
teran działania miał bardzo wymowną nazwe Niepodległa Rzeczpospolita Kampinowska(lub inne odmiany tej nazwy) ewenement na skale całej okupowanej Europy. Niepodległe państwo w środku okupowanego kraju. Niemcy srali ze strachu przed wjazdem do tej puszczy. Od roku1939 do 44 działało cało państwo niepodległościowe. Dopiero w sierpniu 1944 przyszły pierwsze porażki-pomoc dla powstania i bitwa o dworzec Gdański..wcześniej nie dość że biemcy bali się puszczy jak ognia, wysłali węgrów do blokowania działań i przejść,szlaków partyzanckich między puszczą a Warszawą. Węgrzy podpisali oficjalny pkat o nieagresji z partyzantami! Partyzanci przechodzili przez posterunki a Węgrzy za to nie byli atakowani! Tak było. I za to właśnie mam tak wielki szcunek do tych leśnych ludzi. Polecam poczytać o grupie Kampinos nawet w necie.
Napisano

kolego nie zniechęcaj się... jak nie teraz to za kilka lat, mój dziadek dopiero w wieku 81 lat wziął się za taki projekt jak Twój, miejsce stracenia powstańców przez carskich kozaków, tak wyglądało przed, po lewej stronie był sam krzyż kuty w kamieniu, dąb jak i pomnik stoją już w lasie państwowym,
to jest przed

Napisano
przepraszam za literówki.pisze z telefonu. I przytaczając tekst-miałem na myśli jedno. Puszcza przesiąknięta jest krwią partyzantów,powstańców(nie wspominam już o wrześniu 39-bitwa pod sierakowem),mieszkam obok domu gdzie zdradził Zych. Jest tam tablica upamiętniająca to wydarzenie. Nowi właściciele zgodzili sie na wmórowanie tablicy. Takie postawy pochwalam. I czytając takie historie jak grupy Kampinos wiem że pewnych emontów" nie odpuszcze. Tym żołnierzom się to należy.pozdrawiam
Napisano
ja nie odpuszcze. Za bardzo szanuje historie. Kolego i właśnie o to chodzi.wklejajcie fotki jak macie. Mówie-na forum to nie zginie szybko a i młodsi będą wiedzieć jak postępować w takich przypadkach.pozdrawiam
Napisano
no ja z księdzem dopiero za tydzień będe rozmawiał.ale powinno być ok. Szczerze podziwiam działani takie jak Twojego dziadka. I jak mówie do znajomych-mamy po 30lat i kto jak nie my ma palić te świeczki na grobach? Starsze pokolenie często nie ma już możliwości ani sił. To jest nasze dziedzictwo i nasza historia. I trzeba się tym zająć.
Napisano
sprawy legalności partyzantki regulują konwencje haskie które Polska przyjęła przed wojną, cierpienie niewinnych ludzi jest chyba ponadczasowe i ponad terytorialne, o śmierci mówi sie łatwo dopóki nie stanowi ona zagrożenia dla najbliższych
Napisano
kolego Kiezmarski,
chyba chodziło Ci o IV konwencję genewską. I tu jest problem. Rzeczywiście w przypadku działań polskich partyzantów ludność cywilna ponosiła konsekwencje, ale raczej w wyniku akcji odwetowych niemieckich.
Konwencja genewska zakazywała między innymi rania zakładników, egzekucji bez legalnego wyroku".
Chyba, że mówisz o tych przypadkach akcji niektórych oddziałów po zakończeniu wojny.
W tym przypadku rzeczywiście Nirven ma rację, że trudno jest szufladkować. To nie są jednoznaczne postawy.
Większość z tych ludzi była ścigana pomimo ujawnienia się, a nawet podjęcia wspólnej walki z Niemcami. Oczywiście pojawiło się kilku dowódców, którzy potrafili wykorzystać sytuację bez wyjścia młodych w większości ludzi, którzy wiedzieli pewnie, że ujawnienie się oznacza represje ze strony Rosjan i nowych władz".
Nie można jednak na pewno działalności wszystkich partyzantów uznać za nielegalną w świetle konwencji, bo to byłaby bzdura.
Napisano
to wtedy wiadomość do mnie, (5min, odległość 3km) i już jestem, zawsze wymiana zdań, opowieści o terene, a nawet po fajeczku nie ma problemu :)
Napisano
oczywiście chodzi o konwencje haskie tzw. prawo prowadzenia wojny, ponieważ widzę że za bardzo nie orientujecie się w tych sprawach, ewentualnie powtarzacie pewne utarte w społeczeństwie na wskutek propagandy poglądy, to uzmysłowcie sobie że to ktoś taki jak dziś terrorysta
Napisano
Ale o kim piszesz - ktoś taki". O partyzantach, którzy walczyli do 1944 - 45 z Niemcami? Przecież tu była mowa o wszystkich partyzantach. Czyżby Niemcy wprowadzili jakiś legalny rząd w Polsce i nie było wolno z nimi walczyć? A może był zawarty jakiś pokój w 1939 r.?
Jeśli piszesz w taki sposób, to trzeba skonkretyzować kogo dotyczy ta wypowiedź. Partyzanci walczący w czasie wojny nie łamali żadnych konwencji.
Warto byłoby żebyś dobrze przeczytał wypowiedź Nirvena, który pisze o AK, . Jeśli jest mowa o partyzantach (ogólnie bez wskazywania formacji) to bierz pod uwagę to, że zdecydowana większość nie łamała umów międzynarodowych walcząc z Niemcami.
Musisz się kolego Kiezmarski bardzo dużo nauczyć jeśli chodzi o czytanie i zrozumienie prawa. Konwencje mówią o tym, że w wyniku bezpośrednich działań danej strony nie może cierpieć ludność cywilna. O ile wiem, to żołnierze AK nie strzelali do polskich cywilów w czasie powstania tylko Niemcy. Oczywiście lepiej było się od razu poddać 1 września, bo zgodnie z Twoimi interpretacjami decyzja o obronie Warszawy i innych miast też stoi w sprzeczności z konwencjami (bo przecież w jej wyniku ginęli cywile). Trzeba było się zabrać z kamratami spod znaku swastyki na Moskwę - wtedy byś takich bredni nie wypisywał.
I jeszcze jedno - co miało znaczyć to o uznaniu AK przez Niemców za armię. Przecież dla nich cichociemni to też byli bandyci a nie żołnierze (a takimi byli), podobnie jak oddział Hubala - a to przecież początkowo żołnierze, którzy nie skapitulowali - bo takiego aktu ze strony Polski nie było. To nie przeciwnik decyduje o tym jaką formację uznać za armię, a jaką nie (tego by jeszcze brakowało). Ważne jest to, że AK działała w strukturach podlegających legalnemu rządowi polskiemu. Jak mogli być terrorystami?
Poczytaj sobie definicję terroryzmu chociażby na stronie http://www.unic.un.org.pl/terroryzm/definicje.php i wtedy się wypowiadaj.
Niestety to Ty powtarzasz utarte poglądy będące skutkiem propagandy.
Mój dziadek był partyzantem i miał wyrzuty prawie do końca życia, że przez działalność jego oddziału ginęli ludzie (np. w wyniku wykonywania wyroków). Dopiero przed śmiercią usłyszał po spowiedzi, że gdyby nie tacy jak on, nie byłoby Polski. To właśnie wynik nagonki ze strony sowietów i ich sługusów na naszych partyzantów.
Polscy partyzanci walczyli przeciwko najeźdźcom, ale też w obronie ludności cywilnej - także przed UPA (o czym za wiele się nie pisze).
Warto czasami więcej czytać i myśleć, zanim zacznie się oceniać tych, którzy walczyli tak, jak umieli. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że dopiero teraz dla nas ówczesna sytuacja wydaje się czarno-biała. W tamtych czasach była raczej bardziej lub mniej szara.
Nie uważam, że wśród polskich partyzantów nie było takich, którzy przekraczali granice (jak było w wojnie polsko-ukraińskiej w latach 43-44), ale jest ich zdecydowanie mniej niż twierdzisz.
Napisano
Ciekawy pomysł jest tutaj http://groby.radaopwim.gov.pl/
to baza cmentarzy wojennych w Polsce. Ciekawe, czy można byłoby dodawać jakoś nowe groby?
Napisano
w 1939 wszystkie regularne oddziały wp skapitulowały i zostały zgodnie z wszystkimi zasadami prawa potraktowane przez okupanta;

oczywiście że partyzanci łamali konwencje haską, najlepszym dowodem na to jest fakt że nikt sie o nich nie upominał w norymberdze, było to po prostu oczywiste, że ich działalność była nielegalna w świetle każdego prawa (polskiego, niemieckiego, miedzynarodowego itp);

ogłoszenie warszawy twierdzą w 1939 r. było oczywistą zbrodnią na jej mieszkańcach ale to inny temat;

o powstaniu warszawskim już pisałem, mogę jeszcze tylko dodać że niemcy za bardzo nie mieli wyjścia, na przedpolach warszawy toczyła się być może nawet największa bitwa lądowa II wojny (co propaganda polska sprytnie pomija), a tu na zapleczu zaczęli do nich strzelać cywile, i to w dodatku w rejonie ważnego węzła komunikacyjnego, powstanie musiało być stłumione, a że zostało to uczynione w bestiaski sposób to chyba nie było niespodzianką dla nikogo;

co do wyprawy z praktycznie całą europą na moskwę to nie chce się wypowiadać bo to też inny temat;

cichociemni działając w polsce nie działali jako żołnierze byli agentami obcego wywiadu;

oddział Hubala nie podporządkował sie rozkazom, typowa samowolka, za to na wojnie jest sąd polowy;

przykro mi za twojego dziadka pewnie został wkręcony w walkę polityczną pod płaszczykiem partyzantki, czyli główną działalność tzw podziemia w czasie wojny;

działalność w obronie ludności cywilnej przed UPA to inna rzecz, tzw samoobrona, godna pochwały;

oczywiście że rzeczywistość jest bardziej szara niż czarno-biała, stąd mój głos w dyskusji aby nie była ona tylko biała
Napisano
Ale nie możesz wrzucać wszystkich partyzantów do jednego worka.
O jakim rozkazie, którego Hubal nie wykonał piszesz? Tym z połowy marca 1940 r.? Wcześniej takiego rozkazu nie miał i walczył. A Niemcy traktowali go i jego oddział jak bandytę - i na jakiej podstawie orzekli, że wojna się skończyła i mają do czynienia z cywilami łamiącymi jakieś prawo?
A dlaczego uważasz, że cichociemni to agenci OBCEGO wywiadu, skoro byli w SWOIM kraju i walczyli z najeźdźcą - to paranoja jakaś.
W jaki sposób miała być łamana którakolwiek z konwencji? Poczytaj w konwencji haskiej IV:
Rozdział I
Określenie wojującego
Artykuł 1
Ustawy, prawa i obowiązki wojenne stosują się nie tylko do armii, lecz również do pospolitego ruszenia i oddziałów ochotniczych, o ile odpowiadają one warunkom następującym:
- jeżeli mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;
- noszą stałą i dającą się rozpoznać z daleka odznakę wyróżniającą;
- jawnie noszą broń;
- przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych.
W tych krajach, gdzie pospolite ruszenie lub oddziały ochotnicze stanowią armię lub wchodzą w jej skład, nazwa armii rozciąga się na nie.
Artykuł 2
Ludność terytorium niezajętego, która przy zbliżeniu się nieprzyjaciela dobrowolnie chwyta za broń, aby walczyć z wkraczającymi wojskami i nie miała czasu zorganizować się zgodnie z art. 1, będzie uważaną za stronę wojującą, jeżeli jawnie nosi broń i zachowuje prawa i zwyczaje wojenne.
Artykuł 3
Zbrojne siły stron wojujących mogą składać się z walczących i nie walczących, w razie zagarnięcia ich przez nieprzyjaciela zarówno tym, jak i tamtym przysługuje prawo być traktowanymi jak jeńcy wojenni.
Zatem większość partyzantów spełniała te wymagania.
Proponuję byś dokładnie zapoznał się z przepisami, o których piszesz. Inaczej robi się zamieszanie.

Właśnie stłumienie powstania w sposób jaki to zrobiono (czyli np. prowadząc cywilną ludność przed swoimi oddziałami) jest złamaniem konwencji, podobnie jak rozstrzeliwanie i torturowanie partyzantów oddziałów leśnych czy powstańców działających zgodnie z konwencją haską, o której piszesz - bo to nie byli cywile, tylko pospolite ruszenie.
A co do mojego dziadka, to trudno mówić, że został wmanewrowany, bo był dowódcą oddziału partyzanckiego, który walczył z Niemcami (między innymi odbijając więźniów) oraz UPA.
Ja zgadzam się z tym, że niektórzy partyzanci" łamali prawo, ale byli w mniejszości i nie chodzi tutaj o konwencję haską a o kodeks karny.
Ale mam prośbę - jeśli wrzucasz takie tematy, to unikaj ogólników.
Ponury, o którym piszesz nie działał przeciwko cywilom, a został rzeczywiście odwołany między innymi dlatego, że prowadził akcje, w wyniku których Niemcy podejmowali działania represyjne wobec ludności cywilnej (i to oni łamali konwencje haskie). Do opinii na jego temat na pewno przyczyniło się zaatakowanie i zniszczenie oddziału Tanka, ale o tym też możesz dokładnie poczytać.
Na razie piszesz pod wpływem impulsu i być może pewnych stereotypów.
Napisano
po za tym ,,Ponury,,bardzo szybko pozbył się na swoim terenie operacyjnym wszelkich band oraz oddziałów pseud partyzanckich stosując zasadę lekkiego spustu,tak samo ,,Hubal,,
Napisano
Kiezmarski: mógłbyś rozwinąć co rozumiesz po szerokim hasłem
walkę polityczną pod płaszczykiem partyzantki, czyli główną działalność tzw podziemia w czasie wojny;"?

Natomiast kolejno:
- Przyznaję, że nie wiem czy cichociemni wysyłali raporty ze swojej działalności do Anglii, a nie mam teraz jak sprawdzić. Nawet gdyby, to działali by na rzecz wywiadu państwa uważanego za sojusznicze (a jak się z tego sojuszu" wywiązali, to inna sprawa). A walcząc z Niemcami niewątpliwie działali jednak jak żołnierze.
- To że o partyzantów nie upomniano się w Norymberdze szczególnie dziwne nie jest - patrz sprawa Katynia.
- Jakaż to największa bitwa lądowa DWS toczyła się na przedpolach Warszawy w 44 roku? Bo z tego co pisze np. Antony Beevor, wynika że największa pod względem ilości żołnierzy biorących udział była bitwa o Moskwę w 1941r. Ewentualnie w grę mógłby wchodzić Kursk (za Daviesem), ale raczej nie Bagration, który skutki rzeczywiście miał ogromne, największy jednak chyba nie był. Innej opcji niż Bagration nie widzę, ale to jednak czerwiec, nie sierpień.
Napisano
I za to przez wiele lat w PRL nie był lubiany, bo wśród tych grup były takie, które popierała Moskwa.
Ponury" nie był lubiany na górze, bo nie garnął się do kierowania kedywem a chciał dowodzić zgrupowaniem partyzanckim, które zresztą nieźle sobie radziło z Niemcami. Został co prawda odwołany, ale objął dowództwo VII bat. 77 pp AK, to chyba nie była degradacja, skoro mógł dowodzić oddziałem liczącym kilkaset osób.
Napisano
oczywiście każde zachowanie i prawo można różnie interpretować, ja podałem wykładnie powszechnie przyjętą w europie pierwszej połowy xx wieku również przez aliantów;

całe wojsko polskie i oddziały pomocnicze itp skapitulowały przed niemcami jesienią 39 r. czyli armii w polsce po 39 r. nie było;

partyzanci nie stanowi regularnego wojska, czy oddziałów ochotniczych nie można też w ich przypadku mówić o pospolitym ruszeniu, ponieważ:
artykuł 1
nie mieli regularnych struktur - stanowili rozczłonkowane oddziały często wrogie wobec siebie
nie posiadali odznak (mundurów)
nie nosili jawnie broni (np przez zimę broń była ukryta oraz broń produkowana była w ukryciu)
nie przestrzegali w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych (oni wogóle nie prowadzili wojny jako takiej, przeważnie nikogo nie bronili ani nie atakowali regularnych oddziałów wojska, działali tylko dywersyjnie, lub aby zabić, co nie jest istotą wojny w rozumieniu prawa, nie brali jeńców itd)
artykuł 2
występuje tu oczywista sprzeczność, ponieważ terytorium polski było zajęte co potwierdziły władze polski kapitulując
artkuł 3
w świetle dwóch powyższych 3 artykuł nie ma już znaczenia
;
niemcy w trakcie wojny stosowali tak zwaną odpowiedzialność zbiorową jest to bardzo kontrowersyjne aczkolwiek w miarę logiczne i czytelne;

jako obcy wywiad miałem na myśli obcy w stosunku do faktycznej władzy jaka była wtedy na ziemiach polskich;

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie