Skocz do zawartości

Partyzancka broń


kindzal

Rekomendowane odpowiedzi

Armia Krajowa, cierpiąca, jak chyba każda podziemna organizacja zbrojna, na ciągły niedobór broni i materiałów wybuchowych, pozyskiwała je z kilku źródeł. Były to: zasoby ukryte przez Wojsko Polskie podczas kampanii wrześniowej 1939 r.; uzbrojenie zdobyte w walce na nieprzyjacielu lub pozyskane w trakcie specjalnych akcji rozbrojeniowych; broń i amunicja zakupiona od okupantów lub żołnierzy armii satelickich (Rumuni, Włosi, Węgrzy, Słowacy itp.); uzbrojenie kupowane od wyspecjalizowanych złodziei kolejowych; wykradane z niemieckich fabryk przez polskich robotników, czy wreszcie chemikalia kupowane lub pozyskiwane na fałszywe asygnaty z aptek, drogerii czy hurtowni.

Źródłem zewnętrznym zaopatrzenia w broń i materiały wybuchowe stały się wreszcie, rozpoczęte w 1941 r., alianckie zrzuty lotnicze.

Jednak wszystkie te źródła były cały czas wysoce niewystarczające, dlatego też przystąpiono do produkcji podziemnej.

http://www.polishresistance-ak.org/25%20Artykul.htm

Powyzsze niech posluzy jako wstep do watku w ktorym chcialbym sie skupic na roznych rodzajach broni partyzanckiej, nie tylko tej z AK i nie tylko z terenow RP.
Chcialbym aby w tym watku znalazly sie roznego rodzaju, Blyskawice, KISy, samoróby i obrzyny" pochodzace z roznych epok, panstw oraz konfliktow zbrojnych.
Zapraszam wiec kolegow do zamieszczania zdjec i opisow takowej broni.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 96
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Polski STEN.

W okupowanej Polsce, podjęto konspiracyjną produkcję Stenów w co najmniej 23 warsztatach. Pierwsze egzemplarze (58 sztuk) zostały wyprodukowane w Suchedniowie w fabryce FUT (jedyny egzemplarz 'suchedniowskiego' stena można zobaczyć w skarżyskim muzeum im. Orła Białego). W Warszawie produkowano je pod kierownictwem inż. Ryszarda Białostockiego. Polskie Steny posiadały znaki i numery angielskie (konspiracja), ale można je rozpoznać po lewym gwincie lufy (oryginalne posiadały prawy gwint)[1]. Wykończenie Stenów produkowanych konspiracyjnie, przewyższało angielskie pierwowzory.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RKM Teteryka.

Ręczny karabin maszynowy ze wsi Rachodoszcze.
Pod koniec 1942 r. i w pierwszej połowie 1943 r. przetaczała się przez Zamojszczyznę fala hitlerowskiego terroru. Wraz z nią narastała żądza odwetu. Doszło do starć z siłami pacyfikacyjnymi.
W centrum walk znalazła się wieś Rachodoszcze nie opodal Zamościa,10 km od miasta. Jej ofiary i zasługi bojowe zostały po wojnie uhonorowane nadaniem wsi Krzyża Grunwaldu III klasy uchwałą Prezydium Krajowej Rady Narodowej z 19 sierpnia 1946 r. Z tej wsi wywodził się oddział (pluton) dywersyjny ZWZ-AK Stanisława Malickiego (Listek"). Służył w nim kowal Franciszek Teterycz (Skobel"), konstruktor karabinu.
Najbardziej skutecznym środkiem walki była broń maszynowa, lekka, łatwo przenośna. Kilku ludzi z erkaemem wywoływało więcej zamieszania w szeregach nieprzyjaciela niż kilkakrotnie większy oddział ze zwykłymi karabinami powtarzalnymi [49].
W tej sytuacji Franciszek Teterycz podjął wczesną jesienią 1942 r. pracę nad budową erkaemu. Robił go nocą w swej kuźni we wsi; niektóre części wykonał skrycie w zabudowaniach gospodarczych domostwa. Pomagał mu Stanisław Szewczuk (Kmicic").
Lufa pochodziła od polskiego karabinu z pobojowiska wrześniowego 1939 r., inne części preparował sam Teterycz z różnych elementów stalowych. Gotowy karabin przekazał w połowie grudnia 1942 r. jednemu ze swoich braci, Józefowi. Z karabinem tym Józef brał udział w akcji odwetowej 22 grudnia 1942 r. na zasiedloną przez kolonistów niemieckich wieś Lipsko koło Zamościa. 29 grudnia podczas pacyfikacji Józef Teterycz zginął. Z jego karabinu oddano łącznie 30-40 strzałów.
Franciszek Teterycz otrzymał tymczasem polecenie sfabrykowania dalszych czterech egzemplarzy erkaemu. Zaczął gromadzić materiał. Zamierzenie zniweczone zostało na skutek wysiedlenia ludności wsi Rachodoszcze w lipcu 1943 r.
Karabin Teterycza wzorowany był na przedwojennym erkaemie typu rowning" wz. 28. [buhahaha wzorowany tylko ze swobodnym zameczkiem, drobiazg doprawdy – przyp. mój] Prace nad karabinem trwały, z przerwami, ok. 3 miesięcy. Pierwsze sprawdziany wykazały rozczarowujące defekty: wystąpiło rozdęcie komory nabojowej, odgięcie przy końcu lufy, pęknięcie łuski naboju. Wady tkwiły w niewyważeniu części współdziałających, zwłaszcza w za małej masie nieryglowanego zamka, co powodowało duży odrzut. Teterycz usprawniał stopniowo swój wyrób. Dodał do dwóch istniejących trzecią sprężynę od mauzera", umieszczoną na żerdzi sprężyny oporopowrotnej. Skrócił nieco lufę, wzmocnił obudowę.
Karabin działał na zasadzie odrzutu swobodnego zamka, podobnie jak w pistolecie maszynowym. Stanowił w istocie rzeczy konstrukcję pokrewną pistoletowi maszynowemu. Odpalanie odbywało się za pomocą kurka typu pistoletowego z iglicą ruchomą.
Mimo usprawnień działanie karabinu nie gwarantowało zdaniem ekspertów bezpiecznego funkcjonowania [50]. Wyrażane są wątpliwości, czy energia odrzutu gazów prochowych była równoważona przez napinanie trzech połączonych sprężyn oporopowrotnych. [ja tam żadnych wątpliwości nie mam – przyp. mój] Strumień gazów, przebijający się do tyłu, mógłby razić oczy strzelającego. Zdaniem Teterycza sprężyny równoważyły siłę odrzutu [a moim zdaniem – nie, siła działająca na dno łuski liczy się w tonach, ciekawe jak by koleś taką sprężynę zrobił, a gdyby zrobił, to jak by też się ją napinało? – przyp.mój]. Budowa była jednak za lekka - przyznaje on - karabin mocno kopał" i dawał duży rozrzut pocisków. Planując budowę kolejnych karabinów Teterycz zamierzał zastosować masywniejsze i cięższe części składowe [51].[oj tak, zdecydowanie; przyjmując długość lufy 500 mm, masę pocisku 12,8 g i dość ryzykownie, że łuska może się w trakcie wystrzału cofnąć o 3,2 mm czyli o wszystko aż do początku komory prochowej, minimalna masa zamka powinna wynosić 2000 g – przyp. mój]
Karabin, używany przez Józefa Teterycza, ukryto w grudniu 1942 r.; odnaleziony przypadkowo w skrytce chlewni w 1970 r., w stanie mocno skorodowanym, szczątkowym, zdeponowany został w Muzeum WojskaPolskiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli komuś się przyda to czytać:
Produkcja uzbrojenia w polskim ruchu oporu"K.Satora
Steny biją celnie" S.Jankowski

A o tym Rkm Teteryka to naprawde ciekawostka.Pierwszy raz o tym słyszę.A Rachodoszcze to fajna wioska nawychodziło wokolicy września.Jakby konstruktor wiedział o niektórych miejscach to nie musiałby nic kombinować z nowym modelem:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jeden Bechowiec" i kilka slów o tworcy tego cuda:

„Cudze chwalicie, swego nie znacie”, jest wyświechtany jak chyba żaden inny w naszej literaturze – może poza „koniem, jaki jest” księdza Chmielowskiego. Nadal jednak nie stracił na aktualności – i to także na naszym, bronioznawczym podwórku. Ilu z was, Drodzy Czytelnicy, słyszało o polskim pistolecie maszynowym strzelającym z zamka zamkniętego z kurkowym mechanizmem uderzeniowym na ćwierć wieku przed HK MP5? A ilu z was wie, że jego twórcą (i dodajmy – seryjnym producentem!) był syn wiejskiego kowala z Kieleckiego?
W Henryku Strąpociu z Czerwonej Góry-Podlesia w Kieleckiem talent konstruktorski odezwał się młodo. Jego talent zdecydowanie ukierowany był na produkcję samodziałowej broni palnej, przez co szybko doczekał się kłopotów. No cóż, zarówno wtedy, jak i teraz, „posiadanie lub wytwarzanie broni palnej lub amunicji bez wymaganego zezwolenia” stanowiło przestępstwo, toteż zamiłowania młodego czerwonogórskiego kowala szybko pozostawiły po sobie urzędowy ślad. Już w 1936 roku, w zaledwie piętnastej wiośnie życia, Henryk stworzył swój pierwszy, całkowicie samodzielnie zaprojektowany i wykonany pistolet samopowtarzalny kalibru 7,65 mm, inspirowany rozwiązaniami FN M1900, którego pokazał mu krewny, Franciszek Mikla. Młody twórca mimo zakończenia edukacji na szóstej klasie szkoły powszechnej (w domu się nie przelewało, zwłaszcza po śmierci ojca) miał talent i potrafi ł nie tylko pracować w metalu, ale odtworzyć z pamięci dość skomplikowany mechanizm. Gdyby pozostał sam na sam ze swym sukcesem, pewnie nikt by nawet o nim nie usłyszał. Dumny z osiągnięcia poszedł się nim jednak podzielić z kierownikiem szkoły w Ruszkowie, Janem Gryźniakiem, który zachęcał go wcześniej do nauki i chwalił poprzednie dokonania. Tym razem nauczyciel był nieco skonfundowany, bo uczeń przyniósł mu – było, nie było – namacalny dowód popełnienia przestępstwa. Pistolet został skonfi skowany, ale belfer napisał do władz powiatowych list, opisujący historię życia i chwalący zdolności wiejskiego samouka. Niestety, przedwojenne władze były równie niechętne tego typu inicjatywom, co dziś i zamiast pomocy, możliwości kształcenia się, czy choćby zatrudnienia w rozw?ającym się w okolicy wielkim zagłębiu zbrojeniowym Centralnego Okręgu Przemysłowego – do obejścia Strąpociów zawitała policja. Były to jeszcze czasy zanim władza ludowa wpoiła stróżom prawa do dziś głęboko w nich zakorzenione przekonanie, że samo istnienie wszelkiej broni – legalnej czy nie – zagraża dyktaturze proletariatu, skończyło się więc ostrą naganą i zapowiedzią „kryminału” w razie recydywy. Rozmowa ostrzegawcza mimo wsparcia pasem na cztery litery nie zdała się na wiele – jeśli nie liczyć tego, że z następnymi swymi wyrobami Strąpoć lepiej się ukrywał. Do wybuchu wojny powstały jeszcze trzy inne pistolety (jeden z nich, kalibru 6,35 mm jest dziś eksponatem Muzeum Wojska Polskiego) i nawet rewolwer. Ten ostatni uległ rozerwaniu w czasie próby funkcjonowania z powodu niewłaściwej elaboracji nabojów – na szczęście obyło się bez większych obrażeń.


WOJNA
Przed wojną rodzina Strąpociów nie cieszyła się wielką estymą wśród sąsiadów z uwagi na przynależność do kościoła polskokatolickiego i zaangażowanie w działalność uznawanego za wichrzycielskie antysanacyjnego Stronnictwa Ludowego. Sam Henryk Strąpoć, osiągnąwszy pełnoletniość przystąpił wiosną 1939 roku do młodzieżówki SL, Związku MłodzieMłodzieży Wiejskiej Rzeczpospolitej Polskiej. Za okupacji młodzież z ruchu ludowego wstępowała początkowo do ZWZ, ale przedwojenne konfl ikty spowodowały w sierpniu 1940 roku odejście ludowców i powołanie własnych struktur wojskowych, Chłopskiej Straży (Chłostry), przeistoczonej wiosną 1941 roku w Bataliony Chłopskie (BCh). Zanim do tego doszło, w Różkowie członkowie okolicznych komórek ZMW RP zawiązali własną podziemną organizację zbrojną, Straż Samorządową. W sytuacji głodu broni talenty najmłodszego Strąpocia nagle stały się na wagę złota. Henryk został zaprzysiężony, przybrał pseudonim „Mewa” i objął obowiązki zbrojmistrza oddziału. Skrót nazwy Straż Samorządowa źle się kojarzył, więc wkrótce zmieniła ona nazwę na Ludowa Straż Bezpieczeństwa, a niedługo potem weszła – z zachowaniem odrębności – w skład BCh. Strąpoć wreszcie mógł się zająć tym, co lubił: rusznikarstwem. Po dwóch latach produkcji granatów z piast kół furmanek, dorabiania ułamanych osi i zaczepów, czyszczenia broni wykopywanej z kapitulacyjnych schowków i przewiercania rewolwerów do strzelania bardziej dostępną amunicją, jesienią 1942 roku Strąpoć dostał szansę pokazać zdolności konstrukcyjne i zbudować pistolet maszynowy dla swojego oddziału.

http://www.magnum-x.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=173&catid=3&Itemid=14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Pm z którym na fotografi stoi mjr. Jan Piwnik Ponury "to nie GROT a pistolet maszynowy konstrukcji Stefana Nawrockiego ps 'Jurek , podarowany przez wykonawcę mjr. "Ponuremu Nazwę własną GROT miał pm znany tylko z opisów jego projektanta Kazimierza Czerniawskiego ps. ' Korebko "replika ze zdjęcia to zresztą moje wykonanie. Tematyka partyzanckiej broni to móje hobby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie