Skocz do zawartości

Nieznane listy Niemca z Powstania Warszawskiego; Polacy walczyli lepiej"


Rekomendowane odpowiedzi

Newsweek" ujawnia obszerne fragmenty listów 22-letniego żołnierza Wehrmachtu, który przez prawie całe powstanie warszawskie pisał listy do narzeczonej. - Nie możemy pochwalić się tym, co pokazali Polacy - pisał po kapitulacji.
Listy były nieznane przez kilkadziesiąt lat. Przypadkiem trafiła na nie niemiecka historyczka Astrid Irrgang i opublikowała w swoim doktoracie. - Powstanie nie jest znane młodemu pokoleniu Niemców. Ale ta niewiedza idzie w parze z podziwem dla polskiego ducha oporu - mówi w rozmowie z Newsweekiem".

- Często widziałem tu mieszkania o wysokim standardzie i piękne, nowoczesne meble. Wydaje się, że małe słowiańskie narody mają w tym kierunku pewien szczególny zmysł. Może to znak ich wielkiej przyszłości? Niemcy oczywiście nie potrafią dotrzymać im kroku, podobnie jak stara i całkiem zburzona Francja - pisze porucznik Peter Stoelten.

- W stojących jeszcze kamienicach brnie się po zdemolowanych mieszkaniach niczym w błocie po kolana. Wszystko zostało bezsensownie zniszczone. Ale pomimo zgliszcz można zobaczyć, jak żyli tu ludzie i ich wysoką kulturę osobistą. Ale nic tak nie chwyta za serce, jak porzucona fotografia dziecka o blond włosach z loczkami - pisze w innym liście.

Porucznik Peter Stoelten zginął pod Olsztynem 5 miesięcy po powstaniu. Więcej fragmentów jego wstrząsających listów dziś w Newsweeku".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Newsweek nic nie ujawnia, a jedynie przepisuje fragmenty listów tego Niemca, cytowane przez Normana Daviesa w jego Powstaniu 1944". Jeśli to lewicowe pisemko nie wspomniało nic o źródle tych cytatów, to potwierdza to moją tezę o upadku polskiego dziennikarstwa, kształconego na Gazecie Wyborczej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu się nie zgodzę Kol bandolero słusznie zwrócił uwagę na fakt że ta sensacja" jest mocno nieświeża.
PS znacznie bardziej lewicowa Polityka prezentuje znacznie wyższy poziom niż Wprost...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Walczyli, na Boga, lepiej niż my
Tłumaczenie Arkadiusz Stempin
26 lipca 2009 01:14, ostatnia aktualizacja 29 lipca 2009 22:42

Peter Stölten – niespełna 22-letni porucznik Wehrmachtu – przez prawie całe powstanie pisał listy do rodziny i narzeczonej. Nie ukrywał w nich swego uznania dla walczących Polaków ani krytycyzmu wobec działań SS. Przez kilkadziesiąt lat listy były nieznane. Po raz pierwszy drukujemy je po polsku.

Na listy Stöltena przypadkiem natrafiła podczas studiów niemiecka historyczka Astrid Irrgang i opublikowała je w swojej pracy doktorskiej. Oto niektóre z nich:

Z nie do końca zniszczonych budynków zabiera się to, co najpiękniejsze, rzeźby, sofy, gobeliny. Wkrótce wszystko spłonie. Już teraz wszystko jest zdemolowane. Grzęźnie się po kolana w domowych sprzętach, śmieciach, skorupach naczyń i brudzie! Niewyobrażalne, wstrząsające spustoszenie. Tak, tak, nosiciele kultury europejskiej. Już oni coś wyniosą! Mieszkamy od wczoraj obok elektrowni. Często widziałem tu mieszkania o wysokim standardzie i piękne, nowoczesne meble. Wydaje się, że małe, przede wszystkim słowiańskie narody mają w tym kierunku pewien szczególny zmysł. Może to znak ich wielkiej przyszłości? Niemcy oczywiście nie potrafią im dotrzymać kroku, podobnie jak stara i całkiem zakurzona Francja. Policja puszcza z dymem ostatnie nienaruszone kamienice. O SS nie chcę pisać. To zbieranina ludzi na specjalnych prawach. (…) Którejś nocy zachodzę do lazaretu, by nawiązać łączność z kompanią SS. Capi tam strasznie, a w izbie, w której nocuje dowódca kompanii i 20 żołnierzy SS, jeden z nich stoi w kącie i leje. Tuż przy drzwiach drugi „znosi jajko”. Złożyłem raport z zajścia dowódcy batalionu SS. Ten odpowiedział: „W dupie to mam, niech sobie nawet szczają do oczu!”.
(List do rodziców, 16 września 1944)

Dziś przedzierałem się i czołgałem wzdłuż Wisły, docierając do naszych przednich linii. Obrazy, które trudno zapomnieć. Wśród ruin domów na odcinku operacyjnym jednej kompanii na jednego zabitego żołnierza przypadało dziesięć trupów mieszkańców, mężczyzn i kobiet. Cuchnące, pokurczone zwłoki. Ze zgliszcz i ruin zionął nieprawdopodobny odór. Jak taki Bosch przeniósłby na płótno swoje fantazje z piekła rodem, gdyby mu przyszło zobaczyć ten widok?
(List do narzeczonej, 23 września 1944)

W stojących jeszcze kamienicach brnie się po zdemolowanych mieszkaniach niczym w błocie po kolana. Wszystko zostało bezsensownie zniszczone i szczęka pod stopami. Pomimo zgliszcz jednak można zobaczyć, jak żyli tu ludzie, a po rozrzuconych wyrobach rzemieślniczych i dziełach sztuki – ich wysoką kulturę osobistą. Ale nic tak nie chwyta za serce jak porzucona fotografia dziecka o blond włosach, z loczkami. Daj Boże, by nic mu się nie przytrafiło, wyrwało się równocześnie z ust moich i stojącego obok mnie porucznika.
(Z listu do siostry, 24 września)

Warszawa z całą ostrością pokazuje przede wszystkim prawdziwe oblicze wojny (…). Do widoku ciał mężczyzn jestem przyzwyczajony, już od dawna są częścią naturalnego porządku. Ale kiedy w rozerwanych szczątkach kobiet
widzi się kwitnące niegdyś wdzięki i zupełnie inne, pełne miłości, beztroskie życie albo kiedy widzi się dzieci, których niewinność obdarzam – bez względu na język, jakim się posługują – najsilniejszą miłością, nawet w tych koszmarnych czasach. (…)
Pisząc do ojca, wspomniałem o dziewczynie, o której się mówiło w naszej kompanii. Nigdy jej nie widziałem, znam ją jednak z opowiadań, a ponieważ w mojej pamięci pozostały niezapomniane ramy, tło, otoczenie innych wydarzeń, mógłbym z pewnością nazwać to moim najpiękniejszym przeżyciem („piękny” jest oczywiście wątpliwym określeniem, lepiej powiedzieć głębokim przeżyciem, inaczej pod pojęciem „piękny” rozumie się coś wstrząsającego). Kiedy zdobywano bank emisyjny, od wielu dni sztukasy, działa przeciwlotnicze, moździerze, gazy zapalające używane były do zdobywania tego jednego budynku. Kiedy szereg działek szturmowych z lufami na wysokości piersi człowieka podjechał pod same piwnice, większa część ludności cywilnej poddała się. Wychodzili ze śladami gruzu i przeżywanego bez przerwy strachu. Pełzali po ziemi wśród gwizdu granatów nad ich głowami, błysku strzałów i huku działek szturmowych, skamląc jak opętani. Ta dziewczyna stała wyprostowana ze spokojnym, poważnym wyrazem twarzy, lekko tylko kiwając głową nad tym szalonym zachowaniem wywołanym strachem o życie znajomych i obcych. Stała w ogniu, w obłąkaniu, nietknięta.
(List do narzeczonej, 28 września 1944)

Kapitulacja była bez wątpienia przeżyciem, jakie rzadko trafiają się w życiu. Jej rzeczywistość usuwa w cień każdy teatr, każdą wielką tragedię. Polacy otrzymali żołnierskie, honorowe warunki, na które zasłużyli sobie autentycznym bohaterstwem w walce. Walczyli, na Boga, lepiej niż my. Ale możemy się uczyć, że: 1) z takiej formy zarządzania ujarzmionymi narodami nie może nic rozsądnego wyniknąć; smutne, ale prawdziwe!; 2) to nie my uosabiamy siłę ducha, nacjonalizm, ofiarność i siłę (nie możemy pochwalić się tym, co pokazali Polacy); 3) miast można bronić miesiącami, przy znacznie większych stratach po stronie atakujących; 4) chociaż duch walki, czysta, dzielna postawa mogą wiele zdziałać, mimo wszystko lepszy duch ulegnie zawsze materii. Czy historia może być sprawiedliwa? Tutaj nie. Czym jest naród, skoro mocarstwo zawsze go zgniecie?
(List do ojca, 5 października 1944)

Jestem tam, gdzie kręci się kronikę „Wochen- schau”, i widziałem w tych dniach dramat polskiej kapitulacji. Nie oszukujmy się: Warszawa padła na skutek koncentracji naszej ciężkiej broni, a nie dzięki odwadze przeróżnych oddziałów, nawet jeśli niektóre z nich bardzo dobrze walczyły. Straty stanowią około połowy strat z kampanii wrześniowej. Warszawa była księgą ludzkich namiętności: słabości, wzlotów, bestialstwa i szaleństwa. Wojna – jak żadna inna – potrafiła pokazać niezgłębione obszary człowieczeństwa i bestialstwa. Bohatersko walczyli jednak pod wpływem sytuacji, w jakiej się znaleźli, przede wszystkim powstańcy. I gdyby Londyn, który wydał polecenia dotyczące nawet najdrobniejszych spraw, nie rozkazał kapitulacji, długo jeszcze mielibyśmy twardy orzech do zgryzienia. Przelałoby się jeszcze wiele krwi.

Powstańcy zasłużyli na to, by traktowano ich jak żołnierzy. Cóż mogli Polacy poradzić na to, że utracili państwowość, że nie mieli sił zbrojnych. Ja także nie chciałbym żyć pod niemiecką administracją.
Po kapitulacji powstańcy maszerowali równym krokiem, czwórkami, mijając zamazane, przepełnione bólem twarze kobiet, ubrani we wszystkie możliwe części mundurów Wehr- machtu i organizacji politycznych, z bronią gotową do złożenia. Bez rozpaczy, nieugięci w narodowej dumie.
Wzorowo!
(List do matki, 16 października 1944)

http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1098/walczyli--na-boga--lepiej-niz-my,41729,1


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 17:56 06-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

I ja tak mówię – Nie ma zbrodniczych narodów, - są tylko zbrodnicze ideologie. Jest jednak pewna prawidłowość. Niektóre narody są szczególnie podatne na posiew takich ideologii. Polska do takich nie należy. Czy to dobrze? Dobrze. Czy dobrze na tym wychodzimy? Nie odpowiem. Niech każdy odpowie sobie sam..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie