Skocz do zawartości

Konsulaty Rosji nie są zainteresowane... - Szczęśliwe zakończenie


Rekomendowane odpowiedzi

Historia jest naprawdę ciekawa i ujmująca za serce. Władze ZSRR jak i obecnej Rosji, miały (i mają) głęboko w d.... los pojedyńczego żołnierza. Osobiście nie jestem w stanie tej pani pomóc,gdyż jestem na to za cienki, ale mam pewien pomysł jak to można zrobić.

Jest na naszym Forum kilka osób władających dobrze językiem rosyjskim. Proponowałbym ( przy odrobinie chęci ze strony tych osób ), aby weszły w kontakt z panią Ewą Andrzejewską w celu uzyskania skanu tego listu. Następnie te skany wrzucić na rosyjskie fora poszukiwaczy z prośbą o pomoc. Jest tam wielu pasjonatów, którzy inaczej patrzą na los pojedyńczego żołnierza ( ich żołnierza ), niż całe stado aparatczyków.
Janek - traper6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gorzowianka znalazła w swoim domu korespondencję z czasów II wojny światowej. Przeczytaj niesamowitą historię listu sprzed 64 lat
TOMASZ RUSEK, 0 95 722 57 72, trusek@gazetalubuska.pl

- Miał być remont, a wyszła taka historia... - Ewa Andrzejewska uśmiecha się i wyciąga z torebki poszarzałą, sypiącą się kopertę. Otwiera ją delikatnie i powoli. - To takie stare, kruche - tłumaczy.

Kartki są wyrwane z zeszytu. I widać, że przez lata nie raz i nie dwa mokły, a potem schły. To wyjątkowy list. Napisał go do córek 15 kwietnia 1945 r. rosyjski żołnierz, który przez Landsberg szedł na Berlin. Ale go nie wysłał.

Był 19 maja, wtorek. Tego dnia od rana fachowcy remontujący mieszkanie naszej Czytelniczki przy ul. Mickiewicza 13a rozbierali piec w pokoju. - Przychodzę, a oni mi mówią, że znaleźli jakąś kopertę z listem. Otworzyłam, wszystko było po rosyjsku. Pięknie napisane, równiutko, czysto - mówi E. Andrzejewska i najdelikatniej jak się da otwiera kopertę.

Patrzę jak zaczarowany. Pismo przepiękne, na marginesach dopiski. Tak, jakby człowiek chciał przekazać więcej niż ma miejsca. I złość mnie bierze, że ja - Rusek przecież - nie znam rosyjskiego! Pomaga mi Elżbieta Mierzejewska z I LO przy ul. Puszkina. Tłumaczenie robi raz, dwa. - Piękny język, widać, że list pisała osoba wykształcona. To ciepłe słowa do córek, o rozłące, tęsknocie. List został napisany 15 kwietnia 1945 r. - mówi i oddaje tłumaczenie. Nie dojeżdżam z nim do redakcji: siadam na szkolnym korytarzu i czytam, czytam, czytam...

,,Kiedy ten list dojdzie, pewnie skończy się wojna''

,,Witam Lusia i Lina. Składam Wam, moje kochane córeczki, życzenia z okazji 1 maja. Wszystkiego najlepszego w życiu i powodzenia w szkole. Jestem teraz daleko od Was. Mieszkam niedaleko Berlina - 130 kilometrów, lecz im jestem dalej od was, tym prędzej się spotkamy. Najprawdopodobniej, kiedy ten list dojdzie do Szumichy, to wojna pewnie się skończy'' - tak list się zaczyna.

Regionalista Jerzy Zysnarski łączy fakty. - W kwietniu 1945 r. w Gorzowie stacjonował sztab Żukowa. Zajmowali budynek przy ul. Łokietka, obok ronda, w którym potem była biblioteka. Tu było zaplecze ofensywy na Berlin. List jest datowany na 15 kwietnia, a dzień później zaczęło się forsowanie Odry i Nysy Łużyckiej. Tylko dlaczego ten żołnierz nie wysłał listu? Dlaczego koperta trafiła pod piec? Pewnie w mieszkaniu przy Mickiewicza miał kwaterę. A może list zagubił i ktoś go tam ukrył? A może trafił pod piec jeszcze w inny sposób? Bardzo ciekawa historia!


,,Niemcy pouciekali jak przestraszone króliki''

,,Bardzo za Wami tęsknię. Po tym, jak Was widziałem w czasie urlopu, jest mi jeszcze ciężej z powodu naszej rozłąki i sam urlop wydaje mi się teraz jak sen (...). Co się tyczy pogody, to można powiedzieć, że ani w Polsce, ani tutaj w Niemczech (wówczas Gorzów był jeszcze Landsbergiem - red.) nie chodzą w filcowych butach ani futrach (...). Artyleria i lotnictwo dobrze popracowały i niezniszczonych miast jest bardzo mało. W większości miejscowości nie ma Niemców. Pouciekali jak przestraszone króliki. W niemieckim mieście L...... nad Wartą (żołnierze najpewniej nie mogli w listach zdradzać pozycji - red.) jest bardzo mało mieszkańców i tylko starzy i dzieci.''

Pasjonat historii Gorzowa Robert Piotrowski mówi, że jeszcze zanim Rosjanie weszli do miasta, uciekła z niego jedna trzecia mieszkańców. - Na pewno było ich mniej niż przed wojną, ale cały czas sporo. Niemcy starali się nie wchodzić Rosjanom w drogę, najczęściej ukrywali się, dla własnego bezpieczeństwa - mówi R. Piotrowski.


,,Jeśli wyślą mnie na front będę to uważał za honor''

,,Jeśli wyślą mnie na front, na pierwszą linię, będę to uważał za honor dla mnie, no i chciałoby się dotrzeć do Berlina. Oby tylko zdrowie poprawiło się. Ściskam Was mocno i całuję. Wasz tata. W. Moszkin.''

- Marzy mi się, by dotrzeć jakoś do rodziny tego żołnierza. On sam pewnie nie żyje, ale jego córki, bliscy? Może doszedł do tego Berlina i zginął, a ten list to jego ostatnie słowa, których rodzina nigdy nie przeczytała? Kto by pomyślał, że remont mieszkania skończy się taką historią? Może uda wam się namierzyć rodzinne miasto tego Rosjanina? - mówiła nam E. Andrzejewska.

Z ciekawości zrobiła to sama Elżbieta Mierzejewska z I LO przy ul. Puszkina, która przetłumaczyła dla nas list. Szumicha leży w okręgu Kurgańskim, w południowo - zachodniej Syberii, tuż za Uralem, koło miast Czelabińsk i Kurgan. Sami dokopaliśmy się w internecie, że w Szumicha słynie tylko z jednego: przed laty doszło tam do katastrofy pociągu kolejowego. Trockiści spowodowali wielki karambol, zniszczyli lokomotywę oraz osiem wagonów. Zginęło 29 czerwonoarmistów a kolejnych 29 zostało rannych. I tyle. Na mapie nie udało się nam odnaleźć Szumichy, nie wiemy, ile ma mieszkańców.

Skontaktowaliśmy się z konsulatami Rosji w Krakowie, Gdańsku i Poznaniu. Opowiedzieliśmy historię listu, przedstawiliśmy wszystkie dane, jakie udało się dzięki niemu zdobyć, poprosiliśmy o pomoc w dotarciu do rodziny państwa Moszkinów. Nikt nie był zainteresowany historią listu.





Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 08:44 03-06-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Zajrzałem do komsomołki" chcąc dowiedzieć się jak ów żołnierz naprawdę się nazywał. Владимир Алексеевич Мошкин - Władymir Aleksiejewicz MOSZKIN.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41pp, przeciętni Rosjanie nic do Polaków nie mają. Szczególnie głębiej w Rosji. Histeria antypolska to element putinowskiej polityki, tak samo jak u nas Kaczyńskiego.
Cieszę się, że sprawa listu znalazła pozytywne rozwiązanie-oby więcej takich historii.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Moszkinem jest pewien smaczek:wg.artykułu w KP w okresie wojny był politrukiem i odpowiadał za konwojowanie faszystowskich jeńców".Takie zadania wykonywały wojska konwojowe NKWD.Po wojnie też był działaczem partyjnym.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie