SeBi Napisano 7 Marzec 2007 Autor Napisano 7 Marzec 2007 No więc pomyslalem ze warto by było poczytać sobie historie zwiazane z wasza rodzina, nie chce abyscie tu sie rozpisywali o tym co powiedział wam brudas spod sklepu.zaczynamy:1. Mój wujaszko jak był mały znalazł karabin , juz pordzewiały troche a że akurat pasł krówke postanowił sprawdzić jak to działa... Przywiazał karabin do drzewa wział linke i pociagnał. Podobno strasznie łupneło wujaszko szybko uciekł . Gdy z dołu biegło pieciu chłopa zobaczyc co sie dzieje i wtłuc temu co szaleje w górach wujaszko zbiegł nizej.-Co to było?-nie wiem gdzieś u góry łupnełopobiegli. Uratował skóre;P2. Ten sam wujek postanowił sprawdzic z czego składa sie pocisk - a ze byly czasy w których pocisku szukało sie bez wykrywki nie miał z tym wiekszego problemu. To na co trafił - prawdopodobnie p.lot.- szybko rozłozył wyjmujac czubek. Wywalił troche prochu i postanowił złozyc spowrotem. Wsadził pocisk miedzy nogi wział młotek i .... po wybuchu pobiegł szybko do potoku policzył palce , wrocił do domu gdzie dostał wpie*** za zgubienie młotka i za to ze bawi sie takimi rzeczami. Blizny ma do dziś.(młotka szukał ale nigdy nie znalazł)3. I znowu ten sam wujko znalazł w moscie za deskami ppsh w stanie idealnym (pewnie ktos schował zeby potem spylić). Przeszedł dumny przez wies z ppshem na plecach pokazał ojcu dostał wpie*** a ppshy nigdy nie zobaczył.Jak bede miał czas to wbije jeszcze cos
tom323 Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Mój Dziadek opowiadał jak w czasie wojny Polskie wojsko uciekając przed szkopami porzucało broń do rowów. On i jego sąsiad zebrali pare sztuk i konserwując zakopali pod wielkim kamieniem. Pytanie teraz czy to prawda?Stary Armand nic nie wykrył ale może Garrett?Kto wie ale fajnie by było znaleść pare mauserków :)
tom323 Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Druga historia to ziemianka rosyjskich żołnierzy. Żołnierze zgineli w zasadzce w stodole co jeszcze dziesieć lat temu stała (byli podobno bez broni długiej),a ziemianka w lesie została. Orientacyjnie wiem gdzie. Trzeba sie tylko wybrać.
tom323 Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 No pierwsze ma. Drugie juz nie bardzo ale można było wspomnieć.
Shizo Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 mój dziadek jak miał z 8 lat dorwal szabelke ludwikówke z pochwą ganiał z nią po wsi aż w końcu miliciant kazał mu oddać naszczeście dziadzio szybko biegał i na podwórku zakopał ją.Niestety do dzisiaj nie może sobie przypomnieć gdzie dokladnie ale na wakacjach wbijam tam z mojim smętkiem zeby ja odnaleść.Inna historia to jak u mojego dziadka robili sadzawke wyciągneli jakis pocisk chyba p.lotniczy rozbrojic chcieli z jeszcze dwoma kolegami w koncu jak im łupnelo to jeden kolega poszedł do św.Piotra a drugi stracił noge ale naszczeście dziadzio był troche dalej i nic grożniejszego mu sie nie stało:)
żeton Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 SeBi niezły ten twó wujcio - wariatuńcio". Miał chyba więcej szczęścia jak...Wracając do tematu to dziadek mój miał w szopie dwa pistolety, które dziś identyfikuje jako Walthety P-38, do nich również sporo amunicji. Niestety w niedzielę bez teleranka wrzucił wszystko do Wisły;) Inna sprawa jak ojciec mój jako dziecko bawił sie w lasach (ok 1955 r. ), wtedy jeden z kolegów kopnął jakąś puszkę" i już go nie ma...
Darek419 Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Brat cioteczny na wsi bawił się w wojnę czymś co było podobne do MP-40,tak mi go póżniej opisywał.Wtedy miał góra 8-10 lat Magazynek był dorobiony z drewna.Po skończonej zabawie wieczorem położył go na ganku.Trochę sie rano zmartwił że go nie było.ale tata jego, a mój wujek zrobił mu na pocieszenie nowy tylko że drewniany.pozdro
Louis Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 1.Mój ojciec jako dziecko bawił się w wojnę biegając po podwórku z paradną szablą Wermachtu. Mam ją do dziś, ale przydałoby się jej profesjonalne prostowanie :).2. Ojciec mając ok. 10 lat przyniósł do domu zapalnik (nie udało mi się ustalić od czego pochodził). Położył na kuchence , odkręcił gaz i podpalił. Efekt wiadomy. Na szczęście nic mu się nie stało. W przeciwnym razie pewnie nie pisałbym tego postu :). Oczywiście dostał wpier.... od mojego dziadka, a osmolonych płytek nad kuchenką nie udało się doczyścić przez następnych 40 lat :).
żeton Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Tak mi się jeszcze przypomniało. Kiedyś, dostaliśmy z kumplami na komunie górale" i trzeba było je wypróbować w terenie. Z racji, że poligon toruński był zut berete" to cel przejażdżki był wiadomy. Mieliśmy już wracać kiedy jeden z kumpli zauważył leżący nieopodal metalowy przedmiot (łatwo domyśleć się, iż był to pocisk artyleryjski). Załadował go do koszyka na bagażniku i chcielał przewieźć do domu. Na dokładke, powiem, że jechaliśmy z 5 km drogą o nawierzchni z kocich łbów" i do dziś jak sobie przypomne jak ten pocisk podskawiwał w tym koszyku a nawet wypadł ze dwa razy, to aż ciarki przechodzą;) Co było w domu wiadomo, wpier... dla całej czwórki i interwecja Patrolu Saperskiego;)
Louis Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Tak sobie pomyślałem, że większość tych odzinnych" przypadków powinno być ku przestrodze młodych, którzy czytają to forum.Jak to było w kilku amerykańskich kreskówkach: NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU (i poza domem także) ! :).
żeton Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Dołączam się do apelu, nei ma co bawić się w pogromców mitów;)
k-szela Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Witam!!! Mój Tato miał wszelkiego adziewia" pod dostatkiem ( 1948 rocznik ) , a że mieszkał na dolnym śląsku, ammo walało się po krzakach więc groty do strzał z pocisków mauserowskich były na porządku dziennym, tak więc kiedy strzały się skończyły robiło się nowe i tak kiedyś natrafił na ammo z innym ładunkiem niż ołow:D pierdykneło tak że krążki z piecyka trzeba było kompletować z innej kuchenki, na szczęście że był w innym pomieszczeniu. Natomiast mój dziadzia trzymał swoją spluwę w piwnicy , aż go moja babcia nakryła ( lata 70te ) i walnęła gnata do Odry.
mgieta Napisano 7 Marzec 2007 Napisano 7 Marzec 2007 Jako prawie rdzenny mieszkaniec Zielonej Góry wiodłem spokojny żywot ucznia szkoły podstawowej a było to na początku lat 80-ych w czasach braku wszystkiego. Jak co roku nasza cała familia jechała na Mazury na wakacyjny odpoczynek do naszej babci w okolice Węgorzewa. Jednego roku zdarzyło się ze spotkaliśmy sie tam z naszymi 2 kuzynami i ich rodzicami z Warszawy. Mój brat jak że był starszy ode mnie podstepnie wyłuskał od naszego wujka informacje gdzie wujek w latach swojego dzieciństwa zakopał pełne wiadro pocisków do mausera.Postanowiliśmy się do nich dobrać. Żeby zlokalizować tajemnicze miejsce użyliśmy wymyślnych narzędzi: młota 5kg + szpikulca do przykuwania krów. W celu zachowania absolutnej ciszy (około 10m od domu )na szikulec nałożyliśmy nowa bluzę od dresu naszego kuzyna. Po kilkunastu ciosach młota zostalismy zdemaskowani, każdy wiał w inną strone tylko ja leciałem za kuzynem, który w biegu nakładał bluze od dresu. Jak zobaczyłem jego plecy całe w dziurach to ze śmiechu padłem na ziemie, później już mi nie było tak wesoło - wszyscy dostaliśmy niezły opr. A wiadro dalej czeka na swojego odkrywce.
mr2z Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 Mój ojciec (rocznik 1932), pod koniec wojny, w okolicach Czortkowa (tam gdzie się urodził i mieszkał), zakopał z jakimś przyszywanym wujaszkiem kompletny, tylny most od Opla Blitza. Zawinęli to to w naoliwione szmaty i zakopali pod jakimś krzakiem. Pewnie spoczywa tam do dziś... A teraz trzy historie, za które sam mam ochotę strzelić sobie w pysk:- bedąc dziecięciem, znalazłem u ciotki na wsi kompletny hełm niemiecki (pamiętam że miał fasunek, jakieś 90% feldgrau i tarczki), który przywiązałem sznurkiem do rowerka i ciągałem po betonie (robił takie fajne lą, blą, blą")... gdzie się ten hełm w końcu podział - tego nie wiem,- również będąc dziecięciem, bawiąc się łopatką w ogrodzie wykopałem srebrną odznakę NSDAP, ale bałem się ją trzymać w domu, bo nakręciłem sobie film, że jak przyjdzie milicja to mnie zabiorą do więzienia za posiadanie swastyki (!!!), i dałem tę odznakę kuzynowi,- i teraz najgorsze - w latach 80-tych, łażąc z kumplami po okolicznych bunkrach, wytargałem z błota StG44 (oczywiście w dość podłym stanie, ale jednak), którego... oddałem koledze... Do dzisiaj nie wiem, czemu to zrobiłem.A teraz możecie mnie zlinczować ;)
e g z e k u t o r Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 mój wujek z Wałbrzycha k Wrocławia jakieś 40 lat temu w latach młodości chodził po ruinach starej rzeźni, wybierał cegły, az znalazł zawiniętego w szmatke lugera.1 . przez kilka dni chodził z lugerem za pasem do sklepu po cukierki, jak nietrudno sie domyslić mina sprzedawczyni była niepewna, jak wujek mówi, dała mu cukierki za darmo.lugera oddał koledze, podobno, full oksyda, w smarze, sprawny, tylko bez naboi.2. ten sam wujek w wieku ok 12 lat stakał z kolegami z piaszczystej skarpy, aż rozciął rekę bagnetem ( wg mnie mauser M34 )
e g z e k u t o r Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 1. ojciec opowiadał, że na starym porosyjskim lotnistu w młodości chodził i wybierał z przeogromnego błotnistego leja po całym magazynie wszelkiej broni garście pocisków, z których robili groty strzał.3 lata temu znalazłem to miejsce i do dzisiaj znajduje tam łuski, pociski itp. ( przyniosłem juz chyba z 20 plecaków tych rózności )w młodosci ojciec dostał takim pociskiem zatknietym w strzałę w głowę ( żyję więc ojcu na głowie nie explodował ). okazało się, że były to pociski ppanc - smugowe od ruskiego samolotu,
e g z e k u t o r Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 moich historii nie opowiem, jestem cały i zdrowy, ale nie wolno rozbudzac fantazji pozostałych garażowych saperów.
e g z e k u t o r Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 ... a było tych historii wiele, w wakacje średnio 2 na dzień ...
okaul Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 To ja może jedną z moich rodzinnych historii opowiem, wszyscy zza Buga, obszarnicy" więc wszyscy zwiedzali wschód Rosji )Stryj na Sachalinie, Ojciec w Ałtaju, reszta do tej pory się nie chce przyznać gdzie i trzyma geby na kłódkę... Ale przynajmniej wszyscy przeżyli.Wujek (niedawno zmarł) zawsze był strasznie poraniony, no blizna na bliznie po prostu. Pamiętam - raziło to mnie jak za dzieciaka poszliśmy się kąpac nad rzeke.No i wraca ojciec z jego pogrzebu i gadamy co i jak. -A wiesz dlaczego On własciwie był taki poraniony?-nie tato-ano jak front przechodził (okolice Nowogródka) to kto co miał z bydła - pedził do lasu żeby mu jedna lub druga armia nie zeżarła. W nocy wracali do wsi, w dzien starali się pilnowac w lesie pozostawionych krów. A Niemcy wycofując się zaminowali drogi, równiez polne. No i wuj, jego siostra i jeszcze jakas młodzież szli do tego lasu. I wleźli na te miny. Siostra zgineła od razu -On ciężko poraniony. Jakoś go pozbierali z tej drogi, zanieśli do wsi, tam na podwodę i dalej szukac lekarza... a ci byli tylko przy armii. Trafili do rosyjskiego szpitala wojskowego, jakoś go tam zostawili ze niby żołnierz nieprzytomny (cywilów za bardzo nie przyjmowali). Nazwisko miał trochę rosyjskie (Bułaj) wpisali w kwitancju" i cześć. Jak się ocknął jakoś rodzice mu uświadomili że jest niby zołnież i zeby siedział cicho dopóki go nie wyleczą. No to siedział. Jak podleczyli to jakiś oficer zaczął sie wypytywac z jakiej jednostki a co a jak... powiedział ze z Polskiej Armii. No i już prawie wyzdrowial jak z tej Polskiej Armii przyszedł dokument że nigdy tam żadnego Bułaja nie było. Szpion znaczitsia"... i zajął się nim jakiś ruski kontrwywiad. Co tam z nim zrobili nie wiem, nigdy nic nie chciał mówić, ale najpierw dostał śmierć, potem go jakoś ułaskawili i zmienili na 25 lat łagru bodajże, nie wiem, nigdy nie mówił... Odsiedział tam ponad 10 lat, do Polski wrócił jakoś tak w '59. Tyle opowieść Ojca.Wiem że wuj do konca życia pracował w hucie szkła... i tak Go pamietam. Jako zwykłego hutnika z działką i domkiem wyłożonym kolorowymi szkiełkami w kiczowate wzory ... Miał czlowiek historię, nie zazdroszczę. Panie i Panowie, może czasem warto zamiast kawałka szwabskiego złomu (nawet jesli to coś FJ :-/ spróbować znaleźć autentyczny kawałek polskiej historii wokół siebie? Jeszcze możecie ją zachować...pozdrawiam serdecznieKuba
Foster73 Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 Historia miała miejsce tuż po wojnie.Brat mojej babci z dwoma kumplami pędził w stodole bimber. Pora była wieczorowa, od sprawdzania czy aby nie za mdłe trochę już szumiało im w głowach. Nagle usłyszeli łomot do drzwi.- Kto tam?- Milicja!Że czasy były jeszcze niepewne panowie byli uzbrojeni, nie zastanawiając się długo zaczęli ładować do Milicji" za drzwiami. Po chwili gdy kanonada ucichła słyszą głos:- Kostek, no co Ty? Nie wydurniaj się. To ja Władek!Władek był miejscowym milicjantem i przyszedł do Kostka (brata babci) po bimber, bo wszyscy wiedzieli że u Kostka jest najlepszy :-)Tym sposobem moja rodzina również walczyła z Władzą Ludową.
Louis Napisano 8 Marzec 2007 Napisano 8 Marzec 2007 Jeszcze przypomniała mi się jedna historia.Zbliżało się wyzwolenie Warszawy. Ojciec mieszkał wtedy ze swoimi rodzicami na parterze bloku na warszawskim Grochowie. Nagle na podwórko spada katiusza (prawdopodobnie). Eksplozja i piękny wazon" wpada przez okno do mieszkania. Odbił się od szafy, którą trochę uszkodził i spadł na tapczan. Ten od razu stanął w płomieniach. Na szczęście mój ojciec z babką byli wtedy w piwnicy, więc nikomu nic się nie stało. Wazon" przez długie lata służył potem do obsadzania choinki :). Szafa z widocznymi śladami szpachli do dziś służy mi w domku na działce :).
SZZ Napisano 9 Marzec 2007 Napisano 9 Marzec 2007 Witam,tym razem historia z Gocławka z moim udziałem - we wczesnych latach 70 sąsiadka wykopała na ogródku mały granat moździerzowy. Beztrosko wyrzuciła go na niezabudowany plac po drugiej stronie ulicy. Znalazłem go, przyniosłem do domu i ukryłem w szafie. Domyślacie się co było, jak odkryli go tam rodzice;)Pozdrawiam
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.