Skocz do zawartości

Historie waszej rodziny


SeBi

Rekomendowane odpowiedzi

To teraz coś o moim dziadku.
Pewnie po jakiejś mocno zakrapianej imprezie dziadek zechciał zaszaleć ( z tego co opowiadał mi wujek który slyszal to od dziadka ) Wział ppsza (nie mam pojęcia skad) wyszedł na most i puscil serie w powietrze. Przybiegł jego kumpel i mówi Janek nie strzelaj bo nas złapia i zamkna- Dziadek puscil jeszcze serie i spokojnie wrócił do domku.

Moja prababcia zgineła na schodach do piwnicy kiedy odłamek przeszył drewniany dom. Mieli sie schować a ona biegła ostatnia.

I jeszcze cos co niezbyt dokladnie pamietam ale:
Mój dziadek wracał z kumplami - nie pamietam skad - i mijał zołnierzy niemieckich z mp na pasku. Wsadził ręke pod kurtke do pistoletu , niemcy nie odwazyli sie nawet odwrócic bo wiedzieli ze zanim zlapia za mp to dostana po kulce z pistoletu. Po minieciu sie jeden z kumpli dziadka cały spocony odzywa sie trzymajac sie za serce- no teraz to juz naprawde myslalem ze umre.

btw dziadek był członkiem AK zostawił gdzies pistolet - podobno w studni ale nie moge sie zebrac jako ze dom juz nie nalezy do nas;P

Wszystkie historie o dziadku uslyszalem od wujaszka;p
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz zrodzicami przeprowadziłem się na ziemie odzyskane pod koniec lat 70-tych,zamieszkaliśmy w leśniczówce na Wale Pomorskim.
Mając lat kilka czesto wykopywałem naboje w piaskownicy przed domem które pokazywałem Ojcu a on wyrzucał w ylko jemu znanym miejscu"poczym ja je zbierałem i wymieniałem z kolegami na różne g... bardzo potrzebne rzeczy.
Niedługo pozamieszkaniu moja Rodzicielka zapragneła uprawiac ogródek i Ojciec wykarczował troche krzaków koło domu poczym podczas przekopywania ziemi znalazł KARABIN zardzewialy, chyba Mauser a w magazynku były jeszcze trzy naboje które wyrzucił razem z zamkiem.
To cudo dostałem ja i bawiłem się nim przez kilka lat,potem miałem propozycje zamiany od znanego w okolicy kowala zbieracza na która sie niezgodziłem i dziwnym trafem niedługo po tym gdzieś mi się zapodział.
Kowal opowiadał jak na przesmyku pomiedzy jeziorami wyławiał fajne fanty z pod lodu przy pomocy zrobionego przez siebie chwytaka, niestety juz nie żyje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam forumowiczów!
To może cos dla mnie bardzo smutnego, nie o bimbrze i ukrytej broni, niestety autentyczna historia, dzisiaj można wspominać otwarcie.
Rok 1945, wiosna, nieduża wieś na Podlasiu, nad ranem wpadają towarzysze broni z NKWD (rosjanie, nie KBW czy UB, najprawdopodobniej ktoś doniósł, że akurat dziadek nocuje w domu), wyciągają dziadka w przysłowiowych kalesonach, pakują bez pytania kulkę w głowę, na oczach dzieci i babci, trupa rzucają w błoto przed domem wcześniej wyrywając zloty ząb (był dość majętnym człowiekiem przed wojna i pracował w mieście), z domu tez wynoszą co wartościowszego się nawinęło pod rękę. Czym zawinił ? - był znanym żołnierzem (podoficer)AK w tamtym regionie. Niemcy poszukiwali go bezskutecznie przez całą okupację, babcia opowiadała, ze potrafili wpaść do domu nocą i na oczach malych dzieci ukręcali łby gołębiom (był gołębnik w gospodarstwie) mówiąc, ze jak nie powiedzą, gdzie dziadek jest to tak samo z nimi zrobią. Niemcom się wywinął, sowietom już nie. Później długo babcia miała kłopoty, chociażby ze szkołą i studiami dla dzieci, bo miała „odpowiednie” wpisy w papierach. Tak moja rodzina doświadczyła „utrwalania władzy ludowej”, dziadek miał okazje wcześniej uciec za granice, ale nie skorzystał, dzisiaj może by żył dostatnio.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mój 13 letni dziadek wracając 1942 roku z miasteczka do swojej wioski został zatrzymany na polnej drodze przez niemiecki patrol. Żołnierze kazali mu wrócić do miasta i przynieść wódki i słoniny. Musiał iść, nie mógł wrócić bo znali go, gdyż w jego wsi tenże patrol miał kwaterę. Dziadek przyniósł tylko słoninę, tłumaczył, że wódki nikt mu nie dał, nagle niemcy zdjęli karabiny z pleców, dziadek zaczął uciekać w pole kartofli. Strzelali, ale nie trafili, zaczęli go szukaś w kartoflach, byli coraz blizej a dziadek leżał bez ruchu. nagle jeden z niemców nadepnął dziadka, pokazał mu zeby się nie ruszł i poszedł dalej.

dziadek miał szczęście, trafił na jednego z niewielu dobrych w tamtych czasach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mój dziadek ze strony ojca po powrocie z niewoli dostał robote jak strażnik w obozie Leszno - Gronowo pilnujac zniemczonych" polaków. Nigdy nie chciał powiedziec dlaczego chciał się zwolnić, ani mi ani swej żonie . W trybie natychmiastowym dostał przeniesienie do ZK Rawicz i mieszkanie służbowe dalej jako strażnik.
Wątek pod rozwage gdyż o Gronowie dopiero zaczyna się rozmawiać.
Pozdrawiam
Marek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to moze i ja:
-miałem jakieś 10 lat niedaleko Cytadeli w Poznaniu mieliśmy działkę . Kiedyś nad Cybiną znalazłem MG 42 cały, zdrowy, bez drewna. Leżał prawie na wierzchu.Przytargałem go na działkę i bawiłem do czasu, aż ojciec wrócił z pracy. Musiałem go bardzo szybko utopić w Warcie. Lata 70-te.
- mój dziadek w trakcie kiedy jeszcze Cytadela była ostrzeliwana ale juz praktycznie poddana zwiedzał " zewnętrzny fort. Znalał pomieszczenie -prawdopodobnie-
szpital gdzie na piętrowych łożkach leżały zwłoki żołnierzy. Było tam paru oficerów bo mieli wysokie buty. Te buty oraz skórzane płasze bardzo zainteresowały mojego dziadka. Wziął ile mógł uniesć. Daleko nie zaszedł. Zatrzymali, odebrali. Zostawili mu -o dziwo- jeden płaszacz. Poznałem tą historię bo jako chłopak zainteresowałem się właśnie tym płaszczem.
-ten sam dziadek wraz z paroma kolegami wybrał się na Wartę na ryby ale .....z granatami. Zastawili sieć, wrzucili co mieli ale Rosjanie byli szybsi. Ryby zabrane i jeszcze mordy obite.
-w 1942 tenże dziadek wracał do domu na dobrym gazie. Miał przepustke na 24 godziny.Pracował w elektrowni. Noc, zima, -20 na termometrze. Dziadziuno sie zmęczył droga i postanowił odpocząć. Znalazł go patrol i z litości ( albo z nudów) na zarekwirowanych sankach przywieźli go do domu. Właściciel sanek a dziadka znajomy droge pokazał. Babcia w płacz bo mąż nie żyje.Był już sztywny. Uprosiła żołnierzy aby pozwolili pobiec po księdza. Pozwoli. Dziadka położyli w pokoju na leżance. Dostał namaszczenie zmarłych. Ale dziadkowa dusza ciała nie zamierzała opuszczać . Do rana odtajał. Ciężko chorował ale przeżył.
- takich opowieści o moim dziadku mam bez liku. Miał fantazję a życie nie szczędziało mu okazji aby tą fantazją mógł się popisać

Jacek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pradziadek od strony taty miał ciężkie dzieciństwo (coś go tam rodzina porzuciła najbliższa/wyrzekła się?) i był samoukiem. Przed wojną był podobno znanym majstrem budowniczym na całą Polskę (?) i podczas wojny był Niemcom po prostu potrzebny jako fachowiec. Otóż mój pradziadek podobno budował (oczywiście przymuszony) obóz w Oświęcimiu... a konkretnie przyobozową piekarnie pewnie dla Niemców - tutaj kurde nie wiem dokładnie... Niemniej zamieszany był w jakąś tam pomoc dla więźniów - nawet chyba jakieś ucieczki (zaraz na początku trwania obozu). Babcia wspomina pewien epizod jak Niemcy załomotali w drzwi, pradziadek z braku laku skrył się w łóżku pod pierzynami, a ona wraz z rodzeństwem zaczęła płakać żeby nie zabierali jej tatusia.. biorąc pod uwagę wiek babci to już było po tych przegięciach przy budowie, a pradziadka mój wujek nazywa jednym z pierwszych więźniów Oświęcimia..". Tak czy siak miał szczęście znać pewnego Niemca- jednego z tych nielicznych dobrych. ów Niemiec wyciągnął zdaje się pradziadka z Oświęcimia, a przez cała wojnę wiedząc wcześniej, że są łapanki posyłał szofera po moją mała babcie i jej rodzinę i chował ich u siebie na strychu. Cała rodzina wojnę szczęśliwie przeżyła - po wojnie komuniści chcieli rozwalić ów Niemca za same obywatelstwo, ale pradziad spłacił dług - zjeździł całą Polskę poszukując świadków i ludzi, którzy otrzymali pomoc od tego Niemca i uratowali go od sądu! Aha - wtedy mieszkali w Świerklańcu - pod koniec front tamtędy przechodził am a nazot"... Po przeprowadzce do Bytomia moja babcia opowiada, że jeszcze jak w latach 47-49 chodziła np. do dentysty to skakała z bramy do bramy, bo się jeszcze ostrzeliwali na ulicy....

Druga strona - babcia podobno przeganiała miotłą niemiecki samolot usiłujący wylądować na kawałku prostej drogi (Beskid Sądecki) :) Dziadek był nastolatkiem w okresie wojny i był jakoś tam związany z ruchem oporu (Bataliony Chłopskie?) i z historią rozstrzelania przez Niemców 8 członków ruchu oporu na wzgórzu Matelanka (googlnijcie). Karabin w lesie zakopał podobno.. a tam lasów od gnoma.. Myślałem, że chodziło o karabin z LWP, że zdezerterował - ale to by mu żyć nie dali czerwoni. A po wojnie zaraz wcielony do LWP walczył z UPA pod Świerczewskim" na pewno się dorabiając kaprala.. Ale jakie akcje przeżył, czy był w akcji Wisła i w ogóle szczegółów nigdy nie mówił... prosty rolnik i kolejarz - wolał nie wspominać okropieństw wojny.

Za dużo tych podobno:/ zbieram się od lat do twardej konfrontacji z żyjącą rodziną, a jak nic więcej nie wyciągnę - to może IPN :P?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowieść mojej babci: Okolice Chełma zima 43/44. Jakiś samolot dostaje się pod ogień niemieckiej p-lotki. Dostaje. Widać płomienie i wyskakują z niego trzy postacie. Na podwórko upada... ludzkie ramię. Kobiece, w rękawie munduru. Postacie powoli opadają na ziemię. Jedna wyraźnie przekrzywiona. Przy każdej po kolei rozświetla się jakiś płomień po czym widać, że wszyscy przykładają sobie pistolety do głowy i... koniec. Opadają zwłoki. Wszyscy w polskich mundurach. Ten przekrzywiony skoczek to była właśnie ciężko zraniona kobieta bez ręki. W chwili upadku także nie żyła. Przybyli na miejsce Niemcy przeszukali zwłoki, ale stwierdzili, że dokumenty zostały spalone. Ciała pochowano w okolicy. Niestety kiedy babcia mi to opowiadała miałem 6 lat i niedopytałem czy to byli Polacy z zachodu, czy wschodu. Nie pasowała mi ta historia z paleniem dokumentów w czasie skoku, ale jak wiecie stosowano specjalne urządzenia niczczące papiery w trakcie wpadki jednym pociągnięciem sznurka. Babcia nie żyje od lat, więc nic więcej się nie dowiemy. Chyba, że ktoś z was....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PIerwsza historia to o moim dzaidku.Byl radiooperatorem i zostal wziety do niewoli w kamapni wrzesniowej .Jako ze byl zajebistym stolarzem wyslali go do Niemiec .tam pracowal u jakiegos niemca .Wkoncu spotkal chlopa tez ze swojej wsi(łabunie) i dowiedzial sie ze syn mu sie urodzil.Nie wiem czy on iwedzial ze prababcia jest w ciazy ale napewno nie wiedzial czy ot chlopka czy dizewczynka.wkazdym badz razie postanowli uciec z tym kolega.On uciekl do francjii bo oni robili rpzy granicy francuskeij a dziedek spowrotem na piechote do Labun (woj lubelskie)Wkoncu dotarl do celu wycienczony i schorowany.3 lata sie leczyl w lozku przez bacie ktora byla niedoszla pielegniarka ale wojna i moj dziadek przeszkodzily jej w nauce.mama mi opowiadala ze ot byl prawy i dobry czlowiek a meble robil takie jak teraz sa antyki w stylu retro.dzaidek tak jak jego ojciec tez zostal stoalrzem.

jescze opowiadal mi dziadek ze ludzie przychodzili do jego matki zeby szyla im koszule i spodnie ze spadochronow .Bo spadochrony byly z jedwabiu a na wsi byla taka bieda ze ludzie chodzili w lnianych koszulach i w lniacnyh spodniach czesto tez na bosaka.

Kiedsy jak sadzili ziemniaki pod komarowem (mieli tam pole za lasem) to dizadke znalaz szable ulanska nowiutka zabral ja do domu i zawiesil na gwozdiu w majterni ale najprawdopodoniej ktos ja sobie wziąl jak przyszed w odwiedziny .

Kolejna rodzinna chistoria to ze strony ojca. kiedsys wpadli niemcy do gospodarstwa mojego pardzaidka i zaczeli wsyzstkich zabijac cala rodzine uratowala sie tylko moja prabacia ktora schowala sie pod lozkiem i ktorej niemiecki zolniez darowal zycie bo powiedizal ze to jzu wszyscy.WIedz moe powiedziec ze gdyby nie ten neimiecki zolnierz to najprawdopodobniej nie pisal bym teraz tej notatki.

Jescze ojciec mi opowiadal ze tez ktos z mojej rodziny wozil niemcow wozem po wsi.

Albo hisotria mojej baci ktora urodzila ise w lesie bo ludzie uciekali do lasow bo bali sie pacyfikacji fsi i wlasnie wtedy moja bacia przyszla na siwiat.

Prabacia opowiadala mi jak za Ruskimi ciagnely sie cale grupy kobiet ktore oddawaly sie olnierzom za jaks tam porcje zupy.Bo jak wiadomo w rosji tez byla bieda zwlaszcza na wsi.

wiecie cos moze na etmat lotniska niemieckiego na terenie Łabun?? Teraz tam sie znadjuaj pgr -y i prywatna szklarnia.
Moj dizadek ma 2 skrzynei drewniane niemicekie w sotdole po poicskach i 3 kawalki ,wlasnie ni wiem czego bacia mowi ze te dziury okragle to byly na pociski zeby staly storcem dziadek moi ze to sa czescci pasa lotniskowego .Ze te plyty sczepiano ze soba i kladizono je na golej ziemi zeby salmoloty mogly ladowac.

Kiedys na miedzy znalezlismy prawei cala bombe lotnicza tylko rakowalo odlamka jednego i oczywiscie we wnatrz byla pusta sama skorupa ot wlasnie z braetm przywiezlismy ja na podworko ale juz je ta nie ma pewnie dziadek gidzes wywiuzl na zlom bo pamietm ze byla bardzo ciekza dziadek musail nam pomagac ja zaladowac na wozek.

Moj brat cioteczny posaida tez lornetke swoego pradziadka z Ak chyba artyleryjska bo ma celownik dzieki czemu mozna podac dokladne wspolzedne w idelanym stanie jest.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden wujek" z dalszej rodziny był w Armii Polskiej
( a raczej armii o skałdzie rosyjsko-polskiem), która zdobywała w 1945 Berlin. Jak już zdobyli ten Berlin to Ruscy rozbrolili wszystkich Polaków.
Z braku lepszych zajęć wujek zaopatrzył sie w wiaderko i ruszył na poszukiwanie jakiś alkoholi w piwnicach domów.
W jednej z piwnic zaciekawiła go świeżo murowana ściana. Rozwalił ja jakimś łomem i znalazł skrytkę pełną złotych monet, biżuterii, pierścionków. itp.. Naładował sobie tym kieszenie i wiadro. Niestety, jak wracał ze znaleziskiem to spotkał jakiegoś ruskiego sołdata z bronia, który myslal ze wiadrze jest wodka i chcial sie napic. Jak zobaczyl co tam jest, to wujek musial niestety mu oddać połowe. Głupi rusek oczywiscie sie pochwalil u siebie w oddziale fantami i jak juz mu je zabrali, to oczywiscie sypnał tez wujka i jemu tez wszystko zabrali.
(Przywiózł tylko 2 złote pierścionki które wpadły mu w dziure w kieszeni do wnętrza płaszcza.
Wujek zawsze potem załował, że gdyby miał broń jak wracał ze skarbem i spotkał ruska, to nawet przez chwile by sie nie zawahał....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.
Historia ze strony żonki.
Akcja się dzieje w czsie 1 wojny. Po ostrzale lini francuskich, polacy w pruskich mundurach choodzili do francuzów na herbate i nie tylko. Do tego stopnia były te spotkania iż członek rodziny żony nawiazał takie znajomosci iz po 1918 wrócił do domu powiedział że żyje i pojechał do kolegów do Francji. Popracował tam do 1923 w wrócił. Za zarobione pieniądze kupił gospodarke pod Kobylinem i tak zostało.
Jego syn w 1944 skubał gęsi jak przez podwórze przeszedł oddział cofających sie niemców. Odpoczeli w zagrodzie a że ojciec nauczył syna szprechać to i spokojnie dla wszystkich ta sytuacja się skończyła. Na odchodnego jeden niemiaszek, który miał 2 karabiny jeden zostawł na płocie ze słowami że przyda mu się na ruskich.
Kiedy pod wioske zawitali ruski to zgarneli wszystkich co widzieli i zagnali pod broń do wojska. On załapał sie na tyły do kuchni. I teraz najlepsze. Jak ruski zdobyli Nowa Sól to przejeli jakiś browar lub gorzelnie z alkoholem. Każdy by sobie życie umilił więc nie ma co się dziwić ruskom że rzucili sie na trofiejne. Jednak finał był taki iż ok wedłub niego ruskich skonało po spozyciu tegoż alkoholu. Z tego co pamietał to zawsze jak podchodziła kuchnia po zapasy zdobyczne mieli ze soba psy jako testery.
Inna ciekaw sprawa wiąże sie z Berlinem kiedy słyszał że Polacy z Ruskimi prali sie o jakąś ulice, ale tego nie był świadkiem tylko słyszał od żołnierzy w Berlinie.
Po powrocie do wioski po pijaku musiał palnąc o tej broni co go niemiec zostawił na płocie i miał problemy jak 150. Podobno do jakiegoś czasu można bylo zdac broń legalnie bez tłumaczenia skąd i po co. On tak zrobił jednak ta amnestia" go nie dosiegła. Zwineli go i siedzial. Co się tam działo już nie mówił ani co od niego chcieli ale ciotka żony opowiadała że teść w nocy przez sen napierdalał pięściom do krwi w ściane. Historię jego życia słyszałem osobiście i nie sadze aby miał powód do ściemniania.

Pozdrawiam
Marek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie