akagi Napisano 25 Czerwiec 2006 Autor Napisano 25 Czerwiec 2006 WitajcieBahnę 2006 podsumujemy sobie zapewne w założonym już wątku, do czego namawiam - sam będę obiektywny ( bo jako widz to bylo co ogladać) i mocno krytyczny (jako rekonstruktor takie urdelu" organizacyjenego to nawet na Bzurze nie ma) ale ....Wlaśnie , popatrzcie na to co na zdjęciu - toto latało , strzelalo, a w środku siedział prawdziwy pilot i się do nas uśmiechał. Super. Szczęki nam spadły i potoczyly sie w błoto , a jeden rotmistrz nawet wzruszyl sie do łez. Zdjęcia nie oddają rzeczywistego widoku.UWAGA !!!Wiecej zdjęć z BAHNA 2006 już wkrótce na stronach Fundacji Polonia Militaris.
akagi Napisano 25 Czerwiec 2006 Autor Napisano 25 Czerwiec 2006 Ja wiem, że zaraz znajdzie sie malkontent wybrzydzający, że to S.E.5 , ale k...........urna, te szachownice, panowie, SZACHOWNICE !!!!!!!!!!!!!!!!!!
wielebny Napisano 25 Czerwiec 2006 Napisano 25 Czerwiec 2006 Piękneee... a i malowanie niewiele odbiegające.
Bzura2005 Napisano 25 Czerwiec 2006 Napisano 25 Czerwiec 2006 P O D Z I E K O W A N I E ...Przed chwila, po 18 godzinach podrozy, dotarlem do Warszawy, wielu Kolegow jeszcze jest w drodze ...WSZYSTKIM, ktorzy wzieli udzial w wyjezdzie na akcje BAHNA 2006" i w inscenizacji Polska we wrzesniu 1939" pragne BARDZO PODZIEKOWAC za wspolne dzialanie i razem spedzone chwile. BAHNA to wielki show, a nasza polska rekonstrukcja byla BARDZO DOBRA. Nigdy przedtem nikt nie pokazal tam wspaniale dzialajacej kawalerii i artylerii konnej. Rownie wielki podziw budzil wojenny TKS. Swietni byli polscy piechurzy, dzielnie walczyla spieszona kawaleria, uwijal sie szpital polowy, a charakterystyczne mundury polskich policjantow ciekawily widzow.Jak twierdzili wlasnie widzowie, w tym osoby, ktore na te akcje chodza od lat - Polacy pokazali cos naprawde interesujacego i wczesniej niespotykanego.Dziekuje wszystkim i ciesze sie, ze dzieki WSPOLNEJ pracy czlonkow wielu SRH i GRH moglismy z duma pokazac kawalek" naszej polskiej historii.PozdrawiamSlawek CisowskiP.S.Z pewnoscia akcja dostarczyla tez wielu doswiadczen, ktore nalezy spozytkowac w przyszlosci.
yoony Napisano 26 Czerwiec 2006 Napisano 26 Czerwiec 2006 Totalny opad szczęki poszedł dym z akumulatora :)))
Darda Napisano 26 Czerwiec 2006 Napisano 26 Czerwiec 2006 Szczęka może opaść, ale i nóż w kieszeni otworzyć się może, zwłaszcza, gdy porówna się polskie i czeskie przepisy – w tym przypadku dotyczące latania na samolotach ultralekkich!Przy okazji, jeśli ktoś chce rekonstruować lotnictwo z okresu drugiej wojny, ma licencję (czeska wystarczy) i sporo kasy, to takie coś produkcji Podešva-Air" kupić sobie może! Nawet w Polsce, choć produkcji czeskiej…
acer Napisano 26 Czerwiec 2006 Napisano 26 Czerwiec 2006 ielone Serca" JG 54 , Specjalistka" frontu wschodniego.Niesamowite sprzęt i mozliwości w tych Czechach.
Grzegorz Czwartosz Napisano 26 Czerwiec 2006 Napisano 26 Czerwiec 2006 DARDA NAPISAŁ:Szczęka może opaść, ale i nóż w kieszeni otworzyć się może, zwłaszcza, gdy porówna się polskie i czeskie przepisy – w tym przypadku dotyczące latania na samolotach ultralekkich!-----------------------------------------------------------Faktem jest, że przez dekady byliśmy pod tym względem krajem najczarniejszym z czarnych, ale zmieniło się naprawdę bardzo dużo. Właśnie od kilku lat jestem świadkiem konstruowania w Polsce samolotu akrobacyjnego z takim udziałem części samochodowych, jaki jest rewolucyjny jak na polskie warunki. To nie to, że ktoś tam ma silnik samochodowy w swoim niedzielnym latadełku. Teraz ULC dopuścił element samochodowy w układzie sterowania wysokowyczynowego samolotu akrobacyjnego, ot takiego w sam raz na mistrzostwa świata w akrobacji samolotowej, co jak na mentalność ULC jest po prostu szokujące.Też jestem wstrząśnięty tym przepięknym S.E. 5a, bo to mój najukochańszy samolot I wojny, ale tutaj nie ma co przeklinać polskich przepisów, tylko kupować dobrą fińską sklejkę, nitrocellon, dobrze wysezonowane listwy i robić w Polsce takie samo latające cacko, bo są już do tego warunki.:-)
Darda Napisano 27 Czerwiec 2006 Napisano 27 Czerwiec 2006 No, świat zaczyna do równowagi wracać, bo znów zaczynam mieć odmienne niż Grzegorz Czwartosz poglądy! Nieco chwiejna ta równowaga, bo różnica w poglądach chyba niewielka, ale dobre i to :-)To prawda – dużo, a nawet bardzo dużo w polskich przepisach na lepsze się zmieniło. Pozostają jednak w nich sprawy dziwne i niepojęte. Przykład – badania lotniczo lekarskie. To fakt, że nie trzeba już mieć zdrowia kosmonauty by na ultralighcie latać – jednak w takich Czechach wystarczy spełnić takie wymogi, jak dla prawa jazdy. Uprawnienia radiooperatora też poza przestrzenią kontrolowaną, o ile się nie mylę, nie są niezbędne. O cenach kursów (a różnice nie wynikają przecież z niższych zarobków instruktorów czy tańszego paliwa) lepiej nie wspominać! Trochę to wszystko dla mnie niepojęte, zwłaszcza wobec faktu uznawania w Polsce, i to bez żadnych ograniczeń, czeskich (i innych unijnych) licencji. Chyba, że chodzi tu o napędzenie klientów innym, niż polskie, szkołom pilotażu! Prawdę mówiąc, te chwalone przeze mnie czeskie przepisy są i tak skrajnie restrykcyjne wobec amerykańskich, gdzie zgodnie z FAR 103 do latania jednomiejscowym UL nie wymagane są ŻADNE licencje, a taki „latający pojazd” nie wymaga ŻADNYCH certyfikatów. Ale być może ci wstętni imperialiści w swym sadystycznym zaślepieniu chcą w ten sposób wygubić swój własny naród – kto wie?Wracając na nasze podwórko – faktycznie, przepisy uległy znacznemu rozluźnieniu, więc popieram Twój apel o kupowanie dobrej sklejki, wysezonowanego drewna i cellonu. Może za kilka lat i na naszych rekonstrukcjach takie scenki będzie można zobaczyć?
akagi Napisano 27 Czerwiec 2006 Autor Napisano 27 Czerwiec 2006 Darda, może się zdziwisz już wkrótce, wrzesień sie zbliża, heheheheheheheheheeeee
Darda Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 Akagi – trzymam Cię za słowo i bardzo się cieszę!Pospekulujmy – co też to może być? Prawdopodobne: Me 109, RWD-5bis, Storch. W Polsce jest zdolny (chyba) do lotu oryginalny bf 109 (Polskie Orły"), a czeskich replik 109-tek kilka (jedną z pewnością) zrobiono, i są chyba w zasięgu organizatorów. W Polsce lata też replika RWD-5bis. Storchów Zarówno oryginalnych, jak i ultralekkich replik też trochę (w Polsce, o ile się nie mylę jedna, w Czechach dużo więcej) lata.Teoretycznie możliwe: PZL P.11c i Ju 87. O replice Ju 87 słyszałem – podobno paskudna. Replika PZL P.11c w USA jest robiona, producent oferuje ją nawet w częściach do samodzielnego montażu. Nie słyszałem, by jakaś dotarła do Polski, ale kto wie?Jest też cała flota cyrku Martina Kindernaya, z której chyba pochodziła ta SE piątka, co to podczas „Bahny” z szachownicami latała.Jakieś inne propozycje? A może, Akagi, rąbka tajemnicy uchylisz?Na fotce – amerykańska replika jedenastki:
akagi Napisano 28 Czerwiec 2006 Autor Napisano 28 Czerwiec 2006 To nie spekulujcie - jak się dogadamy z bratankami z poludnia to bedzie latało, jak się nie dogadamy to nie bedzie. Ale dlaczego kurna w Polsce nie ma takich fajnych maszyn.....
Boruta Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 Tam jest większa swoboda, a u nas zawsze się znajdzie jakiś hamulec, ja to nazywam pruskim rygorem.Pozdrawiam
Grzegorz Czwartosz Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 DARDA NAPISAŁ:To prawda – dużo, a nawet bardzo dużo w polskich przepisach na lepsze się zmieniło. Pozostają jednak w nich sprawy dziwne i niepojęte. Przykład – badania lotniczo lekarskie. To fakt, że nie trzeba już mieć zdrowia kosmonauty by na ultralighcie latać – jednak w takich Czechach wystarczy spełnić takie wymogi, jak dla prawa jazdy. Uprawnienia radiooperatora też poza przestrzenią kontrolowaną, o ile się nie mylę, nie są niezbędne. O cenach kursów (a różnice nie wynikają przecież z niższych zarobków instruktorów czy tańszego paliwa) lepiej nie wspominać!-----------------------------------------------------------Jeśli chodzi o ceny polskiego latania – fakt, granda, ale z drugiej strony granda nie większa od polskich zarobków, więc jedno z drugim się sprzęga. Z tymi uprawnieniami do korespondencji radiowej to zawsze był kabaret, bo przecież zawsze w Polsce brakowało mikrofonów lotniczych! To dopiero był skandal. Trzeba było robić uprawnienia do korespondencji lotniczej, a potem i tak dostawało się np. szybowiec z łącznością jednokierunkową, a z kwadratu tylko płynął do delikwentów komunikat: „Iksinśki ... (jakaś informacja) ... – dwa razy na guzik, jeśli zrozumiałeś”. I trzeba było dwa razy cyknąć przyciskiem na drążku, żeby kwadrat otrzymał dwa uspokajające trzaski, że się informację przyswoiło i zrozumiało. Że już oszczędzę adresu tego miejsca, w którym mnie nauczono latać, a w którym przez co najmniej cztery lata była Mucha 100 nawet bez łączności jednokierunkowej, bo z drążka był wyrwany cały przycisk radiostacji i nikt przez długie lata tego nie naprawiał, a szybowiec miał dopuszczenie do lotów – jakim cudem? Do tej Muchy 100 kwadrat zawsze mówił: „Iksiński, zamachaj skrzydłami, jeśli zrozumiałeś” – oczywiście wyłącznie podczas termiki nadlotniskowej, bo na przelocie to sobie kwadrat mógł prosić o pomachanie skrzydłami przez archaniołów. To był cały nasz kochany kraj z rygorami IKCSP. :-)A wracając na poletko rekonstruktorskie – to, co kiedyś zrekonstruowaliśmy tylko malarsko w „Lotnictwie AI”, a co w polskim „reenactingu” nie mogło być nawet marzeniem, czyli polski Bristol F.2B w locie koszącym rozganiający bolszewicką kawalerię i tnący śmigłem po łbach, dziś już jest możliwe przynajmniej potencjalnie (bez tych ciętych łbów oczywiście). Wprawdzie wszyscy nawiedzeni obrońcy zwierząt, gdyby powstała latająca replika takiego F.2B i na kilometr zbliżyła się do konia, zaraz mierzyliby poziom decybeli i biegliby z pozwem do Strasburga o maltretowanie psychiczne koni w polskim „reenactingu”, niemniej konstruktorów lotniczych mamy zdolnych i z powodzeniem taka replika mogłaby kiedyś powstać z odpowiednio unowocześnionej dokumentacji. A niechby taka replika nawet i miała w środku wszystkie kewlary, borony, nomeksy i lotnicze pianki poliuretanowe, byleby od zewnątrz miała fakturę sklejki a płótno pozapadane tam, gdzie trzeba. No i komplet świszczących linek. Konstruktorów lotniczych mamy zdolnych, bo po wojnie nie byłoby takiej siły, która z własnej, nieprzymuszonej woli zagnałaby prof. Willego Messerschmitta, aby podszedł do polskiego konstruktora lotniczego z najszczerszymi wyrazami podziwu i gratulacjami za pewne dzieło. I nie mam tu na myśli wykształcenia formalnego naszych konstruktorów lotniczych, choć jest ono bardzo przyzwoite, ale coś w rodzaju konstruktorskiej odwagi i polotu. Dlatego jakoś dziwnie wierzę, że prędzej lub później powstanie zaakceptowana przez ULC dokumentacja techniczna jakiegoś bardzo rozsądnie wybranego lekkiego i/lub prostego w amatorskiej budowie przedwrześniowego samolotu, bez zadęć zaraz na Łosia, i że społeczne pieniądze wreszcie nie będą w Polsce topione w takie coś, jak paździerzowe 60 proc. Liberatora, będącego jeszcze politycznym pi-arem.DARDA NAPISAŁ:Trochę to wszystko dla mnie niepojęte, zwłaszcza wobec faktu uznawania w Polsce, i to bez żadnych ograniczeń, czeskich (i innych unijnych) licencji. Chyba, że chodzi tu o napędzenie klientów innym, niż polskie, szkołom pilotażu!Prawdę mówiąc, te chwalone przeze mnie czeskie przepisy są i tak skrajnie restrykcyjne wobec amerykańskich, gdzie zgodnie z FAR 103 do latania jednomiejscowym UL nie wymagane są ŻADNE licencje, a taki „latający pojazd” nie wymaga ŻADNYCH certyfikatów. Ale być może ci wstętni imperialiści w swym sadystycznym zaślepieniu chcą w ten sposób wygubić swój własny naród – kto wie?-----------------------------------------------------------Nie dodałem powyżej ważnej rzeczy, że ten samolot, który uważam za rewolucyjny zważywszy mentalność ULC i polskie przepisy, powstaje w warunkach domowych, no niech będzie, że willowych. Wprawdzie robi go jeden z wybitniejszych polskich pilotów doświadczalnych i konstruktorów lotniczych, ale przecież magia nazwiska nie może tutaj działać, bo lotnicze „dura lex, sed lex” jest ponad takie sprawy. Udział części nie lotniczych jest w tym samolocie nietypowo duży, a przy tym ULC nie wyrzuca konstruktora z każdą taką częścią do robienia badań niszczących w MEiL, IL lub ITWL.Co do Stanów Zjednoczonych – a jednak jest jeden przepis, jaki trzeba spełnić, bo jak nie to sekwestr FAA i prokurator. Na kadłubie trzeba sobie namalować ściśle określonej wielkości napis „Experimental”. I już można zabijać siebie i innych na własną odpowiedzialność. W latach 60. i 70., gdy raczkował rynek latających replik samolotów historycznych, pamiętam jak oglądając „Flug Revue” i inne imperialistyczne magazyny o tym traktujące, irytowałem się na te paskudne napisy psujące wygląd takich replik. Teraz jakoś to jest inaczej i bardziej życzliwie dla widzów oraz właścicieli takich samolotów – malowanie miniaturowych znaków rejestracyjnych w miejscach prawie niewidocznych, jak pod samym statecznikiem poziomym itp.DARDA NAPISAŁ:Wracając na nasze podwórko – faktycznie, przepisy uległy znacznemu rozluźnieniu, więc popieram Twój apel o kupowanie dobrej sklejki, wysezonowanego drewna i cellonu.Może za kilka lat i na naszych rekonstrukcjach takie scenki będzie można zobaczyć?-----------------------------------------------------------Jestem przekonany, że profesjonalna rekonstrukcja historyczna, wrześniowa '39, lądowo-lotnicza, jest w Polsce tylko kwestią czasu. Jeśli nie dożyjemy jej my, to dożyją następne pokolenia, ale dożyją. Trzeba jedynie wszystkie polskie mało sensowne rojenia o budowie latających replik Łosi, Karasi, pe-jedenastek itp. sprowadzić do postaci jednego, szybko i realnie możliwego do zbudowania samolotu, jakim jest RWD-8. To jest jedyny samolot-klucz (może z marginalnym wyjątkiem PWS-26) do najwspanialszych rekonstrukcji lądowo-lotniczych takich, aby publiczność realnie coś z tego zobaczyła i przeżyła. I tym samolotem obsłuży się dosłownie każdą rekonstrukcję września '39. I rekonstruktorska piechota będzie miała z niego pożytek, i kawaleria, a nie z mrzonek fantastów o latających Łosiach. Mając superwierną replikę RWD-8 otwiera się już tylko stosowną instrukcję M. S. Wojsk. w rozdziałach „Wywiad na dwusiedzeniowcu”, albo „Odosobniony dwusiedzeniowiec w walce” itp., stawia się replikę bramki do przechwytywania meldunków i jest taka rekonstrukcja, że wszystkie Beltringi będą pisać na swoich forach posty pod hasłem „Totalny opad szczęki”. :-)Już teraz absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby w Polsce odbyła się pierwsza w naszym kraju rekonstrukcja lądowo-lotnicza, w tym przypadku II wojny na Zachodzie, i to z takim rozmachem oraz scenariuszem, że Beltring przy tym to jest prowincjonalny grajdoł. Poza wolą i jakąś dozą pieniędzy jest do tego potrzebne tylko stosowne porozumienie pomiędzy:- Urzędem Lotnictwa Cywilnego;- właścicielem któregoś z samolotów Piper L-4 Cub (jest ich w Polsce bodaj pięć, w tym co najmniej jeden w barwie „olive drab FS34087”, czyli niemal gotowy do rekonstrukcji);- wszystkimi GRH PSZ;- wszystkimi GRH US Army;- GRH niemieckimi pasującymi do frontu zachodniego.A scenariusz? Chyba wiadomo – dwukrotnie na swoim szlaku bojowym 1. DPanc współpracowała z dywizjami amerykańskimi. Żyje co najmniej jeden amerykański pilot samolotu Piper Cub, który latał nad pozycjami polskiej 1. DPanc. Mam z nim dobry kontakt. Malowanie jego samolotu można odtworzyć w najdrobniejszym szczególe, gdyby tylko właściciel któregoś z polskich Cubów wyraził na to zgodę. Scenariuszy można napisać kilka. Sam tylko wspomniany amerykański pilot miał bardzo niezwykłą przygodę z Niemcami tuż pod pozycjami polskimi w rejonie Chambois, a nie jest to przygoda niebezpieczna i z powodzeniem można ją zrekonstruować dla publiczności.W razie czego – scenariusz ode mnie wraz z komentarzem dla publiczności. :-):-)
akagi Napisano 28 Czerwiec 2006 Autor Napisano 28 Czerwiec 2006 GRZEGORZ CZWARTOSZ NAPISAŁ:Jestem przekonany, że profesjonalna rekonstrukcja historyczna, wrześniowa '39, lądowo-lotnicza, jest w Polsce tylko kwestią czasu. Jeśli nie dożyjemy jej my, to dożyją następne pokolenia, ale dożyją.(...)-----------------------------------------------------------To by znaczyło, że sie żadna profesjonalna nie odbywa? Choćby lądowa, tak?Ciekawy pogląd zaiste.
Grzegorz Czwartosz Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 AKAGI SKONSTRUOWAŁ:-----------------------------------------------------------GRZEGORZ CZWARTOSZ NAPISAŁ:Jestem przekonany, że profesjonalna rekonstrukcja historyczna, wrześniowa '39, lądowo-lotnicza, jest w Polsce tylko kwestią czasu. Jeśli nie dożyjemy jej my, to dożyją następne pokolenia, ale dożyją.(...)-----------------------------------------------------------To by znaczyło, że sie żadna profesjonalna nie odbywa? Choćby lądowa, tak?Ciekawy pogląd zaiste. -----------------------------------------------------------Panie Szanowny, a pieniaczy, obrażalski i przemęczony upałem,Jeśli się nie umie czytać ze zrozumieniem i interpunkcją, to rzeczywiście - nie odbywa się.Poprosimy o listę polskich profesjonalnych, lądowo-lotniczych rekonstrukcji historycznych traktujących o wrześniu 1939 r.
Towarzysz Iwan Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 Polska Bf-ka jest niestety tylko statyczna :( Jest jedyna P-11C, ale IMO nie jest to eksponat, którym powinno się latać :)Co do pomysłu - z kawalerią - jestem sceptyczny - wydaje mi się, że nalatywanie samolotem na kawalerię (mimo naprawdę wysokich umiejętności kawalerzystów, co pokazali np. na Bzurze 2005) jest proszeniem się o wypadek ;)
atyl Napisano 28 Czerwiec 2006 Napisano 28 Czerwiec 2006 Jakoś czeskie konie się nie spłoszyły, mimo tego ,że SE5 latał dośc nisko i strzelał ślepakami. Zareagowały tylko na przelot Grippenów, także konie też można przyzwyczaic do huku, niecodziennych zjawisk takich jak wybuchy, strzelanina, czołgi.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.