Skocz do zawartości

BITWA WYRSKA 2006 - plusy i minusy - Wasze opinie


Rekomendowane odpowiedzi

kutno, towarzyszu na placu boju! Prawda jest taka, że to ja Ci zgubiłem ten granat...chyba wtedy jak mnie brali Polacy do niewoli. Później ponoć przejechał po nim nasz wóz pancerny...na następnej inscenizacji będę Cię za to osłaniał ;))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 111
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Pisałem jako pierwszy o brakach organizacyjnych na imprezie ale widzę, że niestety tematy organizacyjno-techniczne na jakiś czas przysłonił temat bliski każdemu obywatelowi tego kraju - ALKOHOL.
Jakie to smutne……. Ile można o tym pisać. Jak kto żygał, ile wypił itp…
Dziecko o mały włos nie zostało stratowane przez ułanów, ludzie po pierwszej inscenizacji usłyszeli że „koniec” i poszli do domów, okradziono reenaktorów ze sprzętu, ostatnia inscenizacja odbyła się bez jednej z GRH bo się przebierali w stosowne do scenariusza mundury a nikt ich nie powiadomił że się zaczyna a Wy pisaliście tyle tylko o jednym... poza tym właśnie 1 FJR się przebierała a widownia zobaczyła za to w akcji GRH która cierpiała na przerost ambicji nad możliwościami i umiejętnościami, przedkładając formę nad treść…
Nic dziwnego, że widzieliśmy wycieczki autobusowe" , które były chyba dla nich (GRH „Szwajcarzy”) jedną z najatrakcyjniejszych rzeczy w inscenizacji. O ile mi wiadomo impreza była dla widowni a nie GRH !!! Myślę, że bardzo widowiskowy byłby „desant” piechoty z jadącego OT. Ktoś wysportowany mógłby nawet wyskoczyć przez burtę… ale to nie 7AA ani FJ…
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pik pamietaj ze ci ludzie robia to do wlasnej przyjemnosci i zainteresowania tym tematem i nie maja placonych wielkich pieniedzy za ta inscenizacje A TY wymagasz perfekcionalizmu !!! czlowieku morzesz sie tylko cieszyc ze zyjesz w takich czasach ze taki spektakl morzna bylo ogladac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdyby impreza była tylko dla widowni to były by tam same punkty z kiełbasą i browarami ... nie ma co ukrywać ale to że komuś się chcę za friko jechać na drugi koniec Polski po to żeby robić za przysłowiową małpę na wystawie wynika zazwyczaj głównie z pobódek osobistych, z których zapewne sporą część stanowi właśnie własna przyjemność. pierw dla siebie i ógolnie pojętej pamięci, a na końcu się martwi chyba o to żeby Pani Zosia z mięsnego stojąc z boku się cieszyła :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pięknie, ale działalność rekonstrukcyjna powinna się cechować dążeniem do perfekcji. W przypadku mundurów i sprzętu wymaga to pieniędzy i czasu, ale do wczucia się potrzeba tylko chęci. Polecam to wszystkim rekonstruktorom bo to podnosi poziom frajdy z udziału w walce.
I oczywiście zgadzam się, że rekonstruujemy przede wszystkim dla siebie a w drugiej kolejności dla widowni.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy się świetnie bawili (dla siebie), ale pokazali klasę!!! I publiczność też zobaczyła super przedstawienie... AA7 i 1FJR , Festung Breslau i inni świetnie się bawili (też dla siebie!!) ale starali się zachowywać profesjonalnie i zgodnie z realiami!!! I starali się robić to tak by publiczność widziała bo o to chodziło, a inni wozili się na OT dla własnego zadowolenia mając w d... realia czy takie tam...
Wajcha - wiem o czym pisze bo sam tam za friko jechałem!!!!!!! Ale nie jechałem ani razu na OT tylko nacierałem pieszo…. Mogłem się pchać na zasadzie „ja też chcę jechać!!! Ja, JA CHCĘ!!!” – rzucanie się jak łysi na grzebienie pozostawiłem innym…. Ja się starałem wczuć w rolę…
Posmol - Od zabawy tylko dla SIEBIE (GRH) są zamknięte imprezy…. A Wyry taką nie jest… i tyle. Tam gdzie jest widownia trzeba się postarać…
Profesjonalne GRH biorą pod uwagę regulaminay, zasady sztuki wojennej, taktykę, realizm historyczny i takie tam nawet jak działają dla siebie bez publiczności. Poza tym OT (SdKfz) to nie BWP. Nie służy do walki z jego pokładu - ma tylko dowieść piechotę za czołgami, która dalej walczy spieszona.
Oczywiście to taki skrót myślowy ale to nie miejsce aby rozwijać zasady taktyczne walki grenadierów pancernych.

Cyt.:„pierw dla siebie i ógolnie pojętej pamięci, a na końcu się martwi chyba o to żeby Pani Zosia z mięsnego stojąc z boku się cieszyła ” - czyli (w tym wypadku) biega jak pajac i tak wygląda!

A MOŻE W WYRACH CZAS ZORGANIZOWAĆ MAŁY (kilka dni) ZLOT POJAZDÓW MILITARNYCH I GRH?? BITWA I INSCENIZACJE MOGĄ BYĆ KULMINACJĄ!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfsong bardzo ciekawie sobie to wytłumaczyłeś z tym bieganiem jak pajac.

Bawiąc się w rekonstrukcje, chyba wszyscy próbujemy odtworzyć jakąś tam postać i chodzi nam o jej najwierniejsze przedstawienie. Sprawa nie kończy się na założeniu munduru i skompletowaniu sprzętu. Wbrew pozorom wtedy wszystko się dopiero zaczyna. Trzeba się nauczyć niestniejących już zachowań,zwyczajów często języka - unikać współczesnych elementów, a także jako że to wojsko to próbuje się też każdy wdrożyć w realia miliatarne z tamtego okresu. To jest właśnie to co najjaskrawiej widać na inscenizacjach - podejście do tematu - jedni wolą takie, innym wystarcza zestaw uproszczony. Tyle, że upraszczając niestety czasem wywołujemy konsternację u pozostałych.

Mi frajdę sprawie mozolne dążenie do perfekcyjnie odtworzonej sylwetki podoficera rezerwy przedwojennego WP - pracę nad tym trwają już ponad 2 lata i nadal jestem na samym początku ... ale dobrze sie czuję gdy wiernie odtwarzam tą sylwetkę i basta, a to czy ktoś na mnie patrzy czy nie to sprawa absolutnie drugorzędna, bo zawsze przenosząc się w tamten świat staram się nawiązywać do tamtego kanonu zachowań. Także nadal olewam panią Zosię z mięsnego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi frajdę sprawia mozolne dążenie do perfekcyjnie odtworzonej sylwetki " podoficera pewnej dywizji Waffen XX. Temat tej jednostki (i reenacting) wałkuje dwa lata jak Ty! (mundury, wyposażenie, literatura…)
I właśnie szlag mnie trafia jak ktoś w 2 albo 3 mce uważa ze się w pełni przygotował i jest najlepszy!! A na placu boju (inscenizacji) odwala amatorke a potem łazi jak cwaniak i jest z siebie dumny… a gęba się nie zamyka: „Ja to to i tamto, a Ja, a My…”
I własnie taki gość jest dla mnie pajacem.... A pani Zosia.... czy ona sie zna???
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie czytam te wnioski i spostrzeżenia, i postanowiłem też się odezwać. Postaram sie być konkretny, choć zastrzegam sobie z góry stronniczość. Nie chcąc wysoływać dyskusji na temat sensu i celowości jedno tylko zdanie ogólne wtrącę na początek. Szeroko pojęte inscenizacje historyczne są organizowane dla widzów (by ich edukować, bawić, wprawić w zadumę itp.) jednak biorą w nich udział ludzie, którzy poza misją do spełnienia mają też z tego zajęcia radość i przyjemność (i możliwość wyżycia się niebanalnego). Znaleźć więc trzeba kompromis.
Moje wrażenia w wielu przypadkach pokrywają się z wyżej zamieszczonymi.

Co mi się podobało:
* otwartość organizatorów przed, w trakcie i po
* widoczne nastawienie organizatorów na dbanie o uczestników (tu zakwaterowanie i wyżywienie na wysokim poziomie - to już standard w PF)
* wieczorek prezentacji - wspaniały pomysł
* pirotechnika, ale w części, bo część eksplozji jakby tłumik miała (podobne były na Bzurze 2004, więc to kwestia do rozwoju i poprawy)
* pole bitwy - było lepiej niż rok wcześniej, bo nie było wody a pojazdy i ludzie mogli się poruszać


Co nie za bardzo:
* brak komentarza wydarzeń - nie tylko publiczność nie wiedziała co się dzieje
* brak ochrony - panowie nie byli zainteresowani tym co do nich należało i mam wrażenie, że nie za bardzo wiedzieli co mają robić poza tym, że byli na miejscu
* za późno dowiedzieliśmy się o chłopakach z Lublińca - było już za późno na przebranie w cokolwiek (udawało się żołnierzy ubierać w mundury z epoki na innych imprezach to udało by się i tutaj). Jestem przekonany, że oni czują temat całkiem nieźle. Widziałem na własne oczy przemianę jaka w kilku z nich nastąpiła jeszcze w Dobieszowicach gdy zobaczyli na własne oczy co robili rekonstruktorzy i jak ofiarnie. A dwaj obecni w tym roku w szeregach niemieckich rozbawili mnie prawie do łez jak usłyszałem żal w głosie gdy mówili szkoda, że tylko tyle... myślałem, że trochę pobiegamy"
* za dużo inscenizacji - na jednym polu, z tymi samymi uczestnikami i sprzętem (przynajmniej po jednej stronie) i w tym samym czasie nigdy nie będzie łatwo przedstawić różnie i ciekawie kilku inscenizacji. Dla widzów to mogło być mało czytelne (biegną do przodu, cofają się, znów biegną i znów wracają) i nudne (ubywało ich z upływem czasu).
* niewykorzystane właściwie pojazdy po stronie niemieckiej - tu faktycznie służyły za środki transportu. Jednak było za mało miejsca na polu na pokazanie ich jak należy. No i za wielu rekonstruktorów bardzo chciało się na nich znaleźć.
* brak śmietników - Co zrobić z plastikowymi butalkami po wodzie pitej w przerwach? Można by oczywiście powiedzieć, że lepiej mieć wodę w manierkach, ale jak już się pojawiły butelki...
* brak zorganizowanego zakończenia imprezy (zebranie wszystkich uczestników, przedstawienie, oklaski, odprowadzenie z pola)
* nie zamierzam wywoływać znów tematu, ale ja osobiście jestem generalnie przeciwny alkoholowi przed i w trakcie takich imprez - piwko czy dwa po, jest do przyjęcia. Oczywiście z rozsądkiem, bo w końcu nadal w mundurach są wszyscy. Zdjęciem w mundurze i z plastikowym kubkiem w ręku trudno się szczycić, więc jedno czy dwa przy posiłku zasłużonym - ok.

I kilka słów mojego komentarza na temat uczestników.
O kawalerii nie zamierzam się wypowiadać i oceniać jako specjalista, bo nim nie jestem. Dobrze, że kawalerzyści są i biorą udział w takich imprezach, bo to zawsze jest atrakcyjne i widowiskowe. Oczywiście nie tylko z tego powodu. Odniosłem jednak wrażenie, że nie do końca dobrze się czuli w tym konkretnym miejscu. Nie wiem z jakiego konkretnie powodu ale podczas tego patrolu (po incydencie z dzieckiem) jeden z nich odmówił wykonania rozkazu czyli powrotu z meldunkiem mówiąc, że na nim (koniu) nie pojedzie, nie da rady (nie dosłownie ale sens zachowałem). Z tego co sami tam mówili wynikało to, że incydent z dzieckiem nie zamienił się w tragedię to prawie cud - nie wiem ile w tym wyszkolenia i roli koni a ile jeźdźców było. Piszę co słyszałem.
Prawie wszystkie grupy gubiły się w scenariuszach. Był to na pewno efekt ich nieprzećwiczenia i braków w wyszkoleniu. Nie jesteśmy wojskiem i nie mamy możliwości ciągłego ćwiczenia. Za mało wiemy na temat zachowania na polu bitwy a w dodatku gdybyśmy chcieli zachować realia bitwy to publiczność nic by nie widziała. Moim zdaniem pełną wiedzę na temat całego scenariusza powinni mieć dowódcy grup tylko i przed każdą inscenizacją powinni to między sobą ponownie omówić. Każdy z nich z kolei powinien przekazać odpowiednią część tej wiedzy dowódcom odcinków i oddziałów a oni dalej. Szeregowy żołnierz powinien wiedzieć kogo słuchać i jak się zachować (właściwe reagowanie na to co się dzieje). Na inscenizacjach wszyscy uczestnicy są aktorami i muszą pamiętać, że jak sytuacja tego wymaga to trzeba zagrać poległego. Dobrze, żeby jednak nie ginęli dowódcy znający zadania opisane w scenariuszu :) Jak ma ktoś jeszcze nadmiar amo to może będzie okazja zmartwychwstać w zamieszaniu. Niedopuszczalne jednak jak już się zginie" jest chyba rozglądanie się na wszystkie strony i zabawianie rozmową również poległych kolegów. Publiczność widzi i ocenia krytycznie, reporterzy też.

Nie miałem zamiaru nikogo urazić ani wywoływać jałowej dyskusji. Mam nadzieję, że moje opinie mogą się przydać w przyszłości wszelkim organizatorom.

Pozdrawia
Nix
Członek Sztabu Aufklärungsabteilung 7 der 4.Pz.Div. GRH
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, niech mi ktos wyjasni ... jak dwulatkowi, dlaczego chłopaki z 7AA - Nix, Steiner - umieja rzeczowo napisać o wszystkim - a to przydaje sie każdemu organizatorowi, a koledzy z grup polski jedynie jakimis półzdanaiami, ni to chwaląc się , ni to odgryzając........

tak sie zastanawiał idąc do wyra niejaki Haber znany bardziej po japońsku jako a.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jarob,skąd wziąłeś rewelację o nie wykonaniu rozkazu?Mam film z bitwy gdzie nagrany jest cały przejazd z incydentem z dzieckiem włącznie.Po powrocie szperacza prowadzący każe czekać a sam rusza galopem do polskich pozycji,składa meldunek,wraca i całość kieruje się do lasu.To wszystko jest bardzo ciekawe",to co wypisujecie.

Załóżmy,że (jak to już nazywaliście wcześniej) a kawaleria" to same pijaki,awanturnicy spadający z koni,niemoralni przebierańcy.Zadowoleni?

P.S.Chciałoby się napisać:ciekawą rzeczą jest ciągłe piętnowanie kawalerii przez członków i tylko członków AA7 z niejakim mecenasem rekonstrukcji" w tle.
A to,że dziecko nie zostało ztratowane to CUD z dużej litery.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, żeby zakonczyć temat kawalerii pozytywnie, że w roku przyszłym trzeba będzie na Wyrach pokazać działanie większego pododdziału polskiej kawalerii i wesprzeć dotychczasowych konnych uczestników, którzy w małym pododdziale mają ograniczone możliwości pokazania innych typowych dzialań kawaleryjskich jak spieszanie, zajmowanie pozycji, odprowadzanie koni, odprzodkowywanie działka i zajmowanie pozycji. Myślę, że będzie to możliwe do zrobienia siłami dotychczasowych uczestników wspartymi GRH 2 p.uł. i harcerzami z 14 p.uł. i 3 p.uł. Jest w pobliżu też sporo konnych z innych pułków, których się wezwie na pomoc:-)

Tak więc, jeśli zaczniemy myśleć o tym wczesniej, to Wyry 2007 będą miały także swój duży epizod kawaleryjski podczas bitwy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym sęk,że taki epizod jezdny przewidziany został kategorycznie scenariuszem.Nie było możliwości spieszenia,prowokacji ognia,opóżniania npla na przedpolu z kb Ur-em.To można było wykonać.Dobrze,że w ogóle organizatorzy zdecydowali się na element kawalerii bo według realiów pod Wyrami mógł być co najwyżej goniec (gońcy) konny z kawalerii dywizyjnej.

POWTARZAM JESZCZE RAZ!Zadanie objęte scenariuszem zostało WYKONANE.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chętnie powojuję ramię w ramię z Michałem-Podchąrążakiem z 2-go.W końcu podczas Jego pierwszego rajdu mundurowego (250 km.) miałem przyjemność Mu towarzyszyć.Ma po tej wojaczce 2 pamiątki.:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie