pzl Napisano 15 Listopad 2004 Autor Napisano 15 Listopad 2004 Po wielokrotnych zapewnieniach i informacjach zdobytych z różnych źródeł, iż na pewno w latach dwudziestych XX wieku na samolotach były stosowane radiostacje pokładowe /dotyczy to np. samolotów francuskich: Breguet XIX, Potez XXV, a nawet Breguet XIV, Salmson 2A2/, trudnościach w znalezieniu informacji, czy radiostacje takie były używane w lotnictwie polskim, które przecież wyposażone było w sprzęt francuski jednej rzeczy zrozumieć nie potrafię:dlaczego w łączności lotniczej stosowano tak anachroniczną formę porozumiewania się jak zrzut meldunków w woreczkach, podchwytywanie meldunków z bramki, lub tyczki, komunikację naziemnych patroli łaczności z lotnikiem za pomocą płacht sygnalizacyjnych, lub nawet w samolotach przewożono gołębie pocztowe, które służyły również w armii.Gdzie tkwiły faktyczne trudności w wykorzystaniu tego sprzętu przez lotnictwo? Czy może w ogóle nie sprowadzaliśmy samolotów wyposażonych w radiostacje?
fiku Napisano 15 Listopad 2004 Napisano 15 Listopad 2004 Archaiczne" jak piszesz sposoby komunikacji były tylko jedną z form łaczności ziemia-powietrze. Jak wyobrażasz sobie przekazanie za pomocą radiostacji dłuższego meldunku albo np. mapy? I do tego służyły podchwytywacze. Płachty sygnalizacyjne służyły min. do identyfikacji własnych oddziałów. Problemem nie był chyba sam sprzęt radiowy. Ale np. użytkowanie radiostacji w takim Lublinie" było strasznie utrudnione ze względu na hałas. Karasie, Łosie miały radiostacje tak jak i spora część samolotów myśliwskich.Myślę że głównym problemem był w ogóle brak zaufania do radia w polskiej armii.
pzl Napisano 16 Listopad 2004 Autor Napisano 16 Listopad 2004 Pociągnę jeszcse temat:w latach dwudziestych XX wieku uczono na kursach łączności obsługi urządzeń służących do komunikowania się z radiostacjami lotniczymi, czy też do wychwytywania sygnałów nadawanych przez nie,był więc sprzęt, i przeszkoleni ludzie
Peter Napisano 16 Listopad 2004 Napisano 16 Listopad 2004 Nie było tak słodko. W 39-ym w P-11 radiostacje mieli dowódcy i to nie wszyscy. Moim zdaniem raczej nie chodziło o dostępność a raczej o kasę. Wszyscy w Polsce fundowali wojsku km-y, działa, nawet samoloty a niestety radiostacje były czymś egzotycznym. Ty bardziej dziwne, że radioamatorów mieliśmy pokażną ilość a i konstruktorów niezgorszych. Oczywiście konstrukcja nadajnika amatorskiego a konstrukcja radiostacji lotniczej czy czołgowej to jest niebo i ziemia. Waga, odporność na wstrząsy, odporność na szoki termiczne, odporność na zmiany ciśnienia (wysokość) to są zagadnienia do dzisiaj aktualne a minęło przecież już 65 lat. Inną ciekawostką jest fakt stworzenia namiastki systemu wczesnego ostrzegania. Niestety za pomocą dosyć prymitywnych metod tzn. obserwatorów i publicznej sieci telefonicznej. Dalej już było lepiej. Część zbiornic i lotnisk miało radiostacje mobilne (tzw. dywizyjne) lub aparaty telegraficzne ( tzw. tfu ... Juzy czy jakoś tak - przetłumaczono z angielskiego). Niestety, jak eskadra wystartowała a dowódca nie miał (lub się popsuła) radiostacji, łańcuch informacyjny się przerywał. Najczęściej więc kierowano pilotów nad teren domniemanego ataku lub już zaatakowany. Mało znanym faktem (utajnione) był początek (1938) prac nad tzw radiodetekcją - goniometrią. W założeniu urządzenie miało namierzać radiostacje samolotowe wroga. W trakcie prac nad wysokim zakresem UKF (wtedy ok. 60-100MHz) okazało się, że fale te, przy dużej mocy emisji, doskonale się odbijają" od przedmiotów metalowych i wracają do anteny nadawczej. Niestety był rok 1939 i dalsze prace przerwała wojna. Perfidią historii jest to, że Angole w zamian za wiedzę w rozpracowaniu Enigmy (dzięki której poźniej wygrali wojnę) powiedzieli tylko dziękuję". Mogli pomóc w zbudowaniu polskiego Radaru, ale to już full fiction.
Peter Napisano 16 Listopad 2004 Napisano 16 Listopad 2004 A jak wyglądały radiostacje w tamtych czasach :http://www.laud.no/la6nca/radio/german/index.htm
fiku Napisano 16 Listopad 2004 Napisano 16 Listopad 2004 Co do lat dwudziestych to trudno mi się wypowiadać. Ale wydaje mi się że radiostacja ruchoma w tym okresie to była rzecz dość rzadko spotykana w armii IIRP. Pierwsza polska radiostacja RKD to 1928 rok. A o dużym napływie sprzętu łączności radiowej to możemy mówić dopiero po 1935 roku (radiostacje N2).Czy uczono o łączności radiowej? Połowa instrukcji szkoły podchorążych piechoty Łączność" z 1931 roku dotyczy tego problemu. Więc tak źle chyba nie było. Ale sprzęt radiowy lat dwudziestych (wliczając w to radiosatcję RKD) to urządzenia dość prymitywne do których wojskowi rzeczywiście zaufania w polu, a tym bardziej w lotnictwie mieć nie mogli. Dlatego też równoległy rozwój innych form łączności kablowej, optycznej czy z wykorzystaniem gołębi, psów czy gońców. Co do wyśmiewanych gołębi to bodajże armia szwajcarska zwolniła" je ze służby jakoś dopiero pod koniec XX wieku. No właśnie apropo przechwytywacza to niech się wypowiedzą specjaliści od lotnictwa czy to nie przypadkiem nasz wynalazek. Bo jakoś poza samolotami Lublin" o nim nie słyszałem. No i nie ma o nim nic we wspomnianej instrukcji z 1931 roku.
coe Napisano 16 Listopad 2004 Napisano 16 Listopad 2004 No nie, no nie przesadzajmy:)Przechwytywanie meldunków przez samolot nie jest polskim wynalazkiem.Problem komunikacji ziemi z samolotem zaistniał już w czasie I wojny, gdy podstawową funkcją samolotu było wykonywanie rozpoznania na rzecz wojsk lądowych. Wtedy też narodziła się cała kategoria samolotów współpracujących z armią /różnie się one w różnych armiach nazywały/ oraz system komunikownia się z nimi - moim zdaniem jego wynalazcami byli francuzi.Na zdjęciu widać Poteza /w Polskeij służbie/ podczas przechwytywania meldunku.Jako ciekawostkę można dodać, że w czasie II wojny amerykanie opracowali system przechwytywania przez lecący samolot stojącego na ziemi szybowca /w praktyce system ten stosowano w Birmie/. Ogólna zasada była taka sama jak przy podejmowaniu rozkazów z bramki przez lecący samolot.
fiku Napisano 17 Listopad 2004 Napisano 17 Listopad 2004 Fajna fotka. Fotograf sporo ryzykował robiąc zdjęcie tej pozycji. Kotwica podchwytywacza ważyła koło 5 kg i pędział z prędkością ponad 100 km/h a on musiał stać gdzieś blisko trasy jej przelotu.
Gebhardt Napisano 18 Listopad 2004 Napisano 18 Listopad 2004 Rozwijajac temat braku zaufania do radia, mnie sie wydaje ze chodzilo glownie o latwosc podsluchu przez npla. Charakterystyczne ze wielu wyzszych wojskowych polskich nawet po doswiadczeniach calej wojny, nadal uwazalo ze Juz (czyli Hughes) byl pewniejszym srodkiem komunikacji!
Gebhardt Napisano 18 Listopad 2004 Napisano 18 Listopad 2004 A co do 'archaicznosci' srodkow to swiec dymnych napewno i placht chyba tez uzywa sie do dzis do komunikacji ziemi z lotnikiem.
pieczarka Napisano 18 Listopad 2004 Napisano 18 Listopad 2004 może to nie w pełni w temacie ale jeżeli ktoś jest zainteresowany łącznością lotnictwo-kawaleria, to pozwolą Koledzy, proponuję zajżeć do:[url]http://www.kawaleria2rp.horsesport.pl/forumphp/viewtopic.php?t=35[/url]
Peter Napisano 19 Listopad 2004 Napisano 19 Listopad 2004 No cóż, za ułana zawsze koń myślał, to po co im łączność.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.