Skocz do zawartości

Lycena33

Użytkownik forum
  • Zawartość

    99
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez Lycena33

  1. Zawsze warto podchodzić z rezerwą do takich źródeł informacji. https://www.reddit.com/r/LessCredibleDefence/comments/9bkcfo/how_credible_or_noncredible_is_military_watch/
  2. Nie sądzę, ale na pewno w ten sposób odzyskuje nieco swojego potencjału straszącego (o czym m.in. świadczy powyższe pytanie). Prędzej bym się spodziewał powszechnej mobilizacji i starcia z powierzchni ziemi kilku rosyjskich wiosek w ramach oczyszczania obwodu kurskiego z wojsk ZSU. To przede wszystkim przekaz skierowany do własnego społeczeństwa. Postraszenie kogoś z zewnątrz to raczej bonusik a nie główny cel całego przedsięwzięcia. To, że z ust propagandystów padają nie tylko te same treści ale również identyczne zwroty i określenia, doskonale pokazuje, ze mamy tu do czynienia nie ze spontanicznymi wypowiedziami wyrażającymi własne przemyślenia, a z centralnie przygotowaną i wdrażaną kampanią propagandową.
  3. Bym się zbytnio nie ekscytował. Pokazani panowie (i panie jak widać też) przygotowują grunt pod trudne/niepopularne/kontrowersyjne decyzje/działania władz. Fiutin będzie mógł powiedzieć, że tego czy owego nie chciał robić, ale głos ludu jest dla niego ważniejszy i musi się do niego przychylić. I właśnie zaczęło się urabianie tego ludu, żeby zażądał tego, co potrzeba.
  4. https://t.me/projectArchangel/4470
  5. Dziwne. Szmydt jako sędzia miał dostęp do informacji niejawnych z automatu. Z tym panem służby maiły utrudnione działanie, bo sędziów z mocy prawa się nie sprawdza, jak to ma miejsce w przypadku zwykłych obywateli (o tym ostatnim wiem co nieco z własnego doświadczenia - dość dokładnie prześwietlane są finanse delikwenta, także rodzinne, kontakty zagraniczne, zdrowie, zwłaszcza psychiczne itp.). Jakby kto miał wątpliwości, polecam lekturę Uchwały Składu Siedmiu Sędziów Sądu Najwyższego z dnia 28 września 2000 r. III ZP 21/00 oraz Ustawę o ochronie informacji niejawnych z dnia 5 sierpnia 2010 r. (Dz. U. 2010 Nr 182 poz. 1228). W przypadku ustawy zwracam uwagę na art. 34 ust. 10. Niestety plików pdf załączyć nie jestem w stanie.
  6. Dostał zawiadomienie, że jest poszkodowanym w sprawie Pegasusa?
  7. Tylko że wtedy Szwedzi mieli ponoć techniczne problemy z dostawą samolotów do Czech, bo właśnie był kłopot z przelotem nad Bałtykiem. Tak to wówczas relacjonowano. Jak dobrze pamiętam nasze F-16 w większości - bo i tam był jakiś felerny egzemplarz(-e?) - były dostarczone z USA lotem. Trochę to jednak dalej. Ale to off-top, nie związany z wojną na Ukrainie i nie ma go co ciągnąć dalej. Tylko może przy okazji F-16 warto wspomnieć, że jeszcze przed wybuchem wojny, była mowa o grupie ( 9 lub 11 - już dokładnie nie pamiętam) ukraińskich pilotów szkolonych na tym typie w USA. Ciekawe, czy to była prawda? A jeśli tak, to czy tam zostali, czy też wrócili i polegli na swoich Su lub Migach?
  8. Bez przesady. Mamy w armii Warmaty. Niezbyt wybitne, ale zawsze to coś. W firmie APS też cos tam pozamawiano (WRE). Oczywiście potrzeba więcej i lepiej, ale z tego, co się orientuję, Czesi mają o swojej armii dokładnie odwrotne zdanie. Pamiętam, jak kupili Grippeny, to przez ich fora przetoczyły się komentarze w stylu: Patrzcie jacy ci Polacy mądrzy. Kupili przyzwoite i sprawdzone F-16 a nie jakieś szwedzkie g...wno, które Bałtyku nie jest w stanie przelecieć.
  9. No to trzy słowa na temat zakłócania łączności w kontekście dronów. Generalnie tanim dronom uderzeniowym bazującym na cywilnej technologii FPV powoli kończy się ich 15 minut. Są bardzo łatwe do zakłócania, bo działają na stałych i zazwyczaj znanych częstotliwościach. Nie jestem pewny czy ich skuteczność w tej chwili przekracza 3%. Pisząc skuteczność, mam na myśli trafienie w jakikolwiek cel – łącznie z porzuconym rowerem. Nie na darmo od jakiegoś czasu ukraińskie filmy pokazują prawie wyłącznie ataki na pojedynczych żołnierzy lub porzucone pojazdy pancerne, na osłonę których Rosjanie nie mają wystarczająco dużo środków WRE. Nawet wozy bojowe będące w ataku – a więc znajdujące się poza parasolem poważniejszych systemów WRE – coraz lepiej dają sobie radę z tym zagrożeniem. Co gorsza cywilne systemy, w których anteny naziemne znajdują się tuż przy operatorach, potęgują straty wśród tych ostatnich. Absolutnie minimalny odstęp powinien wynosić ok 50m. Niezależnie od tego Rosjanie jakiś zacieśnili swoje ugrupowania zagęszczając tym samym obronę przeciwlotniczą oraz WRE i odsunęli je od frontu. Nie wiem jak jest teraz, ale przed rosyjska ofensywą ukraińscy operatorzy twierdzili, że w odległości do 10 km od linii frontu praktycznie nie ma cennych i wartych uwagi celów. Tymczasem cywilne wielowirnikowce obciążone ładunkiem wybuchowym mają długotrwałości lotu rzędu 5-6 min. Tyle tytułem zachwytów nad tanimi dronami, które ponoć „zmieniły zasady gry”. Oczywiście są systemy, które maja większy zasięg i są znacząco odporne na zakłócanie łączności, ale to już są zabawki za kilkadziesiąt k$ za sztukę. W ich przypadku standardowym zabezpieczeniem przed zakłócaniem, jest stosowanie radiostacji z hoppingiem. czyli zmienną częstotliwością. Niektóre systemy robią to losowe, inne mogą wykrywać zakłócenia i automatycznie przeskakiwać na inną, bezpieczną częstotliwość. Czas przełączenia to około 1s. Oczywiście radiostacja naziemna i ta w powietrzu muszą się w tym względzie dogadywać między sobą. Inną opcją jest budowa zespołów antena naziemna – dron o zadanych specyficznych parametrach. Wtedy każda para pracuje na innej częstotliwości. W takich przypadkach też stosuje się hopping ale pomiędzy bardzo zbliżonymi częstotliwościami, co pozwala na ich zmanię wiele razy na sekundę. Ma to na celu nie zabezpieczenie przed samym zagłuszaniem (jeśli dobrze pamiętam najbardziej rozpowszechnione rosyjskie systemy generują zakłócenia w paśmie o szerokości 50 – 100MHz) lecz przed wykryciem częstotliwości poprzez wypłaszczenie widma sygnału. Problem się dodatkowo komplikuje jeśli z dronem łączymy się nie bezpośrednio a za pośrednictwem retranslatora, który pozwala nam wydłużyć zasięg radiowy. Zagłuszenie wszystkich częstotliwości (cokolwiek by to znaczyło) byłoby zadaniem karkołomnym i wymagającym gigantycznej ilości energii, zwłaszcza jeśli chciałoby się w ten sposób chronić większy obszar (jak wszyscy pamiętamy siła sygnału spada z kwadratem odległości). No i takie źródło fal radiowych długo by na froncie nie przetrwało. Jeśli się więc chce coś zagłuszyć, to trzeba ustalić jak ma to być częstotliwość (na froncie może być wiele rożnych źródeł fal radiowych i trzeba umieć wyłapać te istotne) a w optymalnej sytuacji także określić kierunek, w którym to zakłócanie ma być zrealizowane. Tyle abecadła o dronach. O zakłóceniach łączności ogólnowojskowej czy też radarów, zapalników zbliżeniowych itp. nie będę się wypowiadał, bo to nie moja działka.
  10. Wszystko to możliwe. Jest tylko jedna wątpliwość. Dlaczego drugi A-50 tuż przed katastrofą strzelał flary?
  11. A tu wojna z zupełnie innej perspektywy.
  12. Exclusive: Russia seeks gasoline from Kazakhstan in case of shortages, sources say | Reuters
  13. W starciu regularnych sił zbrojnych USA z regularnymi siłami innych istniejących i uznawanych bytów państwowych Amerykanie od wojny z Hiszpanią włącznie wygrali praktycznie wszystko. Jedyny remis to Korea, ponieważ ostateczny wynik nie satysfakcjonował żadnej ze stron. W Wietnamie to działania sił zbrojnych USA zmusiły Wietnam Północny do zakończenia ciągnących się latami rozmów w Paryżu a następnie do podpisania wynegocjowanego tam porozumienia. To ostatnie Amerykanie zrobili praktycznie samym lotnictwem. Upadek Wietnamu Południowego w 1974 r. był wynikiem złamania tej umowy w stylu a la Hitler w Czechosłowacji przez władze Północy. Nie przypominam sobie, aby wtedy porażkę poniosły siły zbrojne USA, bo ich tam nie było. A to, ze ich nie było - zwłaszcza lotnictwa - nie wynikało z działań jakichkolwiek obcych sił zbrojnych, tylko z wewnętrznych problemów politycznych (afera Watergate i jej konsekwencje). Nie znaczy to oczywiście, że wojna w Wietnamie była łatwa i przyjemna. Dużo gorzej szło USA z wojnami asymetrycznymi. Skuteczna walka z partyzantką często wymaga środków, które byłyby nieakceptowalne dla amerykańskiej opinii publicznej. Nie do końca Jankesie dają sobie też radę z wojnami destabilizującymi, którymi częściowo chcieli naśladować byłych Sowietów, ale mimo to udało im się w mniejszym lub większym stopniu wyeliminować/osłabić paru mających lokalnie silną pozycję a przy tym niechętnych USA graczy jak Libia, Irak czy Syria. Myślę, że i Taliban nie ma w tej chwili takich wpływów jak kiedyś (choć tu oczywiście można podyskutować).
  14. No cóż nie mam takich koneksji w kręgach władzy (zwłaszcza tej za oceanem), aby pokusić się o takie stwierdzenie. Mogę tylko pozazdrościć znajomości i kontaktów i w polemikę w kimś mającym tak solidne podstawy wiedzy o światowej polityce wdawać się nie zamierzam. Azaliż jako osoba mająca sporo siwych włosów na głowie pamiętam, że za czasów Zimnej Wojny po mieście publicznie jeździłem autobusami Berliet a bardziej prywatnie licencyjnym Fiatem, więc wtedy chyba z sankcjami też nie było tak różowo. A wojna trwała. Ale co ja tam wiem... A wracając do anten GPS na Szachedach poniżej dwa przykłady rosyjskich anten GPS odpornych na zakłócanie (CRPA). Jedną i drugą można teoretycznie kupić za odpowiednio 2,5 i 5k$. Tylko z pozyskaniem niezbędnej dokumentacji może być problem. :-)
  15. Zwracam uwagę, że Rosjanie skierowali nad pas taktyczny prawie wszystkie środki rozpoznania satelitarnego. Prawie zupełnie odpuścili sobie przy tym obserwacją głębi terytorium Ukrainy. Nawet najlepszymi Patriotami z tym się zbytnio nie powojuje. Rosjanie także na szeroką skalę używają środków klasy Orłan-10, z których zwalczaniem a zwłaszcza wykrywaniem Ukraińcy mają problemy od początku wojny. Wbrew różnym "szyderstwom" sprzed jakiegoś czasu, te systemy całkiem dobrze sprawują się w wykrywaniu celów i korygowaniu/naprowadzaniu ognia artyleryjskiego. Bardzo trudno zabezpieczyć całe zaplecze tak długiego frontu przed tego typu zagrożeniem. W kwestii wygranych i przegranych wojen jakoś wszyscy zapominają o "Zimnej Wojnie". W mojej opinii zupełnie niesłusznie.
  16. Tu chyba jest pewien problem nomenklaturowy. Wg. mojej (i nie tylko mojej) INS to IMU korygowane przez GPS (plus ewentualnie centralę aero) zaś AHRS to IMU nie wspierane przez GPS ale za to z dodanym sygnałem z centrali aero i magnetometru. Wiem, że dla wieli osób skrót INS określa samą platformę bezwładnościową, ale to nie jest najszczęśliwsze podejście i powoduje pewne nieporozumienia. Nawigacja zliczeniowa jest właśnie w trybie AHRS a nie INS. W efekcie AHRS jest mniej precyzyjny od INS.
  17. Co prawda to komentarz sprzed kilku dni, ale wart drobnego doprecyzowania. Po pierwsze na oko można ocenić, czy dziewczyna jest ładna, a nie czy antena GPS dobra. Do tego służą odpowiednie urządzenia pozwalające na ustalenie ile satelitów jest widzialnych i jaki jest poziom odbieranych sygnałów. Wbrew pozorom dobre lotnicze anteny GPS często nie są ani małe ani lekkie. Montowane w Szachedach anteny są w zasadzie macierzami 4 anten. To jest dość powszechnie spotykane rozwiązanie w tej klasie sprzętu. Tego typu układy anten mogą n.p. służyć do obsługi satelitarnego DGPS, po prostu do rozdzielnego odbioru sygnałów z różnych systemów GPS, GLONSS itp albo być przeznaczone do systemu odpornego na spoofing. Przyznam jednak, że nie wiem jak to konkretnie wygląda to na Szachedzie i patrząc na leżący na polu egzemplarz absolutnie nie jestem w stanie tego powiedzieć. Jest dla mnie za to sporym zaskoczeniem podana przez kolegę informacja, że podobne rozwiązanie było stosowane na naszych Iskrach. Nie znam się za bardzo na systemach WRE, ale przypuszczam, że unieszkodliwienie systemu klasy Szacheda tzw. "karabinem WRE" byłoby trudne. Zakłócenia sygnału GPS na przelatującym BSL-u - o ile nie ma on na pokładzie wspomnianego systemu antyspoofingowego - powinno zaowocować co najwyżej przejściem układu nawigacyjnego z trybu INS na AHRS (tu mała uwaga: w internetach czasami można przeczytać, że tryb AHRS też wymaga sygnału GPS, ale to nie jest prawda), a po wyjściu poza zasięg zakłócania powrotem do trybu INS bez większych konsekwencji. Oczywiście, jeśli Szached nie jest odporny na spoofing, to zapewne można go skutecznie oszukać ustawiając odpowiednią aparaturę WRE przy potencjalnym celu, w który, w takim przypadku, nie będzie w stanie precyzyjnie trafić. Jednak sygnał wysokościowy dla autopilota w tego typu konstrukcjach pochodzi zazwyczaj z centrali aero a nie z systemu GPS, więc zakłócenie tego ostatniego nie powinno zaowocować utratą wysokości. Oczywiście można próbować zdalnie zakłócić pracę pokładowej elektroniki, ale to jest już zagadnienie z wyższej półki WRE. No i przed tym konstruktorzy tego typu latadeł też próbują się zabezpieczyć. Typowa walka armaty z pancerzem.
  18. Nie, nie pilotowałem. Jestem absolwentem MEL-u. Od blisko 30 lat pracuję w wyuczonym zawodzie w biurach konstrukcyjnych i technologicznych. Miałem w swojej karierze do czynienia z obiektami od klasy switchblade do sporych samolotów wielosilnikowych. I im dłużej chodzę po tym świecie tym rzadziej mi się zdarza wygłaszać kategoryczne opinie ex-cathedra. Zwłaszcza o rzeczach, z którymi mam do czynienia zawodowo.
  19. Obawiam się, że nie mamy żadnych poważnych przesłanek, aby powyższe domysły uznać za pewnik. Przyznaję, że znam dokładnie konstrukcji Iła-76, ale zakładam, że jak w większość nowoczesnych konstrukcji tej klasy przy małych prędkościach do sterowania kątem przechylenia używane są przerywacze a nie lotki. A te, które w tym przypadku nas interesują znajdują się na skrzydle znajdującym się wyżej. Bardziej spodziewał bym się, że do katastrofy doszło na skutek osłabienia struktury prawego skrzydła pod wpływem wysokiej temperatury. Nie byłby to zresztą pierwszy przypadek upalenia skrzydła w Ile-76. Ale to tylko niezobowiązująca spekulacja. Nikt zawodowo zajmujący się lotnictwem nie będzie formułował kategorycznych opinii na podstawie takiego filmu.
  20. W odróznieniu od wojskowych inżynierowie wiedzą, że nie ma urządzeń w 100% niezawodnych. Widok podobny. Zresztą są wątpliwości, czy faktycznie eksplodowała głowica tej nieszczęsnej S-300, gdyż na przyczepie nie widać żadnych śladów po odłamkach. W przyapdku detonacji głowicy przeciwlotniczej powinna być w niej dziura przy dziurze.
  21. Oczywiśce nie jestem takim wybitnym specjalistą jak Jed... od AWACS-ów i nie ukończyłęm jak On kursów operatorskich na tym systemie ani nie przekopałem się jak On przez wszystkie instrukcje, ale mając absolutnie podstawową wiedzę na temat podobnych systemów, mogę postawić każde pieniądze, że w AWACS-ie poza tym co się dzieje na wszystkich stanowiskach operatorskich zapisywany jest także surowy sygnał z radaru (taki odpowiednik fortograficznego RAW), który w razie potrzeby spokojnie można sobie przeanalizować po powrocie do bazy. To czy, czy załoga ogarnęła to w czasie lotu, czy nie, nie ma żadnego znaczenia dla śledztwa.
  22. Każdy taki system porusza się ze zbliżoną do stałej prędkością nie mniejszą niż optymalna. Chodzi o to aby jak najkrócej znajdować się w przstrzeni powietrznej wroga i dać mu jak najmniej czasu na reakcję przy maksymalnym możliwym zasięgu. Jeśli cel jest bliżej lata się szybciej. Każdy dodatkowy litr paliwa to mniejsza głowica bojowa, albo większe rozmiary, czyli dokładnie to czego nie chcemy. To nie są systemy, które wyszukują sobie cel.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie