Woodhaven Napisano %s o %s Napisano %s o %s 12 sierpnia 2012 Nieznany bombowiec z Wyspy Puckiej Losy tego samolotu poznaliśmy dzięki najstarszym mieszkańcom Wyspy Puckiej w Szczecinie. Mimo, że "Głos" napisał o miejscu upadku bombowca i nadal leżących w ziemi szczątkach, żadne władze szczecińskie nie zainteresowały się tym miejscem. Mało tego, gdy zorganizowana została ekspedycja rozpoznawcza, przedstawiciele władz straszyli organizatorów z Towarzystwa Wiedzy Historycznej Terra Stetinum, odpowiedzialnością za podjęcie prywatnych poszukiwań. Pierwsze informacje o bombowcu, który spadł w 1944 r. na wyspę pochodziły od Niemców, którzy jeszcze jakiś czas po wojnie mieszkali w Szczecinie. Wynikało z nich, że samolot spadał paląc się i gubiąc po drodze drobne elementy, w tym koło. Nikt nie zdążył wyskoczyć. Gdy uderzył w grząski grunt bagna wyrzucił w górę tony ziemi, która z jednej strony utworzyła duży wał. Pierwszym Polakiem, który dotarł po wojnie do bombowca był Stefan Waryło. Znalazł na powierzchni tylko oderwane w wyniku zderzenia z ziemią skrzydła i sterczący do góry kawałek ogona. Reszta kryła się już pod bagienną wodą. Zbił kratownicę z drzewa, która pozwalała chodzić nad bagnem. Na niej umocował kołowrót z liną i hakami, które opuszczał w głąb bagna i wydobywał cenne aluminiowe części. - Później, gdy już ojciec przestał penetrować miejsce, kratownica pogrążyła się w bagnie - opowiadają po latach krewni pana Stefana, Waldemar i Leopold Waryło. Wyciągnął urwaną nogę Pan Waldemar, dzieciak wówczas, penetrował miejsce razem z kolegami, gdy ojciec już stracił zainteresowanie wrakiem. - Kiedyś zaczepiłem bosak i ciągnę do góry. Stawiał opór, ale jakoś się udało. Patrzę, a tu wyciągam nogę w bucie lotniczym, urwaną tuż przy biodrze. Pamiętam charakterystyczne przyłącze do ogrzewania buta, rodzaj gniazdka tuż przy zelówce, umieszczone nieco z tyłu, które mnie zafascynował. Chłopcy wyciągali z miejsc upadku bombowca nie tylko kable i szczątki poszycia, ale również cenne drobiazgi z kabiny pilotów. Robili to w sposób nader ryzykowany. Obwiązywali sznurem nogi pana Waldemara i zanurzali go w bagnie. Gdy coś namacał, obwiązywał trzymaną w rękach liną i czekał, aż go wyciągną. - Nikt nie zastanawiał się, co by było, gdyby bagno nie puściło, ale byliśmy młodzi i nie baliśmy się niczego - opowiada pan Waldemar. - Ot, taka durna szczenięca brawura. Kiedyś udało mi się w ten sposób wydobyć jedno z oderwanych śmigieł samolotu, długie gdzieś na półtora metra. Wydostali wówczas m.in. mapy. Zapamiętał swoje zdziwienie, gdy naniesione na nie szczegóły pod wpływem słońca zaczęły nagle znikać, jak gdyby ktoś niewidzialny wycierał je gumką. Przypomina też sobie, że ojciec wyciągnął z kabiny skrzyneczkę z zagranicznymi pieniędzmi, niemieckimi, angielskimi i amerykańskimi. Poszedł do banku i chciał je wymienić na złotówki, ale mu powiedziano, że to imperialistyczna waluta, a więc nieważna, ale pieniądze skonfiskowano. Ubecja zabrała znaleziska - Znajdywaliśmy drobiazgi, ale i one, jak się później okazało, interesowały ubecję - wspomina pan Leopold Waryło. Chłopców najbardziej cieszyły żelazne racje żywnościowe, ale nie było ich dużo. Kiedyś wydobyli części z wyposażenia lotników, w tym lornetki, książeczki wojskowe i koce z wielbłądziej wełny zamknięte w specjalnych wodoszczelnych pojemnikach. Nim jednak zdążyli się nimi nacieszyć, pojawili się funkcjonariusze UB z milicjantami i wszystko im zabrali. I przy okazji zostali spałowani. - Matki nasze to z wydobytych spadochronów szyły koszule i prześcieradła, taki to był dobry materiał - wspomina Jan Troczyński, któremu w pamięci najbardziej utrwaliły się butle tlenowe. To on przez lata zachował u siebie w domu szczątki urządzenia, na którym są istotne dla wszystkich poszukiwaczy numery: 63-0570 oraz DR 24297. To na ich podstawie można ustalić samolot, który skrywa bagno, numer rejsu, datę, załogę itd. Nikogo to nie obchodzi W 2007 roku grupa rozpoznawcza Terra Stetinum i wspomagającej ją spółki minerskiej Spec-Min, wydobyła wiele elementów części samolotu. Znalazła też fragment żuchwy jednego z pilotów. Próbowano później, gdy miejscowe władze zamiast pomóc, to groziły, zainteresować znaleziskiem Brytyjczyków. Bez powodzenia. - Takie artefakty przeszłości nie mogą zostać zapomniane, trzeba dla nich stworzyć miejsce w Szczecinie, najlepiej w postaci Muzeum Lat Wojny - mówił mi wówczas Andrzej Kropopek, mieszkaniec Wyspy Puckiej, ówczesny szef rady osiedla, który również penetrował to miejsce za młodu. Wspominał też o innym samolocie, też na wyspie, do którego nikt jeszcze nie dotarł, - To z jednej strony uszanowanie tamtych lat, żołnierzy walczących po obu stronach, a jednocześnie atrakcja, która przyciągnie do miasta wielu turystów. Tajemnica bombowca Penetrując bagno na Wyspie Puckiej wszyscy byli przekonani, że spadł tu Avro Lancaster, brytyjski ciężki bombowiec. Dlaczego? Bo Niemcy wspominali, że chyba miał podwójne stateczniki na ogonie, a nie pojedyncze. Podwójne usterzenie miał też amerykański ciężki bombowiec Consolidated B-24 Liberator. Wspominam o tym dlatego, że na liście amerykańskiej poszukiwany jest B-17 czyli słynna Latająca Forteca Boeing B-17 Flying Fortress. Samolot został zestrzelony nad Szczecinem. Dane niemieckie podają ogólnikowo, że spadł na terenie "Portu Szczecińskiego" oraz że "Załoga mogła być nadal w samolocie kiedy eksplodował". Stało się to 7 października 1944 r., a więc w tym samym czasie, o którym wspominali Niemcy z Wyspy Puckiej. Czy rzeczywiście widzieli podwójny statecznik? Czy na Wyspie Puckiej leży Lancaster czy Latająca Forteca? 2025-11-09 W sobotni poranek grupa stowarzyszenia detektorystów Archegryf podjęła się próby zidentyfikowania samolotu pozostałego po II Wojnie Światowej. Wrak bombowca zalega na terenie Wyspy Puckiej. Wyciągnięto sporo drobnych części, a nawet ludzkie szczątki. O 8:00 ruszyły poszukiwania mające na celu potwierdzenie miejsca spoczynku angielskiego bombowca, prawdopodobnie Avro Lancaster. Pewności na typ modelu nie było, a misja eksploracyjna miała potwierdzić przypuszczenia. Od kilkudziesięciu lat wśród okolicznych mieszkańców chodzą przekazywane z ust do ust plotki, odnośnie leżącego w bagnie kadłuba samolotu. Prawdopodobnie został zestrzelony przez niemiecką obronę przeciwlotnicza, w trakcie nocnego nalotu brytyjskiego RAF w 1944, na niemiecki Stettin. Grupa Historyczno-Eksploracyjna Archegryf to szczecińskie stowarzyszenie skupiające blisko 50 pasjonatek i pasjonatów historii regionu. Współpracują z Zachodniopomorskim, Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków w Szczecinie. Posiadają kilka gablot wystawienniczych w szczecińskiej Wieży Gocławskiej. Działalność eksploracyjną prowadzą dobre kilka lat, głównie w terenie Szczecina i okolic. Przez blisko 4 lata organizacja ponawiała próby uzyskania dostępu do miejsca katastrofy lotniczej. Uzyskanie wszelkich zgód i pozwoleń nie było takie proste, ze względu na teren Natura 2000 i siedlisko orlika białego. Przy użyciu detektorów i łopat udało się odnaleźć bardzo dużo zewnętrznej powłoki samolotu, czyli poszycia, nieregularnie rozrzuconego na terenie bagna. Znaleziono również pleksę pochodząca prawdopodobnie z okien kabiny, elementy hydrauliki, obwodów elektrycznych, a także szczątki amunicji cal. 7.7 mm pochodzącej z 1942-1943 roku. Jednym z najciekawszych znalezisk okazał się przewód z danymi producenta GENERAL ELECTRIC i część instrumentu pokładowego – tarcza zegara dopływu tlenu. Na obu tych elementach są dane seryjne, które powinny ułatwić identyfikację konkretnego samolotu. Prawdopodobnie przynajmniej dwóch lotników spoczywa na dnie bagna, wraz z wrakiem. Dzisiaj poszukiwacze trafili na ludzkie szczątki, fragment kości miednicznej i panewkę. Sprawą zajmuje się policja. Sądząc po wskazaniach wykrywaczy metalu, jakieś 3-4 metry pod poziomem bagiennego kożucha zalega ogromna masa metalu. Jednak dotarcie do niej jest wyjątkowo ciężkie. Bagno bardzo dobrze konserwuje materiały, przez brak tlenu w otoczeniu, więc po wyciągnięciu wraku istnieje wysoka szansa na zidentyfikowanie konkretnego bombowca, oraz jego załogantów. Detektory ciągle piszczą, w powietrzu unosi się zapach paliwa, ale warunki panujące w obszarze katastrofy (bagniste tereny podmokłe), znacznie utrudniają jakiejkolwiek prace wydobywcze. Avro Lancaster to ciężki samolot bombowy produkowany w Wielkiej Brytanii w latach 1941-1945. Napędzany był przez cztery silniki Rolls-Royce Merlin, a rozpiętość jego skrzydeł wynosiła 31.1 metra. Całkowita długość bombowca to 21.18 metra, wysokość 5.97 metra, a jego masa własna wynosiła 16 705 kg. Był w stanie zabrać ze sobą do 6 356 kg bomb, a jego załoga liczyła 7 lotników.
Jedburgh_Ops Napisano %s o %s Napisano %s o %s 16 minut temu, Woodhaven napisał: Znaleziono również pleksę... Ciekawe, kiedy ludzie wreszcie nauczą się, że nigdy nie było czegoś takiego, jak „pleksa”.
Woodhaven Napisano %s o %s Autor Napisano %s o %s 48 minut temu, Jedburgh_Ops napisał: Ciekawe, kiedy ludzie wreszcie nauczą się, że nigdy nie było czegoś takiego, jak „pleksa”. W dłoniach kierownika widać super materiały techniczne ...... więc nie wymagajmy za wiele od takich fachowców.
Jedburgh_Ops Napisano 14 godzin temu Napisano 14 godzin temu (edytowane) 16 godzin temu, Woodhaven napisał: W dłoniach kierownika widać super materiały techniczne ...... więc nie wymagajmy za wiele od takich fachowców. A można wiedzieć, jakie to są super materiały techniczne? Z tego, co widzę, to to, co on trzyma w dłoniach nie ma najmniejszego startu do poziomu Aero Detaila, D&S, czy choćby tylko Aero Guide'a, gdyby któreś z tych wydawnictw robiło coś o Lancasterze. Takie coś, na takim poziomie, co Pan Małecki ma w dłoniach to pewnie niejeden tutejszy forumowicz ma w domu. Czy on ma jakąś dokumentację Lancastera, a tylko jej nie widać na zdjęciach? Edytowane 14 godzin temu przez Jedburgh_Ops
Landszaft Napisano 12 godzin temu Napisano 12 godzin temu Z tej bagiennej dziury o średnicy 4 metrów praktycznie większość wydobyli złomiarze i poszukiwacze przez ostatnie 20 lat . ale w terenie o promieniu 20 metrów leży jeszcze pełno różnych sprasowanych blach . z 10 lat tremu też tam to penetrowałem i zostawiłem sobie na pamiatkę parę zmielonych blach poszycia . Lancaster w typowo nocnym malowaniu z uwagi że spodnie blachy pomalowane na czarno . Niestety wiecej szumu medialnego niż możliwości coś naprawdę znależć zostały same drobne farfocle . Niedaleko ok 100 metrów od tej dziury która leży blisko torowiska odnaleziono słynną basztę Panterthurm której w trakcie renowacji zagubiono płytę podstawy montażu pantherturmu " to była ironia losu jak robiono renowację !!!"
Landszaft Napisano 12 godzin temu Napisano 12 godzin temu "o promieniu 200 metrów" ops. jedno zero znikło.
Woodhaven Napisano 5 godzin temu Autor Napisano 5 godzin temu 6 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał: A można wiedzieć, jakie to są super materiały techniczne? Z tego, co widzę, to to, co on trzyma w dłoniach nie ma najmniejszego startu do poziomu Aero Detaila, D&S, czy choćby tylko Aero Guide'a, gdyby któreś z tych wydawnictw robiło coś o Lancasterze. Takie coś, na takim poziomie, co Pan Małecki ma w dłoniach to pewnie niejeden tutejszy forumowicz ma w domu. Czy on ma jakąś dokumentację Lancastera, a tylko jej nie widać na zdjęciach? .....to, co on trzyma w dłoniach.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się