Czlowieksniegu Napisano 12 Listopad 2019 Napisano 12 Listopad 2019 Modernizacja Leopardów wjechała na minę. "Sami tworzymy sobie bezsensowny problem" Od miesięcy kilkadziesiąt rozłożonych na części Leopardów czeka na modernizację. Do końca 2020 r. prawie 150 maszyn miało być już po remoncie. Ten plan jest już niewykonalny Warta 2,4 mld zł umowa na modernizację czołgów została podpisana w ostatnich dniach 2015 r. Był to jeden z pierwszych dużych kontraktów zbrojeniowych zawartych w czasie, gdy ministrem obrony był Antoni Macierewicz, a jego prawą ręką odpowiedzialną za zakupy Bartosz Kownacki. Chodziło o 128 czołgów. Za realizację umowy odpowiadają Bumar Łabędy i Polska Grupa Zbrojeniowa. Prototypy miał stworzyć niemiecki Rheinmetall. Potem ok. dziesięciu sztuk miało być zmodernizowanych w Niemczech, gdzie przy okazji uczyliby się pracownicy Bumaru, a reszta maszyn miała zostać zmodernizowana już w Polsce. Całość miała być zakończona do końca 2020 r. Tymczasem w lipcu 2018 r., gdy ministrem był już Mariusz Błaszczak, a za zakupy odpowiadał wiceminister Sebastian Chwałek, umowę aneksowano i dodatkowo miało być wyremontowanych 14 czołgów. Za kolejne 300 mln zł. Na jakim etapie jest obecnie projekt modernizacji Leopardów 2A4? O to spytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej, odpowiedzialny za kontrakty dla Wojska Polskiego Inspektorat Uzbrojenia oraz Polską Grupę Zbrojeniową. Nikt nie odpowiedział. Jednak w grudniu 2018 r. na stronie internetowej Polski Zbrojnej, która podlega resortowi obrony, można było przeczytać, że pierwszy prototyp jest już w od kilku miesięcy w Polsce. Jego testy rozpoczęły się w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej w Sulejówku w sierpniu 2018 r., a ich zakończenie przewidywane jest na luty 2019 r. - mówił wówczas kpt. Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy Inspektoratu Uzbrojenia. Problem w tym, że do dziś Wojsko Polskie prototypów nie odebrało. Być może jednym z powodów jest to, że by egzemplarz odebrać, trzeba go ponoć przestrzelać z certyfikowanej niemieckiej i polskiej amunicji. Niemiecka jest. Polskiej nie ma. I nawet nikt na poważnie nie pracuje, by była, bo to wydatek idący w miliony złotych. To jednak informacje niejawne – oficjalnie nikt ich nie potwierdza. Nawet jeśli powody nieodebrania prototypu są inne, to fakty są takie, że od ponad roku Wojsko Polskie go nie przejęło. Tymczasem umowa zakłada, że do końca przyszłego roku wyremontowane zostaną 142 sztuki. Z myślą o tym w Bumarze już kilkadziesiąt czołgów zostało rozłożonych – wstępnie przygotowanych do tej modernizacji. Oznacza to, że zamiast ćwiczyć na poligonach, stoją na terenie zakładu i Wojsko Polskie nie ma z nich żadnego pożytku. Z kolei Polska Grupa Zbrojeniowa pobrała już na ten projekt ponad miliard złotych zaliczek. Pieniądze wydano m.in. na części zapasowe i na sprzęt, który ma być w czołgach zainstalowany. W najgorszym dla PGZ, ale mało realnym, scenariuszu może się skończyć tak, że Grupa będzie musiała zwrócić resortowi obrony zaliczkę. Sami tworzymy sobie bezsensowny problem. Mamy czołg, który spełnia nasze wymagania, ale nie chcemy go odebrać, bo stworzyliśmy procedury, którym nie jesteśmy w stanie sprostać – mówi nam osoba, która jest zaangażowana w projekt. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że prototyp był faktycznie spóźniony. W takim przypadku zamawiający nalicza kary. A urzędnicy resortu i wojskowi nie chcą tego zrobić, m.in. dlatego, że to MON nadzoruje PGZ. Ale też nie mają prawnej furtki, aby móc kar nie nałożyć. Co ciekawe, w kierownictwie resortu obrony rozmawiano już o tym kilka razy, ale dotychczas sprawy w żaden sposób nie rozwiązano. Może to o tyle dziwić, że kilka miesięcy po podpisaniu wspominanego aneksu do umowy Sebastian Chwałek przeszedł do PGZ na stanowisko wiceprezesa i to on obecnie nadzoruje projekt modernizacji czołgów Leopard 2A4 do standardu Leopard 2Pl. A jest to bliski współpracownik ministra Mariusza Błaszczaka jeszcze z czasów, gdy szefował on Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w lipcu resort obrony podpisał z Bumarem umowę na modernizację czołgów T-72 za 1,75 mld zł. Mamy do czynienia z kolejnym milowym krokiem do odbudowy potencjału polskiej armii - mówił wówczas premier Mateusz Morawiecki. Podpisano więc wówczas kontrakt na modernizację czołgów T-72 z podmiotem, który nie wywiązywał się z harmonogramu obowiązującego przy modernizacji czołgów Leopard. Ten kontrakt odbił się jednak szerokim echem z racji tego, że z punktu widzenia zdolności bojowych modernizacja T-72 niewiele zmieni. Za to zakład dostał finansową kroplówkę. – Skończy się tak, że w końcu ktoś znajdzie sposób, by nagiąć przepisy i ten prototyp odebrać, kary zostaną nałożone, potem zrobi się awantura, związkowcy zagrożą wyjściem na ulice i tak jak zazwyczaj, kary zostaną umorzone przez resort w 95 procentach – mówi nam człowiek przez lata związany ze zbrojeniówką na Śląsku. Nawet jeśli tak faktycznie będzie, zamiast w 2020 r. wojsko dostanie zmodernizowane czołgi z kilkuletnim opóźnieniem. https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/612589,czolgi-modernizacja-leopard-t-72-bumar-mon-zwiazkowcy.html
bjar_1 Napisano 12 Listopad 2019 Napisano 12 Listopad 2019 To ile teraz mamy czołgów w gotowości bojowej? 10? 100?
Czlowieksniegu Napisano 12 Listopad 2019 Autor Napisano 12 Listopad 2019 Nie wiem, czy ten z tektury, warszawskim też się liczy...
toska Napisano 12 Listopad 2019 Napisano 12 Listopad 2019 eleboracik.... na współczesnym polu walki, podobnie jak innych złożonych systemów uzbrojenia, decyduje wiele czynników. Jednym z kluczowych jest uzbrojenie, oczywiście rozpatrywane jako system systemów, którego elementami są: przyrządy celowniczo-obserwacyjne, system kierowania ogniem, armata wraz z układami stabilizacji i napędami, wreszcie amunicja. Zaniedbanie znaczenia dowolnego z tych elementów może spowodować, że nie uda się dorównać przeciwnikowi, czy uzyskać nad nim przewagi. Z drugiej strony dopiero uwzględnienie wszystkich – nie zapominając o odpowiednim poziomie wyszkolenia załogi – zapewnia osiągnięcie pożądanego efektu. Określając kierunki modernizacji polskich Leopardów 2A4 do standardu 2PL, polskie Ministerstwo Obrony Narodowej prawidłowo zdiagnozowało niezbędne zadania także w sferze szeroko pojmowanego uzbrojenia tych czołgów i bezpośrednio towarzyszących im podsystemów, oczywiście pamiętając o limitach budżetowych całego programu. A zatem wśród mających zostać zrealizowanych w tej sferze przedsięwzięć modernizacyjnych znalazły się: modernizacja przyrządu obserwacyjnego dowódcy PERI R17A1 do wersji PERI R17A3L4 CP (m.in. integracja kamery termowizyjnej PCO KLW‑1 Asteria); modernizacja celownika działonowego EMES15 (jak wyżej); montaż systemu sterowania i monitoringu dla dowódcy CCMS; wprowadzenie balistyk nowych typów amunicji do komputera kierowania ogniem FCC systemu kierowania ogniem; montaż nowych, całkowicie elektrycznych, napędów wieży i armaty oraz układu stabilizacji głównego uzbrojenia EWNA; modernizacja armaty w celu dostosowania jej w pełnym zakresie do strzelania amunicją z pociskiem przeciwpancernym podkalibrowym, stabilizowanym brzechwowo, z oddzielającym się sabotem i smugaczem (APFSDS‑T) DM63, i z pociskiem odłamkowo-burzącym z zapalnikiem programowalnym i smugaczem (HE-FRAG‑T DM11), a także zastosowanie elektronicznego spustu armaty. Efekty trafienia w schron wykonany z worków z piaskiem przez pocisk naboju DM11 przy zapalniku ustawionym na detonację ze zwłoką. W przypadku amunicji DM63 niezbędne jest zmodyfikowanie układu oporopowrotnego ze względu na większy odrzut podczas strzelania taką amunicją – hamulec odrzutu K600 będzie wymieniany na K900, w którym zastosowano niepalną ciecz hydrauliczną, zaś dotychczasowy oporopowrotnik hydropneumatyczny zostanie zastąpiony pneumatycznym. Jeśli chodzi o amunicję DM11, to jej wykorzystanie w pełnym zakresie (wszystkie tryby działania zapalnika programowalnego) związane będzie ze zintegrowaniem z armatą układu programowania elektronicznego zapalnika pocisku ACM (Ammunition-Communication-Module) i jego połączeniem z komputerem systemu kierowania ogniem poprzez dodatkowy blok elektroniczny przy komputerze FCC, dodatkowym pulpitem sterowania będzie dysponował także ładowniczy. Nowa amunicja pilnie poszukiwana Decyzja o uwzględnieniu w ramach pakietu modernizacyjnego także najnowszych typów amunicji do armaty Rheinmetall 120 mm L44 nie może dziwić, ponieważ aktualnie w arsenale Wojska Polskiego nie ma nowoczesnej amunicji bojowej do tej armaty, tj. takiej, której parametry pozwalałaby na skuteczne zwalczanie standardowych czołgów potencjalnego przeciwnika aktualnie znajdujących się w jednostkach (np. T‑90, T‑80BW, T‑80U, T‑72B3 i inne odmiany T‑72B), nie wspominając o wozach nowej generacji (T‑14), które znajdują się dziś w fazie przygotowania do uruchomienia produkcji seryjnej. Włączenie do wymagań do modernizacji czołgu konkretnych typów amunicji świadczy o tym, że polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zamierza zakupić naboje DM63 i DM11 do poddawanych modernizacji czołgów (dostawy pierwszych wozów Leopard 2PL mają nastąpić na przełomie 2018 i 2019 r.) i włączyć je przynajmniej do tzw. zapasu wojennego. Co prawda polskie placówki naukowo-badawcze i przemysł obronny (Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia, MESKO S.A.) podjęły się opracowania oraz wdrożenia do produkcji czterech typów amunicji do 120 mm armaty gładkolufowej – ćwiczebnej i bojowej. Amunicja ta może zostać wykorzystana do szkolenia, a nawet – w przypadku bojowej – podczas działań w konflikcie asymetrycznym, gdzie nie występuje ryzyko starcia z nowoczesnymi czołgami przeciwnika. Wokół jakości polskiej amunicji do armat Leopardów 2 toczy się od kilku lat dyskusja, związana m.in. z wypadkami i zdarzeniami z jej udziałem podczas szkoleń poligonowych polskich czołgistów. Krytykuje się jej niską jakość i rozrzut parametrów w zależności od serii produkcyjnej. Żaden z typów produkowanej obecnie w Polsce amunicji nie przeszedł także procesu kwalifikacji wg standardów obowiązujących w NATO, wykonywanego we współpracy z producentami czołgu oraz jego uzbrojenia. Sekwencja zdjęć pokazująca efekt trafienia pocisku DM11 w wieżę wozu bojowego. W teście zastosowano nastawę zapalnika na detonację ze zwłoką. Po eksplozji wewnątrz pojazdu, jego wieża została zerwana. Powyższe problemy wynikają m.in. z tego, że piętą achillesową polskiego przemysłu amunicyjnego są zdolności wytwórcze (a raczej ich brak) w zakresie nowoczesnych prochów wielobazowych, umożliwiających np. produkcję ładunków miotających do nowoczesnej amunicji podkalibrowej. W Polsce nie produkuje się także kluczowego elementu 120 mm pocisków podkalibrowych z oddzielającym się sabotem – penetratorów ze spieków metali ciężkich ani też samospalających się łusek. Zatem w przypadku opracowanej w Polsce amunicji APFSDS‑T jej kluczowe komponenty: prochy do ładunku miotającego, sekcje spalające się łusek i penetratory (patrz WiT 6/2016) są kupowane za granicą, co sprawia, że jej cena jest relatywnie wysoka. Parametry balistyczne i zdolność penetracji pancerza polskiej amunicji APFSDS‑T są zbliżone do amunicji DM33A1 firmy Rheinmetall, którą wdrożono do produkcji w drugiej połowie lat 80. i wycofano z użytkowania w Bundeswehrze z racji niskiej skuteczności na początku obecnego stulecia. Problemy wynikające z konieczności importu wspomnianych elementów amunicji, skłoniły zarządy Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. i MESKO S.A. do kontynuowania modernizacji Oddziału MESKO S.A. w Pionkach, gdzie produkowane są prochy do ładunków miotających, a także kompletowana jest amunicja 120 mm. Prace te zostały zainicjowane przed kilku laty i obecnie osiągnęły etap wyboru dostawcy technologii wytwarzania nowoczesnych prochów wielobazowych i łusek samospalających się. Sukces temu przedsięwzięciu, a przede wszystkim minimalizację ryzyka technicznego, realne oszacowanie kosztów i czasu do osiągnięcia nowych zdolności, zapewnić może tylko współpraca z doświadczonym partnerem zagranicznym. Amunicja Rheinmetalla z polskich zakładów W ubiegłym roku stosowną ofertę złożyła grupa Rheinmetall Defence, z którą Oddział MESKO S.A. w Pionkach współpracuje już od kilku lat. To właśnie z firmy Nitrochemie Aschau GmbH (joint venture Rheinmetall AG i RUAG‑a w relacji 55:45) importowane są prochy wielobazowe ładunku miotającego do polskiej 120 mm amunicji APFSDS‑T i od kilku lat prowadzone były z nią rozmowy na temat transferu technologii produkcji nowoczesnych prochów do Polski. Obecna propozycja Rheinmetalla wykracza znacznie poza licencję na produkcję prochów, obejmuje bowiem także montaż (w pierwszym etapie), a docelowo – wraz z opanowywaniem stosownych zdolności przez polski przemysł – produkcję takiej amunicji z wykorzystaniem elementów powstałych w kraju i importowanych. Impulsem do rozpoczęcia pierwszych rozmów na ten temat pomiędzy przedstawicielami oddziałów Rheinmetall Landsysteme GmbH i Rheinmetall Waffe Munition GmbH a Polską Grupą Zbrojeniową S.A. i MESKO S.A. był oczywiście kontrakt na modernizację czołgów Leopard 2A4 do standardu Leopard 2PL, w którym strategicznym partnerem polskiego przemysłu (konsorcjum, którego liderem są Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy S.A.) jest właśnie Rheinmetall Landsysteme. Elementy układu programowania zapalnika amunicji DM11 zamontowane w komorze nabojowej i klinie zamkowym armaty Rh 120. Jak już wspomniano, oferta jest kompleksowa i obejmuje nie tylko transfer do MESKO S.A. technologii produkcji nowoczesnych materiałów miotających, ale także praw do licencyjnej produkcji najnowszych typów amunicji do armat Rh 120 L44 i L55 znajdujących się w aktualnej ofercie Rheinmetalla – DM63A1 i DM11. Podzielony jest on na kilka etapów, a zakres całego przedsięwzięcia będzie zależny od potrzeb i możliwości finansowych kontrahenta. Na obecnym etapie szczegóły propozycji są oczywiście objęte tajemnicą handlową, niemniej możliwe jest podanie podstawowych informacji na jej temat. W przypadku obu wspomnianych wyżej typów amunicji możliwe jest spełnienie warunku uruchomienia ich docelowej produkcji w Polsce w większości z elementów produkowanych w Polsce. Ze względu na to, że mające być przedmiotem produkcji licencyjnej typy amunicji należą do najnowocześniejszych w ofercie firmy, Rheinmetall Waffe Munition zastrzega sobie pozostawienie pod własną kontrolą dostaw jej tzw. złotych elementów, o czym dalej. Według propozycji Rheinmetall Defence, całe przedsięwzięcie podzielono na etapy i fazy. Pierwsza faza zakłada uruchomienie w Polsce produkcji dwóch wspomnianych typów amunicji, łącznie z samodzielnym wytwarzaniem wielu jej elementów (w tym spalającej się łuski i ładunku miotającego). Zdolności takie można byłoby uzyskać po 4 – 5 latach od zawarcia kontraktu. Pierwsze dostawy amunicji skompletowanej w Polsce byłyby jednak możliwe już po 2 – 3 latach (pierwsza faza pierwszego etapu), ale w tym przypadku chodziłoby o jej montaż w większości z elementów importowanych (stopień polonizacji rósłby jednak systematycznie). W Polsce przeprowadzane byłyby wszelkie próby skompletowanej w ten sposób amunicji, a PGZ i MESKO byłyby ich dostawcą do Wojska Polskiego. Szkolenie polskiego personelu, przygotowanie linii technologicznych, nadzór nad procesami produkcyjnymi i kontrola jakości byłaby wykonywana bezpośrednio przez licencjodawcę lub pod jego nadzorem. Amunicja miałaby dzięki temu pełną certyfikację Rheinmetall, tak samo jak ta produkowana w Niemczech. Mogłaby dzięki temu być użytkowana przez wszystkie czołgi kwalifikowane do użycia amunicji DM53A1/DM63A1 i DM11. Montowane w czołgu elementy układu programowania zapalnika pocisku naboju DM11 (od lewej): blok programowania ACB, dodatkowy blok kontroli ACB informujący o stanie amunicji i pozwalający na wybór trybu działania zapalnika, blok interfejsów dystrybuujący niezbędne dane do ACM. Po kolejnych dwóch – trzech latach i wdrożeniu pod nadzorem licencjodawcy produkcji w Polsce elementów amunicji oraz uzyskaniu przez polskich producentów pełnej powtarzalności i odpowiedniej ich jakości, potwierdzonej certyfikatami licencjodawcy, oba typy amunicji byłyby kompletowane w całości w Polsce i w większości z lokalnie produkowanych elementów (druga faza pierwszego etapu). Rheinmetall zastrzega sobie jednak, że tzw. złote elementy pochodziłyby z dostaw licencjodawcy i nie przewiduje się transferu technologii ich wytwarzania do naszego kraju. W przypadku amunicji APFSDS‑T DM63A1 takim elementem byłby penetrator ze spieków wolframu, zaś jeśli chodzi o DM11 zapalnik programowalny. W przypadku powodzenia pierwszego zaproponowanego projektu możliwe byłoby zawarcie w przyszłości umów rozszerzających zakres współpracy. W kolejnym etapie mógłby nastąpić transfer technologii wytwarzania kompatybilnej z DM63A1 i DM11 amunicji ćwiczebnej – DM78/DM88 oraz DM58, a także prace nad amunicją podkalibrową nowej generacji do armaty 125 mm. Co ważne, ta ostatnia mogłaby powstać przy współpracy z polskimi placówkami naukowo-badawczymi, a polskie firmy miałyby wyłączność na jej produkcję (eksport mógłby odbywać się samodzielnie lub poprzez sieć sprzedaży Rheinmetalla). W etapie trzecim możliwe byłoby podjęcie analogicznej współpracy przy wytwarzaniu w Polsce amunicji średniokalibrowej, moździerzowej i artyleryjskiej. Licencjodawca zakłada, że przejście do kolejnego etapu i zawarcie stosownych umów z tym związanych, byłoby uzależnione od pozytywnej realizacji poprzedniego etapu. Projekt związany z amunicją DM63A1 i DM11 byłby zatem traktowany jako przedsięwzięcie pilotażowe. Rheinmetall nie wyklucza także udzielenia pomocy polskim firmom w procesie jej kwalifikacji do wykorzystania w systemie uzbrojenia czołgów Leopard 2 zgodnie z procedurami, jakie były stosowane wobec innych typów amunicji. Jak już wspomniano, dziś nie w pełni odpowiada ona standardom dla takiej amunicji przyjętym w NATO. Jeśli polskie Ministerstwo Obrony Narodowej będzie tym zainteresowane, stosowne zapisy – na początku dotyczące przeprowadzenia stosownych ekspertyz – mogą zostać włączone do umowy pomiędzy RWM i MESKO lub być przedmiotem odrębnej umowy z polskimi placówkami naukowo-badawczymi. Proponowane warunki współpracy i zakres transferu technologii gwarantują, że w średnioterminowej perspektywie MESKO uzyskałoby zdolności do samodzielnej produkcji amunicji czołgowej najwyższej jakości. Plany na przyszłość Pomyślna realizacja wspólnych projektów przez firmy należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej z podmiotami grupy Rheinmetall Defence daje szanse na rozwój tej współpracy w kolejnych latach i jej rozszerzenie. W interesującym nas obszarze systemów uzbrojenia czołgów podstawowych, rozumianych jako broń i amunicja do niej, Rheinmetall jest jednym z nielicznych producentów uzbrojenia na Zachodzie z kompetencjami do samodzielnego przeprowadzenia i kontrolowania pełnego cyklu życiowego wyrobu, a więc od zaprojektowania na podstawie wymagań operacyjnych, przez wykonanie modeli i prototypów oraz ich badania, a także produkcję seryjną, wsparcie eksploatacji, modernizację, wreszcie utylizację. W Rheinmetall określa się to jako „120 mm System House”. W związku z tym spółki grupy prowadzą równoległy rozwój uzbrojenia i amunicji do niego, aby móc adekwatnie reagować na nowe wyzwania i zagrożenia. Przykładem takiego podejścia może być opracowanie amunicji DM11 i DM21 KE-PELE w odpowiedzi na warunki asymetrycznego pola walki. Gotowe i przetestowane zostały także rozwiązania 120 mm armat o zmniejszonej sile odrzutu – L47LR i L47LLR – ale o balistyce takiej samej, a nawet nieco lepszej, niż w przypadku L44 i mogących strzelać taką samą amunicją. Armaty te powstały z myślą o pojazdach znacznie lżejszych od czołgów podstawowych, nawet o masie bojowej nieprzekraczającej 30 ton. Armaty te Rheinmetall oferował polskim firmom i placówkom badawczo-rozwojowym opracowującym Wóz Wsparcia Bezpośredniego Gepard, którego masa bojowa miała oscylować wokół 35 ton. Także dziś, gdy polskie MON podjęło decyzję o rezygnacji z Geparda, Rheinmetall jest gotów do współpracy z polskim przemysłem przy opracowaniu czołgu nowej generacji. Jedną z jej sfer może być oczywiście system uzbrojenia. Już dziś Rheinmetall pracuje nad perspektywicznymi rozwiązaniami w tym zakresie, pozwalającymi m.in. na skuteczne zwalczanie rosyjskich czołgów podstawowych nowej generacji. Już przed kilkoma laty ujawniono prowadzenie prac studyjnych i badawczo-rozwojowych nad nową przeciwpancerną amunicją kinetyczną, oznaczaną umownie KE 2020. Są one prowadzone wielotorowo, a udostępnione przez firmę informacje dotyczyły kilku opcji konstrukcyjnych nowej amunicji. Jedna z nich to konwencjonalna pod względem konstrukcji amunicja APFSDS‑T, ale z penetratorem o większej długości – ok. 760 mm i masie pocisku rzędu 10 kg (z konwencjonalnym aluminiowym sabotem siodłowym), wobec 8,35 kg DM53A1/DM63A1. Jego prędkość początkowa wynosiłaby 1600 (L/44) i 1670 m/s (L/55), przy maksymalnym ciśnieniu gazów prochowych 672 MPa (standardowe armaty). W przypadku wzrostu ciśnienia gazów do 700 MPa i 750 MPa, co jednak wymagałoby modyfikacji armaty (przede wszystkim lufy i zamka) i zmian w technologii jej produkcji (m.in. proces samowzmacniania lufy), można uzyskać wyższe prędkości początkowe, a więc i energię pocisku. Inny kierunek prac to modyfikacje penetratora, m.in. wprowadzenie penetratorów koszulkowych (rdzeń z wolframu w koszulce stalowej), penetratorów gradientowych (o zróżnicowanej gęstości i zmodyfikowanej geometrii) czy też penetratorów specjalnie zoptymalizowanych do penetracji płyt o dużym kącie nachylenia i osłoniętych ciężkim pancerzem reaktywnym (np. ciężkie penetratory o mniejszym wydłużeniu). Zestaw płyt pancernych i modułu pancerza reaktywnego wykorzystywany w ośrodku doświadczalnym RWM do symulowania pancerza rosyjskich czołgów podczas testów przeciwpancernej amunicji podkalibrowej. Kolejna opcja to zmiany w konstrukcji sabota, związane z wprowadzeniem sabotów hybrydowych (np. aluminium i kompozyty), a także o zmodyfikowanej aerodynamice. Niemieccy specjaliści oceniają, że redukcja masy sabota o 1,1÷1,3 kg zapewni przyrost prędkości początkowej o 110⁄130 m/s. Inne rozwiązanie to tzw. saboty ciągnące, czy też zwiększenie ilości materiału miotającego poprzez wydłużenie szyjki łuski lub wprowadzenie naboju z dwoma penetratorami, z których pierwszy miałby pokonać pancerz reaktywny/dodatkowy, a drugi – zasadniczy. Ostateczna postać amunicji KE 2020 nie została jeszcze określona, stąd dane na jej temat mają na razie podstawowy charakter. Inny kierunek prac to system uzbrojenia o kalibrze 130 mm, ujawniony w ubiegłym roku. Na obecnym etapie prac powstała prototypowa armata, będąca de facto powiększoną Rh 120, służąca przede wszystkim do testów nowej amunicji. Jej badania mają potwierdzić, czy wzrost kalibru zapewni znaczący wzrost penetracji pancerza (nawet 50%), a jednocześnie nie poskutkuje pojawieniem się niepożądanych zjawisk, np. błysk, podmuch czy też nieakceptowalne siły oddziałujące na platformę. Nie można wykluczyć, że jak w przypadku armat kalibru 140 mm przed kilkunastoma laty, konstruktorzy Rheinmetall powrócą do doskonalenia armat i amunicji 120 mm. Takie projekty także są aktualnie realizowane, a w ofercie firmy już dziś znajdują się zmodyfikowane armaty L44A1 i L55A1, w których zastosowano m.in. nowe rozwiązania w zakresie technologii materiałów, umożliwiających podniesienie granicznej wartości ciśnienia w przewodzie lufy, a więc uzyskanie większej energii wylotowej pocisku. Mogłyby one zostać wykorzystane przy modernizacji znajdujących się w linii czołgów, tym bardziej, że obecni użytkownicy Leopardów 2 zamierzają je eksploatować do co najmniej 2030⁄2035. Te perspektywiczne rozwiązania mogłyby znaleźć zastosowanie także w przyszłym czołgu podstawowym Wojska Polskiego. Tomasz Wachowski
srbm Napisano 12 Listopad 2019 Napisano 12 Listopad 2019 9 godzin temu, bjar_1 napisał: To ile teraz mamy czołgów w gotowości bojowej? 10? 100? 230 PT-91, 105 Leopardów 2A5 i możesz jeszcze od biedy doliczyć T-72.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.